Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - To było bardzo przykre zagranie, panie Zegarmistrzu. Jeszcze bardziej przykre niż moje. - "Teraz nie ma co spodziewać się nawet prezentu w grudniu, bo na prezent za ząb dawno już minęła szansa". 

    Tornado leciało, leciało, aż wyparowało po zetknięciu z wodą. Owa woda zaś wzięła się z hydrantu, przywołanego przez zawodniczkę. Wszystko co zostało z tornada po prostu się ulotniło, nie czyniąc najmniejszej krzywdy celowi. W życiu i tak bywa.

    Nadszedł czas na zdecydowany krok. Należało zakończyć życie obrony przeciwnika. Ostatecznie.

    W tym celu po raz kolejny chwyciła sakiewkę z piaskiem i wyjęła garść. Zamiast jednak zdmuchnąć go na arenę, zaczęła ściskać i ugniatać go w rękach. Piasek przypominał teraz raczej kawałek piaskowca, bo nie był już luźnym kruszcem. Nie było jednak czasu się zastanawiać, bo kamień został wyrzucony wysoko w powietrze. Drobny punkt oddalał się, oddalał i oddalał, aż w końcu zniknął.

    Nocturnal spojrzała na zegarek.

    - Chwileczkę - powiedziała.

    I rzeczywiście, po pewnym czasie, kilkanaście metrów nad kolumnami Zegarmistrza pojawiły się głazy, o wiele większe i bardziej zbite od pierwszej ich formy. Ponadto na grzbietach miały niewielkie, pierzaste skrzydełka. Kamienie latały dokładnie po planie okręgu.

    Oczywiście, tak małe skrzydełka nie byłyby w stanie utrzymać w powietrzu ciężaru skały. Było to fizycznie niemożliwe. Problem polegał tylko na tym, że głazy nie miały tej świadomości i należało je o tym poinformować.

    Tak też zrobiła Nocturnal, a kamienie dość szybko zrozumiały swój błąd i upadły, zamieniając wspaniałą tarczę w żałosną kupkę gruzu.

    - Może i jesteś Waść Złotousty, ale - jak widzisz - na kamienie charyzma i piękne słówka nie działają.

    Po raz kolejny trzeba było skombinować sobie ochronę i po raz kolejny wierna torba nie zawiodła. Prawie jak na zawołanie wyleciało z niej małe, bardzo puchate stworzonko o wybitnie wrednym i złośliwym jak u strusia spojrzeniu. Owe coś miało bardzo długi, łysy ogon i drobne, pazurzaste łapy. Zajęło miejsce na ramieniu zawodniczki i dokładnie zlustrowało otoczenie.

  2. Miecz nie zdołał przeciąć stwora z tkaniny, a jedynie zakłócić falowanie materiału. Broń działała na magię, a istota nie miała zbyt wiele wspólnego z magią. Niczym chmura burzowa przyzwaniec zawisnął nad strażnikiem i wydał z siebie ochrypłe westchnienie, a potem odezwał się głosem brzmiącym jak zeschłe liście na wietrze, jak kartkowanie starej, dawno zapomnianej księgi. Głosem niosącym ze sobą oczekiwanie, kurz i starość, głosem będącym tysiącem połączonych ze sobą głosów.

    Jesteśmy Cvij. Strzeżemy. To nóż. Nóż zagraża. Nóż zabija. Cvij nie pozwoli zabić mistrza.

    Tkanina zaczęła owijać się wokół płonącego humanoida i ściskać, pozbawiając wroga powoli kształtu. Magiczne atrybuty nie mogły zwyciężyć czegoś, co było wynikiem czekania, starości i niezaspokojonego głodu - a tym był Cvij.

    Stwór przestał wirować i z gracją wrócił na swoje poprzednie miejsce, ciągnąc za sobą chmurę dymu i zostawiając puste miejsce na arenie.

    Strzeżemy. Zawsze strzeżemy. - Odezwał się pełen satysfakcji szelest.

    Cvij działał, nie można było zaprzeczyć. Problem z nim polegał na tym, że nie atakował. Był strażnikiem. Bardzo dobrym strażnikiem, ale w jego zaschłej, zmumifikowanej naturze nie leżała ofensywa.

