Skocz do zawartości

Socks Chaser

Brony
  • Zawartość

    534
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    11

Wszystko napisane przez Socks Chaser

  1. Klacz nałożyła juki, po czym ruszyła w stronę wyjścia. Ja oczywiście poszłam za nią. Nim ją dogoniłam zdążyłam się nawet nacieszyć widokiem jej ogona, który wyglądał krótko mówiąc - słodko. Nawet specjalnie trochę zwolniłam krok. Gdy zrównałam się z Knight zauważyłam, że jestem od niej niższa. Wcześniej nie zwróciłam na, to uwagi, ale i tak nie było, to wielkie odkrycie. W Stajni klacz miała zwykle 110cm wzrostu, a ogier 120. Ja miałam metr. Rodzice mówili mi, że dzięki temu wyglądam bardziej uroczo. Może i słodko wyglądałam, ale i tak nie lubiłam, jak ktoś robił mi głupie docinki na temat mego wzrostu.
  2. - Mi pasuje. - Odpowiedziałam. Taka opcja wydawała mi się najlepsza. Od razu mogłabym zobaczyć wiele miejsc w wieży, a do tego dowiedziałabym się też, gdzie się znajdują, dzięki czemu łatwiej byłoby mi poruszać się po tym miejscu. Chciałam od razu rzucić, że może pokazałaby, gdzie mieszka, ale to już byłoby zbyt podejrzane. Pomyślałam, że mogłabym zapytać się ją o miejsce zamieszkania później, gdy będzie wracała do domu. Zaproponowałabym jej, że ją odprowadzę, czy coś.
  3. Uśmiechnęłam się, jak zawsze."Optymistka", to za mało powiedziane. Ja prawie przez cały czas chodziłam szczęśliwa. Nawet na służbie radośnie uśmiechałam się do innych kucyków. Knight zawołała kelnera. Ogier bardzo szybko zjawił się przy naszym stoliku. Zapłaciłyśmy za jedzenie. Ja 25 kapsli, a do tego napiwek wynoszący 8 kapsli. W swojej torbie miałam ich jeszcze ze 150. Musiałam wreszcie znaleźć jakieś zajęcie lub zrobić mały wypad na pustkowia. - No, to..., gdzie pójdziemy? - Zapytałam nieśmiało.
  4. Knight kończyła już jeść ciasto, a ja miałam jeszcze jednego naleśnika, którego jeszcze nie ugryzłam. Mogłam się trochę pośpieszyć z jedzeniem. Szybko pocięłam go na 3 kawałki z czego 2 równie szybko zjadłam. Nie wiem czemu miałam ochotę opowiedzieć dla Knight o wszystkim, wygadać się z tego, że mi się spodobała i podobnych rzeczy... Zjadłam ostatni kawałek naleśnika i dopiłam cydr. Wciąż czułam jedzenie z obiadu u Navis w moim brzuszku. Pewnie mogłabym nie jeść aż do rana. Nagle wpadł mi do głowy pomysł jakby pobyć jeszcze trochę z Knight. - Może jak opuścimy restaurację pójdziemy gdzieś jeszcze? Pokazałabyś mi wieżę, mogłybyśmy jeszcze trochę porozmawiać. - Zaproponowałam. Nie chciałam od razu wszystkiego wygadywać. Pomyślałam, że dobrze będzie, jeśli gdzieś się przejdziemy. Poznałabym lepiej wieżę, a do tego jeszcze pogadałabym dłużej z Knight.
  5. Ledwo powstrzymałam się od odetchnięcia z ulgą. Czyli nie domyśliła się lub coś podejrzewała, ale nie chciała bym, to zauważyła. Zrobiłam mały błąd mówiąc, że jest bardzo ładna. Od razu wyczułaby, o co mi tak na prawdę chodziło. Domyślała się, ale nie chciała bym się o tym dowiedziała. Zapewne, nie pomyliłabym się mówiąc, że ona wiedziała, że mi się spodobała. - A ty skąd jesteś? Urodziłaś się na powierzchni, a może w Stajni? Ja jestem ze "Stajni 32". Nie, żeby mi się tam źle żyło, ale mogę tam wrócić, kiedy chcę. Chciałam zobaczyć jak dokładnie wygląda świat na powierzchni. - Pierwszy naleśnik znalazł się w moim żołądku. Zamiast jeść wolałam gadać, przez co moje naleśniki zdążyły za bardzo ostygnąć. Miałam nadzieję, że Knight nie zapyta się mnie co miałam na myśli mówiąc "Moim zdaniem jesteś bardzo ładna".
