-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
Cegły zgrzytnęły po pchnięciu i... Odsunęły się, ukazując skryty w mroku korytarz.
- Nie ma tam bezpieczeństwa - syknęły szczury. - Zginiecie, jeśli tam wejdziecie. Jeśli tam wejdziecie, umrzecie. Zabiją was, jak zabijają nas. Chcecie śmierci? Czy jej chcecie? My, mali, mamy honor. Nie jesteśmy plugawi. Tak o nas mówicie. Tak nie jest...
-
- Co się... Co si.. - klacz urwała, widząc przerażenie przyjaciółki. - Zombie - stwierdziła. Zerwała się i zaczęła pakować najbardziej potrzebne rzeczy do kilku toreb i plecaków. Cóż za trzeźwość umysłu.
-
Niedoszła ofiara nie zmieniała miejsca. Widocznie nie miała też zamiaru. Krussk zdecydował się wejść do środka, zapamiętując gdzie prowadzą dane drzwi wyjściowe. W środku panował półmrok, ponieważ wszystkie i tak niewielkie okna zabite były deskami. Były tu też schody prowadzące na górę i kilka starych, metalowych i zardzewiałych drzwi. Jedne były wyrwane i prowadziły w dół, do niewielkiej piwnicy. Nawigator wskazywał jednak na górę, bo wydawało się iż cel jest tuż nad Trandoshaninem.
-
- O co chodzi? - zapytał z powagą. Stanęli przed drzwiami prowadzącymi do jednej z komnat. Daerth otwarł je i pokazał, żeby Ruffian tam weszła.
-
Po szarży na placu boju wokół Midighta pozostały dwa, rozproszone kozły. Spojrzały na siebie i jeden z nich rzucił się na pegaza, w ostatnim prawdopodobnie impulsie. Bardzo szybko przed Midnightem został tylko jeden rogaty, który padł na ziemię i przestał się ruszać - czekał na cios.
-
- A... Kiedy chcesz? To od ciebie zależy - powiedziała. Discord znów zbliżył się do drzwi i oparł o framugę.
- Och, Fluttershy... Jesteś zbyt niezdecydowana...
-
- No to już - rzekł Arrow. Przed nim znajdowały się jedynie cegły, odróżniające się tylko kolorem. Były jaśniejsze.
-
(Bij-cie-się)
* * *
Nocturne, mimo braku zaproszenia poszła żeby usiąść przy ognisku. W postaci rudej dziewczyy wyglądała dość niepozornie. Usiadła blisko płomieni i zaczęła zbliżać do nich rękę.
-
Jest uzależniony od Archie.
-
Dave Mustaine. Postać historyczna w pewnym sensie. Został wywalony z Metallici i założył zespół równy (lepszy) Metallice. Autor zajedwabistej muzyki, tekstów i mistrz ciętej riposty.
Oprócz tego został sklasyfikowany na:
19 miejscu listy 100 najlepszych gitarzystów heavymetalowych wszech czasów według magazynu Guitar World
89. miejscu listy 100 najlepszych wokalistów wszech czasów według Hit Parader
Ponadto w książce "The 100 Greatest Metal Guitarists" autorstwa Joela McIvera uznano go za najlepszego metalowego gitarzystę na świecie. Czyż nie trzeba być zajedwabistym aby osiągąć tyle?
Komisja dostrzegła w nim zajedwabistość i ogólnopojętą epickość! Propozycja zaakceptowana!
-
- Nowy jest mniej szkodliwy niż ty - rzuciła Zmora, powstrzymując się żeby nie rzucić książką. Była poirytowana. To dobrze. Będzie miała od kogo żywić się snami...
-
Nocturne usłyszała szelest między niskimi iglakami. Zdecydowała że poczeka na istotę, do której zmierzała. Niech teraz ona się pofatyguje.
-
Zmora przewróciła oczami widząc bezsensowne popisy... Czegoś. Westchnęła patrząc na nowego przybysza, który skłonił ją do refleksji różnego rodzaju.
-
Nocturne westchnęła. Siedzi i wyje, a ona musi biegać. Trudno. Na miejscu wygarnie właścicielowi głosu co o nim myśli. Pobiegła w wybranym przez siebie kierunku. Działanie czasu było niezauważalne, choć wiedziała że trochę go minęło od wyruszenia z obozu.
-
Zza mesti wyszła ruda dziewczyna niskiego wzrostu. Spojrzała na wszystkich znajdujących się w pobliżu bez emocji.
- Witam - rzuciła.
-
- Niespecjalnie. Ale zawsze to coś w walce przeciwko nudzie. Tak dawno nie śniło się nikomu nic ciekawego - poskarżyła się Zmora.
-
Nocturne obserwowała. Słuchała. Wycie znów pojawiło się, a to znaczyło że uzyskała kontakt. Poszła więc w stronę, z której dochodził głos. Był coraz głośniejszy. Coraz bardziej wyraźny. Wkrótce drzewa liściaste ustąpiły miejsca iglastym i stanęła na małej polanie. Znów zawyła.
-
Kolejny kozioł padł po ciosie kopyt. uderzenie nimi w głowę dawało efekty. Tymczasem po okolicy rozszedł się szaleńczy, głośny śmiech Nightmare Moon. Co mógł oznaczać?
-
Kanały ciągnęły się nieprzerwanie, a czas płynął. W pewnym momencie Arrow zatrzymał się.
- Słuchaj... Możliwe że jesteśmy pod Canterlotem. Widzisz te drzwiczki, o tutaj? Księżniczki mają tu drogę ewakuacyjną... Tak może być.
-
- Nie. Masz... To znaczy, gdybyś chciał... Mógł... Powiedzieć mamie że się do niej wybieramy - powiedziała klacz nieśmiało. Królik u jej kopyt zaczął tupać poirytowany.
-
Kozły nie czekały na ukrycie się Midnighta. W nieregularnych odstępach czasu zaczęły strzelać. A jednak, coś niewidocznego odbiło strzały nie dopuszczając do zgonu pegaza. To Twilight wzięła czynny udział w bitwie.
-
- Cóż. Z pewnością z własnej, nieprzymuszonej woli bym tutaj nie zostawał. Słyszycie? - Ostatnie słowo wypowiedziane zostało głośniej, z pewnością w stronę szczurów.
- Wszystko słyszymy - padła odpowiedź.
-
Kozioł zatrzymał się i zawrócił, po uświadomieniu sobie co właściwie się stało. Tymczasem pierwszy z kozłów poddał się stratowaniu, nie zdążywszy zareagować. Inni rogaci rozproszyli się i zaczęli celować do pegaza z łuków.
-
Jeden z kozłów, ten najbliżej Midnighta wystawił rogi, widząc szarżę kuca i natarł na niego. Pozostałe zatrzymały się i zaczeły szukać broni potrzebnej im do obrony.
Equestria: W poszukiwaniu azylu
w Archiwum RPG
Napisano
Discord uniósł brew.
- Oczywiście, oczywiście że tak będzie. Względnie. Hipotetycznie - ostatnie słowa powiedzial niemal szeptem.