-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
- Oszalałeś, powiadasz? Jak sprawdza się, czy jesteś szalony? - zapytała. Przez chwilę wilczyca myślała, po czym wzięła kawałek patyka i szturchnęła nim jacoba. Raz, drugi, trzeci...
-
Nie do końca zespół trafia w moje gusta, chć nie jest to też tak, że nie mogę ich słuchać. 7/10 bo - jak już pisałam - nie jest to tym, co lubię najbardziej, a jednak nie mam za bardzo do czego się doczepić.
-
- Co ci grunt zrobił że go mordujesz? - zapytała wilczyca. Jej tymczasowy towarzysz zdecydowanie za bardzo popadał w nostalgię. I zbyt często.
-
- Właśnie, co teraz? Czy moim zadaniem będzie stanie w miejscu niczym strach na wróble?
-
- Nie wiedziałam że jesteś idiotycznym samcem po depresji wojennej. Skąd miałam to wiedzieć?
-
Trzask rozszedł się po budynku. Kuc będący najbliżej drzwi, na zewnątrz, spojrzał na Lockdowna z niesmakiem i ruszył dalej w swoją stronę. Do holu wpadła wysoka klacz, zaalarmowana hukiem. Omiotła samca zebry wzrokiem.
- Oczywiście był to wiatr, prawda? Kulturalny kuc, czy tam zebra nie uderzyłby tak głośno drzwiami SPECJALNIE, dbrze mówię? - zmrużyła oczy.
-
- Jasne. Fluttershy, spróbuj chociaż udawać. W ten sposób nic nie zdziałamy - powiedział zażenowany Discord.
- Mhm - wyszeptała Fluttershy i zmieniła pozycję na wyprostowaną. Obje ruszyli za Fiurym.
-
Zmora powtórzyła czynności towarzyszące nawiedzaniu umysłu Loci. Dłonie na skroń, oplecenie włosami i zamknięcie oczu. Już... Ciemność.
-
- Za późno - mruknął ogier. żeby nie zakłócać przestrzeni osobistej klaczy odszedł kawałek dalej.
-
Nienaturalnie wysoka stawka za zwykłą ćpunkę była dość podejrzana od samego początku... Ale też naiwność Kel Dora - być może na pokaz - wprowadziła Krusska w błąd. Może to nie zwykłe igiełki śmierci brała? Może coś, co dodawało siły i energii? Jakiś dodatek arenaliny... Może i tak. W tym momencie do głowy Trandshanina wpadł pewien pomysł. zatoczyć koło i pojawić się tam, gdzie ofiara się go nie spodziewa. Wpatrując się w nawigator widać było, że cel stara się biec w kierunku przeciwnym do Krusska. A teraz musiała jeszcze zejść z dachu.
-
W pierwszym stoisku stał ogier który z zapałem wykonywał swoją pracę. Nie przestraszył się Lockdowna i - w przeciwieństwie do klaczy z piekarni - nie bał się jego wzroku. Mimo to był mniej rozmowny, choć uprzejmości nie sposób było mu odmówić. W następnym stoisku znów stała klacz, tym razem dość gburowata i zdecydowanie mniej miła niż poprzedni sprzedawcy. Teraz przyszedł czas na wynajęcie pokoju.
-
Wzrok potwierdził przypuszczenia klaczy. Wąskie, choć łagodne schody wiły się spiralą w górę. Pełno było tu pajęczyn, które wisiały smętnie z sufitu. Światło spłoszyło ich lokatorów i budowniczych, którzy zwiali w szczeliny między kamieniami. Arrow wzruszył ramionami i kiwnął głową.
-
Po krótkiej wymianie zdań Fluttershy zdecydowała się zrobić pierwszy krok. I następny. I jeszcze kolejny. Na szyi miała naszyjnik - czyżby legendarny element harmonii? Klacz była podenerwowana i szła trzymając się blisko Discorda.
-
- Może również nie być wzmocniony niczym. Zapewne tak jest, ale warto spróbować - powiedziała Twilight ze zdecydowaniem. Oświetliła drzwi i podeszła do nich, żeby sprawdzić. Róg zaświecił się.
- Drzwi są zamknięte tylko na klucz. Czyli mam możliwość je otworzyć... Wystarczy kopniak. Czyń honory.
-
Twilight, Rarity, Applejack, Pinkie Pie i Rainbow Dash pomknęły ku najblizszym skałom, nadającym się na kryjówkę. U wrót został tylko Discord w szampańskim nastroju i nieco przestraszona Fluttershy. W pewnym sensie była odważna... W pewnym sensie. Discord nie wahając się ani chwili wszedł za Fiurym i już miał iść dalej, kiedy... Fluttershy. Klacz stała zamurowana, zastanawiając się nad wejściem.
