-
Zawartość
534 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
11
Wszystko napisane przez Socks Chaser
-
Po zbliżeniu się do części mieszkalnej usłyszałam za sobą stukanie kopyt. Odwróciłam się, ale ku mojemu zdumieniu nikogo nie zauważyłam. Musiałam wreszcie odpocząć, ponieważ zaczęłam słyszeć odgłosy nie wiadomo skąd. Po zrobieniu kolejnych kilku kroków zauważyłam, że jestem tuż przed domem Pokemony. To była dobra wiadomość, ale była niestety także zła. Bljad'! Su*insyn! Ten brunatny ogier stał przed drzwiami zagradzając mi drogę. Spodziewałam się jakiejś zemsty, ale nie dzisiaj, nie teraz. Skąd on wiedział, gdzie będę iść, skąd on wiedział, gdzie na mnie czekać?! Kuźwa, a może zrobił coś dla Pokemony? Tym razem nie było czuć od niego alkoholu. Nawet się nie zataczał. Do tego wyglądał na nieźle wkurzonego. Powoli się do mnie zbliżał. Zachciało mi się wyłazić na powierzchnię, a teraz załatwi mnie, byle cieć. Zaczęłam powoli cofać się do tyłu. Musiałam mieć czas na obmyślenie jakiegoś planu.
-
Najwyższe piętro, drzwi ze znaczkiem Knight jako witraż. Zapamiętam... chyba. Tym razem jazda windą wydawała się krótsza. Gdyby tylko mogła taka być wtedy, gdy spotkałyśmy tych trzech ogierów! Gdy winda zatrzymała się ja i Knight rozeszłyśmy się. Ona ruszyła na górę, a ja w dół. Światła były zgaszone. W ciemnościach nie można było nic zobaczyć i jedynie znajdujące się gdzieniegdzie mrugające lampeczki pozwalały mi coś widzieć. Przyśpieszyłam kroku. Bałam się, że ten szmaciarz z windy może czaić się gdzieś w ciemnościach. Starałam się iść, jednak w miarę cicho. Przystanęłam przy jakichś drzwiach, by zorientować się, gdzie mniej więcej jestem. Pokemona mogła teraz pracować przy swoich wynalazkach, więc musiała mieć zapalone światło. Pomogłoby mi, to w znalezieniu jej mieszkania. Nagle niedaleko mnie zobaczyłam jakąś postać w jednym z zaułków. Ledwo powstrzymałam się od głośnego krzyku, ale szybko zauważyłam, że jedynie mi się przywidziało. W tym miejscu działy się chore rzeczy. Pośpiesznie rozejrzałam się dookoła. Byłam gdzieś mniej więcej koło restauracji, w której jadłam naleśniki lub w jej pobliżu... tak mi się przynajmniej wydawało. Szybko ruszyłam w stronę mieszkań szukając domu Pokemony.
-
Raczej tak. teraz już na pewno nie miałam szans na, to by ją odprowadzić. Zostało mi, więc pożegnać się i wracać do Pokemony. Pewnie zamknęła drzwi i poszła spać lub czekała na mnie wkurzona. Weszłam do windy. Na szczęście tym razem oprócz mnie i Knight nie było nikogo. - Jak chcesz... słuchaj podałabyś mi swój adres?
-
Uszy Knight lekko opadły, tak jak u kucyków, które były smutne lub zawstydzone. Do tego się zarumieniła. Wyglądała, po prostu prześlicznie. Aż chciało się przytulić ją najmocniej jak się tylko dało radę. - Jesteś pewna? - Zapytałam ze zrezygnowaniem. Widocznie i tak bym jej nie przekonała, ale chciałam, chociaż spróbować.