  6. Knight wyglądała na szczęśliwą. Wydawało mi się jednak, że była troszeczkę speszona. Mogłam narysować bardzo wiele rzeczy, ale wybrałam akurat ją. Delikatnie złapała kartkę w pyszczek i schowała ją do juków. Wyglądało, to trochę tak jakby ten rysunek był dla niej skarbem i bała się, że go przypadkiem zniszczy. Ja też bym się ucieszyła, gdyby ktoś mnie narysował. - Cieszę się, że spodobał ci się mój rysunek - Powiedziałam z uśmiechem. - Uznałam, że jesteś bardzo ładna, a do tego polubiłam cię ze względu na twój charakter. Gdybym ciebie teraz nie narysowała, to pewnie bym ciągle, to sobie wypominała. - Dodałam. Z tego co przed chwilą powiedziałam można było wywnioskować, że Knight mi się spodobała. Było w tym trochę prawdy, ponieważ ta klacz zaczęła mi się nawet podobać. Nawet nie próbowałam odganiać od siebie "głupich" myśli. W myślach prosiłam, jednak o to, by nie domyśliła się niczego.
  7. - Podoba ci się? - Zapytałam nie kryjąc entuzjazmu. Spodziewałam się tego, że Knight spodoba się mój rysunek, ale usłyszenie czegoś miłego od kucyka, którego bardzo lubiłam wiele dla mnie znaczyło. - Jeśli chcesz możesz ten rysunek wziąć. Uznajmy go za prezent dobrze? - Powiedziałam podsuwając kartkę do klaczki.
  8. Grzywa Knight była kręcona. Pewna część zasłaniała jej prawe oko. Dodawało, to dla niej pewnego "uroku" i sprawiało, że wyglądała naprawdę słodko. Knight przez cały czas uśmiechała się przyjaźnie. Jej pyszczek był troszeczkę ubrudzony bitą śmietaną. Oczy miała koloru piwnego. Były podobne do tych, które miała Pinkie Pie. Jej plakaty można było znaleźć w wielu miejscach na pustkowiach. W oczach Pinkie Pie nie widziałam, jednak dobroci. Wyglądało, to bardziej tak jakby te plakaty miały uświadomić kucykom, że są cały czas obserwowane. Pinkie Pie "czuwała" nad kucykami nawet po swojej śmierci. Wybuchu megaczaru nie przetrwałby nikt. Oczy mojej przyjaciółki, mimo że były podobne do tych posiadanych przez różową klacz miały w sobie, jednak jakby dobroć. Nie taką udawaną, ale najprawdziwszą. No i były piękne oczywiście. Przez chwilę miałam ochotę przytulić się do niej i nie puszczać przez kilka godzin. Pomachałam głową, gdy uświadomiłam sobie, że zamiast rysować gapię się na Knight tak jakbym się w niej zakochała. Mój pyszczek oblał rumieniec. Szybko zabrałam się za rysowanie mając nadzieję, że klacz nie zauważyła tego, że tak długo się jej przyglądałam. Najpierw zajęłam się rysowaniem grzywy. Było, to dosyć łatwe w końcu patrzyłam na "model", przez co najmniej minutę. Później pyszczek, ale bez bitej śmietany. Oczy aż takie trudne do narysowania nie były. Widziałam je chyba ze 100 razy na wielu plakatach. Praca aż taka zła nie była. Może i znalazłyby się małe błędy, ale postać przedstawioną na rysunku można było od razu rozpoznać. Obok uśmiechniętego kucyka napisałam pochyłymi literami "Knight". W prawym dolnym rogu umieściłam swój podpis, po czym pokazałam obrazek dla Knight. - Ładny? - Zapytałam z uśmiechem.
