Skocz do zawartości

black_scroll

Brony
  • Zawartość

    921
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez black_scroll

  1. Łał, nie spodziewałem się, że mój post spowoduje tyle reakcji. Miło, że wielu z was (w tym i ja) macie ochotę na kontynuowanie sesji. Czy raczej restart, za którym też bym był.
  2. *Patrzy na zegarek* No nie powiem, nie śpieszy nam się bardzo.
  3. Po zażyciu świat stał się lepszym miejscem. No, może nie dosłownie, ale dla ciebie na pewno tak było. Twoi współtowarzysze, coś podejrzewali, że "ćpasz", przez twoje wahania nastrojów, ale kilkukrotne inspekcje, oficjalne i te mniej (oficerowie nie mają w zwyczaju zostawiać takiego bałaganu) nic ci nie udowodniły. Nogi powiodły cię, jak ci się przynajmniej wydawało, w stronę kuchni. Wróciłeś, akurat gdy Loud Horn, zbierał was do kupy. - Co szeregowy Lucky? Zjadło się wcześniej, to powinno się czekać na kolegów, a nie popierdalać po obozie jak wesoła dzieweczka - sierżant nie mógł przepuścić sobie rzucenia kąśliwej uwagi w twoją stronę. Kilku żołnierzy odwróciło pyszczki, żeby na ciebie popatrzeć. Niektórzy zrobili to z ciekawości, inni, bo ci pierwsi się obrócili. Jeszcze inni mieli w oczach pogardę, lub zazdrość. Loud znowu się wydarł, a jego głos niósł się po okolicy, ściągając na was uwagę innych żołnierzy. - Słuchać mnie, moje tępe pały! Za 5 minut mamy trening, gdzie bawimy się z lekką jazdą, także przełączamy wajchy w tych pustych głowach, na tryb biegania szybkiego i zręcznego! Szybkie uniki, lekkie, trudne do parowania ciosy! A teraz za mną! - po ostatnim słowie ruszył w stronę polany przeznaczonej do ćwiczenia manewrów z mniejszą ilością kucyków. Tam czekało na was kilkanaście ziemskich klaczy. Plotkowały między sobą, chociaż wyglądały mniej kobieco, z powodu warunków panujących w obozie.
  4. Żyję, piszę, poprawiam, czasu jeno mało na to drugie i trzecie. Tak mówię, żeby nie było, że zapomniałem (znowu). I dziękuję bardzo Grentonumanumie, za wyciągnięcie tego tematu z otchłani przedwiecznej półarchiwalnej, gdyż dzięki temu kilka osób się wypowiedziało. Stay tuned! EDIT: Właśnie się zorientowałem, jak chamski musi być mój post tutaj, bez gotowego rozdziału... Cóż, następny z pewnością będzie.
  5. - Black Coin? Fajowe imię! - zebroid zachwycił się twoim imieniem. Twoje pytanie dotarło do niego z opóźnieniem. Trochę się zmieszał, lecz nagle jego pyszczek pojaśniał, gdy znalazł odpowiedź. - Dlatego, że złych takich jak oni zawsze spotyka kara, a ty pomagasz tym dobrym, prawda? Mama mi czytała kiedyś o takich bohaterach. Pewnie jak będzie bitwa to i tak pójdziesz i zabijesz mnóstwo gryfów! Chyba w jego opinii, właśnie znalazł przyjaciela, a przynajmniej swoistego ochroniarza, który dałby mu możliwość bezkarnego odgrażania się silniejszym współtowarzyszom niedoli. Wasze kopytka zaniosły was pod namiot, do którego miałeś dostarczyć meldunek. Ten był dużo większy i staranniej wykonany, niż inne. Nie miałeś jeszcze okazji w nim być, ale wiedziałeś, że będzie prawdopodobnie tak samo snobistycznie urządzony, jak te, które już widziałeś. I najpewniej zamieszkiwał go jednorożec, gdyż to właśnie jednorożce, z jakiegoś powodu, były faworyzowane przy obdzielaniu wyższych stopni wojskowych. - Łał, to tu masz zanieść rozkazy? - Delta wydawał się być zachwycony wyglądem zacnego płótna, które zakrywało wnętrze namiotu.
