Skocz do zawartości

Socks Chaser

Brony
  • Zawartość

    534
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    11

Odpowiedzi do statusów napisane przez Socks Chaser

  1. D4XFhfzUEAA6d11?format=jpg&name=large

     

    Pride Month. Żryjcie LGBT+, with love. <3

     

    Art by Pas (Paxiti)

  2. D4XFhfzUEAA6d11?format=jpg&name=large

     

    Pride Month. Żryjcie LGBT+, with love. <3

     

    Art by Pas (Paxiti)

  3. Ukończyłam Dark Souls 2 wraz z dodatkami. I mimo tego, że głównie przeklinałam tę grę, to czuję pustkę. Przywiązałam się do Drangleic. Do lore, do postaci. Jedynym bossem, którego nie pokonałam jest Starożytny Smok - to przyjazny ziomek, po prostu nie chcę z nim walczyć, szczególnie, że wiem, że ta walka mechanicznie jest porażką. Ale mimo wszystko gra cierpi na parę przypadłości:

    1. Miałam adaptację wylevelowaną na 30, a i tak dotknęły mnie złe hitboxy. Wiedzieliście, że halabardą można oberwać, kiedy przeciwnik dźga nią przed siebie, a wy stoicie za nim? Bo ja nie wiedziałam. Jasne, DS1, DS3 i Bloodborne też mają tego trochę, ale nie na poziomie dwójki.

    2. Ta gra jest brzydka. DS1 z DSFixem wyglądało lepiej. Tekstury są paskudne. Lokacje często puste - nudne zamki i kamienne mury robione niemalże na jedno kopyto. I może bywają różnorodne, to pamiętam jak się zawiodłam, że Knieja Upadłych Olbrzymów to zamek, a nie las. Jako las jest Zagajnik Myśliwych, ale gdzie temu do Królewskiego Lasu czy Ogrodu Darkroot? Gdzie rosły nawet biologicznie poprawne heliamfory.

    3. Przeciwnicy są... Ugh. Zacznijmy od tego, że występują w miejscach, w których nie powinni, bo nie ma to sensu w lore. To również sprawia, że gra traci klimat, a lokacje się nieco zlewają. Poza tym jest ich za dużo. Tak, Dark Souls 3 i Bloodbrone również były czasami "ganky", ale zazwyczaj czuło się to inaczej, ponieważ te gry są szybsze, przez co łatwiej się unika hord przeciwników. Tu się męczyłam i zazwyczaj przejście mapy było 10 razy trudniejsze od zabicia bossa.

    4. Bossowie są dziecinnie prości. Zazwyczaj. Wyjątki znajdzie się głównie w DLC i to również częściej kwestia dziwnych hitboxów niż czegokolwiek innego. W podstawce mianem w miarę trudnych określiłabym 2 bossów, może 3, jeśli doliczyć Psoszczura i jego świtę - gdzie to świta stanowiła problem, a nie sam Psoszczur.

    5. Ta gra jest za długa. Mnóstwo lokacji, mnóstwo bossów - i większość z tego wszystkiego wydawała się zbędna. Do tego lokacje są beznadziejnie połączone (niesławne przejście ze Strażnicy Żniw do Żelaznej Warowni), a w grze często brakuje skrótów. W większości lokacji po prostu ich nie ma. Jaka była moja radość, kiedy weszłam do DLC i odkryłam mnóstwo skrótów. Niestety, ale często ich nie było tam, gdzie były najbardziej potrzebne.

    6. Walka. Broń brzmi lekko. Backstaby i parowanie mają irytująco długie animacje. Ta gra w ogóle uwielbia nudne i długie animacje. Ale wracając do broni - ponieważ wszystko w tej grze brzmi jak wykałaczka (może poza bronią obuchową), to większość gry przeszłam z bronią do pchnięć - rapiery, trochę pobiegałam z włócznią. Sporo korzystałam z buławy czy innej maczugi, bo jeśli rapier gdzieś nie dawał rady... to to była odpowiedź. Próbowałam również halabardy czarnego rycerza, bo lubię wygląd tej broni, ale źle mi się z nią biegało. No i staminożerność - gram bez tarczy (chyba że paruję) i matko, jak w tej grze wszystko ciągnie staminę. Kolejny argument za rapierami i inną szybką, lekką bronią. Jakbym chciała walczyć jakimś claymorem, to po 2 ciosach nie miałabym staminy. A DPS pewnie byłby taki sobie.

    7. Quest z Darklurkerem. Jaki to był jeden wielki rak. Konieczność poświęcania kukieł człowieka w grze, w której nie jest to przedmiot, który tak po prostu można łatwo wyfarmić za każdym razem, kiedy chce się wejść do 1 z 3 lokacji, które trzeba zaliczyć... I konieczność zabicia tych przeciwników. I możliwość inwazji akurat tam. Może miałam pecha, ale co chwila ktoś mnie tam atakował.

    8. Kurczenie się paska hp po śmierci. Powodzenia dla początkujących graczy, którzy sobie nie radzą. Ta gra robi wszystko by jeszcze bardziej ich ukarać. I choć nie było to dla mnie problemem, to nie podoba mi się sam design.