  9. Przytaknęłam i ukroiłam sobie jeszcze kawałek naleśnika. Wypiłam też trochę cydru. Rozłożyłam kartkę na stole i postukałam w nią ołówkiem myśląc nad tym co narysować. Na pewno szybko narysowałabym Mendeley lub Lucky Gambit. Mogłam też poświęcić trochę więcej czasu na narysowanie Knight. Pokemona też mogła być w końcu wcześniej jak ją rysowałam wyszła nawet ładna. Knight była na pewno najtrudniejsza, ponieważ ją rysowałabym pierwszy raz. Chciałam, jednak narysować akurat ją. Najpierw narysowałam kółko. Do kółka "doczepiłam" dwie linie. Później dorysowałam kawałek ciała i ucho. Musiałam teraz przypatrzeć się układowi grzywy, pyszczkowi i oczom Knight by nie popełnić jakiejś gafy.
  10. - Zgaduję, że praca ciekawsza niż bycie ochroniarzem w Stajni. Oprócz tego masz się czym pochwalić. Tata z kimś pogadał,wyniki testu C.A.T zostały zmienione, a ja zostałam ochroniarzem. Nawet rok nie minął, a ja za, byle co zostałam awansowana na oficera. Inne kucyki mówiły do mnie "oficerze" lub "dowódco". A, jaki ze mnie oficer? - Powiedziałam zwracając się do Knight. Ukroiłam spory kawałek naleśnika, po czym włożyłam go do pyszczka. Czekolada i twaróg był bardzo dobrze wyczuwalny. Gdybym miała gdzieś zjeść, to na pewno tutaj. Wolałam zjeść tam, gdzie lubiłam, a nie niepotrzebnie łazić po innych restauracjach. - Lubię rysować. Może bym ci coś narysowała i powiedziałabyś, czy bym się na rysownika nadawała? - Zapytałam. Nie czekając na odpowiedź wyciągnęłam z kieszeni munduru ołówek i złożoną kartkę.
  11. - Rozumiem. Ja też wolę, gdy mówią na mnie, po prostu "Socks". - Odpowiedziałam. Na razie rozmowa jakoś się kleiła. Niestety, nie miałam pomysłu na tematy, o których mogłyśmy pogadać. Jakieś się prędzej, czy później znajdą. Kelner szybko przyniósł jedzenie. Ja miałam zamówione naleśniki, a Knight ciasto marchewkowe pokryte bitą śmietaną. Na czubku była marchewka wyglądająca na zrobioną z cukru. Troszeczkę ciekawy zbieg okoliczności, ponieważ Knight miała na znaczku właśnie marchewkę. - Mogę wiedzieć, gdzie pracujesz? - Zapytałam trochę niepewnie - Ja byłam ochroniarzem w Stajni. Można się domyślić po mundurze. - Powiedziałam kładąc kopytko na naramienniku, na którym widniały dwie gwiazdki. - Wolałabym, jednak rysować lub malować. Tak wysoki stopień zdobyłam tylko dlatego, że mój tata miał znajomości. Nie mam żadnego powodu do dumy...
  12. - Może... moim zdaniem trochę źle robię. Zbyt szybko przywiązuję się do innych, a później trudno mi osądzić kogoś, kto jest moim przyjacielem. - Powiedziałam z czymś w rodzaju smutku w głosie. Knight wyglądała dla mnie na klacz, z którą bym się z łatwością dogadała. Do tego z wyglądu i charakteru też mi się spodobała. Gdybym miała zamiar wyruszyć na pustkowia zabrałabym ją ze sobą... a przynajmniej postarałabym się zabrać. - Knight, to chyba nie jest twoje pełne imię? - Zapytałam się nie przestając się uśmiechać.
  13. Sky..., czyli Knight kelnera znała. Wśród moich przyjaciół w Stajni nie było zbyt wielu ogierów. Większość z nich była, po prostu znajomymi. Wiele dla mnie znaczyli, ale nie tyle co moi przyjaciele. Ogier ukłonił się i odszedł. - Jak chcesz. Wiesz... jak kogoś poznaję, to od razu chcę mu coś dać, dołożyć kapsli lub ciągle mu pomagam i go bronię. To chyba trochę głupie. Jak myślisz?
  14. Przytaknęłam w odpowiedzi. Po kilku sekundach do naszego stolika podszedł kelner. Zauważyłam, że był to ten sam ogier co wcześniej. Akurat dobrze się składało, ponieważ z kucykami, które się jako tako znało można było się łatwiej dogadać. - Dla mnie naleśniki z twarogiem oblane syropem czekoladowym i cydr - Powiedziałam z uśmiechem do kelnera. - A ty Knight? Jeśli chcesz mogę ci trochę kapsli dołożyć. - Zwróciłam się do mojej towarzyszki.
