-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
-Ej, ty! Rusz się!-Krzyknęła. Nie miała złudzeń, ze zwierzę jej nie zrozumie.
-
-Czy ja ci kolego coś może mówiłam na temat łażenia? Tak ładnie ci groziłam, a ty się nie zastosowałeś.- Odwróciłam się do Corry. -Ciągnę cię torturować, ale żeby nie dokładać roboty, najpierw wrzucę cię do dołu, który później zakopię.
-
-Chyba że jednak nie. Kto na ochotnika, żeby zataszczyć nowego kolegę do szpitala? -Rozejrzała się. Wszyscy sprawiali wrażenie zajętych, albo byli ranni. -Dobra, zrozumiałam.-Zaczęła ciągnąć wilka. Szło to wyjątkowo topornie.
-
-O. Krew. -Nocturne podeszła do Corry i uważnie przyjrzała się ranie. -Na moje oko będziesz żył. Trzeba tylko opatrzyć.
-
Wilczyca usiadła i czekała na rozwój wydarzeń. Po chwili zaczęła z zajęciem oglądać swoją łapę.
-
-Witam cię, Corro*. -Powiedziała Nocturne, kłaniając się lekko.
*Odmienia się? :3
-
Wilczyca dołączyła do rozmowy. -Przecież to ja zabiłam drugiego...
-
Nocturne spojrzała w oczy Jane, która miała wrażenie, że wilczyca wszystko o niej wie i zagląda wgłąb jej duszy. Nocturne pokręciła głową, po czym z westchnieniem wstała i skierowała oczy do Asianny.
-Nie znam twojej historii. Wiem za to, że ja żyję, bo oni zginęli.
-
Nocturne roześmiała się wyjątkowo nieprzyjemnym śmiechem. -Chcesz się sprzymierzyć z ludźmi? Sojusz z wilkami ma sens... Ale ludzie to gatunek chcący władzy. Pozabijają nas, jeśli my nie zabijemy ich. Oni nie strzelali do mnie, chcąc się bronić. Oni mieli przyjemność z samego zabijania. Z kimś takim nie da się sprzymierzyć.
-
-Nie dało się tego załatwić inaczej. Oni musieli zginąć, inaczej zginęlibyśmy my. Czy wszyscy tutaj zapomnieli, że jesteśmy drapieżnikami? Że musimy zwalczać wrogów, jeśli chcemy żyć? -W jej oczach kryło się niezrozumienie i złość.
-
(Dokładnie. Ciułały i yorki mają kompleks wielkości i dlatego są niebezpieczne)
Klacz zbliżyła się, i zbliżała się coraz bardziej do zwierzęcia. Gwizdnęła.
-
(NOCTURNE)
-Dobrze. Więcej nie zamierzam. - Ruszyła dalej, pod jedno z okolicznych drzew. Usiadła pod nim i zaczęła rozmyślać nad ludźmi.
-
-Och, wszystko w porządku. Osobiście uważam, że Twój oficjalny głos jest lepszy. NICZYM MÓJ Z CANTERLOTU. -odpowiedziała Śmierci.
-
Animal, NOCTURNE, nie Necturne
Wilczyca poszła do strumienia i obmyła łapę. Rana nie była poważna, i powinna zagoić się za kilka dni. Przeszła obok Wave'a, akurat kiedy odzyskał przytomność.
-Tak to właśnie jest, jak rwiesz się z byle powodu do wszystkiego w trakcie wykrwawiania się, zamiast leżeć i się leczyć. Nie zwalaj na żadną truciznę.
-
Nocturne zleciała z drzewa i zaczęła wychodzić zza niego powoli, żeby nie spłoszyć stworzenia. Zostawiła sobie drogę ucieczki, gdyby zwierz miał kaprys unicestwienia jej. Z takimi zwierzami nic nigdy nie wiadomo. (Tak jak z ciułałami ._.)
-
-Tam jest twoje miejsce-Wskazała drzewo, pod którym wcześniej leżał Wave.-Poradzę sobie, a Tobą zajmie się ktoś ze stada. I nie pusz się. Skrzydła mi nie imponują.
-
Klacz uciszyła Pokemonę, nakazując jej się nie ruszać. Przyglądała się zwierzowi, zastanawiając się nad możliwością udomowienia. Ukryła się bezpiecznie w koronie drzewa i zaczęła manipulować umysłem zwierzęcia.
-
Wilczyca spojrzała podejrzliwie na Wave'a.
-Idź. I. Się. Nie. Ruszaj-ostatnie słowo zostało wywarczone. -Ona nie jest chora. Jest połamana. Kładź się, zanim zrobię ci krzywdę. -Przybrała wyraz pyska sugerujący, że pobyt w piekle byłby przyjemniejszy niż sprzeciwienie się jej.
