Skocz do zawartości

Zmara

Brony
  • Zawartość

    185
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Zmara

  1. Um. Ja tam dostałem wiadomość i mam zamiar uczestniczyć...
  2. No cóż. Nic tylko czekać na konkrety od kolorowych, spokojnie Emielu.
  3. Zmara

    I Piotrkowski Meet

    Dahlia mądrze prawi. Deklarować mi się ;3
  4. Zmara

    I Piotrkowski Meet

    Niezwykle miło mi będzie powitać nowych w stadzie. Jeśli chcecie, bierzcie kogo chcecie. Inne fandomy, nawet "hejterów". Nowy punkt widzenia.
  5. Zmara

    I Piotrkowski Meet

    Zaiste, ja też mam takie nadzieje. To cóż, do zobaczenia.
  6. Zmara

    I Piotrkowski Meet

    Imesh, jesteś zawsze mile widziany. I uwielbiam Twoje wylewne komentarze. :3
  7. Ja popieram osobiście kolegę z areny, Hrabię Przypalonej Blachy. Ever na MG, stare postacie, ewentualnie lekko przeprawione. Oczywiście wyrażam gotowość do dalszej rozgrywki.
  8. Czyżby oberwał? Nie sądziłem, że tak prosty atak mógłby… I właśnie wtedy to poczuł. Ból, który nieporównywalny był do żadnego znanego mu bólu w przeszłości. Adrian czuł wręcz, jak pali go od środka, atakując każdy kawałek jego ciała. Co więcej, tracił duże pokłady energii magicznej w zastraszającym tempie. Myśli błądziły, nie mogąc się skupić na żadnej konkretnej. Lux. I w tym momencie zrozumiał. Wysilając się, przyłożył dłoń do swojego brzucha i przekręcił ją. Ukazała się na nim pieczęć, w kształcie kłódki. No i cóż mogę rzec? Chyba udało mi się w ostatnim momencie. System odpornościowy zwariował, dlatego tak bardzo bolało. Na to mnie nie przygotowałeś. Anyway, jestem w kaplicy. Zbytnio sobie teraz nie poczaruję, ale przecież się nie poddam. Kilka sztuczek jeszcze mi pozostało. -Dziękuję za lekcję. Zapamiętam do końca życia. – odezwał się w stronę oponenta. Zaciągnął kaptur płaszcza na głowę, zacisnął mocniej dłonie na pastorale i przyjął pozycję bojową. -Niestety, honor nie pozwoli mi się tak Szybko[…] wycofać. – dokończył. -Niechaj zstąpi duch Twój i odnowi Ziemię. Życiodajny spłynie deszcz, na spragnione serce. Obmyj mnie i uświęć mnie… Niech się dzieje co chce.
  9. I PIOTRKOWSKI MEET 3 godziny Panie i Panowie, Klacze i Ogiery. Mam zaszczyt ogłosić organizację I Piotrkowskiego Meeta. Czym ma się różnić od tego, co było dotychczas? Mam nadzieję, że lepszą organizacją. Czym więcej? Mamy w planach zorganizowanie sali, bądź czegoś podobnego, by nie musieć się błąkać wieczorem po zapełnionym Focusie. Mało? Możliwe, że uda się przenocować kilka osób, a nawet zorganizować wieczorem miły seans, kto wie... Oczywiście co jest nam potrzebne? Wasza obecność, trochę wysiłku i sporo dobrej dawki humoru! Wiem, że przez ten tekst przewijają się ciągle takie słowa, jak "możliwe", i tym podobne. Niestety, brak doświadczenia w organizacji może być szkodzący. Jeśli nie wypali, to i tak będzie ciekawie, jak zawsze zresztą. PIĄTEK 02.05.2014 GODZ 10:00 I WCZEŚNIEJ PIOTRKÓW TRYBUNALSKI UL. JULIUSZA SŁOWACKIEGO 123 Wszelkie informację proszę kierować do mnie i BROnypony'ego. Aktualizacje już wkrótce, pozdrawiam. EDIT v 1.0 Od dawien dawna nie było informacji. To rzucę Wam coś. ~Organizowana jest sala i noclegi. Więcej informacji wkrótce. ~Postaramy się zrobić coś, co obecnie nazwę nie-do-końca poprawnie "Prelekcją", którą postarają się dla Was przygotować m.in. Aglet i Black Dahlia. Nicki dobrze Wam podpowiadają - tematyka rysunków itp. Nic więcej nie wiadomo. Tipy, porady? A może opowiedzą nam, jak doszły do tego, co robią obecnie? Kto wie, może jeszcze coś innego? ~"We wsi mówio, że konkurs bedzie", Czyli z dużą dozą prawdopodobieństwa, uda się zrobić mini-konkurs, w którym będzie można wygrać... Na tą chwilę wszystko. Ewentualne pytania proszę kierować do mojej, [nie]skromnej osoby i BROcośtamcośtam. Pozdrawiam! EDIT v 2.0 Kontakt: Zmara - 502977920 BROnypony - 500322785 Walczymy o salę, trzymajcie kciuki. Pozdrawiam.
  10. Em... Wróciłem?

