-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
Są, są. Zapraszam serdecznie.
-
Violet i Florence siedzieli na skale i wbijali wzrok w Saggitę. Skała tutaj była gładka i biło od niej zimno. Niewielkie, wąskie szczeliy zarośnięte były mchem. Niewielkie kamyki odkruszone od skał wbijały się w kopyta.
- Cóż - zaczęła klacz. - Chcecie może koc? - zapytała. - Ostrzegam, mam dwa.
-
Pinkie Pie po zamknięciu drzwi na klucz podążyła za Fiurym z nieukrywanym entuzjazmem. W środku, w domu Twilight było już całe zebranie szóstki przyjaciółek i Discorda. Małego smoka nie było - zapewne poszedł gdzieś ze swoim podopiecznym - Angelem.
-
Nie było słychać stukotu kopyt. Nie było słychać niczego, prócz cichego, ledwo słyszalnego dźwięku dochodzącego gdzieś z naprzeciwka. Twilight zaświeciła tam. Okazało się, że pomieszczenie jest większe niż przypuszczali. Dźwięk jednak, powtarzający się cyklicznie dochodził zza rogu.
-
Ale sen nie był już tak łaskawy dla Somady. Zupełnie inaczej sprawa się miała z Arrowem - pegaz chrapał głośno, odwrócony na bok. Chwilę zajęło Somadzie zorientowanie się w sytuacji. Kamienie, podziemia, kanały, opuszczone, małe drzwiczki, czerwone oczka... Szczury.
-
^ Zajmij się sobą. Nie ma Cię tam, bo to dzieje się w czyjejś głowie.
Zmora szarpnęła za jednego z węży na głowię i wyrwała go. Rzuciła gadem w stwora za Locą. Potem zrobiła to samo z kilkoma innymi.
-
(Mnie pozbawiało mocy, da?)
Zmora zmrużyła oczy. Jej skóra zbladła i znów przypominała rudą dziewczynę. Spojrzała na pusty nagrobek, a potem znów na bestię. Przejechała po nim dłonią i ukazało się na nim lustro, a w nim odbicie szkieletowego stwora.
-
(Wiem, wiem. Dziękuję za komplement. Moja droga, czy sądzisz że da się zabić kogokolwiek przez sen?)
Nocturne zaśmiała się głucho widząc broń oponenta. Jej włosy zwinęły się nagle i zmieniły w węże, ogon zniknął. Lubiła czasem pobawić się iluzją... Czekała na ruch istoty naprzeciwko niej.
-
Do ołtarza podchodzi grubej sylwetki, niewidzialny człowiek, ubrany w mundur konduktora z cieniem zamiast twarzy i świecącymi na żółto oczami. Salutuje.
-Witam, zostałem tu wysłany przez moich przełożonych z lini kolejowej. Jak byś zareagowała na wieść o terraformacji Księżyca i otworzeniu na nim stacji kolejowej dla kosmicznych lini kolejowych? Jeszcze kilka pytań ode mnie. Czy masz możliwość zmiany wzrostu np. do wielkości myszy lub wieży zamkowej? Co byś zrobiła gdybyś miała wielkość wieży zamkowej?
Proszę? Na Księżycu? Chcecie poharatać mój symbol swoim plugawym żelastwem? Och, chcieć możecie...
Pytasz o zmianę wielkości... Mogę. Tak, mogę zmieniać swój wzrost. Mogę być mniejsza od myszy i większa od wieży. Jako Królowa Nocy mogę wszystko. Powiedz mi jednak głupi człowieku, po cóż miałabym być tak wielka, skoro tą samą moc mam będąc normalnego wzrostu?
Z kim w ostateczności połączyła siły w walce o świat?
Czy doprawdy nikt tutaj nie pamięta już o Oficjalnym Powitaniu i Pozdrowieniu? Już nieługo na szczęście będę mogła Wam przypomnieć...
Z jakiej racji miałabym z kimkolwiek połączyć siły? Łącząc siły musiałabym zgodzić się na podział władzy... To nie wchodzi w grę.
-
Zmora wróciła do swojej postaci na krótką tylko chwilę. Potem z grzbietu wyrosły jej wielkie, czarne, pierzaste skrzydła. Żółte oczy powiększyły się, a obok nich wyrosła druga para. Uśmiech Nocturne rozszerzył się i pwiększył, ukazując wąskie, ostre zęby. Nie zabrakło też długiego ogona z kostnym zakończeniem. Zmora odwzajemniła spojrzenie stwora i oparła się o niewielki nagrobek, który sekundę wcześniej się pojawił. Tuż przy nim ziała dziura - otwarty grób.
