Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hoffner

  1. Spotkanie jak zwykle miało odbyć się w lokalu na Podwalu. Byłem zły, ale dumny. Ten dzień przyniósł najpierw radość następnie śmierć. W kieszeni dzwoniły mi nieśmiertelniki. Najmłodszy z poległych dopiero skończył gimnazjum. Nie zasmakował na dobrą sprawę życia, które zostało mu odebrane przez istotę… Nie wiem nawet jak ja je mam nazwać. Weszłam na obskurną klatkę schodową pod moimi nogami uginały się drewniane stopnie głośno jęcząc. Na samej górze znajdowało się poddasze urządzone w przystępny sposób by można było tam się spotkać. Większość już przybyła. Brakowało jeszcze przedstawicieli z 4 osiedli, którzy za niedługo powinni tu być. Minęło 20 minut i poleciała jedna kolejka piwa zanim przybyli. Po tym wszyscy spojrzeli na mnie, bo ja to zwołałem. - Nie będę owijał w bawełnę, co się dzisiaj stało. – Wyciągnąłem z kieszeni dowody winy i rzuciłem je na stół. – Dziś wieczorem jeden kuc zabił z zimną krwią naszych towarzyszy. Polegli nic na to nie poradzimy. Mieli tylko pałki a gdyby mieli coś więcej? Może by przeżyli. Tak, więc od początku chciałem zwołać to posiedzenie z zupełnie innego powodu. FOL chce dać nam wyposażenie i kasę byśmy mogli lepiej robić to, co czynimy. Mamy się stać ich bojówką – symbolem walki z najeźdźcami nieważne kopytnymi czy tych, co chcą nam narzucać swoje zdanie. Dają nam okazje by się wzmocnić. W ostatecznym rozrachunku to i tak to my decydujemy, co mamy zrobić. Co wy na to? Rozpoczęła się dyskusja na temat czy dołączyć do FOL czy nie. Przez długą część wieczoru obalałem ich wątpliwości aż mi się udało. Teraz trzeba było napisać do zwierzchnika, że ma nasze poparcie na tym terenie. Po czym trzeba było czekać aż popłynie strumień zaopatrzenia.
  2. Na dworcu ani w okolicy żadnego kuca nie znaleźliśmy. Jednak na Skargi leżało cztery ciała. Czyli prawie jeden odział patrolowy. Dwóch zdołało uciec i zredagować całe wydarzenie. Podszedłem do nich. Zerwałem śmiertelnik z każdej szyi i zamknąłem ich powieki. - Będziemy was pamiętać – szepnąłem. Nie można im tego puścić płazem. Ten który to zrobił zapłaci za to. Niech tylko dorwę go a będzie cierpiał. Nie skrócę jego męki przy umieraniu. Trzeba zwołać nadzwyczajne zebranie informując o propozycji FOL i tragedii która się dziś wydarzyła. Trzeba uczcić ich pamięć i ich pomścić dziesięciokrotnie.
  3. - Zgadzam się dopóki mamy wspólny cel. - Dalszą wypowiedz przerwał dźwięk telefonu z mojej lewej kieszeni. Ten który zwiastował tylko kłopoty bo był to numer strikte alarmowy. Przeprosiłem i odebrałem. - Kuc wybija naszych zmierza w stronę dworca. - powiedział glos przechodzący dopiero mutacje. Dzieciak był przestraszony. - Ile ich jest? - spytałem spokojnie. - Tylko jeden. - Zląkł się. - Idź na punkt zborny sam nic nie zrobisz. - I się rozłączyłem. Paweł dzwoń po chłopaków z trójkąta niech biorą dodatkowe wyposarzenie robimy obławę na dworcu. Krótkofalówki też na miejscu. - Przepraszam pana ale obowiązki wzywają. Odezwę się jeszcze by potwierdzić odpowiedź. – Wypisałem jeszcze na szybko mój numer na jednym z biletów tramwajowych pokrytych klejem by je mazać i wiele razy używać. Wybiegliśmy gnając przez Park Lalek by zaprowadzić porządek. Nie podobało mi się to.
