Skocz do zawartości

black_scroll

Brony
  • Zawartość

    921
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez black_scroll

  1. Wkrótce udało wam się wybrać dobrą linę. Była na tyle szorstka, że nie ślizgała się w kopytkach, ale na tyle miękka, że nie będzie obcierała ich, podczas dłuższego użytkowania. Była też bardzo wytrzymała i elastyczna. - Linę już mamy, coś jeszcze nabywamy? - spytała Zecora, chowając linę do plecaka.
  2. Drużyna podążyła za tobą. - Tych solarnych. Są niebezpieczni, skoro mogą się wedrzeć do naszego statku bez naruszania zabezpieczeń - stwierdził Strzykawa, rozglądając się. - Właśnie dlatego poparłabym tych drugich. Nie lubię jak ktoś próbuje się wkraść do mnie. Lubię jak nie ma się nic do ukrycia - Vimms nie ułatwiała rozwiązania dylematu. Mako został opuszczony kilkanaście godzin temu. Silnik zdążył wystygnąć, właz był zamknięty, co znaczy, że Czwórka sam wyszedł z pojazdu, a nie został z niego wyciągnięty. Nagle dało się słyszeć szelest z krzaków obok. Jak rażeni prądem obróciliście się w tamtą stronę, lecz nie dostrzegliście niczego.
  3. Wydech. Trzeba było być spokojnym i nie odgryźć niczego medykowi gdy go będzie reperował. Po czym spokojnym krokiem przekroczył próg placówki medycznej. - Dzień dobry, chyba potrzebuję pomocy lekarssskiej - powiedział na wejściu w stronę portierni, znacząco zerkając na swoją rękę.
  4. Najlepsiejszego wszystkiego!

  5. - No to udanego treningu... klaczowy bokserze - rzuciła odrobinę złośliwie Rainbow, po czym wyleciała z siłowni, zostawiając cię sam na sam z ciężkim workiem. Waliłeś w niego, ile sił ci starczyło. Wróciły wspomnienia, och, ilu gnoi wylądowało w celach z poobijanymi ryjami twoimi, własnymi kopytkami... A teraz jesteś tu, przez swojego brata! Po kilkunastu minutach opadłeś na ziemię zdyszany. Trening cię zmęczył, ale także wypompował z ciebie całą wściekłość spowodowaną papierami, a także trochę ułagodziło to co czułeś w stosunku do brata... co nie sprawiało, że będziesz dla niego łaskawszy, jak już wrócisz do Manehattenu. Ale złość zastąpiła przyjemna obietnica zemsty. Wystarczyło tylko jakoś zmarnować czas w tym zapomnianym przez księżniczki mieście...
  6. Ych, znowu źle zrozumiałeś... Ciekawe czy ja nie potrafię pisać tego co myślę, czy Ty zrozumieć przekazu xD. Wiem o Żelaznym Księżycu (fajowe!), widzę banner, Dornieha Fligeha znam zanim jeszcze opowiadanie powstało (nawet się wypowiedziałem na jego temat). W każdym razie żarcik nie wyszedł, więc śpieszę z tłumaczeniem. *ekhm* otóż, ja wiem, że interesujesz się niemieckim lotnictwem, pamiętam, że Dornier ma Heinkela i Junkresa. dwa małe bobaski, więc to specjalnie było tak napisane, że się nie znasz, choć wiem, że się znasz. Wiesz, ironia i te sprawy.
  7. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    Może to jest pomysł? W końcu Diego pomógł mi się tu dostać, może pomoże też rozwinąć skrzydła w tej dziurze. Starałem się grzecznie poczekać, aż skończy rozmowę z kopaczem, w końcu nie wiadomo, za co ten brodacz siedzi. A nuż za morderstwo, bo go ktoś wkurzył. Nie mam zamiaru się przekonać o tym na własnej skórze. Także poczekam grzecznie. Mam czas.