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [24 więcej]
    2. Rainbow Wave

      Rainbow Wave

      Zmarek, to ty kiedykolwiek znikłeś? :o

    3. Servant Saber

      Servant Saber

      Zmarcie lirzom masuo

    4. Zmara

      Zmara

      Z forum .-. Anyway, witajcie.

  11. Dzieje się coś niepokojącego, mam jakieś złe przeczucie… Może to tylko te tosty z rana? Zmienił jednak zdanie, gdy zrobiło mu się troszkę jaśniej w środku. Szkoda, że nie mam książki. I szkoda, że Zegarek nie czyta run. Minęła jeszcze chwila bądź dwie. No dalej, pięć, cztery, trzy, dwa… Wybuch przerwał odliczanie, aczkolwiek efekt był szybszy od myśli. Skorupa roztrzaskała się w drobny mak. Powstało sporo zamieszania, kurzu i latających wokół kryształów. A Zmara stał w samym środku z uniesioną do góry głową i otwartymi ustami, zasysając to wszytko. Na dodatek całe jego ciało stało się lśniące i w pełni pokryte ixeralem, na którego powierzchni znalazły się runy wcześniej oblegające skorupę. Wyglądał niczym Silver Surfer, tyle że miał fajne włosy z jakieś ciemnej odmiany owego surowca. Jedyne nakrycie dla ciała stanowiła szata zrobiona z jakiegoś delikatnego, zwiewnego materiału. W dłoni dzierżył pastorał. Ciekawa umiejętność. Dzięki Ci Gajo za dopełnienie błogosławieństwa, postaram nie przynieść Ci hańby. Dziękuję również za runy, o cudowna, niestety szybko musiały zostać zużyte. A teraz… Korzystając z tych kilku sekund, w których podmuch jeszcze przez chwilę robił swoje, zlokalizował Zegarmistrza. Teraz odczuwał każdy nacisk na podłoże, co w znacznej mierze mu to ułatwiło. Niestety, wzrok jeszcze nie przywykł po wybuchu, o naświetleniu wewnątrz kokonu nie wspominając. Zaryzykował: -Podmuch – Kapłana - Ziemi! – zagrzmiało w powietrzu, a w stronę oponenta mknęła siła zsumowanego podmuchu po wybuchu i wydobywającego się z ust Zmary. Traf.
  12. Mam Cię! Uszczęśliwił się Zmara, gdy trafił wprost w głowę swojego przeciwnika, a jego broń zagłębiła się w… Co się dzieje?! Dopiero tu był! Dalsze zastanawianie się nad tą kwestią nie miało sensu. Zostało przerwane przez mocny cios, zadany wprost pod ramię. Uderzenie wykręciło chłopaka i było na tyle silne i szybkie, że delikatnie uniosło go ku górze. Jest szybszy, niż my… Kolejny cios, tym razem w plecy, nie był zbyt przyjemny. Wybuch też był niemały. Zmara upadł na twarz. Skóra na jego plecach uległa poważnym obrażeniom, miejscami zaczęła odpadać, ukazując niecodzienny widok. Pod warstwą skóry chłopaka było coś… No właśnie coś dziwnego. Jakby kolejna warstwa skóry, tyle że stworzona z… kryształu? Chyba tylko tak można było nazwać owy minerał. Mienił się niczym diament, lecz wydawał się od niego różnić. Czyli tak wygląda proces pełnej adaptacji. Będę musiał nad tym popracować, jednak teraz prawdopodobnie tylko dzięki temu jeszcze żyję. Dziękuję, Gajo. Pomyślał, zapadając się w ziemię kolejny już raz. Muszę się pospieszyć, bo jeszcze mnie zdyskwalifikują za opuszczanie areny… Szybko wynurzył się w miejscu odległym o kilka metrów od miejsca swego upadku. -To bolało! – wykrzyknął z urazem do swego przeciwnika, jednak szybko spostrzegł, że pędzą ku niemu kolejne pociski. Dlaczego ja zawsze pojawiam się w nieodpowiednim miejscu? Uderzył otwartymi dłońmi w podłoże: -Rock Wall! Spod podłoża wysunął się pokaźnych rozmiarów mur, stworzony z surowca, tworzącego podłoże areny. To jednak by nie wystarczyło. -Przekaz: Ixeral! Ściana w mgnieniu oka zmieniła się w tworzywo, które można było ujrzeć na poranionych plecach młodzieńca. Kolejne kule, które wycelowane były w tę stronę, uderzały w ścianę i rozpadały się, uwalniając swoją siłę. W momencie ukazania się ściany, zbroja Zegarmistrza wpadła w sporych rozmiarów dół. Skądś musiała się wziąć ta skalna masa, a po co się męczyć z tworzeniem nowej? Zaraz się pozbiera, atak pewnie znów nadejdzie. Może by przestać się bronić? Jak ostatnio próbowałem, prawie zginąłem… No nic. Zmarę zaczął porastać kokon, wyglądający na ulepiony z ziemi. Obejmował kolejne części ciała, kończąc na czubku głowy. Pochłaniając go całego, począł twardnieć, zmieniając wygląd na coraz to inne minerały. Kwarc, topaz, korund, diament i to dziwne coś, określone przez Adriana jako Ixeral. Kopuła zalśniła blaskiem, na którym pojawiły się słowa, zdatne do przeczytania jedynie błogosławionym przez Najwyższą.
  13. Zmara

