Skocz do zawartości

Elizabeth Eden

Brony
  • Zawartość

    2954
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Posty napisane przez Elizabeth Eden

  1. - Możemy - powiedziała i usiadła na przednim siedzeniu obok kierowcy. Bez pozwolenia wstukała w nawigację swój adres na obrzeżach Warszawy. Nie było to bardzo daleko, ale nie było też blisko. - To jedź. Od razu mówię, nie dotykaj się do barku z miksturami i drzwi do mojego gabinetu.

  2. - Jedziemy twoim. Ja zawsze jeżdżę autobusem, chociaż mam auto. Nie lubię jeździć, bo nie mogę wtedy rozmyślać o badaniach - skrzywiła się lekko - Masz nawigację? - zapytała. - Bo mogę ci wstukać adres, nie mamy ochoty cały czas mówić ci w którą stronę jechać.

  3. - Rozumiem. To akurat się zbieraj, bo w sumie to dzisiaj kończymy. A przynajmniej ja kończę. Aurora dzisiaj przyszła wcześniej do pracy, ale i tak będzie siedzieć całą noc. Chodź - wyprowadziła go ze swojego gabinetu, pożegnała się z Danutą i stanęła w holu - Ty chyba musisz zabrać swoje rzeczy. Ja przebieram się w domu - założyła z powrotem okulary.

  4. - Jeśli się nim martwisz, możesz do czasu, kiedy będziesz już pewny, że nic ci nie grozi, zamieszkać ze mną - wzruszyła ramionami - Mam dosyć duży dom, ale mieszkam w nim sama. Chcesz? - zapytała i zaczęła bawić się swoimi okularami, które trzymała w ręce. Jednak cały czas na niego patrzyła.

  5. - Rozumiem - powiedziała Eliza patrząc na niego przenikliwie. - Widzę, że dużo o nim wiesz. Skąd? - dopytywała się.

    Teraz Eliza wstała i zaczęła się przechadzać po gabinecie.

  6. - A jak już mi się tak zwierzasz, to co wiesz o tym przemiłym faceciku, który mnie dzisiaj odwiedził? - zapytała podpierając brodę na rękach.

     

    Okulary opadły jej lekko na nos. Poprawiła je.

  7. Eliza skinęła głową.

    - Chodź do mojego gabinetu - powiedziała po prostu i tam go zaprowadziła.

    Kiedy już usiadła na swoim zwykłym miejscu przez chwilę milczała.

    - Chyba wiem, jakiego Chrisa masz na myśli - zaczęła. - Jak już go zabijesz, oddaj mi jego truchło jak będzie jeszcze świeże, przyda się do sekcji i poboru komórek - uśmiechnęła się lekko.

  8. Eliza spojrzała na niego zaskoczona.

    - Od kiedy? Poza laboratorium i rodzicami nie mam znajomych - powiedziała poważnie i zmarszczyła brwi.

     

    Była istotnie zaciekawiona tym nagłym stwierdzeniem Thomasa. No bo o co mogło mu chodzić?

  9. Kiedy skończyli i starli krew z jej ciała Eliza wstała. 

    - Teraz zajmiemy się kośćmi i wiązadłami - wzięła jakiś inny nieco żółtawy i gęsty płyn i nasączyła nim bandaże elastyczne. Opatrzyła prawą kostkę Clare. - Ta mikstura zwana przeze mnie Axden powinna przyspieszyć zrastanie się wiązadeł, ale kule i tak dostaniesz i minimum tydzień zwolnienia.

    - Rękę trzeba włożyć w gips, to zrobi Karol, on się na takich rzeczach zna lepiej ode mnie.

    Clare skinęła głową już trochę uspokojona, ale nadal krzywiąca się z bólu.

    - Na większe ślady Karol założy ci opatrunki. Dalej moich mikstur nie trzeba będzie używać, więc on sobie poradzi, dobrze? - powiedziała do niej uprzejmie.

    Dziewczyna znowu pokiwała głową, a potem szybko zapytała zanim Eliza powiedziała ci, że wychodzicie. 

    - A co powiem córce i mężowi? 

    Eliza obejrzała się na nią i na chwilę zmarszczyła brwi.

    - Wypadek przy aparaturze laboratorium. Mogłaś na nią przypadkiem wpaść. - Clare skinęła głową.

     

    Potem Eliza zapukała do drzwi naprzeciwko z których wyszedł mężczyzna w średnim wieku z naszywką na kitlu ,,Karol Egnoch - Laborant Średniego Stopnia, Medyk'' i poszedł do Clare.

    Elizabeth znów zaprowadziła cię do windy.

  10. - Na razie się odsuń - powiedziała Eliza i podeszła do Clare. Spojrzała na jej rękę. Była pełna zygzakowatych naderwań, od zębów. Noga za to miała głębokie ślady pazurów. Westchnęła i wzięła gaziki, namoczyła je w jakimś jasnoczerwonym płynie. Dała jeden Thomasowi.

