Skocz do zawartości

Ukeź

Brony
  • Zawartość

    1391
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Posty napisane przez Ukeź

  1. N: Mówi całkiem sporo w porównaniu z innymi nickami, ale raczej jestem zwolenniczką tych bardziej "ksywkowatych", bez roczników i takich tam. Ale to ja.

    A: Pinkie Pie lubię, w sumie na avek to całkiem pasuje, więc zastrzeżeń nie mam.

    S: Zerknęłam przelotnie na dA, właściwie też na pozostałe linki. Poza tym prosta grafika mówiąca o tym kogo fanem jest. W sumie taka zwykła sygna. I dobrze.

    U: Znać może jakoś specjalnie to nie, ale wiem, że człowiek raczej chętny do działania, bo próbuje ogarnąć lubelskich bronies. 

    • +1 1
  2. Ktoś, kto wyrzuca zwierzaka, bo urósł, narozrabiał, pobił wazon od babci, narobił na dywan nie jest nawet człowiekiem.

    Nie musisz mi zresztą mówić jak to jest, ja szczerze życzę każdemu zwierzakowi jaki przybłąka się do mojego wujostwa, żeby albo szybko stamtąd się do kogoś innego przylepił, albo już nawet zdechł. Tam jest dopiero średniowiecze (wieś robi dodatkowo swoje) i podejście "nie karmić kota, bo myszy nie będzie łapać" i "wyliże się sam" jak jest chory.

    To nie są ludzie.

    A jeszcze w kwestii wychodzenia. No moje koty zawsze ciągnęło na dwór, bo lubiły jednak się wybiegać, albo popolować, mimo, że jedzenia im nigdy nie brakowało, więc też nie jestem zwolenniczką tego, żeby takiego zwierzaka na siłę w domu trzymać, bo jak nonstop stoi pod drzwiami na dwór, albo na balkon to też zwierzak cierpi. Nawet jak w bloku na pierwszym piętrze mieszkałam, to się je przez balkon potem wypuszczało. Albo drabinkę miały taką długą, żeby mogły uciec w razie czego z powrotem, albo jak były te naprawdę bardzo inteligentne, to "zjeżdżały" na dół i "wjeżdżały" na górę w swojej "windzie" z koszyka na sznurku. Nauczyły się to grzecznie miauknęły i czekały na dole aż winda "przyjedzie" i sobie w nią wejdą i ktoś je wciągnie na górę. Takie dziwactwa im pasowały, byle tylko na dworze pobiegać ._.

  3. Ktoś, kto przygarnia znajdę za darmo, bo chce jej uratować życie i zdobyć przyjaciela, nawet jeśli wiąże się to z tym, że owy zwierzak będzie potem chorować, czy coś, bo jest słabszy i jego leczenie będzie kosztować, też jest odpowiedzialną osobą.

    Ja tu nie staję po stronie zwierząt rasowych, czy zwierząt mieszanych, bo nie o to tu chodzi, ale chcę zauważyć, że hodowcy mają wręcz wrogie nastawienie do tych "biednych i chorowitych" "produkowanych" przez nieodpowiedzialne osoby "mieszanek". A to też nie zawsze jest prawda, bo różne są geny i różne sytuacje i czasem taki kundelek, czy dachowiec zbiorą akurat dobre geny po rodzicach i wcale bardziej chorowite niż rasowce. Ja wiem, ze pseudohodowle są złe, szczególnie zarabianie na mieszańcach. Ale ludzie biorą takie zwierzaczki, za np. 100 zł, bo wygląda bardzo podobnie do rasowego, a jest tańszy. To są osoby z gatunku tych, którym zależy tylko na wyglądzie pupila. Ich nie interesuje, czy nie ma chorób itd. Bo to ludzie z zachcianką. Z tym, że nie jest tak ze wszystkimi, są i tacy co go po prostu kupią za tyle z jakiś innych powodów, a pokochają zwierzaka i odpowiedzialnie potem o niego zadbają.

    Ale wiesz, to też na tej zasadzie, że przykładowo u mnie praktycznie zawsze były w domu kocie znajdy i niestety większość z nich nie zginęła przez to, że była słaba genetycznie i chorowała. Większość była okazami zdrowia. To jak poginęły? Samochód. Psy. Może i ludzie, kto wie. Ale to może niestety spotkać i rasowego zwierzaka. Nie wypuszczać na dwór? Wyprowadzać na smyczy? Na ogrodzonym terenie? Kot to kot, choćby podwórko było ogrodzone, potrafi jakoś z niego wyleźć, czy między ogrodzeniem, czy pod nim, czy nad nim. Trzymać w domu? Moje koty potrafiły z pierwszego piętra przy otworzeniu na chwilę okna skoczyć, bo tak im się chciało pobiegać po dworze. Smycz? Zerwać się też potrafi zwierzak, kwestia jak silny jest, czy na chwilę właściciel nie poluzuje uścisku itd.

  4. Tak, wiem, że były już różne sesje w klimatach z Harry'ego Pottera. I każde padały dość szybko, ale akurat to można zaobserwować w znacznej części tematów w tym dziale. No ale wróćmy do naszego Hogwartu.

     

    Pierwszy września.
    Dzień rozpoczęcia roku szkolnego.
    Na King's Cross tłoczyło się dziś wiele osób, które przykuwały niemałą uwagę. Pełno ludzi w pelerynach oraz dzieciaków taszczących wózki z kuframi, klatkami z sowami, czy innymi zwierzakami i ogromną, dziwną stertą gratów, przynajmniej dla zwykłego obserwatora. Mugole nie mieli pojęcia, że byli to uczniowie Hogwartu i ich rodziny, spieszący na Peron 9 i 3/4, z którego zaraz miał odjechać pociąg do tejże szkoły. 
    Do Ekspresu wsiadali uczniowie, chcący zająć jak najlepsze miejsca w przedziałach, wszędzie był tłok. Peron 9 i 3/4 naprawdę tętnił życiem, zresztą jak co roku. Do odjazdu zostało już tylko kilka minut, więc teraz harmider był największy.

     

    To był swego rodzaju wstęp.

    Jak widać, zaczynamy od podróży do szkoły. Jest jednak kwestia druga. Jeśli chodzi o realia, w jakich się to dzieje, są to czasy Zakonu Feniksa, Gwardia Dumbledore'a, wkurzanie Umbridge, Brygada Inkwizycyjna (i tak brakuje ślizgonów) i takie tam.

    A teraz czas na swego rodzaju zasady. 