-
Po północy? Wydawało mi się, że nie jest aż tak późno, chociaż ze względu na to, jak ciągnęły się minuty w windzie byłam gotowa w, to uwierzyć. W tonie głosu Knight wyczułam zdziwienie tym, iż nie podobały mi się "skorpiony". Wciąż nie mogłam zapomnieć tych smutnych oczu, które błagały o pomoc. Gdyby, jednak Knight zamierzała wybrać się na kolejny "występ", to mogłabym z nią pójść. Musiałabym tylko w odpowiednim momencie zabrać głos. - Myślę, że lepiej będzie, jeśli cię odprowadzę. Chociażby ze względu na dzisiejsze wydarzenia. - Oczywiście, nie chciałam jej jedynie odprowadzić do domu. Miałam cichą nadzieję, że będę mogła u niej nocować. Może i nie było na, to zbyt dużych szans, ale być może szczęście mi dopisze.
-
- W ogóle - Odparłam. Dno klatki ze skorpionem zjechało w dół. Teraz już nic nie mogłam zrobić. - Gdzie teraz idziemy?
-
Skorpion chwycił szczypcami moją grzywę, gdy jednorożec przyszedł, by go zabrać. Kuc nawet nie zdążył go dotknąć, gdy maluch zrezygnował z walki i mnie puścił. Po chwili ponownie znalazł się w klatce. Ja zostałam teleportowana na swoje miejsce. Kucyki zaczęły opuszczać swoje miejsca i kierować się do wyjścia. Poczułam się podle. Ten mały Radskorpion widocznie bardzo się męczył, a ja zamiast coś z tym zrobić jedynie milczałam. To tak jakby jakiś kucyk prosił mnie o pomoc, a ja odpowiedziałabym mu "Radź sobie sam". Zrobiłam teraz coś bardzo złego - zignorowałam prośbę o ratunek. Poczułam teraz bezsilność. Nie mogłam cofnąć czasu i przeze mnie ten skorpion będzie cierpiał. Poczułam jak po moim policzku spłynęła mała łezka.
-
Kucyki na trybunach krzyknęły z zachwytu, po czym zaczęły bić brawo. Przestraszony Radskorpion wspiął się po mojej nodze, po czym usiadł na moim grzbiecie. Chętnie bym go przygarnęła, gdybym wiedziała jak się, nim opiekować. Takie skorpiony nie jadły jabłek, a na karmienie go myszami nie miałam odwagi. Jednorożec gdzieś zniknął. Postanowiłam, więc czekać na rozwój wydarzeń.
-
Skorpion położył się na piasku. Widocznie już miał dosyć. Zbliżyłam się do niego i delikatnie pogłaskałam. Biedaczek wyglądał na nieźle przestraszonego.
-
Nie udało się. Skorpion cofnął się przyciskając się do ściany. Podniósł, wtedy na mnie swoje malutkie oczka, w których zobaczyłam jedynie smutek. To ten jednorożec i pegaz nawet nie skapnęli się, że widać od razu, że ten skorpion się boi? Tu nie chodziło jedynie o to, że te Radskorpiony się męczą, ale też o to, że to, po prostu było oszustwo. - No chodź. Nie będę cię biła ani na ciebie krzyczała - Ostatnie zdanie wypowiedziałam szeptem. Ten pegaz i jednorożec na głupich nie wyglądali, więc szybko wyczuliby, o co mi chodzi. Zbliżyłam się powoli do skorpiona - Przysięgam, że nic ci nie zrobię
-
Mnie nie trzeba było zachęcać. Luźnym krokiem ruszyłam w kierunku skorpiona, który siedział na drugim końcu areny. Gdy znalazłam się w odległości kilku metrów od niego uśmiechnęłam się opiekuńczo. Powoli wyciągnęłam w jego stronę kopytko. - No dalej mały nie bój się.
