Skocz do zawartości

Elizabeth Eden

Brony
  • Zawartość

    2954
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Posty napisane przez Elizabeth Eden

  1. Aurora kiwnęła głową, nie patrząc na ciebie, ale rzucając ukradkowe, wystraszone spojrzenia na drzwi główne.

    - Dobra... tak. Chodź. Na razie idziesz do pokoju dla pracowników razem ze mną, napijesz się kawy, czy coś, a potem pani Eden zabierze cię na dół - teraz na ciebie spojrzała. - Masz się ubrać w ten strój co wczoraj i Eliza powiedziała, żeby cię Tobias w tym kapeluszu czasem nie zobaczył. Kitle są tam - zaprowadziła go do pokoju dla pracowników na parterze.

     

    Były automaty do kawy i z jedzeniem, stoliki i kanapy poukładane w nieładzie, oraz jakiś mały barek przy którym stała dość stara kobieta, gdzie można było dostać porządniejsze jedzenie. Tak jak powiedziała Aurora był tu wieszak z białymi, jasnozielonymi i niebieskimi kitlami bez wyszytych imion.

    - Weź jeden niebieski i... no rozgość się - powiedziała i sama poszła nalać sobie kawy.

     

    Gdzieś tam mogłeś zobaczyć Julię jedzącą pospiesznie drugie śniadanie i Kamilę, która chyba miała przerwę, bo leżała rozwalona na kanapie. Było tu też mnóstwo innych pracowników, nie tylko laborantów.

  2. Eliza spojrzała na ciebie jakoś tak obojętnie, nadal stojąc przy lamborghini. 

    - Idź, Aurora na ciebie czeka, potem ja też was odwiedzę - skinęła lekko głową w stronę auta, dając do zrozumienia, że musi to załatwić.

     

    Aurora, dzisiaj z rozpuszczonymi włosami nerwowo chodziła po holu. Ona zawsze była trochę dziwna, a praca w laboratorium, mimo, że ją lubiła, lekko ja wykańczała.

    (Hah znowu mam Animuskę pasującą do Aurory:

    2469464_1330239518820.66res_250_300.jpg

  3. // Będę po 14, wtedy będę pisać już tak na czas. EDIT: Jednak już jestem. Yey :D
     
    Elizabeth już po przyjściu do pracy i zaproszeniu Tobiasa do oglądania wszystkich poziomów razem z Klarą wyszła przed budynek, bo ktoś ewidentnie nie wie co to znaczy ,,Teren Prywatny'' i tu przyjechał.
    - Dzień dobry - powiedziała chłodno podchodząc do żółtego auta ubrana  w swój zwykły strój laboranta z naszywką ,,Elizabeth Eden - Szef Obiektu Badawczego i Laborant Wyższego Stopnia''. - A państwo w jakiej sprawie?
     
    (Spróbuj mnie teraz zaatakować, to zginiesz, Equestria będzie!muszę żyć, dla Padocholika, mojego przyszłego Obiektu-Najlepszego Przyjaciela)(Magus wiedz - dzisiaj normalny dzień w pracy :D)

  4. W końcu po jakimś czasie znowu przyszedł do ciebie Samuel.

    - No to na dzisiaj tyle. Tobias wyszedł jakiś czas temu - patrzył na niego chwilę. - To do widzenia - Teraz laborant sam zajął się papierami.

  5. Następna karta przedstawiała młodego mężczyznę.

     

    David Kadmus Avensberry - laborant wyższego stopnia(Kiedyś pracował w poziomie A!)

    Urodzony w: Liverpoolu

    Zamieszkały w(w czasie pracy, obecnie przebywa w Kanadzie): Warszawie

    Przystąpił do pracy w wieku: 29 lat

    Odszedł z laboratorium w wieku: 32 lat

    (Tutaj zobaczyłeś zdjęcie uśmiechniętego mężczyzny z nieco kasztanowym małym zarostem i włosami opadającymi na twarz)

    Przeniesiony do Ośrodka Badawczego w Kanadzie

     

    tak wyglądała pierwsza strona.