  15. Klacz zdjęła swoje juki. Wyglądała tak jakby bardzo się do tej restauracji śpieszyła. Pewnie skończyła pracę dość późno i chciała zdążyć na godzinę 18. Nie byłabym zła, gdyby Knight się spóźniła, ponieważ każdemu mogło się to zdarzyć. - Można powiedzieć, że nie było źle, ale nie było też dobrze. Miałam problemy ze znalezieniem jakiegoś ciekawego zajęcia - Odpowiedziałam - Wyglądasz na... zdyszaną? Chyba można to tak nazwać prawda? Nie pogniewałabym się gdybyś się spóźniła, więc nie musiałaś się tak śpieszyć. - Zapewniłam klacz. Uśmiech wciąż nie schodził mi z pyszczka.
  16. Im dłużej musiałam czekać coraz bardziej się denerwowałam. Bałam się, że Knight w ogóle nie przyjdzie. Zegar, ledwo wybił godzinę 18, gdy w drzwiach restauracji stanęła Knight. Klacz szybko mnie zobaczyła i uśmiechnięta przysiadła się do mojego stolika. Odwzajemniłam uśmiech. Nie wiedziałam jak rozpocząć rozmowę. Wolałabym, gdyby, to mój rozmówca pierwszy coś powiedział. Postanowiłam najpierw przywitać się standardowym "Cześć". - Cześć Knight. - Przywitałam się z uśmiechem na pyszczku.
  17. Zajęłam miejsce przy stoliku. Zespół zaczął grać, a restauracja zaczęła wypełniać się kucykami. Wyglądało, to trochę tak jakby upchnięto w niej populację jakiegoś miasta. Większość stolików była zajęta. Zbliżała się 17:55 a Knight wciąż nie było. Może coś się stało i nie mogła przyjść. Mogła też przestraszyć się Batty'ego, ale to wydawało mi się trochę głupie. Postanowiłam, jednak jeszcze poczekać. W końcu każdy mógł się spóźnić.
  18. Gdy dotarłam do restauracji Knight jeszcze nie było. Spojrzałam na PipBucka. Zegar wskazywał godzinę 17:40. Restauracja zaczęła wypełniać się kucykami, a już wtedy, gdy opuściłam mieszkanie Pokemony mogłam zobaczyć mieszkańców wieży. Gapiłam się, jak głupia na pary kucyków. Pary zawsze kojarzyły mi się jedynie z zakochaniem, miłością. Zrobiło mi się trochę smutno, ponieważ ja nie miałam nikogo. Do tego przyjaciółki szukałam chyba na siłę. Knight, jednak mnie widocznie polubiła, więc raczej przyjaciółkami mogłyśmy zostać... i to pewnie takimi "najlepszymi". Weszłam do restauracji i zajęłam miejsce znajdujące się najbliżej drzwi tak, by Knight nie musiała mnie długo szukać.
  19. Ta książka okazała się oczywiście chyba najnudniejszą lekturą jaką czytałam. Było coś o tym jaką, to trudność sprawiało podłączenie kabelka do odpowiedniego miejsca, jak powstało Stable-Tec i jakie "ciekawe" eksperymenty robiona na PipBuckach. Bezskutecznie szukałam, chociaż wzmianki o tym jak zdejmowano PipBucki, jak wygląda odpowiedni mechanizm. Nie znalazłam też czegoś o resetowaniu PipBucków. Gdzieś w połowie był fragment o eksperymentach. Pisało tam, że z powodu eksperymentów zginęło 100 kucyków. Zignorowałam ten fragment. Nie mogli przeprowadzać eksperymentów na normalnych kucykach. Jedynie te, które popełniły jakieś przestępstwo mogły zostać do nich dopuszczone. W sumie... nawet wyszło na dobre. Odłożyłam książkę na miejsce, w którym ją znalazłam. Przed opuszczeniem mieszkania przyczesałam się w łazience i wygładziłam ubranie. Gdy obejrzałam się w lustrze zauważyłam, że wyglądam trochę jak stereotypowy oficer - Taki co stoi z tyłu uzbrojony w pistolet i zagrzewa żołnierzy do walki. Ubrany w coś w stylu prochowca z wysokim kołnierzem i z czapką na głowie. Gdy mundur nie wyglądał już jak zakurzone 100 letnie ubranie opuściłam mieszkanie Pokemony i udałam się w stronę restauracji.