  6. Wiedzą o jej młodszej siostrze, wprawiłeś ją w zdumienie. Zaimponowałeś po raz kolejny Rarity, to pewne, widziałeś to po jej pyszczku, zaskoczeniu, które malowało się tam, tym razem zupełnie naturalne, zsuwając maskę z jej pyszczka. Jednak nic nie odparła, poza krótkim "Smacznego". Jadła w milczeniu, spoglądając na ciebie, lecz gdy tylko sam na nią spojrzałeś, zaraz spuszczała wzrok na talerz. Miała nieco oklapnięte uszka i wyglądała na zamyśloną, co nie przeszkadzało jej jeść elegancko sztućcami. Dużo kucy, w tym klaczy korzystało podczas jedzenia główne ze swojego pyszczka, szczególnie w takim małych miasteczkach, jak Ponyville. Twoje pytanie spotkało się z dziwną reakcją. Na krótko spojrzała na ciebie, a potem w bok, na innych gości. - Myślę, że wieczór jest przyjemny. Przejdziemy się? Oczywiście po winie, które zamówiłeś - uśmiechnęła się, lecz ten uśmiech był tylko na pokaz. Co dziwniejsze, Rarity sprawiała takie wrażenie, jakby wszyscy poza tobą mieli uważać że uśmiecha się szczerze.
  7. Dzięki Grentonumanuma, za napisanie w tym temacie, bo sam się trochę bałem, że przez moją przerwę wszyscy zapomnieli o Kolorach. Nie mam usprawiedliwienia czemu rozdziału nie było. Nie będę też nic obiecywać, żeby nie było jak ostatnio (ech, jestem okropny). Wiem jedno, że teraz mam niezły dylemat jak powinna pójść dalej fabuła czy starym torem, czy Nogg powinien zająć się "tą drugą", którakolwiek to nie jest. Przeglądnę to co napisałem i wrzucę w najbliższym czasie.
  8. Cade przyjrzał się uważnie broni. Podniósł ją magią i oglądał. Inni też byli ciekawi broni, podeszli jeszcze bliżej. Podał im broń do oględzin. Jego towarzysze szeptali między sobą, lecz nie byłeś w stanie zrozumieć ani słowa. - Wygląda nieźle - w końcu broń wróciła w twoje ręce. - Ale skąd mogę mieć pewność, że ma zadowalającą siłę ognia? Albo jakieś wady, o których nie powiesz mi, tak jak nie powiedziałeś tamtym o ładowaniu akumulatorów? - ogier spojrzał podejrzliwie. Jednak czułeś, że jeśli go przekonasz, będziesz w stanie znaleźć Czwórkę.
  9. - My nie zamierzamy ich zniszczyć, ale rozbić. Mimo wszystko, są poddanymi naszej królowej i mamy rozkaz zabijać ich jak najmniej - próbował bronić się ogier, zakładając kopytko na kopytko. - A tym czynem ułatwiłbyś zakończenie wojny i zmniejszył rozlew krwi. Na ofertę, Cade spojrzał na ciebie z zaciekawieniem. Jego kompani podeszli o pół kroku w twoją stronę zaciekawieni, jakbyś miał zaraz wyciągnąć swoją ofertę z kieszeni. - Co masz mi do zaoferowania?
  10. - Tak, oczywiście - skłonili się po czym czmychnęli czym prędzej. - Rety, ale im dałeś popalić! - ucieszył się zebroid, idąc z tobą. - Pokazałeś im, chociaż nie wyglądasz na żołnierza. Słyszałem, że posłańcy są pegazami, bo tak szybciej dostarcza się meldunki, ale i tak zostają nimi tacy, który średnio radzą sobie z walką - przy tobie zebroid stał się wielkim gadułą. - Tak w ogóle, to jestem Delta Belts, ale większość mówi na mnie Belty - trajkotał dalej. - W ogóle to dokąd idziemy, co? W ogóle, jak masz na imię? Jak się tu dostałeś? Bo ja uciekłem od rodziców i zaciągnąłem się do wojska - powiedział, cały dumny z siebie.