     

    (Już dalej nie opisuję kartek, bo ile ich jest!, ty opisz jak pracujesz, zaraz czas upłynie i ktoś po ciebie przyjdzie ;))

  6. - No właśnie cię do nich prowadzę - powiedział z uśmiechem, a długie włosy plątały mu się koło nóg. - Chodź - dodał i pokazał mu stojący w kącie stolik na którym był stos teczek, takich jak w przychodniach lekarskich. - Masz to po prostu poukładać alfabetycznie do szuflady - dodał wskazując najbliższą otwartą. - Powodzenia - rzucił na pożegnanie i odszedł.

     

    (Nie wiem czy pisałam Dębowska, czy DębKowska :P. Cóż)

     

    Najbliższa teczka mówiła:

    Lucyna Dominika Frędak(Panieńskie - Koszalińska) - Laborant niższego stopnia

    Urodzona w: Łodzi 

    Zamieszkała w: Warszawie

    Przystąpiła do pracy w wieku 26 lat

    Odeszła w wieku 27

    (Poniżej pokazane zdjęcie jakiejś wiotkiej, ciemnowłosej dziewczyny z włosami do ramion i wystraszonymi zielonymi oczami)

    ZMARŁA

    Oficjalny powód - upadek ze schodów, rozbicie głowy

    Nieoficjalny powód - Niewłaściwe obchodzenie się z Obiektem 36. Jak podają naoczni świadkowie - rozszarpana i zjedzona.

     

    A to była tylko pierwsza strona jej kartoteki. Cóż.

  7. Po chwili podszedł do ciebie bardzo dziwny mężczyzna z długim rudym, posplatanym kucykiem sięgającym mu prawie łydek.

    - Witaj - powiedział z uśmiechem. Miał aparat na zębach. - Jestem Samuel Dębowski, bart Kamili, masz mi pomagać przy archiwach. Chodź, będziesz układał alfabetycznie byłych pracowników, którzy odeszli, umarli i tak dalej. Ja już trochę zrobiłem, ale jeszcze tego zostało. Dzisiaj pewnie nie zrobisz wszystkiego, ale... - ruszył gdzieś dalej.

    Całe do pomieszczenie było obszernym miejscem pełnym wysokich półek. Było kilka drzwi najprawdopodobniej prowadzących do podziemnych Biur.

  8. - Mam swoje sposoby - mruknęła po prostu. - I chodziło mi o to, że mogłam cię zabić stworzeniami z Poziomu A - wzruszyła ramionami, a potem winda się zatrzymała - Dzisiaj pomagasz Samuelowi w archiwach poziom B - powiedziała, a sama wysiadła na poziomie D.

  9. Elizabeth pokręciła głową w końcu na niego patrząc.

    - Pozwoliłam ci wejść do poziomu A, a nie powinnam - powiedziała cicho, jakby sama zdziwiona własną śmiałością. - Nie tylko z powodu NASA, to mnie obchodzi najmniej zawsze się z nimi dogadam. Ale mogłam cię zabić - teraz patrzyła na niego jakoś tak nieprzytomnie. Wstała i podeszła do niego tak, że dzieliło ich tylko kilka centymetrów. Była mniej więcej twojego wzrostu, a może nawet trochę wyższa. - Mogłam zabić nowego pracownika, który sam jest mordercą - zaśmiała się jakoś dziwnie. - Dobra, chodź, wizytacja nie sprawia, że masz zwolnienie z pracy - wyszła z gabinetu kierując się na schody i do windy.

  10. Tobias kiwnął głową i coś zapisał, a Eliza lekko się do ciebie uśmiechnęła, ale chłód w jej oczach nie zmniejszył się ani trochę.

    Pan Horwey znowu na ciebie spojrzał.

