Skocz do zawartości

kapi

Brony
  • Zawartość

    895
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez kapi

  1. - A zatem czy już wszystko gotowe, możemy ruszać?- Spytał Yellow rozglądając się po swych towarzyszach. Nick spojrzał na kartę. Nie wyróżniała się tu żadna pozycja, tradycyjnie to co można zwykle dostać w karczmach. Jakiś owies, siano, czy inne zboże, gdzieniegdzie danie z marchewką, czy kwiatkiem. Podawano tu trunki od tych mocniejszych, jak nawet spirytus, do wody, przez soki. Zastanawiająca byłą jedynie pozycja "Łup wojenny", która widniała a cena obok niej głosiła 2 monety. W biurze Shadow klacz spojrzała się na Seroxa, a jej wzrok zdawał się przeszywać go na wylot. Spokojnym głosem zapytała: - A jakież to masz mój drogi plany?
  2. Wśród deszczu i błysków, wśród czarnego dymu i fioletowego ognia, z otchłani przybył Odaviing. Wielki czarny smok, ryknął, a jego głos poruszył drobne kamienie w około i sprawił, że z murów posypał się tynk. Postawił swe wielkie, zdolne zmiażdżyć każdy pancerz łapy na kamiennej wieży w nowym nieznanym świecie. Rozejrzał się wokoło. Na tle błyskawic wyglądał jak mała góra, w której drzemie niebezpieczeństwo. Odaviing usłyszał pytanie swego przywoływacza. -Panie- rzekł grubym głosem smok, który zdawał się dobywać z wnętrza ziemi - To przecież jest ruina nie godna naszego wspaniałego zakonu- To mówiąc machnął ogonem i ściął jedną z blanek wieży. Kamień spadł odbijając się od skał góry, a w okół rozbrzmiewał dźwięk stukotu i łomotania.
  3. Droga do kryjówki upłynęła szybko na rozmyślaniach. Dark zastanawiała się nad całą sprawą i nawet nie zauważyła, gdy weszła do swych komnat w lesie Everfree. Były jak zawsze puste. Nikt tam nie wchodził oprócz mrocznej pani. Teraz gdy wiedziała, że jej plany się nie powiodły a oblężenie nie doszło do skutku czuła rosnącą niecierpliwość i żądzę władzy. To nad nią zapanowało, wiedziała, że to dopiero początek jej wyprawy ku koronie Equestrii.
  4. Aik stał tak na wierzy, kiedy w blasku błyskawicy nagle większy teren się odsłonił i ukazał swą zawartość. W oddali dostrzegł jakąś ogromną budowlę, przypominającą kolejny zamek. Najprawdopodobniej miał białe mury, a teraz jak się mu przyglądał paliły się w nim ledwo dostrzegalne chwiejące się światełka. Dostrzegł też coś znacznie bliżej. Jego twierdzę otaczał las, który umożliwiał podróż drogą tylko na zachód. Trakt w prawdzie teraz rozmiękły i błotnisty prowadził do małej osady otoczonej palisadą, gdzie również świeciły się małe migoczące światełka. Nie wyglądało aby wioska liczyła ponad setkę mieszkańców, a oddalona była o kilkanaście kilometrów od wrót fortecy. Burza zdawała się pomału słabnąć, tak, że wielki księżyc w pełni prześwitywał gdzieniegdzie przez chmury i rozświetlał swym blaskiem nikłe obszary w okół zamku.
  5. Yellow po usłyszeniu słów Wiktora spuścił uszy i zaczął człapać do wyjścia ze spiżarki. Jednakże, zaraz odezwał się Grim, na jego słowa żółty ogier zareagował. - Oczywiście, że nic do Was nie mam, uważam Was moi przyjaciele za bardzo zacne kuce, jednakże po prostu nigdy nie lubiłem oprowadzać innych, a już tym bardziej po powierzchni, gdzie wszędzie czai się wróg. Co do cydru to nie wydaję mi się, żeby dwa kufle były jakimś problemem - To mówiąc z jednej z szafek wylewitował dwa kufle po czym przestawił je w pobliże dużej beczki, odkręcił zawór i strumień złotego pysznego trunku wlał się do nich. Powietrze wypełniło się zapachem jabłek, aż Grimowi zakręciło się w głowie ze szczęścia. Po chwili Yellow podał ogierowi jego wymarzony napój. Tymczasem w karczmie barman jakby otrząsnął się z odrętwienia. - Tak karta dań, oczywiście... zaraz gdzie ja to wsadziłem... Najwyraźniej mało gości gospody nie znało jej asortymentu i kuc nie musiał podawać kart od dłuższego czasu, dodatkowo zmieszanie wywołane na widok człowieka spowodowało ,ze ten niezdarnie na wszystko wpadał i potłukł kilka szklanek. W końcu wszedł na zaplecze, skąd rozbrzmiało kilka dźwięków uderzania w patelnię przeplatanych przekleństwami, a także rozlewania czegoś. Po kilku minutach pojawił się karczmarz