Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - Niespodzianek to tutaj akurat jest dużo i chyba nie sposób będzie je omijać - rzucił pegaz. - Idzie za nami trójka - dodał. Faktycznie. Trzy pary lśniących w ciemności oczu nie opuszczało kucy, kiedy kierowały się w dalsze części korytarzy.

  2. - Twilight ci nie mówiła? Och. Kiedy skontaktujesz się z matką i zapowiesz nasze przybycie. Nie chcemy, aby byli zaskoczeni - powiedziała Fluttershy.

    - Osobiście nie miałbym nic przeciwko...  Nie mieliby czasu na reakcję obronną. I atak - odezwał się Discord.

  3. Możliwe że strzała trafiła, ale na pewno nie w tę część ciała, w którą chciała trafić Saggita. Stwór gniewnie zabulgotał. Do trafienia w głowę trzeba było oczu.

    - To bez sensu, ale skoro dostał się tutaj on, inne też się dostaną. Musimy stąd uciekać. Nie wiem ile ich znajdzie się tutaj przez noc. Idę budzić Florence - rzekł Violet. Był podenerwowany.

  4. - Kanały zawsze były nasze. My widzimy. My obserwujemy. Nasze zęby ostre, nasze oczy dobre. Nasze oczy dobre, nasze zęby ostre. Mór czerwony jest nam bratem, zarazę mamy za siostrę... Pamiętajcie o tym. Każdy wasz ruch jest nam znany... - Szczury wokół kucy nagle zniknęły. Uciekły, ukryły się. Czyżby się zgodziły?

  5. W wyniku ataku przeprowadzonego przez Nightmare Moon kilka co bardziej tchórzliwych kozłów biegło w stronę Midnighta. Twilight zajęła pozycję obronną, co chwila zerkając w stronę, z której dochodziły trzaski i krzyki. Między drzewami bowiem pryskały granatowe i błękitne światła, które sprawiałyże próby strzelania z łuków do celu były wyjątkowo kiepskim pomysłem.

  6. Królik zmarszczył nos i pokazał Fiury'emu język. Zrozumiał. I widocznie nie podobało mu się to, jak się doniego zwracał.

    - Angel, gdzie twoje maniery? To jest Fiury i masz być dla niego grzeczny! - powiedziała Fluttershy. Zwierzak przewrócił oczami.

  7. - W przyszłości będziemy się z tego śmiać... Ale spójrz tylko jak nisko upadlismy. Rozmawiamy ze szczurami. Tkwimy w kanałach - szepnął Arrow Somadzie do ucha.

    - Schronienie? Schronienie? Jest nasze. Było ich. Wasz problem to wasze zmartwienie. Nie chcemy tu nikogo z góry. Jesteśmy mali, lecz jest nas wiele. Jest nas wiele, jesteśmy mali. Byliśmy tu, kiedy powstaliście, będziemy, gdy wasz świat się zawali...

  8. Twilight co chwila spoglądała na Nightmare Moon. Ta w odpowiedzi szczerzyła kły w morderczym uśmiechu. Chwilę to trwało, aż w końcu zza drzew pojawiły się czarne kształty. Kozły. Zachowywali się cicho i ostrożnie stąpali. Zupełnie jak nie te same kozły, które znał Midnight.

    - Już czas - szepnęła Czarownica. W chmurze pyłu zniknęła, żeby potem w towarzystwie podobnej pojawić się między kozłami z diabolicznym, głośnym śmiechem.

  9. Nocturne przedzierała się przez krzewy i niskie drzewa. Głos umilkł. Cóż można zrobić żeby znowu dał o sobie znać? Zastanowiła się chwilę. Miała wrażenie, że wilcze instynkty wzięły i gdzieś zwiały, zostawiając ją samotną i bez obrony. Spojrzała na księżyc i zawyła. Najlepiej i najgłośniej jak umiała.