  11. Klapnęła kopytkiem o kopytko dwa razy. Jej wyraz pyszczka zmienił się momentalnie, a w oczach znowu pojawiło się ciepło. - Nieźle się rozgadałeś Barricade. Ale dziękuję ci za szczerość. To zawsze było dla mnie ciekawe, że ogiery potrafią opowiadać mi rzeczy o sobie, których mówić nie lubią... Cóż, przynajmniej trzymacie się tematu, nie jak klacze. Twój brat nie zachował się, jak na ogiera przystało, za to Ty... Ty dzielnie znosisz. Ja mam młodszą siostrę, też potrafi być zmorą, ale ona nie wysyła mnie prawie na drugi koniec Equestrii - zaśmiała się cicho. - I powiem ci coś - pokazała ci kopytkiem byś zbliżył głowę, a sama ściszyła głos do ledwie słyszalnego szeptu. - Dobrze, że przyjechałeś u nas zaczyna być dziwnie, a to dlatego... W tym momencie, przy waszym stoliku pojawiła się Golden Harvest z zamówionymi daniami. - Życzę smacznego! - powiedziała z uśmiechem, gdy ustawiła wszystkie talerze przed wami. - Już przynoszę wino. Rarity chwyciła za sztućce.
  12. Unik udał się wręcz znakomicie, a pegaz poleciał za daleko, wbijając się na kogoś i wdając się w bójkę z nimi. Deska znalazła się między twoimi przednimi kopytkami. Wystarczyło ją podnieść i miałeś improwizowaną bronią, zdolną położyć nawet takiego twardziela jak ty. Problem pojawił się, gdy podobnej wielkości kawał drewna wylądował obok twojej głowy, lecz raczej zdarzyło się to przez przypadek. Wyglądało na to, że bójka przerabiała się w ogólną rozróbę, ale to akurat było zrozumiałe. Każdy był zdenerwowany nadchodzącą wojną, a w ten sposób miał okazję spuścić nieco pary. Niebieski pokręcił głową i spojrzał na ciebie wrogo. - Zabiję cię! - krzyknął wściekły, przekrzykując harmider, po czym rzucił ci się do gardła.
  13. - Nie, nie, może być - odłożyła kartę na bok, dalej wpatrując się w Golden Harvest. Wróciła wzrokiem do ciebie dopiero gdy restauratorka udała się na zaplecze. - Zjem to co mi wybrałeś, mam nadzieję, że mamy podobne gusta. Przyłożyła kopytko do ust, przymknęła oczy, jakby nad czymś się zastanawiała. - Może zmieńmy temat. Wydaje mi się, że nie mówiłeś, czemu cię przenieśli do Ponyville. Jesteśmy małym miasteczkiem. Czyżbyś nie nadawał się do Manehattenu? - spytała spokojnym tonem, jednak wyczułeś mało przyjemną nutę w jej głosie. Albo momentalnie przestała cię lubić, albo podawała cię testowi.
  14. - Pomocy w jednym małym, tycim zadanku - dopiero teraz spojrzał na ciebie. - Chcę, żebyś zneutralizował Burmistrza Hollow Shades. Dla takiego najmusa jak ty, to powinna być pestka - spojrzał na ciebie wzrokiem mówiącym "nie dasz rady". - Przysłużysz się Władczyni, a i może zarobisz trochę złota... Wyciągnął znikąd mieszek, który rozsłupłał. Twoim oczom ukazały się złote monety, jakie widziałeś w holowidach. Błyszczały elegancko w promieniach słońca, które niemrawo przebijały się przez liście drzew.