  8. Ajajajajaj! Mnie mości SPIDI chodziło w tym przykładzie o koszulki niekucykowe z czymś, co Cię nie interesuje i ne ciekawi jak Junkersy Ju-87 (taaaki tam, głupi żarcik ). Takich koszulek, z króliczkiem albo koziołkiem matołkiem nie szukasz wzrokiem raczej, prawda? Zauważysz, zanotujesz w głowie, ale zaraz wyleci Ci z niej, bo to żadna istotna informacja dla Twojego mózgu
  9. - Zależy kogo spytasz. "Zbrojeniowcy" twierdzą, że nie. Niektórzy natomiast twierdzą, że potrafią, ale ukrywają to przed światem. Natomiast ja sam, nie bardzo wiem, co o tym myśleć. Myślę, że nie mają takiej mocy, chociaż cholera wie, co skryło się pod radioaktywnym pyłem. Ty podobno znalazłeś jakiś przedwojenny bunkier, więc wiesz jak to jest - dodał barman, zabierając się za polanie piwa jakiemuś obcemu jegomościowi.
  10. Twilight tylko krótko się zaśmiała. - Lasso, no tak... Jeśli nie jesteś kuzynką Applejack, to ja jestem kurą wielkanocną. A propos kur... - jednorożka wróciła do szukania książek. - Chodźmy Arcum, nie ma czasu, musisz się przyjrzeć swojemu nowemu lassu - zebra wyciągnęła cię z biblioteki. - Bądź na peronie! - krzyknęła za wami. Oddaliłyście się od biblioteki, a Tobie pociemniało w oczach, lecz nie zasłabłaś. Widać oddalenie się od Twilight powodowało osłabienie zaklęcia. Wróciły stare czasy, gdzie pozostałe zmysły zastępowały ci wzrok. Zecora jakby to wyczuła, gdyż położyła ci kopytko na ramieniu. - Spokojnie przyjaciółko, zrobimy tylko małe kółko i znajdziemy dobrą linę - ruszyłyście w stronę targu, gdzie po chwili już byłyście.
  11. A jak ktoś ma handmade koszulkę to już głupotą nie jest? xD A tak bardziej serio, postawcie się w odwrotnej sytuacji: czy was interesuje, jakie koszulki, przypinki noszą inni? Jasne jak jest jakaś wyjątkowo krzykliwa albo kontrowersyjna, to się zatrzyma wzrok na kilka sekund, ale prawda jest taka, że prawdopodobnie do końca tygodnia zapomnicie, że takiego kogoś w ogóle widzieliście. Także nie ma za bardzo myśleć "co ludzie sobie pomyślą" bo jak to mówią, ludzie nie za dużo myślą. I do tego rzadko. Od myślenia głowa ich boli, a nikt nie lubi jak go głowa boli, prawda? I dalej nie rozumiem z tym wytykaniem niedojrzałości bronyemu. Mnie nikt nie wytyka, że jestem niedojrzały, a ciężko moje zachowanie nazwać ukrywaniem się z kucykami. Pisałem to już tutaj kiedyś i się trochę powtórzę: to jak postrzegają nas ludzie, zależy też po części jak my sami się traktujemy. Jeśli wstydzisz się mówić, żeś brony (pomijam fakty, kiedy mamy dość... prostych ludzi, którzy będą stosować przemoc) to znaczy jedno - sam gdzieś głęboko w środku czujesz, że to jest złe. Albo że to coś nie tak. My ludzie czujemy, gdy ktoś inny czuje się z czymś niezręcznie, a wiele osób ma tendencję do wykorzystywania takiej "przewagi" przeciwko nam. Ja WIEM, że bycie bronym nie jest złe, nie każę wszystkim uwielbiać kucy, rozumiem, że komuś może się to nie podobać, ludzie mają różne gusta , a moi znajomi też wiedzą, że jest to jeden z kilku moich ulubionych seriali. Skoro wiem, to czego mam się wstydzić? Nie biją mnie, nie śmieją się ze mnie, ba, zachowują się jak zwykle! Bo ja się nie zmieniłem. Po prostu, odkryłem w życiu kolejną rzecz, która sprawia mi radość. to tyle od black_scrolla (na razie)