  20. Drzwi do mieszkania klaczy były otwarte. Widocznie nie bała się o to, że ktoś wejdzie do domu i coś ukradnie. Po krótkich poszukiwaniach znalazłam jakąś książkę. Była bardzo stara o czym świadczyły pożółkłe strony. Tytuł brzmiał "Jak, to kable stały się PipBuckami". Można było, więc wywnioskować, że jest to książka o tym jak powstał PipBuck. Zawsze coś do poczytania. Otworzyłam ją na pierwszej stronie i zaczęłam wertować szukając jakichś ciekawych informacji taki jak... zdejmowanie PipBucka! W tej książce musiało być coś o tym.
  21. Podczas mojej wędrówki po Wieży nie znalazłam żadnego szyldu z książką. Było, jednak coś, co przypominało książkę. Trochę trudno opisać wygląd, ale od razu można było stwierdzić, że to jakieś urządzenie, które służyło do odtwarzania tekstu. Coś podobnego miał PipBuck. Można było zapisywać jakieś notatki, historyjki tak samo, jak na tym urządzeniu. Zbytnio mnie do takiej elektroniki nie ciągnęło. Wolałam książki zrobione z papieru, a nie jakiegoś metalu i kabli. Do tego pewnie musiałabym zapłacić, za to niewiarygodną ilość kapsli. Skoro Ditzy miała kartki na swoją książkę, to w Wieży powinni mieć ich kilkanaście razy więcej. Postanowiłam wrócić do mieszkania Pokemony i tam poszukać książek. Skoro taka z niej majsterkowiczka, to pewnie miała też jeden egzemplarz tego urządzenia.
  22. Trochę zdziwił mnie brak kucyków. Widocznie wciąż pracowały lub siedziały w szkole... ciekawe, czy oni mieli szkoły. Co prawda trzeba nauczyć źrebaka czytać i pisać, ale z historią Equestrii było o wiele trudniej. Kartkę i ołówek się zawsze znajdzie, ale książek, które opowiadały o dawnych dziejach zbyt dużo nie było. Większość posłużyła za zamiennik drewna do ogniska lub została wywalona, byle, gdzie. Te, które jakoś przetrwały były zniszczone i odczytanie, chociaż kilku zdań sprawiało dla mnie sporą trudność. Żadnych zajęć, zero kucyków i mało atrakcji. Wieża może i była bardzo bezpieczna, ale długie przebywanie tutaj mogło się pewnie skończyć zanudzeniem na śmierć. Muzyka jakaś była. Dało się ją słyszeć z nielicznych działających głośników. Niestety, były, to głównie utwory za, którymi nie przepadałam. Przystanęłam obok restauracji, w której miałam spotkać się z Knight. Ciekawiło mnie jak brzmi jej pełne imię. "Knight" było jedynie skróceniem jej prawdziwego imienia. Na mnie dla przykładu mówili "Socks". Oparłam się o ścianę myśląc nad jakimś zajęciem. Oprócz łażenia w kółko nie miałam nic do roboty. Wyciągnęłam swoje kapsle z kieszeni i przeliczyłam je. Za 50 kapsli raczej mogłam dostać jakąś książkę. Przy okazji dostałabym też odpowiedź na pytanie "Czy na pustkowiach są jeszcze książki, które da się czytać". Schowałam swoje kapsle z powrotem do kieszeni, po czym ruszyłam na poszukiwania jakiejś księgarni.