    - Podpisałeś kontrakt... - powiedział jakby sam do siebie. - Po rozmowie z Elizabeth jestem w stanie stwierdzić, że jesteś dobrym pracownikiem. Tak... - potem odwrócił się do pani Eden. - To chyba w sumie tyle, skoro pan jest już uświadomiony, choć nie wątpię, że ty również powiedziałaś mu wszystko co trzeba - Elizabeth uśmiechnęła się, jednak wyglądało to jakby dostała szczękościsku, Tobias nie zwrócił na to uwagi. - Dobrze, porozmawiam jeszcze z Aurorą i z Klarą, a jutro przyjdę by sprawdzić badania praktycznie i to w sumie byłoby na tyle - wzruszył ramionami i wstał, Eliza podeszła do drzwi i je otworzyła. Przepuściła laboranta i zamknęła drzwi z powrotem nie wypuszczając cię. Widocznie nie wątpiła w to, że Aurora i Klara nie powiedzą niczego szkodzącego laboratorium, bo uwielbiały je tak samo jak ona.

    Stanęła przed swoim krzesłem krzywiąc się(widocznie na wspomnienie, że siedział na nim ktoś inny) i usiadła nie patrząc na ciebie, ale na okno za którym świeciło pogodnie słońce.

  11. Tobias uśmiechnął się krzywo.

    - No, ja mam nadzieję. Przy jakich eksperymentach na razie pomagałeś i co o nich myślisz? - zapytał.

    Eliza spojrzała na niego ostro. Tobias tego nie widział, bo widocznie był tu już tyle razy i tak jej ufał, że nie widział potrzeby, by na nią zaglądać.

    Natomiast pani Eden za plecami laboranta palcami narysowała w powietrzu literę ,,A'' i pokręciła ostro głową patrząc na niego wzrokiem mogącym ciąć metal.

  12. Człowiek z NASA uśmiechnął się do Elizabeth, ta zaproponowała mu swój fotel, a tobie ten po drugiej stronie biurka i stanęła w rogu pokoju mrużąc oczy i patrząc na ciebie.

    - Witaj, Thomasie. Jestem Tobias Horwey, laborant średniego stopnia z NASA - zaczął. - Jak wiesz od jakiegoś czasu nie zajmujemy się już tylko galaktyką, stawiamy też na inne badania w tym inżynierię genetyczną - tu objął ręka pomieszczenie, jednak było widać, że chodzi mu o laboratorium. - Pani Eden na początku ubiegała się o pracę u nas, jednak zaproponowaliśmy jej założenie własnego ośrodka badań, jednak ze współpracą z nami. - Eliza drgnęła lekko. - Teraz ty otrzymałeś zaszczyt pracy w tym laboratorium, mimo, iż twoje wykształcenie dużo sobą nie prezentuje. Jesteś po prostu pomocnikiem i informatorem - zacmokał cicho. - Jednak, chciałbym zapytać, czy zdajesz sobie sprawę w jak wielką tajemnicę zawodową zostałeś wciągnięty i jakie byłyby konsekwencje nie tylko dla ciebie, ale również dla twojej rodziny, gdyby jakiekolwiek badania ujrzały światło dzienne? - zapytał i podparł brodę na rękach.

  13. Kiwnął głową, a potem Eliza z bardzo przekonującym delikatnym uśmiechem zaprowadziła go do swojego gabinetu na drugim piętrze. Kiedy szli odwróciła się do ciebie, mrożąc wzrokiem z miną mówiącą Spróbuj-Coś-Zniszczyć-A-Zamieszkasz-Na-Stałe-Na-Poziomie-A, potem znowu z uroczym uśmiechem odwróciła się do Tobiasa. Szli ramię w ramię rozmawiając pogodnie o jakichś badaniach, ale raz na jakiś czas widać było, jak Eliza nerwowo poprawia włosy. 

    Potem doszli do jej dosyć dużego gabinetu.

  14. Po krótkim czasie w drzwiach pojawił się wysoki naukowiec z kitlem z logo NASA. Dał sobie ściągnąć płaszcz, jednak cały czas patrzył na Thomasa.

    - Elizabeth, jak miło, że przyprowadziłaś nowego pracownika - powiedział z Amerykańskim akcentem. - Może przejdziemy się w jakieś lepsze miejsce do rozmów, z chęcią porozmawiam z naszym nowym - uśmiechnął się do ciebie, ale jakoś tak sztucznie.