    Technicznie możliwe

    Ale ładny dzień… Dobrze, że jednak zdecydowałem nie bawić się w amanta. Mogę sobie w spokoju… Rozmyślania chłopaka przerwał… inny chłopak. Chłopiec wręcz. Szarpnął genina za rękaw i wypowiedział jego imię. To było pytanie, czy stwierdzenie? No nic… -Zależy dla kogo, młodzieńcze. Ktoś mnie szuka? – zapytał poważniejszym tonem. Rodzinka chce świętować? A może to nauczyciel? Starzy znajomi raczej odpadają, ale kto go tam wie…?
  14. "Jaki koniec? Lecim dalej!" ~Szakal

    1. Servant Saber

      Servant Saber

      masz głupi nick

    2. Zmara

      Zmara

      Nawet bardzo. xD

  15. I znów stał na arenie. Była jednak inna. Czyżby Zegarmistrz zmienił tu coś podczas mojej nieobecności? Niee… Nie zdążyłby, chyba że też skoczył… Nie wydaje mi się jednak, to dlaczego tu teraz tak pięknie? Nie ja, prawdopodobnie nie on. Więc co? Czyżbym osiągnął TO? Jest tylko jeden sposób, by się przekonać. Patrzył przed siebie. Jego przeciwnik zaczął inkantację, lecz w obecnej sytuacji niewiele obchodziło to młodzieńca. Zamknął on oczy i wsłuchał się w otoczenie. Szybko pożałował swojej decyzji. To, co poczuł wstrząsnęło nim tak mocno, że ledwo utrzymał się na nogach. Dziękuję. Mam nadzieję, że nie pożałujesz swego wyboru. Otworzył oczy. Zobaczył, że Budzik zaczął czar zmieniający jego budowę. Przechodził metamorfozę. I to niebyle jaką. Wzywa wielkie siły. I ta nowa forma… Nie ma czasu. Potrzebuję szybkiego otrząśnięcia. Wiem… Chyba już starczy tego dotleniania. Metamorfoza kończyła się. Zmara szybko ściągnął z twarzy maskę i usunął z niej dwa niebieskie kryształy. Skupił się na nich i począł przelewać weń nowo otrzymaną energię. Nie zdążył. Poczuł ucisk na ramieniu. Nie musiał specjalnie się wysilać, by domyślić się, co się właśnie stało. Ogromny tygrys odgryzł mi zbroję niczym… nie zdążył, gdyż zwierzę znów zniknęło mu z oczu. Odruchowo zrobił wysoki wyskok w powietrze, nie przerywając przesyłu energii. Robiąc kolejny podskok, niczym w grze komputerowej, znacząco oddalił się od miejsca swojego uprzedniego pobytu. -Podmiana: Serious Boots! – wykrzyknął, a na jego nogach pojawiły się czerwone trampki ze skrzydłami, które komicznie kontrastowały ze zbroją. Jednak spełniały swoje zadanie i znacząco zwiększyły prędkość Adriana. Ten zaś nie przestał się poruszać, starając się dokładnie obserwować poczynania Zegarmistrza i jego okrągłych przyjaciół. Przecież nie uświadomię go zbyt wcześnie. Nie mogę jednak cały czas się uodparniać. -Podmiana: Hishou no Yoroi! - I tak uległa uszkodzeniu. Zbroja Adriana zalśniła i zniknęła. Jej miejsce zajęła nowa. Napierśnik zastąpił bandaż o wzorze w panterkę, zasłaniający pierś chłopaka. Cały pancerz pokrywający nogi zastąpiły krótkie czarne spodnie. Pojawiły się też srebrne nagolenniki i nakolanniki, o wymienionym już wzorze. Ostatnią częścią pancerza były naramienniki. Wzór wszystkim znany. Wszystko pięknie dopełniały kocie uszy, które pojawiły się na głowie maga. -Dużo lepiej wygląda kobieca wersja. Cóż ja jednak pocznę? – zapytał sam siebie. Jego prędkość znów znacząco wzrosła. Zmara był ledwo dostrzegalny. Zostawiał jednak za sobą ślad, niczym samolot mknący po niebiosach. -Tessenka no Mai: Hana! Adrian wyprostował prawe ramię, wokół którego zaczęło formować się wiertło, wykonane jakby z kości, lecz w jego wyglądzie było coś niepokojącego. Zapewne nie był to zwykły budulec. Wzmacniany był magią i wykonany z… E! E! E! Bo zepsujemy mu niespodziankę! Dowie się w następnym poście. Khem. Wiertło rozrosło się, zakrywając całe przedramię chłopaka i rozrastało się dalej, wychodząc poza ciało maga. W innych okolicznościach byłoby to a wykonalne. Dzięki Zmara. Dziękuję i Tobie. Na oczach znów zalśniły jego wierne okulary, analizując okolicę. Jest gdzieś tutaj. Takiego cielska nie sposób łatwo ukryć. Wycelował w sylwetkę kota i ruszył w jego kierunku.
  16. Zmara

    Technicznie możliwe

    A więc odchodzisz. Wstępny skan zrobiony, jeszcze się spotkamy. Właśnie! Może poduczyłbym się w tropieniu? Przydałoby się… No i trzeba będzie sprawdzić, kogo mam w drużynie. O ile mnie gdzieś przydzielą… - stwierdził, ruszając w stronę biblioteki. Spostrzegł również, że nadal nie założył ochraniacza, który ściskał w dłoni. Gdzie by Cię tu umieścić? Zastanawiał się. I nie musiał długo myśleć. Przewiązał typową granatową przepaskę z metalową płytką przez obrożę. Wyglądał, jakby była jej częścią. -Pięknie. – westchnął.
  17. Zmara