z podbitym okiem i cały mokry a w kopycie trzymał kartę dań. - Proszę bardzo- stwierdził kładąc lekko lepiący się zwitek kartek papieru przed przybyszami. W biurze Shadow działy się dziwne rzeczy. Klacz przyglądała się uważnie przemianom jej gościa, po chwili rzekła. - No cóż imponujące zdolności, odpowiednio wykorzystane mogą być bardzo przydatne. Szkoda, że nie umiesz wyciągać informacji. Jednakże chyba podłączenie Cię do jakiegoś oddziału patrolującego nie powinno być problemem, jak sądzisz dałbyś radę wtopić się w tło na jeden dzień, albo mniej i wyciągnąć tyle danych z zasłyszanych rozmów, czy własnego działania ile się da? Mogłoby to być bardzo pomocne.
  6. Wszystkie stoły były puste. Pokemona zeszłą lekko skrzypiąc schodami na dół. Za oknem pojawiła się nikła łuna poranka, z której dało się wywnioskować, że jest ok 5:00. W izbie nie było nikogo, tylko martwe i ciche meble, za ladą także. Z pokoju wychodziły trzy drzwi. Jedne na dwór, drugie do tajemniczego pomieszczenia, a trzecie do kuchni, a także schody prowadzące na piętro. Było bardzo cicho, tylko od czasu do czasu nieznaczne odgłosy dobiegały z dworu.
  7. Tak więc w ciemną noc, gdy księżyc Luny widniał wysoko na niebie, a cała Equestria pogrążona byłą w głębokim śnie, stało się coś, co nigdy nie miało nadejść. Starożytny portal, zapieczętowany i zablokowany magią ze świata kucy, wykorzystywany ongiś przez Króla Sombrę w jednej z jego tajemnych górskich twierdz, na pograniczu Equestrii i Kryształowego Imperium, a także w pobliżu państwa gryfów, został otworzony przez siły nie z tego świata. Wśród grzmotów burzy rozpętanej nad Zamkiem Czarnych Kryształów, przez ciemnofioletową barierę przeszedł smok i Aik. Pierwsze co spostrzegli w nowym świecie to czarne popękane ściany jakiejś ogromnej komnaty, kiedyś na pewno pięknie zdobionej, teraz popadającej w ruinę. Błyskawice ciskały w masyw górski, w którym wydrążona została twierdza, z dawna omijana przez wszystkie stworzenia, odkąd tylko król Sombra został wygnany. Krążyły o tym miejscu różne legendy, niepozwalające nikomu o zdrowych zmysłach zapuszczać się w te odmęty Kryształowych gór. Ryk smoka wstrząsnął okolicą. Aik stawiał pewne kroki w tej nowej rzeczywistości, świadom wielkiej misji, którą otrzymał. Szybko zbadał cały zamek. Budowla nigdy nie została splądrowana, na podłogach cały czas leżały bogato zdobione czarno czerwone dywany, znalazł komnatę z wielkim stołem z ciemnego kryształu, który przez czas został złamany na pół, w lewej części budynku mieściła się olbrzymia biblioteka z żelaznymi regałami. Do dolnych pięter przy deszczu przeciekała woda i dlatego teraz wszystko tam gniło, a smród unosił się odstraszając od zamku. Całą budowla wpasowana była w górę tylko niektórymi częściami wystając poza nią. Czarne mury fortecy napawały lękiem, a niezdjęte od zarania dziejów głowy kucy nadziane na pale wyglądały upiornie. Aika zastanawiało po co nabijać kuce na pal, czy nie lepiej ludzi, ale może tutaj mieli takie zwyczaje. Ze spostrzeżeń wysłannika Ciemnego myśliciela wynikało ,że tutejsza kultura bardzo zapatrzona jest w postacie kucyków. Tak obszedł mroczny człek cały zamek wśród szalejących burz, obejrzał salę tortur, miejsca sypialne, a także lochy, kuchnię, kanalizację i podziemia, które w większości były zalane. Aik zauważył świetne walory obronne tego zamku, do którego jedyne wejście stanowiła żelazna kilkuwarstwowa brama. Zastanawiał się jak to możliwe, że tak wspaniałą fortecę porzucono, jednak przyjął to jako dobry znak i postanowił tutaj założyć siedzibę swego zakonu. Stał teraz na szczycie jedynej wieży wystającej ponad górę, przyglądając się okolicy. Wydawała się pogrążona w mroku i mgle spływającej z gór nie dało się nic dojrzeć na dalszą odległość. Deszcze stukał w kamienie i przesiąkał jego szatę, a On zastanawiał się c czeka w tym świecie. Miał sporo do roboty, nie wiedział nic, ale miał świadomość, że to Jego misja i musiał ją wykonać. W blasku piorunów na twarzy człowieka pojawiała się żądza mordu i towarzyszący jej okropny chory uśmiech. Po raz pierwszy Equestria stanęła w obliczu takiego zagrożenia. Aik musiał się dowiedzieć więcej o tym świecie, jednak jak zabierze się za to, było już znacznie cięższą sprawą...
