Skocz do zawartości

kameleon317

Brony
  • Zawartość

    691
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez kameleon317

  1. Czy tym razem sesja będzie prowadzona lepiej niż ostatnio? No i czy poziom postów się podniósł? To forum trzymało poziom kilka lat temu. Albo tak mi się wydawało, bo miałem kilka lat mniej XD Wracając. Jeśli sesja przeżyję do końca miesiąca i dalej nie będę miał co robić to dołączę. Szkoda, że nie ma nikogo nowego, w każdej sesji ci sami ludzie.
  2. John wstał rano. Nie miał zamiaru dłużej zostawać na tej planecie. Nie dość, że sprawę umorzono to jeszcze potencjalny sprawca chodzi na wolności. Już wczoraj zarządził mobilizację wojsk. "Tak tego nie zostawię. Do czego to doszło. Nie zmienia to faktu, że muszę wrócić do domu na wybór nowego króla." Ubrał się i wyszedł na hol hotelu. Jedyne co zobaczył to żyrandol w kawałkach i wczorajszego podejrzanego. Zignorował tą scenę i podszedł do recepcji, aby załatwić sobie transport z powrotem do Kahin'u.
  3. (Eee... Czyli ucinamy poprzedni wątek mojej rozmowy z Mephisto?)
  4. - Możesz mówić co chcesz. Nie ja cię będę sądził. Ja co najwyżej wydam rozkaz plutonowi egzekucyjnemu - cały czas czekał na kontakt ze strony ochrony. "Jeśli nikt nie skontaktuje się ze mną w najbliższe kilka minut, uznam to za zdradę ze strony d'Urrańczyków." - Co do oskarżeń wobec mnie - uśmiechnął się, tak jakby zapomniał o śmierci króla. - Nie ja byłem odpowiedzialny za jego pilnowanie. Co oznacza kilka roszad w sztabie. I jeszcze więcej roboty - John przypomniał sobie o trupie i problemach, które jego śmierć spowodowała.
  5. (Nie wiem czy mówisz do nas, także będę udawał, że nie słyszałem.) John spojrzał na ciało króla i wyciągnął pistolet. Wycelował go w mężczyznę i zawiadomił przez radio, że znalazł ciało i potencjalnego mordercę. - Nawet nie wiesz jak marzę o zabiciu cię na miejscu - wycelował mu prosto w serce. - Ale prawo to prawo. Kiedyś królobójstwo było najgorszą z brodni, także nie wątpię, że wyrok usłyszysz dość szybko - westchnął. "To zdecydowanie komplikuję mi życie. Kto przejmie władzę? I czemu nikt króla nie chronił... same problemy. A miałem iść na emeryturę..."
  6. (Sorry za brak aktywności, ale zabalowałem na 18 kuzynki. Powiem tyle, że była za grubo i zbieram się jeszcze w tej chwili.) John po usłyszeniu huku przeprosił gości i wyszedł z sali. Od razu zaczął się kontaktować z ochroną i wojskowymi. "Mam nadzieję, że to nic poważnego. Nie chce tutaj jatki." Odebrał swoją broń i ruszył w kierunku skąd dobiegł hałas. Wciąż czekał na informacje od swoich ludzi.
  7. John siedział przy stole z pięknym uśmiechem i powoli pił wino. Miał o tyle szczęścia, że większość ludzi go znała. Modlił się po cichu, aby nikt nieznajomy nie wyskoczył z pytaniami. "Za jakie grzechy. Wciąż uważam, że wystarczyło by kilka bombowców i byłoby po sprawie. Dyplomacja..."
  8. John wciąż czekał na jakąkolwiek reakcje ze strony Susan, ale na próżno. - No to ja idę do siebie - wziął swoje klucze i ruszył w kierunku pokoju. Po kilku krokach odwrócił się i powiedział. - W razie zmiany planów czy jakichkolwiek nieścisłości proszę mnie informować - dokończył formalności i poszedł do pokoju.