    Technicznie możliwe

    Ależ ona piękna… Wolnego! Masz na tą chwilę ważniejsze rzeczy na głowie, niż znalezienie potencjalnej samicy… Skoro tak bardzo mnie przepraszasz… -Ależ nie ma sprawy, to nic wielkiego. To ja powinienem bardziej uważać. – tu zrobił się poważniejszy, a w oczach zaiskrzyło. –Podczas misji moja nieuwaga mogłaby się skończyć śmiercią lub co gorsza niepowodzeniem misji… Na szczęście nie jesteś jakimś obcym ninją, infiltrującym wioskę, nie? – zaśmiał się i szybko kontynuował sądząc, że pytanie ma oczywistą odpowiedź. Spojrzał w oczy dziewczyny. Sprawdził, czy miały głębię. Oczy zawsze mówiły wszystko o człowieku. Obyś nie miała „tych” oczu. -Niemniej, Panno Seplhie, cieszę się, że Pannę poznałem. Piękny pokaz umiejętności na zaliczeniu, moje gratulacje. Jak zareagujesz na pochwałę, moja anielico?
  18. Zmara

    Technicznie możliwe

    -Ałć… - wysyczał przez zaciśnięte zęby Ado, gdy po ciężkim upadku ze schodów, obrócił się na plecy. Zapamiętać. Nie robić tak nigdy więcej. Nigdy. Chłopak ujrzał twarz dziewczyny, uśmiechającej się do niego. No bardzo śmieszne. Nieznajoma zaczęła się oddalać, jednak młody Nara nie dał za wygraną. Wstał robiąc tzw. sprężynkę i podbiegł do nieznajomej, zachodząc jej drogę. -Witaj. Gratuluję zdania egzaminu. Bardzo widowiskowe przedstawienie. Wybacz, gdzie moje maniery. Adorianu. Adorianu Nara. – ukłonił się delikatnie i podał jej dłoń. – Mogę zapytać, z kim mam przyjemność? – zapytał patrząc dziewczynie głęboko w oczy. Co ja robię? A no tak. Połączyłem zaciekawienie, irytację jej zachowaniem, przechodząc do czystej chęci zaprzyjaźnienia się. Dobrze, że jeszcze nie zabijam ludzi jak krzywo na mnie spojrzą…
  19. I zapadła ciemność. Co on rozkminia? Przysłonił nam obu widoczność. Chyba że… Szybko przeszedł do działania. Zdjął tarczę z ramienia, złapał ją oburącz i przyłożył do piersi. -Podmiana: Kongō no Yoroi! Tarcza zniknęła. Ciało Adriana pokryło się blaskiem, ledwo zauważalnym w kłębach dymu, wywołanego przez zaklęcie Zegarmistrza. Ciało chłopaka pokryło się średnią zbroją, wykonaną z bardzo odpornego materiału, wzmacnianego dodatkowo za pomocą magii. Zasłania większość ciała, zostawiając jedynie otwór na twarz. Dualistyczna kolorystyka. Spodnia część zbroi i rękawice są w kolorze białym, podobnie kołnierz i część naramienników. Nakolanniki, naramienniki, rogaty hełm i znaczna część napierśnika była w kolorze granatowym. Z obu ramion wystają dwie duże tarcze, na których widniały znaki ochronne. Całość wyglądała, jakby została wyjęta z jakiejś pracowni high-tech, w