Skocz do zawartości

Arceus

Brony
  • Zawartość

    1700
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Arceus

  1. Arceus

    [Sesja] Wyprawa z Chrysalis

    Fluffle z entuzjazmem podbiegła do nieznanego sobie stworzenia licząc na nową znajomość, a może nawet przyjaźń. Fluffle już miała stanąć na tylnych kopytkach, a przednie rozstawić i dać tym znak, że może przytulić, jednak tamto coś zrobiło coś dziwnego. Najpierw gałęzie na ciele tego czegoś uniosły się. To przestraszyło włochacza. Padł na ziemię i zakrył pyszczek kopytami, robiąc między nimi przerwę, przez którą może patrzeć. Zauważyła dym, który zdawał się wychodzić z gałęzi. Jak to mówią "nie ma dymu bez ognia" nie dziwne jest więc, że Fluffle odsunęła się. Właściwie poważnie zasatanawiała się nad pójściem po wiadro wody i ugaszeniem jej. Po dalszej obserwacji z bezpieczniejszej odległości zauważyła, że ten dym nie przeszkadza temu stworzeniu z gałęzi. Koniec końców włochacz odsunął się i dla pewności chciał zapytać, czy wszystko jest w porządku, z jego pyszczka wydobyła się krótka seria dziwnych dźwięków typu "pftr". Zapewne driada nie wiedziała by nawet, że to pytanie, gdyby nie szczere zainteresowanie i zaciekawienie wymalowane na pyszczu różowej kulki, która wlepiła swój wzrok właśnie w nią. Fluffle najwyraźniej czeka na jakąś odpowiedź od driady.
  2. Silver przygotowała się do obrony, spróbowała obronić się przed nadlatującym w jej stronę młotem. Shadow jednak okazał się silniejszy niż przypuszczała gwardzistka, z nie małym trudem utrzymała swą broń. Nie można jednak powiedzieć, że obrona nic nie dała, Shadow nie był w stanie zrealizować swojego planu z tak niefortunnie odbitym od glewii młotem. Shadow musiał wymyślić coś na poczekaniu, Silver natomiast próbowała wykonać resztę swego planu. Udało jej się zahaczyć o obuch młota. Nieco zaskoczony Shadow nie zauważył nawet kiedy trzon młota znalazł się w kopycie jego przeciwniczki. W obawie, przed próbą wyrwania mu broni przez gwardzistkę pegaz szarpnął młotem w swoją stronę. W tej właśnie chwili Silver zmieniała swoje ustawienie. Niestabilna przy przejściu, zaskoczona reakcją przeciwnika i jego nie małą siłą potknęła się i popchnęła młot na swego kompana, który zdecydowanie nie był przygotowany na coś takiego i jak klacz został przeważony i obalony. Za nimi u podnóża wzniesienia na którym odbywała się ich walka było miasteczko, do którego udała się mniej kucykowa część wyprawy. Teraz przewrócony Shadow zsuwał się z wzniesienia w ich stronę. Glewia klaczy i młot ogiera w dalszym ciągu były złączone, więc wraz ze Shadowem do miasteczka zjeżdżała Silver. Gwardziści wpadli na siebie i w niekontrolowany sposób zaczęli toczyć się z górki. Wśród huków i szczęków zbroi znaleźli się tuż obok wykolejonej drezyny. Byli w mieścinie. W ich uszach nadal były szczęki ocierających się zbroi i ścieranych broni, a obraz przed ich oczami nadal zdawał się obracać. Po paru chwilach, gdy błędnik się uspokoił, a szum w uszach ucichł mogli spokojnie przemyśleć co robić,albo walczyć dalej, bo pomimo tych nieoczekiwanych wypadków nikt się nie zranił, zatem jeszcze nikt tego pojedynku nie wygrał.
  3. Arceus

