-
Zawartość
534 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
11
Wszystko napisane przez Socks Chaser
-
- Czytałam gdzieś, że kiedyś rozganiano chmury za pomocą jakichś latających maszyn. Myślę jednak, że rozganianie chmur może wkurzyć pegazy mieszkające na górze. W końcu są one ich najważniejszą osłoną. Dzięki, nim jeszcze żyją. - Odpowiedziałam. Do mieszkania Pokemony dotarłyśmy bez większych problemów. Nikt się nie wywalił, nikt się nie potknął, nie napotkałyśmy też kolejnych zabójczych płotów. Gdyby nie ten wkurzający ogier ten dzień byłby najprzyjemniejszy ze wszystkich, które spędziłam na pustkowiach.
-
Rozganiacz chmur... przydałby się. Krótko przed odpaleniem megaczarów pegazy uciekły do swoich miast w chmurach. Straciły już Cloudsdale, więc, by nie stracić więcej miejsc zdatnych do życia stworzyły więcej chmur, które zakryły niebo. Podobno zebry jeszcze trochę w te chmury strzelały, ale szybko tego zaprzestały. Trafienie było jedynie wynikiem szczęścia. Prawie wszystkie pegazy uciekły na górę. Pegaz, który był moim prapra... po prostu "Świętej Pamięci" dziadkiem nie należał do Enklawy. Jeśli dobrze pamiętam miał sparaliżowane skrzydła. Gdyby należał do Enklawy musiałby koniecznie lecieć na górę. Nie mógł też uciec z innymi pegazami, więc załapał się do Stajni. Były też nieliczne pegazy, które wolały Stajnie, ale, gdybym ja miała wybór "Pójść do Stajni czy uciec na górę" od razu bym rozpostarła swoje skrzydła i tyle mnie widziano. Pewnie pomyślałabym, że Stajnia może się zepsuć i wszyscy mieszkający w niej zginą. Taki rozganiacz chmur mógłby trochę pomóc, ale lepiej, by nie był używany zbyt często..., żeby jeszcze nie wkurzyć kolegów na górze. Telewizor na wodę byłby pewnie jedną z najdroższych w utrzymaniu rzeczy na pustkowiach. Chyba, że działałby nawet podczas napędzania go skażoną lub brudną wodą. Nie dałoby się jednak oglądać na, nim programów a na pustkowiach wiele kaset nie widziałam. Poke zamyśliła się tak jakby właśnie zapomniała nazwy jakiegoś wynalazku. Prawie wpadła na płot, który odgradzał jakiś ogródek. W ostatniej chwili zauważyła przeszkodę i ją ominęła. - Mi się zdaje czy kucyki-wynalazcy są bardziej rozkojarzone? - Zapytałam omijając płot. - Bez obrazy... oczywiście
-
Odwzajemniłam uśmiech. Przy Pokemonie czułam się o wiele lepiej i przestałam już się tak na tego ogiera gniewać. W "głębi" czułam, że pewnie u Knight mi się nie uda. Poza tym i tak były na to małe szanse. U Poke były one na pewno większe. Może jedynie o kilka procent, ale zawsze coś. - A co będziesz teraz budowała? - Zapytałam podążając za nią w stronę mieszkania.
-
Pokemona zauważyła mnie niemal od razu. Od razu krzyknęła do mnie "heja!" i pomachała kopytkiem. Uśmiechnęłam się lekko. Spotkanie Pokemony sprawiło mi dużą radość, ale najwyżej kilkanaście minut temu wkurzył mnie jakiś ogier. Dlatego nie uśmiechnęłam się tak szeroko, jak Poke. Rozpostarłam skrzydła i podleciałam do klaczy. - Postanowiłam wrócić trochę wcześniej. Gdzie idziesz?