  4. - Pozostawisz nam niezależność? Nie boisz się, że obrócimy się przeciwko tobie? Oferujesz dużo nie żądając nic w zamian. Nam, co nawet bojówką się nie nazywamy a organizacja u nas leży, bo nie mamy centrali. Wszystko przepływa przeze mnie albo jednego z dwóch zastępców. Chcesz nam pomóc. Wszystko piękne. Tak jak wizja wolnej Polski. Załatw rzeczy, wyszkól nas, a zorganizujemy się na nowo. Staniemy się waszą bojówką na tym terenie. Daj kasę a tego nikt nie ruszy. Wiec jednak, że nie osiągniemy sprawności wojska. Nigdy. Jesteśmy za dumni ze swojej wolności. Wstępnie się zgadzam, jako ja, ale muszę to jeszcze omówić z podwładnymi, ale raczej się zgodzą widząc, co oferujecie. A i jeszcze jedna ważna sprawa. Był by pan w stanie zrobić coś by prawo nas wsparło w naszej sprawie? - Wziąłem swój kufel i upiłem z niego trochę. - Wasze zdrowie. (Pandocholik nie mów że idziesz Piotra Skargi w kierunku dworca, jeśli tak musisz się przebić przez patrole - watachy uciekaj bo zawiśniesz zgodnie z zasadami wojny gatunkowej.)
  5. - To była szybka robota ale dość nie przemyślana – przyznałem patrząc na Dawida – radzimy sobie jak możemy ale cywil nie dostanie od tak najlepszego wojskowego uzbrojenia. To co mamy pochodzi ze sklepów i nie jest tego super dużo. Jakością też nie zachwyca ale wystarczyło nie ma ich wokół nas. Teraz trzeba pilnować by nie powrócili. Masz Wać pan racje nie mamy szans z ich maszynami ani najnowszą technologią ale możemy trzymać szarą masę w ryzach i zwalczać ich próby przejęcia nad nią kontroli. Może tego nie widać ale to my w okolicy trzymamy rygor. Kolejka Pilsa dla wszystkich. – krzyknąłem do zaprzyjaźnionej barmanki. – Czego chcecie od nas? Albo inaczej czego oczekujecie i co możecie dać w zamian?
  6. Wkroczyliśmy jak bohaterowie w pełnej chwale. Od razu dojrzałem powód zachowania Dawida. Rudy jednorożec o mądrych doświadczonych oczach i pewnym spojrzeniu. Co rude to fałszywe. Powiadają. W duchu czułem, że był sporo starszy ode mnie. Podeszłem pewnym krokiem do niego z wyciągniętą ręką na oznakę gestu pojednania. - Damian Lis. Tutejszy dowódca. – przedstawiłem się czekając na reakcje strony przeciwnej.
  7. - Idziemy. – Poniosłem się. – Mówi jak patriota i tak rozumuje. To typ dowódcy. – rzekłem do siebie na głos. Inni tylko przytaknęli. – Paweł dzwoń do niego. Koniec jego gry. Trzeba z nimi normalnie pogadać. – Ruszyliśmy płacąc rachunek w stronę przedstawienia, które odbyło się kawałek dalej. Tymczasem w pizzerii rozległ się rokowy kawałek ustawiony, jako dzwonek telefonu. - Stójcie. Przerwać akcje. Idą tu – krzyknął. Reszta słysząc to zatrzymała się w miejscu i zaczęli chować pałki. – Przekonał go pan – powiedział Dawid zwracając się do kuca. Reszta ustawiła się przy wejściu jak na musztrze.