  10. Nocturne usłyszała wycie. Wycie tak bardzo żałosne i smutne, że aż poświęciła chwilę, żeby się nad tym zastanowić. Tutaj i tak nikt nie zwraca na nią uwagi... Czemu miałaby się nie rozerwać? W końcu może zrobiłaby coś konstruktywnego... Wstała i ruszyła w stronę, z której - jak jej się wydawało - dobiegał głos.

  11. - Myślisz, że są aż tak bezczelne? - zapytał Arrow. Jego głos odbił się echem od ścian.

    - Czego chcecie? Czego od nas chcecie? Czego tu szukacie? Nic tu nie znajdziecie. Wrogowie. Intruzi. My jesteśmy mali... Wy jesteście duzi... Zginiecie tutaj. Nie znajdziecie wyjścia... Pożywimy się waszymi kośćmi...  - zabrzmiały cienkie głosiki.

  12. - Z jakiej racji my mielbyśmy fatygować się do nich? Niech się męczą. Niech się denerwują. Niech tracą siły, a my będziemy czekać. Potem raczej nie będzie trudności. - Nightmare miała świetny humor. Tym razem o wiele łatwiej przyszło jej zajęcie ciała Luny. Mogło być tylko lepiej.

  13. - Właśnie. Zdjęcia. Zdjęcia, rozgłos, ujawnianie się. Nie możesz ruszyć się, żeby cię nie zauważyli. Nie wiesz czym jest prywatność, a jest to jedna z tych rzeczy, które cenię sobie najbardziej. Poza tym, sława to morderczyni. Kusi, nagradza, a potem zabija, kiedy już wyssie z ciebie wszystkie siły życiowe i zabierze... Wszystko. Nie, sława nie jest dla takich jak ja. Gdyby tacy jak ja istnieli...

  14. - Nie, zostanę tutaj i będę wiódł życie ze szczurami - rzucił pegaz. Tymczasem małych, koralikowatych oczek wokół przybywało. Coraz częściej słychać było tupot niewielkich łapek i plusk wody, kiedy przebiegały po dnie kanału. Piski zdawały się coraz głośniejsze. Szczury obserwowały. I nie podobała im się obecność intruzów.

  15. - Twierdzisz że byłem w Pear Ville? Nie mam pojęcia nawet gdzie leży to miasteczko. Mżliwe że coś ci się pomyliło, mój drogi. - Stwór podszedł i ścisnął Fiury'ego pod szyję, tarmosząc jego grzywę.

    - Discordzie. Koniec już tego - powiedziała Fluttershy.

  16. Urządzenie wydało cichy, przenikliwy dźwięk i na niewielkim, płaskim mnitorze ukazała się czarna plansza z rozrysowanymi ulicami i budynkami. Mapa Coruscantu. W miejscu w którym stał Krussk widniał żółty punkt. Czerwony punkt, który wskazywała czerwona linia zapewne był obiektem do likwidacji. Krussk wyszedł więc z budynku i ruszył tam, gdzie wskazywał nawigator. Po jakimś czasie trafił do jednej z niższych warstw Coruscantu. Do meliny pełnej brudu w różnych postaciach i robaków granitowych. Czerwony punkt znajdował się teraz w szarym budynku, który mógłby służyć za eksponat ukazujący działanie czasu.

  17. - A to znaczy, że mogą wiedzieć gdzie jesteśmy. Że wiedzą - mruknęła Nightmare Moon.

    - Nawet ty nie jesteś odporna na ciosy. A one są odporne na magię - rzuciła Twilight. Księżycowa Czarownica spojrzała na nią z wyższością.

  18. - Zabawny? Doprawdy? - zapytał Discord. Kopyta Fiury'ego wrosły w ziemię i zamieniły się w drewno. Na czubku głowy kuca wyrósł kwiatek o błękitnych liściach.

    - Wspaniale wręcz że istnieje ktoś o takim wykwintnym poczuciu humoru - tuż przed źrebakiem pojawił się Władca Chaosu we własnej osobie.

×
×
  • Utwórz nowe...