-
Powolnym krokiem ruszyłam w stronę schodów prowadzących na dół. Nie odczuwałam żadnego smutku z powodu tego, że ten ogier prawdopodobnie był w jakimś związku z Knight. Zawsze miałam do takich spraw jakiś dystans. Tak czy siak, było mi trochę szkoda z tego powodu. Gdy przechodziłam obok jednego z licznych sklepów ze złomem zobaczyłam Pokemonę, która właśnie z niego wychodziła. Pewnie znowu potrzebowała jakichś części co swoich wynalazków. Poczułam, że serce zaczyna mi troszeczkę szybciej bić. Może zaczęło już w mieszkaniu Knight i nie zwróciłam na to uwagi? - Cześć Poke! - Powiedziałam, gdy znalazłam się w jej zasięgu widzenia.
-
Po chwili z sypialni dało się słyszeć odgłosy rozmowy. Nie mogłam jednak rozpoznać czy podchodziła ona pod kłótnię czy może była to najzwyklejsza spokojna rozmowa. Dopiero teraz zauważyłam w jakiej dziwnej sytuacji się znalazłam. Wlazłam do czyjegoś domu używając wytrycha, nie zostałam zaproszona ani nie miałam pozwolenia a ogier, do którego należał dom nie był do mnie tak pozytywnie nastawiony, jak Knight. Pomyślałam, więc, że lepiej będzie, jeśli wyjdę. W końcu ogier mnie przed chwilą nawet o to prosił. Trochę szkoda, że nie mogłam pogadać z Knight, ale ona już miała kogoś, z kim mogła rozmawiać. Nic tu po mnie... najciszej jak tylko mogłam opuściłam mieszkanie Knight. Może przynajmniej Pokemona będzie w domu.
-
Ogier ostatni raz zmierzył mnie wzrokiem, po czym poszedł do sypialni zamykając drzwi. Pewnie chciał osobiście zapytać się Knight jak się czuje. Tak, więc w ten sposób dowiedziałam się, że szans u Knight nie mam. Została mi, więc jedynie Pokemona. Była ładna, miła, nie przeszkadzał jej sposób w jaki trzymałam ją za kopytko, więc może i miałabym u niej jakieś szanse. Usiadłam na kanapie czekając na dalszy rozwój zdarzeń.
-
Ogier odwrócił się w moją stronę ze zdziwioną miną. Wyglądał tak jakby przed chwilą przeżył szok... też bym tak wyglądała, gdyby ktoś powiedział mi o tym, że moja "ukochana" została prawie zgwałcona w jakiejś windzie. Teraz już byłam pewna, że są w związku. No w mordę. - No tak jakoś wyszło, że w windzie był ten ogier z kolegami i nie było czasu, by z niej wyjść. Później Knight zaczęła się, im wyrywać no a ja tego ogiera kopnęłam i tak jakoś wyszło. Jednego walnęłam w róg, drugi się na czymś poślizgnął i mnie przygniótł. Tylko tego brunatnego nie udało mi się załatwić. - Powiedziałam z lekkim rumieńcem na pyszczku.
-
"Dwie ryczące klacze". No teraz żeś mnie wpienił. Ja nie ryczałam! No Knight może i płakała, ale ja nie. Nawet jednego załatwiłam a teraz, byle cieciu pieprzy o tym, że "tam były dwie ryczące klacze". Gdybym dowiedziała się, kto to powiedział od razu dałabym mu porządnie w pysk. Zauważyłam, że Lighting Cloud zaczął się niecierpliwić. Ciekawe czy podczas wizyt w jego biurze tak samo się zachowywał. Ty razem nie mogłam się powstrzymać od dodania czegoś od siebie. - Te "dwie ryczące klacze" to ja i Knight. Z tą różnicą, że nie "ryczałyśmy".
-
Zrobiło mi się trochę przykro. Nie miałam jednak jakiegoś tematu na rozmowę, więc zostało mi po prostu sobie pójść. Ogier kontynuował przygotowanie obiadu. Przypomniał mi się jednak pewien temat, który miał być poruszony w ostateczności. - A wtedy gdy go z windy wyciągali... oprócz tych ogierów był ktoś jeszcze?