  15. Golden Harvest wyciągnęła notatnik, wzięła ołówek w usta i zapisała zamówienie. Kiedy skończyła, zerknęła na pyszczek Rarity. Dalej był bez uśmiechu i restauratorka chyba wiedziała, że coś jest nie tak, gdyż bąknęła jedynie "zaraz przyjdzie zamówienie", po czym pospiesznie udała się do innego stolika, starając nie patrzeć się w waszą stronę. - Wybrałeś mi jedzenie bez pytania mnie? - prawa brew Rarity uniosła się wysoko. Ton nie brzmiał ani jak rozgniewany, ani jak zawiedziony, lecz jak zwykłe pytanie. Znałeś jednak nie jedną klacz, wiedziałeś więc, że rozdrażniłeś ją. Biała klacz zerknęła na Golden Harvest, choć głównie co mogła zobaczeć to jej zadek, puszysty ogon i tył grzywy.
  16. Niebieski nie spodziewał się ciosu na samym środku stołówki, przy świadkach. Szczęka mu chrupnęła, a on sam, wytrącony z równowagi, runął głową na stół, strącając talerze, które z hukiem rozbiły się o podłogę, na ciebie skoczył pegaz, z agresywną miną strzelając cię kopytem w kość policzkową, zabolało, było także nieco niespodziewane. Obok Twojej głowy przeleciał brudny talerz po owsiance i trafił kucyka siedzącego na przeciwko, roztrzaskując się na jego czole. Ten przeleciał nad tobą, starając się wtłuc temu, kto spowodował u niego krwawienie i tak rozpoczęła się mało przyjemna bójka na stołówce. Ty zajęty byłeś głównie niebieskim, który właśnie podniósł pyszczek ze stołu oraz tym, który wisiał na wysokości twojej głowy, szykując kopniak tylną nogą, prosto w twoją szyję. W ustach poczułeś metaliczny smak krwi.
  17. Cade przyjrzał się uważnie hologramowi. - Blaszak tak? Cóż... Chyba wiem gdzie go znaleźć - dostrzegłeś błysk w oku kuca. Byłeś pewny, że na 100% wie, gdzie znajduje się Czwórka. - Mógłbym panu powiedzieć, lecz cóż... sam bym z tego nic nie miał. Jest pan też na czyichś usługach, pewnie rozumiemy się doskonale, że w życiu nie ma nic za darmo - obejrzał uważnie przednie kopytko, jakby usilnie próbował na nim znaleźć choćby najmniejszy ślad nieczystości.
  18. Brązowy zrozumiał w lot swoje położenie. Zielony chyba nie do końca, bo patrzył to na Ciebie, to na swojego towarzysza próbując swym ciasnym umysłem ogarnąć sytuację. - Ej, no nie bądź taki... nie wiedzieliśmy... - odparł niepewnie, postępując kolejny krok do tyłu. - Nie mów nic, zostawiliśmy nawet młodego w spokoju... - spojrzał niepewnie na zebroida, który podszedł do ciebie i stanął obok, pusząc się jak paw. - My się już zbierzemy i nikomu nie stanie się krzywda, prawda, Barrack? - spytał kumpla. - Eee, tak, wszystko będzie spoko - rzucił niepewnie za swoim towarzyszem.
  19. Doszedłeś do swojego namiotu, z każdym krokiem czując coraz większą ekscytację. Tak blisko, tak niedaleko, już za chwilę... Odchyliłeś połę i zajrzałeś do środka. Namiot początkowo zdawał się nietknięty, jednak zauważyłeś, że nieco rzeczy było bardziej porozrzucanych niż zazwyczaj. Przez myśl przeszło ci jedno słowo: Rewizja. Nie wiedziałeś tylko czy spowodowana była losowaniem, czy "anonimowym" donosem. Szybkie sprawdzenie skrytki i uczucie ulgi - towar od Druga był jak zwykle, na swoim miejscu, nietknięty i obecny. W twoim kopytku połyskiwał przeźroczysty woreczek a w nim... ach, cudo. Coś na co zawsze wyczekujesz ze zniecierpliwieniem. Odruchowo rozejrzałeś się po namiocie, lecz dalej pozostawał on pusty, wszyscy byli jeszcze na śniadaniu. Co prawda, kilka cieni przechodzących kucyków pojawiło się na ścianie namiotu, lecz nikt nie kwapił się zaglądać do środka, bo i po co?