     

    Aleeee, podam też kilka zalet:

    1. PvP. Bardzo podoba mi się to, że jeśli jesteś online, to domyślnie można cię zaatakować. To jest super. Podobnie jak metoda dopasowywania graczy. Mniejsze prawdopodobieństwo natrafienia na ultra twinka w early game. Poza tym ja lubię PvP.

    2. Możliwość teleportacji między ogniskami oraz zmienione mapowanie skoku to dobre zmiany w stosunku do poprzedniczki. Podobnie jak mechanika żarów ascezy.

    3. Najlepszy system upgreade'ów w serii. Najprostszy i nie robiący krzywdy graczom. DS1 miał zbyt skomplikowany. DS3 miało niektóre żary do znalezienia tak późno, że pewne buildy mają strasznie pod górkę. 

    4. Muzyka w DLC.

    5. Niektórzy przeciwnicy byli fajni. Oraz bossowie. Swoją drogą uważam, że Lud i Zallen nie są złą walką, a konie z Lodowych Pustkowi byłyby spoko, gdyby nie walczyło się z nimi na Lodowych Pustkowiach.

    6. Różnorodność w PvP. Co mam na myśli? W DS1 i DS3 ludzie strasznie trzymają się mety. Tu jest inaczej. Myślę, że jest to związane z balansem broni. Jest lepszy.

    7. Przedmioty odnawiające użycie zaklęcia. Nie używam czarów, ale uważam, że to fajne rozwiązanie.

    8. Ciekawe pierścienie i przedmioty.

    9. Dual wielding.

    10. Mechanika pochodni.

     

    Zapraszam do dyskusji.

    1. Socks Chaser

      Socks Chaser

      Tarcza by była obrona przed magią a potem nawalać ile się da. Ale jednak Czterej Królowie wciąż są uważani za jednego z trudniejszych bossów. Ja mam taką dziwną rzecz że ze słabymi bossami zdarzało mi się męczyć, a silnych ubijać raz dwa. Ebrietas to nawet nie pamiętałam jak wyglądała bo ubiłam ją za pierwszym razem, i to dość szybko. Za to Paarl czy Bloodstarved Beast to moje koszmary największe. Ostatecznie w Królach problem stanowi to że trzeba się śpieszyć, oraz początkowo "arena" bardzo dezorientuje.

       

      Z tego co pamiętam można było ją jakoś stunlockować czy coś w tym stylu, tylko to wymagało zadania jej dużych obrażeń na raz, a ja akurat się skupiałam na rapierze który za bardzo takich nie zadaje. W Lochach Kielicha to już w ogóle, był jeszcze ten olbrzym i Pthumerczyk, ten co popylał z mieczem którym potrafił rzucać. Ale najfajniejsi bossowie są według mnie w dodatkach - Król Kości Słoniowej, Maria, Friede i Gael, i gdy przypomnę sobie walki z nimi to wciąż mam ciary. Bossowie nie tylko trudni, choć sprawiedliwi w swojej trudności, ale też z super lore i klimatem.

       

      Wiwerna aż takim crapem nie jest, najgorsze jest Bed of Chaos, choć Wiwerna również wpisuje się w ten motyw bossów-zagadek z których lubiłam tylko Drzewo, a to i tak tylko dlatego że walczyło się z nim normalnie, po prostu najwięcej HP się zabierało nawalając w bąble. No i Wolnir i bransolety, ale mu raczej jest w miarę blisko do zwykłego bossa. Still, Wiwerna była okropna, głównie dlatego że miałam masę problemów ze wskoczeniem jej na głowę, raz ruszyła gdzieś łbem, innym razem z jakiegoś powodu nie wylądowałam na nim. Ale Bed of Chaos to zupełnie inny poziom żenady, a do tego jeszcze konieczność łażenia przez Izalith, nawet ze skrótem...

       

      Ja to właśnie mam identyczne odczucia, ale w stosunku do Firelink z trójki. Oczywiście nie oznacza to że Firelink z jedynki jest cienkie, bo ma pewien swój klimat, ale ostatecznie tego klimatu ma mniej od reszty.

    2. (Zobacz 14 innych odpowiedzi do tej aktualizacji statusu)

  4. Ukończyłam Dark Souls 2 wraz z dodatkami. I mimo tego, że głównie przeklinałam tę grę, to czuję pustkę. Przywiązałam się do Drangleic. Do lore, do postaci. Jedynym bossem, którego nie pokonałam jest Starożytny Smok - to przyjazny ziomek, po prostu nie chcę z nim walczyć, szczególnie, że wiem, że ta walka mechanicznie jest porażką. Ale mimo wszystko gra cierpi na parę przypadłości:

    1. Miałam adaptację wylevelowaną na 30, a i tak dotknęły mnie złe hitboxy. Wiedzieliście, że halabardą można oberwać, kiedy przeciwnik dźga nią przed siebie, a wy stoicie za nim? Bo ja nie wiedziałam. Jasne, DS1, DS3 i Bloodborne też mają tego trochę, ale nie na poziomie dwójki.