-
Słuchałam uważnie starając się wyłapać coś, co się nie zgadzało. Nie pasowało mi trochę to, że "się stawiał i został uśpiony". W windzie po dostaniu kilka razy w pysk był trochę spokojniejszy, a gdy wychodziłam nawet stał w tłumie i się na mnie gapił. Mogli go uśpić później, ale z gadki Lighting Cloud mogłam wywnioskować to, że zrobili to od razu. Nie było też możliwości, by ten ogier wyszedł ot tak. No, chyba że strażnik nie zamknął drzwi i brunatny z tego skorzystał, ale to przecież było niedorzeczne! Ważne było jednak to, że tamta dwójka wciąż siedziała w więzieniu. Kurde... usilnie szukałam sposobu, by jakoś dokuczyć temu "szefowi ochrony". Powiedzieć, że "to" się nie zgadza, tutaj zrobił błąd i ogólnie, to jest on złym szefem. Lepiej jednak byłoby, gdybym tego nie robiła. Całe "sprawozdanie" ogiera skomentowałam, więc jedynie milczeniem.
-
- Rozumiem - Na razie szło dobrze. Do tego miałam też okazję dowiedzieć się trochę o tym ogierze. Podążyłam za Lighting do kuchni. - A wie pan może jak uciekł ochronie? Z tego co wiem znaleziono go w windzie z dwójką kolegów. Niby go aresztowano, ale później pojawił się niedaleko miejsca, gdzie zginął.
-
"Szef ochrony w Tenpony Tower". No cholera on był wyżej postawiony nawet ode mnie! Jeśli można, by uznać, że jest to odpowiednik generalnego inspektora to on był ode mnie wyższy o sześć stopni! Szczerze to trochę, inaczej wyobrażałam sobie szefa ochrony. Ale czego ja się spodziewałam po ochronie, która była po prostu "do d*py"? Wypuszczenie gwałciciela mówiło samo za siebie. Ogier miał na imię Lighting Cloud. Do imienia nie miałam po co się przyczepiać. Do tego dowiedziałam się, że mieszka tutaj. Po krótkim przedstawieniu lekko mnie odepchnął i wszedł do mieszkania. Nie wiedziałam co mam zrobić. Czyli Knight u niego nocowała lub... byli parą. Musiałam teraz znaleźć jakiś... temat do rozmowy. Byle jaki. - A wie pan co się stało z tym ogierem, którego szkielet dzisiaj znaleziono?
-
Ten ogier od razu jakoś nie przypadł mi do gustu. Jego sierść była koloru białego a spod kaptura wystawała jasnoniebieska falowana grzywa. Oczy miał pomarańczowe, trochę kojarzyły mi się z karneolem. W Stajni zbyt wiele kamieni nie było, ale kiedyś znalazłam taki mały kamyczek. Wciąż leżał w małej drewnianej skrzyneczce na stoliku nocnym. Wokół prawego oka miał granatową łatę. Nie chciałam myśleć źle o tym ogierze, ale dla mnie ta łata wyglądała jak "śliwa". Z jego grzywy wystawał róg. Gdyby jakimś cudem musiało dojść do bitki byłoby po mnie. W milczeniu zmierzył mnie wzrokiem. - Co tu robisz? - Zapytał nieufnie z ponurą miną. No teraz to mnie nie wkurzył... on mnie wku*wił. Denerwował mnie taki co zamiast powiedzieć kim jest, jaki stopień od razu pyta. W Stajni mi to w ogóle nie przeszkadzało, bo tam wszyscy się lubili, ale tutaj... miałam ochotę zrobić mu "drugą śliwę". Szybko się jednak opamiętałam. Musiałam być na razie miła i spokojna. Może... to był "chłopak" Knight? Gdybym była sama od razu zaczęłabym śmiać się najgłośniej jak tylko mogłam. Nie chciałam jednak na razie wkurzać przyjaciół Knight. A może ten ogier okaże się nawet fajny? - Przyszłam zobaczyć jak się czuje przyjaciółka. Ta jednak chciała trochę pospać a z powodu wczorajszych zdarzeń postanowiłam poczekać aż się wyśpi. Jeśli jest pan z ochrony to z pewnością wie pan, o co chodzi. - Powiedziałam zwracając uwagę na jego mundur szukając stopnia. - A pan? - Dodałam miłym głosem.
