-
Zawartość
1875 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
16
Posty napisane przez Po prostu Tomek
-
-
Trakcja.
-
Ban, bo prądu wciąż niet, ale nie mogę dać o sobie zapomnieć. Jako wichrzyciel, agitator i rewolucjonista muszę się przecież czasem zjawić.
-
Grim, od jakiegoś czasu z cicha podążający za drużyną, postanowił oderwać się od swych myśli i zaszczycić raz jeszcze zimnym spojrzeniem wszystkich nowych. Nieznacznie skinął głową Animal Heart, mając nadzieję ją pocieszyć. Szczególną uwagę poświęcił zamaskowanemu przybusiowi. Ciężki wzrok ogiera osiadł na masce, kapturze i całej postaci. Kucyk westchnął rozgłośnie.
- Nie wiedziałem, że już jest karnawał. - rzekł rozbrajająco szczerze swym ochrypłym głosem. Już miał czterech potencjalnych podejrzanych, gdy coś złego się stanie. Chwilowo wciąż postanowił iść za drużyną, lecz trzymać się na uboczu. Ochrona klaczy wciąż zostaje aktualna. Ponadto, stale zachowywał najwyższą ostrożność. Uważał, że taki nawał członków drużyny jest bardzo dziwny i powinien mieć się na baczności.
Zamyślony, zaczął nucić jakąś przeciągłą pieśń w języku, który sam ledwo pamiętał, mimo iż była to część dziedzictwa rodzinnego ciemnordzawego kuca.
-
Sweet Jesus Christ. Jak już będę mógł posiedzieć dłużej, to proszę, Gandziu, streść bo nie chce mi się czytać :/
-
- A czemu niby nie? Z wyprawy wyniosłem już tyle, że siła dużo daje. - powiedziałem twardo. Odłożyłem pusty już kubek na miejsce. Zwróciłem się też do Dusta.
- A ty chciałbyś coś może zjeść? Napić się czegoś?
(BTW Nightmare, gratuluję. Kolorwaś jest waćpanna.)
-
-Teraz ty masz rację. Jakieś propozycje? - rzekłem racząc się herbatką.
-
Ban, bo powiew rewolucji. Znów mogę na chwilę wejść.
-
W sztabie, całkiem niedaleko aktualnej pozycji Mirona natarczywie zabrzęczał dzwonek telefonu. Do aparatu zbliżył się jakiś żołnierz.
- Halo? Nie, nie ma.
-...
- A, to momencik. Miron! Lejtnant Zabajew do ciebie!
Gdy wzmiankowany podszedł do telefonu, usłyszał szorstki głos oficera.
- Słyszeliśmy o ostatnich zdarzeniach i schwytaniu jeńców z bliżej nieznanej organizacji. Przenoszę was, towarzyszu. Zajmiecie się śledztwem.
Słychać było, że Zabajew nie znosił sprzeciwu.
-
- Na razie ukrywać, informując mieszkańców o tym co przeszedł. Dopiero potem pokazać. To wydaje mi się najrozsądniejsze. - oznajmiłem. Podobnie, tylko dużo krócej, zrobiłem przecież teraz. To powinno podziałać.
-
- W sprawach państwowych robicie burdel w wiejskiej chacie? - zgryźliwie stwierdził ogier. - No, panowie, chybaście dawno lekcji wychowania nie odebrali. Ale już trudno.
Kucyk schował broń. Rozwiąże to nieco inaczej. Postanowił skupić na sobie ich uwagę, by dać klaczce więcej czasu na przeszukanie domostwa. Podszedł więc bliżej, jednak tak, by żołdacy nie mogli go od razu schwycić.
- I o które państwo wam chodzi? Bo na kuce mi nie wyglądacie. - oznajmił z nutą szyderstwa w głosie.
-
Ban, bo nie ciesz się jeszcze, piszę od kolegi. Maskedheartha.
-
Ban, bo NOBODY CARES!
-
Grim, na którego nikt od dłuższej chwili nie raczył zwrócić większej uwagi, po kryjomu udał się za Animal Heart. W końcu zobowiązał się, by ją chronić. Nieważne przed czym. Gdy tylko opuściła krzaki, ukrył się. Następnie śledził pegazicę, przekradając się między budynkami. Po dojściu do jej domku przez krótki czas obserwował demolujące chatę Podmieńce. W pewnym momencie przerwał ten ponury proceder. Wylazł z kryjówki.
- A panowie co tu robią, jeżeli można spytać, hę? - spytał grobowym głosem, powoli wyciągając miecz z pochwy.
-
- Im prędzej zaczniesz, tym lepszy będzie efekt. - zauważyłem. Oby wziął się do roboty. - Nie szarżuj tylko zbytnio.