    2. Ta gra jest brzydka. DS1 z DSFixem wyglądało lepiej. Tekstury są paskudne. Lokacje często puste - nudne zamki i kamienne mury robione niemalże na jedno kopyto. I może bywają różnorodne, to pamiętam jak się zawiodłam, że Knieja Upadłych Olbrzymów to zamek, a nie las. Jako las jest Zagajnik Myśliwych, ale gdzie temu do Królewskiego Lasu czy Ogrodu Darkroot? Gdzie rosły nawet biologicznie poprawne heliamfory.

    3. Przeciwnicy są... Ugh. Zacznijmy od tego, że występują w miejscach, w których nie powinni, bo nie ma to sensu w lore. To również sprawia, że gra traci klimat, a lokacje się nieco zlewają. Poza tym jest ich za dużo. Tak, Dark Souls 3 i Bloodbrone również były czasami "ganky", ale zazwyczaj czuło się to inaczej, ponieważ te gry są szybsze, przez co łatwiej się unika hord przeciwników. Tu się męczyłam i zazwyczaj przejście mapy było 10 razy trudniejsze od zabicia bossa.

    4. Bossowie są dziecinnie prości. Zazwyczaj. Wyjątki znajdzie się głównie w DLC i to również częściej kwestia dziwnych hitboxów niż czegokolwiek innego. W podstawce mianem w miarę trudnych określiłabym 2 bossów, może 3, jeśli doliczyć Psoszczura i jego świtę - gdzie to świta stanowiła problem, a nie sam Psoszczur.

    5. Ta gra jest za długa. Mnóstwo lokacji, mnóstwo bossów - i większość z tego wszystkiego wydawała się zbędna. Do tego lokacje są beznadziejnie połączone (niesławne przejście ze Strażnicy Żniw do Żelaznej Warowni), a w grze często brakuje skrótów. W większości lokacji po prostu ich nie ma. Jaka była moja radość, kiedy weszłam do DLC i odkryłam mnóstwo skrótów. Niestety, ale często ich nie było tam, gdzie były najbardziej potrzebne.

    6. Walka. Broń brzmi lekko. Backstaby i parowanie mają irytująco długie animacje. Ta gra w ogóle uwielbia nudne i długie animacje. Ale wracając do broni - ponieważ wszystko w tej grze brzmi jak wykałaczka (może poza bronią obuchową), to większość gry przeszłam z bronią do pchnięć - rapiery, trochę pobiegałam z włócznią. Sporo korzystałam z buławy czy innej maczugi, bo jeśli rapier gdzieś nie dawał rady... to to była odpowiedź. Próbowałam również halabardy czarnego rycerza, bo lubię wygląd tej broni, ale źle mi się z nią biegało. No i staminożerność - gram bez tarczy (chyba że paruję) i matko, jak w tej grze wszystko ciągnie staminę. Kolejny argument za rapierami i inną szybką, lekką bronią. Jakbym chciała walczyć jakimś claymorem, to po 2 ciosach nie miałabym staminy. A DPS pewnie byłby taki sobie.

    7. Quest z Darklurkerem. Jaki to był jeden wielki rak. Konieczność poświęcania kukieł człowieka w grze, w której nie jest to przedmiot, który tak po prostu można łatwo wyfarmić za każdym razem, kiedy chce się wejść do 1 z 3 lokacji, które trzeba zaliczyć... I konieczność zabicia tych przeciwników. I możliwość inwazji akurat tam. Może miałam pecha, ale co chwila ktoś mnie tam atakował.

    8. Kurczenie się paska hp po śmierci. Powodzenia dla początkujących graczy, którzy sobie nie radzą. Ta gra robi wszystko by jeszcze bardziej ich ukarać. I choć nie było to dla mnie problemem, to nie podoba mi się sam design.

     

    Aleeee, podam też kilka zalet:

    1. PvP. Bardzo podoba mi się to, że jeśli jesteś online, to domyślnie można cię zaatakować. To jest super. Podobnie jak metoda dopasowywania graczy. Mniejsze prawdopodobieństwo natrafienia na ultra twinka w early game. Poza tym ja lubię PvP.

    2. Możliwość teleportacji między ogniskami oraz zmienione mapowanie skoku to dobre zmiany w stosunku do poprzedniczki. Podobnie jak mechanika żarów ascezy.

    3. Najlepszy system upgreade'ów w serii. Najprostszy i nie robiący krzywdy graczom. DS1 miał zbyt skomplikowany. DS3 miało niektóre żary do znalezienia tak późno, że pewne buildy mają strasznie pod górkę. 

    4. Muzyka w DLC.

    5. Niektórzy przeciwnicy byli fajni. Oraz bossowie. Swoją drogą uważam, że Lud i Zallen nie są złą walką, a konie z Lodowych Pustkowi byłyby spoko, gdyby nie walczyło się z nimi na Lodowych Pustkowiach.

