Skocz do zawartości

Ukeź

Brony
  • Zawartość

    1391
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Posty napisane przez Ukeź

  1. Imię i nazwisko: Theo Sykes
    Wiek: 16
    Wygląd: (Opis na razie, bo arta nie mam żadnego sensownego, hueh)

    Chłoptaś raczej przeciętny. Ani nie jakiś gigant, ale kurduplem totalnym też nie jest. Takie tam 178 cm wzrostu, przy normalnej budowie. Ni to patyczak ni tłuścioszek. Do tego buźka raczej delikatna (może wręcz dziewczęca), ładny, równy nosek, choć może minimalnie zadarty, do tego bardzo blada, mocno piegowata cera i bardzo jasna, trochę przydługa czupryna, z grzywką opadającą mu co chwilę na twarz niczym kurtyna. Ale tak poza tym, to oczywiście jego włosy lubią sobie poukładać się w bliżej nieokreślonych kierunkach, tworząc na jego główce niezły bałagan. Oczęta ma dość ciekawe, bo jedno jest niebieskie a drugie zielone, mówiąc prosto, ma tzw. heterochromię.

    Kwestia ubioru. Zazwyczaj niebieska (ale inne kolory też się zdarzają), luźna koszula w kratę, spadająca z ramion, narzucona na t-shirt z jakimś dziwacznym nadrukiem. Do tego jeansy z poprutymi szwami i łatami. No i na stopach obowiązkowe, znoszone trampki. Na dokładkę na jego łepetynę wciśnięty był jeszcze melonik.

    Ewentualnie nosi też wyciągnięty czarny sweter w serek, na jakiejś koszuli i bordowe spodnie. Do tego też idą trampki i jego melonik. Z tym to się nie rozstaje.

    Charakter: A można w skrócie powiedzieć, że dziwaczny. Zbiórka paradoksów. Niby nie lubi ludzi, ale jak już się do kogoś przywiązuje to na amen. Zazdrośnik koszmarny, o pretensjonalnym tonie głosu i można odnieść wrażenie, że tylko narzeka. Z drugiej strony, bardzo ugodowa i ciepła osoba. Jak już mówiłam, jeden wielki paradoks. W dodatku chaos i nieogarnięcie to nieodłączny element jego życia. 

  2. Bo dawno nic nie wrzucałem, wypadałoby coś dodać.

    Takie tam zamówienie, nie aż tak stare. Pierwszy raz robiłem kucyka-księżniczkę. Ogółem, sporo roboty z nią było, ale w sumie jestem z niej raczej zadowolony. W każdym razie, zarzucam fotką~ 

    10615328_345901158921658_375760528242507

    • +1 2
  3. Muahahaha. Nie no, zgłoszę się, chociaż nie wiem, czy mnie zechcecie do tego :v Lel. Takie dylematy z tym KP, którą rasę wybrać ;_;

     

    Imię: Kaworu

    Wiek ludzki: 15 lat

    Rasa: imanity (Taki tam edit, bo w sumie jednak nie będzie koteł :v )

    Charakter: Kaworu jest raczej osobą o dobrym sercu, jest w stanie nawet poświęcić się całkowicie, dla dobra osoby na której mu zależy, potrafiłby oddać własne życie za kogoś naprawdę bliskiego. Mimo to, może sprawiać wrażenie zdystansowanego i odsuniętego na bok od innych, jednak, w gruncie rzeczy wcale tak nie jest. Nie do końca po prostu wie jak, ujmijmy to, funkcjonują ludzkie emocje. Nade wszystko uwielbia muzykę, gra na pianinie. Poza tym na jego twarzy prawie zawsze gości delikatny, pogodny uśmiech. A tak poza tym, definitywnie nie zachowuje się jak rozwydrzony piętnastolatek, wręcz przeciwnie, jego tok rozumowania jest znacznie dojrzalszy.

