Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Pierwszy sklepik na niewielkim rynku w centrum Ponyville otwarł się. Piekarnia i krzątająca się w środku klacz. Kilka minut później otworzył się następny i następy... Rynek zaczął się zapełniać kucykami. Nie wszystkie zwracały uwagę na zebrę, a te których spojrzenia natrafiały na kopyta zebry albo odwracały wzrok szybko, albo pozdrawiały gościa z niepewnym i zawstydzonym uśmiechem na twarzy. Lockdown - bo tak na imię miał przybysz o groźnym wyglądzie - wpatrywał się swoimi czerwonymi ślepiami w każdego mieszkańca który go mijał. Kuce widocznie czuły się nieswojo w jeg obecności, ale żaden nie miał zamiaru wytknąć go kopytem, czy wyzywać. Dziwne. Za sobą usłyszał chrząknięcie z ktrego biła pewna sugestia... Sugestia sugerująca, że warto odwrócić się, bo autor dźwięku pragnie uwagi.

    - Skąd wziąłeś te śmieszne buty? - zapytał źrebak o fioletowym futrze i czarnej, rozczochranej grzywie.

  2. Oto pierwsze drzwi otworzyły się i wybiegł z nich zaspany, choć pełen werwy do pracy kuc ziemny o zielonym futrze i złotej grzywie. Na grzbiecie tkwiła torba wypchana tak, że sprawiała wrażenie niebezpiecznej... I zdolnej do wybuchu. W progu stanęła różowa klacz z fioletową, zmierzwioną grzywą. Machała współlokatorowi i żegnała się, po czym weszła do domu i zatrzasnęła drzwi. To by było na tyle, jeśli chodzi o pierwszy kontakt z mieszkańcami Ponyville. Zza jednego z domów wyszedł powoli pegaz w podeszłym wieku, taszczący za sobą wóz. Zauważył tajemniczego gościa i spojrzał najpierw na jego twarz, a potem na... dość specyficzny rodzaj podków na kopytach przybysza.

    - Serwus, kolego. Ciekawe buty - rzucił i nie oglądając się, ruszył przed siebie. Nie wyglądał na przerażonego. Czyżby wada wzroku?

  3. Witam, witam! Oprócz Świętej Luny możesz nielubić właściwie każdego kucyka, człowieka, wolność wyznania. Tylko Dave'a Mustaine'a nie hejtować proszę, bo szpilki w oczach podobno bolą. Peace and Love, jakby co śmiało pytaj, zaczepiaj i tak dalej. Moje drzwi dla potrzebujących bronies/pegasis zawsze otwarte!

  4. - Chyba... Chyba masz rację. Nie wiem co siedzi w tej małej, ale nie jest to coś dobrego... Chodźmy stąd. Szybko - powiedziała Twilight, kładąc nacisk na ostatnie słowo. Nie spuszczając wzroku z klaczki odsunęła się wróciła za róg.

  5. Nad Ponyville wstaje nowy dzień. Słońce za rozkazem Pani Dnia, Księżniczki Celestii wspina się powoli po nieboskłonie, zastępując Księżyc - Światło Nocy. Promienie leniwie ogarniają Equestrię, wspinając się po dachach domów i budząc ptaki. Rosa zaczyna kwitnąć na trawnikach, a mieszkańcy wolno i z ociąganiem porzucają łóżka, by zacząć dzień. Za chwilę uliczki zaroją się od jednorożców, kucyków ziemnych, a nawet pegazów. Za chwilę radosny gwar podniesie się w niewielkim, urokliwym miasteczku. Za chwilę sklepikarze otworzą swoje stoiska i wszystcy pójdą do pracy. Ale póki co, w zaspanym Ponyville słychać kroki tylko jednego osobnika. I nie jest on ani pegazem, ani jednorożcem, ani kucem ziemnym, ani nawet alicornem. Tajemniczy gość ma skrzydła. Nie jest jednak gryfem. Gryfy nie mają kopyt ani pasów. Nie jest też smokiem. Jest zebrą. Zebrą jedyną w swoim rodzaju, bo skrzydlatą. Samotnie przemierza ulice miasteczka...

  6. Ostry ból w ręce dał znać Trandoshaninowi o celności jednego z pocisków. Niedoszła fiara Krusska trafiła i starała się zrobić to jeszcze raz. Osmalony chodnik niedaleko Krusska i człowiek zwijający się i krzyczący coś, trzymając się kurczowo za nogę były kolejnym potwierdzeniem większej ilości strzałów. Nawigator wskazywał na miejsce niemal pokrywające się z miejscem, w którym stał Krussk. Wystarczyło spojrzeć w górę, na dach. Tam siedziała ta ludzka gnida, celując w jaszczura.

  7. - Nie spotkałam jeszcze źrebaka, który tak by się zachowywał. Z tego co wiem, one po prostu są inne... - powiedziała Twilight. Zbliżyła się do klaczy pod ścianą.

    - Dlaczego nie możemy nigdzie pójść? Kim jesteś? - zapytała. Ostrożnie dotknęła kopytem ramienia źrebaka... I cofnęła je w momencie, bowiem mała klacz błyskawicznie odwróciła się i kłapnęła zębami na Twilight. Zrobiła to nszybko, po czym powróciła do studiowania kamiennego muru.