-
- Jasne. Chodźmy - rzuciła klacz. Pędem wzięła filiżaniki po herbacie, wrzuciła je z cukiernicą na tacę i pobiegła do kucni, cudem niczego nie upuszczając. Następnie skokami zbliżyła się do drzwi, otworzyła je i wyszła. Stałą na zewnątrz, czekając na Fiury'ego. W ciągu tych kilku sekund powiedziała "dzień dobry" do kilku kucyków. Pinkie Pie była jedną z tych, którym nie można było zarzucić marnowania czasu.
-
- A i owszem. Mogę - powiedziała Twilight z nieukrywanym zdziwieniem. Wycelowała w kajdany i spowodowała ich pęknięcie. To samo zrobiła z okowami Midnighta.
- Mam dziwne wrażenie, że to może być jakaś pułapka... Ktoś kto rozkazywałby nimi nie dałby nam tak łatwo uciec. Poczekajmy tu jeszcze chwilę...
-
Nagle wszystkie kuce zniknęły. Pustka, ciemność i jeden zielony punkt przed klaczą. Punkt wzrósł i oto przed nią stał Veritas. Spojrzał Somadzie w twarz, a potem nakreślił coś kopytam na piasku, bo to właśnie on ich teraz otaczał. Alicorn jeszcze raz spojrzał na Somadę, po czym odwrócił się i odszedł powoli. Nim klacz zdążyła za nim ruszyć, zniknął za horyzontem. W miejscu gdzie stał przed chwilą, widniał półksiężyc. Somada obudziła się.
-
Na ulicy na którą wbiegła było dużo ludzi. Nie tylko ludzi zresztą, bo społeczność na Coruscancie zawierała duży procent innych ras. Gwar panujący wśród tłumu odwracał uwagę i nie pozwalał się jaszczurowi skupić na zadaniu. Pełno ludzi, pełno pojazdów. Krussk mógłby błądzić między nimi, gdyby nagle, tuż koło niego nie padł strzał z blastera. Pocisk uderzył w mur, o centymetry mijając Trandoshanina.
-
- Mogę ją też podnieść. To nie będzie problem. A teraz moi drodzy parafianie... Śpieszmy się. Nasi goście chyba nas zauważyli - mruknął Violet. Chwycił swoją siostrę i wzniósł się w powietrze, znikając za krawędzią najbliższej skały.
-
- Z innego powodu bym tu nie przychodziła, prawda? - zapytała.
-
Nocturne obejrzała się za prześladowcą wilczycy. Nasłuchiwała bez ruchu. W pewnym momencie zmieniła się w wielką, czarną wronę o trzech oczach. Rozłożyła skrzydła i czekała.
-
- Nie znam ich planów. Ale... Jeśli chcemy być dla nich mili to może i oni będą chcieli być mili dla nas, co? - Pinkie Pie uśmiechnęła się.
- Hej, zaraz... Musimy chyba iść teraz do Twilight, prawda?
-
- Mam dziwne wrażenie że coś poszło nie tak, jak powinno. Albo wprost przeciwnie. Nightmare Moon chyba skorzysta na naszym uwięzieniu... Nie sądzisz? - zapytała klacz. Zagrzechotała łańcuchami. Z jej rogu błysnęło światło.
- Co za idioci - mruknęła.
-
Zmora zbliżyła się i usiadła przy głowie Loci. Dłonie położyła na jej skroniach, a mackowate włosy oplotły jej głowę. Skrzyżowała nogi i z uśmiechem wbiła wzrok w punkt na głowie wilczycy...
Wtedy też znalazła się obok niej. W ciemności, w jej głowie, we śnie...
-
- To dobrze się składa. A teraz się połóż i spróbuj zasnąć - powiedziała.
-
- jeśli nie pozwolisz mi tego zrobić, nie spróbujesz pozbyć się tego kogoś... Od ciebie wszystko zależy. Męcz się, jeśli tego właśnie pragniesz. Pamiętaj jednak, że ja wyciągałam pomocną dłoń... - blada ręka Nocturne zrobiła się czarna i podpełzła Loci.
-
- A kto powiedział że sie nie da? Musisz tylko mi zaufać... - W postaci rudej dziewczyny Zmora była naprawdę przekonująca. Nie miała na twarzy swojego koszmarnego, szerokiego uśmiechu - zapewne dlatego właśnie...
-
- Warto spróbować. Skoro tamta je zabiła, ja mogę je ożywić. I zabrać. Och, wilczyco. Wystarczyło jedno słówko. Jedno. I zaprowadzenie mnie do miejsca spoczynku... To jak?
Equestria: Od nowa
w Archiwum RPG
Napisano
Twilight ruszyła cicho za Midnightem. Gdy znaleźli się na wprost od rogu, oświeciła skryte w cieniu miejsce. Ku zdziwieniu kucy siedział tam źrebak. Mała klacz jednorożca zwrócona ku ścianie. Nie zareagowała na światło padające na nią, ani na kroki kucy. Nie miała na sobie kajdan i nie była uwięziona.