  8. ​- Spytaj karczmarza, ja nie mam płaszczu, daj mi spać - powiedziała ociągającym się i niezbyt chętnym tonem Blue.
  9. Ech aż wstyd się przyznać, ale pomysliłem się co do muszkietu Wiktora zatem EDIT wydarzeń : Teraz, gdy już wszyscy zostawili co potrzeba w skrzyniach, strażnicy zamknęli ją dobrze, specjalnie pokazując Grimowi, że kłódka trzyma. - Jeśli Pan sobie życzy, byśmy nie dotykali niczego, w takim razie... - rzekł kapitan straży rzucając ogierowi klucz do skrzyni, na znak, że nie nikt poza nim jej nie otworzy. - A teraz w drogę - Stwierdził Yellow, jednak bez entuzjazmu, otwierając drzwi, a raczej żelazne wrota. Te otwarły się bezdźwięcznie, wychodząc na jakiś ciemny drewniany korytarz. Trzy ogiery skierowały się w tamtą stronę wychodząc z bezpiecznych podziemi rebelii, a wchodząc na tereny, gdzie wszędzie czai się wróg. Znajdowali się właśnie w spiżarni jakiejś karczmy. -Spokojnie panowie, nic się nie powinno stać, karczmarz jest naszym kucykiem, ale nie wygadajcie się o tym co żeście widzieli pod ziemią. Teraz słucham dokąd najpierw Was zaprowadzić, czy może wolicie sami się rozejrzeć po mieście? - Spytał Yellow, a drugą część wypowiedział z ewidentną nadzieją, an odpowiedź twierdzącą, gdyż bardzo nie podobało mu się robienie za przewodnika, choć nie śmiał się sprzeciwić rozkazom Shadow, z resztą nie tylko on.
  10. Ok pora zacząć i to. Nie wiem jak początek zaproponowany przeze mnie będzie Ci pasować, dlatego jeśli będą zastrzeżenia to pisz. To miał być kolejny rutynowy lot. System Watter Deep wydawał się być stosunkowo spokojny. Na Galactice zaczęło brakować pożywienia i dlatego to tu skierowano Battlestar. Dan razem z innymi swymi przyjaciółmi (daję możliwość stworzenia przyjaciół, jeśli wolisz sam ich mogę wymyślić) wsiadł do raptora i poleciał. Miał być obstawą wojskową na wypadek tego, co mogło strzec pożywienia. Hangary otwarto i po pewnym czasie drużynę otaczała ciemna kosmiczna przestrzeń wypełniona odległymi gwiazdami. Lot wydawał się być rutynowy, lecz w pewnym momencie z tyłu kabiny rozszedł się niebieskawy błysk światła. Dan szybko się odwrócił i zauważył, że do układu wleciały trzy statki cylonów. Wielkie Basestary otoczyły Galacticę, która po chwili otworzyła ogień. Całą przestrzeń wypełniała się światłem i barwami, które pochodziły od baterii bojowych dział wszystkich okrętów, a także mniejszych jednostek latających. Dan otrzymał jednak rozkaz bezwzględnego zdobycia pożywienia, podobnie jak kilka raptorów sąsiadujących. Lecieli zatem w szyku kierując się ku zielonej planecie. Przez komunikatory radiowe rozkaz został powtórzony, a w chwilę potem w statek uderzyła fala energii, która powstała na skutek zniszczenia jednego z Basestarów. Wielki wybuch wstrząsnął całym raptorem, podczas gdy załoga została chwilowo oślepiona przez złocisto-czerwone światło wybuchu. Jeden z odłamków wbił się w statek uszkadzając zbiorniki paliwa, które poczęło powoli wypływać. Jednak ze wskazań urządzeń pokładowych wynikało, że dadzą radę dolecieć na planetę i z powrotem, tak więc postanowili kontynuować misję. Po kilku minutach i pogoni przez ridery wroga raptor wleciał w atmosferę. Ridery uczepiły się innych dwóch, które odciągnęły zagrożenie od statku Dana. Ten wylądował w samym środku wielkiej puszczy z kilkuset metrowymi drzewami. Jedzenia i wody było pod dostatkiem, załadowano tyle ile się da na pokład po czym uruchomiono silniki. Raptor powoli wystartował i wzbił się w przestrzeń. Po wyjściu z atmosfery oczom załogi ukazała się trwająca bitwa. Cały układ drżał od wielkich pocisków i wybuchów. Paliwo pomału się kończyło, jednak w miarę zbliżania się dało się wyczuć, że coś jest nie tak. Statek był co raz bliżej celu i wtedy Dan uświadomił sobie co mu nie pasowało. To nie był TEN statek. Okręt wojenny do którego zmierzał raptor nosił dziwna i zastanawiającą nazwę "Rainbow Dash" i był pomalowany na niebiesko, z niektórymi elementami tęczy. Nie dało się tego