-
Zawartość
534 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
11
Wszystko napisane przez Socks Chaser
-
- Ruffian czego ty się boisz?A jak na tej górze leciałaś cholercia 20 metrów na sekundę to się nie bałaś! Podeszła do "nowego towarzysza". - Jestem Socks Chaser miło mi cię poznać.
-
Socks spojrzała w dół kanionu. - Ale za to biegać 70 kilometrów na godzinę to się nie boisz.Widzę że już jesteś kucykiem!Dawaj ją tu! Socks chwyciła Ruffian za kopytka i przeleciała nad kanionem najszybciej jak mogła.Równie szybko wylądowała. - I co?Było strasznie?
-
- Ano latać mogę.Ale to usypiająca amunicja jest więc "zimny prysznic nic nie da.A poza tym takiego czegoś nie bedę mu robiła.W końcu w nocy było mi przykro z powodu zalanego namiotu więc nie będę robiła przykrości przyjaciołom.Dawaj go na swoje AeroSkrzydła!Utrzymają go. Wzięła Wave'a i z trudem położyła go na AeroSkrzydła. - Teraz trze albo wolno lecieć albo iść tak z nimi założonymi...
-
Socks wstała. - Dzięki. Poszła po Wave ale ten spał sobie z pociskiem usypiającym w brzuchu. - A z nim co zrobimy? Susan upadła.Śmierć wziął ja na barana. - Haha!Cała masa pocisków od Miniguna - Powierzchowna rana a 3 pociski z karabinu to od razu łazić nie może!No Susan ty to taka silna nie jesteś!
-
Socks ledwo trzymała się na kopytkach.Gdy tylko spróbowała iść dalej od razu się przewróciła.Jej kopytko mocno krwawiło. - O-Orange...m-możesz pomóc?
-
Socks znajdowała się w powietrzu -.-. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Wylądowała z dala od miejsca walki.Całe kopyto było zakrwawione.Oprócz tego z pyszczka leciała jej krew.Próbowała podejść do OrangeSteel. - Dzię-Dziękuję. Uśmiechnęła się.Zrobiła jeszcze kilka kroków po czym upadła na ziemię.Śmierć złapał ją w magiczną klatkę razem z Susan. - Myślisz że odpowie ci NIEPRZYTOMNA idiotka?A nie przepraszam!Idiotka po wypiciu 10 litrów wódki!A najpierw powiedz mi co to miało znaczyć?!Czemu chciałeś wyczyścić innym pamięć i cofnąłeś czas co?
-
- Nienienienie! Socks natychmiast wyciągnęła z kopyta ostrze.Nie zwracając uwagi na ból uniknęła ataku Ruffian po czym posłała w nią długą serię zakończoną strzałem z granatnika.W jej kopytkach pojawił się RPG-7.Wystrzeliła w Susan po czym nie czekając wystrzeliła kolejną długą serię. - Ja zaraz dam na kopyta! Socks wystrzeliła kolejny granat.Przez dym nie było widać ani Susan ani Ruffian.By łatwiej dostrzec przeciwników uniosła się i zaczęła ostrzeliwać miejsca w których najprawdopodobniej była Ruffian i Susan.
-
Socks z trudem uderzyła z całej siły Susan.Wystrzeliła serię z karabinu w brzuch klaczki. - Nikt cię nie uczył że podczas walki używa się broni?Ha!Bo powinni!W końcu ten kto nie umie się bić bez broni pierwszy przegra...a jak na ciebie patrzę to raczej tego nie potrafisz.A ty Ruffian sama go zapytaj.A najlepiej zapytaj Susan.W końcu tak się lubicie.
-
Socks patrząc w oczy Śmierci odpowiedziała dla OrangeSteel. - Robię to co już dawno powinnam zrobić.Ja to wszystko pamiętam.Wtedy w nocy chwycił mnie i rzucił mną w drzewo.O to drzewo! Wskazała drzewo które rosło na oko 8-10 metrów przed nimi. - A potem zamienił się w ukochaną Wave która już nie żyje!I wbił mu nóż w skrzydło.A dla Ruffian przyzwał iluzje jej rodziców którzy byli źli z powodu przegranego wyścigu.Potem ty zabrałaś mnie i Wave i przeniosłaś się do 2053 roku ale ten gnój cofnął czas i wyczyścił wam pamięć!Wciąż mnie boli od tego uderzenia! Susan uderzyła Socks w pyszczek.Natychmiast wstała. - A ty co?Bronisz swojego kochasia?!Jesteś tu by nas pilnować sama tak mówiłaś a teraz co?Nie boję się takich jak ty!