  8. Ciekawe. Pomyślałem słysząc całą konwersacje dzięki uszkodzonemu telefonowi, co miał niesprawny głośnik i był w trybie głośno mówiącym. Są dwa wyjścia; kłamie albo faktycznie jest z FOL. Co robić? Siedziałem przy stole zastawionym zimnym piwem z całą grupa, z którą robiliśmy rozwałkę w biurach. Gotowi by wkroczyć w razie czego do akcji. - Poczekamy na rozwój sytuacji - mruknąłem pod nosem. - Nic z tego zapchlony kucu. Mamy przewagę. – Słychać było trzaski. Musiał wyciągnąć broń. – Za namawianie Człowieka na przejście na gorszą stronę przez osobnika odmiennego gatunku lub osobnika zdeprawowanego wizją idealnej Equestrii. Śmierć przez rozstrzelanie. Wyrok wykonuje się natychmiast – powiedział 5 zasadę Gatunkowej Wojny.
  9. Tia. – Dawid chwycił legitymacje oglądając ją z niedowierzaniem. – I ty myślisz że ci uwierzę? Dość mam waszych kłamstw. Was trzeba wyplenić. Podajesz się za członka FOL? ***** jak? Ta organizacja zwalcza takich jak ty. – Wskazał na niego wyciągniętą ręką z wyprostowanym palcem wskazującym. – Wy zasługujecie tylko na śmierć. Nie wierzę Ci. Co najwyżej to pułapka POZ. - prychnął spluwając na końcu w jego stronę. - Podróba bierzcie go - rozkazał.
  10. (****** jak Pandocholik to zrobiłeś jak to jest poniżej poziomu ulicy? Nie ma okien dziś tam byłem ładne ceglane ściany. To było napisane w rozmowie po otrzymaniu maila.)
  11. - Nawet jeśli to co?! – odezwał się Dawid zatrzymując ręką resztę grupy - Łamiesz zasady przebywając tu i poniesiesz za to konsekwencje. Zawiśniesz na rynku na lampie. Masz coś na swoją obronę? – Popatrzył się z pod byka ktoś z tyłu podał mu sznur. Wyrok już był wydany. Musieli go tylko wykonać.
  12. Maszerowało stado rozpoznawcze mające wybadać całą sytuacje. Szli całą zgrają ubrani w skórzane lub dżinsowe kurtki gdzie glanami wybijali równy rytm idąc drukowaną ul. Ruską. Byli to młodzicy mający udowodnić swój zapał z Dawidem na czele, jako dowódcą tej zgrai, co skopał całą sprawę. Każdy przy boku miał standardowe narzędzie zadymy, czyli pałkę teleskopową. Weszli do Pizzerii pod Strusiem na miejsce spotkania. Od razu ich gniewne spojrzenia utkwiły na rudym jednorożcu, co siedział tam jak nigdy nic. Było to jawne łamanie 3 zasady z pięciu Gatunkowej Wojny, którą osobiście wytoczyli Equestrii i każdemu, kto ich popierał . Groziło to następującymi sankcją. Powieszenie w publicznym miejscu, gdzie wyrok wykonuje się natychmiast. Więc chcieli działać zgodnie z ich regulaminem. Bo jak nie trzymać się własnych zasad? Robili to bez słów ich oczy mówiły wszystko.
  13. (Gandzia. Jeśli chcesz im ufarbować włosy to chybiłeś. To SkinHeadzi oni są ogoleni na zero.)