Po pouczeniu sołtysa rozejrzałem się za czymś zdatnym do spożycia. Wskazałem Dustowi siedzisko i sam zająłem jakiś fotel/krzesło/whatever.
-
(Wpadam, kiedy mogę.
Primo, wyrażam zgodę na zastępstwo, lecz ograniczasz akcje Sowietów do niezbędnego minimum.
Secundo, nie prowadzę działań wojennych. Ty, Arceusie, też nie.
Tertio, jaki zegar?
Dalsze sprawy to między innymi budowanie stosunków cywilnych na płaszczyźnie Podmieńce-Sowieci.
Plany wobec Changei to wcielenie jej razem z całą planetą do ZRR.)
-
Powstrzymałem go gestem. Uspokoiłem cicho wyjaśniając sytuację.
- Dlatego się boi. - stwierdziłem. - Bo tak reagujecie. Musimy jakoś uprzedzić mieszkańców, by go nie zabili.
-
(Dzięki za wyrozumiałość. Co do pytania, wrócę jak odzyskam prąd. To może potrwać jakiś czas. Jeśli zbyt długo nie będę odpisywał, nie krępujcie się. Wkroczę gdy będę mógł. Piszcie, coby kolorowi tematu nie zdjęli.)
-
Także życzę wesołych świąt. Napisałem w sesji, napiszę i tu. Czasowo jestem pozbawiony dostępu do komputera w domu, loguję się gdzie i kiedy można. Proszę o wyrozumiałość. Co do sesji, jeśli nie da się inaczej, to możesz mnie na razie usunąć.
Niestety, przyczyny niezależne.
-
(Nie mam teraz prądu, loguję się z losowych miejsc. Odpiszę jak tylko będę mógł. Na razie przyjmijmy, że powitałem nowych ze zwykłą nieufnością.)
-
Jednym ruchem zdjąłem płaszcz z Golden Dusta. Po czym przyłożyłem kopyto do ust na znak ciszy.
- To wciąż on. Tyle przeszedł... - wyszeptałem. - Dlatego się boi, że go nie zaakceptują.
Po czym szybko nałożyłem okrycie z powrotem na przyjaciela.
-
Gospodarstwo.
-
Popatrzyłem sołtysowi w oczy.
- Słuchaj, chodźmy lepiej do środka. Muszę ci coś pokazać. - powiedziałem zniżając ton. - Tylko się nie przeraź.
Po chwili do głowy wpadło mi coś jeszcze. Gdy weszliśmy już do środka, odciągnąłem ogiera na bok.
- Jak chcesz, możesz sprosić najbardziej zaufanych. Przychodzę z taką historią, że już powinienem być martwy. - stwierdziłem spokojnie.
-
Obdarzyłem go brohoofem.
- I ty witaj. Mówiłeś, że jestem szalony. Zgadnij zatem skąd wracam. - przerwałem na chwilę by zbudować dramatyzm. - Spod samego pałacu Chrysalis! I udało mi się uratować, z czyjąś pomocą, Golden Dusta.
Znów przerwałem, po to, by przywołać przyjaciela gestem do siebie.
- Jest jednak pewien kłopot. Dust boi się, że go nie przyjmiecie. - rzekłem, po czym nachyliłem się do ucha sołtysa, szepcząc. - Torturowali go, chcieli zmienić w jednego ze swoich.
-
Termin uznano za rozsądny. Przewodniczący rozpoczął niezbędne przygotowania.
W międzyczasie w stolicy republiki, nazwanej teraz Periemiennyje Pole, zamierzano urządzić wielką defiladę z okazji pomyślnego jak dotąd zakończenia konfliktu. Jako że przywódca miał jeszcze czas, zjawił się jako najwyższy urzędnik w państwie. Zaproszono także delegatów spośród rodowitych mieszkańców, sojuszników, no i wszystkich chętnych.
W trakcie owej defilady komisarz oficjalnie włączył nową republikę do ZRR, przenosząc tym samym stolicę do Mirogrodu oraz rozszerzając prawa i obowiązki obywateli radzieckich na wszystkie Podmieńce.
Także i tereny objęte władzą Sowietów na równinach prężnie się rozwijały. Dzięki ogromnemu nakładowi sił i środków z pojedynczej kolonii rozwinęło się w końcu sprawnie zarządzane państwo, o jako tako już rozbudowanej infrastrukturze. Rolnictwo, przemysł i inne ważne części mechanizmu gospodarczego nie pozostały w tyle.
(Mam nadzieję, że mnie zbytnio nie poniosło, ale faktycznie wojna toczyła się tylko w Changei, więc mogłem się trochę rozwinąć. Nightmare, jak duże są te równiny?)
[Zabawa] Zbanuj użytkownika powyżej.
w Dawne Dzieje
Napisano
Ban, bo Lenin wiecznie żywy a brak prądu mnie nie powstrzyma!