-
Pora na zjechanie całego zdarzenia ^^.Heheszki!Socks Chaser - Kucyk który pamięta WSZYSTKO! (Ale to na serio jest ;_ ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Socks obudziła się.W głowie słyszała głos Orange "się stanie to się stanie".Przed oczami widziała jakieś obrazy.Złapała się za głowę.Co chwilę przypominała sobie coraz więcej.Uderzenie w drzewo,głos Ruffian...Ale przecież zasnęła i się obudziła więc jak to mogło się zdarzyć?!Jakim cudem wszystko sobie tak przypomina?To nie mógł być sen...snów prawie nigdy nie pamiętała.Zabawne...jej rodzice mówili że pamiętałaby wszystko nawet po cofnięciu się w czasie na przykład do czasów w których miała 13 lat...Cofnięcie się w czasie!Rozpięła śpiwór. - To nie są sny... Przeszła obojętnie przy innych i podeszła do Śmierci. - Lubisz się tak bawić?Lubisz atakować innych a potem i czyścić nam pamięć?! Wyciągnęła karabin po czym Śmierć w głowę kolbą. - Myślisz że tego nie zapamiętam?!To masz niespodziankę!Ja wszystko zapamiętam! Socks przyłożyła lufę karabinu do głowy Śmierci.Coś powstrzymywało ją przed naciśnięciem spustu. - Myślisz że tak łatwo dam się wykiwać?!Albo TERAZ nas prowadzisz dalej albo zdechniesz ty i ta twoja kochana Susan!
-
Anarchia,chaos i takie tam rzeczy... ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Socks chciała się wyrwać.Gdy Śmierć rzucił nią w kierunku drzewa chciała jeszcze jakoś uniknąć uderzenia lecz nim zdążyła cokolwiek zrobić uderzyła w nie.Chwyciła karabin.Chciała wycelować w śmierć ale świat dookoła zaczął się kręcić.Zaczęło się robić coraz ciemniej.Próbowała wstać ale od razu upadła a ciemność pochłonęła wszystko.
-
- Czekamy aż dla Śmierci przejdzie a potem ma nas prowadzić dalej.Nie zamierzam siedzieć w tym miejscu dłużej.No i ta Susan... Socks wyciągnęła z torby trzy śpiwory i poduszki. - Cholercia jak się tutaj mieszczą?!Chcesz jeden na noc?Raczej przy takiej temperaturze nikt nie chce spać leżąc na drzewie. Po chwili wgramoliła się do śpiwora.Próbowała schować się cała ale niestety było to niemożliwe.
-
Socks natychmiast wstała i wycierając ostatnie łzy podała kopytko dla Orange. - Pewnie.Tylko o tej obietnicy nie zapomnij.Pinkie Pie chyba zapomniała o jednej.No i potem musiałam wszystko sama czyścić...i stół nowy kupić.
-
- Nie wyśmiałam was.A przez całą noc było mi zimno.Gdzie wy w ogóle spaliście?I jest mi smutno dlatego że to zrobiliście.To moim zdaniem to było podłe. Socks ze smutną miną przewróciła się na drugi bok.
-
Nie mam pomysłów na posty ;3.Gdy coś się dzieje znajduję tematy ^^.Mam nadzieję że jutro pójdzie wszystko choć trochę do przodu. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Odpowiedziała krótko: - Gniewam się.Nic wam nie zrobiłam a wy od razu mi zalaliście wodą. Gdy tylko Socks przypomniała sobie o tym co się działo w nocy zrobiło jej się smutno.Chciało jej się płakać.Szybko wytarła jedną małą łezkę bojąc się że ktoś zauważy.
-
- Myślę że lepiej nie ryzykować.Po prostu wrócę do 2013.Te 50 lat przeżyję. Socks położyła się na trawie.Miała już wszystkiego dość.To że Dearme ciągle się jej czepia to jeszcze nic.Śmierć chce żeby go zabili a Susan ma to gdzieś...co tu się dzieje do jasnej cholery?!Zakryła głowę kopytkami. - Ehhhh...Na Celestię co się tutaj dzieje?