  8. Szczury dalej czuwały, nie ruszywszy się milimetr ze swoich pozycji.

    - Szkodniki idą. Szkodniki wychodzą. Szkodniki już nam nie zaszkodzą - wyszeptały cienkie i upiorne głosiki. Arrow otwarł drzwi z trudem. Kolejny korytarz, węższy i o niższym stropie ział ciemnością.

  9. - No ja mam nadzieję. Kula pokazuje tereny wokół dworku. Jeśli przypadkiem ktoś - lub coś - by się zbliżało, a są duże możliwości na coś takiego... Musisz się ukryć. Tutaj - podszedł do jednej z kolumn i nacisnął. - jest klucz do ukrytego przejścia. - W tym momencie łóżko odsunęło się, a kamienie ze ściany cofnęły się i wsunęły za ścianę, ukazując korytarz. - Nie wątpię, że w najbliższym czasie ktoś lub coś będzie chciało tu wleźć. Gdybyś czegoś potrzebowała, będę dwa pokoje obok. Do żadnego nie możesz wchodzić.

  10. - Nigdzie nie pójdziecie - powtórzyła klacz. Zaczęła kiwać się w przód i w tył. - Nigdzie nie pójdziecie. Nigdzie nie pójdziecie. Nie wyjdziecie - powiedziała takim samym tonem. Nie zaszczyciła kucy ani spojrzeniem, ani uwagą.

  11. - Też tak są...

    - Nigdzie nie pójdziecie. - To klacz siedząca pod ścianą odezwała się, przerywając Twilight. Głos nie znoszący sprzeciwu spowodował u Midnighta ciarki. Wydawał się normalny dla źrebaka... A jednak było w nim coś nienaturalnego. Fioletowa klacz nerwowo chrząknęła i spojrzała na towarzysza.

  12. Wilczyca przewróciła oczami.

    - Ja się nie pytam, mój drogi, czego ty się boisz. Ja się pytam, co się stało - powiedziała cicho. Rozejrzała się po polanie. Teraz dopiero mogła się jej przyjrzeć. Na pierwszy rzut oka nie wyróżniała się wśród innych polan. Na drugi też nie, a i trzeci rzut okiem nic nie ujawniał. Mało kto miał czwarte oko, tak więc polana dla każdego po prostu była zwykłą polaną.

  13. - Nie ma planu "B" - odezwała się Applejack. - W razie zagrożenia... Cóż... Bronimy się. I bronimy Equestrii.

    - Przykro mi, Fiury. Ale nie możemy postąpić inaczej - powiedziała Rarity.

    - Ale nie możemy też krzywdzić podmieńców... Prawda? - zapytała cicho Fluttershy.

    - Właśnie. Nie możemy pogorszyć sytuacji! - krzyknęła Pinkie Pie.

  14. Drogi Wave'ie i drogi Vinylowy. Proszę. Poprawcie podania pod względem interpunkcji. Bardzo mi miło że zapisujecie się akurat do mnie, ale jak już prowadzimy sesje to tak, żeby dało się to czytać. Po poprawieniu... Pomyślę nad przyjęciem. Osoby do multisesji zostaną poinformowane o werdykcie. Ponieważ jednak zgłosiło się więcej osób do multi niż przewidywałam, nikt nie jest bezpieczny i skład zostanie jeszcze ustalony. Wasza wina że postępujecie wbrew mojemu planowi, no. Ares przyjęty. Poinformuję o rozpoczęciu się sesji.

  15. - Nie są. Nie marnuj sił. Potrafią unosić się trochę nad ziemią, to wszystko. Skrzydła pierwsze gniją i odpadają, tak więc skrzydła pierwsze odmawiają posłuszeństwa. Dla nich za wysoko - nie wlecą. To tak jak z jednorożcami. Nie potrafią używać rogu po śmierci i powstaniu. - Powiedział Violet.

  16. Fioletowa klacz przyjrzała się uważniej źrebięciu. Klacz miała błękitne futro i żółtą, kręconą grzywę. Towarzyszka Midnighta pokręciła głową.

    - Coś... Coś z nią mi nie pasuje - szepnęła Midnightowi do ucha. Powoli podeszła do małej klaczy.

    - Hej... Hej, słyszysz mnie? Wszystko w porządku? - zapytała głośniej. Niebieska klacz wciąż wpatrywała się w ścianę.

  17. Arrow obudził się i spojrzał przez barierę.

    - Ciągle się gapią - warknął z irytacją. - Skoro i tak już nie śpimy... Ruszmy się i chodźmy już ostrzec Księżniczkę. Nie chciałbym spotkać na jej miejscu tej pary plugawych nieboszczyków.

  18. - Mamy już nakreślony... Nakreślony plan - odezwała się Twilight.

    - Tak, tak. Wiem - oczywiście - gdzie jest pałac tych twoich podmieńców - wtrącił się Discord. - Ty, ja i Fluttershy wylądujemy na jakiejś okolicznej skale. Damy o sobie znać. W tym czasie pozostałe moje przyjaciółki... - Władca chaosu specjalnie zaakcentował ostatnie słowa. -  ... Ukryją się gdzieś... Dalej. I tyle, nie ma co rozpisywać tego jakby to był jakiś skomplikowany plan, Twilight.

    Klacz przewróciła oczami. - Jasne.

×
×
  • Utwórz nowe...