  14. Och już odpisali. Pomyślałem widząc, kto dzwoni. -Odpisali szefie. Przyjadą. -Dobra teraz najważniejsze. Weźmiesz młodzików i ty, jako ich przywódca wybadasz sytuacje my w tym czasie będziemy na Kiełbasianej na rogu w razie, czego. Tak to jest cena za twoją bezmyślność ty do tego doprowadziłeś. W razie, czego wypijesz i ciebie wsadzą. -Ale szefie. -Pytałem czy ktoś jest karany. Siedziałeś cicho. Teraz płać. Wymieniliśmy parę zdań próbował się kłócić, ale przyjął do wiadomości wszystko, co miałem mu do powiedzenia. [jestem dostępny po 19]
  15. Ze snu wyrwał mnie dzwonek telefonu. Bardzo głośny dzwonek dla mej pulsującej głowy. Popatrzyłem na to, kto dzwoni. Dawid? Po co on dzwoni tak wcześnie. Zrezygnowany odebrałem przyciskając zieloną słuchawkę. -Namierzyli nas – powiedział szybko spakowany. -Że co? – myślałem, że się przesłyszałem. Robota była czysta. -Dostałem email. Wiedzą chyba, że myśmy spacyfikowali wrocławskie. -Jakim cudem? -Nie wiem skąd, ale mają mój email. -Masz czyste akta? -No… - urwał. Czyli miał coś na koncie -Czego chcą? – powiedziałem na wydechu gniewnie. -Spotkać się. -Wyznaczyli gdzie? -Nie. Chcą się z tobą porozmawiać. Nie jest napisane, o czym. -Odpisz. Zrobimy to na naszym terenie. Nie przez telefon i tą całą sieć. W razie, czego spacyfikujemy ich i będzie po sprawie. Pomyślmy lokal na rynku Pod strusiem? To ta Pizzeria pod ziemią gdzie Aga pracuje. Będzie można obstawić i daleko od naszego osiedla. Ten piątek o 19 będzie sporo naszych. Odpisz im podając te dane. Ja dzwonie resztę i poinformuje o sytuacji. Trza uszykować broń krótką. -Już się robi. -Nie licz, że ominą cię konsekwencje. – I się rozłączyłem myśląc jak to się skończy. Wziąłem komórkę i wysłałem do wszystkich informacje o tym, co się stało. Nie zawiedli po chwili otrzymywałem kolejne odpowiedzi, że przybędą.
  16. (Luna może wchodzić do snów ludzi? Tak teoretycznie. Bo przydało by się wzbudzić niepewność, co do czynów społeczeństwa. Idealna broń psychologiczna. Co ty na to Elizabeth Eden?)
  17. (No co? Jak grać to na całego. Poczekaj co się stanie jak postawie go przed poważnym dylematem.)
  18. Miarka się przebrała po tym jak POZ wykonał atak na metro w warszawie i sponifikował wszystkich, co tam byli. Rozpoczęliśmy atak w biały dzień niedługo po tych wiadomościach obciążających Equestrie zabijając wszystkich bez wyjątku w biurach Adaptacyjnych tak jak było zaplanowane. To byli zdrajcy nie godni nazwania ludźmi, jeśli chcieli wybrać los na kopytach. To był by dla nich błąd, od którego ich uratowaliśmy zapewniając spokój ich duszom. Było dużo osób przed miejscami ataku. Jedna krótka seria i się rozbiegli się w popłochu. Szturm zaczęliśmy atakując blokując wszystkie możliwe drogi ucieczki. Nawet pegazy nie mogły się wydostać. Podłogi w budynkach spłynęły krwią. Jej zapach, jej kolor były takie… nie wiem jak to wyrazić byłem dumny z tego, że wykonałem obowiązek względem ojczyzny i uwolniłem jej ziemie spod kopyt agresorów. Znów będziemy mogli żyć czysto nie oglądając ich przeklętych pysków. Nie słyszeć ich kłamstw, że chcą naszego dobra. Nie z nami te numery. Po robocie udaliśmy się do baru opijając wielkie zwycięstwo morzem zimnego piwa w wiadomościach było, że nie tylko my zrobiliśmy czystki w biurach, ale w całym kraju odbyły się podobne akcje. Nie spróbują szybko znowu a nawet, jeśli to będziemy gotowi, bo póki mogę zacisnąć pięść. Będę walczyłby utrzymać ten stan albo polegnę.