-
- No sama nie wiem...ale powiedz mi pierwszo jaki masz pomysł. Socks myślała że Orange już o tym zapomniała.Teraz niezbyt już chciała przenieść się do czasów OrangeSteel.Bała się że nawet jeśli będzie miała najlepszy pomysł to i tak w przeszłości lub przyszłości coś się zmieni.
-
Adam ty to robisz specjalnie O_o?To jest niemożliwe by tak wsadzić takie coś XD.Chodzi mi o "Dobra Kochasiu..." . ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ - Wybacz że tak cię nazwę ale go teraz MOŻNA zabić geniuszu. Socks schowała karabin żeby śmierć nie mógł znowu przystawić sobie lufy do łba.Gdyby Socks wtedy przypadkiem wystrzeliła... - Ale chyba mu na tej śmierci zależy skoro nawet sobie lufę mojego karabinu przystawił do głowy... Orange ją wołała.Podeszła do niej. - Tak?
-
- Skoro on mówi że możemy go zabić to możemy to zrobić.Dlatego też się po prostu zatkaj. Socks wstała.Jej zdaniem Dearme chciała tylko ją wkurzyć.Nie było szans na to że jest tak głupia.Śmierć przystawił sobie lufę karabinu do głowy.Co on wyprawia?! - Debilu.Myślisz że chcę cię zabić?To nie ma sensu.Nic mi nie zrobiłeś więc ja ci nic nie zrobię.
-
Socks patrzyła na to nie wiedząc co zrobić.Pomyślała chwilę nad wszystkim i powiedziała: - Śmierć...chodźmy dalej.Nie chcę cię zabijać.No i przestań robić z siebie idiotę.
-
Czyżby "Zabawa schodzi na psy.Pora kończyć" ^^? ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Socks która się już dawno obudziła chwyciła karabin.Podeszła do śmierci i usiadła przy nim. - Zabiję cię i tyle?Żadnych kar ani nic?A jeśli cię zabiję to i inni powinni wrócić...
-
Socks ruszyła w stronę swojego namiotu. - A teraz taka lekcja ode mnie.Stójcie grzecznie w szeregu bo Susan się wkurzy i będzie nas łaskotała miotełkami do kurzu.Idę spać. Socks "wlazła" leniwie do namiotu i położyła się.Po chwili zasnęła.
-
Ale uważajcie żeby z tego jakaś kłótnia nie wyszła -.-.Ja niestety nie mam czym się pochwalić.No ale "Victo" ma jakieś tam supermoce i w ogóle.A Socks Chaser niestety nie ma takowych XD. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ - Jakbym nie wiedziała... Socks zwróciła się do Dearme.Czuła do niej teraz jakieś małe zaufanie. - O to chodzi że postoje nie są w porządku.Ja w porównaniu do ciebie chcę stąd się wydostać.
-
Była bardzo zdenerwowana.Armia widm na nich rusza a ta idiotka mówi "Chodźmy walczyć!"?!Tak!Chodźmy walczyć!Niech zginie nam przynajmniej jeden członek drużyny! - Jak to co?!Susan pobiegła na armię dusz mając gdzieś bezpieczeństwo innych!Jak mam być w drużynie z tą debilką to niech przynajmniej nas pilnuje!"Jestem tutaj by was pilnować!" powiedziała głupia klacz która przy pierwszym spotkaniu strzela do nas i prawie zabija przyjaciela!Geniusz po prostu! Socks zwróciła się do śmierci. - A ty może ruszysz zad?Jak mamy gdzieś iść to idźmy.Postoje róbmy gdy trzeba a nie po to by nas trzymać dłużej w tym świecie!
-
Socks Chaser - Equestriański odpowiednik Kennego z The Walking Dead ^^.Nie wiem czemu ale bardzo mi się z nim kojarzy. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Socks widząc jak Susan rzuca się na dusze pomyślała jedynie "debilka".Ale będzie kłótnia...Zaczęła strzelać w dusze które atakowała Susan.Gdy chciała ściąć jedną z nich ta od razu ginęła od strzału w głowę. - To za narażanie nas na niebezpieczeństwo idiotko!