Skocz do zawartości

Zmara

Brony
  • Zawartość

    185
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Zmara

  1. Zmara

    I Piotrkowski Minimeet

    Wiek nie ma znaczenia. Ważna jest osobowość. No i w tymże wypadku fakt, iż coś nas wszystkich łączy :3
  2. Zmara

    I Piotrkowski Minimeet

    Który Kuba? Trzech było xD Kumpele Paniczu, kumpele jeśli łaska, a nie kumpeli...
  3. Zmara

    I Piotrkowski Minimeet

    Wytrzymałem do teraz, wytrzymam i więcej
  4. Brr… ten dźwięk był… Nieważne… Scythe wrócił na korytarz, trzymając pokrojony plan pomieszczeń za pomocą magii wydobywającej się z jego rogu. Minął skrzyżowanie ze znakami i skierował się wprost do pralni. Ale to miłe uczucie. Bez nerwów, bez… stresu? Już prawie był w pralni, gdy usłyszał jakiś dziwny szmer. Zignorował to, jednak zapamiętując dźwięk i ruszył dalej. Jego oczom ukazała się ogromnych rozmiarów pralnia z rzędami wysokich pralek, sięgających niemalże pod sam sufit. Rozejrzał się, jednak nie mógł nigdzie spostrzec swoich towarzyszy. Gdzie oni mogą być? Scythe zaczął iść przed siebie, rozglądając się wpierw po suficie, a następnie przypatrując się ścianom i w końcu podłodze. W jednym z miejsc spostrzegł wgniecenie. Nie byłoby to nic dziwnego, gdyby nie to, że było dość mocne i w kształcie kopyta dorosłego ogiera. Tylko jedna osoba miałaby na tyle siły, by to zrobić. Koniec końców wiem, co stworzyłem… Nie, komu pomogłem, tak. To było właściwe określenie. Pomyślał i ruszył ku śladu. Okazało się, że było ich więcej. Szedł tak szukając swej drużyny, jednak skupienie przerwał mu jakiś mechaniczny odgłos. -UJĘ ZA WSPÓŁPRACĘ – usłyszał głos Thunderlight’a, aczkolwiek bardziej robotyczny. Biały ogier już miał skierować się do źródła głosu, gdy usłyszał krzyk. -Pomocy! – Kolejny głos, aczkolwiek bardziej piskliwy. Czyj to głos? Aaa, przecież mieliśmy jakąś młodszą klacz w zespole. Vixen… Myśląc to przyspieszył kroku do tego stopnia, że widział już z daleka sylwetki swoich kompanów. W tym momencie zaczęło się dziać coś dziwnego. Doktor poczuł, jak jego wnętrzności zaczynają się unosić. Zresztą jak i on sam. Czyżby nasz architekt bawił się grawitacją? Miło… -Aaaaaaaarrrrrrrrriiiiiiibaaaaaaaaaaaaaaaaa! – wykrzyczał, by jego głos dotarł do pozostałych śniących, a sam, na ile pozwalała mu na to przestrzeń, skierował się w ich stronę.
  5. Zmara

    I Piotrkowski Minimeet

    Nie musisz. On jest pusto...
  6. Zmara

    I Piotrkowski Minimeet

    Nie tylko tobie ;_; Byśmy lepiej pewną osobę zdissowali potem...
  7. Zmara

    I Piotrkowski Minimeet

    Brace yourself - next meet incoming. But I still don't know when...
  8. Zmara

    I Piotrkowski Minimeet

    Bodajże szósty, ale pewności nie mam.
  9. Zmara

    I Piotrkowski Minimeet

    Według mnie to było... świetnie! Podobało mi się i poznałem sporo pozytywnie zakręconych ludzi. I byłem dźgany Sztandarem Luny. Szkoda tylko, że koniec końców wielu nie dotarło, to było nas chyba z dziesięć osób, więc nie najgorzej. Były blindbagi, naklejki, Stefan, kostka rubika, kalambury, pytania, Stefan, sporo randomu, Sztandar Luny, pielgrzymka do parku, cynamon, szejki... Koniec końców, to było tego całkiem sporo. I Aglet... Większość była pełnoletnia. :3
  10. Zmara

