-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
- Ja... Fiury, to nie jest moja zła wola, uwierz mi. I nie odwracam się od ciebie dlatego, że jesteś podmieńcem. Naprawdę. Ale skoro twoja mama ma jaki plan, a ty misję, wolałabym żebyś nie mieszkał w samym Ponyville - mruknęła Twilight Sparkle.
-
- Zobaczymy. Do zmierzchu pozostało kilka godzin. Radzę się przespać - powiedziała Luna.
-
- Dobra. Tylko ostrożnie - rzucił Arrow. Hammer kiwnął głową i oboje zniknęli w drzwiach, które okazały się być otwarte. Somada pchnęła wrota i prześlizgnęła się przez nie. Komnata miała niski strop, i gdyby nie pochodnie to byłaby zupełnie czarna. Nie było w niej okien, ai rzadnych otworów w ścianach. Mimo płynących strumieni pod ścianami, było w niej duszno. Kamienne podłoże pod przeciwległą ścianą zamieniało się w podwyższenie, na którym sbudowany był kamienny sarkofag. Przy nim, nie zwracając uwagi na niewidzialnego gościa siedział Ignis.
-
- My nie mamy panów. My możemy mieć towarzyszy o innym gatunku, nie właścicieli. Bardzo przykrym jest, że nie widzisz różnicy pomiędzy tym. Cóż. Oczodołom bez gałek ocznych nie dane jest widzieć...
-
- Mogę równie dobrze być najbliżej jak tylko się da. Przecież nic mi się nie stanie, jeśli zmienię postać na coś wystarczająco małego...
-
- Psowate to daremne stworzenia... Nie żebym uważał się za lepszego... Ale tak, tak właśnie jest. Służyć, przynieść patyk, oblizać twarz... Kochana, tania siła robocza.
-
- Przed zmierzchem możemy chyba wrócić, prawda? - zapytała Florence nieco niespokojnie, patrząc na truchło przed sobą.
-
- Uważam, że to nie jest zły pomysł. Przecież jeśli którekolwiek z nas zostanie ciężej ranne... - zaczęła Luna i spojrzała się znacząco na Darknessa. - Moglibyście we dwoje pójść do szpitala.
-
Z krzaków znów, po długiej nieobecności, wysunęła się Nocturne z gałęziami w sierści. Rozejrzała się ze zdziwieniem po wszystkich obecnych. - Czołem - powiedziała.
-
Z gardła któregoś z kucy wyrwał się krzyk. "Sukinsyn naprawdę skoczył!" - dotarło do uszu Darknessa. Już na początku spadania zahaczył o gałąź wystającą z ziemi. Uderzenie nie było mocne, ale kuc miał wrażenie że gdyby tylko któraś z kończyn zaplątała się w gałąź, staw niechybnie zostałby wyrwany. Nie zdążył nawet poczuć motyli w brzuchu, kiedy nurt ziemi wypłynął mu na spotkanie. Nogi Darknessa wpadły do wody pierwsze i to właśnie to uratowało go przed śmiercią. Żeby jednak nie było zbyt różowo, zaraz potem zarył głową o dno, co podziałało jako znieczulenie.
-
Twilight i Fluttershy zaniemówiły. - Umm... - odezwała się Fluttershy ledwo słyszalniec- czyli... możemy wracać do Ponyville?
-
I wtedy do namioty zawitał Kot. Syknął wściekle na widok gościa i spojrzał z pogardą. - Pani - prychnął - psy tylko to potrafią. Służyć - wysyczał.
-
I oto zjawił się gość. Czołgał się, ciągnąc za sobą jelita. Najpierw jednak zapowiedział go ohydny zapach rozkładu przyprawiający o mdłości.
-
- Złamane? - zapytała Twilight - niestety, nie mam przy sobie nic, co mogłoby pomóc. Ale postaram się dotrzeć do szpitala i wydobyć parę opatrunków - rzekła.
-
- Fiury! Jak dobrze że jesteś! - Krzyknęła Fluttershy. Twilight się uśmiechnęła. - Gdzie jest Meekness? - zapytała.
-
- uu. Super. Nigdy więcej tego nie rób! - powiedziała błękitna pegazica. Wtedy na polanę wkroczyła Twilight i Fluttershy.
-
- Dobrze. Więc zaczniemy o północy. Ja... Spróbuję kilku wypłoszyć tak, żeby pobiegli w kierunku lasu. Wy będziecie tam czekać i atakować z kryjówek. W porządku? - spytała Luna.
-
- Wspaniale. Czekałem na to pytanie - Kel Dor sięgnął za pas i przez chwilę manipulował przy kieszeni. Wreszcie wyjął urządzenie w kształcie kuli, mieszczące się w jego dłoni. Wręczył je Krusskowi. - To jest nawigacja. Ustawiłem ją już na konkretny cel. Doprowadzi cię do mojego problemu. Poza tym, wybacz, ale wolę mieć pewność. To pierwsze moje zlecenie tego typu.
-
- Nie zawalisz - odezwała się fioletowa klacz - jeśli będziesz chciał, pomogę ci. Poza tym... Nie wiem jak inaczej mogłabym się przydać...
-
W plecaku powinien mieć jeszcze jakieś owoce z wędrówki. Hipotetycznie nie powinny być zgniłe.
-
- Umiesz się przemieniać? - zapytała Rainbow Dash. - O, zrób mnie! Proszę, no!
-
- Ja miałabym przesłuchiwać te kreatury? Toż to będzie przynęta dla Nightmare Moon. Nie chcę znowu tracić kontroli. Towarzystwo księżyca już mi nie wystarcza. Midnight, czy masz jakiś inny pomysł? Widzę, że ratowanie Ponyville ci nie przypadło do gustu...
-
- Zostańcie tutaj. Ja polecę po resztę - powiedziała Rainbow. Chwilę później znikła w zaroślach. Rarity wydawała się być blada. - Fiury, skarbie... Powiedz mi, proszę. Jesteś podmieńcem?
-
- Sądzę, że potrzebujemy kogoś do przesłuchań. Warto byłoby się dowiedzieć, kto stoi za tym wszystkim - powiedziała Twilight.