    [Sesja] Wyprawa z Chrysalis

    Fluffle chciała jeszcze raz pomachać swym zamówieniem przed oczami Chrysalis. Sam włochacz nie wiedział za bardzo do kogo składać zamówienia, ale wiedział, że wie to Chrysalis, dlatego też jej próba ponownego machania zamówieniem przed oczami jej królewskiej mości. Próba nieudana, bo jej karta dań nagle zniknęła. Fluffle nie była szczęśliwa z tego powodu, jednak gdy zobaczyła, że menu Chrysalis także zniknęło uspokoiła się. Teraz, w końcu, większą część uwagi poświęciła reszcie kompanów, a miała ją komu poświęcać. Była otoczona przez bardzo dziwne towarzystwo, dziwne nawet jak na nią. W końcu niemal każdego dnia widuje jakiegoś podmieńca lub samą królową, mieszka, z Marksaline, której uśmiech mógłby zbudzić strach w sercu samej Nightmare Moon, nie mówiąc już o specyficznych gościach niejednokrotnie wpadających do niej z wizytą. Jednak, teraz nie jest u siebie w domku, tylko na statku w Changei wraz z... no właśnie. Po za nią i Chrysalis była tu jakaś klacz, jednorożec. Mówiła coś o usługach medycznych? Chyba tak. Ta klacz jednak nie wyróżniała się szczególnie, obok niej siedziało... coś? ni to kucyk ni to krzew. Nigdy wcześniej Fluffle czegoś takiego nie widziała, tak samo jak tego wielkiego przerażającego czegoś, co zdejmowało coś z twarzy. To duże było przerażające, dlatego różowa kula wybrała inny cel. Podeszła do Driady, po drodze zahaczając futerkiem o pyszczek królowej. Stanęła naprzeciwko niej, blisko, a nawet ciut zbyt blisko. Liela mogła poczuć na sobie jej delikatny, ciepły oddech. Fluffle wlepiła w niż swe wielkie, niebieskie oczy i bacznie obserwowała nieznana istotę. Po chwili uśmiechnęła się miło i zaczekała na reakcję.
  4. Najpierw otwórz szafę. To powinno pomóc.
  5. Shadow starał się jak najszybciej przygotować do obrony, podczas gdy Silver już zaczęła realizować swój plan. Gwardzistka była pewna siebie i szybko zaatakowała, Shadow zdążył poprawić chwyt. Ostrze glewi z ogromną prędkością zbliżała się w stronę ledwo zorganizowanego gwardzisty. Wynik walki był już niemal pewny. Gdy nagle ostrze glewi starło się z ciężkim młotem. Shadow pewnym uderzeniem odbił ją na lewo od siebie. Uderzenie to było tak mocne, że Silver mimo całego swego rynsztunku została niemal pociągnięta za nią. Klaczy jednak udało się utrzymać broń, jednak w takiej pozycji była wystawiona na atak ze strony przeciwnika. Shadow natomiast stał gotów do odparcia kolejnego ataku, ewentualnie mógł spróbować tą walkę nieco szybciej zakończyć.
  6. (Raymond) Zmieszany changeling przez dłuższą chwilę stał w milczeniu. Zobaczył coś co go nieco zmartwiło, każdy wpadł do budynku jak źrebak do placu zabaw. Wszyscy polecieli w nowe miejsce jakby zapominając co zostawili w starym. Tamten, który klucz wykopał został bez opieki. Ray spojrzał na niego i rzekł - Zostaliśmy sami. - uśmiechając się przy tym jadowicie, po czym już nieco milej dodał - Bystry jesteś. rozumiesz mnie? - Pytanie dla zasady, changeling miał niemal pewność, że tamten go rozumie, ale albo nie umie, albo nie chce odpowiadać... albo mu tez język ucięli, tutaj każdy scenariusz był tak samo prawdziwy. Ekipa zniknęła za drzwiami, zatem jego zadaniem było stanąć na czatach, aby nic ich nie zaskoczyło... Wiele kucy w małym pomieszczeniu bez okien, jeden granat mógłby zabić ich wszystkich. Ray już jedną ekipę stracił, nie zamierzał tracić kolejnej. -Dobra mały pomożesz mi. - Rzekł od niechcenia, jakby te słowa go bolały - jakbyś coś wyczuł daj mi znać - Po chwili przerwy nieco żartobliwie dodał - ale nie gryź.
  7. Udanego sylwestra, szampańskiej zabawy i szczęśliwego nowego roku. (Tak wiem, jeszcze 11 nie ma, ale to ostatnia wolna chwila tego dnia i nocy )
  8. Arceus