-
- No dobra... oswajanie. Ale jak ten radskorpion uciekał kropka oznaczająca jednorożca zmieniła kolor. Oznacza, to... - Nie zdążyłam podzielić się, moim zdaniem z Knight. Pegaz podleciał do naszej części trybun szukając kogoś, komu mógłby polecić zadanie poskromienia tego "niebezpiecznego" stworzenia. Pech chciał, by zatrzymał tuż przede mną w momencie, gdy tłumaczyłam Knight, na czym, moim zdaniem polegała tresura Radskorpionów. Wskazał na mnie kopytem, po czym zapytał, czy nie chciałabym spróbować tego Radskorpiona poskromić. Niby miałam jakieś dowody. Miałam, na przykład czerwoną kropkę na PipBucku, ale z jakiegoś powodu nie chciałam mówić, że tutaj oszukują. Zapewne, byłoby mi z tego powodu przykro, że kogoś ośmieszyłam w obecności tłumu. Lub okazałoby się, że mają mocne argumenty. Mogłam równie dobrze wyjść i tego skorpiona pogłaskać. Co mnie one w końcu obchodziły? A tresura w pewnym sensie polegała na laniu batem. Zrobiło mi się, jednak szkoda tego malucha. Od zwykłego pogłaskania nikt nie ucierpiał. Ciekawiło mnie czemu ten ogier wybrał akurat mnie. Skarpetki na kopytkach, arafatka i serducho pod okiem, pogromczyni Radskorpionów - Socks Chaser. Nie można było też zapomnieć o metrze wzrostu. - Można spróbować - odpowiedziałam wstając. Czyli miałam zejść na arenę i pogłaskać lub złapać skorpiona za ogon. A jak mnie ciapnie, to nawet darmowe antidotum dostanę.
-
Wciąż szukałam czerwonych kropek popijając od czasu do czasu cydr. Nagle na ekranie pojawiła się czerwona kropka. Szybko podniosłam głowę, by zorientować się, że to jednorożec był "wrogiem". Radskorpion ciągle gdzieś uciekał, podczas gdy jednorożec teleportował się za, nim. W końcu skorpion usiadł na piasku niedaleko klatki. W powietrzu pojawił się obraz pokazujący w przybliżeniu jednorożca i skorpiona. kuc wziął go za ogon podnosząc go do góry. Stworzenie nie zaatakowało, a tłum wpadł w zachwyt. - On jest młody - Szepnęłam do Knight - Skoro żyje wśród kucyków od urodzenia nie jest taki jak te "dzikie" i coś czuje. Zmęczony, poddał się i można za ogon łapać. Wielka filozofia. - Spróbowałam być w miarę cicho, ale mówiłam na tyle głośno, by Knight usłyszała mnie wśród ryku tłumu.
-
Po chwili na scenę teleportował się jakiś jednorożec z tęczową grzywą. Pomachał do tłumu po czymś sięgnął do przycisku niedaleko klatki. Tłum w jednej sekundzie umilkł wpatrując się w środek hali. Powoli przez dziurę wjechała mała platforma z młodym radskorpionem. Musiałam przyznać, że był w pewien sposób słodki. Szybko zbliżył się do krat próbując się uwolnić. Jednorożec ponownie pomachał do tłumu i wcisnął guzik. Gdy drzwi się otworzyły skorpion wystrzelił z klatki uciekając na drugi koniec areny. Co w tym takiego ciekawego? No, chyba że wpuszczą tutaj ich więcej i będą ze sobą walczyć. Mnie, jednak takie rozrywki nie interesowały. Byłam tutaj tylko dlatego, że bałam się o Knight.
-
Nie znalazłam na trybunach nikogo, kto wyglądał na wroga. Kropki zaczęły się powoli oddalać aż całkowicie zniknęły z ekranu. Może, to te ogiery, których spotkałyśmy w windzie? Na samą myśl o nich przeszły mnie ciarki. Cieszyłam się, że nie przyszło, im do głowy, by także przyleźć tutaj. Do hali szybko zaczęły napływać kolejne kucyki. Co chwilę zerkałam na ekran PipBucka, by wiedzieć, czy nie ma na trybunach jakiejś czerwonej kropki. Trybuny szybko zostały wypełnione. Ja i Knight miałyśmy szczęście i z naszych miejsc wszystko było widać. Gdy światła zgasły kuc, z którym wcześniej rozmawiała Knight przyniósł nam spore kufle cydru. Po chwili na scenę wleciał... pegaz. Zaczęło się robić ciekawie. Powiedział coś o jakichś zawodach, a kuce na trybunach zaczęły klaskać jak oszalałe. Oprócz mnie. Ja wciąż nie wiedziałam, o co dokładnie chodzi.