  15. - On nie chce z tobą rozmawiać o nauce, tylko o pracy - uśmiechnęła się. - I o wierności nam. Dostaniesz kitel, ale nie laboranta, ale personelu - Danuta wstała od stolika recepcji, kiedy Eliza skinęła jej głową i weszła do pomieszczenia za biurkiem. Po chwili wróciła ze zwykłym kitlem z naszywką ,,Eden's Laboratory'', tylko, że w kolorze niebieskim. Danuta rzuciła ci strój. - Ubieraj - powiedziała Eliza patrząc na zegar wiszący na ścianie.

  16. Elizabeth spojrzała na niego oceniająco, kiedy wszedł.

    - Mamy dzisiaj wizytację NASA, pan będzie chciał cię poznać i cię sprawdzić, ogarnij się jakoś - powiedziała poważnie i odwróciła z powrotem do Klary, która wyglądała lepiej, poza tym, że bandaż wybrzuszał jej lekko kitel. 

  17. Elizabeth miała dzisiaj drugi dzień wizytacji. Dzisiaj przedstawiony miał być nowy pracownik, a Tobias miał przyjechać godzinę po czasie, w którym Thomas powinien już być. Miała tylko nadzieję, że się nie spóźni, ale w sumie zawsze był punktualnie.

     

    Oprócz tego kazała Danucie skontaktować się telefonicznie z sekretarkę niejakiego Standhaft'a.

    Bo podobno ma jakiś problem. Umówiła się z nim na wizytę, wieczorem przed budynkiem laboratorium. Do środka takich ludzi nie wpuszcza.

  18. Po jakimś czasie pracownik z NASA, którego imię jak się dowiedzieli brzmiało Tobias Horwey, wyszedł z budynku i ciemnym, zamówionym autem pojechał do hotelu. Jak na razie wszystko szło po ich myśli. Miał tam przyjść jeszcze jutro i pojutrze w godzinach południowych. I miał poznać nowego pracownika, niejakiego Thomasa Carlsona. Jednak teraz nie zaprzątał sobie tym głowy.

     

    Elizabeth odłożyła z lekkim westchnięciem dokumenty z powrotem. Nie lubiła takich wizyt. Oczywiście podziwiała i lubiła NASA, w końcu z nimi współpracowała, jednak nie lubiła gdy ktoś nagle nachodził jej laboratorium i kazał sobie wszystko pokazywać. To tak jakby to on tutaj rządził, a to było jej laboratorium. No cóż, musiała się z tym pogodzić. Pojechała na poziom D.

  19. Pod laboratorium przyszedł właśnie ciemnowłosy mężczyzna z kamiennym wyrazem twarzy. Miał spędzić tutaj trzy dni sprawdzając jak idzie w Laboratorium pani Eden. Zatrzymał się w hotelu Bristol. Teraz właśnie kierował się w stronę budynku. Na białym kitlu ukrytym pod płaszczem miał logo NASA.

    W środku budynku powitała go sama Elizabeth z teczką pełną papierów i z promiennym uśmiechem zaprowadziła do windy.

  20. Elizabeth z zadowoleniem wchodziła do laboratorium. Jak powiedziała jej Danuta - Aurora wyszła chwilę temu i nic poważnego się w nocy nie działo. 

    Potem dowiedziała się od Michaela, że podziemnym kanałem dostarczono jakieś zwierzę do poboru materiału genetycznego i że od razu przewieźli je na poziom D. Skwitowała to tylko uśmiechem. Jeszcze bardziej ucieszyło ją to, że podobno ma dzisiaj przyjechać ktoś z NASA, by sprawdzić przebieg badań.

    Zjechała na poziom B, żeby wyciągnąć kilka papierów z archiwum.