    Nieobecności

    Odpis będzie wieczorem, bo meet, a ostatnie dni... No cóż, nie mogłem i przepeaszam. Koniec offtopu.
  11. -Uważam, że najlogiczniej zacząć walczyć – odrzekł mag stojący naprzeciw. Do tej pory obserwował wszystkie poczynania Zmary z zaiste wielką dokładnością. Po swej wypowiedzi uwagę przeniósł na lusterko, spoczywające na stopach młodzieńca przyodzianego w płaszcz. Pewnie się zastanawia do czego służy. Przynajmniej przykułem jego uwagę, a to dobrze. Ciekawe, czy na pancerz też zwrócił uwagę…? Przerwał myślenie, widząc jak przeciwnik zabiera się do swego pierwszego posunięcia, którym zostało… wyjęcie miecza z rękojeści, której zresztą w ciekawy sposób się pozbył. Zacznie od walki wręcz? Lepiej na wszelki wypadek nie tracić czujności. Wypowiedział jeszcze kilka słów, po czym nastąpił atak. Zmara przysłonił sobie prawą dłonią twarz. Promieniste cięcie przeszyło młodzieńca na wylot. Lustro przechyliło się do przodu i upadło, nie tłukąc się jednak. Ciekawe czy się przewrócił? Wolnym ruchem dłoni odsłonił swoją twarz. Zmieniły się w niej dwie rzeczy. Po pierwsze, miał powieki, które zasłaniały mu oczy. Minęło kilka sekund. Mrugnął. Drugą zmianą był zmieniony kolor tęczówki. Z purpury zabarwił się na krwistą czerwień. I to nie był koniec zmian. Pojawiły się na niej również trzy kształty, przypominające czarne „łezki”. Doprawdy ciekawy widok. Nasz bohater odsunął się o kilka kroków od swego antagonisty, nie spuszczając go jednak z pola widzenia. -Więc bronią białą również potrafisz się posługiwać. Jestem więc uradowany, iż nie tylko ja na tejże arenie mogę się pochwalić jakimiś umiejętnościami fechtunku – uśmiechnął się do antagonisty. Machnął lewym rękawem z którego wyleciał pistolet skałkowy średniego kalibru i wycelował go wprost w Piekielne Ciastko. -Paktujemy?! – wykrzyczał, a jego oczy przybrały normalny kolor. W stronę Miecznika wyleciała salwa pocisków mająca swój początek w lufie broni. Kanonada pocisków mknęła w stronę przeciwnika, lecz to nie był koniec niespodzianki przygotowanej przez Zmarę. Broń zniknęła z jego dłoni. Miast tego uniósł ją ku górze, by następnie pchnąć ją w stronę oponenta. Wraz z jego ruchami dwa wcześniej przygotowane kołki, które na początku pojedynku umieścił niepostrzeżenie za przeciwnikiem wraz z tymi, które miał przed sobą. Chwilę po ataku, rozejrzał się wokół, dokładnie zapamiętując wszelkie nachylenia powierzchni. Udało się? Zaraz odpowiedział mu elektroniczny głos umiejscowiony w jego głowie. Sam się przekonaj. W tym momencie mechanizm wzroku przysłoniły mu okulary z żółtymi szkłami, na których zaczęły pokazywać się różne informacje na temat oręża swego przeciwnika, typu: materiał, stop, aura, moc i wiele innych przeliczników, które w określony sposób opisywały parametry broni. Dobra robota Vlad. No raczej… Ale nadal nie rozumiem, czemu plagiat Deusa… Pytaj się narratora… Okulary złożyły się i wniknęły w pancerz. Stwierdził, że trzeba się jeszcze odrobinę podroczyć z przeciwnikiem. Oby tylko Beelzebub i Lucifer się nie zniszczyły… Wykonał przed sobą kilkanaście znaków dłońmi, po czym obie przyłożył do ziemi. Z ziemi wyrosło pięć piedestałów, które usytuowały się przy „ścianach” budowli, tworząc pentagram. Na jednym z nich znajdowała się kryształowa kula, z której emanowały od czasu do czasu wyładowania elektryczne. Pozostałe piedestały pozostawały puste, lecz pewnie wkrótce ulegnie to zmianie. Zdjął swój płaszcz i zawiesił go w powietrzu, niczym na niewidzialnym wieszaku. Dosłownie włożył weń rękę i wyjął z niego składaną kosę, o dwóch ostrzach znajdujących się naprzeciw dwukolorowego trzonka. Jedna jej część była anielsko biała, zaś druga, dla kontrastu, diabelnie czarna. Jej kraniec owinięty był bandażami, a zakończona była łańcuchem, który był przytwierdzony do rycerskiej rękawicy, która również pojawiła się na dłoni Kosiarza. -Przywitajmy lustrzaną broń. Witaj Heaven or Hell. Obyś się dziś postarał Vlad. Nie możemy zbezcześcić tej broni i bardzo dobrze o tym wiesz. -Tak, tak… Nie jestem taki głupi jak nasz narrator, który plagiatuje co tylko popadnie… – Głos dobiegł z oręża trzymanego obecnie przez Zmarę, dobrze wiedząc, iż ich moc polega na plagiacie, czym łamali większość praw autorskich. Narrator w tym momencie wcale nie poczuł się urażony <chlip>. Wracając do pojedynku. Kosiarz ponownie włożył na siebie swój płaszcz, zbyt zajęty, by patrzeć na to, co poczyna przeciwnik, aczkolwiek jego broń, jak i on sam, byli całkiem widoczni…
  12. Zmara

