-
Zawartość
534 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
11
Wszystko napisane przez Socks Chaser
-
Socks gapiła się na nich ze znudzoną miną. - No i rozwalili namiot!Dobra oblewajcie mnie tą wodą jak musicie! Socks podniosła kopytka do góry na znak że się poddaje.
-
Socks znowu wychyliła głowę z namiotu. - Ja to słyszę! Schowała się w namiocie i zapięła zamek od swojej strony by nikt nie mógł go otworzyć.
-
Socks obudziła się.Śniło jej się że...musi się obudzić.Wychyliła głowę z namiotu.Krzyknęła jak najgłośniej: - Łohoho!To nie przeszkadzam! Schowała głowę do namiotu głośno się śmiejąc.
-
Nie obraź się ale moim zdaniem powinien mieć inną grzywę.Spróbuj zrobić go tak żeby bardziej pasował do tego z awatara.I mi się wydaje czy jest wyższa XD? ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Socks leżała w namiocie.Nawet będąc w śpiworze było jej trochę zimno.Zastanawiała się kiedy Susan odejdzie.Miała jej już dość podobnie jak Dearme.Przez kilka minut leżała z zamkniętymi oczami ale szybko zasnęła.
-
- Muszą być zaufani.A ja dla paniusi co przy pierwszym spotkaniu prawie zabija mi przyjaciela a potem mówi że jest po to by nas chronić niezbyt ufam. Socks tylko czekała aż Susan ją zaatakuje.Skoro wcześniej była taka wnerwiona to ciekawe co teraz zrobi.
-
Socks wyciągnęła z torby namiot po czym zaczęła go rozstawiać.Po 10 minutach skończyła pracę i zwróciła się do "Paniusi". - A ty pewnie ze swoim kochasiem będziecie spać w pałacu co nie?Poduszki ze złotą koronką,najcieplejsza kordła na świecie...a my na powietrzu.Heh.Przydałoby się jeszcze jakie ognisko zrobić!A nie!Szlachta nie ogrzewa się przy takim pospolitym źródle ciepła i światła!Używa do tego kominków no bo w końcu przy ognisku ogrzewa się tylko plebs co nie? Zaśmiała się.Zachowanie Susan było dla niej tak irytujące że nie mogła się powstrzymać przed zaczepianiem jej. - Mam nadzieję że spotkamy kogoś milszego.Kogoś kto nie zachowuje się jak cholerna "dama".
-
- Wreszcie! Socks ruszyła za śmiercią.Nie bała się Susan.Dla niej była ona tylko tepą paniusią która myśli że wszystko jej wolno.Dearme coś rzadziej się odzywała...może to i lepiej.
-
We wszystkich miejscach...XD.Heheszki. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Socks chwyciła miotełkę i wyrzuciła ją. - Nie zamierzam się w to bawić.Mamy wyruszać w TEJ chwili!
-
Socks patrzyła na ten "festiwal badziewia".Nie mogła pojąć sensu tego wszystkiego. - Cóż za wymyślna tortura!Jak się boję! Orange straciła przytomność. - Dobra cucimy ją i idziemy.Nie będziemy tracić czasu na takie głupoty!
-
Nie powiem...gdy zobaczyłam to co się tutaj dzieje to nie wiedziałam jak zareagować ^^. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Socks stanęła przed Śmiercią. - A kim było to coś?Kolejnym kolegą który najpierw zabije nam kogoś a potem powie że to była próba i pójdzie się schlać z naszym kochanym panem "Jedziemy do Nowego Yorku"?!A ty Susan?!Kim ty jesteś że zamierzasz nam rozkazywać?Jesteś jedynie jakąś paniusią co przylazła nie wiadomo skąd i trzyma się dupy swojego kochasia.Nic o tobie nie wiemy a ty myślisz że od razu możesz nam rozkazywać?Ty nawet nie nadajesz się do oczyszczania mojego SCAR-L z piachu za pomocą brudnej ścierki do podłóg.Znalazła się władczyni!
-
- Ale jeśli będziesz chciał się tam przenieść równie dobrze będziemy mogli nie istnieć.Mogą być tego takie same konsekwencje jak z moim życzeniem. Socks była zaskoczona tym co powiedział Wave.