    - Moja własne mikstura, jest lepsza od zwykłego środka odkażającego, bo odkaża od zakażeń np. od śliny naszych Obiektów.(Chyba najgłupsze moje zdanie dotychczas :D). Ja noga, ty ręka - przy okazji wzięła jakieś dwie sterylne chusty - to na zmycie krwi - powiedziała i zabrała się za oczyszczanie i odkażanie jej nogi.

     

    Clare się nie odzywała, tylko zaciskała zęby, żeby nie jęczeć.

  11. - Nie - powiedziała Eliza patrząc na niego. - To było stworzenie N, czyli niebezpieczne, na poziomie A mamy stworzenia EN, ekstremalnie niebezpieczne - wzruszyła ramionami. - Dobrze, zacznijmy od tego, ja przygotuję preparaty, ty zdejmij z niej to ubranie. Nożyczkami - podała mu je. -  odetnij rękawy kitlu i bluzki, oraz jedną część spodni. Dam ci coś na przebranie nie martw się, Clare - powiedziała do dziewczyny.

  12. - Pewna laborantka została poraniona w czasie pracy. Wiesz, mamy na tym poziomie oprócz sal operacyjnych dla Obiektów, też miejsce na leczenie urazów naszych pracowników. Będziesz mi asystował, gdy będę ją łatała - poszła przed siebie.

     

    Był to kolejny długi biały korytarz, ale miał dużo rozgałęzień. Najpierw Eliza skręciła w lewo, potem znowu w lewo i znalazła się w małym korytarzyku, który miał cztery drzwi. Weszła do drugich. Na miętowym siedzeniu z oparciem siedziała tam kobieta zaciskająca lekko zęby. Prawą nogę do kolana i prawą rękę do ramienia miała pokiereszowaną, kitel postrzępiony i cały zakrwawiony.

    - O... Obiekt upadł. Chciałam... - jęknęła. - go podnieść i wtedy dostał szału. Obiekt 54 - dodała. 

    Eliza westchnęła.

    - Mówiłam, że stworzeń klasy N nie dotykamy bez odpowiedniego wyposażenia - spojrzała na kartkę leżącą na białym stoliku obok. - Karol wykrył złamanie kości przedramienia i zerwanie wiązadeł w kostce. Przez jakiś czas za bardzo sobie nie będziesz mogła chodzić na dwóch nogach...

  13. Elizabeth spojrzała na niego i wzruszyła ramionami.

    - Wielu już takich miałam. Ma pieniądze i uważa, że dzięki nim ma niepisane prawo wiedzieć wszystko. Powiedziałam mu, że nie chcę jego pieniędzy, bo jesteśmy z NASA i to nam wystarczy i pojechał, grożąc mi, żebym nie zajmowała się zbrojeniówką. Średnio mnie to obchodzi - winda otworzyła się na poziomie D - Chodź - powiedziała.

  14. Eliza wzruszyła ramionami.

    - I tak się zbrojeniówką nie zajmujemy - spojrzała na Tobiasa. - rozumiem, że pan już idzie.

    - Tak, miło mi było znów odwiedzić to miejsce.

    - Mi również było miło pana gościć - uśmiechnęła się sztucznie i wymieniła z nim uścisk dłoni.

     

    Potem wróciła do budynku i odetchnęła. No nareszcie sobie pojechał...

    Skierowała się do pokoju dla pracowników.

    - Witam - powiedziała, podchodząc do stolika przy którym siedzieli Thomas, Kamila i Aurora. Aurora i Kamila z jakiegoś powodu wstały kiedy do nich podeszła. - Thomas, idziemy - powiedziała.

    Aurora też dopiła swoją kawę i wstała, a potem wyszła, ale ruszyła na piętro, a Eliza zaprowadziła cię do wind.

     

     

    (Z tymi broniami, co mam w KP to jak już będzie otwarta wojna. Wtedy Eliza zacznie takie różne badyli tworzyć, ale dla swoich ludzi. :P I ewentualnie zapoznanym może sprzedać. Ale nie będzie tego robiła ogólno-publicznie)

  15. Jestem.

     

    Aurora spojrzała na Thomasa, kiedy Klara poszła usiąść obok Julii ze swoją kawą.

    - Jak ci się tutaj pracuje? - zapytała.

    Kamila też na ciebie spojrzała.

  16. Eliza skrzyżowała ręce.
    - NASA na nasze badania daje nam wystarczającą ilość pieniędzy - znała ten typ ludzi. Bogacze myślący, że świat należy do nich i że mają prawo wiedzieć o wszystkim nawet o czymś co ich nie dotyczy. - Tylko tyle mam do powiedzenia - w pewnym momencie dołączył do niej Tobias w kitlu z logiem NASA i powiedział z Amerykańskim akcentem: 
    - Skończyłem. Klara bardzo dobrze wszystko objaśniła - powiedział. - A pan to kto? - zapytała patrząc na Elizę.
    - Pan chce za pieniądze wykupić nasze utajnione dokumenty. No cóż, nie potrzebujemy pieniędzy wy płacicie nam dostatecznie - tu skinęła głową Tobiasowi.
     
