Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Posty napisane przez Po prostu Tomek

  1. Grim Cognizance aż się cofnął, widząc reakcję zamaskowanego jednorożca. Ta gwałtowna manifestacja mocy magicznej zakończyłaby się dla kogoś tragicznie, gdyby nie umiejętność panowania nad sobą, jaką ziemski kucyk posiadł był już dawno temu. Błyskawicznie, choć bez lęku wycofał się na odległość około piętnastu metrów. Emanował ledwo hamowaną furią. Miecz, wyjęty nie wiadomo jaki i kiedy, drżał mu w kopycie. Schował go energicznym ruchem. Gwałtownie odwrócił się i pomaszerował między drzewa, nie słysząc już dalszej części rozmowy. Musiał ochłonąć, by powiedzieć coś bez gniewu i nikogo nie zaatakować. Bardzo nie chciał tego robić. Przysiadł na pniaku wśród gęstego lasu, w sporej odległości od drużyny.

    Dla uspokojenia postanowił pomyśleć o czymś miłym. Powspominał trochę, bo tylko w przeszłości znajdował pozytywy. W pewnym momencie jego myśli dotarły do Animal Heart. To pomogło ogierowi otrzeźwieć. Wiedział, że klaczka nie lubi przemocy. Że potrzebuje ochrony i oparcia. A to sprawia, że Grim musi wrócić do tego "towarzystwa".

    Powstał, podejmując decyzję. Wróci, ale będzie ignorował wszystkich poza pegazicą. Poradzi sobie sam. Odgrodzi się od reszty murem milczenia, pewnego rodzaju "żelazną kurtyną". Ruszył więc z powrotem przez las, aż dotarł do obozowiska.

    Kucyk wyszedł spomiędzy drzew. Dosłyszał akurat końcówkę konwersacji. Otrzepał ubranie, dając wyraz swej gotowości. Pójdzie, gdzie poprowadzą.

  2. Kucyk ze złością rzucił połamane gałęzie w jakieś krzaki. Po uporaniu się z klamrą juk wyjął niekształtną bryłę czekolady i trochę truskawek. Dostrzegł zbliżającego się zamaskowanego jednorożca. Bez słowa posilił się przygotowanymi wcześniej wiktuałami. Następnie zapiął juki i założył je na powrót tam gdzie były. Dopiero wtedy raczył zaszczycić Maskeda odrobiną uwagi.

    - Czego tu, jednorogu? - warknął ponuro. Kopyto powędrowało ku rękojeści miecza. Dosłyszał odpowiedź nowego i spojrzał na niego zimno.

    - Nie wiem, czy to rozsądne, magiku. Słyszałem o czym to gadaliście z tym kalekim odmieńcem. - Grim nie okazał nawet cienia sympatii, nie wyglądał na zdolnego do takiego uczucia. Wciąż spięty i gotowy do walki podszedł do kompana i zajrzał mu głęboko w miejsce, gdzie normalne kuce mają oczy. Skrzywił się. Miał ochotę rozpocząć burdę, lecz szybko opanował swoje emocje. Nie mógł pozwolić sobie na tak nierozważny krok. Jeszcze nie. Najpierw musiał mieć jakiś dowód.

    - Jak już na pewno usłyszałeś od tego tam bachora nazywam się Grim. Grim Cognizance, jeśli chodzi o ścisłość - rzekł tonem, który mógł oszronić drzewa wokoło. Bystro spojrzał na rozmówcę, zastanawiając się, czy ten się w jakiś sposób nie zdradzi. Bo serce ziemskiego kucyka drążyło paskudne podejrzenie...

  3. Do ciemnordzawego kucyka doleciały słowa Atlantisa. Wychylił się z gąszczu, taksując gołowąsa wzrokiem.

    - Nie uczyli cię w domu szacunku dla starszych? Na ciebie już zwyczajnie brak mi słów... - odparł zgryźliwie i zniknął między drzewami. Do kompanii dobiegł trzask i przekleństwa. Ogier postanowił zjeść czekoladę z juk, lecz zacięły się na gałęziach, co spowodowało złamanie suchych badyli.

  4. Grim Cognizance, wciąż snując swą pieśń, odwrócił się od tej bandy postrzeleńców. Zbył słowa Rebona i Wiktora milczeniem, mierząc ich oziębłym spojrzeniem. Przysłuchiwał się przez chwilę rozmowie prowadzonej przez dwa jednorożce, alchemika i przybysza w masce. Ogierowi nie spodobało się nawet jedno spośród ich słów. Może z wyjątkiem alkoholu. Kucykowi bardzo dokuczał jego brak. Wstrzymywał się przed zrzędliwymi komentarzami. Wpierw musiał zakończyć zaśpiew. Po kilku minutach uczynił to. Splunął siarczyście.

    Naraz usłyszał, jak najświeższy członek drużyny wspomniał o manipulacji umysłami. Z miejsca stracił tę minimalną ilość zaufania, jakim darzył każdego. Najpierw zwrócił się do Rebona.

    - Słuchaj, młokosie. A może pogalopujesz na uniwerek, hę? Bo do wykładów to ty się wybitnie nadajesz. - wymamrotał w taki sposób by być słyszalnym. Głos Grima wręcz ociekał szyderstwem i niechęcią. - Zamiast chrzanić pierdoły, zastanowilibyście się z łaski swojej, gdzie teraz. Nie zawsze będę o wszystkim myślał.

    Następnie pogroził kopytem przybyszowi. Ciekawe, czy i on nie zasłuży na kosę po gardle.

    Ale i na takie rozważania czas przyjdzie później. Odwrócił się do Animal Heart. Delikatnie acz stanowczo objął ją szerokim gestem, tak po ojcowsku.

    - Nie masz się czego bać, jestem tu ja, jest ten biały królik, a i ty potrafisz się obronić. Choć twój sposób nieco mi nie leży. - wyrzekł z cicha, pochylając się nad klaczką. Łagodnie odgarnął jej grzywę i popatrzył w oczy, po czym wstał i odszedł od drużyny dumnym, energicznym krokiem. Zatrzymał się w lesie nieopodal, tak by wciąż ich słyszeć.

×
×
  • Utwórz nowe...