  19. Przygotowania trwały całą parą. Robiliśmy dokładny plan atak na ile się da, a to było trudne. Dzieliliśmy się na zespoły w czasie wolny strzelaliśmy do puszek by się nauczyć obsługi broni. Wszystko było prawie dopięte na ostatni guzik. Jutro miał się rozpocząć atak na trzy Biura Adaptacyjne znajdujące się i działające w Wrocławiu. Były to budynki po szpitalne, do których nie mieliśmy aktualnych planów. Tylko parę wspomnień narysowanych na kartkach, jeśli ktoś w nich był. Będziemy iść na ślepo. To tylko zwiększy ryzyko, ale nie zniechęcało nas od próby pokazania kto tu rządzi. Jeszcze raz przyglądałem się mapie, która była przede mną. W tle leciała rewolucyjna muzyka zespołu Konkwista, co popadała w zapomnienie.
  20. Zawsze są zwiastuny czegoś. Coś pcha nas do pewnych działań. Zaczęło się od zatrutej wody. Teraz jeszcze wiadomości z "Faktów". Oczywiście NIKT nie pisze o kradzieżach i włamaniach do sklepów z bronią, co została zalegalizowana w Polsce 2020. Zdobyliśmy cały arsenał teraz czekamy na noc by rozpętać istne piekło we Wrocławiu tym, co to wszystko zainicjowali.
  21. Podeszliśmy przechodząc prze tłum, który dał nam wolną drogę. Kierując się do recepcji. Gwardziści się ruszyli, ale jedna bomba i leżeli na podłodze nieprzytomni by ich odstawić pod ścianę. Ja spokojnie zmierzałem do trzęsącego się ziemskiego kuca za biurkiem. -Witam ja mam sprawę do pana… - urwałem czekając aż się odezwie. -Stone Terra – przedstawił się drącym głosem. Bał się może lepiej. Nie będzie próbował kłamać. - Słuchaj ziemniaku. O co chodzi z tymi wodociągami? – wyrzuciłem z siebie nie mogąc wytrzymać. - My naprawdę nie wiemy. – zaprzeczył z przestrachem. - Jak to nie wiecie? – Zacząłem bawić się pięścią przed jego oczami. - Ale my naprawdę nie wiemy…- odezwał się żeński głos w stronę, którego się obróciłem. W szpitalnym kitlu szła wysoka blondynka, co od razu wzbudziła moje pożądanie, ale nie okazałem go, bo i po co. – …możemy tylko przypuszczać, że to kolejny atak POZu. Niestety udany. – Spuściła głowę. – Coście im zrobili podbiegła do leżących gwardzistów. - Nic im nie będzie. – zapewniłem. – Dostali na uspokojenie, bo chcieli nas zatrzymać. - Ale dlaczego? – pytała. - Bo tak chcieliśmy by było. – odburknąłem. – Skoro już wiemy, co się stało możemy wracać. – skierowaliśmy się stronę wyjście nie zważając na nic. Trzeba będzie wyplewić chwasty za to odpowiedzialne. Wszystkie.
  22. Chłopaki się powoli zebrali, mimo że minęło dopiero południe to ogłoszono wolne z powodu braku stałego dostępu do wody, co dało nam sposobność do zebrania się ze sprzętem potem w jeden tramwaj nr. 22 i przesiadka pod galerią w 3. Bez kasowania biletów, bo o nie się nikt nas widząc nie odważy się spytać. Kanary zauważywszy taką grupę jak nasza po prostu wychodzą. Pięć minut później stoimy przed biurem osadzonym w starym budynku szpitala na ul. Traugutta. Długi, 4 piętrowy budynek z czerwonej cegły z dużą ilością gęsto umiejscowionych oknach. Wokoło dużo osób. Dopatrzeć można było się nawet źrebaków niemogących ustać samodzielnie na nogach zawiniętych w koce i trzymanych na rękach z powodu zimna. Ludzie nas widząc przestraszyli się, chociaż nie mali, czego się bać. Dwóch ruszyło ze mną w stronę wejścia. Reszta została na placu.