dostrzec wcześniej ,gdyż obecnie cała konstrukcja płonęła, była osmalona i poniszczona. W tym momencie jeden ze strzałów krążownika trafił wrogi okręt powodując eksplozję. Dźwięki strzałów ustały, przestrzeń się uspokoiła. Ludzie nie wiedzieli co robić i gdzie podziała się Galactica, ale próba ucieczki z kończącym się paliwem była samobójstwem bo nawet gdyby polecieli na najbliższą planetę to nie wystarczyłoby cennej mieszanki na lądowanie i rozbiliby się pośród wysokich drzew. Po chwili raptor został otoczony przez dwa dziwnie wyglądające statki powietrzne. pomalowane również na niebiesko. Za sterami siedziały dziwne postacie w czarnych maskach pilotów, ewidentnie nie ludzie, ale ciężko było dojrzeć coś więcej. Uzyskano połączenie radiowe. - Proszę skierować się do hangaru 3, powtarzam proszę skierować się do hangaru 3. Działka przeciwlotnicze, które właśnie kierowały się w ich stronę świadczyły, że w przypadku nie spełnienia prośby zostaną zestrzeleni. Dan posłusznie wylądował więc na wskazanym miejscu. Po chwili rozległ się metaliczny dźwięk, jakby coś właśnie przystawiono do burty samolotu. Po czym dobieg ich znajomy odgłos otwierających się drzwi. Paliwo się kompletnie skończyło, a zasilanie padło, zapanowała całkowita ciemność. Po chwili system uruchomił zapasowe generatory i statek rozświetlił się lekkim czerwonym światłem wskazującym drogę do wyjścia. Cała załoga udała się w tamtym kierunku zabierając swoje rzeczy i odbezpieczając broń. Za wejściem do raptora widniał długi biały korytarz, który skręcał w prawo, zasłaniając co się chowa w nim dalej. Weszli do niego niepewnie. Gdy ostatnia osoba opuściła statek, za nimi szybko zasunęła się potężna gródź odizolowując od raptora. Nikomu nie przypadło to do gustu. Po chwili światła w korytarzu zgasły, a ze ścian wysączył się jakiś zielony gaz. Cześć wstrzymała oddech, jednak w końcu każdy nie wytrzymał i małe drobinki gazu dostały się do płuc, po niespełna minucie Dan nie mógł już stać, a cały obraz zamazał mu się w czarną plamę. Ostatnie co zobaczył to postacie w kombinezonach na czterech nogach. Po jakimś czasie Dan ocknął się. Był w niebieskim pomieszczeniu, przykuty do krzesła, przed nim stało biurko, a za nim siedziała postać przypominająca kucyka. Jej, gdyż była to klacz, długa żółta grzywa opadała zwiewnie w kierunku podłogi, po błękitnego koloru sierści. NA twarzy widniały sporych rozmiarów okulary przeciwsłoneczne, a jej rysy nie wyrażały niczego dobrego, były surowe i Dan miał wrażenie, że dziwny kolorowy stwór przeszywa go spojrzeniem. Klacz ubrana była w ciemnoniebieski mundur z tęczowymi pagonami. Ze znaków na pagonach można było wnioskować, że jest to pułkownik. Nikogo więcej tu nie było. Łagodne białe światło sączyło się z lamp pod sufitem. Dan usłyszał jedno zdanie: - Coś ty za jeden, tylko bez wykrętów, żyjesz jeszcze bo mam dobry humor i lepiej go nie zepsuj- powiedziała surowo i po wojskowemu, twardym tonem klacz, który wskazywał ,ze lepiej z nią nie żartować.
  11. Słońce podnosiło się mozolnie, a obóz został sprzątnięty. Nie zostało po nim najmniejszego śladu, a poddani wrócili i rozpierzchli się po lesie oczekując na rozkazy. Teraz Dark stała sama za wzgórzem, podczas gdy jej uszu dobiegały co raz głośniejsze odgłosy życia stolicy.
  12. Blue przetarła oczy, słońce jeszcze nie wstało, ale to nie stanowiło problemu, w końcu od jakiś trzech miesięcy nie było go na niebie, klacz spostrzegła małą główkę Pokemony i usłyszała pytanie od niej. - Hmmm? A po co Ci płaszcz?