    Należało zastanowić się nad sposobem zniszczenia twierdzy przeciwnika.

    Nocturnal uniosła ręce, a jej oczy zajarzyły się.

    - Pradawne, pierwotne moce, przybywajcie! - krzyknęła i niebo w momencie zasnuło się ciemnymi, burzowymi chmurami.  Zerwał się silny wiatr, niosący ze sobą krople wody. Arenę rozświetliła błyskawica, której huk wstrząsnął budowlą. Chmury zaczęły się rozchodzić.

    W miejscu uderzenia stały dwie postacie. Podłoże wokół nich było osmalone, a smugi dymu unosiły się w powietrze.

    W środku ciemnej, nieregularnej plamy stał podstarzały mężczyzna o sporej nadwadze, ubrany w czerwony strój z czarnym pasem na brzuchu. Usta miał zasłonięte białą, długą brodą. Na głowie spoczywała czerwona, bojowa czapka, zakończona białym pomponem. Spod niej sterczały siwe warkoczyki. Jego buty sprawiały wrażenie cięższych, niż on sam. W dłoni spoczywał zdobiony młot, a w drugiej ogromny, płócienny wór.

    Obok niego w powietrzu smętnie unosiła się chuda kobieta w błyszczącej, różowej sukience. Była o wiele młodsza od jej towarzysza, w ręku dzierżyła różczkę z idealnie białym zębem trzonowym na końcu. Jej głowę zdobiła korona skonstruowana również z zębów, a z pleców sterczały drobne, lśniące, różowe skrzydełka podobne do tych motylich.

    - Któż śmiał zakłócać mój spokój? - odezwał się basem mężczyzna.

    Nocturnal wyciągnęła rękę i wskazała kolumny.

  3. A jednak, kolumna dopięła swego i zepsuła Nocturnal poranek. Gruboskórna kupa gruzu, będąca pochodnym gruboskórnego, kamiennego słupa. No, ale cóż. Trzeba pozbierać się z ziemi i w końcu zrobić coś konstruktywnego... Wygrać pojedynek, na przykład.

    Wstała więc z niemrawą miną, otrzepała strój, przetarła twarz ręką i z irytacją odkryła, iż Zegarmistrz się opancerzył, a jej własne klony zaczęły  zachowywały się gorzej od niej: zaraz po wybuchu zaczęły łazić zdezorientowane po całej arenie i panikować.

    Nocturnal zagwizdała, zwracając na siebie uwagę wszystkich stworzonych przez siebie postaci, które mechanicznie i w jednym momencie skierowały na nią wzrok. 

    - Proszę o ciszę, będę przemawiać. Widzą tutaj, o proszę bardzo... - sięgnęła do torby - ... Ciastko? Tak, patrzcie jakie dobre. Byłoby wam bardzo smutno gdyby znalazło się poza zasięgiem, prawda? Noo, nie możecie na to pozwolić! A teraz, spójrzcie jeszcze raz... - Wszystkie klony spojrzały chciwie na smakołyk trzymany w dłoni ich stwórczyni, który sekundę później poleciał prosto w środek "tarczy" oponenta. Nie rzuciła go sama - głupotą przerastającą jej możliwości było zaufanie swoim umiejętnościom fizycznym. O wiele łatwiej było użyć łatwego zaklęcia, które nie zużywało zbyt wiele energii, a niemal zawsze trafiało w cel.

    Tymczasem kopie zawodniczki zmieniły się  niczym wilołaki w pełnię Księżyca: Oczy zaczęły jarzyć się jaskrawofioletowym światłem, usta rozszerzyły się w upiornym uśmiechu najeżonym trójkątnymi zębami, a włosy zmieniły w węże. Efekt był całkiem satysfakcjonujący, zwłaszcza kiedy całe stado zalegające wcześniej na arenie rzuciło się na osłonę z kolumn i zaczęło dążyć do zdobycia jej.

    - Ależ one są niesamowicie głupie... - powiedziała sama do siebie, obserwując swoje dzieło. Brak czegokolwiek funkcjonalnego pod czaszką istot nie był jednak przeszkodą: działała na nie nawet prymitywna głowologia, więc nie kierowało się nimi trudno, a to najważniejsze.

