Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Hoffner

  1. [Equestria]

    Lustia po oddzieleniu całego państwa od fundamentów wystrzeliła promień w tarczę. Cała objętość bańki była od zewnątrz wypełniana białą energią w dość szybkim tempie.

     

    [Polska]

    Armia Rosyjska systematycznie zajmowała kolejne tereny ze wschodu. Była już 200 km od Warszawy i znikąd nie było widać pomocy czy wsparcia z zewnątrz.

     

    [solina]

    Nadleciały 3 wrogie myśliwce wystrzeliwując parę rakiet kumulacyjnych w nowe pojazdy.

  2. Usiadłem w kącie zjadłem papkę i zacząłem rozmyślać nad tym co się dzisiaj stało. Nad tym co mnie czeka w najbliższym czasie. Spojrzałem na metalowe ściany wiecznie takie same. Kiedyś próbowałem je sforsować ale ta warstwa materiału nie podda się za mojego życia. Ległem na koc i z moich oczu poleciały łzy. Cicho łkałem rozpaczając nad swoim losem. Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło. Taki stan utrzymał się dopóki nie zasnąłem.

  3. - Trochę tak... - potwierdziłem patrząc na małą. W głowie miałem już widok co się stanie jak ją straci... Płacz i rozpacz... Tu nie można się przywiązywać...

    Schyliłem się podchodząc bliżej by mała mogła się dokładnie przyjrzeć mojemu wzrokowi.

  4. - To było ciekawe zagranie - powiedziałem jakby  już po zajściu odbicia kotka. Śmiałem się pod nosem co rzadko się działo. Zwykle nie odczuwałem radości a dziś był pierwszy taki dzień od nawet nie pamiętam od kiedy...

  5. Poszedłem za tą która wydawała się aniołem w tym miejscu prowadziła ze sobą małą dziewczynkę co faktycznie miała skrzydła ale nie proporcjonalne do wielkości jej ciała. Były za duże ale wyglądała w nich słodko. Laborantka znowu dała mi cukierka wziąłem bez najmniejszego oporu. Był pomarańczowy. Ona była dobra tylko ciekawe jak długo taka będzie? Trzymałem ranę wacikiem ale przesiąkł już krwią.

  6. [Equestria, świątynia Przesilenia, Góra Canterlot]

    Lustia stała przed tronem emanując non stop energią która oświetlała całe pomieszczenie. Myślała jeszcze chwile czy wszystko się na pewno uda gdy jej biologiczny zegar powiedział jej że już czas. Zasiadła na fotelu odchylając się do tyłu. Wpuściła w niego energie. Słup światła wystrzelił oświetlając niebo. Po pomieszczeniu zaczęło biec wiele białych linii krzyżujących się wszelaki uporządkowany sposób. Najwięcej ich jednak było pomiędzy Alikornem a sztucznym słońcem.

     

    [EQ]

    Ziemia się zatrzęsła.

  7. Syknąłem lekko jak poczułem ukłucie. Nabrałem powietrza trzymając je w płucach z całego tego bólu. Specjalnie to robiła bym mógł go zakosztować jak najwięcej. Byłem za dumny by wypuścić choć łzę. W mych oczach widać było tylko nienawiść do oprawczyni. Zresztą nie po raz pierwszy...

  8. - Bólu znam dość... Ciężko mnie już zaskoczyć... - myślałem na głos. - Pójdę bo mnie stąd wyniesiesz choćby na plecach więc i tak się tam znajdę się na stole czy gdzie tam sobie zażyczą... - Spojrzałem na nią patrząc od dołu na jej kształty.

  9. Nie zwlekając chwili dłużej wcisnąłem go sobie do buzi bojąc się że mi go zabierze. Rozpłynąłem się gdy poczułem jego cytrynowy kwaśny smak. To było nieziemskie. Przecząc swojemu zdrowemu rozsądkowi postanowiłem jej zaufać. Jak zdradzi to zapłacę odpowiednią cenę.

    - Nie będzie rażenia prądem? - spytałem z lękiem.

  10. Zadrżałem pod jej dotykiem. Zawsze igły, skalpeli i inne narzędzia do wymyślnego zadawania bólu by przysłużyć się nauce... Gdy zobaczyłem w jej dłoni cukierka oniemiałem z wrażenia. Nie pamiętałem innego smaku poza tym z białej papki co nas nią karmili. Instynktownie wyciągnąłem w jego stronę rękę. Byłem nim zahipnotyzowany... 

  11. Ufać nie ufać by przypadkiem nie wbiła noża w plecy. Zawsze był paralizator, igła czy cokolwiek czym mogli mnie unieruchomić. To ma być jakiś nowy test? Zawahałem się. Obróciłem wzrok. Zacisnąłem pięści. Za nią znajdowało się wyjście. Ryzykować ucieczkę czy pójść dobrowolnie z nią? Zaskoczyła mnie tym wszystkim rozbijając dotychczasowy schemat. Była otwarta jak nikt przez ostanie pięć lat... Tacy właśnie byli na początku...

    - Nie - powiedziałem dobitnie odtrącając szybkim ruchem jej dłoń chowając przy tym szpony by przypadkiem jej nie zranić. Od razu po tym przyjąłem pozycje obronną czekając na karę.

  12. - Zawsze mnie wynoszą... - westchnąłem. - Od razu zakładasz najgorsze. Że jestem potworem. Typowe... - Siedziałem nadal w kącie zastanawiając się czy da się sprowokować do wejścia do mej jaskini. - Przychodź jesteś prze silniejsza... - Splunąłem jej pod nogi.

  13. Siedziałem w rogu i czekałem. Słychać było że bariera opadła nie było jednak dźwięku jej kroku. Była za daleko by użyć paralizatora. Byłem bezpieczny.

    - Boisz się? - Splunąłem w kąt. - Brak ci czegoś... - Głowa opadła mi na kolana. Udawałem że myślę w tej pozycji gotowy na to co mam zrobić.

×
×
  • Utwórz nowe...