którym pracują sami fanatycy fantastyki. Mgła nagle opadła. Niczym za sprawą jakiegoś zaklęcia. Śmieszne. Ale coś jest nie tak. -… - cisza. Ogłuchłem! Nie, to co innego. Tylko cc… Przerwał, gdy skończyło mu się powietrze w płucach. Zbroja nagle zaczęła dziwnie się zachowywać. Tak samo jego ciało. Ty… Nie myśląc więcej, złączył obie dłonie i szybkim ruchem w dół zrobił wyrwę w przestrzeni przed nim, do której szybko wskoczył. Teraz mam trochę więcej czasu. Na ile pozwala mi światło. Portal ten był bowiem zamiennikiem inkantacji ustnej. Adrian nie jest mistrzem w magii gestu, więc sporo tym ryzykował, ale było warto. Udało mu się przejść w tryb świetlny, czyli do pewnego stopnia dostosował swoją prędkość do prędkości światła. Szybko… Śmieszne… Khem. Kucnął i w powietrzu, tuż nad powierzchnią podłogi, narysował strzałkę w dół. Momentalnie zapadł się pod ziemię, jak to się stało ostatnio. Stał się jej częścią, nadal pozostając w swojej ludzkiej formie. Była dla niego jednocześnie powietrzem i podłożem. Mógł przez nią przenikać i po niej stąpać. Jedność z ziemią. Znak zodiaku zobowiązuje. Dziękuję Gajo za przyjęcie mnie do siebie. Tylko jakoś muszę tam wrócić, bo zostanę zdyskwalifikowany. Budzik pewnie zdołał się jakoś schować, w końcu sam siebie nie zabije. Szybka analiza magiczna. Użyłem: przyzwania inkantacją, dwie modlitewne inkantacje do Pani Ziemi, podmianę, gest magiczny i symbol. Nie wspominając o magii przedmiotu. Wymiar kieszonkowy i współpraca z siłami wyższymi. Na tym się więc skupmy. Spod hełmu wysunęły się wspomniane już wcześniej okulary. Dotknął ich i w mgnieniu oka zmieniły się w maskę, przypominającą przeciwgazową. Taką z dwoma wentylatorami. Tylko, co ciekawe, nie było w nim dziur. W ich miejscach znalazły się lakrymy, zasilające dwa wiatraczki, produkujące sztuczne powietrze, jednocześnie zużywając produkty spalania przy oddychaniu. Jeszcze tylko ciśnienie. Złączył przed sobą tarcze i wydał krótki rozkaz: -Chroń. Proste i skuteczne. Działało na większość niekorzystnych zjawisk atmosferycznych, nie wspomaganych magią. Plus magiczna zbroja. I tak na wszelki wypadek… -Reductum. – Jeśli w tej mgle coś było, to już tego we mnie nie ma. Zakończywszy wstępne przygotowania, przebił jedną ręką warstwę ziemi tuż nad nim. Efekt przypominał scenę ze starych filmów, w których zombie wydostają się na powietrze. Po krótkiej chwili znalazł się tuż przed dziwną bańką Zegarmistrza. Znów przeszedł przez portal. Dla normalnego obserwatora nie było go zaledwie pół sekundy, ale nie miał przed sobą normalnego człowieka.
  20. Zmara