- Och, no dalej - powiedział Pan Chaosu. Klacz jednak musiała dokładnie przeanalizować decyzję, a to trwałoby zbyt długo. Discord westchnął przeciągle i wrócił po przyjaciółkę.
-
Podłoże korytarza było suche, w odróżnieniu od kanałów. Arrow zamknął drzwi za sobą i towarzyszką, po czym bez słowa ruszył za Somadą. W pewnym momencie, po kilku minutach marszu klacz potknęła się o coś. Przeszkoda. Czyżby były to... Schody?
-
Niestety, cel w porę zauważył broń i przeturlał się, znikając z zasięgu wzroku Krusska. Punkt na ekranie urządzenia zaczął przesuwać się. Ćpunka uciekała, i miała nadzieję na skuteczność tej akcji. A przecież po postrzeleniu łowca nagród - bądź ktoś kto chce nim zostać - staje się jeszcze bardziej zacięty i żądny zemsty z dodatkiem krwi. Zwłaszcza wściekły Trandoshanin.
-
- Oczywiście - mruknęła klacz. Spakowała chleb do papierowej torby i podała skrzydlatemu, po czym wzięła zapłatę za chleb.
- Pokój... Można wynająć pokój o, tam - wskazała na dom kilkadziesiąt metrów dalej. - Gospody w której sprzedawałoby się mocne trunki tutaj nie mamy... Przykro mi. Ale zaraz... Nie, jest jedna. Ale nie polecam się tam zapuszczać. Jest poza Ponyville. To zapadła dziura. Niewarta odwiedzenia. Gdyby jednak chciał pan... To tamtą ścieżką, aż pod las, a potem w lewo - powiedziała klacz. - Do widzenia i miłego pobytu życzę!
-
Ci którzy stali w kolejce powoli przesuwali się naprzód. Lockdown zajął miejsce i czekał na swoją kolej. Wreszcie nadeszła.Sprzedawczyni zmierzyła go wzrokiem.
- Witam pana. Nigdy jeszcze tu pana nie widziałam. Pan na stałe, czy tylko przejazdem? Och, i co pan sobie życzy? - zapytała. Mimo iż uśmiech, choć trochę zawstydzony nie schodził z twarzy klaczy, starała się omijać oczy zebry i unikać kontaktu wzrokowego. Dwójka klientów stanęła już za Lockdownem, czekając na swoją kolej.
-
- Do szkoły? Masz się za ważniaka, ty... ty... ty zebro? Bo co, bo jak mały to do szkoły muszę chodzić? I tu cię zagnę bo chodzę do przedszkola, draniu! - wydzierał się mały. Nie fatygował się jednak żeby iść i nagadać skrzydlatemu samcowi zebry. Jakimś cudem haki nie zrobiły na nim wrażenia, a w każdym razie nie takie, na jakie Lockdown liczył. Może jednak tolerancja nie jest tak dobra jak mu się wydawało?
Zapach dochodzący z piekarni przywabił już kilka kucy, które stały w niezbyt licznej kolejce. Sprzedawczyni wymieniała kilka krótkich zdań z każdym, traktując małą konwersację niby rytułał, do którego uśmiech był elementem niezbędnym.
-
- Spodziewamy się niebezpieczeństwa - powiedziała Twilight Sparkle. - Czas się zbierać. Im szybciej to załatwimy, tym lepiej. Discordzie?
- Oczywiście, Twilight - Uosobiony Chaos skłonił się i chwycił najblizsze kucyki. Te zaś chwyciły się sąsiadów, aż Fiury został chwycony przez Applejack. Błysk, zapach dymu i zimno... Już byli na półce skalnej przed pałacem.
-
Czy gdzieś tutaj pisałam że nie potrzebuję? Chociaż... Dodatkowa para by się przydała. Albo dwie. Albo nawet trzy...
A jak nie dowiem się gdzie mieszka, będę przynajmniej wiedzieć jak mieszka.
-
Klacz zamknęła oczy, a z jej rogu słabo błysnęły iskry. Skrzywiła się i podjęła jeszcze jedną próbę, która skutkowała tym samym, co poprzednia.
- Coś blokuje - powiedziała. "Coś" w domyśle było "kimś". Kimś małym, kto siedział za rogiem i kiwał się rytmicznie, wgapiając się w międzyczasie w ścianę.
- Nie możemy się teleportować, ale zamek... zamek może być prostszy do złamania.
-
Czyżbyś wątpił w moją Niesamowitą Wprost Spostrzegawczość?
Wilcza wataha: Dołącz i wędruj z nami!
w Dawne Dzieje
Napisano
- To był test - wilczyca wyszczerzyła się. - Nie zdałeś. Nie jesteś chory na umysł. Przykro mi bardzo - mruknęła.