    6. Różnorodność w PvP. Co mam na myśli? W DS1 i DS3 ludzie strasznie trzymają się mety. Tu jest inaczej. Myślę, że jest to związane z balansem broni. Jest lepszy.

    7. Przedmioty odnawiające użycie zaklęcia. Nie używam czarów, ale uważam, że to fajne rozwiązanie.

    8. Ciekawe pierścienie i przedmioty.

    9. Dual wielding.

    10. Mechanika pochodni.

     

    Zapraszam do dyskusji.

    1. Socks Chaser

      Socks Chaser

      W dwójce też trzeba było gadać z babką by levelować. :p Majula była super, ale Firelink było jeszcze lepsze bo stanowiło pewne rozwinięcie konceptu Majuli. Cholernie spodobał mi się motyw miejsca gdzie trafiają ludzie o różnych tłach, wyglądzie, celach i charakterach, ale Firelink dodało do tego jeszcze odmienny klimat - zniszczone trony, poczucie beznadziei i brak nadziei, ludzie dookoła tego wszystkiego, a jedyne oświetlenie to płomienie świec. Nie wiedziałam jak wygląda Firelink Shrine w DS3, ale tak sobie je wyobrażałam, i takie się okazało.

       

      Sen Tropiciela bym ustawiła na trzecim miejscu, choć tutaj i tak mam dylemat. Sen Tropiciela jest czymś niesamowitym, muzyka w tle, domek jak ze wsi, a to wszystko umieszczone jak w innym wymiarze. Chyba jedyne co mi przeszkadzało to to, że byliśmy tam zupełnie sami, nie licząc Lalki. Jakoś tak mam że nie lubię być w świecie gry sama, i hub musi być pewną "bazą", z postaciami, jakimiś stanowiskami, pewną taką "bazą". Ale z drugiej strony jest to też pewna zaleta, bo to właśnie taki efekt, osamotnienia i snu, twórcy chcieli osiągnąć.

       

      Firelink Shrine z jedynki za to mnie dość mocno zawiodło. Trochę rozminęło się z oczekiwaniami, bo wyobrażałam sobie to miejsce jak opuszczoną, pogrążoną w ciemnościach świątynię, lecz ostatecznie to jakieś ruiny. Wyludnione, puste, bez jakiegoś własnego charakteru. Wydawało mi się to wręcz nijakie.

       

       

      Ja to właśnie wolę Siegwarda od Siegmeyera. To jest wątek Siegmeyera nie jest zły, i ma fajny zamysł, że chcąc pomóc odbierasz mu sens. Ale gdy dochodzi do tego jego córka to ten wątek się według mnie trochę psuje, szczególnie to, jeśli dobrze pamiętam, "Mam nadzieję że nic się mu nie stanie bo inaczej będę go musiała znowu zabić :D". Jak dla mnie historia Siegwarda który pomaga nam w walce z przeciwnościami, a my jemu, który ostatecznie osiąga swój cel i może spokojnie odejść jest lepsza. Oczywiście tutaj wchodzi kwestia "kalkowania", i to trochę drażni. Osobiście przyjmuję że to jest kwestia "okresowości" tego świata, zawsze jest Rycerz z Catariny, Dziewica, Strażnik Płomienia, Rozpalanie Płomienia. Osobiście nawet to kupuję, chociaż to trochę jednak nudnawe.

       

       

      Pod kątem bossów to pamiętam że gdy zagrałam w Dark Souls to spotkał mnie trochę zawód. Zaletą Bloodborne są projekty bossów - wynaturzone potwory z koszmarów, Ludwig wśród gór zwłok, Amelia zmieniająca się na naszych oczach w bestię. W porównaniu do Bloodborne bossowie z DS1 i DS2 wydali mi się dosyć zwyczajni, i dopiero Dark Souls 3 miało projekty bossów które szczerze pokochałam. Pod kątem trudności również była spora przepaść, oczywiście były pewne trudności np. Ornstein i Smough (nie umiem kompletnie walczyć z bossami którzy składają się z dwóch postaci), ale ogólnie to się aż łapałam za głowę że niektórzy bossowie w jedynce i dwójce są skandalicznie łatwi. Fakt, gdy grałam w Bloodborne to pierwszy raz podchodziłam do tego typu gry, ale tak jak wtedy miałam trudności z Darkbeast Paarl, tak i dzisiaj będę z nią miała trudności. Za to Królów ze Starego Londo potrafię ubić na luzie. DS3 było już bardzo trudne. W dwójce jedyni prawdziwie trudni bossowie byli w DLC. Znaczy nie będę mówić że było łatwo, bo nie było, i pamiętam jak miałam problem z Prześladowcą, bo brakowało kukieł, a ja byłam pusta do tego stopnia że zjadło mi połowę życia i ginęłam w kółko. Ale jednak brakowało bossów do których trzeba było przygotowywać się godzinami ulepszając broń i farmiąc dusze takich jak Nameless King. DS1 i 2 to trudne gry, ale nie tak trudne jak DS3 i Bloodborne, tym bardziej że w dwójce były te leczące kamyczki - kup ich jak najwięcej a całą grę przejdziesz na luzie.