  13. ​Shadow patrzyła bez słowa na swego zadziwiającego gościa. Po chwili w zamyśleniu spytała głosem znów pozbawionym emocji. - Masz jakieś doświadczenie w szpiegowaniu wyciąganiu informacji i wcielaniu się w kogoś innego? Na Atlantisa spojrzał kuc w średnim wieku w niebieskiej długiej szacie, sam był koloru błękitnego. - No cóż, hmmm, tak... można tu przeprowadzić eksperymenty, chodź za mną. Przeszli wśród kilku regałów z książkami i dotarli do zasłoniętych przez nie wind. Wsiedli do jednej z nich i zjechali trzy piętra w dół. Atlantis zobaczył średniego rozmiaru jaskinię, w której zapaliło się kilka białych run i oświetliły wszystko. Była tam mała półeczka z książkami, stół z aparaturą alchemiczną i otwartą księgą na podkładce. Poza tym szafki z nieznaną zawartością. - Proszę bardzo, możesz tu robić wszystko co może przydać się rebelii - stwierdził mag, po czym wsiadł do windy z zamiarem powrotu na górę. Tymczasem Blue i Animal udały się nad jeziorko, skąd klacz mogła zaczerpnąć tyle czystej źródlanej wody ile tylko chciała. Nick i Rebon podeszli do baru. Barman zrobił dziwna minę gdy spojrzał na ludzkiego przybysza. - Emmm ekhem, kim Pan jest? - zwrócił się lekko przerażony, choć uprzejmy do Rebona. Tymczasem przy wejściu Grim wypakował do skrzyni olbrzymią ilość najróżniejszych rzeczy, z których większość pokryta była zaschniętą krwią i zaczął wyglądać jak standardowy kuc ze wsi. Raczej nie powinien mieć problemów ze strażnikami, jednak gdy Wiktor zapytał się go czy już idą strażnik spojrzał na niego znacząco, a raczej na jego wielki wystający zza pleców muszkiet. - Nie jestem ekspertem, ale jakbym na miejscu strażników zobaczył takie cacko, to bym to sobie zarekwirował, a Was moze wtedy spotkać nieprzyjemny los. Przykro mi ale z czymś takim nie mogę Pana wypuścić. Yellow także zwrócił się do Wiktora - Kapitan ma rację, mało który mieszczanin posiada muszkiet i chodzi sobie z nim beztrosko po mieście.
  14. Magic udał się do sal treningowych w skrzydle magicznym. Dotarł na miejsce. Całe skrzydło o tej porze było puste, choć dało się słyszeć miarowe stukanie kopyt gdzieś w głębszej części magicznej biblioteki. Czas mijał powoli.
  15. Olo wypalił kolejną serią obelg do swego przeciwnika. Efekt był zadziwiający, ogier musiał ugodzić napastnika w słaby punkt mentalny dotykając jego kompleksów, gdyż z ust Trihoofeńczyka poczęła się wydobywać piana. Krzepki i niski kuc natychmiast to wykorzystał prowadząc pewne cięcie swym toporzyskiem. Przeciwnik jednak mimo złości nadal zachował gotowość do odparcia ciosu i ostrzem topora starał się zbić potężne uderzenie. Dwa ostrza spotkały się, a "Wybebeszacz" zamiast odciąć przednią nogę żołdakowi wbił się w nią, nie dosięgając jednak kości. Potężny kawał metalu przerwał skórzaną zbroję i skórę, a w bok trysnęła ciepła słodkawa ciecz, barwiąc okoliczne rośliny na czerwono. Trihoofeńczyk jęknął, po czym ten dźwięk zmienił się w warczenie złości. Olo nie mógł wykonać ponownego uderzenia, gdyż zbity topór stracił swą prędkość i zarył w ziemię. Ciemno brązowy kuc nie wypuścił oręża, ale cenna prędkość została wytracona. Na jego szczęście wróg wpadł w furię i zaczął wymachiwać swym toporkiem w powietrzu, tak na prawdę bez szans na trafienie z powodu zbyt dużej odległości. Powietrze wydawało złowrogi furkot, jednak Olo z dziecinną łatwością uchylił się przed wszystkimi ciosami. Sprytny manewr Boncecrushera nie powstrzymał drugiego z Trihoofeńczyków od oddania strzału, jednak ciemność i słabe wyszkolenie zaowocowały postrzałem towarzysza broni. Wściekły żołdak dostał bełtem w tylną nogę, jednak jego furia najwyraźniej powstrzymała sygnał bólowy, bo nawet na to nie zwrócił uwagi. Indis po chwili pikowała w dół pozostawiając za sobą piękny płomienisty ślad. Przykuła uwagę Trihoofeńczyka, który chciał się odpędzić od żaru bijącego od niej, przez co wymachiwał w górę swym mieczem, wyglądało to trochę jak odpędzanie się od wielkiego owada. Silverleaf tylko na to czekał wykonał wypad w przód. Szybki cios idący od prawej z góry w dół po przekątnej miał dotknąć odsłoniętej szyi, jednak akurat w tym momencie żołnierz pochylił głowę osłaniając się przed żarem i w efekcie klinga przecięła mu skórę na policzku tworząc piękną długą i cienką, lecz głęboką linię czerwieni, z której sączyła się krew spływając do ust Trihoofeńczyka. Ten próbował jakoś zranić Indis, lecz feniks okazał się być znacznie szybszy i żaden cios nie dosięgnął celu. Tuż Obok Treasure wykonał obrotowe cięcie, które jednak przeszło o kilka centymetrów nad głową schylającego się wroga, powietrze przeszyło ostrze złowieszczo sycząc, jednak krew nigdzie nie wytrysnęła. Korzystając z zaskoczenia