    I Piotrkowski Minimeet

    BRO, proszę, bez offtopu... (możesz mi napisać na PW, bo też jestem ciekaw) xD
  13. No więc dobrze. Dorzucę swoje trzy bitsy. Tak więc jeśli chodzi o cierpliwość to uważam podobnie do mojego poprzednika. Pinkamena jest o wiele bardziej cierpliwa. Argument GoForGold'a jest niezbyt przekonujący. Ona tam nie wykazała się cierpliwością, a czystą jej przeciwnością. Nie mogła się doczekać listu. Gdyby było inaczej, to spokojnie czekałaby na niego w domowym zaciszu, bądź w gronie przyjaciółek. Wytrwałość co prawda ma, bo siedziała przy tej skrzynce z uporem, tak samo jak patrzyła się na farbę. Chociaż zależy z jakiego punktu widzenia patrzyła się na schnącą ścianę. O ile pamiętam (oczywiście mogę się mylić) było jej wtedy bliżej do Pinkameny niż Pinkie, ale to takie moje skromne odczucie. Pinkamena zaś jest flegmatyczna z postawy (nie z osobowości) i myślę, że mogłaby się mniej "tym" przejmować i czekać na cokolwiek dłużej, do tego się tym nie przejmując.
  14. Zmara

    Fani Pinkameny

    Po tym wszystkim co mi się przytrafiło... Ogłaszam, że pragnę, by mój nick znalazł się na liście. Dziękuję...
  15. Zmara

    I Piotrkowski Minimeet

    Wtedy będziemy musieli mocniej ogarnąć organizację. Bo obecna jest, hmm... dobra, ale niedopracowana. :3
  16. Zmara

    I Piotrkowski Minimeet

    Prawdopodobnie: tak. Chociaż... Chyba powinienem to napisać: Organizatorzy nie ponoszą winy za wszelkie zachowania grupy i nie bierze odpowiedzialności w razie jakiegokolwiek wypadku. Wyjątek stanowi wypadek spowodowany przez danego organizatora. Nie posiadamy ubezpieczenia zdrowotnego w żadnym wypadku. Radzimy na meeta zabrać jakąś gotówkę!
  17. Zmara