-
Dałam sobie spokój. Niech robi co chce najwyżej znowu będę się z kimś bić. Ruszyłam za Knight. Hala nie była jakaś duże może wielka jak dwie sale gimnastyczne w mojej Stajni, ale i tak była spora. Na środku znajdowała się scena wysypana piaskiem co dodawało jej dosyć ciekawego wyglądu. Na środku znajdowała się tam klatka, ale... bez dna. W podłożu znajdowała się głęboka dziura. Z mojego PipBucka wydobyły się ciche odgłosy "bip" informujące o nowych kucykach na mapie. Spojrzałam na ekran urządzenia. Ja i Knight byłyśmy oznaczone jako zielone kropki, kucyki dookoła nas jako żółte. Nagle w oddali pojawiły się trzy czerwone. Znów miałam złe przeczucia. Zaczęłam rozglądać się szukając kogoś, kto wyglądał na potencjalnego wroga.
-
Knight powiedziała coś do znajdującego się niedaleko kuca ubranego w czarny sweter, a ten gdzieś sobie poszedł. Następnie moja przyjaciółka ruszyła w stronę jakichś drzwi, które prowadziły na trybuny jakiejś hali. Serio nie odpuściła sobie tych skorpionów? Przez chwilę chciałam jej nawet zagrodzić drogę rozkazując, by wracała do domu. Ostatecznie zdecydowałam się na trochę spokojniejszą reakcję. - Knight nie uważasz, że lepiej będzie wrócić do domu? - Zapytałam się stając obok. - Wiesz dokładnie, o co mi chodzi. Uważam, że powinnaś trochę odpocząć. Jeśli chcesz możesz iść na te całe radskorpiony, ale ja się boję... o ciebie - Powiedziałam zarumieniona.
-
Nie odpowiedziałam. Wolałam dać dla Knight czas na uspokojenie. W końcu ją przed chwilą zgwałcono, a ja już próbuję nawiązać rozmowę. Gdy klacz się ubrała wyszła z windy i ruszyła w nieznanym mi kierunku. Ruszyłam za nią trzymając się bardziej z tyłu. Wciąż było mi głupio i wolałam nie podchodzić do niej zbyt blisko. Wychodząc z windy zobaczyłam jeszcze tego brunatnego sk*rwiela. Zdążył popatrzeć na mnie z nienawiścią tak jakby przysięgał, że się zemści. Spojrzałam na niego jakby znudzonym wzrokiem. Po bijatyce w windzie byłam aż nazbyt pewna tego, że dam radę załatwić każdego, kto, chociaż piśnie do mnie coś niemiłego. Czułam się, jak jakiś cholerny alicorn, który pokona wszystkie kucyki. Tak na prawdę bałam się go. Teraz w tej wieży nie mogłam się czuć w pełni bezpiecznie. Chyba, że go gdzieś zamkną. Po chwili zniknął w tłumie. Nie zdążyłam zauważyć, czy był prowadzony przez ochronę, ale na pewno już szli z, nim w kierunku aresztu.
-
Na ekranie pojawiła się jedna liczba - 1. No cholera jasna! Ogier zatrzymał na mnie wzrok. Przez chwilę myślałam, że zajmie się właśnie mną, przez co próbowałam zepchnąć tamtego nieprzytomnego idiotę z siebie używając więcej siły. Starałam się, jednak nie utrzymywać kontaktu wzrokowego z brunatnym, by go jeszcze przypadkiem nie zachęcić. Ten, jednak jedynie lekko się uśmiechnął, po czym spojrzał na Knight. Gdy podszedł do Knight zaczęłam głośno przeklinać. Zgwałci Knight, a to wszystko z mojej pieprzonej winy. Mogłam powiedzieć, że jestem zmęczona i, czy możemy iść do domu lub, chociaż nie odpowiadać na zaczepkę ogiera. A teraz prawie mnie załatwili i zgwałcą przyjaciółkę. Nagle drzwi zaskrzypiały, po czym zaczęły się powoli otwierać. Po chwili ochrona wpadła do środka i unieszkodliwiła ogiera. Zabrała też tych nieprzytomnych, a jakiś jednorożec zdjął z Knight czar. Otarłam pot z czoła. Wstałam powoli, po czym westchnęłam z ulgą. Czułam się, jednak podle. Niby załatwiłam dwóch z nich, ale, jednak była, to moja wina. Gdybym nie odpowiedziała na pytanie jakie zadał mi ten ogier w windzie być może, by się to nie zdarzyło. - Knight... - Zamilkłam. Pytanie "jak się czujesz" było bez sensu. Przecież nie otrzymałabym odpowiedzi "doskonale". Po prostu nie wiedziałam co mam powiedzieć oprócz "Knight". Coś mi, jednak mówiło, że lepiej byłoby, gdybym zamilkła.