    Technicznie możliwe

    Gdzie jesteś, moje ty blade słonko? Adu rozejrzał się to w prawo, to w lewo. Kątem oka zauważył, że jego cel znika za zakrętem. -Hej. Pocze… - zawahał się. Czy na pewno jest mi to potrzebne? Bilans strat i zysków. Jest obca. Z nikim nie rozmawiała. Wpadła na mnie w drodze tu. Hmm… Warto. Zdecydował w końcu, słysząc cichnące kroki na końcu korytarza. -Co ja to jeszcze robię? Allonsy! Ruszył biegiem w stronę wyjścia z Akademii. Tak właściwie, to co ja właśnie powiedziałem? Czyżbym wymyślił nowe słowo? A może to z jakieś książki? Myślał, gdy po chwili zorientował się, że kroki ucichły. Cel znajduje się poza budynkiem. Przyspieszył jeszcze bardziej i wyleciał przez drzwi wyjściowe, obserwując jednocześnie, czy nikogo nie staranuje.
  21. Usłyszawszy znajome słowo, Zmara już wiedział, czego się spodziewać. Stanął pewnie i zaparł się mocniej nogami, lecz nadciągający podmuch wiatru i tak zakołysał młodzikiem. Dłonie jednak nie ruszyły się z miejsca i dalej przesyłały część energii w przestrzeń. A więc używa starszej mowy. Za dużo Skyrima… Przerwał rozmyślania, słysząc kolejne słowo Budzika. -Ignis! Jest źle. Szybko…, kończ... Kula o czerwonym zabarwieniu znalazła się tuż przed tą, która nieustępliwie nie pozwalała Zmarze chociażby postawić kroku. Jęzor ognia już mknął w stronę chłopaka, gdy tu nagle: -Egido Legionu! – Nienaturalnie czysty głos, mogący równać się z chórami anielskimi, zabrzmiał na arenie. Pomiędzy przeciwnikami, tuż przed ramionami młodego czarodzieja, ukazała się wspaniała tarcza wykonana, jakby się mogło wydawać, ze szczerego złota. Na całej długości ozdobiona była licznymi kamieniami szlachetnymi, zaś na jej środku widniał czerwony kryształ, na którym widniało tylko jedno słowo, zapisane w zapomnianym już przez ludzkość, języku runicznym. Było ono proste, lecz jakże potężne w dłoniach doświadczonego mistrza arkanów tajemnych, którym oczywiście Adrian nie był. Jedno dźwięczne, proste, a zarazem zabójcze: „Nie”. Taka siła przekazu w jednym słowie. Jakże znaczącym. Blask, bijący z trójkątnego puklerza, przyćmiło uderzenie weń słupa gorącego ognia. Jednak w zetknięciu z lewitującym amuletem, nawet deszcz ognisty byłby niczym. Antymagia jest potężna. A jaka kosztowna. W tym momencie odkaszlnął dotkliwie i odetchnął głęboko. Tak czy siak, niewiele brakowało. Przez zablokowanie strumienia żaru i podmuchów wiatru, Adrian wyprostował się i jednym