Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Syd zaklął szpetnie i trzeba przyznać, że brzmiało to wyjątkowo jadowicie.

    - Głupia - mruknął. - Następny pakt najpewniej poszedł. Idź odnieś trupa do piwnicy, masz tu klucz - rozporządził. - Pierwsze ciało już też tam jest.

    Z trudem zamknął drzwi wyjściowe i przekręcił klucz.

    - Nie mam nawet pojęcia, gdzie mogę jej szukać...

    Przed Jess zabłysło światło. Naprzeciwko niej siedział ktoś wysoki i odziany w szary, elegancki płaszcz.

    Ona sama siedziała na podłodze, pod jakąś zimną, wilgotną scianą. Niedaleko niej widniała swieża kałuża krwi, zapewne pozostała po egzekucji Elizabeth.

  2. - W piwnicy panuje chłód. Nie możesz jej jakoś ożywić? Pakt nie został spełniony, miałbyś prawo... - zaczął Syd.

    - A ty gdzie? - zapytał za Jess. Poszedł za nią, ale już w korytarzu, gdzie powinna być, nie było jej ani grama.

    Jess poczuła dłoń zasłaniającą jej usta, a potem zobaczyła nieprzeniknioną ciemność wokół siebie.

  3. - Nie wydaje mi się, żebym był twoją matką, a jeśli - za przeproszeniem, Jonathanie - chcesz skończyć w ten sposób - tu wskazał zwłoki Elizabeth, z której woda spłukiwała już krew - to wystarczy słowo.

  4. - To... wygląda bardzo źle... Ktoś tu próbuje zaćmić nam zmysły i nieźle mu to wychodzi - stwierdził Syd.

    - Trzeba ją stąd zabrać. A ty - zwrócił się do Jess - nie oddalasz się ode mnie o krok. Jasne?

  5. - Nic - odparł Syd. - Idziemy teraz na dół, znowu.

    Dwie minuty później cała trójka była już na dole. Syd przekręcił klucz w zamku i otworzył jedno skrzydło drzwi.

    Na schodach ktoś leżał.

    Ktoś o ciemnobrązowych włosach, mokrych od deszczu. O bladej cerze, sinych ustach i oczach, nieruchomych oczach wpatrzonych w niebo. Z ust dziewczyny ciekła strużka krwi, łącząca się w kałużę która wypłynęła z poderżniętego gardła.

    Elizabeth była martwa.

  6. Z tego samego punktu co wcześniej pojawiły się kolejne błyski. Uderzenie pioruna na krótką chwilę oświeciło cały ogród, między innymi schody, na których coś się znajdowało.

    Jess dobiegła do Syda i Jonathana.

  7. - Wyżej. Już tylko wyżej. Można sprawdzić, czy nie ma jej w pokoju - powiedział i wrócił po schodach na górę. Zamknął drzwi na klucz kiedy Jonathan także stamtąd wyszedł, a pęk schował do kieszeni.

  8. - Cokolwiek się stało, wolę żeby nie działo się dalej. Nie w mojej posiadłości - zaznaczył. Stopni prowadzących do piwnicy było mało, więc kilka sekund później byli już na dnie piwnicy. Panował tu chłód większy niż piętro wyżej. Sufit podpierany był kwadratowymi, kamiennymi filarami. Pod ścianami stało kilka beczek.

    Świetlisty punkt wyczarowany przez Syda zrobił się większy i oświetlił niemal każdy kąt piwnicy.

    - Pusto - zauważył właściciel domu.

  9. - Pakt... Co stanie się, jeśli by umarła? Wyczułbyś? - kontynuował. Zatrzymał się przed grubymi, stalowymi drzwiami. Wsunął klucz do otworu pod klamką i przekręcił. Zamek zgrzytnął, a drzwi otworzyły się, ukazując skrywaną przedtem ciemność.