  12. Metalowy przedmiot spadł i plasnął, niczym... coś wrzucone w coś papkowatego. Sykstus nie za bardzo potrafił znaleźć odpowiednią metaforę, a jego prosty żołnierski umysł, już za dużo czasu spędził na rozmyślanie. Nie mniej, odgłos zupełnie różny od uderzenia w twardą powierzchnię, ucieszył ogiera. Już miał skoczyć, gdy coś go powstrzymało. Odwrócił głowę i spojrzał wprost w przerażone oczy praczki, z którą rozmawiali na temat pościeli. - Pomocy... - Wyszeptała bezwładnie majtając kopytami w powietrzu i desperacko przytrzymując się kryształowego ogiera. W pierwszym odruchu chciał jej pomóc, w drugim, zrzucić na dół, w końcu to tylko podświadomość i najwyżej stanie się jej krzywda we śnie. Z trzeciej strony, to mogłoby wzbudzić podejrzenia. Nagle przypomniały mu się słowa Sky Shielda. Uwaga! Wysoka tolerancja na skrajności w zachowaniu i wyglądzie, dopóki są w ramach waszej roli we śnie. Przeszła nawet moja łapa. Skoro nawet ta jego dziwna mechałapa udająca kopytko przeszła, to może i taki dziwny przekręt przejdzie.... Pomógł praczce wspiąć się na płaską powierzchnię. - Jak widzisz, tutaj też są pewne problemy, ale spokojnie, zaraz ja i moja drużyna to naprawimy - może dalsze udawanie ekipy technicznej da jakiś efekt i działania architektowe przejdą bez większego zainteresowania. - A teraz wybacz, ale mam bagno do naprawienia - spojrzał w dół. Widział, że Scythe ma problem z kablem, podobnie jak znajdujący się niewiele dalej Thunderlight. Te pralki ich atakowały... - Co jest nie tak z tymi maszynami? - rzucił Styks w tył, w stronę praczki. - Może przydałoby im się pogrzebać w bebechach... W ogóle, jak się stąd szło na wyższe partie budynku? - zmienił nagle temat obserwując jak radzą sobie towarzysze. Warto było wiedzieć gdzie się udać, gdy uporają się już z pralnią.
  13. Drugi cios dosięgnął pyszczka pogodomistrzyni. Zachwiała się, próbując nie stracić równowagi i upadła na swój zad. - No, podobasz mi się. Naprawdę nie dajesz mi fory, tylko dlatego, że jestem klaczą. Nie jestem damą, jak Rarity, żeby mnie faworyzować - uśmiechnęła się, pocierając policzek. - Au. Chyba jednak ten worek mnie zmęczył. Może kiedyś umówimy się na porządniejszą rundkę jak oboje będziemy wkurzeni i pełni sił? Wstała, przeciągając skrzydła. - Chyba zostawię cię samego z workiem. Ja mam na dziś dość, a on też zasługuje na cięgi.
  14. Niestety, Mako tam nie było, ale to nic dziwnego - w końcu, musiałby tu stać przez całą noc. - Głupio by było, jakby Czwórce coś się stało - powiedziała cicho Vimms do Strzykawy. Ten tylko przytaknął głową. Zataczaliście coraz większe kręgi, aż po godzinie odnaleźliście nieruchomego Mako, na skraju doliny. Stiak posadził maszynę na trawie. - Proszę uważać kapitanie - rozglądnął się. - Nie podoba mi się to miejsce.