zwinnym ruchem ręki, założył swego obrońcę na prawe ramię. Raz, dwa… trzy! W tym momencie odskoczył sprzed nacierającego wciąż wyziewu, niczym unikając podpalenia przez smoka. Zdecydowanie Skyrim. Upewnił się jeszcze, że tor lotu śmiercionośnej pożogi nie uległ zmianie. Na jego szczęście nie zauważył żadnych odchyleń. -Ałaaa! – zawołał zszokowany, gdy ciemna kulka uderzyła go prosto w ramię. – Co jest? Rozejrzał się szybko, po czym ujrzał, co jego znajomy narobił. Czarna kulka wymiotująca małymi kulkami. Tylko czy one mają w sobie jakąś energię? Zasłonił się swoim nowym nabytkiem, jednocześnie chroniąc się przed uderzeniem kulek w co delikatniejsze części ciała i starając się obserwować poczynania Zegarmistrza. Z jego kapelusza wysunęły się pomarańczowe okulary, które szybko znalazły się na nosie młodzieńca. Struktura raczej nieskomplikowana… Na ile może być nieskomplikowana kulka wydobywająca się z innej, powiększonej magią i naładowaną energią nieznanego mi pochodzenia, która została użyta do zakopania mnie żywcem…. Ubytków na ciele i energii też nie wyczuwam. Strój w normie. Co on kombinuje? Okularki zniknęły w okamgnieniu. A kulek było coraz więcej. Trzeba działać, nie ma wyjścia. Zmara skierował dłoń wolnej ręki ku ziemi i przemówił: -Znasz mnie, a ja znam Ciebie. Gajo, najurodziwsza w świecie dopomóż. Ventilabis! Znasz mnie, a ja znam Ciebie. Gajo największa w świecie dopomóż. Merger! Zakończył inkantację. Podłoże poruszyło się, nie zmieniając swojej struktury, jednak poddające się przemianie gęstości i stanu skupienia. Środek areny zaczął się zapadać, sprawiając, że wszystkie kulki wyrzucane przez Niezidentyfikowany Obiekt Plujący, kierowały się w dół, niczym ciecz spływająca po ściankach ogromnego leja. W pewnym momencie wszystko się zatrzymało. Podłoga zastygła, pozostawiając po sobie krater, zwężający się ku środkowi areny. Na razie 100 metrów wystarczy, teraz niech mnie szuka. Właściwie, to dobrze pomyślane, bo gdzie był teraz Zmara? Dobre oko, mogłoby zauważyć zanurzającego się w ziemi wysokiego młodzieńca, ale czy to ważne? Ważne są czyny odważne! Po kilku sekundach od ustąpienia dziwnej działalności podłogi, z ziemi, kilka kroków od swojego antagonisty, znalazł się Adrian, cały ubabrany piachem. -To Ci niespodzianka! Radzę zajrzeć po pojedynku, co się dzieje tam na dole. Cuda nie dziwy. – odrzekł, strzepując pył z ubrania, wciąż z założoną tarczą na ramieniu.
  22. Zmara

