-
Zawartość
463 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Posty napisane przez Kitsun
-
-
Wyskoczyłem przez okno i zaoferowałem swoją pomoc:
-Może pomogę?
-
-Wychodzi, że zostaje tylko czekać na jabłka - powiedziałem do siebie, wyszukując przez okno w wieczornym sadzie AJ
-
//A gdzie była kuchnia
Usadowiłem Kitiego w wygodnym miejscu, by mógł sobie odpocząć, a sam zacząłem rozglądać się za jedzeniem
-
Postanowiłem usiąść gdzieś wygodnie i porozglądać się po otoczeniu
-
- O to nie powinno być trudne - powiedziałem i udałem się już w stronę kuchni (chyba, że robimy to na ognisku
)
-
-No to co robimy partnerze - zapytałem się co na kolacje będziemy tworzyć, jednak mogłem się łatwo domyśleć, że raczej będzie to coś związanego z jabłkami
-
-Ja i Kiti będziemy zaszczyceni ^u^
-
@up
To rodzinne =3
-
-Woooow....-zaniemówiłem. Tak wielkiej farmy nie widziałem od....zawsze. Myślałem, że sad będzie miał hektar lub dwa, a on zajmuje więcej miejsca niż góry Hoofonskie. - Takiej ilości jabłek nigdy w życiu nie widziałem.
-
-No dobra, okaże się w praniu - odpowiedziałem krótko do AJ. W oddali mogłem już widzieć jakaś stodołę.
-
Zdjąłem kopyto z jej barku, chciałem ją tylko uspokoić, ale sprawiłem, że czuła się niepewnie
-No wiesz, jakoś muszę zarobić na remont mojej chatki. Możesz wnioskować po reakcji Pinkie w jakim teraz jest stanie. A że nie lubię przyjmować jałmużny to daj mi jutro jakąś ciężka robotę =3
-
Widząc zakłopotanie na twarzy AJ postanowiłem jej przerwać:
-Spokojnie. Jak te wspomnienia sprawiają ci ból to lepiej tego nie rób - położyłem swoje kopyto na jej barku - Powiedz mi lepiej co jutro będę musiał robić pracując u ciebie^^
-
- A czemu chory sposób? - ciekawość mnie gryzła
-
-Walczyłaś z Discordem? Fajnie! Widziałem często efekty jego czarów. Musi mieć niezłe poczucie humoru
-
- No będzie to już z 2-3 lata - powiedziałem do Applejack niosąc zmęczonego po ciągłym tańcu 'za' Pinkie Kitiego na grzbiecie
-Pamiętam jak wczoraj moment kiedy go spotkałem. Głównie dlatego, że została mi po tym blizna.
Po tym zdaniu zacząłem opowiadać AJ jak to próbowałem obronić Kitiego przed wielkim niedźwiedziem polarnym. Po czym to Kiti mnie uratował. Jak to przyniosłem go do domu i opiekowałem się przez kilka miesięcy. Po czym wyruszyliśmy na przygodę życia.
-
-Nie! Aniele nie odchodź! - zaczął mi szczekać Kiti i chciał pobiec za pegazicą, jednak ja go zdążyłem złapać za ogon i począłem go ciągnąć w stronę farmy AJ
-Tak idziemy już - powiedziałem do pomarańczowej klaczy i wyruszyliśmy. Kiti próbował jeszcze uciec, ale po 2 minutach drogi już się uspokoił i mogłem puścić jego ogon.
-
Po długim namyśleniu postanowiłem zgodzić się na gościnę AJ. Został tylko jeden problem. Jak rozdzielić Fluttershy i Kitiego?
-
-Dziękuję za ofertę, ale nie chcę nadużywać waszej gościnności. W gorszych warunkach już spałem i powinienem wytrzymać tą noc zanim nie wezmę się za naprawy.
-
-Szczerze to nie mam pojęcia - wzruszyłem ramionami
- po tym jednak zgaduje, że to ma coś wspólnego z moją ostatnią przygodą w San Palomino - Powiedziałem pokazując Pinkie "to", kartkę która znalazłem przy zniszczonej sofie.
-
Spojrzałem na Kitiego, potem na Pinkie - Tak...warto mieć przyjaciół. Szalonych, ale przyjaciół - odpowiedziałem klaczy.
OK, chyba czas się zbierać późno się robi.
- Fluttershy pozwolisz, że zabiorę swojego lisa?
-
- Przynajmniej ma jakieś hobby. Ja tam kiedyś czytałem o ludziach, ale czy istnieją czy nie to się nad tym nie zastanawiałem. A ty czym się interesujesz? Mając taką "szaloną" przyjaciółkę musiałaś sobie coś znaleźć^^
-
-Miło poznać, ja jestem Kitsune, a tamten zapatrzony we Fluttershy jak w obrazek to Kiti. - powiedziałem potrząsając kopytkiem Bon Bon.
-Lyra naprawdę jest aż tak dziwna? Nie licząc tego, że nonstop próbuje ustać na tylnych kopytach
-
Kiedy przychodzę do szkoły, atakują mnie przezwiska i śmiechy za najmniejszy drobiazg.