    1. Tworząc postać pamiętaj o tym, by nie była wyidealizowana, albo całkowicie skrzywdzona przez los. Chyba nie muszę tłumaczyć, że zasadniczo, poza Hermioną, raczej nie wiele było osób, które ot tak praktycznie wszystko łapały momentalnie. Każdy ma jakieś słabe punkty. Ale nie róbcie też z bohatera kluchy, której nikt nigdy nie kochał i wszystko w jego życiu to tragedia. I bez bardzo bliskiego pokrewieństwa z postaciami książkowymi, szczególnie tymi głównymi. Ale np. możesz być jakąś dalszą kuzynką Seamusa, jeśli chcesz.

    2. Ortografia, interpunkcja i takie tam. Wiem, że literówki się zdarzają, ale staraj się sklejać zdania tak, by nie było problemu ze zrozumieniem, o co Ci chodziło. Nie zjem jak zapomnisz o jednym przecinku, ale chociaż trochę ich używaj. One nie gryzą, serio.

    3. Nie róbmy z tego rozlazłego love story. Wasze postaci się kochają/mają się w sobie zakochać? Wszystko spoko, wolna wola, ale nie piszcie tylko o tym. Bez ciągłego miziania się, chodzenia za rączkę i wyznań miłosnych. To też może być, ale trochę umiaru serio nikomu nie zaszkodzi.

    4. Postaci mogą się nie lubić, nawet ciekawsze rzeczy mogą z tego wyjść, ale bez rzucania avadami, czy cruciatusem ot tak, na korytarzach. Pojedynki, bójki i takie tam? Spoko, tylko jak będziemy rozstrzygać ich walkę (bo przecież każdy chce wygrać, nie)? Cóż, będę ufna w stosunku do Was i posłużymy się wirtualnymi kostkami do gry. Wiem, że łatwo można w ten sposób generować i dziesięć różnych wyników, ale no, uczciwie będzie zabawniej. 

    5. Przypisy od autora mogą zawierać emotki, opisy już nie. A z tym, że wypowiedzi poza grą jakoś oznaczcie. Czy kursywą, czy w nawiasie, czy w kwadratowych nawiasach, oddzielone linią - wolna wola, byle było wiadomo, że to poza grą.

    6. Szczerze? Kocham jak ludzie piszą wręcz wypracowaniami. Przypuszczam, że mało tu osób, co to lubią się rozpisać, ale serio, jak walniecie posta na 2000 znaków, to będę skakać z radości.

    7. Jeśli będzie się robił chaos, to wprowadzę zasadę kolejności wypowiedzi. Ktoś stwierdzi, że to utrudnia pisanie, bo kogoś może nie być cały dzień, albo coś i robi się blokada. Ale jeśli zaczniemy mieć zbyt mocne zagięcia czasoprzestrzeni, to to szybko upadnie. 

    8. Lekcji jako takich nie opisujemy, bo będzie za pewne duży rozrzut roczników. Przechadzki nocą, czy szukanie ukrytych wyjść z Hogwartu? Uwaga na Umbridge/Filcha/coś lub kogoś innego.

    9. Ach... Jeśli chcesz to możesz być przykładowo wilkołakiem (oczywiście takim, jak są przedstawione w świecie pani Rowling), czy metamorfomagiem, półolbrzymem itd. to oczywiście możesz, ale opisz to porządnie w historii. Jednak takie istoty jak centaury, jednorożce i temu podobne odpadają, bo takowi już się w Hogwarcie nie uczyli, a piszemy jednak uczniami.

    10. I taki bonus, możecie wspomnieć w zgłoszeniu, że np. sporadycznie chcecie pisać przykładowo Ginny Weasley, z którą jesteście na roku i mieszkacie w dormitorium, albo mieć jakiegoś przyjaciela, który również będzie uczniem przez Was wymyślonym. Na upartego, może to też być miłość waszego bohatera. Ale nie prowadzicie tej postaci jako takiej, jest ona swego rodzaju dodatkiem.

     

    Dobra, jeśli ktoś przebrnął przez ten regulamin, to teraz już przyjemniejsze, czyli karty postaci. Wzór z opisanymi poszczególnymi punktami:

    Imię i Nazwisko: (Wiadomo.)

    Wygląd: (Zdjęcie i/lub opis. Jeśli wstawiacie zdjęcie, to i tak wspomnijcie np. czy ma 160 cm, czy 208 cm, bo to robi różnicę w wyglądzie. Albo jeśli to zdjęcie samej twarzy to o sylwetce też coś napiszcie.)

    Wiek i rok na którym jest: (11-17, właściwie macie tu całkowitą dowolność, byle to wciąż był uczeń. No i wiadomo, że 11 latek nie może być na 7 roku, czy odwrotnie, ale to chyba proste.)

    Dom: (Tiarę Przydziału zróbcie sobie sami. Czy na Pottermore, czy z jakiejś fanowskiej strony, czy też po prostu wedle uznania. Oczywiście jeśli decydujecie się na pierwszaka, to ten dom, który tu wpiszecie przyznany zostanie Wam na ceremonii.)

    Status krwi: (To weźcie pod uwagę, wybierając dom. Ktoś z całkowicie mugolskiej rodziny do Slytherinu raczej nie pasuje...)

    Różdżka: (Z jakiego drewna, ile cali i jakie magiczne włókno. Możecie też dać informację, czy jest giętka, krucha itd.)

    Zwierzę: (Zasadniczo można mieć kota, ropuchę lub sowę, ale np. Ron miał szczura, więc nie jest to taż tak ściśle przestrzegane. Ale bez zwożenia koni, czy wielorybów. Chomika, szczura, mysz, jaszczurkę, węża... Rozumiecie.)

    Patronus: (Oczywiście to też z odrobiną logiki, pierwszoklasista nie da rady tego wyczarować. A jeśli zdecydujemy się na czasy Zakonu Feniksa, to na spotkaniach GD będzie się tego zaklęcia uczyć.)

    Historia: (Coś o rodzinie, może być jak ujawniła się jego moc, skąd pochodzi i takie tam.)

    Charakter: (To chyba też wiadomo.)

    Ciekawostki: (Przykładowo co lubi, czego nie, czego się boi, jakiej jest orientacji, czy kogoś szuka, czy jest z kimś w związku, ogółem, wszystko o czym nie wspomnieliście wcześniej, a macie ochotę o tym napisać.)

    Pod KP napiszcie o tym, czy preferujecie:

    a) Czasy Więźnia Azkabanu

    b) Czasy Zakonu Feniksa

    Bez wyboru w tej kwestii, kart nie akceptuję.

    Tak samo zastrzegam sobie prawo do niezaakceptowania zgłoszenia, gdzie nie będzie np. choć krótkiej historii. Błagam, chociaż jedno, dwa zdania. To nie zabije. Bez tłumaczenia, że "nie umiem". To jak w ogóle budujesz postać?