-
Ależ WaveXie :C.Wystarczyło powiedzieć że wilkołak nie żyje. Dla Inki : Przed napisaniem wypowiedzi w takich tematach kopiuję to co napisałam i odświeżam stronę.Jeśli trzeba to zmieniam trochę wypowiedź a nawet wszystko piszę od nowa.Pomaga to ci i innym użytkownikom uniknąć takich sytuacji jak ta ^^. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ - Co do tego życzenia...nie wiem co sobie zażyczyć!Skoro to odpada to i WaveX nie może się przenieść do czasów Orange bo wtedy też mogą zajść jakieś zmiany.Socks Chaser - Mistrzyni ratowania innych przed wilkołakami! Socks roześmiała się i spojrzała na wrak limuzyny. - No to do Nowego Yorku nie pojedziemy.Idziemy dalej!Kierunek - Koniec Podróży!
-
Socks widząc jak wilkołak wyrzuca Ruffian w powietrze natychmiast wyleciała z samochodu.W ostatniej chwili złapała Ruff. - Nikt dzisiaj nie zginie! Socks co chwilę ostrzeliwywała wilkołaka.Gdy tylko miała czas zniżała lot by odstawić Ruff. - A zwłaszcza dobra przyjaciółka!
-
- Dopóki nie będę koniecznie chciała by to życzenie się spełniło to wszystko będzie dobrze.Na Celestię po co się tak bać?A co mogło by się stać?
-
- Jest głupia i agresywna.I nie ma prawa tknąć moich przyjaciół. Socks ciągle się uśmiechała.Cieszyła się że może wreszcie odpocząć chociaż wolała ruszyć dalej a nie tracić czas na jakiś "Nowy York". - I chyba już wiem na co wydam moje życzenie.Chcę się przenieść w czasie do 2053!Oczywiście po powrocie do domu.
-
- Aj tam!Chciała powiedzieć że wy chyba się w sobie kochacie a że ja uważam że tak nie jest to powiedziałam że równie dobrze mogła powiedzieć że ja cię kocham i by wyszło na to samo.A ty Ruffian nie musisz się od razu kulić! Socks nie chciała jechać do tego "Nowego Yorku" ale wszystko lepsze od łażenia po piekle.
-
Socks wsiadła do limuzyny. - Do Nowego Yorku?Dobra niech będzie... Usiadła przy Orange. - Ruuffian...to tak jakbyś powiedziała że kocham OrangeSteel.
-
- Na Celestię możemy się wreszcie zamknąć i iść dalej?! Socks patrzyła na Susan. - I zostawić paniusię?
-
Socks odwróciła się do śmierci. - Możemy wreszcie ruszać?Im szybciej pójdziemy tym lepiej.
-
- Dobra Ruffian może i zła nie jest ale jeśli tylko spróbuje cię tknąć to już po niej. Socks wpatrywała się w Susan.Idiotka ciągle łaziła a nawet stała jakby była jakąś władczynią. - I nie przesadzaj z ufaniem jej.Nawet najlepszy przyjaciel może cię zdradzić.
-
Socks oglądając Susan nie mogła się powstrzymać od komentarza. - I co szmaciarko?Myślisz że jesteś taka mądra i silna że możesz nas obrażać? Poczekała chwilę na odpowiedź.Gdy jej nie otrzymała kontynuowała. - Dodam też że pokonała cię taka "słabiutka" klacz jak ja.
-
- Ta Susan pewnie nie jest tą Susan którą widziałaś.Postaraj się do niej nie zbliżać.Jakby ta gnida chciała ci coś zrobić to ci pomogę. Socks spojrzała na Susan. - Powiedziała ta która padła od strzału z RPG-32 i serii z karabinu.A najzabawniejsze było to jak krzyczałaś że się poddajesz.
-
Odpowiedziała dla Duffian. - Walczyliśmy z tą debilką. Socks wskazała Susan. - Pokonałam ją ale gdyby nie Orange to było by już po mnie.Jest niby przyjaciółką śmierci.Mówi że jesteśmy słabą drużyną ale gdy tylko dostała z RGP-32 to krzyczała że się poddaje i prosiła by nie atakować.
-
- Przyjaciele nie atakują przyjaciół. Zawiesiła karabin na grzbiecie i dodała: - A skoro rozwaliliśmy ci ryj to na pewno jesteśmy od ciebie lepsi.
-
Socks czekała na odpowiedź.Ogier milczał. - Odezwij się gnoju.No chyba że chcesz zdechnąć szybciej. Czekała na odpowiedź.Gdy jej nie otrzymała pociągnęła za spust. - Magazynek pusty...Masz ostatnią szansę. Socks przeładowała broń i znów przystawiła ją do głowy ogiera.