    Wygląd: Ma jakieś 175 cm wzrostu

    zlrAZxF.jpg

     

    Edit: A zmieniłam rasę i wiek, ale oj tam :v

  4. I na ten dziwnego rodzaju przedmiot Martin akurat zwrócił uwagę. Nic lepszego tu nie widział. Chociaż i co do tego nie miał pewności, że jest wystarczająco warte. I co to jest w sumie. Ale zawsze jest małe i łatwiej takie coś schować, przemycić i takie tam. Toteż jego zielone oczko wpatrywało się przez chwilę w to coś, po czym rozejrzał się wokół, czy na pewno nie ma nikogo w pobliżu. A potem wyciągnął łapkę w kierunku tego czegoś by je wziąć i zrobić lepsze oględziny z bliska. 

  5. Owy chłopiec o wyglądzie dziewczynki na razie powędrował do biblioteki z zamiarem rozejrzenia się za czymś ciekawym. Ciekawym, czyli prosto mówiąc, drogocennym. Kiedy dotarł na miejsce zaczął przechadzać się między regałami, zastanawiając się, czy któreś z tych książek mogą mieć większą wartość. 

    (A teraz dzikie pytanie. Znajdę tam co wartościowego? Czy raczej nie? Chcę coś ukraść :v xD) 

  6. Doll przyglądał się wtedy chłopakowi, aż w którymś momencie przysnął na fotelu w pokoju wspólnym. Kiedy się obudził, nawet nie zdawał sobie sprawy ile czasu minęło, ale zauważył, że Kevina już tutaj nie było. No nic. Przeciągnął się i westchnął. Ciekawe czy powinien być już w pokoju? Pewnie tak. Ale jemu wcale się nie chciało iść do pokoju. Wybrał się na zwiedzanie korytarza, coraz bardziej rozważając odwiedziny na trzecim piętrze. 

  7. - W takim razie do widzenia - pożegnał się krótko, wstając od stołu. Nie chciało mu się przysłuchiwać tej rozmowie. Chociaż nie. Chcieć może i chciał, ale po takim pytaniu zostanie tutaj mogłoby być podejrzane, o. 

    Wyszedł na korytarz, ale stanął zaraz za ścianą. Chociaż po chwili zauważył, że Kevin wyszedł z pomieszczenia. Czyli raczej nic więcej ciekawego nie usłyszy. Na razie. Z tego wszystkiego Doll też powędrował do pokoju wspólnego. Ciepnął się na drugi wolny fotel i przyglądał się czytającemu chłopakowi. A może on ma coś wartościowego? Jakiś łańcuszek, medalion.. cokolwiek co można łatwo zwędzić a potem sprzedać. 

  8. Blondaskowi nie przeszkadzało jej spojrzenie. Przywykł. Dlatego nadal bez skrępowania się gapił, memlając tą zupę. Kiedy jednak spuściła głowę, lekko zmarszczył nosek. Wydawało mu się z tą zmianą koloru oczu? Tak, pewnie tak. No cóż. Skończył zupę i wyprostował się na krześle. 

    - Dziękuję, mogę już iść? - zapytał, bo w sumie nie wiedział, czy może ot tak wyjść bez słowa, czy ma czekać na jakieś specjalne pozwolenie. 

  9. Piegusek więcej się nie odezwał poza tym "dzień dobry". Zwrócił uwagę, na to, że kobieta uśmiechnęła się do najmłodszej dziewczynki. Chociaż wolał nie wnikać w to, co ten uśmiech miał oznaczać. Czy był szczery czy nie. I ta herbatka. No ale, to nie jego sprawa, nie?

    Zauważył za to, że córka właścicielki się na wszystkich dziwacznie gapi. Ach tak? On sam spojrzał na nią bardzo intensywnie, swoim zielonym okiem. Zabrał się za jedzenie zupy, choć głodny nie był. I cały czas wręcz chamsko wlepiał wzrok w Annabelle. No co, nie wolno? 