     

    Lista uczestników:

    1. Ukeź - Leif Einar

    Imię i Nazwisko:  Leif Einar

    Wygląd: 

    au7ZB7Jl.jpg

    Nie jest jakiś wybitnie dobrze zbudowany, ale i całkowitym chucherkiem go nie nazwę, chociaż twarz ma raczej o delikatnych rysach. Cera chłopaka jest bardzo jasna, a nos i policzki pokryte są drobnymi piegami. Jest on albinosem, ma białe włosy, czerwone oczy. Niespecjalnie wysoki, bo mający raptem 175 cm wzrostu.

    Leif zazwyczaj po lekcjach nie chodzi w szacie. Wtedy zazwyczaj nosi luźną bluzę, czasem zamiast tego sztruksową marynarkę, lub koszulę w kratę narzuconą na wierzch, do tego zwykłe jeansy z przetarciami i trampki. Zdarza się też, że chodzi w kapeluszu, żeby dodać sobie nieco centymetrów do wzrostu.

    Ma dwa kolczyki w lewym uchu (jeden w chrząstce, drugi w płatku) i smileya.

    Wiek i rok na którym jest: 16 lat, rok szósty

    Dom: Ravenclaw

    Status krwi: Pochodzi z mugolskiej rodziny

    Różdżka: 11 i 1/2 cala, ostrokrzew, włos z ogona jednorożca

    Zwierzę: Kot o imieniu Konstanty, w skrócie Kostek. Jego sierść jest biała, z szarymi końcówkami.

    Patronus: Przyjmie formę ocelota, jeśli chłopak opanuje to zaklęcie

    Historia: Albinos pochodzi z rodziny całkowicie niemagicznej, jego ojciec zajmuje się składaniem mebli, a matka prowadzi dom. Można powiedzieć, że jest to najzwyklejsza rodzinka, której nie wiedzie się ani najlepiej, ani też najgorzej. Ojciec Leifa jest Norwegiem, sprowadził się do Wielkiej Brytanii, kiedy poznał swoją przyszłą żonę i zostali tu już na stałe.  Jego starszy brat, Olaf, aktualnie studiuje informatykę, a w dzieciństwie często docinał Leifowi z różnych powodów, choćby i dlatego, że młodszy z nich był bardzo blady i miał białe włosy, choć nikt w rodzinie tak nie wyglądał. Przyczyniło się to też do ujawnienia się mocy najmłodszego Einara, najprościej mówiąc, ze złości "ufarbował" swojego brata na fioletowo. Od stóp do głów. Potem przedstawiciel z Hogwartu dostarczył mu list i wytłumaczył wszystko jego rodzicom, jak to bywało w mugolskich rodzinach. Oczywiście ojciec i matka byli szczerze zdumieni i z początku uważali to za kiepski żart, ale potem zaakceptowali ten fakt. Niespecjalnie szczęśliwi, ale też nie byli jakoś wrogo nastawieni. Najprościej mówiąc, było im wszystko jedno, jeśli sprawy się już tak potoczyły. 

    Kiedy wystraszony jedenastolatek przybył do Hogwartu, ze swoim kociakiem, Tiara przydzieliła go do Ravenclawu, chociaż miała lekki problem z podjęciem decyzji, do którego domu powinien należeć. Jego ulubionym przedmiotem jest transmutacja, od kiedy tylko ujrzał McGonagall przybierającą postać kota. Podjął decyzję, że również chce być animagiem, przez co bardzo przykłada się do tego przedmiotu. Od trzeciego roku polubił również Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami, a definitywnie nie znosi Wróżbiarstwa. 

    Charakter: Chłopak zazwyczaj trzyma się na uboczu i niespecjalnie szuka przyjaciół, bo dużo osób uważa go za lekkiego dziwaka, co poniekąd jest prawdą. No i momentami można odnieść wrażenie, że zachowuje się jak dwie różne osoby. Jednego dnia czarujący, uprzejmy i stąpający twardo po ziemi, innym razem oderwany od rzeczywistości i bujający w obłokach, zachowujący się co najmniej nietypowo. Uwielbia czytać i pisać opowiadania, czasem też coś nabazgrać. Nie interesują go takie rzeczy jak status krwi, zazwyczaj jest opanowany, ale są takie dni, że bardzo łatwo wyprowadzić go z równowagi i zirytować. Jest dosłownie mieszanką różnych osobowości. 

    Ciekawostki: Należy do tych osób, które Quidditcha lubią oglądać, ale raczej w niego nie grają, bo po prostu nie mają ku temu najlepszych predyspozycji. Jest totalnym kociarzem, nie przepada za psami. Leif jest biseksem, jednak i tak póki co, związki mu nie w głowie. Uwielbia budyń, ale tylko czekoladowy.

    Preferuję jednak czasy Zakonu Feniksa, ale się dostosuję bez problemu.

    2. Discordia - Celine Feather

    gDaFpgXl.jpg

     

    Rysunek nie jest mój, uznałam jednak że dobrze odwzoruje moje wyobrażenie Celine w wyjściowej szacie.

     

    Imię: Celine

     

    Nazwisko: Feather

     

    Wygląd: Ma karmelowe, sięgające jej pod piersi włosy. Na wyjątkowe okazje, jej końcówki są kręcone. Oczy tej dziewczyny przypominają jezioro - okrągłe i błękitne. Jest nieopalona, jednak naturalnym kolorem jej skóry jest czysto kremowa. Na codzień nosi małe, złote kolczyki sześciany. Na uchu ma pieprzyk. Rzęsy ma długie.

    Jest przeciętnego wzrostu, nigdy nie jest pewna ile ma naprawdę centymetrów. Jej biust nie jest bymajmniej duży. Ma zgrabne nogi, na których przemieszcza się z gracją. Uwielbia nosić sukienki, chociaż po lekcjach chodzi w T-shircie i długich spodniach.

    Wiek i rok, na którym jest: 16/15 lat (w zależności od książki). Rok piąty/szósty.

     

    Dom: Ravenclaw

     

    Status krwi: Czysta, ale znajdziemy ze dwóch mugoli w dalszych odnogach.

     

    Różdżka: 12 i pół cala, jabłoń i włókno z serca smoka. Dobra do uroków.

     

    Zwierzę: Posiada ona tchórzofretkę, na imię jej Aloe. Jest cała biała, łapki ma w ciemniejszym odcieniu. Dumbledore wyraził zgodę na jej hodowlę.

     

    Patronus: Jeśli go opanuje, przyjmie on kształt fretki.

