Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - Wypraszam sobie podsłuchiwanie - odgryzła się Elizabeth i pobiegła za Jonem.

    Pokój z którego dobiegł krzyk był otwarty.  W środku siedziała jasnowłosa kobieta, Laura Ward - dwudziestokilkuletnia aktorka z teatru w Londynie. Klęczała nad leżącym młodzieńcem, z którym wieczorem jeszcze tańczyła Alois. W dłoniach trzymała nóż, nocną sukienkę miała ubrudzoną krwią. Leżący znajdował się w kałuży krwi.

    Anioł podbiegł do niego i sprawdził puls.

    - Nie żyje.

    Kobieta spojrzała na niego ze zgrozą w oczach. Oddychała ciężko, jakby nie mogąc uwierzyć w słowa Syda.

  2. - Wiem. Chodźmy sprawdzić najpierw, czy to przypadkiem nie sprawka demona - zaproponowała Elizabeth. I wtedy rozległ się przeraźliwy, choć przytłumiony nieco krzyk jakiejś kobiety. Dobiegał z wyższego piętra.

  3. - Ha, ha, ha. Zapytaj lepiej, gdzie nie można tu czegoś ukryć. Ten dom jest pełen zakamarków, pomijając już poddasze i piwnice pod nim. Jedno jest pewne: jeśli ktoś tu został zamordowany, sprawca nie ucieknie. Spójrzcie tylko. - Syd wskazał na okno na końcu korytarza. Burza była wyjątkowo potężna, a niosła ze sobą porywisty wiatr i oberwanie chmury. Oczy portretów na korytarzu z powrotem zwróciły się ku grupce ludzi. Elizabeth przysunęła się trochę bliżej Jonathana.

  4. - Albo jest tu drugi shinigami - przypuściła Elizabeth.

    - Sądzę, że powinniśmy poszukać ewentualnych zwłok. To w końcu tylko domysły - rzekł Anioł.

    - Ducha pozbędziemy się rano. Poza tym, nie przeszkadza. Tylko patrzy... - Otworzył drzwi i wyszedł na korytarz.

  5. - Zobaczymy, czy będzie potrzebna - odrzekł. - Ale raczej jej nie stosuję. Wolę mniej znane, ciekawsze metody.

    Wszystkie portrety na ścianie z uwagą śledziły ruchy grupy zmierzającej do pokoju z dziwnym obrazem.

    Anioł przyjrzał się mu po dotarciu do pomieszczenia.

    - Ależ ty jesteś szpetny, Dorianie - szepnął. Przyłożył do powierzchni płótna dłoń, która zajaśniała w momencie. Syd oderwał rękę od obrazu.

    - Ciekawe. Nawet się nie przejął.

  6. - Bardzo możliwe, że nie jednego ducha. Nie działałby na takie odległości. Prowadź - powiedział. - Jess, chodź z nami. I proszę o ciszę, wszystkich. Możliwe że inni goście nie borykają się z takimi kłopotami - rzekł.

    Na dworze tymczasem zaczynała się burza. Z oddali słychać było grzmoty, a i od czasu do czasu błysnął piorun.

  7. Dziewczyna podeszła bliżej i przyjrzała się obrazowi. Podobnie zareagował obraz - uważnie przyjrzał się Elizabeth, przekazując w swoim spojrzeniu bardzo nieprzyjemne emocje.

    Odsunęła się z obrzydzeniem.

    - Gdziekolwiek pójdziesz, idę z tobą. Nie zostanę tu z tym... trupem - ostrzegła.

     

    - Uważam. Ktoś coś tu ze sobą wniósł... I to bynajmniej nie demon - stwierdził Syd.

  8. Elizabeth zaświeciła lampkę stojącą przy łóżku. Spojrzała na puste palenisko, a potem na portret. W pokoju wciąż jednak było ciemno, a lampka nie dawałą na tyle światła, żeby mogła zobaczyć zmiany jakie zaszły na obrazie.

    - Dziwne - powiedziała.

  9. Obraz w pokoju Alois i Lacie, otyła starsza dama teraz wbijała swoje spojrzenie prosto w diablicę. Alois wydawało się, że wcześniej kobieta patrzyła w okno... Ale może tylko jej się wydawało?