  15. Pogodomistrzyni odwzajemniła ci się podłym uśmiechem. - Ja też nie - po czym podeszła do ciebie, wyprowadzając niespodziewany, prosty cios. Był dość powolny, więc z łatwością go uniknąłeś. Przez chwilę "tańczyliście" próbując wybadać jedno drugie. Jeden z twoich ciosów trafił Rainbow w prawe ramię. Na krótką chwilę, na jej pyszczku pojawił się grymas bólu. Oberwałeś w lewe żebro. Odrobinę cię zatchnęło, ale szybko postawiłeś gardę, chroniąc się przed kolejnymi ciosami. - Jak tam, przechadzka po mieście? - zauważyłeś, że potrafi naprawdę szybko wyprowadzać ciosy, ale miała mniejszy zasięg kopyt niż ty. - Podoba się nasza mała, spokojna wioska?
  16. - Heh, nie ty jeden - ostatni cios był silniejszy niż pozostałe, a worek podskoczył wyżej niż dotychczas. Rainbow odsunęła się na bezpieczną odległość i opadła na wszystkie nogi. Spojrzała na ciebie badawczym wzrokiem, ścierając z czoła pot. - A co powiesz na mały sparing? Wyżyjesz się lepiej niż na worku, a i ja poćwiczę, bo nie bardzo mam za bardzo z kim trenować. Wiesz, biję na głowę wszystkich w Ponyville.
  17. Hala sportowa była niewiele mniejsza niż ta, w której miałeś w szkole wuef. A może po prostu tak ci się wydawało, bo byłeś wtedy młodszy? Podłoga była równa i czysta, widać, że woźny dbał o to, by dzieciaki miały jak najlepsze warunki do ćwiczeń. Po środku, w poprzek sali, rozwieszona była siatka do siatkówki, jednak nie było nikogo, kto by w nią grał. Zza drzwi usłyszałeś hałas. Podążyłeś w jego stronę i trafiłeś do mniejszej sali, swego rodzaju siłowni. Było tu kilka najprostszych sprzętów do ćwiczeń, oraz jeden worek, który właśnie zbierał cięgi od ćwiczącego na nim kucyka. Była to Rainbow Dash, oddychająca głośno i płytko, co oznaczała, że chwilę męczyła się z tym workiem. Akurat zasadziła prawego sierpowego ciężkiej syntetycznej skórze, gdy zauważyła w lustrze (zajmującym całą ścianę, pewnie tutaj ćwiczyły małe baletnice, gdyż dostrzegłeś także przymocowany drążek wzdłuż lustra) twoją sylwetkę. - Hej, komendancie - sapnęła z uśmiechem, nie przestając ćwiczyć. - Co sprowadza cię do tego zapomnianego przez kucyki przybytku?
  18. Federico de Rivera, John, Torgrund Nastia Mordu tło muzyczne Czas się skończył, a za drzewami pojawili się zwierzoludzie. Były ich ogromne ilości, pewnie setki, jak nie tysiąc. Były tu zwykłe gory i ungory w dominującej liczbie, lecz nie zabrakło bestigorów - większych, silniejszych i lepiej uzbrojonych przedstawicieli. Gdzie nie gdzie widać było szamanów, ale nie to was martwiło. Na samym przedzie bowiem kroczył Beastlord - największy i najbardziej sukinkocki zwierzoczłek jakiego mieliście okazję widzieć. Miał 9 stóp wzrostu, sierść ciemnobrunatną, ubrany był w pancerz ze znakami niepodzielnego Chaosu. W dłoniach dzierżył wielki topór z jednym ostrzem, w jego łapach mógł najpewniej ściąć drzewo jednym zamachem. Głowę chronił mu stalowy hełm, który odkrywał mu rogi, jego pysk był podłużny, przypominający pysk wściekłego byka. Ewidentnie on tu rządził, a po szramach na jego ciele widać było, że dowództwo wywalczył sobie krwawą ścieżką. Spod kawałków zbroi, wystawały także czyraki, strupy po zakażeniach. Ogólnie, cała zgraja roztaczała ohydny fetor, dudniąc bębnami, stukając bronią o tarcze, rycząc i prychając. Gdy was dostrzegli, zwolnili kroku. Beastlord, spojrzał na każdego z was. Był o jakieś 10-12 jardów przed wami, a jego czerwone wściekłe ślepia obserwowały wasz nawet najmniejszy ruch. Inni zatrzymali się kilka jardów za nim i czekali na działanie wodza, który obserwował swoje ofiary, smrodząc dookoła zgnilizną i rozkładem.
