Skocz do zawartości

Kitsun

Brony
  • Zawartość

    463
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Kitsun

  1. Próbowałem podnieść kosz pełen jabłek. Nie było to łatwe zadanie, jednak gdy usadowiłem kosz na swoim grzbiecie to było już z górki. Kosz nie był specjalnie ciężki, ale też piórkiem nie był. Po dojściu do drzwi stodoły (chyba, nie wiem jak tam dojść do kuchni

    -Dobra, to nie będzie taka łatwa robota jak myślałem - pomyślałem.

  2. Zdjąłem kopyto z jej barku, chciałem ją tylko uspokoić, ale sprawiłem, że czuła się niepewnie

    -No wiesz, jakoś muszę zarobić na remont mojej chatki. Możesz wnioskować po reakcji Pinkie w jakim teraz jest stanie. A że nie lubię przyjmować jałmużny to daj mi jutro jakąś ciężka robotę =3

  3. - No będzie to już z 2-3 lata - powiedziałem do Applejack niosąc zmęczonego po ciągłym tańcu 'za' Pinkie Kitiego na grzbiecie

    -Pamiętam jak wczoraj moment kiedy go spotkałem. Głównie dlatego, że została mi po tym blizna.

    Po tym zdaniu zacząłem opowiadać AJ jak to próbowałem obronić Kitiego przed wielkim niedźwiedziem polarnym. Po czym to Kiti mnie uratował. Jak to przyniosłem go do domu i opiekowałem się przez kilka miesięcy. Po czym wyruszyliśmy na przygodę życia.

  4. -Nie! Aniele nie odchodź! - zaczął mi szczekać Kiti i chciał pobiec za pegazicą, jednak ja go zdążyłem złapać za ogon i począłem go ciągnąć w stronę farmy AJ

    -Tak idziemy już - powiedziałem do pomarańczowej klaczy i wyruszyliśmy. Kiti próbował jeszcze uciec, ale po 2 minutach drogi już się uspokoił i mogłem puścić jego ogon.

  5. Kiedy przychodzę do szkoły, atakują mnie przezwiska i śmiechy za najmniejszy drobiazg.

    Raz przyniosłam słuchawki z mikrofonem... Durnie zrzucali mi je co minutę.

    Dziś nie chciałam się odezwać to nazwali mnie Kur**.

    Jest tego więcej, ale nie będę wam tym zawracać głowy. :chrysalhug:

    Heh, szczerze powiem tak wygląda moja kariera jako ucznia, jednak wiem, że to taki młodzieńczy humor =3

    Napiszę ci dwie anegdoty z mojego życia.

    Pierwsza jest o moich pierwszych latach w podstawówce. Wszystko było fajnie. Chodziłem do klasy z kolegą z podwórka i wszystko było cacy. Do momentu, aż nie stałem się ofiarą kilku (powiedzmy) chuliganów ze starszych klas. Tłukli mnie, wyzywali i po prostu dręczyli. Do momentu, aż powiedziałem mojemu ojcu o sytuacji w szkole. Tak im przemówił do rozsądku, że zostawili mnie na amen. Jak się spotkaliśmy po latach to nawet miło się z nimi gadało.

    Morał pierwszy: Jeżeli ktoś cię dręczy, zawsze można znaleźć osobę starszą, która ci chętnie pomoże.

    Kolejna anegdota jest z ok. 5-6 klasy podstawówki. Do naszej klasy przeszedł pewien mały troll. Cały czas mnie nagabywał. Wyzywał mnie, kopał mnie znienacka i kradł moje rzeczy (na szczęście później oddawał je). Tutaj powiedzenie dorosłym nie zdało się na wiele. Nauczyciele wiedzieli o jego występkach i nie mieli na niego zbyt wielkiego wpływu. Był to rozpieszczony dzieciak, więc nie wiele dało się zrobić. Wytrzymywałem to trollowanie przez kilka miesięcy. Do pewnego dnia gdy czara goryczy się przelała. Trzymając mój klucz do domu na smyczy zamachnąłem się i palnąłem go w głowę. A że zamek do mojego domu jest jeszcze z czasów komuny, to kilka kluczy miałem dużych. Uderzenie sprawiło, że z czerepu poleciała mu krew. I się zaczęła mieszanina. Ciągali nas po dyrektorze, wicedyrektorze, szkolnej pani pedagog i oczywiście higienistki by opatrzyć kolegę. Na szczęście wystarczyło tylko przemyć ranę i nic poważnego się nie stało. Trollowanie ustało.

    Nie, morałem z tej anegdoty nie jest, że masz wytłuc swoich wrogów korbaczem z kluczy :crazy:. Do czego dochodzę. Po tym incydencie, można powiedzieć, stałem się najspokojniejszym człowiekiem świata. Nieważne jak bardzo próbowano mnie wywrócić z równowagi to ja stałem nieugięty. Spokojnie przeleciałem przez ostatni rok podstawówki i ukończyłem szkołę jako najlepszy absolwent tego rocznika. A troll? Poszliśmy razem do jednego gimnazjum i byliśmy dobrymi kumplami. W gimnazjum także mnie wyzywali i teraz w technikum też (nazywają mnie Telegrafistą, bo mam zajebiście duże słuchawki :3). Jednakże jest teraz zupełnie inaczej. Na obelgi reaguję śmiechem (Giggle at the Ghosties anyone?). I teraz jestem lepszym człowiekiem.

    Morał tutaj jest taki: Im przez większe piekło przejdziesz tym jesteś silniejszy. A co do tego jak reaguję to Sokrates (albo jakiś inny, starożytny -es) odrzekł dobre słowa : Nieważna jest sytuacja, ale twoja reakcja na nią.

    (Boże, ale tl;dr

    Krótko mówiąc Nightmarko mam nadzieję, że moje słowa jakoś ci pomogą. Dlatego uśmiechnij się i łap muffina :muffin:

  6. //Wyrażanie synonimów słowa "słodki" na największym poziomie :RAevk:

    -Powiedz jej, że jest najpiękniejszą istota jaką w życiu widziałem. Jej rozwiane jasnoróżowe włosy rozświetlają niebo jak zorza polarna. Jej wielkie niebieskie oczy są niczym portale do innych wymiarów. A jej dotyk uśmierzyłby ból wszystkich cierpiących - powiedział mi Kiti

    - Stary, ja jej tego nie powtórzę - odpowiedziałem liskowi. On jednak nie słuchał. Był ślepo wpatrzony w swego "anioła".

    - OK, to ja zostawiam was samych. - Powiedziałem do Fluttershy - Tylko nie zepsuj mi liska ^^ - Odszedłem i zostawiłem ich samych. Została mi tylko jedna osoba do poznania na tej imprezie.

    Podszedłem do beżowej (?) klaczy i powiedziałem moje tradycyjne:

    -Hejka!

×
×
  • Utwórz nowe...