-
-Wybacz mi Naszo, jeśli się mylę, ale to dwunogi chciały pozabijać nas. -Nocturne mówiła z trudem, taszcząc Jacoba razem z Jane. -Mnie, dokładniej. Uciekałam, ale ciągle natrafiałam na tych dwóch. Wave i Jacob zaatakowali w mojej obronie, a ja zabiłam żeby ratować ich. -Przestała targać wilka i pokuśtykała do Naszy.
-Nie wiem jak ci pomóc. Jeśli znasz się na leczeniu, daj mi instrukcje.
-
Kula na szczęście tylko ją drasnęła. Usłyszała przybiegające wilki i poczuła ulgę. Podbiegła do Wave'a i do Jacoba - leżeli blisko siebie. Bała się ruszyć Wave'a, żeby nie pogorszyć jego stanu, podeszła więc do Jacoba, utykając na przednią łapę. Nie miał większych urazów, raczej był ogłuszony. Zaczęła szarpać leżącego wilka, warcząc groźnie. Może wtedy się obudzi?
-
(Ja z wami nie mogę, no. Kurde, przeczytał ktokolwiek to, co napisałam? Mniejsza. Niech wam będzie.)
Nocturne zatoczyła koło i od tyłu zaatakowała dwunożnego. Skoczyła i wbiła mu w kark zęby. Przez chwilę szarpał się i okładał ją, ale w końcu upadł i wstrząsnęły nim drgawki. Miał rozszarpaną szyję, z której wydobywały się duże ilości krwi. Dopiero teraz zauważyła, że stwór trafił ją w łapę, krwawiącą mocno.
-
Nocturne wpadła do "szpitala" z przerażeniem na pysku. Była zmęczona.
-Ty!- Zwróciła się do leżącego- Dwunożne, blade stwory, rzucające czymś bardzo szybkim z długiej, czarnej gałęzi. Są bez futra i wydaja dziwne dźwięki. Czy to o tym mówiłeś? To zbliża się do polany. Chciało mnie dopaść. - Omiotła wzrokiem pozostałych i ponownie spojrzała na skrzydlatego wilka.
@down (Duude, wtf r u doin? Weź to popraw i "krzyknąłem" nie "krzyknołem")
-
Dwunożny zwierz zbliżył się i podniósł bażanta. Odwrócił się do towarzysza i zaczął wydawać dziwnie dźwięki... Czy się porozumiewał? Nocturne zmrużyła oczy i rozejrzała się w poszukiwaniu drogi ucieczki. Znalazła ją szybko, ale... Czy da radę przebiec dostatecznie szybko? Za nią dało się usłyszeć łamaną gałąź, co nie uszło uwadze myśliwego. Ruszy przed siebie, idąc prosto na wilczycę. Nie mając wyboru, przecięła mu drogę i pobiegła między drzewa. Potwór krzyknął i gałąź z jego rąk spowodowała huk. Coś w mgnieniu oka uderzyło w drzewo. Biegła najszybciej jak się dało, wciąż słysząc ogłuszające wystrzały. Przez kilka minut błądziła po lesie, próbując zmylić dwunożnych, wreszcie przekroczyła strumień i pobiegła na polanę.
-
(Ja przybyłam, yay. Czarne z żółtymi oczami, tropicielka, dobrze widzi i słyszy - Nocturne)
Wraz z dźwiękiem kroków spłoszył się bażant. Rozległ się huk, a ptak spadł na ziemię. "Nie mógł uderzyć w drzewo, coś tu jest nie tak" -pomyślała. Po chwili jednak uspokoiła się. Wyraźnie słychać było, że stwór ma cztery łapy - słyszała to wyraźnie. Niedźwiedź. Z pewnością niedźwiedź. Stał na dwóch łapach, przeszedł kawałek i teraz znów porusza się na czterech. I wtedy zza krzaków wyszły dwa dziwnie, dwunożne stworzenia. Były wyprostowane, nie miały futra. Przecież... Potwory są tylko w opowiadaniach starszych wilków. To niemożliwe. Gdyby był tylko jeden... Byłaby zdolna zaatakować. Miał tylko dwie łapy do chodzenia, chociaż z drugiej strony ta dziwna, idealnie prosta i czarna gałąź w jego przednich łapach wzbudzała niepokój. Zaraz... Czy nie o czymś takim mówił ranny wilk? Nocturne bezszelestnie spróbowała się wycofać.
Wilcza wataha: Dołącz i wędruj z nami!
w Dawne Dzieje
Napisano
-Podczas tortur? Wprost przeciwnie. Ale nie martw się. Najprawdopodobniej szybko zemdlejesz. -Spojrzała na Wave'a. -Jeśli jesteś w stanie stać na nogach, przynieś wody i coś do jedzenia. - Z powrotem wbiła wzrok w nowego. -Mam nadzieję że nie trzeba cię karmić, co?