-
Spróbowałam jakoś go z siebie zrzucić, ale ani drgnął. Zostało mi jedynie czekać aż ta cholerna winda się otworzy. Zupełnie zapomniałam o tym brunatnym gnoju. On był przytomny. Przypomniałam sobie o, nim dopiero wtedy, gdy ten stanął między mną, a Knight. Stał tak wpieniony patrząc, to na mnie, to na Knight. Nerwowo zerkałam na ekran nad drzwiami bezustannie starając się zrzucić nieprzytomnego ogiera z siebie.
-
Trochę zajęło mi dokładne wycelowanie w róg. Kopnęłam, dopiero gdy doczołgał się do mojej przyjaciółki, ale warto było czekać. Trafiłam go prosto w ten cholerny róg. Kuc przeraźliwie krzyknął, a po chwili padł na ziemię bez ruchu. Widocznie stracił przytomność, ale, gdybym go "przypadkiem" zabiła nie byłoby mi szkoda. Ogier ziemski obrócił się i nie patrząc pod nogi rzucił się na mnie. Miałam, jednak niebywałe szczęście. Poślizgnął się na podłodze i runął na mnie. Zdążyłam się zasłonić. Gdybym tego nie zrobiła zapewne, by mnie zmiażdżył lub ból byłby nie do zniesienia. On, jednak nie zdążył zasłonić się kopytami, przez co uderzył głową w ziemię. Usłyszałam głośne huknięcie. Pewnie u niego nie skończyło się jedynie na utracie przytomności i dodatkowo rozłupał sobie kawałek czachy. Westchnęłam z ulgą. Jakoś mi się udało. Gdyby rodzice się o tym dowiedzieli byliby cholernie dumni. Teraz musiałam, jednak jakoś wygramolić się spod tego debila...
-
Rzuciłam się przed siebie. Niestety, tym razem ogier był uważniejszy i spróbował mnie złapać. Chwycił nie za czubek skrzydła, przez co wytraciłam prędkość. Nie udało mu się, jednak mnie dorwać. Skrzydło wyślizgnęło się z jego kopyta, ale udało mu się wyrwać kilka piór. Mimo, to dotarłam do jednorożca uderzając go w brzuch. Cholerny "jednoróg" nawet nie pisnął. Odjechał do tyłu, ale już po chwili podniósł głowę i znowu zaczął się czołgać. Uderzenie jego kolegi musiało go nieźle wkurzyć, ale też i osłabić. Knight przewróciła się na grzbiet. Gnój musiał użyć silnego czaru, skoro, ledwo mogła się ruszyć. Nagle róg ogiera zaświecił się, a moje skrzydło objęło się mgiełką. Nim zdążyłam wstać przycisnął je do ziemi. Chciał chyba unieruchomić mi wszystkie kończyny, ale miał za mało siły. Nie przerywając czaru znowu zaczął się czołgać w stronę mojej przyjaciółki. Gdy byłam mała uczono nas jakie są słabe punkty każdego kucyka. U pegaza były, to skrzydła. Gdyby się je złamało znacznie obniżyłoby, to szanse pegaza na wygraną. U jednorożca był, to róg. Był on, jeśli dobrze zapamiętałam jakby częścią czaszki. Gdyby jednorożec używał jakiegoś czaru, a ktoś uderzyłby go w róg mogło się to skończyć mocnym bólem. Musiałam, to zapamiętać na pamięć, by dołączyć do ochrony. Uniosłam tylne kopyto i wycelowałam w róg jednorożca. Gdy miałam pewność, że trafię w róg kopnęłam z całej siły.
