Nick spał obolały bez chęci na cokolwiek. Zbyt wiele bólu w zbyt krótkim czasie, ale taki jego los. Jest żołnierzem, to on musi pocierpieć by jego rodacy nie musieli, jednak czasami idzie to za daleko. Nie na wojnie podmieniec powinien życie strawić, ale musi nieustannie walczyć, by żyć. Taki ich los i chcąc nie chcąc musza się z nim zgodzić.Ten changeling już zdawał się mieć dość, zapewne pożegnał by się z życiem, ale sen był pierwszy. Sen kojący ból, dający poczucie szczęścia, beztroski błogi stan, jakże inny od tego jaki zafundowała mu Shadow. Czerwonooki podmieniec podświadomie cieszył się z tych kilku minut spokoju do puki nie został obudzony... przez wybawców. Wybawców? Jak to pięknie brzmi, ale to nie mogła być prawda, kto by po jednego podmieńca wracał, w sumie pewnie by kogoś przysłali, ale tylko garstka wie o tym że jest, co najmniej, jeden żołnierz od Amanity na terenie Equestrii. Nie to nie działo się naprawdę, albo jeniec był tak wyczerpany że nie odróżniał już jawy od snu. Chciał wierzyć że to się dzieje naprawdę, ale nie mógł, naprawdę myślał że to pocieszenie od królowej.
Liny zelżyły, Nick znowu miał władzę w swych kopytach. To jednak jawa, to się dzieje naprawdę. Naprawdę teraz ma szansę by uciec, jedyną szansę. Nie może jej zaprzepaścić, a w tym stanie nie może pozwolić sobie na błąd. Nawet najmniejsze potknięcie w jego przypadku to pewna śmierć. Tak, czas na błędy już minął... i nigdy nie wróci.
Nick otrzymał pewne polecenie. Musiał się przemienić, jest podmieńcem i w sumie taka jego natura, jednak jego stan był kiepski, po za tym dokuczał mu głód. Jakiś kucyk był jego strażnikiem. Teraz był co prawda nie przytomny, ale trochę miłości jeszcze można z niego wyrwać. Nie bez bólu zbliżył się do kuca, po czym otworzył pysk i zaczął wysysać z niego miłość. To uczucie, poczucie siły i w końcu sytości, przypomnienie sobie o co walczy, tak to miało pozytywny wpływ na psychikę żołnierza, poprawiło morale i dało coś jeszcze-energie, którą potrzebował do przemiany w kuca.
Dotarły do niego słowa ogiera. Spojrzał na swoje kopyta: jedno pamięta wizytę w pałacu i atak Maskeda, drugie, z raną do kości, pamięta niedawną rozmowę ze Shadow. Każdy krok był dla niego męką. Podszedł jednak do swojego, grymas bólu wyraźnie zarysował się na jego twarzy. Wyciągnął do niego zakrwawione kopyto i szepnął z trudem-Pomóż mi-Nie musiał tego mówić, jego ciało, jego rany, jego ledwo zaschnięta krew już nawet nie prosiły, były obrazem nędzy i rozpaczy samym z siebie desperacko błagającym o pomoc. Gdzieś jednak, głęboko pod całym tym cierpieniem, w Nicku zabłysnął na nowo promyczek szczęścia, znowu jest nadzieja na odzyskanie pełnej wolności. Nie spaprze tego. Zewnętrznie na jego twarzy widać było coś po za cierpieniem, jego kompan, mógł dostrzec że nadal walczy, jakby sam ze sobą, że nie chce zostać niewolnikiem swojego ciała, on chce działać dalej. Na chwałę Chrysalis, na chwałę całej Changei!
Teraz jest ratowanym i otrzymał pewne polecenie, musiał się w końcu w coś zmienić. Wybór był prosty, zwyczajny ciemnoszary kuc ziemi o czarnej grzywie i ogonie i żółtych oczach. Nie ukryje ran, ale wyglądało na to że nie będzie musiał.
Przemiana w kogoś innego jest dla podmieńca czymś niczym dla kucyka oddychanie, praktycznie każdy z nich potrafił to zrobić, ale nie będąc skrajnie wyczerpanym. Nick musiał tego dokonać, już nie spróbować, tylko zrobić to i już. Nie będzie to proste, ale musi sobie poradzić, musi pogodzić się z tym że rany połaskoczą, musi pogodzić się z myślą, że różnie może być. jednak jeśli chce przeżyć, musi się udać.