przeciwnik rzucił się na Treasure. W ogniu feniksa buzdygan rozbłysł śmiercionośnym blaskiem, gdy Trihoofeńczyk prowadził go pewnym kopytem w kierunku wroga. Charakterystyczny niski furkoczący dźwięk przeszył powietrze, by następnie ustąpić miejsca plaśnięciu tłuczonego mięsa i chrupotom połamanych żeber. Tresure zobaczył tylko złowieszczy błysk w oku swego przeciwnika, który wyprowadził miażdżące uderzenie podnosząc się ze schylenia, którym uratował swą głowę przed obrażeniami. Po chwili uśmiech pojawił się na twarzy wroga, a żółty ogier przestał cokolwiek czuć. Ciemność szybko wdzierała się przed jego oczy, cały obraz przewrócił się, gdy Tresure upadał. Buzdygan wbił się niemiłosiernie w jego klatkę, a silny cios dokonał olbrzymich spustoszeń. Powoli, acz w coraz większych ilościach zaczęła sączyć, a potem upływać krew, z rany, z której wystawały połamane żebra. Po chwili nieprzytomne już ciało leżało przed napastnikiem wołając swym niemym głosem o ratunek i szybką pomoc medyczną. Trihoofeńczyk nawet nie zmarszczył czoła, tylko z pełną brutalnością wyszarpnął swą broń z wnętrzności Treasure, w powietrzu ponownie rozległ się dźwięk łamania kości, gdy metalowy koniec potwornej broni opuszczał z pędem ciało swego wroga. Żołdak nie miał zamiaru tracić czasu, machnął buzdyganem, otrząsając go z krwi zdewastowanego i zmiażdżonego mięsa, a także ziemi i odwrócił się momentalnie w stronę Melliona z podobną żądzą mordu, jaką miał w oczach trafiając Treasura. Ciężko było powiedzieć ile życia zostało biednemu żółtemu poszukiwaczowi skarbów, lecz jego ciało leżące w szybko powiększającej się kałuży krwi i wyprutego mięsa nie wyglądało dobrze. ​Clover kurczyła się w sobie patrząc na okropności bitwy, nie wiedziała co ma robić, choć w jej serce wkradł się wątpliwy promyczek nadziei, gdy ujrzała Solida, broniącego ją zaciekle. Kuc zdawał się wygrywać z przeważającymi siłami nieprzyjaciół, co pozwoliło otrząsnąć się klaczy z totalnego oszołomienia. Solid szybko ocenił sytuację i obiegł pierwszego kuca od boku. Ten w ogóle nie był przygotowany na ten manewr, chciał obrócić się, lecz jego kopyta zaczęły się plątać i stracił równowagę. NA to tylko czekał Solid, zwalił się jak potop, czy lawina na biednego żołdaka, popychając jego chwiejące się ciało w dół. Widział przerażenie w oczach żołnierza, po czym dął się słyszeć dźwięk upadku na mech. Trihoofeńczyk miałby miękkie lądowanie, gdyby nie jedna rzecz. Po odgłosach mchu nastąpiło głuche uderzenie, po którym oczy wroga wywróciły się do góry, a napięcie mięśniowe w jego ciele, które Solid wyczuwał ustało. Oponent upadł tak niefortunnie, że głową przywalił w leżącą stertę kamieni. Uderzenie spotęgowane masą Solida okazało się na tyle silne, by od razu ogłuszyć i doprowadzić go do nieprzytomności. Bezwładne ciało nieprzytomnego wroga leżało na ziemi, a w okół jego głowy z małej ranki sączyła się krew. Ten, który wcześniej przemówił do Clover mimo tak szybkiego pokonania swego sojusznika nie bał się podejść do walki z pewna minął. Miał jednak na względzie możliwość dostania w twarz kopytem, więc trzymał puklerz w gotowości. Tylne nogi Solida wystrzeliły spadając jednak na drewno i odbijając się od niego. Najwyraźniej przeciwnik był wyszkolony w parowaniu ciosów, gdyż zamortyzował uderzenie, na tyle by nawet nie zachwiać się. Solid zrezygnował z gruchotania ręki nieprzytomnemu przeciwnikowi, gdyż ten i tak nie mógł w najbliższym czasie nikomu zaszkodzić, a teraz stał niebezpiecznie blisko drugiego, dlatego odskoczył. Dzięki temu silne uderzenie buzdyganu tylko musnęło jego nogę w powietrzu, która niczym nie powstrzymywana po prostu odskoczyła w bok nie odnosząc poważniejszych obrażeń. -UUUU, ale się boję cwaniaku, szczasz w gacie i boisz się mnie wypuścić ,a uśmiercić przeciwnika obezwładnionego to żaden pokaz wyższość, a tchórzostwo. Zabij mnie i co z tego, to Ty będziesz parszywym tchórzem, z resztą już nim jesteś, a ja polegnę w chwale i to mnie zapamiętają jako męczennika i bohatera Trihoofenii. Wiesz co aż zal mi ciebie, hehe. - Odpowiedział kapitan w śnie Onyksisa.
  16. kapi