    I Piotrkowski Minimeet

    Ey, to jest PIERWSZY Piotrkowski meet. Wszystko przed nami.
  18. Dzień zapowiadał się zaiste ciekawie. Tym razem był przygotowany… Tym razem naprawił zegarek… Tym razem… Adrian… Co? Skończ… Ale ja tylko… Skończ. No dobra… Tak więc, wracając do narracji, wiedział, co musi zrobić. A przynajmniej tak uważał… Jego przeciwnik znajdował się już na arenie. Chyba nie do końca wyszło mu samo wejście na arenę, aczkolwiek i tak trzeba było zachować powagę. Koniec końców jadł batonika, a to nie jest coś, co można, ot tak sobie, zignorować. Zanim jednak począł konsumpcję, na ścianach pojawił się ornament, emanujący jakąś mocą. Hm… czyżby jakiś czar wzmacniający? A może już na początku przejdzie do ofensywy? Słyszałem o tym pomiocie piekielnym. Do osób spod herbu Przypalonej Blachy trzeba uważać… Przerwał myślenie Zmara, gdyż stwierdził, iż czas się w końcu pokazać. Masywne drzwi prowadzące na arenę otworzyły się. W ich ramach stał wysokiego wzrostu młodzieniec o kruczoczarnych włosach i purpurowych oczach. Swym spojrzeniem ogarnął całe to miejsce w którym przyszło mu stoczyć pojedynek. Wziął jeden głęboki oddech i… nic. Stał tak chwilę i zaczął zmieniać kolor skóry na jasny fiolet. Co się dzieje? Pomyślał, lecz po chwili mu się przypomniało. Schylił się i wypuścił powietrze z płuc. No cóż, reszta pewnie odebrała to jako jakiś rytuał. I dobrze. Trzeba sobie wyrobić dobre pierwsze wrażenie. Prawda Vlad? To było co najmniej żałosne. Nie bądź taki! Z wyrzutem odpowiedział telepatycznie swemu przyjacielowi i towarzyszowi. Zaczął zbliżać się do środka areny, gdy spostrzegł coś dziwnego. Widział plecy swojego przeciwnika. Czyżbym wszedł przez drzwi… Odwrócił się i uświadomił w swoim założeniu. Ale przecież na pewno byłem w dobrej bramce! Patrzyłem przecież na niego z przodu! Głupia magia chaosu… W momencie ujścia ostatniej myśli nagle przeteleportował się przed swego oponenta, na odległość, mniej więcej, trzynastu metrów. Jak na Ironie przystało, nie mógł po prostu zniknąć z jednego miejsca i pojawić się w drugim, lecz pojawiać się częściowo. Ręce, nogi, tułów, głowa, narządy wewnętrzne, kości i wszelkie pozostałe części ciała potrzebne do jako takiego funkcjonowania w powłoce homosapiens. W tym momencie, ze wstydu postanowił zapaść się pod ziemię. Dosłownie. Pod jego stopami pojawił się cień w który po prostu wpadł. Minęła niecała minuta, a tu pojawia się dokładnie taki sam mglisty cień, jak miało to miejsce przed chwilą, a z niego wyłonił się chłopak w dużo dłuższych włosach i jakby poważniejszy z twarzy. Ubrany był w kombinezon mocno przylegający do ciała, który zbudowany był z lekkiego, aczkolwiek lekko elektronicznego, materiału. Na tenże robotyczny pancerz zarzucił skórzany płaszcz, aczkolwiek był on podejrzanego koloru. Ni to czarny, ni czerwony, ale wyglądał prawie, jak wyjęty z gry „Deus Ex Human Revolution”. Mniejsza z tym. Dobrze, że się pojawił. -I wtedy ten kredens mówi do węża… – przerwał. Zauważył, że koniec końców dotarł na to miejsce. – Witam szanowną Widownię! Witam i Ciebie Piekielne Ciastko Herbu Przypalona Blacha. Mam nadzieję, że stoczymy ciekawy pojedynek. Chciałbym również przeprosić, za moje wcześniejsze zachowanie, aczkolwiek musiałem trochę dorosnąć do sytuacji, że się tak skromnie wyrażę. Widzę, iż jest to moment, w którym poczyniłeś już pewne przygotowania. I jesz batonika, smacznego więc. Jeśli pozwolisz, przed rozpoczęciem pojedynku również sobie co nieco… - mówiąc te słowa sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjął z niej małą, prostokątną paczuszkę, którą otworzył i zaczął zjadać jej zawartość, którym było masło. Zjadł pół kostki, po czym schował swój dopalacz z powrotem do płaszcza i oblizał wargi ze smakiem. -Mmm… Nie ma to jak świeżutkie masełko. Jest przepyszne. Więc, Paniczu, czy miałby Panicz ochotę na coś, czy pragnąłby Panicz zacząć wymianę ciosów, czyli mówiąc trywialnie – zacząć pojedynek? Niech się Panicz chwilę zastanowi, a ja zacznę czynić przygotowania. – W tym momencie potrząsnął płaszczem. Wysypało się z niego pięć pięknie zdobionych, drewnianych kołków. Wszystkie wbiły się w ziemię w równych odległościach. Dziesięć centymetrów wystarczy. Tworzyły one półokrąg, tuż przed Zmarą. Nie był to jednak koniec występów wstępnych. Zza pazuchy płaszcza wyjął lusterko wysokości i szerokości głowy. No może trochę większe. Było ono sześciokątne w czarnej oprawie, a na samym jego środku widniał znak yin-yang w otoczce z czarnych, nieregularnych pasów. Położył je sobie na butach tak, by przeciwnik widział stronę odbijającą. Wszystkie ruchy wykonywał ze starannością. Jednak dość już było zabawy z tak mało istotnymi rzeczami. Trzeba było podjąć jakieś konkretne działania. -Tak więc? – spytał z dobrodusznym uśmiechem na twarzy. Sprawdźmy na ile będzie mnie stać w tym stanie…
  19. Zmara