-
Krótko po ukryciu broni pod poduszką zauważyłam kątek oka kucyka w mundurze ochrony. Każde mieszkanie miało małe okienko niedaleko drzwi. W sklepach były większe tak, by można było oglądać towary. Nie minęło nawet kilka sekund a usłyszałam jak ktoś puka do drzwi. Czego oni jeszcze ode mnie chcą? Gdy ten kuc przechodził obok okna zauważyłam jednak, że ochroniarz miał na głowę zarzucony kaptur. Pomyślałam, więc, że lepiej będzie, jeśli zachowam małą ostrożność. Powolnym krokiem ruszyłam w kierunku drzwi i nacisnęłam klamkę.
-
Zapach ciasta zaczął mnie już powoli wkurzać. Nie wiem czemu, ale czułam rosnącą irytację z jego powodu. Gdy usiadłam na kanapie poczułam coś twardego pod poduszką. Po chwili wyciągnęłam z niej... pistolet. Był podobny do tego, który miała Pokemona i Navis podczas pierwszego spotkania. Dostałam jeden od Ditzy. Może i nie wyglądał na broń doskonałą, ale można było za jego pomocą kogoś zabić. Z wyglądu można było wywnioskować, że nie mógł strzelać niczym wyrzutnia rakiet. Prawdopodobnie największy kaliber tej broni to 9 lub 10mm. Teraz już była lekko poddenerwowana. W Wieży broni nie można było posiadać i jedynie ochrona się taką posługiwała. Oznaczało to, że Knight mogła tę broń posiadać "nielegalnie" a do tego musiała mieć jakiś powód, by ją mieć..., chociaż ja bym ją trzymała w sypialni. Na wszelki wypadek schowałam broń pod tą samą poduszką.
-
Położyłam głowę na stole. Zazwyczaj jak się kogoś nie pogoni on to wykorzysta. Knight pewnie miała w planach pospanie jeszcze z godzinę. Pomyślałam, więc, że się trochę prześpię. Nie miałam nic do roboty, więc to była chyba jedyna rzecz którą mogłam teraz zrobić... oprócz dalszych prób obudzenia Knight. Wyglądała jednak na nieźle wkurzoną, więc lepiej było, gdybym tego nie robiła. Miałam też cichą nadzieję, że była zła dlatego, że ją obudziłam. Nie chciałam, by się na mnie złościła. Gdy zamknęłam oczy zapach ciasta stał się jakby mocniejszy. Nie zwróciłam na niego większej uwagi, ale mój brzuch wręcz przeciwnie. Od razu głośno zaburczał domagając się jedzenia. Od razu wstałam od stołu i usiadłam na kanapie w salonie. Gdybym zjadła to ciasto Knight pewnie, by mnie od razu zabiła.
-
Mieszkanie Knight nie różniło się zbytnio od mieszkania Pokemony. Układ pomieszczeń był taki sam. W salonie Pokemony było jednak pełno jej "wynalazków" i innych urządzeń. Miała też trochę, inaczej ustawione meble. Widocznie w tej wieży miały mieszkać kucyki. Może to miało być coś w stylu ogromnego hotelu? Na stole w kuchni stało ciasto jabłkowe. Obok niego leżała karteczka z narysowanym serduszkiem. A może ta Knight "chłopaka" ma? Chociaż... serduszko na kartce nie było jakimś dostatecznym dowodem. Knight mogła też sama je narysować. A może ono było dla mnie? To już na pewno nie mogło się zdarzyć, ale miło było pomyśleć o tym w ten sposób..., że Knight narysowała to serduszko dla mnie.