    Teraz pozostało już tylko osłonić się przed atakiem Zegarmistrza. Włożyła rękę do torby i wyjęła z niej kawałek startej, potarganej i pogniecionej tkaniny o burym odcieniu, a potem rzuciła na wiatr. Skrawek materiału uniósł się, zafalował kilka razy i urósł. Wyłoniła się z niego podarta, szarawa twarz o pustych oczodołach. Cała reszta materiałowego ciała falowała w powietrzu tuż obok Nocturnal. Stwór czekał.

  4. - No, skoro proponujesz... O, jeszcze jedno pytanie... Jak czujnie śpi Grzejnik? Wiesz, lepiej byłoby, gdyby drań wyczuł ewentualnego intruza i dał nam znać. Słona woda w rzece jest nieco niepokojąca i może wróżyć problemy w nocy. Nie wiadomo co tutaj się kręci.

  5. - O, to prawie tak samo milusi jak moja rodzinka. Wredota jest chyba uwarunkowaniem genetycznym w tej rodzinie... I całkowity brak szacunku dla własnej krwi. Obym nigdy nie miała dzieciaka. Wolałabym mu oszczędzić kilku nieprzyjemności... Z drugiej strony, ciekawe czy dałoby się to wszystko oszukać i postępować wbrew swojej naturze... - klacz spojrzała na szkielet leżący w kącie. - Patrz. Może w końcu biedaczek ogrzać stare kości. He, he.

  6. - Hmm... Obecnie to chyba nie... Matka została spalona na stosie, ojca jakoś nie pamiętam... Z tym stosem to całkiem zabawna historia. Kiedy była na stosie, była już, spryciara, martwa. Ależ zamieszania wcześniej narobiła... O, tak. Mamuśka była prawdziwą jędzą. O, mam chyba rodzeństwo, o ile jeszcze żyją. Jeśli nie - ich strata. Dlaczego pytasz, i czy Ty masz rodzinę?

  7. - Zobaczymy, zobaczymy. Jeśli nie są za stare, albo nic ich jeszcze nie wyczyściło... Może coś nawet z tego będzie - odpowiedziała i ruszyła na spotkanie z szczątkami. Grzejnik tymczasem zajął się lokalizowaniem populacji szkodników.

    - Umarł na jakąś chorobę. Kości strasznie łamliwe, a nie są stare... I niewiele z niego korzyści.

  8. Nocturnal podniosła głowę, żeby zobaczyć koniec kolumny, która podstępnie i bezczelnie wyrosła tuż przed jej nosem. Wyjrzała zza filaru w celu zlokalizowania przeciwnika, jednak - jak szybko doszła do wniosku - było to niemożliwe ze względu na resztę kolumn powstałych przez Zegarmistrza.

    - A więc tak się bawimy... - mruknęła do siebie. Z torby wyciągnęła niewielką sakiewkę i wysypała garść piasku z niej na dłoń. Podrapała się po czole w zastanowieniu, po czym drugą ręką wzięła garść piasku z areny i zdmuchnęła pył. Ziarenka połączyły się w powietrzu i przez chwilę wirowały, rozsiewając się po arenie. Kiedy już opadły, przez krótką chwilę nic się nie działo. Kiedy jednak chwila dobiegła końca, z ziemi zaczęły wyrastać klony dziewczyny. Dziesiątki kopii nie do rozróżnienia, a wszystkie zaraz po powstaniu zaczęły ze sobą żywo dyskutować i żadnej widocznie nie przeszkadzało, że mówią w innych językach. Między publicznością zapanowało poruszenie, bo jedna z klonów pojawiła się nie tam gdzie trzeba i próbowała się teraz przedrzeć, żeby dotrzeć do swoich sióstr, a jeszcze inna próbowała bezpiecznie zejść po pionowej ścianie - bez większego skutku. Może i prawdziwa Nocturnal nie widziała wiele więcej niż przed chwilą, ale przynajmniej przez jakiś czas mogła czuć się bezpiecznie. Cel został częściowo osiągnięty. Zadowolna z siebie oparła się  o jedną z kolumn czekając na rozwój wydarzeń.

  9. Odpowiedziała cisza i ciemność. Nie było w środku nikogo ważnego oprócz miejscowej bandy szczurów, która jednak nie czuła się na tyle ważna, żeby zadzierać z czarownikiem i ognistą salamandrą.

