Violetta wynurzyła się z zarośli akurat wtedy, gdy Green upadł na ziemie. Nie wierzyła własnym oczom. Widok był tak drastyczny, że na chwilę odwróciła wzrok. Spojrzała na niebo, z którego z nieznanych jej powodów zaczęły lecieć ostro zakończone kawałki drewna. Nie wiedziała co robić. Zostawiła postrzeloną w łapę Locę, Jacoba i zmorę pod drzewami a sama zamierzała skierować się do obozowiska. Nie przypuszczała, że natknie się na coś takiego.
-Co to ma być? -pisnęła. Spojrzała na Greena. -Mam nadzieję, że anioły nie mogą się wykrwawić. -szepnęła i zaczęła ciągnąć go po wilgotnej trawie.