    2. (Zobacz 14 innych odpowiedzi do tej aktualizacji statusu)

  5. Ukończyłam Dark Souls 2 wraz z dodatkami. I mimo tego, że głównie przeklinałam tę grę, to czuję pustkę. Przywiązałam się do Drangleic. Do lore, do postaci. Jedynym bossem, którego nie pokonałam jest Starożytny Smok - to przyjazny ziomek, po prostu nie chcę z nim walczyć, szczególnie, że wiem, że ta walka mechanicznie jest porażką. Ale mimo wszystko gra cierpi na parę przypadłości:

    1. Miałam adaptację wylevelowaną na 30, a i tak dotknęły mnie złe hitboxy. Wiedzieliście, że halabardą można oberwać, kiedy przeciwnik dźga nią przed siebie, a wy stoicie za nim? Bo ja nie wiedziałam. Jasne, DS1, DS3 i Bloodborne też mają tego trochę, ale nie na poziomie dwójki.

    2. Ta gra jest brzydka. DS1 z DSFixem wyglądało lepiej. Tekstury są paskudne. Lokacje często puste - nudne zamki i kamienne mury robione niemalże na jedno kopyto. I może bywają różnorodne, to pamiętam jak się zawiodłam, że Knieja Upadłych Olbrzymów to zamek, a nie las. Jako las jest Zagajnik Myśliwych, ale gdzie temu do Królewskiego Lasu czy Ogrodu Darkroot? Gdzie rosły nawet biologicznie poprawne heliamfory.

    3. Przeciwnicy są... Ugh. Zacznijmy od tego, że występują w miejscach, w których nie powinni, bo nie ma to sensu w lore. To również sprawia, że gra traci klimat, a lokacje się nieco zlewają. Poza tym jest ich za dużo. Tak, Dark Souls 3 i Bloodbrone również były czasami "ganky", ale zazwyczaj czuło się to inaczej, ponieważ te gry są szybsze, przez co łatwiej się unika hord przeciwników. Tu się męczyłam i zazwyczaj przejście mapy było 10 razy trudniejsze od zabicia bossa.

    4. Bossowie są dziecinnie prości. Zazwyczaj. Wyjątki znajdzie się głównie w DLC i to również częściej kwestia dziwnych hitboxów niż czegokolwiek innego. W podstawce mianem w miarę trudnych określiłabym 2 bossów, może 3, jeśli doliczyć Psoszczura i jego świtę - gdzie to świta stanowiła problem, a nie sam Psoszczur.

    5. Ta gra jest za długa. Mnóstwo lokacji, mnóstwo bossów - i większość z tego wszystkiego wydawała się zbędna. Do tego lokacje są beznadziejnie połączone (niesławne przejście ze Strażnicy Żniw do Żelaznej Warowni), a w grze często brakuje skrótów. W większości lokacji po prostu ich nie ma. Jaka była moja radość, kiedy weszłam do DLC i odkryłam mnóstwo skrótów. Niestety, ale często ich nie było tam, gdzie były najbardziej potrzebne.

    6. Walka. Broń brzmi lekko. Backstaby i parowanie mają irytująco długie animacje. Ta gra w ogóle uwielbia nudne i długie animacje. Ale wracając do broni - ponieważ wszystko w tej grze brzmi jak wykałaczka (może poza bronią obuchową), to większość gry przeszłam z bronią do pchnięć - rapiery, trochę pobiegałam z włócznią. Sporo korzystałam z buławy czy innej maczugi, bo jeśli rapier gdzieś nie dawał rady... to to była odpowiedź. Próbowałam również halabardy czarnego rycerza, bo lubię wygląd tej broni, ale źle mi się z nią biegało. No i staminożerność - gram bez tarczy (chyba że paruję) i matko, jak w tej grze wszystko ciągnie staminę. Kolejny argument za rapierami i inną szybką, lekką bronią. Jakbym chciała walczyć jakimś claymorem, to po 2 ciosach nie miałabym staminy. A DPS pewnie byłby taki sobie.

    7. Quest z Darklurkerem. Jaki to był jeden wielki rak. Konieczność poświęcania kukieł człowieka w grze, w której nie jest to przedmiot, który tak po prostu można łatwo wyfarmić za każdym razem, kiedy chce się wejść do 1 z 3 lokacji, które trzeba zaliczyć... I konieczność zabicia tych przeciwników. I możliwość inwazji akurat tam. Może miałam pecha, ale co chwila ktoś mnie tam atakował.

    8. Kurczenie się paska hp po śmierci. Powodzenia dla początkujących graczy, którzy sobie nie radzą. Ta gra robi wszystko by jeszcze bardziej ich ukarać. I choć nie było to dla mnie problemem, to nie podoba mi się sam design.

     

    Aleeee, podam też kilka zalet:

    1. PvP. Bardzo podoba mi się to, że jeśli jesteś online, to domyślnie można cię zaatakować. To jest super. Podobnie jak metoda dopasowywania graczy. Mniejsze prawdopodobieństwo natrafienia na ultra twinka w early game. Poza tym ja lubię PvP.