     

    Ogień w pokoju Elizabeth i Jonathana zamigotał, po czym kilka sekund później zgasł gwałtownie z sykiem. Oblicze młodzieńca na portrecie zmieniło się nie do poznania. Nie uśmiechał się lekko jak przedtem, bo w ogóle nie miał warg. Krzywe, pokrwawione zęby sterczały z nagich dziąseł, jego nos wyglądał, jakby był zgniły.  Wpatrywał się nienawistnie w żniwiarza swoimi wytrzeszczonymi, zaczerwienionymi gałkami ocznymi. Włosy natomiast przerzedziły się tak bardzo, że widac było łysinę. Co za malarz stworzyłby takie paskudztwo?

    - Jon, ja rozumiem że ty lubisz taka temperaturę, ale mnie jest zimno. Po co gasiłeś ogień? - zapytała Elizabeth, która także nie spała.

     

    Jess mogła odnieść wrażenie, że w pokoju nagle powiał chłodny wiatr. Anioł wstał z łóżka i podszedł do okna sprawdzić, czy jest zamknięte. O dziwo - było.

  10. - Miło mi to słyszeć - odrzekł Syd uprzejmie. Zaprowadził Jess do swojego pokoju. Kilka minut później sam był już w łóżku.

    - Idź lepiej spać. Jutro trzeba będzie wstać przed gośćmi. Dobranoc.

     

    W pokoju Elizabeth panowała idealna cisza, pomijając dźwięki wydobywające się z ognia. Mimo ciepłego światła z ogniska pokój wypełniała nieprzyjemna atmosfera. Możliwe, że to częściowo przez zimno. Możliwe, że przez jesienną aurę. Możliwe też, że pokój - lub jego wyposażenie - nie do końca były zwyczajne. Na przykład portret nad kominkiem. Przystojny młodzieniec na nim miał teraz bardzo dziwne oczy, tak jakby... ruszały się. A może to tylko migotanie z paleniska?

    Jonathanowi udało się zajść nie dalej niż na werandę, drzwi wyjściowe były bowiem zamknięte na klucz.

    - Czy pan czegoś potrzebuje? W czym moge pomóc? - zapytał stary lokaj, który pojawił się za plecami żniwiarza bezszelestnie. W ręce trzymał zapaloną lampę naftową.

  11. - Tak, chcę - powiedziała. Wyjęła nóż zza poduszki, wyskoczyła z łóżka, przebiegła pokój i wlazła pod kołdrę w drugim łóżku, przy okazji wsadzając sztylet pod poduszkę.

    - Dobranoc. Nie tłucz się, jak będziesz wracał.

     

    - Nie drzyj się - powiedział. - Prawdą jest, że bez ciebie stracę źródło energii i zostanę oderwany od życia ziemskiego. Ale nie traktuj mnie łaskawie jak zło konieczne. Po tych kilku latach troski o ciebie, mogłabyś okazać trochę współczucia. Zwłaszcza, że ja do ciebie negatywnych uczuć nie żywię. A teraz chodź i proszę cię, cicho - powiedział.

    - Czy potrzebuje pan czegoś? - zapytał Syd, wychylając się z pokoju i patrząc z podniesioną brwią na Jonathana.

  12. Za drzwiami stał Syd, nikt poza nim. Ani śmierć, ani morderca, ani gwałciciel.

    - Ja nie chcę cię straszyć, ale mam wrażenie że dzisiaj w nocy nie będzie spokojnie. U mnie w pokoju są dwa łóżka, a wolałbym żebyś sama w pokoju nie zostawała. Musisz znieść moją obecność te kilka godzin - powiedział do niej.

     

    - Jak tam sobie chcesz. Ja sądzę, że jest zbyt zimno nawet jak na jesień - upierała się. Wstała z łóżka, otwarła jedną część okna i wystawiła rękę na zewnątrz.

    - Na zewnątrz temperatura jest dokładnie taka sama jak tutaj, a przecież pali się w kominku. Ten ogień jest jakiś udawany - stwierdziła i wróciła do łóżka. Z torby podróżnej wyjęła pochwę ze sztyletem i wsadziła pod poduszkę.

  13. W pokoju Jess rozległo się pukanie do drzwi.

     

     

    - Podobać może i sie podobał. Czy go lubię? Nie. Idę do łazienki. Przy okazji... Ja wiem, jest jesień. Ale nie wydaje ci się, że tu jest... wybitnie zimno? - zapytała. Otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz. Po kilkunastu minutach była z powrotem w pokoju, ubrana w koszulę nocną. Odsunęła ciężką kołdrę i weszła do łóżka.