  21. (Ale ja robię eksperymenty genetyczne, a Hoffnerowi to jakoś nie przeszkadza, mimo, że z nim już o laboratorium pisałam i to, że TY nie wiedziałeś co można się spodziewać po laboratorium, to dlatego, że JA nie chciałam tego ujawniać nikomu poza Hoffnerowi. Spontaniczny samozapłon jest udowodniony naukowo, a że z powodu mutacji ma się zdolność do jego wywoływania? Cóż, można. Tak samo ze skrzydłami, komórka jajowa z genami człowieka i ptaka, metoda prób i błędów. Współpracuję z NASA, dla nich są te badania i mi je finansują, sama to ja sobie płacę za tworzenie mikstur, ale badania genetyczne robię dla Ameryki)(Takie info - tak, mają internet, ale nie trzymają na tych komputerach danych :P. Urządzenia używane do badań NIE są podłączone do internetu, a archiwa są, jak już było pisane - na poziomie B. Internet mają tylko ci na górze do powodów całkiem prozaicznych - jak ZWYKŁE porozumienie się na przykład właśnie z NASA. Dlaczego mieliby się narażać, dając dane do internetu, skoro mają tak dobrze strzeżone podziemia?)(Widzisz - zadowalającą zapowiedź swojej postaci dałam Hoffnerowi, nie widziałam potrzeby by pisać ją tobie :D)(Mi chodziło tylko o to, żebyś się nie rządził moim budynkiem, bo możesz być NAJBOGATSZY na tej kuli Ziemskiej, ale nie wwalaj się w grę innych użytkowników. Tym bardziej z tym zajmowaniem twojego terenu... o co ci właściwe z tym chodziło?)

     

    Aurora świeżo wypoczęta zasiadła a fotelu w swoim biurze. Tak bardzo się cieszyła, że ma pracę tu, nad ziemią. W poziomach była tylko kilka razy, a jako, że jest dość delikatna to wiedziała, że to nie praca dla niej. Porozumiała się z Ameryką, zrobiła trochę papierkowej roboty z danymi pracowników i oddała kopie tym na dole. A raczej oddała poprzez Julię, bo sama nie miała zamiaru tam wchodzić. No cóż, miała nadzieję, że będzie to spokojna noc.

  22. Zakończył się kolejny dzień w laboratorium, ci co przychodzili na nocną zmianę już zjeżdżali windami, a ci co kończyli pracę jechali do domów. W drzwiach minęła się z Aurorą, z którą zwykle pracuje naprzemiennie i ruszyła na przystanek czekając na ten autobus co zawsze. Kiedy w końcu przyjechał znowu opierała głowę o nagrzaną od ciepła dnia szybę i rozmyślała nad badaniami i miksturami. Może rzeczywiście, było to dziwne(Jak jej przypominała matka, rozdarta między dumą a niepokojem o to, że zostanie starą panną), że tak na prawdę to... nie miała życia towarzyskiego poza laboratorium. Może powinna zrobić sobie przerwę? Nie... teraz, kiedy badania tak szybko idą do przodu? Nigdy.

     

     

    Kiedy autobus dojechał z zadowoloną i zmęczona miną ruszyła żwirową dróżką do domu, od bramy do drzwi wejściowych na ganku nie było daleko.

    Przez chwilę oglądała wiadomości, w których ostatnimi czasy było tylko o Rosji i Ukrainie i bez codziennego użerania się z tonem kartek na biurku wzięła szybki prysznic, odgrzała sobie jakąś potrawę ze słoika i legła na podwójne łóżko, w którym mimo jego rozmiarów zawsze spała sama.

    Poczuła pewną ulgę, kiedy wcześniej rozplątała włosy, zdjęła bryle i te wszystkie warstwy ubrań.

  23. Eliza uniosła lekko jasne brwi i uśmiechnęła się.

    - Rozumiem - powiedziała powoli, wtedy winda dojechała.

    - No cóż, ja idę na kawę, do zobaczenia pojutrze. Jutro już na prawdę daje ci wolne - dodała i zniknęła w drzwiach obok.

  24. Elizabeth uśmiechnęła się lekko.

    - Tak, we Wrocławiu, ale moi przodkowie pochodzą z Anglii. Studiowałam w Anglii. Na Oxfordzie - dodała z dumą, a wtedy winda ruszyła. - No, szybko się z tym uporali - powiedziała kobieta patrząc na sufit windy.

  25. - Nie - powiedziała Eliza z uśmiechem i podeszła do niego. - Z tego co wiem o tobie pochodzisz z Kanady... fajnie tam? - zapytała przyjaźnie.

     

    Elizie wcale nie zależało na bliższym poznaniu Thomasa, po prostu nie chciało jej się tak bezczynnie stać.

×
×
  • Utwórz nowe...