    2. Możliwość teleportacji między ogniskami oraz zmienione mapowanie skoku to dobre zmiany w stosunku do poprzedniczki. Podobnie jak mechanika żarów ascezy.

    3. Najlepszy system upgreade'ów w serii. Najprostszy i nie robiący krzywdy graczom. DS1 miał zbyt skomplikowany. DS3 miało niektóre żary do znalezienia tak późno, że pewne buildy mają strasznie pod górkę. 

    4. Muzyka w DLC.

    5. Niektórzy przeciwnicy byli fajni. Oraz bossowie. Swoją drogą uważam, że Lud i Zallen nie są złą walką, a konie z Lodowych Pustkowi byłyby spoko, gdyby nie walczyło się z nimi na Lodowych Pustkowiach.

    6. Różnorodność w PvP. Co mam na myśli? W DS1 i DS3 ludzie strasznie trzymają się mety. Tu jest inaczej. Myślę, że jest to związane z balansem broni. Jest lepszy.

    7. Przedmioty odnawiające użycie zaklęcia. Nie używam czarów, ale uważam, że to fajne rozwiązanie.

    8. Ciekawe pierścienie i przedmioty.

    9. Dual wielding.

    10. Mechanika pochodni.

     

    Zapraszam do dyskusji.

    1. Socks Chaser

      Socks Chaser

      "A i czekaj! Jakbym mogła zapomnieć. Questline'y. W dwójce NPCe są zrobieni bardzo ciekawie. Co prawda w ogóle nie podoba mi się to, że przy wielu trzeba przyzywać do walk, ale są też i tacy, którzy na szczęście pomijają tę kwestię. Pete i Creighton oraz Navlaan należą do moich ulubionych. Ale jest wielu których nie ruszałam w ogóle."

       

      Jak dla mnie questy w dwójce nie miały kompletnie startu do Dark Souls 3. Anri, Irina, Orbeck czy Siegward i Hawkwood mieli według mnie o wiele więcej charakteru od Lucathiel czy Benharta. Pierwsza kwestia to to, że w dwójce wiele questów polegało na tym by wydać x dusz w sklepie i dostać za to specjalny przedmiot, a questy Lucathiel czy Benharta to banalne przyzwanie ich do trzech bossów, czyli było to coś mało angażującego, podczas gdy w trójce uczestniczyło się w zmaganiach tych postaci, wspierało je na różne sposoby. Faktem jest że questy Iriny czy Orbecka polegały na donoszeniu im ksiąg/zwojów i kupowaniu od nich czarów, ale tutaj też jest druga kwestia, że Dark Souls 3 pod kątem lore postaci był o wiele bardziej angażujący emocjonalnie. Doskonale pamiętam historię Anri czy Siegwarda, za to udało mi się zapomniec imię Benharta a Lucathiel już w ogóle słabo pamiętam o co chodziło. Też nie pomagało to że ich questy były słabo powiązane z ich charakterami. W przypadku Siegwarda uczestniczyło się w jego zmaganiach, wspierało go, dzięki nam mógł on iść dalej wraz z nami. Za to przyzwanie Benharta do jednego bossa wskrzeszonego 3 razy żarem ascezy ma niewielkie znaczenie fabularne. Fakt, walczysz ramię w ramię z nim, a wasze zaufanie do siebie narasta ale czy nie można było tego ukazać w bardziej ciekawy sposób?

       

      Pate i Cleighton to w ogóle zepsułam ich questa, ale czytałam i oglądałam o co w nim chodziło i też nie porwał. Choć tutaj jest taka ciekawa kwestia że Cleighton miał być powiązany z Benhartem.

       

      Osobiście uważam że jedynka pod kątem questów też nie była jakaś super, choć oh damn, tam to chociaż to mnie ciekawiło, Fair Lady z covenantu Chaos Servant to jedna z moich ulubionych postaci w Soulsach w ogóle, a jej quest, choć nie ma jakiegoś określonego zakończenia, pozwala nam jednak na poznanie jej historii i pewne uczestniczenie w niej. Dopiero DS3 i Bloodborne osiągnęły super poziom gdzie questy zaczęły być pewną "interaktywną historią" a nie stukaniem kolejnych rozmów. DS2 ma jednak bardzo fajny wątek Eleum Loyce i Króla Kości Słoniowej, i na swojej liście ulubionych postaci pobocznych, jakbym już się miała za nią zabrać na poważnie, dałabym Króla gdzieś w pierwszej piątce. Dwójka ogólnie złą grą nie jest, ale jednak każdy ma chyba swoją ulubioną część. :p Ja w sumie to wolę Bloodborne od Dark Souls, głównie za bardziej "przyziemną", ale wciąż bardzo bogatą fabułę, i trochę miałam wrażenie że każda gra DS to trochę kalka poprzedniej - zawsze jest gniazdo gdzie można wymieniać itemy, zawsze są 4 potężne dusze do zdobycia, zawsze (no, prawie) jest rycerz z Catariny czy spowiednik. Wpisuje się to trochę w tę "cykliczność" tego świata, choć mam co do tego trochę niejednoznaczne odczucia. Choć pod kątem klimatu mam ogromny problem, bo Dark Souls 3 wywarło na mnie wrażenie tak ogromne co i Bloodborne.