  10. - No. Poza tym, przyznam szczerze, że nie wyglądasz na kogoś, kto ma zamiar siedzieć tu do czasu, aż sami go wypuszczą, więc tym bardziej nie rzucaj się jej w oczy - stwierdził jeszcze ściszonym tonem, tuż przed tym jak weszli do jadalni. Nawet do końca nie wiedział, czy tamten to usłyszał. Ale Martin zapamiętał tego Kevina z wczoraj. To niezadowolenie rzucało się wtedy w oczy. - Dzień dobry~ - powiedział wręcz przesłodzonym głosikiem, widząc kobietę przy stole. Sam podszedł do pierwszego lepszego wolnego krzesła i usiadł na nim. Zauważył, że brakuje jeszcze kilku osób, więc tyle dobrze. Nawet jeśli się spóźnili z Kevinem, to nie tak bardzo. 

  11. - Faktycznie, lepiej nie zwracać na siebie uwagi w sposób negatywny - przytaknął i wstał z fotela, przeciągając się. Obiad. W sumie to nie był jeszcze specjalnie głodny. Siedzenie w budynku nie było męczące, więc energii nie zużył za wiele. - Właściwie to w ogóle lepiej nie zwracać uwagi wychowawczyni - dodał jeszcze po chwili, wychodząc z salonu i czekając na chłopaka, z którym rozmawiał. 

  12. Zielone oczko zauważyło, że chłopak marszczy brwi, jednak sam Martin nie miał zamiaru się w tej kwestii wypowiadać. Może coś przeczytał? Albo o czymś pomyślał? Nie będzie o to pytać tego Kevina, jak właśnie się dowiedział.

    - Mnie też jest miło, Kevinie - odpowiedział raczej uprzejmie. - Cóż, wiele osób wierzy w coś, dopiero gdy to widzi i to wydaje mi się być normalne, tak na dobrą sprawę. - Wzruszył ramionami. Siedzenie w ławkach i pisanie w zeszytach? Niespecjalnie ciekawe. Może to i dobrze, że ominęła go taka edukacja? W sumie była mu zbędna do tej pory i nie podejrzewał, że dużo stracił. - Ale to dużo was było w tych salach - przyznał jeszcze. - Ja nie miałam okazji ani możliwości chodzić do szkoły, dlatego ciekawiło mnie jak to wygląda - przyznał szczerze. 

  13. - Cóż, ja tam uważam, że z góry całkowicie istnienia takich... nadprzyrodzonych istot, czy mocy nie można przekreślić. Nigdy nic nie wiadomo, nie? - Za wiele faktów historycznych, to tak na dobrą sprawę on nie znał. No bo skąd? Z opowieści braciszka? Te historyjki zawsze miały być czymś w rodzaju "bajki na dobranoc" jeśli już, a nie na zasadzie uczenia go tego, co było kiedyś, w co wierzono i tak dalej. Ale to nieistotne. Wyłapał coś poza magią i takimi tam, o co chciał zapytać. - Chodziłeś do szkoły? Jak ona w ogóle wygląda? - Zapytał, delikatnie marszcząc piegowaty nos. No tak. Pewnie większość dzieciaków tutaj miała wcześniej okazję się uczyć normalnie. - A tak w ogóle, jestem Doll - przedstawił się jeszcze, bo zdał sobie sprawę, że nie zrobił tego wcześniej. 

  14. - Cośtam obiło mi się o uszy, swego czasu - odpowiedział, w odniesieniu do historii o wilkołakach. Cóż. Nie żeby wierzył w takie stworzenia, ale brat zawsze mówił mu, że ludzie wymyślali takie istoty przede wszystkim ku przestrodze. Chociaż w takie przykładowo demony akurat już wierzył. - Wiedźmy i czarownicy? Oni chyba wydają się być bardziej realni, niż ktoś, kto zmienia się ot tak w futrzaka. - Poprawił grzywkę na oku, znów odruchowo, żeby przypadkiem blizny widać nie było.