  9. - Dobrze - spojrzał na Susan z rozpaczą w oczach. "Nie chcę tam iść.". - Mogę prosić o klucze? I czy nasze rzeczy są już w pokojach? - John poprawił mundur i strzepnął kurz z pagonów. - Muszę ubrać wyjściowy mundur. Poza tym panna Hastings też musi się przyszykować. Prawda?
  10. Głos wydawał mu się dość znajomy, ale równie dobrze mogło mu się wydawać. W końcu poznał wiele kobiet. I żadnej odpowiedniej. - Dziękujemy - odpowiedział w ich imieniu. - Na którą ma być ten bankiet? - spytał czekając na otrzymanie kluczy. Chciał to mieć już za sobą. Najlepiej jak najszybciej. "Zachciało mu się wplątywać mnie w dyplomacje. Nudzi mu się na starość."
  11. John poczuł się trochę niezręcznie po tak szybkim przejściu i braku powitania. "Chyba zaczynam mieć zastrzeżenia". Wyciągnął rękę w kierunku dziewczyny i powiedział. - John Rook. Żołnierz i okazjonalnie model - uśmiechnął się. - Co do przepychanek z d'Urrańczykami. Sam wiesz, że przyjazny ze mnie człowiek. I wytrzymam kilka prowokacji. Mimo to dalej nie wiem co takiego mam robić. Oprócz oczywiście pięknego uśmiechania się i towarzyskich rozmów. Po co ci tam ja?
  12. - Nigdy nie rozumiałem podejścia d'Urrańczyków. Odejście od rozwoju cywilizacyjnego i kapitalizmu jest wręcz głupie. W końcu wychowali się w takim otoczeniu i powinni wiedzieć lepiej - spojrzał na króla. "Dobrze, że przynajmniej u nas wszystko jest tak jak być powinno. Nikt nie myśli o jakiejś Utopii. Tak samo przejmowanie się ekologią. Skoro jesteśmy w stanie kolonizować inne planety to po co przejmować się takimi bzdurami" - Ehhh. Co do dziewczyny. Nie mam zastrzeżeń. Przynajmniej na razie.
  13. - Kazałem naukowcom pracować nad satelitą z bronią jądrową. Umieścimy taką na orbicie d'Urranu i jesteśmy ustawieni - spojrzał na zaniepokojony wyraz twarzy króla i wybuchnął śmiechem. - Oczywiście wszystko jest dopiero w planach, ale nie odrzucałbym tego tak od razu. To zdecydowanie pomoże nam przejąć kontrolę - spojrzał na dziewczynę stojącą na przeciwko niego. "Chyba przesadzili z tą zwyczajnością. Może to i lepiej. On by się do tego nie nadawał." - Wiesz coś o niej? Została wybrana z przypadku czy może wręcz przeciwnie?
  14. - O wiele bardziej uśmiecha mi się stanowiska regenta czy też spokojne tycie z emerytury i diety poselskiej, ale w debacie udział wezmę - powiedział do króla. - Co do wojska - John spojrzał na swoje pagony. Zawsze uważał, że z dużej armii trzeba korzystać. Jako generał prowadził dość ofensywną politykę. W końcu taka była jego praca. - Już niedługo nie będzie to zależeć ode mnie. Na czas debaty kazałem, aby wojska nie naciskały tylko czekały. - Westchnął. Nie potrzebna ta debata. Szybka Kampania i z d'Urrańczyków nie było by co zbierać.