       

       

      Ostatecznie to z dwójką mam wiele fajnych wspomnień, i gdy zaczęłam grać w jedynkę i trójkę to poczułam się wręcz jak w innym świecie - brak tych kamyczków, brak możliwości lekkiego i silnego ataku lewą ręką i w ogóle. Ale też każda część zajmuje w moim sercu inne miejsce. Zreszą Majula to mój drugi ulubiony hub, bo cholernie spodobał mi się ten koncept zniszczonej, opuszczonej wioski do której schodzą się różne męty. Co więcej, Firelink Shrine z trójki zajmuje u mnie pierwsze miejsce bo jest w pewnym sensie rozwinięciem konceptu Majuli - stare, zniszczone miejsce, a w nim osoby różnych osobowości, charakterów, z różnymi celami, wszystkie sprowadzone w to jedno miejsce przez los. No i to system ulepszeń i itemy z trójki najbardziej mi się spodobały, i grając w trójkę wiele razy zdarzało mi się mówić że "W dwójce było lepiej".

    2. (Zobacz 14 innych odpowiedzi do tej aktualizacji statusu)

  6. To była najgorsza wizyta u dentysty od... chyba od zawsze. :grumpyscoot: Chodzę do gabinetu, w którym utalentowane małżeństwo przyjmuje po dwóch pacjentów na raz (oboje są dentystami). Oczywiście fotele przedzielone są parawanem i nie widać drugiej osoby. Widać za to po jakie narzędzia sięga lekarz. Siedzę sobie w fotelu i czekam aż znieczulenie zacznie działać. W pewnym momencie wchodzi jakiś bachor - wiek, na oko 10-11 lat. Matka traktuje go jak 4 latka ("syneczku, pan doktor wywierci tylko taką malutką dziurkę żeby  ząbek przestał boleć"). Myślę sobie: "Ło matko... Będzie się działo". I miałem rację. Doktor Wiercisław posadził męczennika na fotelu,,, I się zaczęło:

     

    - Lekarz użył "dmuchawki" na sprężone powietrze. Reakcja natychmiastowa - "aaa!" :fabulous: Doktor tłumaczy, że to tylko powietrze. 

    - Lekarz wziął "skrobako-haczyk" żeby wydłubać coś z zęba - "aaaaaaaaaaa!" :rarsad: Doktor wydał z siebie ciche "o Jezu". Wiedział co go czeka. Oczywiście troskliwa mamusia stoi obok i pociesza synka ("kochanie, to nie boli").

    - Lekarz bierze strzykawkę żeby znieczulić męczennika. Ok... Przyznaję. Akurat w tej części każdy dzieciak ma prawo trochę pojęczeć. Przebijanie dziąsła trochę jednak boli. No, ale nie na tyle, żeby wydawać z siebie zrozpaczone: "AAAAAA!!!!!!":fluttershy2:

    - Po kilku minutach lekarz wziął narzędzie tortur zwane "wiertarką", włożył przyszłemu denatowi do gęby, włączył... "AAAAAAAAAAA!!!:despair: Lekarz: "chłopie... ja nawet nie dotknąłem do zęba. Poza tym dostałeś znieczulenie. To nie ma prawa boleć". 

     

     Niestety męczennik kontynuował swój koncert i co chwila bełkotał: "aaaaaaaaaa...bołi" :pinkiep: Na szczęście mój zabieg szybko się skończył. Jako pedagog uwielbiam pracę z dziećmi, ale temu jednemu powiedziałbym... 

     

    Spoiler

     

     

     

  7. Microsoft ujawnił wygląd i nazwę nowego Xboxa - Xbox Series X

    Spoiler

    47AceUk.jpg

     

    Ja:

    Spoiler

     

     

    Ja rozumiem, że w prostocie tkwi siła, ale żeby od razu wypuszczać coś, co wygląda jak nawilżacz powietrza albo bezprzewodowy głośnik? :rainderp:

  8. Microsoft ujawnił wygląd i nazwę nowego Xboxa - Xbox Series X

    Spoiler

    47AceUk.jpg

     

    Ja:

    Spoiler

     

     

    Ja rozumiem, że w prostocie tkwi siła, ale żeby od razu wypuszczać coś, co wygląda jak nawilżacz powietrza albo bezprzewodowy głośnik? :rainderp:

  9. Microsoft ujawnił wygląd i nazwę nowego Xboxa - Xbox Series X

    Spoiler

    47AceUk.jpg

     

    Ja:

    Spoiler

     

     

    Ja rozumiem, że w prostocie tkwi siła, ale żeby od razu wypuszczać coś, co wygląda jak nawilżacz powietrza albo bezprzewodowy głośnik? :rainderp:

  10. Nowy serial Star Wars: Resistance będzie wyglądać tak... 

     

    Spoiler

     

     

    A myślałem, że Miraculum: Biedronka i Czarny Kot jest brzydkie. 