    I Piotrkowski Minimeet

    Widzę. że się miło zapowiada. Obym mógł przybyć xD
  20. Witam serdecznie wszystkich zainteresowanych, jak i tych niezainteresowanych. Tak więc zostałem zmuszony siłą grzecznie poproszony przez jednego z pomysłodawców, by to moja skromna osoba przedstawiła tu tenże pomysł. Tak więc, jak sama nazwa tematu wskazuje, pragniemy zorganizować spotkanie ludzi z fandomu (oczywiście jak ktoś spoza, to nie zabraniam wpaść) w Piotrkowie Trybunalskim w województwie Łódzkim. Z naszych danych w okolicy znajduje się już kilku Bronych, możliwe, że Pegasis także. Czemu by więc nie poszerzyć horyzontów i nie poszukać kolejnych osób? Nie wszyscy odwiedzają "Uliczny Asfalt". Może ktoś jest na wakacjach w pobliżu? To dobry powód, by się spotkać i porozmawiać! Co będziemy robić? Hmm... Chwilowo jesteśmy otwarci na propozycję, aczkolwiek jest kilka pomysłów: ~podbijamy Focus Mall i zasiadamy "kulturalnie" w dziale gastronomicznym w celu ewentualnego zapoznania się ~przechadzka po parku mile widziana ~blindbagi... ~dla odważnych postaramy się zorganizować TRIATLON CZELENDŻ (aczkolwiek nie jest to pewne) Na chwilę obecną są to "główne" propozycje na spędzenie czasu. Zanim jednak ustalimy datę, chcielibyśmy stwierdzić, czy będą jacyś zainteresowani. Proszę więc o komentarze na temat spotkania i słowa krytyki. Dziękuję, przepraszam, pozdrawiam i życzę Miłego Dnia. EDIT! Mamy więc i datę moi mili Państwo. Data: 16.08.2013 Miejsce: Piotrków Trybunalski ul. Juliusza Słowackiego 123 Godzina: 11:00 Wstępne ustalenia pozostają bez zmian. Liczba osób, które prawdopodobnie będą wynosi około 17 Dziękuję, przepraszam, pozdrawiam i życzę Miłego dnia. EDIT! Telefony kontaktowe: Zmara~ Koniec BROnypny~ Koniec (on wie więcej :3) Telefony dostępne do 15.08.2013 do godziny 23:59 Dziękuję, przepraszam, pozdrawiam i życzę Miłego dnia.
  21. No, ale nie powiesz mi, że cięcie tamtego planu nie było przyjemne? Chciałbym, ale nie mogę. Niestety to nas łączy, lubimy ciąć. Tyle że mnie nie bawi krzywdzenie innych… Przerwał, ponieważ poczuł, że coś jest nie tak. Przyparł do ściany i zaczął się nerwowo rozglądać. Wszyscy pracownicy zaczęli patrzeć wprost na niego. Ich cienie skakały w tą i z powrotem, jakby nagle ożyły i z każdą sekundą zbliżały do Scythe’a. Zatkało go, bo wyglądało na to, że mała brygada zombie chciała mu coś zrobić. Kartki ściskane przez ogiera lekko się zgniotły. Co tu się dzieje? Czy to ważne? POZBĄDŹ SIĘ ICH! W tym momencie powoli ułożył pokrojoną mapę na podłodze i już miał wyjmować skalpel, lecz w porę zdążył się otrząsnąć. Czy ja zgłupiałem?! Jestem Omegą. Jestem niewidoczny