    Aurora i Kamila wzruszyły ramionami. W tym momencie weszła Klara i poszła sobie nalać kawy.
    - Hej! - krzyknęła Aurora, a ta do niej podeszła. - I jak?
    - Dobrze - odpowiedziała ta oryginalna kobieta w okularach tak powiększających oczy, że wyglądała jak mucha. - Pan Horwey teraz chyba wyszedł do Elizy i do tego co przyjechał.
    (ZW idę obierać ziemniaki)
  17. Kamila spojrzała na ciebie z miną świadczącą, że cieszy się z tego, że może o tym porozmawiać.

    - Wiem, ale my tylko tworzymy, o tym, czy będzie to ukazane szerszej publice decyduje Ameryka. Jest wiele projektów, które zakończyły się sukcesem, a żaden zwykły człowiek o nich nie wie - spojrzała na Aurorę, chcąc stwierdzić, czy jest zainteresowana, ale ta tylko znowu upiła łyk kawy.

  18. Elizabeth uśmiechnęła się lekko.

    - To laboratorium zamknięte, nie udzielam informacji cywilom. Mamy teraz wizytację NASA, nie sądzę bym miała czas, by panu uprzytomnić, że jeśli pan sobie tak po prostu przyjedzie do budynku rządowego to nie zdradzę panu utajnionych informacji - znowu się uśmiechnęła, jednak nie patrzyła na laboratorium, którym był duży biały budynek z czarnymi literami nad drzwiami układającymi się w słowa ,,The Eden's Laboratory'', tylko właśnie na Tomasza - Coś jeszcze? - zapytała.

     

    Kamila spojrzała na Thomasa.

    - Lata, ale krótko i strasznie to wyczerpuje organizm. Zwiększymy wydolność serca, płuc i mięśni, oczywiście jeśli się uda i chyba... oddajemy to do Ameryki, oraz informujemy rząd. Może za dwa lata będzie można już latać, nie jestem pewna, bo wiesz, Obiekt był już w komórce jajowej mieszaniną genów ptaka i człowieka, ale czy ludzie, którzy już żyją będą mogli mieć skrzydła? Trudno mi stwierdzić - uśmiechnęła się.

  19. - Siadaj - powiedziała Aurora z uśmiechem. Nie miała jednego zęba z boku - Mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku z Obiektem.

    - Dobrze - odpowiedziała Kamila i lekko się przeciągnęła. - Skrzydełka pracują - zaśmiała się.

  20. Aurora wzruszyła ramionami.

    - Raczej jej nic przed tym budynkiem nie zrobi. Choćby nie wiem jak był bogaty: NASA by go zjadło - uśmiechnęła się blado. W tym momencie podeszła do was Kamila.

    - Witam - powiedziała ciepło i dosiadła się - Nie mam na razie co robić, mogę posiedzieć z wami?

  21. Aurora wzruszyła ramionami.

    - Za dużo, to ja o tym nie wiem, ale wiem, że chyba wstąpił do jakiegoś gangu zabójców, a potem ją zdradził, a ona się na niego śmiertelnie obraziła. Mówi, że gdyby to, że nie ma czasu na takie bzdury chętnie zrobiłaby z niego Obiekt. Teraz on chyba zajmuje się bronią i mieszka w Ameryce albo w Kandzie, trudno mi stwierdzić. Zresztą średnio mnie to obchodzi, to Elizabeth pała do niego namiętną nienawiścią. A co? - zapytała podejrzliwie i odstawiła kubek na stolik.

     

    Naokoło nachodził was pogodny, ale też lekko nerwowy szum rozmów laborantów i pracowników.

     

    (Ciastko - zaraz tu aktualnę(Nie ma tu żadnej towarzyszki, wyszłam sama :P Uznajmy, że tego nie było.)

    - Ah, więc to pan - powiedziała Elizabeth obojętnie. - To szybko, o co panu chodzi i do widzenia, mam dużo do zrobienia, bo jak pan widzi jestem laborantką a to wymagający zawód - spojrzała na niego chłodno.

  22. Aurora patrzyła na ciebie przez chwilę.

    - Eliza zawsze ma w kitlu strzykawki i małe fiolki z miksturami. No i od kiedy zerwała kilka lat temu z Christopherem ma też zawsze przy sobie nożyk - wzruszyła ramionami i usiadła na kanapie. Upiła łyk swojego cappuccino.

  23. Kiwnęła głową.

    - Wiem, że masz broń, bo Julia ci nie ufa i cię śledziła. Eliza też to wie. Ale to nic, możesz ją mieć, tylko nie możesz jej A - używać przeciw nam i B - wnosić na podziemne poziomy - wzruszyła ramionami. - Nie wiem. Nalej sobie coś: kawy, kakaa, herbaty, możesz też wziąć coś do jedzenia i chodź sobie usiąść. Czekamy na Elizę.

×
×
  • Utwórz nowe...