    Ogłoszenia

    Dom, słodki dom, o cóż pozostaje mi rzec wróciłem i póki internet dopisuje, mam nadzieję ,ze tak pozostanie a w pierwszej klasie liceum mnie nie zamęczą na śmierć, wracamy do sesji moi wspaniali gracze i życzę miłej zabawy oraz z okazji zbliżającego się roku szkolnego (aż sam nie wierzę, że to mówię, bo czy tylko mnie wkurza to ciągłe przypominanie o tym xD ? ) owocnej nauki, która nie będzie zbytnio ograniczać czasu wolnego, a przede wszystkim szczęścia
  17. Chcę kontynuować i śpiewać i tańczyć i jeść babeczki i... i ... chcę dużo różnych rzeczy ,ale uczyć się także
  18. kapi

    Ogłoszenia

    Internet mi się znacznie spowolnił uniemożliwiając prowadzenie sesji, gdy tylko wróci do normy zajmę się wszystkim, ale teraz nie mogę, przepraszam.
  19. Kocham wiele rzeczy i osób, lecz wśród nich najbardziej Boga i Julię.

    1. Po prostu Tomek

      Po prostu Tomek

      Masz aż o jedną osobę kochana więcej niż ja. Nie znam się na tym, ale życzę ci szczęścia.