i nie do schwytania. Wystarczy zachować spokój i czystość umysłu. Czyli jednak muszę tego użyć… Wziął kilka głębszych wdechów i zrobił jeden, długi i wyregulowany wydech. Jego biały róg zaświecił się i po chwili jego umysł był już całkowicie czysty. Po czole doktora spłynęły krople potu, które wywołane były nie tylko panującym skwarem, ale też zmęczeniem z powodu użycia zaklęcia. Dzięki niemu będzie mógł zachować spokój, jak po długotrwałej medytacji, aczkolwiek będzie teraz mocno osłabiony i flegmatyczny. Coś za coś… Warto spróbować. Pamiętał również, że samo zaklęcie nie trwało w nieskończoność, więc jak najszybciej wziął się do działania. Podniósł prawe kopyto, po czym odgarnął sobie włosy do tyłu i zrobił nim długi ruch wzdłuż czoła. Ruch wyglądał naturalnie w końcu kto nie chciałby się wytrzeć z potu i polepszyć sobie widoczności? Ogarnął wzrokiem pomieszczenie i stwierdził, że nie jest aż tak strasznie. Podstawą jest zachowanie spokoju. Podniósł kartki z powrotem i zrobił kilka kroków wprzód. -Witam Panów. Czy czymś Was zaniepokoiłem w takim stopniu, że musieliście przerwać swoją, jakże ciężką, pracę? – Ostatnie słowa zaakcentował dość nieprzyjemnie i z kpiną w głosie. Oczywiście niezbyt dużą, raczej żartobliwą. Przecież nie chciał zyskać sobie wrogów. Ale może już to zrobił? Spojrzał się na pustą ścianę, która była tuż za nim. -Chodzi o plan? Niestety, praca jest pracą. Kazano mi ściągnąć ten, ponieważ nałożono na niego jakieś nowe poprawki, czy tam „odnowili” ten stary. Mniejsza o to. Więc jeśli jesteście na tyle mili, to ja już sobie pójdę. Czeka mnie jeszcze obchód po reszcie placówki. – zakończył. I tak to się robi. Pełne opanowanie. I dobrze, przecież nie jestem na tyle podejrzaną personą w tymże miejscu, by mnie napaść bez ostrzeżenia. Przynajmniej na jakiś czas będę miał spokój od… właściwie to od siebie, czy to już druga osobowość? Hmm… Nie, jeszcze nie. Wtedy nie mógłbym tak łatwo… Chociaż… Mniejsza! Muszę uważać, by nikt mi nie przygrzał łopatą od tyłu… Z gotowym do odparcia ataku skalpelem i pewnością siebie typowego parobka ze szpitala, Scythe ruszył przed siebie, kierując się w głąb korytarza.
  22. Tak szczerze, to robiąc tą postać (nie oszukujmy się, to jest ponyfikacja Dr. Steina z Soul Eatera z inną historią), to miałem nadzieje na takie smaczki od strony Ever'a. Ale nie martwcie się! - zginie jak najmniej postaci
  23. Kurde. First: fulmik rozwalił system, ale zmiana kwiatów widoczna jak dla mnie. Second: Pomysł ciekawy, a przy postaciach takich jak Scythe czy Wood może być... hmm... interesująco. Third: Jestem za! Pozdrawiam :3
×
×
  • Utwórz nowe...