    - Proszę za mną - rzekł Syd. Przed nim pojawiło się światło, pokazujące strome, spiralne schody w dół. 

  10. Po piętnastu minutach wszyscy byli już w salonie, łącznie z Laurą Ward która wciąż jeszcze nie doszła do siebie. Zapalono wszystkie światła w tym pomieszczeniu i teraz wszyscy goście siedzieli na fotelach i sofach, niektórzy niedowierzając, inni już pogrążeni w strachu.

    - Mamy rozumieć - odezwał się Hrabia Clarke - że młody panicz Arnhald nie żyje, tak? A panna Elizabeth Heathaway zaginęła? - upewnił się.

    - Dokładnie tak. Dlatego też proszę, by nikt się stąd nie oddalał. To dla waszego bezpieczeństwa, drodzy goście. Przepraszamy za niewygody. Widzieliście ciało. Nie chcemy, aby jeszcze komukolwiek stała się krzywda - rzekł.

    - Ale to oznacza, że morderca jest wśród nas - kontynuował Hrabia.

    - Niekoniecznie. Idziemy szukać panny Elizabeth - oznajmił Syd. Wyszedł z pokoju.

  11. - Zakładając, że to był duch - odrzekł Syd. Zaczął sprawdzać ścianę i po nieudanych poszukiwaniach przejścia westchnął ciężko. Oparł się o ścianę.

    - Spójrz na obraz. Chodźmy obudzić wszystkich - powiedział.

  12. - Tutaj - odrzekł. Podszedł do ściany i klasnął w dłonie. Nad nim i nad żniwiwarzem pojawiła się kula światła.

    - To tu stała ostatnio? Wiem, że to może być dziwne pytanie zważywsze na to, że byłem cały czas w pokoju, ale nie usłyszałem jak wychodziła.

    Portret w pokoju, ten wiszący nad kominkiem  i przedstawiający młodą kobietę z ciemnymi włosami wyszczerzył się w upiornym uśmiechu. Skóra na jej twarzy popękała i pomarszczyła się, a z oczu wąską linią zaczęła sączyć się czerwona ciecz spływająca z ramy i zbierająca się na kominku.

  13. - Cóż. Sądziłem, że poszła za tobą - odpowiedział zdziwiony. - Ale jak widzę tak się nie stało. Myślę, że trup poczeka. Idziemy szukać - zarządził.

    - zastanawiam się też nad obudzeniem wszystkich gości i umieszczeniem w jednym pokoju...

  14. Chwyciła dłoń Jonathana i puściła nóż. Łkając cały czas podążała za nim do jej pokoju.

    Syd pochylił się nad zwłokami i obejrzał ranę po ostrzu. Była sporej wielkości, jak na tak małe narzędzie. Ktoś musiałby kilka razy przekręcić nożem w ranie.

    Elizabeth tymczasem poczuła szarpnięcie do tyłu. Nie zdążyła skontaktować się z Jonem, bo wokół niej zapadła nieprzenikniona ciemność. Miejsce w którym stała było teraz puste.

    Anioł odwrócił się gwałtownie i ze zdumieniem zauważył, że dziewczyna zniknęła. Pomyślał jednak, że być może ruszyła za żniwiarzem, wobec czego wrócił badać zwłoki.

  15. - Krew zakrzepła w niektórych miejscach... Na przykład przy ustach, ale nie całkowicie. Może być martwy od pół godziny, tak mniej więcej. - Wstał i poszedł do zszokowanej kobiety.

    - Pani Ward... Pani Ward, znalazla go pani z nożem w piersi? -zapytał łagodnie. Kobieta pokiwała głową, wciąż wpatrując się wytrzeszczonymi w strachu oczami w trupa.

    W pokoju demonicy i dziewczyny zrobiło się przenikliwie zimno i rozszedł się zapach gnijącego mięsa. Z hukiem otwarło się okno, a przez świst wiatru obie usłyszały krzyk.

×
×
  • Utwórz nowe...