     

    Historia: Celine pochodzi ze starej rodziny czarodziejskiej. Jej rodzice, dosyć bogaci nie przejmowali się statusem krwi i tego uczyli potomków. Jej młodsza siostra, również czarodziejka, chyba nie zrozumiała i zadziera nosa. Ta starsza przyjęła wskazówki i kontynuuje dziedzictwo rodzinne. Mieszkali w Walii, gdzie nadal mieszkają. Młoda wychowała się więc na dolinach, górach i starych zamkach. Jej babcia zamieszkująca dom w jednej z dolin, zajmowała się popasem owiec. Dziewczyna pomagała jej w pracy. Pewnego dnia, w dniu jej jedenastych urodzin poszła w góry, by rodzice mieli czas na urządzenie przyjęcia. Podczas opieki nad owcami przez przypadek wylewitowała jedną i zrzuciła nad przepaścią. Wiedziała o mocach czarodziejskich, ale nie aż tak zaawansowanych. Otrzymała wtedy też list z Hogwartu i pobiegła z nim (i owcami oczywiście) do rodziców. Po wakacjach ruszyła do Hogwartu.

     

    Charakter: Cel jest czasami wybuchowa. Potrafi wstać na lekcji i nawrzeszczeć na nauczyciela, bądź najlepszego przyjaciela. Później czuje się skruszona i na kolanach przeprasza. W kontaktach międzyludzkich nie radzi sobie najlepiej. Do dziewczyny owszem, zagada ale chłopaki troszkę ją onieśmielają. Kiedy przełamie już pierwsze lody zaczyna rozmawiać normalnie. Jest nieufna w stosunku do osób, które zna krócej niż tydzień. Wbrew swojemu wyglądowi (te zazdrośnice przezywają ją od laluś), bardzo dobrze radzi sobie w terenie. Ma manię na punkcie swojego czarnego zeszytu, nie pozwoli tam nikomu zajrzeć. Pisze w nim swoje opowiadania i wiersze. Czasami chorobliwie ambitna. Dobrze wychowana i uprzejma. Niektórzy nauczyciele dostają przez to kota i zgrzytają zębami, słysząc kolejny raz "Z uniżeniem przepraszam, pani profesor".

     

    Ciekawostki: W niektórych słowach słychać jej walijski akcent. Jest heteroseksualistką. Nie szuka sobie na razie nikogo, starczy jej Aloe. Panicznie boi się wysokości, przez to nie ma mowy o quidditchu. Nigdy nie przeklina.

     
    Ja preferuje czasy Zakonu. 

    3. Bosman - Bryan Marot

    Imię i Nazwisko: Bryan Marot

    Wygląd:

    kkTInVi.jpg

    Poza widocznymi elementami ( czyli dobrą budową ciała i czerwonawymi, średniej długości włosami) jest jeszcze fakt, że ma 1.85 m wzrostu, szare oczy. Na szyi nosi łuskę po naboju 9mm. Na zajęcia zakłada tradycyjną szatę z czerwono-złotymi dystynkcjami swojego domu. Po lekcjach nosi przeważnie koszulkę czerwoną z krótkimi rękawami, czarne, długie spodnie i sportowe buty. Włosy ma zawsze spięte w kucyk z tyłu głowy.

    Wiek i rok na którym jest: 14 lat, 4 rok nauki.

    Dom: Gryffindor

    Status krwi: Mieszany. Ojciec mugol a matka czarownica. Dowiedział się po narodzinach chłopaka.

    Różdżka: 11 cali. Dąb z włóknem z ogona feniksa. Twarda, dobra do zaklęć.

    Zwierzę: Brak. Uczulenie na sierść. A sów nie lubi.

    Patronus: Jeśli się nauczy to przybiera postać Tygrysa.

    Historia: Bryan już od małego interesował się sportem. Mieszkał na przedmieściach Londynu więc codziennie wychodził z kolegami i bawili się w różne gry. Kiedy miał 9 lat w czasie zabawy sprawił, że jego kolega zawisł głową w dół. Przestraszony chłopak zaczął krzyczeć i po chwili wylądował na ziemi. Bryan przestraszył się i uciekł do mamy. Opowiedział jej o wszystkim. Ta postanowiła powiedzieć mu prawdę co się stało, kim ona jest i kim on jest. Ojciec chłopaka spokojnie przyjął do wiadomości, że jego jedyny syn jest czarodziejem. On sam nigdy nie miał do czynienia z magią. Poza tym pracując jako policjant nie miał czasu na rozmyślaniem o magii. Po narodzinach chłopaka Tom zaczął przyjmować do wiadomości, że jego żona jest czarownicą. W sumie ucieszył się z tej wiadomości. Żona bardzo mu pomagała. Katarina pracowała jako uzdrowiciel w szpitalu św. Munga. W dniu 11 urodzin chłopak dostał list z Hogwartu. Wraz z mamą udali się na zakupy i we wrześniu pojechał do szkoły. Tiara przydzieliła go do Gryffindoru.

    Charakter: Bryan jest dość otwartym i przyjaźnie nastawionym do życia nastolatkiem co pozwala mu na nawiązanie dobrych a czasami bardzo dobrych stosunków z innymi osobami nawet z innych domów w szkole. Jest odważny i zawsze stanie w obronie słabszych.  Miewa jednak czasami dni, że chodzi przygnębiony, jest zamknięty w sobie i agresywny w stosunku do osób, które uzna za irytujące. Szybko jednak stara się odnowić stosunki między osobami, na których się wyżył.

    Ciekawostki: Jest typowym hetero. Szuka dziewczyny, ale niestety jego podejście i charakter trochę mu to utrudniają. Jest w drużynie Quidditcha na pozycji pałkarza. Radzi sobie nawet dobrze ale lądował już w skrzydle szpitalnym ze złamaniami. Lubi obronę przed czarną magią.( I nauczyciela. Chyba że będzie zakon to wtedy najchętniej kopnął by nauczycielkę w ...). Od zawsze fascynują go pojedynki i chętnie bierze w nich udział. Jednak tylko w takich, gdzie jest kontrola nauczycieli lub starszych kolegów.

     

    Yay^^  Jestem za. Bardzo chętnie dołączę, Jeśli chodzi o czas to ja preferuję czasy 3 części ale jak mnie przegłosujecie (Nie radzę bo pozamieniam w ropuchy xD)To przystanę na wasz wybór.

    4. Lucypher - Dante Sparda

    Imię i nazwisko: Dante Sparda (wilkołak)

    Wygląd:

    719758-nero_by_cloudff7ac_1_.jpg Tylko bez miecza. ( Jeśli się da to tą łapę ma z powodu nieudanego zaklęcia.)