    - Mogło być gorzej - mruknęła wiedźma po obejrzeniu wnętrza. - Czy to jest ten twój pustelnik? - Wskazała ukryty w cieniu kąt, w którym leżała kupka kości.

  10. Z wejścia na arenę wysunęła się głowa o szarych oczach i wąskich ustach, dokładnie lustrując otoczenie. Zaraz za nią wysunął się długi warkocz i reszta postaci, nerwowo bawiąc się rękami.

    - Dzień... dobry? - wymamrotała pod nosem i po chwili zdecydowała się na stawienie kroku w stronę środka areny, co owocowało potknięciem się i wysypaniem z jednego z przydługich rękawów kilku zmęczonych życiem kart, gumowego węża i skorpiona, wcale nie gumowego.

    - Ojej - mruknęła  i pochyliła się żeby pozbierać wszystko i wrzucić szybko do towarzyszącej, zbrukanej torby wiszącej u boku. Korzystając z okazji wyjęła z niej niewielki zeszyt i zaczęła go kartkować. Wreszcie udało jej się znaleźć to, czego szukała. Zatrzasnęła zeszyt, przetarła oczy i jeszcze raz rozejrzała się po arenie.

    Co ja tutaj właściwie robię?  - przemknęło jej przez myśl, a następnie przyrzekła sobie, że już nigdy nie będzie się nigdzie zapisywać po zażyciu tabletek nasennych.

    Nocturnal van Dort zaczęła kopać kamienie wokół siebie w oczekiwaniu na swojego oponenta.

  11. - Jakoś sobie poradzę, panie przewodniku. - Wiedźma ruszyła za Slagiem, podobnie jak Grzejnik. Las zagęścił się, a ścieżka zarosła niskimi krzewami. Po jakimś czasie cały dzień wędrówki zaczął się dawać we znaki obu kucom. Tylko salamandra nie dawała po sobie poznać zmęczenia. W końcu ujrzeli przed sobą niewielki, drewniany budynek, omszały, zarośnięty i nadgryziony zębem czasu.

  12. Jedno wlazło na drzewo, jedno zaczęło użerać się po raz kolejny z drugim, a pozostali mieli głęboko w dupie rozkazy. Victoria częściowo z bólu, a częściowo z powodu zdania sobie sprawy z beznadziejności sytuacji opadła na ziemię. Nie da rady, wszyscy zdechną. Albo pozabijają się nawzajem, albo dadzą szansę innym stworzonkom żyjącym tutaj. Martwił ją Jacob, który prawdopodobnie będzie chciał ich powybijać, idiota jeden.

    Tymczasem jacob siedział sobie w niezbyt wielkiej, chociaż wygodnej i suchej grocie. Właz do niej był osłonięty przez korzenie i trawiastą roślinę porastającą wzniesienie, więc na pierwszy rzut oka był niewidoczny.

  13. ....i od tego czasu ona nazywa mnie rasistką i próbuje nawracać ludzi przeciwko mnie nieprawdziwymi faktami. Ja staram się ignorować tą chora psychicznie personę ,ale czasami się nie da ...naprawdę. Ona mnie ciągle nęka prywatnie ...tak samo jak moich przyjaciół i bliskie mi osoby (mój chłopak) ,a publicznie gra niewiniątko.

     

    Tak jeszcze napisze na sam koniec...ona ciągle oskarża mnie o rasizm przez te jedno zdanie jakie napisałam na początku mojego "jadu".....Kiedy ona napisała ,ze Polska to jest poj***** kraj i ,że Polacy to są kur*** ..jej to uszło na sucho i jej nic nie możesz powiedzieć..Mam już dosyć..nie wiem co mam robić ..ignorować się jej nie da ..bo jak ona to czuje to wypisuje różne głupoty do moich najbliższych mi osób .....zaczyna nękać moich znajomych ,albo zaczyna mnie ubliżać publicznie.

     

    A nie można gdzieś takiej zgłosić, czy to nic nie daje?

    Nie spotkałam się z nigdy z czymś takim osobiście, ale potrafię sobie wyobrazić jakie przykre i męczące musi to być. Jedyny pozytyw jest taki, że mieszka daleko i nękać może tylko przez internet... prawda?