  23. Przez zmianę pozycji przez Poke musiałam teraz rysować z pamięci. Narysowałam grzbiet i oczy. Starałam się nie zapomnieć kształtu grzywy klaczki. Czy była rozczochrana, czy opadała na kopytka...ostatecznie po chwili namysłu narysowałam lekko rozczochraną grzywę przysłaniającą lewe oko i opadającą na kopyta. Podpisałam się swoim imieniem pod podpisem umieściłam datę, a nad postacią na obrazku napisałam najładniej jak tylko umiałam "Pokemona". Rysunek nie był aż taki zły. Wszystko się zgadzało i tylko grzywa nie była aż tak bardzo zgodna z oryginałem. Myślałam nad tym, by dać cienie. Lekko pokolorowałam ołówkiem niektóre miejsca tak, by, chociaż dawało, to złudzenie cieni. Teraz wyglądało, to dobrze..., a nawet BARDZO dobrze. Zaczęłam żałować, że wybrałam zawód ochroniarza. Mogłam iść na jakiegoś rysownika, malarza. Ktoś, kto potrafił ładnie rysować i malować był w Stajni bardzo potrzebny. Wtedy moje prace dawałyby dla mnie większą satysfakcję, a do tego może, by kogoś uszczęśliwiały. Szkoda było, jednak dość wysokiego stopnia. Może i był on zdobyty dzięki pomocy taty, ale tak, czy siak trochę szkoda byłoby zmieniać zajęcie, gdy jest się kimś w stopniu Sierżanta. Zdążyłam już, jednak zapomnieć, jaki miałam stopień. Równie dobrze mógłby, to być porucznik. Zerknęłam na PipBucka. Trochę ściskał on moją nogę. Musiałam poprosić Pokemonę, by go jakoś naprawiła i nauczyła go zdejmować. Najpierw należało go zresetować, następnie urządzenie same przestawało trzymać się mojej nogi. Jedynym problemem było to, że nie potrafiłam resetować PipBucków. Gdzieś słyszałam, że można je też ot tak zdjąć, ale mój akurat takiej opcji nie posiadał. Próbowałam śrubokrętem, wykałaczką, spinką, ale on wciąż trzymał i nawet nie rozluźnił uścisku. Chętnie zdjęłabym go, ale był bardzo użyteczny mimo niewygody jaką sprawiał. Zostawiłam kartkę z rysunkiem na stole. Może ten obrazek, by się dla Pokemony spodobał. Schowałam ołówek do kieszeni i opuściłam dom. Miałam jeszcze czas na krótki spacer.
  24. Kiwnęłam głową na "Tak". Navis zniknęła w pomieszczeniu obok, pewnie salonie. Pokemona zdążyła już zasnąć opierając się o blat stołu. Niczego do roboty nie miałam. Na osiemnastą do restauracji i tyle. Postanowiłam poczekać w mieszkaniu Navis do godziny siedemnastej, a następnie spacerkiem ruszyć do umówionego miejsca spotkania. Spojrzałam na Pokemonę. Gdy spała wyglądała o wiele ładniej. Wyciągnęłam z kieszonki na ubraniu kartkę papieru i ołówek. Chciałam ją koniecznie narysować. Gdybym, chociaż nie spróbowała pewnie ciągle bym sobie przypominała o straconej okazji. Rzadko rysowałam linie pomocnicze i podobne rzeczy. Zawsze zaczynałam od kopytek, a kończyłam na głowie. Później rysowałam najpierw głowę, a kończyłam na kopytkach. Takie rysowanie zaczęło mi bardziej odpowiadać. Zaczęłam od narysowania kółka. Później kopytka, zasłaniające pewną część głowy i pyszczek. Teraz należało narysować jedynie zamknięte oczy, grzywę i część grzbietu. Miało, to być czymś w stylu portretu, czy jakoś tak.
  25. (Wybacz, że post trochę dziwny. Presja czasu, czy jakoś tak. ) Nagle kiecka zniknęła, a ja znowu byłam obrana w koszulę Stajni. Moja fryzura też się zmieniła. Było mi trochę szkoda, ponieważ zdążyłam się do niej przyzwyczaić, a do tego pewnie nawet ładnie w niej wyglądałam. Kiedyś miałam podobną. Była dłuższa od tej którą aktualnie miałam, a grzywka przysłaniała mi prawe oko. No i nie była aż tak bardzo rozczochrana. Nawet zachciało mi się do tej fryzury wrócić. Moje rozmyślania nad tym, czy warto zmienić fryzurę przerwało przypomnienie sobie o tym, że obiad już dawno się skończył, czyli pewnie mogłam już od stołu odejść. - Niech zgadnę... pewnie zaraz dowiem się, że zostałam jeszcze na coś zaproszona? - Zapytałam się z miłym uśmiechem. Może i brzmiało, to trochę jakbym była zirytowana, ale chciałam się w miarę uprzejmie zapytać, czy mogę opuścić dom Navis.
×
×
  • Utwórz nowe...