    Wiek i rok na którym jest: 16 i szósty rok

    Dom: Gryffindor

    Status Krwi: Czystej krwi

    Różdżka: 12 cali,klon, włókno smoczego serca, giętka

    Zwierzę:Mały kot, biały z czarną łatką na lewym oku

    Patronus: Wilk

    Historia: Dante był typem samotnika. Od urodzenia pomagał wszystkim i wszystkiemu czemu się dało. Jego ojciec był aurorem tak samo matka.Po ugryzieniu przez wilkołaka ( po północy spacerował po parku.) zamknął się w sobie i nie chciał się nikomu pokazywać na oczy. Próbował użyć jakiegoś zaklęcia aby zapanować nad sobą lecz się nie udało i jego ramię zamieniło się w łapę  demona i nie da się tego odwrócić.Od 6 lat chodzi do Hogwartu, do domu Gryfonów.

    Charakter: Cichy, lekko sarkastyczny, nie lubi jak ktoś się z niego wyśmiewa, agresywny do osób które mu podpadną nawet nauczycieli.

    Ciekawostki: Hetero. Nie umie znaleźć dziewczyny ponieważ jest wilkołakiem i nie chce jej zranić. Gra w Quidditcha na pozycji pałkarza. Dziewczyny uważają go za atrakcyjnego chociaż on tego nie zauważa.

    ( jestem za zakonem)

    5. SolarsEpic - Peter Baldwin

    Imię i nazwisko: Peter Baldwin

     

    Wygląd: Że nie mam żadnego obrazku na składzie (mógłbym narysować ale nie mam skanera) opisze. Peter ma mniej więcej metr sześćdziesiąt wzrostu (liczbowo- 1m60cm), brązowe lekko potargane włosy, okulary które czasem są zniszczone, czasem naprawione a czasem w ogóle ich nie ma (wtedy ledwo co widzi), prawie zawsze w tym samym ubraniu, znaczy jeśli to nie szata "w cywilu" ubiera się w czarną bluzę i jeansy

     

    Wiek i rok na którym jest: 15 lat i piąta klasa

     

    Dom: Ravenclaw, zrobiłem test i się zastanowiłem , na Gryffindor jestem za mało YOLO, na Hufflepuff jestem zbyt leniwy a od Slytherinu mnie odrzuca

     

    Status krwi: Czarodziej półkrwi, mama czarownica i tata mugol

     

    Różdżka: 12 cala, sztywna i twarda, dąb i włókno z smoczego serca (wypytał się że był to Rogogon Węgierski), 9 na 10 przydatków kiedy zaklęcie się nie uda coś podpala lub rzuca kulą ognia

     

    Zwierzę: Pająk, taki duży i włochaty, ale spokojnie nie jest jadowity i to nie jest Ogromentula. Nazywa się Steve (czyt. Stiwi)

     

    Patronus: Orzeł, wyczarował go tylko jeden raz a potem dał sobie spokój, woli inne zaklęcia

     

    Historia: Peter mieszkał w Londynie, jednak potem przeprowadził się do Szkocji nad jezioro Loch Ness, gdzie było nieco bardziej spokojnie, Peterowi to odpowiadało. Uwielbiał opowieści swojej matki o świecie czarodziejów, mówiła, że kiedyś trafie do szkoły dla magów, ojciec był raczej sceptyczny wolał żeby jego syn zajmował się w dorosłości takimi rzeczami jak Bankowość. Peter ma siostrę, młodszą która wdała się bardziej w tatę. Ulubionym zajęciem chłopaka było rysowanie różnych niesamowitych stworów, o których opowiadała mu jego mama, pewnego razu kiedy rysował wielkiego rogatego demona otoczonego płomieniami ten ożył na kartce i próbował wyjść poza kartkę, płomienie wokół demona też ożyły najpierw tylko się ruszały a później podpaliły kartkę, prawdziwym ogniem, po ugaszeniu kartki wszystko wróciło do normy, do czasu aż przyleciała sowa z listem...

     

    Charakter: Peter jest nieco postrzelony, rzucając zaklęcia często przesadza z gestykulacją macha ramionami dookoła jak wahadłami, mimo, że nie musi, uwielbia czytać o wszelkiego rodzaju magicznych stworach, szalonych czarodziejach i czarnej magii (ale nigdy nie próbował jej używać). W szkole zarobił sobie opinie dziwaka, lubi rozmawiać z portretami oraz duchami w zamku. Jest bardzo przyjacielski i lubi pomagać, czasami buzia mu się nie zamyka, kiedy mówi. Z uczniów podziwia Freda i Georga Weasley'ów, jest gotów pomóc im w każdym żarcie ( jeśli akcja będzie się działa w czasach Zakonu będzie wspomagał ich również galeonami kupując ich gadżety), uwielbia również wszelkiego rodzaju gadżety do żartów, jakie można kupić na przykład w sklepie Zonka. Uwielbia odwiedzać Miodowe Królestwo i jest strasznym amatorem słodyczy (nie przepada jednak za Fasolkami wszystkich smaków, sądzie że to straszne że nie można ich bezpiecznie jeść garściami). Lubi również czytać Żonglera i często słucha bredni Luny Lovegood z własnej woli.

     

    Ciekawostki: Lubi bawić się zaklęciami podpalającymi, co czasem widać na jego osmalonej szacie i czasem nadpalonych włosach.

     

    Preferuje czasy Zakonu

    6. Mephisto Pheles - Farkas Grimmur

    Imię i Nazwisko: Farkas Grimmur

    Wygląd: Dość niski około 169 cm, ciemnowłosy chłopak w okularach, ma fiołkowe oczy. Jest też dość blady. 

    Anime_guy_render_by_feary_bad_day-d5s483

    Wiek i rok na którym jest: 16 szósta klasa.

    Dom: Ravenclaw

    Status krwi: Czysta (ma dobre nerki)

    Różdżka: 10,5 cala świerk włos z ogona jednorożca. Coś pomiędzy sztywną a giętką. Cecha typowa dla świerku. 

    Zwierzę: Włochatka Zwyczajna Aegolius funereus

    Patronus: Sobol 

    Historia:

    Farkas urodził się na Islandii w Seyðisfjörður (wschodnia Islandia na końcu Fiordu), nie jest to co prawda duże miasto jednak nie przeszkadzało to mu oraz jego rodzinie, talent do magii został ujawniony bardzo szybko, w końcu był w rodzinie czystej krwi gdzie magia była czymś zwykłym. Do Hogwartu był zapisany od urodzenia więc nie było to problemem. Sprzęt również miał, brakowało mu tylko szaty i różdżki. Gdy dostał list dostanie się do szkoły było już tylko formalnością. Jako iż jego ojciec był animagiem za każdym razem kiedy był na lekcji transmutacji męczył profesor McGonagall by ta nauczyła go tejże sztuki. Z powodów braku pomocy w nauce sam zaczął się tego uczyć, po kilku latach udało mu się to. Potrafił utrzymać metamorfozę bardzo krótko, ale i tak pierwszy krok miał za sobą. Próbował to robić kiedy tylko miał czas wolny więc teraz wychodzi mu to całkiem nieźle. Nie pokazuje że potrafi to zrobić zbyt często ale pewne umiejętności ma. Obecnie jest w szóstej klasie. 