  14. Nie przepadam za screamem, w każdym razie nie w tym wykonaniu. Muzyka też nie za bardzo przypadła mi do gustu. Poza tym, irytujący teledysk i sam wokalista. Tekst nawet ujdzie, chociaż w życiu nie podejrzewałabym gościa o to, że śpiewa cokolwiek. Po prostu nie umiem odróżnić słów, ale może taka jest właśnie uroda screamu... Wybacz, 2/10.

     

    Imperiu Uboju, promujące najnowszą płytę Huntera - Imperium. Miłego słuchania.

     

    Niestety teledysk zawiera sceny gore, więc musimy go pożegnać~CD

  15. 1. Jak powszechnie wiadomo, jesteś kucykiem kochającym muzykę elektroniczną. Twoja przyjaciółka, Octavia, interesuje się muzyką klasyczną. Czy jest kucyk który promuje rock albo metal?

    2. Czy w Equestrii występują w ogóle wspomniane przeze mnie gatunki muzyczne?

    3. Co sądzisz o rządach Celestii i Luny?

  16. Znowu tu jestem bo co mam robić, a skoro nowa partia odpowiedzi to tak samo z pytaniami.

    1. Dobrze tylko prawie? jak to?

    2. jeszcze może parę osób się znajdzie chcesz? chodzi o dusze.

    3. Nie może być nic lepszego niż noc i ty. dzień jest okropny! Gdyby nie ty to nie wiem co by ze mną było!

    Żegnam Cię moja Królowo.

     

    1. Tylko? TYLKO? Jakiej jeszcze łaski oczekujesz ode mnie, Królowej Nocy? Czy umieszczenie wśród gwiazd nie jest wystarczającą zapłatą? Och, a może wolisz wśród księżycowego pyłu lub kurzu na podłodze?

    2. Licz się z tym, że każdy wierny sługa przejdzie wyczerpujący test, który przetrwają nieliczni!

    3. Oczywiście, oczywiście. Tym razem masz rację, może nawet to docenię.

    Wytłumacz mi tylko, CO OZNACZA TWÓJ TYTUŁ? Zastanowię się, czy nie uznać tego za zdradę.

     

    witaj królowo ciemności!

     

     

    1. lubisz ciasteczka?

    2. czy jeśli miałabyś wybierać: swoje życie, a życiem  nocy,, co byś wybrała?

    :nmm::luna2::lunahug2:

     

    Witam.

    1. To zależy od typu ciasteczek. Jeśli będą mi odpowiadały, uczynię Ci przyjemność i przyjmę je. Ale jeśli nie... Pan Księżyc czeka z otwartymi kraterami.

  17.  

     

    Czy opowiesz nam o swoich rodzicach.

    Planujesz inwazje na ziemie

     

     

    A czy Ty opowiesz mi o swoich problemach, kiedy już zamienię Cię w marną kupkę popiołu?

     

     

    Witaj Nightmare Moon moja królowo.

    1. Czego potrzebujesz by szybciej podbić Equestrię? Przyniosę ci to.

    2. Dlaczego niektórzy nie doceniają nocy? Przecież ona jest taka piękna.

    3. Czego najbardziej pragniesz? (Chodzi o rzeczy materialne)

    4. Co mogę dla ciebie zrobić?

    Twoja najbardziej oddana fanka.

     

    1. Potrzebuję Luny i braku Elementów Harmonii. I Twilight Sparkle. Na talerzu.

    2. Och, przestań. Nie jestem znowu aż taka piękna... Chociaż...

    3. EQUESTRII W WYŁĄCZNE POSIADANIE! I Canterlotu. I szczelnych okien w komnatach, w zimie straszny przeciąg.

    4. Oddaj mi swoją duszę w zamian za ciepłą i prawie spokojną posadę, oraz stałe miejsce na firmanencie, wśród gwiazd. No, dalej. To tylko dusza.

     

     

    Witaj Pani!

    Co sądzisz o opętaniu Twilight, czyli przejęciu kontroli nad jej ciałem i użycie jej magii przeciwko Celesti i Lunie?

     

    To byłby całkiem dobry pomysł, gdyby nie Elementy Harmonii, której Fioletowa strzeże jak oka w głowie.

×
×
  • Utwórz nowe...