    [Sesja RPG] Nowa era

    (Po pierwsze przepraszam, że tak długo bez mojego odpisu :/) Znudzeni bezowocnym oczekiwaniem zwiadowcy udali się nieco głębiej w wieś. Szli cicho otoczeni przez szeregi niemal identycznych domów przez co marsz był wyjątkowo nudny i nieprzyjemnie się dłużył. W końcy jednak, w tym monotonnym oceanie równych domków, znaleźli budynek inny niż pozostałe, który niczym wyspa na spokojnym morzu górował nad pozostałymi. Budynek był większy i wyższy, niż okoliczne domy. Zbudowany z drewna, w kształcie sześciokąta. Nad dwuskrzydłowymi drzwiami wisiał szyld tejże karczmy. Za drzwiami słychać było pewien gwar, to zapewne personel przygotowywał lokal na kolejny dzień, albo korzystał z okazji by posprzątać po dniu ubiegłym. Ciężko było to ustalić nie wchodząc do środka. To karczma, powinna być otwarta całą dobę.
  9. W głównej jaskini Nick nie znalazł ani Shadow, ani niczego innego co mogłoby mu się przydać. Zamiast tego znalazł tam zbyt wielu strażników. Cóż nic dziwnego, w końcu to podziemna, tajna baza Equestriańskiej rebelii. Zawiedziony powlekł się z powrotem do skrzydła szpitalnego. Tam niestety czekało go kolejne rozczarowanie. Nie znalazł tam, żadnego z wybawców, ani nawet znajomej twarzy nie rozpoznał. Jedyną znaną mu, mniej więcej, osobą była ta żółta klacz, której nieświadoma pomoc była naprawdę wspaniała. Coś tknęło changelinga kiedy zobaczył ją najwyraźniej zmartwioną. Poczuł coś na kształt smutku, ale nie był to ten sam smutek kiedy twór błękitnego maga niósł go do celi, to był smutek podobny do tego, kiedy widział swój oddział ostatni raz. Ten dziwny żal o inną istotę, troska o kogoś innego. Ten widok zbił nieco Nicka z tropu, ale po chwili słabości z pewnym trudem wrócił do swego normalnego stanu. Wolnym krokiem, możliwie blisko szafek ze sprzętem medycznym i operowanych kucy, poszedł w stronę swojej żywicielki. Miał pewien, dość istoty dla niego, powód by wybrać akurat taką drogę. Powodem tym był niepozorny, nieduży, ale bardzo ostry kawałek stali zwany skalpelem. Akurat w tym miejscu powinien się co najmniej jeden znaleźć, powinien być w łatwo dostępnym, a jednak dość bezpiecznym miejscu, jakaś taca czy coś w tym kształcie. Albo niedaleko operowanego kuca, bo w końcu jest to przyrząd do ratowania życia. Mimo tego, że narzędzie to nie powinno być jakoś wybitnie ciężkie do znalezienia to Nick przykładał się do poszukiwań, bo w końcu, jeśli tego nie znajdzie będzie mu ciężej jego życie ocalić. W końcu jednak każda droga się kończy i przyjdzie ten moment, w którym będzie musiał porozmawiać z tamtą pielęgniarką. Gdy będzie dość blisko niej, niezależnie od rezultatu poszukiwań, zamierza podejść do niej po cichu i odgarnąć kopytem jej grzywę z twarzy. Następnie łagodnym, spokojnym głosem zamierza jej zadać jedno, proste pytanie "Wszystko w porządku?". No a co dalej? A co miało by być? Zważywszy na to, że wykorzystał ją, poczęstował się jej miłością, a na koniec zniknął z przed jej oczu bez nawet najlichszego pożegnania mogło być wszystko. Od euforii, radosnego okrzyku i graniczącego z duszeniem przytulasa, do pospolitego lepa w pysk Nicka za zostawienie ją bez słowa. Albo oba te warianty na raz, klacze, ciężko to przewidzieć.