  23. Minęło parę dni zawieruchy na ziemiach polski, która obecnie jest wielkim kotłem zmian. Co rusz coś się dzieje a moja ręka nadal dobrze nie wydobrzała i sprawia mi trudność poruszanie nią. Nie to mnie jednak, ******** że musze siedzieć domu na zwolnieniu lekarskim, chociaż mogłem według siebie pracować bez przeszkód. Szef się jednak uparł, że ma mi się to zagoić trochę. Więc siedzę i oglądam, co w pudle leci a tam jak zwykle w dzień wiadomości, co złego w kraju się dzieje. Czyli nic nowego a to, że z niewiadomych przyczyn woda ma zapach wiśniowy, więc zgodnie z zasadami BHP jest niezdatna do picia, więc pozostaje mi skromne zapasy alkoholu głównie piwa na czarną godzinę. W telewizji niedługo podali, że woda zawiera eliksir ponyfikacyjny i odnotowano przypadki przemiany. Zagotowało się we mnie na tą wieść. Już nie walczą otwarcie. Wziąłem telefon i zacząłem wybierać kolejne numery. Czas zatańczyć pogo i się dowiedzieć parę rzeczy u źródła problemu, czyli tam gdzie mają eliksir.
  24. (Miałem szlaban na komputer i nic zrobić nie mogłem. Sytuacja opanowana. Jestem wolny. Ogarniam co się działo to chwile jeszcze potrwa. Może ktoś skróci mi co się działo od konferencji w Azji? A przede wszystkim co się dzieje we Wrocławiu. Bardzo bym prosił.)
  25. ********** dzień! Niby nigdy nic stoję przy wejściu w środku, bo na dworze pizga niemiłosiernie. Wchodzą kupują w te i z powrotem. Wszystko bez problemu. Ale coś się stało ludzie zaczęli masowo wbiegać do hipermarketu. Gonieni przez grupę innych ludzi. Dziwne a by jeszcze to udziwnić ci, co byli z tyłu nie do końca zachowywali się jak ludzie. Wydawali z siebie dziwne, nieartykułowane, piskliwe dźwięki. Mało tego widać, że to oni byli w ofensywie. Dobyłem tylko pałki z pasa i zacząłem tłuc delikwentów. Mocni byli. Ale gdy ogłuszyłem jednego to zielona mgła opadła ukazując prawdziwe oblicze. Czarne ciało wielkości kuca, zakrzywiony róg i skrzydła owada. Co to ***** było do teraz nie wiem. Ale gdy ten upadł jedno wgryzło się w moje ramie. Od razu poczułem jak uchodzą za mnie siły. Udało mi się walnąć pałką tak by zatłuc to na miejscu. Potem poszło z górki, bo reszta pracowników przyszła z pomocą. Podłoga pokryła się zielonym płynem. ***** było by dobrze tylko to ugryzienie. Mamy tu aptekę wiec opatrzyli mi to za darmo o dziwo w podzięce za wykonany obowiązek, że ich ocaliłem. Powalony dzień a jeszcze żeby mnie dobić jeszcze ten atak gazowy na Poznań. Nie wiem czy się martwić czy nie, ale jeśli to zrobiła będzie kicha. Oby jej się nic nie stało by jeszcze tego nie zrobiła. Miałem na myśli wracając do domu zmęczony po całym niezwykłym dniu roboty. Wstąpiłem do baru by dobrze zjeść. Nie mam czasu by gotować. Wszędzie było głośno o dziwnym ataku media nagłaśniały to, co chwila. A ja nadal nie wiem, co się do końca stało, ale się skończyło i to jest najważniejsze. Popisały się grupy militarne. A ja nadal martwię czy warto jeszcze zobaczę.
×
×
  • Utwórz nowe...