-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
Przepraszam, ale czegoś tu chyba nie rozumiem. Wataha zaatakowana przez ludzi, a po całej krwawej akcji wilki się do nich łaszą i odprowadzają psy? Poza tym, wydawało mi się że ludzie spieprzali w podskokach, a okazuje się że robią sobie biwak na polanie. Wave, wytłumacz mi logicznie jak wilk mógł naprawić sobie skrzydło, i czemu twoja postać co drugi post jęczy że jest ranna i umiera, po czym wstaje, odprowadza psy, lata, ratuje wszystkich i ogólnie jest wszędzie? Wytłumacz i już nie będę się czepiać, obiecuję. Dziękuję, to wszystko.
-
Nocturne oniemiała przyglądała się pegazicy. Chwilowo zapomniała nawet o pogoni, która mogła być wysłana lada chwila. Ale że była to tylko chwila, otrząsnęła się. -Koniec zabawy, musimy zwiewać głębiej w las.
-
-Nie jest wilkiem. Był towarzyszem tego człowieka? -Odwróciła głowę ku Naszy. Stworzenie zaczęło piszczeć i ułożyło się przy zwłokach. -Ja... Ja nie wiem. Nie wiem co o tym myśleć.
-
-Dziękuję. - Powiedziała i uśmiechnęła się - wyjątkowo był to miły uśmiech. -Chcesz wody? Mogę przynieść. Ty w tym czasie się położysz. - Ponownie wyszła ze szpitala i skombinowała wodę, po czym odniosła ją Matyasowi. Po chwili wróciła na polanę. Zwłoki ludzi leżały głównie na skraju polany. Atakowali zza drzew. Niektóre były zupełnie rozszarpane, inne zaś miały ślady ugryzień tylko na szyi. Poszukała jeszcze między drzewami - dostrzegła trzy zmasakrowane ciała - któryś z wilków musiał wpaść w szał. Kuśtykając powróciła na polanę, i wtedy koło ciała jednego z ludzi, dostrzegła pewne zwierzę - z pyska przypominało wilka, było jednak mniejsze i miało długie, klapnięte uszy. Jego futro było zdecydowanie krótsze niż jej, a ogon cieńszy. Wyczuła rozpacz emanującą ze zwierzęcia. Usiadła niedaleko i przez chwilę mu się przyglądała.
-
Z zamyślenia wyrwał ją Corra. Popatrzała na niego nieprzytomnym spojrzeniem. -Tak. Nie. Znaczy o co...? A, tak. Już wiem. -Rozejrzała się dookoła -Jeśli nie ma nikogo bardziej potrzebującego pomocy... To mnie by się ona przydała.
-
-Wilki które służą ludziom? Czy tamten wyglądał tak samo jak my? Większy? A może mniejszy? -Przerwała, zauważywszy że Corra chwilowo nie jest w stanie odpowiedzieć. Odwróciła się i spojrzała na nogę. Ból zdawał się promieniować aż od kości i uniemożliwiał ruch kończyną. "Ja dałam nauczkę jej, ona dała ją mnie." Znów przypomniała jej się kobieta. Podczas ataku sama wyglądała na przestraszoną, a jednak nie powstrzymało jej to przed strzeleniem... A może to strzelił jej towarzysz?
-
Nocturne powoli wyszła ze szpitala i ruszyła żeby zdobyć wodę i przydać się do czegoś. Znalazła wklęsły kawałek kory, a potem odeszła do strumienia. Ból w nodze palił, ale wiedziała że musi pomóc tym ciężej rannym. Napełniła prowizoryczne naczynie cieczą i pokuśtykała z powrotem do szpitala. Skierowała się do łóżka Asianny i położyła kawałek kory obok. -A ty? - Zwróciła się do Corry - jesteś ranny?
-
-Pff. Nie ma tak. Oszukujesz. - Powiedziała do Pokemony, nieco urażonym tonem.
-
-Co - wdech- mam - kolejny wdech - robić? - Nocturne rzuciła broń człowieka w kąt i oparła się o ścianę. Pokuśtykała do łóżka, na którym leżała Asianna, i przy którym stał Corra. Stan złotej wilczycy był przerażający - krew była wszędzie. -Gdzie tu są bandaże? Opatrunki? Cokolwiek? - Co prawda nie miała pojęcia jak tego wszystkiego użyć, ale może gdyby ktoś bardziej rozgarnięty w temacie przyszedł...
