Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - Koszmarem. Zjawą. Potworem spod łóżka. Cieniem. Nazywaj jak chcesz. Nie śledź mnie, źle się to dla ciebie skończy. Wracaj trenować, jak wszystkie inne kuce stąd. Zajmij się codziennością. Tak będzie lepiej - odrzekł. Rubinowe oczy wciąż raziły. gdyby spojrzenie zabijało, Ruffian byłaby martwa.

  2. - Najpierw były dziwne wiadomości w gazetach. One nie powstały z grobów. To jakby choroba, tylko że nieuleczalna. Zaczęło się od kilku kucyków. Wszystkie dostały bardzo wysokiej gorączki, której nie dało się obniżyć. Umierały. Ale wszystkie one miały dziwne ugryzienia. Bardzo duże ugryzienia. A potem, kiedy urządzono pogrzeb, powstały. Ożyły. Ale nie są już prawdziwymi kucykami. Są martwi i pragną tylko krwi. Wszystko się zmieniło. To dzieje się nawet w miastach pegazów. Kiedy wybuchła panika, byłam na górze - wskazała miasto w chmurach - Nie wiem co się stało. Obudziłam się w jakimś budynku, do którego prawdopodobnie spadłam. I teraz muszę tu być, bo przy upadku coś mi się stało ze skrzydłem. Dopóki się nie wyleczy, nie mogę wznieść się w powietrze.

  3. W pewnym momencie odwrócił się do Ruffian i znalazł się niebezpiecznie blisko. Mógł w każdej chwili ją obezwładnić, chociaż... Po co miałby robić coś takiego? Stanął tylko i patrzał na nią zimno. Przez kaptur wciąż widać było tylko czerwone oczy, tak, jakby zamiast twarzy miał cień.

  4. - Zobaczysz, kiedy przyjdzie czas na ciebie. Jesteś następna. Pewno nie możesz się doczekać, co? - strażnik uśmiechnął się nieładnie. Arrow tymczasem leżał na podłodze. Na jego ciele widać było zadrapania i siniaki. Uniósł głowę i spojrzał na Somadę. - Musisz stąd uciec! Widziałem jak ciągnęli Hammera do... - Urwał, bo jeden ze strażników z całej siły kopnął go w twarz.

  5. A jednak, ciała nie było na korytarzu. Prawdopodobnie zostało wywleczone przez strażników. Po chwili przez okienko w drzwiach znów ujrzeć można było światło - strażnicy wrócili. Otworzyli kolejną celę, tym razem bliżej tej zajmowanej przez Somadę. Wyciągnęli stamtąd błękitnego pegaza i zakuli w kajdany.

  6. - Oooch, nie, nie płacz, proszę! - Pinkie podeszła i przytuliła Fiury'ego. -Masz chusteczkę. Pójdziemy do mojego domu i wszystko mi opowiesz. Jeśli będziesz chciał... - Posmutniała wyraźnie. Mimo iż w jej oczach wciąż czaił się wesoły blask, był on bardzo głęboko ukryty pod współczuciem.

  7. Znaleźli się w następnym pomieszczeniu. Okna były tutaj zabite deskami i tylko pojedyncze promienie zdołały się przedostać, oświetlając drobinki kurzu wirujące w powietrzu. Pokój był zagracony drewnianymi meblami. Klacz podeszła do jednej z szafek i wyciągnęła z niej długi nóż rzeźnicki. - Muszę się jakoś bronić - wyjaśniła. - Nie znam jeszcze twojego imienia. - Dodała.

  8. Kuc odwrócił się i jeszcze raz popatrzał czerwonymi oczami wprost na Ruffian. - Nie - powiedział cicho i wybiegł. Nie był jednorożcem, co dało się zauważyć, gdy stał pod światło. Mimo to głos wydawał się dziwnie znajomy...

  9. Po zejściu do piwnicy klacz ogarnął chłód, ciemność i zapach stęchlizny, od którego kręciło się w głowie. Na kamiennej podłodze leżało porozrzucanych kilka niezidentyfikowanych przedmiotów. Oczy Ruffian powoli przystosowywały się do ciemności, kiedy z rogu usłyszała stukot kopyt. Czerwone, świecące oczy spojrzały wprost na nią. Czarny kształt kilka razy ją okrążył, po czym wybiegł schodami z piwnicy.

  10. Kuce minęły celę klaczy i ruszyły dalej. Chwilę później przystanęły i otwarły jedne z drzwi. Słychać było zdławiony krzyk, uderzenie, a potem już tylko ciszę... Przez chwilę. Drzwi zostały zamknięte, a kuce - które prawdopodobnie były strażnikami - wytargały więźnia na zewnątrz. Światło pochodni zanikło.

  11. - Wspaniale! - Obrzuciła jednorożca kolorowym konfetti. - Oprowadzić cię po mieście? Mogę cię oprowadzić, oczywiście. Gdzie mieszkasz? Poznać cię z innymi kucykami? A może nie masz czasu? Nie chciałabym zajmować ci czasu... To by było okropne! Na przykład gdybyś zmierzał na jakąś zabawę, a ja bym ci utrudniała dotarcie, i... i... - Przerwała - A, tak. Zapomniałam. - roześmiała się serdecznie - Jestem Pinkie Pie.

  12. Sen coraz bardziej morzył klacz. Powieki same jej opadały. Na szczęście jednak nie odniosła ran - może straże otrzymały rozkaz żeby cała trójka ostała się cało? Po chwili jednak usłyszała kroki na korytarzu i migoczące światło pochodni.

  13. Dom był pusty. Panował w nim idealny porządek. Okna były pozasłaniane, a okiennice zamknięte. Skąd brał się chłód? Tuż obok schodów na wyższe piętro w podłodze widoczne było wejście do piwnicy, z odrzuconą do tyłu klapą.

  14. Wielkie plany o szybkiej kryjówce zostały przekreślone przez różową klacz, która skacząc zbliżyła się do kuca i zaczęła się mu uważnie i podejrzliwie przyglądać. Zmrużyła oczy.

    - Przepraszam, czy ty przypadkiem nie jesteś... Nowy? - jej twarz ani na chwilę nie zmieniła wyrazu.

  15. Z miasta dochodziło wiele różnych odgłosów charakterystycznych dla codzienności: kłótnie, krzyki źrebaków, stukot wielu kopyt. Jabłonie rosnące wszędzie dookoła kwitły, a ich jasne kwiaty wydawały piękny, choć mdlący zapach. Kucyki załatwiające swoje sprawy w większości były uśmiechnięte i zadowolone z życia. W każdym razie na takie wyglądały. Na bezchmurnym niebie latały pegazy. Żadnego czarnego, groźnego punktu o owadzich skrzydłach. Ponyville jest wyjątkowo spokojnym i urokliwym miasteczkiem. A może tylko tak wygląda? Jasnoszary kuc o kolorowej grzywie stał na ścieżce, jakby niezdecydowany.

×
×
  • Utwórz nowe...