  10. No ja też o wersji mobilnej mówiłem... (Powinienem o tym wspomnieć wcześniej? )
  11. Witam zgłaszam (jeśli nikt przedemną tego nie zrobił) problemik z powiadomieniami. Tak wiem, normalny człowiek widzi powiadomienie i sprawdza o co chodzi, przez co powiadomienie wygasa. Jednak trafiłem się taki ja, który widzi, że ktoś gdzieś coś napisał i wychodzi i wtedy z 1 powiadomienia robi się -1 powiadomienie... Rzecz drobna, ale jednak jest taki błędzik więc go uprzejmie zgłaszam
  12. (przepraszam, że tak długo, ale już nadszedł ten czas) Po ustaleniu zasad gwardziści zaczęli pojedynek. Shadow przygotował się do obrony, a Silver postanowiła zaatakować. Pegaz bacznie obserwował każdy jej ruch by zrobić odpowiedni unik, ona natomiast postąpiła krok w jego stronę doskonałe cięcie. Umysł, mięsień i broń klaczy stały się jednością a atak był perfekcyjny. Shadow jednak z nie małym trudem zdołał się ocalić. Ogier ledwo odskoczył przed glewią kompanki. Usłyszał pisk ocieranej stali, jednak nie stało mu się nic poważnego, po za tym, że jego pozycja nie sprzyjała obronie, ani w ogóle walce. Stał bezładnie naprzeciw gotowej do kolejnego ataku gwardzistki.
  13. (Raymond) Changeling pokiwał głową i odwrócił się od mechanicznej klaczy. Jego wzrok ponownie wylądował na malcu, a do uszu dobiegły słowa Nighta. Ray stał dalej, wziął głęboki oddech i rzekł obojętnie -On nie robi tego dla nas. Nie wiem co jest za tymi drzwiami, ale mam złe przeczucia. Nie mówię, że tam jest potwór czy coś jednak mam powody by twierdzić, że coś tam umarło. Ten mały nie kopie bo tak, bo mu się nudzi on ma swoje powody.
  14. (Raymond) -Właściwie w jakim celu powstałaś? Przeprasza, może to pytanie jest nieuprzejme, ale nie miałem na celu urażenia cię. Spokojnie, pamiętam twoje pytanie i nie wiem za bardzo jak odpowiedzieć. Jak widzisz jestem changelingiem, jednak z wyglądu teoretycznie nie muszę się różnić od kuca.- powiedział cały czas obserwując tamtego źrebaka. Po chwili rzucił swym pozbawionym źrenicy okiem w stronę robota i z uśmiechem, nie kryjąc kłów rzekł -Odpowiedziałem na twe pytanie, a czy ty odpowiesz na moje?
  15. (Raymond) -Nie wiem czy wam, ale mi to wystarczy do ustrzelenia tego kanibala. Mówcie co chcecie, był głodny zmęczony i tak dalej. Jednak jeśli to, co ten robot mówi jest prawdą naprawdę nie zamierzam spać obok tego.-powiedział spokojnie, zbyt spokojnie jak na takie okoliczności. Stał tak samo jak wcześniej, jego kopyto nawet nie uniosło się po broń. Nie chciał wychodzić przed szereg, ale jeśli ktoś zawoła aby go zastrzelić zrobi to... Tym razem jednak przypilnuje Melon
  16. (Raymond) -Rozmawiami, ustalamy plan i właściwie nic nie robimy. Ten tu zdaje się coś robi.- rzekł wskazując na kopiącego mutanta. -ustaliliście jak otwierają się te drzwi?-zapytał cały czas obserwując tą dziwną istotę.