-
Klacz nie odpowiedziała. Wciąż leżała opatulona tą swoją kołdrą. Nie byłam na nią zła, ale trochę zasmuciło mnie to, że była tak negatywnie nastawiona w stosunku do mnie. Może wciąż nie mogła zapomnieć o tym co działo się wczoraj lub sen, który śnił się jej przed chwilą był o wiele straszniejszy od tego, który miałam ja? Mogła też po prostu być zmęczona. Wciąż jednak nie opuszczała mnie myśl, że "coś się stało". Ale przecież tutaj nie było żadnych śladów walki! Nawet drzwi były zamknięte. Na początku myślałam, że może i wszedł do środka jeden z tych ogierów z windy i zamknął drzwi. Gdy jednak zwiedziłam jej mieszkanie zauważyłam, że było to niemożliwe. Tak czy siak, bardzo chciałam tu zostać, chociaż okoliczności raczej nie pozwalały na "randkę". Kurde, po co ja tak się z tym śpieszyłam? Dla Poke nie przeszkadzało to, że trzymałam ją za kopytko, więc równie dobrze mogłam spróbować u niej... no w mordę! - Poczekam w kuchni aż wstaniesz. Później będziesz mogła mnie śmiało wyprosić z domu czy co tam jeszcze chcesz. - Powoli zamknęłam drzwi od sypialni Knight i ruszyłam w kierunku kuchni.
-
- No dobra - Odpowiedziałam zrezygnowana. Nie wyglądało na to, że uda mi się ją z łóżka wyciągnąć nie uda mi się wyciągnąć jej w ogóle. Miałam wrażenie, że stało się coś złego, ale w takim stanie niczego bym się od niej nie dowiedziała. Powoli wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. - Wybacz, że cię obudziłam... mogę poczekać w kuchni aż wstaniesz czy mam sobie iść? - Głupia, po co pytałam? Przecież to logiczne, że iść do domu.
-
Westchnęłam ciężko. - Coś się stało? Wcześniej byłaś bardzo miła, a teraz czuję się tak jakbym rozmawiała z kimś innym.
-
Knight sięgnęła kopytkami do kołdry którą była przykryta i powoli ją zdjęła. Już myślałam, że postanowiła wreszcie wstać, ale ona popatrzyła na mnie ponurym wzrokiem i znów się przykryła. No co jej nie pasuje? Nie może mi po prostu powiedzieć, o co jej chodzi? Wolałam już nie ryzykować, bo mnie jeszcze, by z domu wywaliła. Postanowiłam jednak ostatni raz ją jakoś z łóżka ściągnąć. - Ten brunatny z windy nie żyje!
-
Knight kazała mi zostawić ją w spokoju i "dać jej spać". Na ślepo zaczęła szukać kołdry, a gdy ją znalazła niedbale naciągnęła ją na głowę kryjąc się pod nią. Przecież już południe.. nie, popołudnie! A, poza tym nawet nie porozmawia. Pewnie mruczała, byle co po przebudzeniu. Gdybym ją dostatecznie rozbudziła może dałoby się z nią jakoś pogadać. - Ale przecież już po południu! Obudź się!
-
Knight nie reagowała na moje próby obudzenia jej. Mruczała tylko coś do kogoś z jej snu. Gdy zaczęłam potrząsać nią mocniej położyła się tak, że leżała na brzuchu. - Knight no! Musisz się obudzić! - Powiedziałam jednym kopytkiem potrząsając klaczą, a drugim zdejmując z niej kołdrę.
-
Knight w odpowiedzi otrąciła moje kopyta i przewróciła się na drugi bok prosząc kogoś o to, by ją "zostawił". Wyglądało na to, że nie mówi tego do mnie tylko do czegoś lub kogoś z jej snu. Ponownie nią potrząsnęłam tym razem z większą siłą.