  11. Nowy serial Star Wars: Resistance będzie wyglądać tak... 

     

    Spoiler

     

     

    A myślałem, że Miraculum: Biedronka i Czarny Kot jest brzydkie. 

  12. Nowy serial Star Wars: Resistance będzie wyglądać tak... 

     

    Spoiler

     

     

    A myślałem, że Miraculum: Biedronka i Czarny Kot jest brzydkie. 

  13. Nowy serial Star Wars: Resistance będzie wyglądać tak... 

     

    Spoiler

     

     

    A myślałem, że Miraculum: Biedronka i Czarny Kot jest brzydkie. 

  14. Miłość od pierwszego kieliszka (w tle Janusz Laskowski) :sunburst2:

    Spoiler

     

     

  15. Remont Mazdy Astiny z lat 80 w toku. Kiedy pracujesz za granicą i dalej jesteś biedny, bo połowa idzie na spłaty kredytu a druga połowa na Twoje chore hobby zajmowania się autami dużo starszymi niż ty sam. xD Jak się podoba?

     

    yAPzSL.jpg

     

    Projekt do ukończenia do wiosny 2019 roku, przeszedł już dużo zmian zewnętrznych ( odświeżony lakier itp.) ale też i mechanicznych ( nowe części z 2018 w tym- nowe mocne sprzęgło, nowe elementy zawieszenia, remont układu hamulcowego i ogarnięcie komory silnika. I pomyśleć, że to tylko może 10-20% prac. :_; )

  16. Remont Mazdy Astiny z lat 80 w toku. Kiedy pracujesz za granicą i dalej jesteś biedny, bo połowa idzie na spłaty kredytu a druga połowa na Twoje chore hobby zajmowania się autami dużo starszymi niż ty sam. xD Jak się podoba?

     

    yAPzSL.jpg

     

    Projekt do ukończenia do wiosny 2019 roku, przeszedł już dużo zmian zewnętrznych ( odświeżony lakier itp.) ale też i mechanicznych ( nowe części z 2018 w tym- nowe mocne sprzęgło, nowe elementy zawieszenia, remont układu hamulcowego i ogarnięcie komory silnika. I pomyśleć, że to tylko może 10-20% prac. :_; )

  17. The Last of Us 2. Coś czuję, że dziewczyna  Ellie zginie. I to pewnie jeszcze w prologu  (dobre uzasadnienie dla chęci wymordowania Świetlików) :(  

    Spoiler

    T8ucvTP.jpg

     

  18. The Last of Us 2. Coś czuję, że dziewczyna  Ellie zginie. I to pewnie jeszcze w prologu  (dobre uzasadnienie dla chęci wymordowania Świetlików) :(  

    Spoiler

    T8ucvTP.jpg

     

  19. The Last of Us 2. Coś czuję, że dziewczyna  Ellie zginie. I to pewnie jeszcze w prologu  (dobre uzasadnienie dla chęci wymordowania Świetlików) :(  

    Spoiler

    T8ucvTP.jpg

     

  20. The Last of Us 2. Coś czuję, że dziewczyna  Ellie zginie. I to pewnie jeszcze w prologu  (dobre uzasadnienie dla chęci wymordowania Świetlików) :(  

    Spoiler

    T8ucvTP.jpg

     

  21. Ukończyłem Bioshock: Infinite oraz DLC. Fabuła?

    Spoiler

    heuYBro.jpg

    Innymi słowy - "poj#ana jak paczka gwoździ". 

  22. Do czego to doszło, cieszę się jak głupi bo W10 działa po aktualizacji i nie trzeba robić formata...

    Naszło mnie na przemyślenia i doszedłem do wniosku że gdyby M$ produkował żarówki to każda wymiana wiązałaby się z kuciem ścian i wymiany całej instalacji na nową xD

  23. Znacie jakieś fajne piosenki po polsku PVM ?

    1. Socks Chaser

      Socks Chaser

      @Lyokoheros

       

      Cóż... dla mnie mocną profanacją jest łączenie MLP z religią... :P *wink* *wink*

       

      Anyway, @Zeus chciał pomóc. Sama nie lubię "piosenek" Gospela, Cypisa i podobnej patologii, bo nawet jak chcemy zrobić utwór "Beka, śmiech, nie na serio, żal" to powinniśmy się trzymać jakiegoś poziomu (Dla mnie takim "ideałem" jest Bajpas Tan - 3 życzenia), a nie tylko sypać przekleństwami i nawiązywać do ćpania. :P No ale według mnie... no dawanie minusów za to, że ktoś dał link do czegoś be to taka odrobinkę... przesada? Znaczy nie no, dla mnie ujemna reputacja w ogóle nie ma racji bytu, ale jeśli już mamy dawać minusy to... za obraźliwe rzeczy, atakowanie, za głupotę, zaczepki? A nie, że nie podoba nam się jakiś utwór, dowcip, żart, to od razu minus. :P

    2. (Zobacz 12 innych odpowiedzi do tej aktualizacji statusu)

×
×
  • Utwórz nowe...