  17. (Raymond) "A więc takie ma instrukcje na chwile zagrożenia. Ciekawe czy ma jakieś mechanizmy obronne? A co ważniejsze co je uruchamia? Nie jest to dron, raczej bardziej samodzielna jednostka. Brak moralności i gotowość do wykonania każdego zadania czyni z tego robota cennego sojusznika, ale może też być strasznym wrogiem. Ach Night mogłeś zaczekać." pomyślał zaciekawiony maszyną i nieco zawiedziony pośpiechem kompana. To maszyna, została gdzieś stworzona i po coś stworzona. Te dwa cele trzeba ustalić im szybciej tym lepiej. Ray podszedł do Night'a i rzekł mu -Zapytaj skąd pochodzi i jaki ma cel. Nie czekając na reakcję oddalił się i odszukał tego małego kanibala. Coś kopał. Znalazł coś? A może wyczuł coś?
  18. (Ray) -Co prawda oprogramowania bym mu nie zmienił, ale znając jego algorytmy mogli byśmy na nim wymusić pewne zachowania... O ile wszystko działa prawidłowo i jest to prosta maszyna. Gorzej by było ze sztuczną inteligencją...-Powiedział z pewnym opóźnieniem. Zamyślił się, poznał trochę algorytmikę i niby podstawy programowania znał, ale to nie była jego profesja, zdecydowanie to nie jego działka. Chciał jednak poznać algorytmy kierujące androidem, mogło by to pomóc w przyszłości, a na pewno samo ich odczytanie nie zawadziłoby. Zamilkł na dłuższą chwilę po czym nieoczekiwanie rzekł -Night... Jak długo już tak wędrujecie?
  19. (słów kilka odemnie: walka PvP ma takie same zasady jak walka z npc. Swoje plany opisują obie strony zarówno atak i ewentualną defensywę, lub obronę i ewentualną kontrę w zależności czy dany gracz pisze jako pierwszy lub drugi. O czym decyduje czy plan się powiedzie? Po pierwsze k6 to jest pewne, ale w przypadku gdy widzę po jakości posta chęć i zaangażowanie mogę nieco rzuty nagiąć w ramach pewnej nagrody A gdy obaj piszą tak samo ładnie? No to k6 i staty )
  20. [1 trochę na wpół offtopu Hmmm, czyli, że miałeś nie mówić? 2 Przepraszam, że tak długoi że na razie zostawię tu tylko tą niepotrzebną część :/ zaraz dopiszę resztę ] (Raymond) Changeling wraz z resztą ekipy szedł przez coś, co kiedyś zapewne było lasem. Spalone drzewa, wypalona trawa, pustkowie... Tylko tyle zostało z jakiegoś tętniącego życiem ekosystemu. Teraz, wśród piasku i szczątków drzew, których ogień nie strawił do reszty, przedziera się kilku ocalałych. Po pewnym czasie marszu dotarli do reszty. Dyskusja zaczęła się bez niego, ale pewien jej wątek był niemalże bezpośrednio o nim. -Tak, tak, już to przerabiałem. Słyszałem też, że coś zjadło też jednego z waszych towarzyszy... Rozumiesz zatem mój ból? Rozumiesz dlaczego wtedy pociągnąłem za spust? Czy po momentalnej stracie WSZYSTKICH swoich kompanów nie otworzyłbyś ognia do tego co jeszcze znęca się nad ich zwłokami?-zapytał patrząc mu w oczy. Przerwał na chwilę po czym mówił dalej. -Mówisz głód go tłumaczy...co jak co, ale z ust kuca to wyjaśnienie nie ma wartości.-rzekł pamiętając tamtą niechlubną kartę historii Changei. (Jeśli nie mam prawa jej znać, to mówcie bo nie wiem niemal nic o tym universum )
  21. Nie będzie mnie 2 dni. Grzecznie się tu pod mą nieobecność zachowywać
×
×
  • Utwórz nowe...