    Charakter: Nieco sarkastyczny. Leniwy, bywa arogancki chociaż nie jest aż taki zły jak się bliżej pozna, da się go nawet lubić, jest też bardzo inteligentny więc to może stąd wynika jego arogancja. 

    Ciekawostki: Hetero, nie jest w związku ale nie pogardzi jakąś dziewczyną. Potrafi rozpoznać cechy fizyczne wilkołaka w ludzkiej formie, zwierze w które potrafi się zmienić to Akita Inu. Nie lubi sportów. 

    (Póki co jest komplet, jednak spokojnie, miejsca mogą się zwolnić. Mogę upominać w trakcie pisania kogoś, za łamanie regulaminu w bardzo drastyczny sposób, a jeśli nijak się nie zastosuje, to się pożegna z sesją, a wtedy ktoś nowy może się dopisać.

    A na upartego, przyjmę w ostateczności jeszcze jedną osobę, pod warunkiem, że będzie to postać żeńska :P)

     

    Padło na czasy Zakonu.

  5. No ja zostawić bym nie mogła na ulicy kociaka szczególnie. Bo duży kot to sobie poradzi jednak jakoś jeszcze, ale małe takie to nawet nie wiedzą czasem co jest zagrożeniem itd. I tak bierzemy te koty ciągle i się im szuka potem nowych domów najwyżej, tam najwyżej trochę posiedzą u nas, odkarmi się je, przetrzyma, póki nikt się nie znajdzie. Taki dom tymczasowy się robi, ale też jest problem, jak się ma swoje no, naprawdę dzikusowate koty (obcych ludzi się panicznie boją, obcych kotów tak samo). Ale choćbym miała nie wiem, budować im budki pod domem żeby je gdzieś przechować, póki nikt ich nie weźmie, to malucha w potrzebie nie zostawię. 

     

    Cóż, moja wysterylizowana kotka jakoś specjalnie przylepna nie jest (właściwie ogółem jest wielką panią księżniczką od zawsze, która do ludzi żeby ją pogłaskać czy coś praktycznie nie podejdzie), a kocury zawsze tak, nawet niewykastrowane. Nie wiem, może to też dlatego, że praktycznie zawsze miałam kocury, to tak jakoś widzę, że one są takie bardziej miłe nawet względem mnie. 

    A w kwestiach koni się nie wypowiem, bo ogółem z nimi zbyt wiele do czynienia nie mam. Moją miłością są koty wszelkiego rodzaju, a koni się w sumie bałam jakoś tak. Zresztą z psami tak samo, nie znam tych zwierząt za dobrze, bo ogółem nigdy w domu takowych nie miałam i zazwyczaj im nie ufam, poza kilkoma wyjątkami.

    A co do utrzymania małych zwierząt, to fakt, jedyną różnicą w łatwości ich utrzymania jest to, że mniej jedzą. Więc są tańsze, więc łatwiej to utrzymać. Ale tylko pod tym kątem. 

    Chociaż ja się specjalnie nie znam, bo na dobrą sprawę, jedyne zwierzaki jakie miałam w domu, to koty, chomiki i rybki.

     

    Moje koty mają dłuższą sierść i czasem się robią, jak to ja nazywam "zdredziałe" (stąd jeden mimo, że zwie się Kermit, to ma ksywkę Dred, Dredzik itd.). Zazwyczaj same sobie to jakoś wyczesują, czasem się je uczesze też, ale są i takie sytuacje, że bez nożyczek się nie obejdzie. I potem chodzi taki, że jak wygryziony wygląda XD

  6. Ja po prostu napatrzyłam się wystarczająco na biedne skrzywdzone znajdy, dlatego wolę przygarniać takie kotki.

    Jestem wręcz przewrażliwiona na tym punkcie, bo np. wczoraj właśnie pewnie z jakiegoś wypadku przyniosłam z rodzicielką kociaka do domu i normalnie pół nocy i pół dzisiejszego dnia przeryczałam, że on taki biedny i że nie wiem co z nim robić, bo matka musi jechać, a ja zostanę sama i jakby mu coś bardzo źle się robiło, to potem będę rozpaczać, że on się męczy. No i dlatego pojechał do schroniska, najwyżej go potem zabierzemy, jeśli wyjdzie na to, że tam go jakoś weterynarz obejrzał i nie było z nim tak źle. Bo to jednak straszne jest, jak się znajduje żywego kociaka, ale on ani ruszyć się zbyt nie może, bo chyba go tylne łapki bolą (może coś złamał?), ani jeść też nie za bardzo i jeszcze z noska mu trochę krwi poszło. 

    A to podejrzewam, że wyrzucony kotek dlatego, że jest taki "zwykły". Normalny prążkowany. Chyba kotka, nie wiem, bałam się nawet sprawdzać. Maksymalnie 2,5 miesiąca ma. Ludzie to potwory i przez to ja bym najchętniej każdego znajdę przygarnęła, bo tak samo jakiś maksymalnie 1,5 miesięczny biało-rudy kotek przybłąkał się przedwczoraj i jest super, dziś się jeść nauczył dopiero, ale ogółem mądry jest, widać, że niegłupi. Może i by został, ale problem jest tylko taki, że moje starsze koty są dzikusami i nijak się do obcych nie przyzwyczajają, więc szukam kogoś, kto tego malucha weźmie. 

    Ale to tak na dobrą sprawę, ja jestem po prostu przewrażliwiona na tym punkcie i to też, tak jak weterynarz nawet powiedział. Bo są ludzie, którzy widzą takie rzeczy i są ludzie, którzy nie widzą, bo nie chcą widzieć takich rzeczy. 

    No i straszliwa kociara ze mnie jest, ja naprawdę przygarnęłabym wszystkie koty, gdybym tylko miała warunki, pieniądze, możliwość... 