  14. Zabawa trwała jeszcze kilka godzin, zawierała w sobie nie tylko taniec. Wieczorem większość gości była już zmęczona, a niektórzy zrobili się wręcz zbyt głośni. Gospodarz wyszedł  na parkiet.

    - Drodzy państwo, lokaj odprowadzi was do przydzielonych wam pokoi - oświadczył. - Po drodze zostaniecie zaznajomieni z rozmieszczeniem poszczególnych pomieszczeń w domu. Życzę wam dobrej nocy - zakończył.

    Wedle obietnicy, wszyscy goście zostali odprowadzeni do swoich pokoi.

    Alois i Lacie dostały pokój na pierwszym piętrze, pośrodkudługiego, wysokiego korytarza. Wzdłuż ściany porozwieszane były obrazy z wizerunkami członków rodu, drewniana podłoga przykryta była bordowym dywanem, zaś wysokie okna zdobiły bordowe zasłony w złote wzory.

    Sam pokój również był obszerny. Naprzeciwko siebie, prostopadle do okna stały dwa, duże łóżka, obowiązkowo z baldachimami. Obok stały szafki nocne z lampami naftowymi. Na podłodze zaś leżał dywan, pod jedną ze ścian był kominek. Nad kominkiem zaś wisiał spory obraz przedstawiający starą kobietę w bogato zdobionej sukni. Obraz oprawiony był w złotą ramę.

    Łazienka znajdowała się naprzeciwko pokoju.

    Podobnie wyglądał pokój przydzielony Jonathanowi i Elizabeth. Nad kominkiem jednak obraz wygladał inaczej - przedstawiał przystojnego młodzieńca w szarobłękitnym płaszczu, o czarnych włosach opadających na ramiona. Na kominku stał statek w butelce, okno zasłonięte było beżowymi zasłonami.

    - Miłej nocy życzę - rzekł lokaj.

  15. Mężczyzna, Henry Calford - jak się później przedstawił - ujął dłoń Alois i poprowadził na parkiet. Również Lacie długo nie pozostała przy stole, wyprowadzona na parkiet przez Hrabiego Geoffreya Firth, jasnowłosego o pociągłej, chociaż wesołej twarzy. Przy stołach wciąż siedzieli jeszcze goście, również kobiety.

  16.  Napięta atmosfera ulotniła się całkowicie. Niektórzy rozluźnili się pod wpływem alkoholu, innym dobrze zrobiła rozmowa ze znajomymi twarzami.

    Do stołu Alois i Lacie podszedł mężczyzna o ciemnych, krótkich włosach. Uśmiechał się miło i wygladał na uprzejmego.

    - Czy da się pani zaprosić do tańca? - zwrócił się do Alois.

  17. - Strasznie by mi się to nudziło - odrzekła Elizabeth.

    - Czy mogę prosić panienkę do tańca? - zapytał pewien ciemnowłosy, na oko dwudziestokilkuletni jegomość który nagle znalazł się przy stoliku. Zaczęła grać muzyka, a do Jess podszedł John.

  18. - Ignorant - mruknęła. Przez chwilę siedziała i patrzyła na gości rodziny Perceval.

    - Powiedz, co wy właściwie robicie po pracy? - zapytała. - W czasie wolnym, jak już zbierzecie te kilka duszyczek i skierujecie tam, gdzie trzeba.

  19. - Nie słyszałam jeszcze, żeby ktoś był tak zdesperowany żeby żenić się z trupem - odparła. - Ale powiem ci, że jak na dwa tysiące lat to dobrze się trzymasz. - Elizabeth wyszczerzyła się triumfalnie.

  20. - Znajdziesz mi męża i jak później rozwiążesz sprawę paktu? Musiałbyś wynieść się z mojego domu. Z drugiej strony fakt, to podejrzane że jeszcze nie mam kandydata na małżonka. Będzie nieprzyjemnie, kiedy ludzie zaczną podejrzewać romans między mną, a tobą - mówiła z przymrużonymi oczami. - Skandal na cały Londyn.

    - Raz jeden uwierzyłabyś w moją dobrą wolę - szepnął do Jess. - Niektórzy z gości tutaj mogliby cię skrzywdzić, żeby uprzykrzyć życie ziemskie mnie. Rozumiesz? - zapytał.

×
×
  • Utwórz nowe...