-
Jeśli to samica, może mieć młode. Nie można jej zabić... W takim razie... Nocturne przygważdżała człowieka do ziemi, aż wreszcie zdecydowała się puścić go wolno - ale nie bez nauczki. Ugryzła w rękę przeciwniczkę, zeszła z niej, chwyciła broń i zaczęła biec w przeciwnym kierunku. Za sobą słyszała krzyki ludzi, a potem znowu huk. Kobieta chyba krzyczała, a w jej głosie słychać było strach. Wilczyca potknęła się i upadła. Tym razem chyba dostała - ból w tylnej łapie dawał o sobie znać, najgorzej jak tylko potrafił. Wstała szybko i spojrzała za siebie - dwójka ludzi biegła. Ale nie po nią - oni uciekali. Zerwała się, podkuliła nogę i najszybciej jak mogła ruszyła na polanę. Zastanawiała się, czy ktoś zginął.
-
-Ty draniu!-Krzyknęła oburzona. Stwór wydawał się być zadowolonym z siebie. - Do nogi, mówię! Do nogi!
-
Nocturne zerwała się i przez chwilę nie miała pojęcia co robić. Zaczęła rozglądać się za ewentualnym celem. I oto na skraju polany stał człowiek - o wiele drobniejszy i szczuplejszy niż inni myśliwi. Spod czapki wychodziły długie, spięte włosy. Wilczyca warknęła i pobiegła w stronę dwunoga, ten zaś podniósł kij i wycelował w Nocturne. Rozległ się strzał, choć zapewne nikt nie zwrócił na niego uwagi - wszędzie rozbrzmiewały strzały. Człowiek zaklął szpetnie, a jego głos był znacznie wyższy i delikatniejszy niż innych. Spudłował. A może spudłowała? Wilczyca zbliżała się, i skoczyła na samicę człowieka, która upuściła broń.
-
-Ruffian, naprawdę o nic się ciebie nie pytałam.
-
(ostatni raz :3)
Wilczyca położyła się w pobliżu grupy i zwinęła w kulkę. Zamknęła oczy, ale wciąż nasłuchiwała.
-
Wróciły na polanę. Nocturne przez całą drogę powrotną drżała, słysząc jakikolwiek szelest. -Ludzie zniknęli. -Powiedziała do pozostałych. Jeśli nie polują w nocy, do rana jesteśmy bezpieczni. -Zbliżyła się do grupy.
-
-Kryj się i w razie kłopotów uciekaj. -Podeszła bliżej, przekroczyła strumień i minęła wodospad. Nie wyczuła zapachu zwłok. To było niepokojące. Podeszła jednak bliżej, i... Oprócz plam krwi nie leżało tam to, co powinno. Wróciła za drzewo, przerażona. -Biegiem na polanę. Nie ma ich tam. Ktoś ich chyba zabrał.
-
-Zbicie się blisko siebie, będzie cieplej i raźniej. -Wilczyca uśmiechnęła się i ruszyła za towarzyszką bez słowa. Ruszyły w miejsce, gdzie zostawiły zwłoki ludzi. Mijały drzewa, cicho i ostrożnie krocząc. Wytężały wszystkie zmysły. Na najcichszy dźwięk Nocturne reagowała gwałtownie.
-
-Nie. Ty masz zostać. Martwy się nie przydasz. -Odpowiedziała.
-
-Poczekaj! Pójdę z tobą, dobrze?
-
-Dobrze powiedziane. Potem znowu będą jęki o truciznach. Kładź się i śpij. Za dużo się dzisiaj działo. Dobranoc wszystkim. - Nocturne podeszła pod najbliższe drzewo i położyła się, ale tak, żeby nie być zanadto oddalona od stada. Czuwała. Tej nocy strach raczej nie da jej zasnąć.
-
Powoli zapadał zmrok. Nocturne zaczęła martwić się obecnością ludzi w lesie.
-Czy oni polują nocą? Czy jesteśmy bezpieczni? -Zapytała, kierując pytanie do nikogo konkretnego.
-
-Boli powiadasz? Dobrze. Znaczy, że żyjesz. Czy to nie wspaniałe? - wyszczerzyła zęby.- Wiem że nie, ale nie masz wyjścia - nie poczekała na odpowiedź.
-
-Mam nadzieję że nie szykujesz się do ataku. To byłoby nieuprzejme. Nie sądzisz? Koniec teatru, wstawaj. -Pierwszy raz się uśmiechnęła i podała pomocną łapę.
-
@up (stary, wyciągnąć, wyciągnąłem)
Wilczyca patrzała na operację z uwagą. -Masz szczęście że nie jesteś wilkołakiem. Byłbyś martwy. -Tą oto entuzjastyczną myślą zakończyła wypowiedź i powróciła do przyglądania się.
____________________________________________________
Cholera, to miało być do Wave'a
Star Wars, Dude
w Dawne Dzieje
Napisano
Zapomniałam. Wpisać mnie na listę, proszę. Koniecznie!