Raz przyniosłam słuchawki z mikrofonem... Durnie zrzucali mi je co minutę.
Dziś nie chciałam się odezwać to nazwali mnie Kur**.
Jest tego więcej, ale nie będę wam tym zawracać głowy.
Heh, szczerze powiem tak wygląda moja kariera jako ucznia, jednak wiem, że to taki młodzieńczy humor =3
Napiszę ci dwie anegdoty z mojego życia.
Pierwsza jest o moich pierwszych latach w podstawówce. Wszystko było fajnie. Chodziłem do klasy z kolegą z podwórka i wszystko było cacy. Do momentu, aż nie stałem się ofiarą kilku (powiedzmy) chuliganów ze starszych klas. Tłukli mnie, wyzywali i po prostu dręczyli. Do momentu, aż powiedziałem mojemu ojcu o sytuacji w szkole. Tak im przemówił do rozsądku, że zostawili mnie na amen. Jak się spotkaliśmy po latach to nawet miło się z nimi gadało.
Morał pierwszy: Jeżeli ktoś cię dręczy, zawsze można znaleźć osobę starszą, która ci chętnie pomoże.
Kolejna anegdota jest z ok. 5-6 klasy podstawówki. Do naszej klasy przeszedł pewien mały troll. Cały czas mnie nagabywał. Wyzywał mnie, kopał mnie znienacka i kradł moje rzeczy (na szczęście później oddawał je). Tutaj powiedzenie dorosłym nie zdało się na wiele. Nauczyciele wiedzieli o jego występkach i nie mieli na niego zbyt wielkiego wpływu. Był to rozpieszczony dzieciak, więc nie wiele dało się zrobić. Wytrzymywałem to trollowanie przez kilka miesięcy. Do pewnego dnia gdy czara goryczy się przelała. Trzymając mój klucz do domu na smyczy zamachnąłem się i palnąłem go w głowę. A że zamek do mojego domu jest jeszcze z czasów komuny, to kilka kluczy miałem dużych. Uderzenie sprawiło, że z czerepu poleciała mu krew. I się zaczęła mieszanina. Ciągali nas po dyrektorze, wicedyrektorze, szkolnej pani pedagog i oczywiście higienistki by opatrzyć kolegę. Na szczęście wystarczyło tylko przemyć ranę i nic poważnego się nie stało. Trollowanie ustało.
Nie, morałem z tej anegdoty nie jest, że masz wytłuc swoich wrogów korbaczem z kluczy
. Do czego dochodzę. Po tym incydencie, można powiedzieć, stałem się najspokojniejszym człowiekiem świata. Nieważne jak bardzo próbowano mnie wywrócić z równowagi to ja stałem nieugięty. Spokojnie przeleciałem przez ostatni rok podstawówki i ukończyłem szkołę jako najlepszy absolwent tego rocznika. A troll? Poszliśmy razem do jednego gimnazjum i byliśmy dobrymi kumplami. W gimnazjum także mnie wyzywali i teraz w technikum też (nazywają mnie Telegrafistą, bo mam zajebiście duże słuchawki :3). Jednakże jest teraz zupełnie inaczej. Na obelgi reaguję śmiechem (Giggle at the Ghosties anyone?). I teraz jestem lepszym człowiekiem.
Morał tutaj jest taki: Im przez większe piekło przejdziesz tym jesteś silniejszy. A co do tego jak reaguję to Sokrates (albo jakiś inny, starożytny -es) odrzekł dobre słowa : Nieważna jest sytuacja, ale twoja reakcja na nią.
(Boże, ale tl;dr
Krótko mówiąc Nightmarko mam nadzieję, że moje słowa jakoś ci pomogą. Dlatego uśmiechnij się i łap muffina
-
//Wyrażanie synonimów słowa "słodki" na największym poziomie
-Powiedz jej, że jest najpiękniejszą istota jaką w życiu widziałem. Jej rozwiane jasnoróżowe włosy rozświetlają niebo jak zorza polarna. Jej wielkie niebieskie oczy są niczym portale do innych wymiarów. A jej dotyk uśmierzyłby ból wszystkich cierpiących - powiedział mi Kiti
- Stary, ja jej tego nie powtórzę - odpowiedziałem liskowi. On jednak nie słuchał. Był ślepo wpatrzony w swego "anioła".
- OK, to ja zostawiam was samych. - Powiedziałem do Fluttershy - Tylko nie zepsuj mi liska ^^ - Odszedłem i zostawiłem ich samych. Została mi tylko jedna osoba do poznania na tej imprezie.
Podszedłem do beżowej (?) klaczy i powiedziałem moje tradycyjne:
-Hejka!
"Ja, mój lis i przygoda!" KitsunePl
w Archiwum RPG
Napisano
Próbowałem podnieść kosz pełen jabłek. Nie było to łatwe zadanie, jednak gdy usadowiłem kosz na swoim grzbiecie to było już z górki. Kosz nie był specjalnie ciężki, ale też piórkiem nie był. Po dojściu do drzwi stodoły (chyba, nie wiem jak tam dojść do kuchni
-Dobra, to nie będzie taka łatwa robota jak myślałem - pomyślałem.