  15. Oho, wydawał się całkiem uprzejmy. Martin zdawał sobie sprawę z tego, że jednak ten uśmiech był wymuszony. Oj sporo tych wymuszonych uśmieszków się naoglądał w życiu. Ale co się będzie czepiać? W końcu, tak tylko zagaduje. Nic nadzwyczajnego, nie?

    - Ja i czytanie to tak niekoniecznie - odpowiedział i wzruszył ramionami lekko. - Ledwo się nauczyłam, więc idzie mi to raczej opornie, tak samo jak pisanie zresztą. - Z jego twarzy uśmieszek nie znikał. Pozory? Może. A może szczery ten uśmiech był? A kto to wie. - A jakie na przykład są te legendy? O czym? - zapytał jeszcze po chwili. Słuchać historii opowiadanych przez starszego brata jak był młodszy akurat lubił, więc nic dziwnego, że się dopytywał. 

  16. Doll nawet nie zwrócił większej uwagi na to, że w pokoju teraz siedział ten jakiś chłopak, z wiecznie niezadowoloną miną i coś czytał. Jednak sam zbyt szczęśliwy nie był. Póki co w salonie raczej nic nie wydało mu się być wystarczająco cenne i proste do zabrania ze sobą, gdyby miał zamiar stąd uciec. Cóż zrobić? Przecież pluszowe misie, kredki i inne takie raczej cenne nie były... A może w bibliotece znajdzie coś bardziej wartościowego? Tak, tam też się zapuści. Ale może trochę później. Czytać w końcu umiał nienajlepiej, więc biblioteka sama w sobie go nie wzywała. No i coś mu tak zaświtało, że w miejscach dla nich niedozwolonych, konkretnie na trzecim piętrze, właśnie mógłby znaleźć coś, czego poszukuje. To też będzie trzeba zwiedzić. Tylko, że na to będzie musiał wyłapać odpowiedni moment. 

    Z braku lepszych pomysłów chłopak klapnął sobie na wolny fotel i przeciągnął się. 

    - Co ciekawego czytasz? - zagadał swoim melodyjnym głosikiem, owego osobnika, który jeszcze tam był, uśmiechając się.

  17. (JESTĘ DŻENDERĘ)

    Dopiero kiedy usiadł na krześle z zamiarem skonsumowania swojego posiłku zwrócił uwagę na osoby w pomieszczeniu. Jakichś dwóch, za pewne starszych chłopaków. Pomijając ich, zauważył tą całą wychowawczynię. 

    - Dzień dobry - przywitał się, właściwie z wszystkimi, uśmiechając się lekko. - Smacznego~ - a to dodał zaraz ciszej swoim melodyjnym głosikiem, również bez kierowania do konkretnej osoby. Może nawet życzył tego samemu sobie? Tak, to pewnie też. Popijał kawałek chleba mlekiem, zastanawiając się, czy będą tu mieć jakiegoś rodzaju obowiązki i takie tam. Kiedy skończył jeść opłuknął po sobie kubek i odstawił do wyschnięcia. 

    A z braku lepszych pomysłów, wyszedł z kuchni i polazł do salonu. Ciepły kominek był zachęcający, więc czemu nie posiedzieć przy nim? No i... salonowi przydadzą się oględziny pod kątem "wartościowych przedmiotów". 

  18. Doll nawet nie zorientował się kiedy wczoraj zasnął. Widocznie był bardziej zmęczony niż przypuszczał. Ale tak czy tak, poranny chłód wcale nie pomagał mu w tym, by wyleźć z łóżka. Jednak zdarzało się, że trzeba było wstawać w gorszy ziąb, nie? Toteż jakoś ten Martin wygrzebał się z pościeli, niezdarnie zasłał łóżko. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, że spał w ubraniu. Wypadałoby się przebrać chyba... Wziął ze swojej szuflady ciuchy. Tymi "jakimiś" ciuchami okazała się damska koszula, w pionowe pasy z żabotem i do tego jakieś proste spodnie i buciki. Tak, ta koszula to przykład ubrania z tych "cyrkowych". Czasem asystował chłopakowi zajmującemu się rzucaniem nożami, wtedy właśnie zazwyczaj miał ją na sobie. Wyhaczył moment, gdy współlokatorka nie patrzyła i odwracając się przodem w stronę kąta przebrał się. No przecież nie może pokazać, że jest chłopcem, nie? 