  20. kapi

    Equestria w Ogniu

    Ok sprawa wygląda tak: nie wiem co to MPowanie xD a tak poza tym to na razie wrzuciłem to tak w luźnej formie. Żeby to wszystko ruszyło muszę jeszcze dokończyć historię Equestrii. To jest temat informacyjny. Kiedy sesja będzie ruszać stworze oddzielne wątki dla niej i tam w zapisach wszystko będzie podane. Tutaj są tylko informację. Gdy sesja ruszy zapewniam ,że będę o tym trąbić na prawo i lewo.
  21. Shadow na te słowa lekko się zamyśliła. Teraz do świadomości Sandstorm dotarło, iż na ścianach pokoju umieszczone były w pochwach liczne sztylety, które wyglądały fachowo i iście zabójczo. - Powiadasz, że ktoś inny przejmuje kontrolę nad tobą, gdy się przeistaczasz. Czy to nie będzie stanowiło problemu? Bo jeśli chodzi o CM to nie ma problemu po pierwsze strażnicy miejscy noszą swe mundury poza tym da się bez problemu zamalować Ci bok. Ale martwi mnie to, że tym changelingiem nie będziesz Ty.
  22. Słońce wschodziło już co raz wyżej, a Canterlot ożywało. Dogodna pora na atak minęła, a co gorsza mogło dojśćdo wykrycia ugrupowania uderzeniowego, trzeba vyło podjąć szybkie działania, żeby uniknąć masakry.
  23. Yellow spojrzał w stronę Rebona, po czym odrzekł. - Już dobrze, spokojnie, zaprowadzę Cię do kuźni, a co tam dostaniesz, to już będziesz musiał wynegocjować. Tymczasem za zamkniętymi drzwiami kwatery Shadow... Pokoik był bardzo mały i urządzony skromnie. Cały wykuty w krysztale oświetlony tylko jedną świeczką stojącą na żelaznym biurku pokrytym mapami i innego rodzaju papierami. Nieśmiały ogień sączący się ze świeczki nieśmiało migotał pośród mroku. Shadow wydawała się zlewać i zanikać w ciemnościach, gdy podchodziła do miejsca swojej pracy. Gdyby nie oświetlenie Sandstorm najprawdopodobniej po prostu straciłaby ją z oczu. Czarna klacz usiadła na żelaznym krześle, po czym wskazała drugie stojące na przeciwko dla swego gościa. Sandstorm usiadła i powiedziała swą propozycję. W miarę kontynuacji wyowiedzi w oczach Shadow pojawił się błysk. - Na prawdę ciekawa zdolność... Czyli potrafisz się zmieniać w naszych wrogów... Jak to w ogóle możliwe? Atlantis rzucił zaklęcie magicznego zegarka, który zaczął powoli chodzić odmierzając uciekający czas do narady. Yellow widząc jego pośpiech od razu ruszył z kopyta kierując się prosto do skrzydła magicznego. Animal napiła się i posiliła zmartwiło ją z lekka, że jej bukłak świecił pustką, nie zostało w nim ani kropli wody. Blue zaprowadziła wszystkich chętnych do karczmy, znajdującej się w tej samej wielkiej jaskini, wspięli się po schodach i dotarli na obszerną półkę skalną wyrytą w kryształowej ścianie. Tam też usiedli przy jednym z większych stołów. Zbliżała się pora kolacji, dlatego co raz więcej powstańców zbierało się w tamtym miejscu. Powietrze wypełniło się dźwiękiem rozmów. Tymczasem Yellow szybko wręcz galopem dotarł do skrzydła magicznego, po czym zostawił tam Atlantisa, który wreszcie miał miejsce do swoich badań i dzieł. Otaczały go sale magiczne i wielkie regały z książkami, a także wielu magów, ciężko wyobrazić sobie lepsze miejsce do pracy... Żółty ogier zostawił pracownię za sobą prowadząc resztę dalej wzdłuż wijących się korytarzy. Najwyraźniej Rebon stracił zainteresowanie kuźnią i nie poszedł z Yellowem woląc zjeść coś w karczmie. Pasowało to magowi, mniejsza grupa oznacza szybsze zakończenie wycieczki, a ponieważ "przewodnikowi" średnio odpowiadała powierzona mu rola, to powoli na ustach jednorożca pojawiał się uśmiech. W końcu dotarli do wyjścia z podziemi. Małe, ale porządne żelazne drzwi będące w stanie opierać się taranom chroniły ujścia korytarza na powierzchnię. Przy nich stało kilkunastu strażników dobrze zamaskowanych w zagłębiach skalnych okrytych czarnymi płaszczami. Każdy z nich dzierżył napiętą kuszę. W środku nie paliło się żadne światło, dzięki czemu ktoś kto wchodził był świetnie widoczny, natomiast obrońcy pozostawali niezauważeni. Yellow podszedł do kapitana warty, zamienił z nim kilka słów, po czym otworzył żelazne wrota. Co ciekawe uchyliły się bezszelestnie. - Pozwólcie Panowie- Zwrócił się do przybyłych kapitan, po czym rzucił na nich promień z rogu, który przewędrował od góry w dół, tak że każda część ciała kucy została przez niego omieciona. - To ze względów bezpieczeństwa, sprawdzam czy nie wynosicie niczego nielegalnego... radziłbym zostawić tutaj wszelką broń, której nie da się zamaskować, strażnicy mają zwyczaj rewidowania każdego posiadającego takowy oręż w zasięgu ich wzroku, a chyba nie chcecie bliskiego spotkania z tymi szumowinami- powiedział po czym wskazał jedną ze skrzyń, w której można było ułożyć ewentualny oręż. Yellow spojrzał na towarzyszy, wskazując, że on nic takiego przy sobie nie nosi, lecz Grim odziany w kolczugę, z puklerzem na plecach i innym ekwipunkiem zabranym od trupów podmieńców mógłby wzbudzić tym zainteresowanie straży miejskiej...
  24. kapi

    Equestria w Ogniu

    Dziękuję za pochwałę, na prawdę miło to słyszeć. Pół smoki są pół kucami i pół smokami
  25. kapi

    Equestria w Ogniu

    Ok no to macie, cieszę się ,że tak chcecie zobaczyć moje wypociny no to po kolei https://docs.google.com/file/d/0B0rT9mI_rlmpZ1NCdXNVTVdDVVU/edit?usp=sharing - mapka 1 https://docs.google.com/file/d/0B0rT9mI_rlmpZ1NCdXNVTVdDVVU/edit?usp=sharing - mapka 2 https://docs.google.com/file/d/0B0rT9mI_rlmpWTc1TWlqYlB4R2M/edit?usp=sharing - zbrojownia https://docs.google.com/file/d/0B0rT9mI_rlmpWGphX3dnbUgyaWM/edit?usp=sharing - historia świata (nieskończona) https://docs.google.com/file/d/0B0rT9mI_rlmpb2NweE9aNDc5d0k/edit?usp=sharing - ważne nazwy do historii, łatwo coś zapomnieć, a to świetnie przypomni https://docs.google.com/file/d/0B0rT9mI_rlmpNGw3dnU1WDJEaGM/edit?usp=sharing - ważne postacie, analogicznie co ważne nazwy tylko tyczą się postaci ok to chyba by było na tyle, pamiętajcie historia jest pisana na brudno, mogą zdarzyć się błędy merytoryczne i gramatyczno językowo ortograficzne. Nie została jeszcze przez nikogo sprawdzona, pamiętajcie o tym czytając ją. PS z chęcią wysłucham wszystkich uwag i pomysłów dotyczących świata. Pozdrawiam
×
×
  • Utwórz nowe...