    Duncan

    Ty to masz szczęście. Ja chciałem, żeby mnie ludzie tak dużo pytali w temacie powitalnym T.T Piszę serio, idę ryczeć. Miłej Nocy.
  23. Jeśli dobrze myślę, a myślę dobrze, to Zegarmistrz pewnie zdążył na arenę punktualnie. Zdążył też przygotować sobie miejsce działania i pierwsze zabiegi, mające na celu obronę i atak. A może los będzie dla mnie łaskawy i nie zmiecie mnie tuż po wejściu na arenę? Budzik… Przerwał monolog wewnętrzny, widząc przed sobą wrota, prowadzące na arenę. Raz Discordowi resocjalizacja. Pchnął drzwi i od razu pożałował swojego wyboru. Ujrzał bowiem w pełni opancerzoną postać, wokół której latały kule, nasączone konkretnymi esencjami. Chłopak przetarł oczy niedowierzając i wyszedł przeciwnikowi naprzeciw. Adrian aka Zmara ubrany był w czarne, niekrępujące ruchów spodnie, nieznanego mu materiału, aczkolwiek nie krępującego nawet w najmniejszym stopniu. Na jego ramionach spoczywała biała koszula, oczywiście przyozdobiona czarną muszką, która starała się komponować z wyburzałym płaszczem, sięgającym mniej więcej do kolan. Głowę zdobiły długie włosy, na których spoczywała, jak niektórzy zdążą się domyślić, czarna fedora z napisem „Make your own destiny”. Całość dziwacznego wizerunku dopełniały gołe stopy, a przynajmniej na takie wyglądające. Ogrom areny uderzył młodzieńca, który aż zachwiał się na nogach, podziwiając wspaniałość tego miejsca. Non omnis moriar… Jakaś część mnie musi tu zostać. Otrząsnąwszy się i oderwawszy wzrok od pryzmatu, zwrócił się do osobnika, przebywającego najbliżej: -Witaj Bud… Zegarmistrzu. Niezmiernie… „cieszę się”, mogąc stanąć z Tobą w szranki. Mam nadzieję, że wiele dobrego wyniosę z tego pojedynku, co będę mógł wykorzystać podczas walki moim avatarem. Nie przeciągając, zaczynajmy. Adrian, bacznie obserwując poczynania swego oponenta i tor lotu poszczególnych kul, zaczął analizę obecnej sytuacji. Jestem martwy… Zaczął analizę sytuacji. To nie zmienia tego faktu, Ja piszący to w trzeciej osobie. Ale wracając, mamy przed sobą opancerzonego przeciwnika, którego bronią trzy kule. Chociaż nie… nie mogę założyć, że go broniom. Być może to zwykła telekineza. Ewentualnie zareagują na moją magię, lub atak. Nie jest dobrze. Arena też bierze tu swój udział. Ten pryzmat, kształt podłogi i światło. Spróbujmy tak… Przerwał rozmyślania, które zmuszeni byliście czytać, a które w rzeczywistości trwały ułamek sekundy. Przynajmniej wiedział, co może zrobić. Wyciągnął przed siebie dłonie i zatoczył nimi okrąg. Trzymając dłonie na wysokości głowy zaczął kierować je ku dołowi, kolejno je poszerzając i zwężając, by zamknąć swój twór na wysokości kolan. Do niewidzialnego kształtu przyłożył otwarte dłonie i zaczął cichą inkantację: -Ty, któraś łączy ze sobą Odrodzenie i Lekkość, przybądź na mój rozkaz. Ty, któraś z Kryształu czerwonego czerpiesz siłę i Antymagią dysponujesz, ukaż się…
×
×
  • Utwórz nowe...