    Po tym wszystkim uznał, że najwyższa pora na śniadanie. Coś by zjadł.

    - Idę do kuchni - oświadczył i nie czekając na odpowiedź wyszedł. Kiedy znalazł się w miejscu do którego zmierzał, od razu wziął sobie po prostu kawałek chleba i mleko do popicia. Tyle wystarczy. 

  19. Martin wzdrygnął się czując chłód na korytarzu. No niespecjalnie miał teraz możliwość zrobienia oględzin co ciekawszych rzeczy, więc postanowił odłożyć to na jutro. Tymczasem wrócił do pokoju. Poprawiając jeszcze tuż przed drzwiami swoją grzywkę. Taki nawyk. Ale wolał jednak nie straszyć swojej współlokatorki. Dzieciaki różnie reagowały na takie rzeczy... 

    Wszedł do pomieszczenia i skierował się na swoje łóżko, siadając na nim po turecku. Materac nie był nadzwyczaj miękki, ale sypiał już w gorszych warunkach. 

    - Nie podoba mi się brak prądu - stwierdził ot tak, patrząc na płomień świecy. 

  20. Doll nakręcony chęcią, by jednak powłóczyć się po sierocińcu (no gdzieżby on siedział tak samotnie w pokoju?) wyszedł ze swojego pokoju na korytarz, uprzednio jednak zgasił świeczkę. Cóż, przezorności nigdy za wiele, nie? A z ogniem lepiej uważać...

    I tak w pewnym momencie uznał, że naprawdę ma ochotę kogoś odwiedzić. Ale to może zaczekać. Może by tak pozwiedzać? Chyba odezwały się w nim dawne złodziejskie przyzwyczajenia, bo instynktownie wręcz zaczął rozglądać się za czymś wartościowym, co można byłoby zwędzić. Bo tak na dobrą sprawę, to mógł przecież tak zrobić. Ukraść coś wystarczająco dużo wartego, by móc potem sobie samemu poradzić na ulicy... Hmmm...

  21. Weszłem

     

    (Jestem potworem, ale błagam... WSZEDŁEM. To "weszłem" boli. 

    Dziękuję za uwagę.)

     

    Worek, jeśli można to tak nazwać. Płócienna torba? Ale i tak wyglądała jak worek, tak czy tak. 

    - Miłego zwiedzania - rzucił tylko za wychodzącą dziewczyną, niespecjalnie przejmując się tym, czy w ogóle to usłyszała, czy też nie. - Dwie szuflady, tak? Hmmm... - mruknął sam do siebie, po czym podszedł do szafy. Rzeczy za wiele nie miał, więc jakoś go to specjalnie nie zmartwiło. Zlokalizował wzrokiem świeczkę, więc zapalił ją i postawił na jakiejś szafce. Co prawda to akurat średnio mu się podobało. Ogień źle mu się kojarzył. Przeczesał palcami grzywkę, poprawiając ją, by na pewno jego oszpecony kawałek twarzy był dokładnie schowany. 

    Podszedł do worka i wyciągnął z niego kilka ubrań. Za wiele tego to on nie miał no i... Cóż, sukienka w której występował, raczej była dla niego tylko pamiątką. Nie będzie pewnie w tym chodzić. Wetknął ją na sam spód szuflady. Potem już tylko poszły ubrania jak koszule, kamizelki, spódnice czy inne takie. Część była typowo cyrkowa, jeśli można to tak nazwać, ale miał też kilka całkiem zwyczajnych ubrań. 

    Po rozpakowaniu poważnie zastanawiał się nad tym, czy przypadkiem nie udać się w jakieś odwiedziny do kogoś, kto mieszka w pobliżu. W dwójce na przykład. 

×
×
  • Utwórz nowe...