  20. - Nie jestem wrogiem, bo już dawno leżałbyś martwy - odezwał się znajomy głos. - Przyjacielem też nie, ale to chyba sam się domyśliłeś, wierzę w twoją inteligencję. Ciekawi mnie tylko co robisz tak blisko mojej kryjówki kapitanie. Twoim oczom ukazał się... Cade. Zwiadowca jakiejśtam królowej. - Nim moje kuce pana zastrzelą, chętnie posłucham pańskich wyjaśnień. Czyżby lunarni wysłali pana na przeszpiegi?
  21. Niebieski zrobił krzywą minę. Widocznie nie docenił twojego intelektu i umiejętności wybrnięcia z mało komfortowej sytuacji. Zmrużył oczy i spojrzał na ciebie. - Niech ci będzie, duży. Nie mam dowodu. Jednak! - podniósł głos, co sprawiło, że nieco znudzona widownia na nowo się ożywiła. - Popatrzcie na tego młokosa! - wskazał kopytkiem Rusty'iego. Ten trząsł się jak osika, a na jego czole perliły się krople potu. - Czy tak wygląda niewinny kucyk? Czy tak wygląda ktoś, kto ma czyste sumienie? Wiele zebranych głów pokręciło przecząco, dało się także słyszeć parę cichych "nie" przechodzących przez stołówkę. - No właśnie, no właśnie - odezwał się pegaz, lecz ziemski uciszył go kopytkiem. - Więc, czy brak dowodów jest karcący, skoro mamy podejrzanego w takim stanie, który jest praktycznie równy przyznaniu się do winy? To co, koniokradzie? Przyznajesz się? - rzekł agresywnie, zbliżając się do ciebie i wypatrując pyszczka Rusty'iego zza twojego cielska. Ten tylko cicho wyszeptał kilka razy "ja... ja...", po czym spojrzał błagalnie w twoją stronę.
  22. black_scroll

    Zapisy do Czarnego Zawijasa

    Myślę, że troche by sie przydało. Ty ją znasz, ja nie. A to by pomogło mi coś wymyślić...
  23. black_scroll

    Zapisy do Czarnego Zawijasa

    Nie uważasz, że karta jest nieco.... krótka? Rozpisałbyś ją trochę.
  24. - Co? - zdziwił się brązowy. - Nie! - złapał kopytko zielonego, które już zmierzało w stronę twojego pyszczka. Zmrużył oczy i wpatrzył się w ciebie podejrzliwym wzrokiem. - Kim ty jesteś koleś, co? - On jest kurierem! - krzyknął młody zebroid. Momentalnie, brązowy zbladł, a zielony po spojrzeniu na swojego towarzysza minę też miał nietęgą. - Jak to kurierem... - niedoszli oprawcy odsunęli się od ciebie o krok. - Wytłumacz się cherlaku! Przypomniałeś sobie, że za bójki były srogie kary, a kaleczenie posłańca/kuriera/gościa od noszenia meldunków, były jeszcze surowsze, gdyż mogły sparaliżować działanie całej armii.
  25. Uśmiechnęła się, gdy ją wziąłeś w kopyta. Nawet sama delikatnie się przytuliła, by nic się jej nie stało podczas tego krótkiego, choć jakże romantycznego lotu. Gdy wylądowałeś pod Marchewkowym Czubkiem, Rarity z gracją zeszła z twoich kopytek z gracją. - Takie proste... a takie miłe - stwierdziła, oglądając się, czy nie ubrudziła się gdzieś lub nie zagniotła. Kiedy stwierdziła, że jest w stanie zadowalającym, jak na randkę w restauracyjce, usiadła przy zarezerwowanym stoliku. Zaraz podeszła do was Golden Harvest z uroczym uśmiechem. Dostrzegłeś, że umalowała się nieco. - Witam, witam! Rarity... panie Barricade - skinęła ci z uśmiechem. - Co podać? - Hm... sama nie wiem... Co proponujesz? - Rarity spojrzała na ciebie wyczekująco, a jej uśmiech nagle gdzieś zniknął.
×
×
  • Utwórz nowe...