-
Uderzyłam w ogiera najmocniej jak tylko mogłam. Ten zatoczył się wpadając na jednorożca. Przerwało, to czar, który przytrzymywał Knight, a klacz upadła na ziemię. Mimo, iż wyglądało na to, że mój atak zakończył się sukcesem nie byłam zadowolona. Miałam zamiar uderzyć tak, by unieszkodliwić, chociaż jednego, ale na, to byłam chyba za słaba. Moja głowa zaczęła boleć, a obraz na chwilę się zamazał. Musiałam gdzieś się porządnie uderzyć. Nim przetarłam oczy jednorożec zdążył puścić w stronę kolegi wiązankę przekleństw. W odpowiedzi ziemski ogier porządnie mu przywalił, po czym wstał i ruszył w moim kierunku. W tym samym czasie jednorożec próbował doczołgać się do mojej przyjaciółki, która właśnie próbowała wstać. Musiała, jednak dostać jakimś czarem, który miał za zadanie ją... otępić. Dla mnie tak, to wyglądało. Gdy tylko powoli się podnosiła musiała po chwili ponownie upaść. Gdy świat przestał się rozmazywać zauważyłam, że ogier, którego przed chwilą przewaliłam szykuje się do ponownego ataku. Szybko uskoczyłam w bok. Gdyby udało mi się dotrzeć do jednorożca mogłabym mu przywalić, a następnie zrobić, tak jak wcześniej - Rozpędzić się i uderzyć najmocniej jak tylko mogłam. Najważniejsze było wytrwanie tych kilku minut aż winda się otworzy.
-
Jakimś cudem udało mi się trafić w odpowiednie miejsce. Ogier jęcząc zgiął się w pół, po czym runął na ziemię. Wciąż się ruszał, ale chwilę zajęłoby mu dojście do siebie. Gdy wylądowałam na ziemi kątem oka zauważyłam nad drzwiami mały ekranik, na którym widniała jakaś liczba. Nie było, jednak czasu na, to by zwracać na nią uwagę. Jeszcze tylko kilka minut... Jeden z ogierów był jednorożcem. Gorzej być nie mogło. Za pomocą magii przytrzymywał kopyta Knight, więc byłam ja na dwóch ogierów. Gdyby, jednak ten brunatny wstał, to nie miałabym szans. Gdybym tylko miała ze sobą broń. Z walką wręcz w ogóle sobie nie radziłam. Jeden z ogierów przeskoczył kolegę, który leżał na ziemi, po czym podjął próbę złapanie mnie za grzywę. Odruchowo cofnęłam się, przez co jego kopyto przeszyło jedynie powietrze. - Dobra, nie ma czasu - Krzyknął do swojego kolegi. Nie wiedziałam, o co mu dokładnie chodziło, ale chwilę później dowiedziałam się o tym aż nazbyt dosadnie. Magiczna mgiełka objęła ubranie Knight, które jednorożec szybko zerwał. Zakręciło mi się w głowie, ale nie mogłam się poddać. Skoro załatwiłam jednego mogłam załatwić resztę. Korzystając z chwilowej nieuwagi ogiera, który stał przede mną podjęłam próbę ataku. Miałam okazję, by popchnąć go tak, by wpadł na jednorożca. Rozpostarłam skrzydła, by mój atak był skuteczniejszy, po czym ruszyłam na przeciwnika starając się, by w miarę mocno go trafić.
-
Nagle Knight zaczęła się szarpać. Ogier, który mnie przytrzymywał musiał teraz pomóc swoim kolegom. Puścił jedno moje kopyto, ale wciąż trzymał drugie. Miałam niezłe szczęście, ponieważ dodatkowo wisiałam nad ziemią. Gdy tylko uznałam, że brunatny nie zasłania brzucha kopnęłam go z całej siły starając się trafić tak, by zabrakło mu oddechu... lub przynajmniej na tyle mocno, by mnie puścił.