  15. Obelus sprawdził okolice, aby upewnić, że uciekli na bezpieczną odległość. Po zorientowaniu w jakiej części ruin się znajduję i że nikt ich nie ściga, podszedł do dziennikarki, wyciągnął swój zaufany, stary rewolwer i wycelował jej w głowę: - Czemu nie powiedziałaś, że nie jesteś sama - wpatrywał się w nią swoim zmęczonym wzrokiem. - Rebelianci są jeszcze gorsi od Władzy - powiedział i schował broń. Westchnął głośno i poprawił plecak. - Zresztą i tak jesteś martwa. Z dobrego serca nie zabiorę wam nic więcej. Broń sobie zatrzymam. I tak masz wsparcie - wskazał na przybysza i wolnym krokiem ruszył w kierunku jednej ze swoich kryjówek.
  16. XD 1. Łamanym angielskim przemówił Rumun nie twoja postać. 2. Szkoda, że przed twoim wyjściem zza muru zabójca już tam był, ale co tam XD Uwzględniłem twój post, bo miły ze mnie koleżka. 3. Wjakim momencie pokierowałem twoją postacią? Opisywałem jedynie akcje Obelusa. No chyba, że jednak dalej siedzisz za murem. 4. Czytaj posty.
  17. Zza muru wyszedł jakiś mężczyzna. "Jeszcze tego mi brakowało." - Ołów - powiedział spokojnie celując w przybysza. Podszedł i zabrał papierosy i broń. - To byłaśsa - zaczął pytanie, ale przerwał, gdy usłyszał łamany angielski. Ponownie schował się i zaczął sprawdzać ilość amunicji w zabranym pistolecie. Po przeliczeniu naboi wystawił niewidocznie lufę karabinu i obserwował rozwój wydarzeń przez celownik optyczny. (Tak przy okazji. Czy zabójca nie dotarł trochę za szybko?)
  18. - Nie martw się. Bezbronnej cię nie puszczę. - "Za miły się robię" -Także proszę grzecznie o oddanie tego pistoletu - złapał mocniej za karabin. Z niedożywienia i wycieńczenia trzęsły mu się ręcę i lekko kręciło w głowie. Obelus wiedział, że długo już tak nie pociągnie. Za mało jedzenia i wody. Za dużo stresu i biegania. "Zachciało mi się wolności". - Czekam...
  19. Obelus gwałtownie schował się za murkiem i powiedział: - A więc masz broń - wycelował wnią przez celownik karabinu. - Powinnienem już cię zabić, ale dostałem papierosy co zdarza się rzadko i mam dobry humor. Wyciągnij ją i kopnij w moim kierunku. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to dokończymy tą przyjemną rozmowę i rozejdziemy się zadowoleni z życia. Przynajmniej ty będziesz z niego zadowolona.
  20. - Spokojnie. Nie tak szybko. Zapaliłbym - wskazał na nią. - No i też mam pytanie. Jesteś sama? Nikt normalny nie chodzi sam po powierzchni ze scyzorykiem jako broń - uśmiechnął się głupio. - To znaczy są tacy. To moje główne źródło utrzymania, ale nie wydajesz się tak głupia jak oni. Tojak to wygląda? Podróżujesz z kimś czy ukryłaś jakąś spluwę? - spytał podejrzliwie.- No i co z tym papierosem?
  21. - Zdezerterowałem. Piechotą. Po jednym z wypadów. Kazałem żołnierzom wrócić, a sam pozbierałem resztki z Opozycji i ruszyłem w świat - zjadł ostatnie okruchy suchara i napił się trochę wody. - Na początku było łatwo i przyjemnie. Tylko na początku. Widzisz jak teraz wyglądam - westchnął głośno. - Mój stosunek do Opozycji... kiedyś się zdarzyło - uśmiechnął się. - Nawet poczucie humoru mi się stępiło. Opozycja to dla mnie ludzie, którzy zebrali desperatów i żądnych stanowisk ludzi pod sztandarem wolności, równości klas etc. aby zastąpić uwczesną Władzę. A Władza to Władza. Nikt jej nie lubi. Nawet jej beneficjenci. Jest zepsuta i despotyczna, ale która nie jest?
×
×
  • Utwórz nowe...