  19. Zacząłeś przeglądać papiery ze zmian prawnych. Miały one długie i nudne formuły urzędowe, a o to co udało się ci z nich wyciągnąć: 1. Podatki dla mieszkańców, zameldowanych w Ponyville dłużej niż 2 lata, obniżony o 30%, zamiast o 10%. 2. Z powodu zniszczeń ratusza w poprzednim ro.ku, pensje urzędników miasta, burmistrzyni, policjantów, nauczycieli oraz innych pracowników państwowych, obniżone do minimalnej średniej krajowej. 3. Z przyczyn dla wszystkich znanych i zrozumiałych, Twilight Sparkle została wyznaczona na miastowego koordynatora w czasach kataklizmów magicznych i na ich czas przejmuje jednoznaczną władzę w mieście. 4. Zebrania w ratuszu będą obecnie odbywać się co dwa tygodnie, w celu ustalenia bieżących spraw. 5. Restrykcja policji została poszerzona o zachodni skrawek lasu Everfree, obejmując tym samym zebrę Zecorę ochroną państwową. 6. Kadencja burmistrza została przedłużona z 5 do 6 lat.
  20. Heh. Według mnie dużo łatwiej utrafić w przedział 30 (dokładnie 29, ale 30 to taka równa liczba) słów oscylując przy czterech tysiącach, niż na jakimkolwiek egzaminie z języka gdzie limit to 150-180 słów. W porównaniu do zwykłych konkursów literackich, trochę mało czasu na taką objętość tekstu, ale myślę, że uda mi się coś naskrobać i wysłać przed terminem.
  21. Shiet. Blackie 1 Wrzesień 2.

  22. Szedłeś jako pierwszy, lecz większość krogan, kroczyła kilka kroków za tobą, a za nimi, w obstawie dwóch vorchy szedł Zrrash. Idealny przykład tchórza, który nie wiadomo po co urodził się kroganinem. Wszystko jak na razie szło po maśle, gdy usłyszeliście komunikat. - Szsz, tu drużyna Alfa, zostaliśmy zaatakowani! - komunikat został zagłuszony przez odgłosy strzałów, z komunikatora, jak i przed wami. Nie wiadomo skąd, wyłoniła się grupa salarian i ludzi, strzelających w was z ciężkich pistoletów, nawet pojawiły się dwie sondy, zmierzające w waszą stronę.
  23. Heh. Cieniasy z tych ludzi. Trandoshanin postanowił zetrzeć choć trochę swojej ofiary z twarzy. Głupio było z czymś takim na mordzie przyjść i prosić o leczenie, ale też nie był przesadnym czyściochem, żeby jakoś się o to strasznie martwić.
  24. Wszystkie akta na jednej kupie tworzyły wieżę sporych rozmiarów. Czytanie wszystkiego było uciążliwe, gdyż co rusz, pojawiały się identyczne, lub co gorsza, prawie identyczne urzędnicze formułki wydłużające czytanie praktycznie dwukrotnie. Zrezygnowany udałeś się do kuchni by zrobić sobie kawę. Wcześniej nie zauważyłeś, ale Peace Maker zostawił po sobie starą, ale jak się szybko okazało, działającą zaparzarkę do kawy. W szafce zostało trochę prażonych ziaren, a i młynek się znalazł, tyle że ręczny. Szybko przyrządziłeś sobie ciemny napój. Z tym urzędniczym, ratuszowym syfem, nie było porównania. To co teraz piłeś, to była kawa, a nie tamte popłuczyny. Z kubkiem takiego napoju, łatwiej było ci się zabrać do przeglądania dokumentów. Musiałeś się zdecydować, co najpierw przeglądnąć: zmiany prawne z ostatniego roku czy spis świąt miejskich (nie licząc świąt narodowych).
×
×
  • Utwórz nowe...