-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
- Dobrze. Działa wprost niesamowicie. Zaprezentuję. - Rzekł Arrow.
- Ni... - Hammer nie zdążył powstrzymać przyjaciela. Drzwi dzielące ich od korytarza zamknęły się z hukiem na jednym ze zwierciadeł. Teraz tylko się wydostać...
-
- Świetnie. Pojedynczo tam wchodzić. Ty pierwszy, i pokażesz reszcie prowizoryczną drabinę. - zwrócił się do Rocketa.
-
- Wiesz co? Przestań za wszystko dziękować. Naprawdę. - Powiedziała błękitna pegazica. - Musisz stwardnieć, gościu. Będziemy w końcu walczyć! - dodała.
-
Po pewnym czasie pułapki były już rozstawione. Podobnie jak system luster, który jakimś cudem nie doprowadził do morderstwa Arrowa i Hammera.
-
- Oooch, dziękuję! Dziękuję, dziękuję! Coś czuję że będziemy najlepszymi przyjaciółkami! - Przytuliła Saggitę. - Nie mamy wyboru! - dodała. Ruszyła spakować swój plecak. Po chwili Saggita dostała lnianą torbę, do której mogła pakować rzeczy rzucone przez towarzyszkę: latarkę, nóż, dwa jabłka, pelerynę, kompas i kilka gwoździ. Do czego mogła użyć tych ostatnich? To mogła wiedzieć chyba tylko Florence.
-
Już ten link kilka razy studiowałam. Wybacz.
***
Luna podeszła do nieruchomego pegaza porzuconego przez kozły. Zbliżyła głowę do jego twarzy i odczekała kilka sekund.
- Żyje - mruknęła. Za pomocą magii podniosła nieprzytomnego kuca i powoli ruszyła ku drzwiom.
-
Tymczasem między Arrowem a Hammerem wybuchła szeptana kłótnia, której przyczyną było prawdopodobnie zwierciadło, lub jego kawałek który upadł chwilę wcześniej na ziemię.
-
- Co za dużo, to niezdrowo. Już to mówiłeś, partnerze - Rzuciła Applejack.
- Właśnie. A jak już dotrzemy na miejsce, skopiemy tym imitacjom luster tyłki. - Powiedziała Rainbow Dash bojowo.
-
- A co chcesz z nim zrobić? Na spacery chodzić? Chłopcze, myśl! Ten żołnierz poległ, ale przecież nie możemy go za sobą targać. Zostaw towarzysza. Nie zapominaj jego imienia. A teraz skup się, bo zaraz staniesz się podobny do niego. Jak jest w okopach? - zapytał generał.
-
- Musimy opuścić to miejsce. Trzask drzwi mógł zaalarmować pozostałych. - Powiedziała Luna i zaczęła powoli, kuśtykając, zmierzać do drzwi naprzeciwko, ignorując pojękiwanie jednego z budzących się do życia rogatych.
-
- Tak, tak. Z litości. Właśnie. Ale owca, owcą będąc, ocenia nie znając okoliczności. - Powiedziała Dearme.
-
- To ty powinieneś wiedzieć. My jesteśmy tu pierwszy raz. - Odpowiedziała.
-
Arrow i Hammer wyszli tymczasem ze swojego pokoju, niosąc w torbach różnej wielkości lustra nie wiadomo skąd wytrzaśnięte. Dodatkowo Hammer niósł ze sobą młotek. Zapowiadało się na bezsenną resztę nocy.
-
- Dobra, ruszamy? - Zapytała Applejack po zrobieniu tej samej czynności co źrebak.
- Już? - zapytała rozczarowana Rainbow. Wszyscy jednak opuścili strumyk.
-
- On i z idealnym wzrokiem o coś się zabije. - Rzucił Hammer na odchodnym, po czym z ociąganiem ruszył za przyjacielem.
-
Oponent nie zdążył wykorzystać broni. Upadł na podłogę. Teraz pozostawał tylko jeden ruch, żeby już nigdy nie mógł z niej wstać. Ogłuszony zderzeniem z drzwiami kozioł po dojściu do siebie chciał krzyknąć, ale nie zdążył. Jego gardło z pomocą Luny i wstęgi zerwanej z pobliskiej kolumny ścisnęło się, i wydobył się z niego tylko stłumiony świst.
-
- Ciekawy? Cóż w nim ciekawego? Nie. Jest po prostu moim punktem widzenia. O, tak. Właśnie tak. Tylko moim. - Zachichotała. Zdała sobie sprawę, że dawno tego nie robiła.
-
Tylko Twilight Sparkle i Rarity się nie bawiły. Rarity siedziała pod drzewem korzystając z chwili relaksu, a Twilight czytała książkę.
-
Księżniczka za pomocą magii zamknęła wrota, odcinając kozłom drogę ucieczki. Jeden z nich był tuż przy drzwiach, więc nie zdążył wyhamować. Zderzył się z metalowymi, zdobionymi drzwiami tak, że aż huknęło. Drugi zaś odwrócił się i wyjął ze skórzanej pochwy miecz. Stał i czekał, aż Midnight się zbliży.
-
- No raczej że zimna, gościu. W końcu to woda ze strumienia. Czego się spodziewałeś? - zapytała Rainbow przez śmiech.
-
- Tak, tak. Miło mi cię poznać. Zapewne owca zaraz uświadomi cię o mojej chorobie, i o tym że nadaję się tylko do grobu. Chociaż, w istocie już jestem martwa. Nie szkodzi. Na imię mi Dearme. - Powiedziała klacz niedbale.
-
- Spokojna głowa. Nic się nikomu nie stanie. Nikomu stąd. - Rzekł Arrow i wyszedł z pomieszczenia. Po chwili słyszeć można było upadek i towarzyszące mu przekleństwo. Pegaz musiał potknąć się o jakiś kamień.
-
Woda była tak zimna, że przy wpadnięci do niej tysiące małych igieł wbiły się w ciało Fiury'ego.
-
Wszyscy byli ubabrani błotem i nie ruszali się, ale żyli. Tylko wytrzeszczone oczy świadczyły o ich stanie. Kule przeciwników nie mknęły już przez powietrze. Zginął tylko Steel. Ale wróg mógł o sobie przypomnieć w każdej chwili. Jedyną drogę stanowiły okopy.
Śmierć was oczekuje.
w Dawne Dzieje
Napisano
- A więc Kostucha daje się rzucać o drzewa... Nie tak to sobie wyobrażałam. - Powiedziała. Zwróciła wzrok na Victo.