     

    A jeszcze tak całkiem swoją drogą, jak się bierze zwierzaka, pod kątem charakteru to przynajmniej na podstawie tego całego zwierzyńca, który się przez mój dom przewijał, mogę powiedzieć, że jest znaczna różnica między kocurami, a kotkami. Ale serio. Nie wiem jak jest z tym u rasowych kotów, ale te mieszańce, akurat mimo, że każdy ma inny charakter, to jednak płeć daje im te kilka cech wspólnych w zachowaniach. I jak do tej pory, zawsze lepiej żyło mi się z kocurami, a np. moja siostra cioteczna definitywnie wolała usposobienie kotek. 

  7. Właśnie ze względu na problem ze zbytem i za niskimi cenami na rynku przestałam rozmnażać. Sprzedawałam poniżej kosztów produkcji [czyli za 1000-1200 zł] i to hodowlane, bardzo dobre w typie po super rodzicach. I nie mogłam znaleźć kupców. Inni hodowcy mają ten sam problem. Ot, kryzys. A pamiętam jeszcze czasy jak chciano moją kotkę odkupić na zasadzie "cena nie gra roli" i to samo z jej córką [w typie wzorcowa przedstawicielka rasy].

     

    Ej, może nie masz nic złego na myśli, ale mówiąc o "produkcji" i tak dalej, jakoś tak... odbieram to jakbyś te koty traktowała bardzo przedmiotowo i tylko jak towar. To nie brzmi dobrze.

    Ale z ciekawości, jaką rasę hodujesz?

     

     

    A jeszcze w odniesieniu do znajd, czy zwierzaków ze schroniska. Cóż, ze schroniska nic bezpośrednio nie brałam, ale znajd przez mój dom przewinęło się bardzo dużo. I szczerze mówiąc, takie kotki były bardzo wdzięczne, kochane. Każdy inny, ale jednak właśnie podobne pod tym kątem, że jednak było widać, że naprawdę są wdzięczne, że się je zabrało do domu z zimna itd. Miałam kotka, który codziennie rano mnie budził do szkoły, o tej samej godzinie, bo się nauczył, że muszę tak wstawać i w ogóle był bardzo do mnie przywiązany, bo go do domu przyniosłam (znalezionego na moście, gdzie domów żadnych w pobliżu nie było, a miał trochę sierści brokatem sklejonej, więc na pewno go ktoś wyrzucił, zresztą pisałam ogłoszenia i rozwieszałam po całym mieście). Nie mówię, że koty z hodowli nie mogłyby się tak zachowywać ale no. Ja osobiście wolę wziąć kociaka od sąsiada, jeśli wiem, że może on potem zostać gdzieś wyrzucony, albo nikt go nie przypilnuje i zagryzą go jakieś psy. Albo kotka, który przybłąka się pod dom, wygłodzony, nie mający pojęcia gdzie jest. Szczególnie żal mi tych najbardziej "pospolitych" pod względem umaszczenia, bo właśnie takie są najczęściej wyrzucane i nikt ich nie chce brać, bo są "brzydkie". A dla mnie każdy kotek jest ładny, czy to tzw. burasek, czy w biało-czarne łatki, czy rudzielec, czy cały czarny jegomość. No i tego typu kotki mają to do siebie, że ich charaktery są bardzo różne i ja osobiście to w nich uwielbiam, że jeden trafi się taki, drugi choć podobny z wyglądu, całkiem inny z charakteru.

     

    Ogółem, jeśli ktoś jest zdecydowany, że chce przygarnąć zwierzaka, ale nie ma upatrzonych wymagań, czy we względach wyglądu, czy charakteru, czy ogółem rasy, to serio zachęcam do przygarniania tych biedniejszych, bo można ocalić zwierzakowi życie. Owszem, czasem trzeba trochę się wykosztować na wyleczenie, czy pozbycie się ewentualnych pasożytów, ale jednak... To zawsze uratowanie, albo chociaż próba ratunku dla takiego stworzonka. Nie mówię, że kupowanie z hodowli jest złe. Jeśli komuś zależy na konkretnej rasie ze względu na charakter i wygląd, to faktycznie niech szuka takiej. Ale jak ktoś chce mieć po prostu zwierzaka, bez wymagań w tych kwestiach, to serio, przygarnijcie jakiegoś biedaka.

     

    Ach jeszcze też ważna rzecz. Biorąc, czy to rasowego, czy to przybłędę, weźcie pod uwagę to, czy na prawdę będziecie chcecie mieć tego zwierzaka. Bo weźmiecie sobie kotka, albo pieska zimą, a latem zechcecie gdzieś wyjechać na dłużej, gdzie nie możecie go zabrać... i jest problem. To jest duża odpowiedzialność, albo trzeba rezygnować z wielu rzeczy, albo liczyć się z kosztami (przykładowo hotelem dla zwierząt). Bo potem właśnie przez to w okresie letnim jest tyle bezdomnych zwierząt. Bo ludzie gdzieś jadą na dłużej i zwierzak przeszkadza. Nóż się w kieszeni otwiera, jak ktoś tłumaczy to, że wyrzuca takie stworzonko, bo musiał gdzieś wyjechać. Wiadomo, że są różne sytuacje losowe i czasem naprawdę nie da się niektórych wyjazdów przewidzieć, czy coś, ale wtedy powinno się np. zadbać o to, by zwierzak znalazł nowy dom, albo chociaż dom tymczasowy na ten okres. 

     

    Swoją drogą był też filmik, kampania, gdzie wyglądało na to, że ludzie wyrzucają psa, który nabroił trochę w domu. A na końcu dopiero, kiedy samochód odjechał, okazało się, że na sznurku przywiązane było dziecko. I skoro to, że ktoś wyrzucił dziecko jest takie rażące i że tego nigdy, by się nie zrobiło, to czemu wyrzuca się zwierzaki. Bardzo dobry pomysł w sumie, według mnie. 

  8. (Twoja postać ma niedowagę. I TO BARDZO DUŻĄ, LEL.

    A co do czarnego charakteru, to moje prywatne zdanie, ale powinna była raczej udawać dobrą czy coś i potem się ujawnić, bo tak szczerze, wątek który byłby ciekawy i istotny całkowicie zniszczyłaś ;_; )

     

    Olaf uznał, że skoro tak to wygląda, to na dobrą sprawę nic tu po nim. 

    - Ta szkoła jest totalną pomyłką - podsumował na głos, gdy wyleciał z gabinetu dyrektorki i wzruszył ramionami. Podszedł do swoich rzeczy, które wciąż leżały na holu i zabrał je w bliżej nieokreślonym kierunku, szukając pomieszczeń, które wyglądałyby na pokoje. A że znalazł w końcu takie z numerem dwa na drzwiach, to po prostu otworzył je i zaniósł tam swój marny dobytek. 

  9. Ej nie żeby coś, ale czepiasz się, że ma być ortografia itd. to też sama ogarnij trochę zasady pisania dialogów, bo piszesz je nieprawidłowo ^^ To nie jest złośliwość, tylko po prostu zwracam uwagę, żebyś zauważyła, że np.

    "- Na pewno chcesz, żebym cię tu zostawiła? - spytała niepewnie starsza kobieta."

    To jest napisane dobrze.

    "- Przykre. - powiedziała i spojrzała na Kate z uśmiechem."

    A to już nie. Chodzi o stawianie znaków interpunkcyjnych przed myślnikiem i zaczynaniem wielką/małą literą po nim. Np. jeśli piszesz coś w stylu:

    "- Tak - odparła, drapiąc się po nosie." Wtedy, po "tak" kropki nie powinno być, ponieważ po myślniku kontynuujesz zdanie, przez to, że to co po nim jest odnosi się bezpośrednio do wypowiedzi, czyli wszystko typu "powiedział" itd. Natomiast gdyby wyglądało to np. tak: "- Tak. - Dziewczyna podrapała się po nosie." To po "tak" jest kropka, a po myślniku zaczynasz z dużej litery, ponieważ czynność po myślniku nie odnosi się bezpośrednio do wypowiedzi. A gdy mamy sytuację, że np. "- Tak! - wykrzyknęła." albo "- Tak? - zapytała." mamy znak interpunkcyjny przed myślnikiem, a po nim zaczynamy z małej litery, to dlatego, że nadal odnosi się to bezpośrednio do wypowiedzi, a owy znak po prostu podkreśla charakter tych słów, że to było np. wykrzyknienie. To akurat najprostsze z tych zasad, bo są sytuacje w których faktycznie ciężko ogarnąć jak trzeba napisać, ale te akurat są dość proste to zapamiętania.

    I to serio nie jest złośliwość, ale jak się wymaga jakiegoś poziomu pisania, to samemu też go trzeba trochę trzymać.

  10. N: Krótki, bez dziwactw, zasadniczo taki jak nick być powinien. Da się zapamiętać, nie ma problemu z rozkminieniem, czy dobrze się go napisało, czy nie. 

    A: Patrzy na mnie i wzbudza jakiś nieuzasadniony niepokój, ale w sumie na av pasuje to zdjęcie.

    S: Klasycznie. Cytat i grafika. Grafika mi się podoba przez ten czerwony akcent kolorystyczny. Cytat, hm... coś w tym niby jest, ale czy ja wiem?

    U: Właściwie to nie znam, albo po prostu nie kojarzę, bo moja pamięć jest dziurawa okrutnie. 

  11. N: Za długi. Będę pamiętać po prostu jako Jakub, albo jako Swagger, lel XD

    A: Art z Vinyl. Lubię ją, więc jest fajnie. Ogółem art też całkiem fajny, ale gdzie są okularki? I te tło jakoś mi się nie podoba. Ale jest gut i tak.

    S: A jeżeli na moim biurku są peruki, to mam zaperukowany mózg? ;_; Ukesiowe rozkminy.

    U: Widuję tutaj, ale w sumie to nie znam xD

  12. (A może Dlaczego Ja? Albo Ukryta Prawda? XD)

     

    - Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. - Wzruszył ramionami. - Jak na razie nikt nie raczył nic z tego typu spraw organizacyjnych nam wyjaśnić. Za to mam dziwną nowinę, w tej szkole dwie kobiety podają się za dyrektorki, z czego jedna coś knuje, a druga chce ją powstrzymać z naszą pomocą. Nie zwariowałem, serio tak jest. 

  13. (Tu chyba nikt nie wie gdzie ma iść, ani co robić xD)

     

    - Ta szkoła jest dziwna - stwierdził ot tak, po czym spojrzał na nią swoimi czerwonymi oczami. Odgarnął grzywkę na bok i dodał, widząc że dziewczyna wygląda na zagubioną: - I na dobrą sprawę nadal nie rozumiem tego miejsca, bo go się chyba nie da zrozumieć. 

  14. Albinos stał nadal tam gdzie wcześniej, zaczytany w książce. Chociaż zaraz potem, skończył rozdział, więc zamknął powieść i z powrotem wetknął ją do kieszeni. Wtedy dopiero Olaf zobaczył jakąś dziewczynę. Kolejna nowa? 

    - Coraz nas więcej, może jednak mamy jakieś szanse... - skomentował sam do siebie, po czym podszedł trochę bliżej, ale nadal stał od nich w większej odległości. - Cześć - rzucił do owej dziewczyny krótko.

  15. N: Z tych dwuczłonowych zlepionych w jedno, rozdzielanych poprzez dużą literkę. Nie lubię takich nicków, ale nie jest jeszcze masakrycznie udziwniony więc ujdzie.

    A: "I'm so emo, I'm so dark..." Ej sory, tak to odbieram XD

    S: Gif, jakiś cytat po angielsku i linki do tematu z rysunkami i dA. Idę przejrzeć dA.

    U: W sumie to nie kojarzę, mam kiepską pamięć, albo faktycznie nie znam :v

  16. Można w sumie XD Standardowa Bułka idzie po 30 zł plus przesyłka, ale że Rarciowa musiałaby mieć grzywę z wełny czesankowej i różek jej krytym doszyć trzeba, to jakieś 40-50 zł plus przesyłka. Bo akurat u Rarity to ja futrzanej grzywy nie widzę, a czesanka jest trochę pracochłonna, żeby ją tak uformować ^^" 

  17. Klejone oczy też przeżyłyby to bez większego problemu, zwłaszcza, że klej mam teraz mocniejszy i w dodatku je lakieruję, żeby się nie ścierały ^^ Z czasem się poprawia takie rzeczy. Mnie to bardziej martwiłaby kondycja jej grzywy po tym kąpaniu. Nic nie wyblakło, albo coś? Bo to w końcu farbowane, spierać się kolor nie powinien, ale nie wiem, różne są trwałości akryli. 

     

    A w temacie Bułek tak btw, to robię takie na zamówienie jakby kto kiedy chciał, takiego fokoryba XD Mniej z tym roboty niż z kucami, więc i tańsze to :P

  18. - Jestem Olaf - przedstawił się, choć nikt go o to w tej chwili nie pytał. - Ale ja o wzroście nie żartowałem. To tylko stwierdzenie. Jesteście dla mnie wielkoludami. - Wzruszył ramionami i wetknął nos w książkę, nadal jednak stojąc obok nich. 

     

    (Nie umiem pisać hetero, więc moje postaci w najlepszym wypadku są bi, a najczęściej homo XD Albo aseksami, jeśli nie ma z kim ich parować.)

×
×
  • Utwórz nowe...