Lightning Energy
Brony-
Zawartość
801 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez Lightning Energy
-
-Miałem chronić jakąś ważną osobistość z POZ, jakiś tam ważny człowiek, miałem go eskortować i zapewnić bezpieczeństwo. Teraz nie wiem co zrobię.
-
-Mój szef kazał zaraz się stawić na mojej misji. Okazuję się, że zacznie się wcześniej.
-
Mój telefon nagle zadzwonił w kieszeni. Odebrałem go i zacząłem rozmowę. -Halo? Tak, to ja. Aha. Co?! Ok, będę niedługo. Rozłączyłem się i spojrzałem na resztę z przestraszoną miną.
-
Usłyszałem głos za moimi plecami, odwróciłem się i zobaczyłem jakiegoś faceta. Twierdził, że był z POZ. Uśmiechnąłem się perliście jak ja to umiałem i powiedziałem: -A witaj, witaj. Jestem Austin Mounty. POZ cię przysłało? To miło z ich strony. A jak znalazłeś moją kryjówkę? Raczej nie mówiłem o niej dowódctwu. A co do jajecznicy to lubię z cebulą. W spiżarce powinno być trochę, a mięsa to ja nie jadam.
-
Obudziłem się i wstałem z kanapy przeciągając się trochę. Usiadłem na kanapie, wyciągnąłem whiskey i włączyłem telewizję, jednak tak cicho, żeby nie obudzić Michaela ani źrebaków. Włączyłem na wiadomości popijając alkohol.
-
Przyniosłem trochę maści leczniczej przepisu mojego dziadka. Leczyła nawet ciężkie zranienia. Posmarowałem rany Michaela maścią, mówiąc: -Dwa dni odpoczynku i będziesz zdrowy. I nawet nie pytaj, czy warto. Każdy człowiek lub kucyk jest czegoś wart. Lepiej odpocznij teraz. Tam jest pokój gościnny.- uśmiechnąłem się ciepło i położyłem się na kanapie.
-
-Niedaleko, ale lepiej zakamufluję ciebie i źrebaki.- mówiąc to wyjąłem małe pudełeczko z którego wystrzelił promień kamuflujący.-Dobra, działa, a teraz chodź. Wyszliśmy z hotelu i po kryjomu weszliśmy do kanału do murowanej ściany. Wcisnąłem cegłę odpowiednią i wpuściłem ich do środka. -Witam w kwaterze. Założyłem tu podręczny antyradar i kamuflator. Kiedyś służył mojemu wujkowi do ochrony przed komunistami, teraz jest mój.
-
Atomowe uderzenie harmonii Trzech członków Wonderbolts na początek leci 400 metrów w górę lub wyżej, zależy jak wysoko się da. Następnie z pełną prędkością pegazy lecą w dół trzymając się za przednie kopyta. Przy wysokości 100 metrów kuce zaczynają wirować wokół własnej osi. Przy wystarczającej prędkości Wonderboltsi zaczynają rozgrzewać się do czerwoności. Pegazy zaczyna otaczać ognista sfera energii. Obaj uczestnicy triku uderzają w ziemię, a pod wpływem uderzenia następuje wybuch koloru czerwonego, po którym następuje opad czerwonego pyłu nieszkodliwego dla zdrowia.
-
-Tak się składa, że kryjówka nie znajduje się dokładnie w mieście.- wyszeptałem mu do ucha
-
-Nie przejmuj się tak. Wiesz, tak się składa, że jest pewne miejsce, gdzie możecie się ukryć.- objąłem Michaela ramieniem, głaszcząc drugą ręką źrebaki.
-
-Twój przyjaciel.
-
Postanowiłem poszukać Michaela i źrebaki, by jakoś im pomóc. Przebrany za zwykłego przechodnia przechodziłem przez miasto i pytałem ludzi, czy nie widzieli czasem człowieka z dwoma źrebakami u boku. Trop zaprowadził mnie do jakiegoś hotelu. Recepcjonistka odpowiedziała, że jest tu taki jeden człowiek, który niedawno zajął jeden pokój. Poszedłem więc i dotarłem do wskazanego przez nią pokoju i kulturalnie zapukałem.
-
Siedziałem w schronie i analizowałem, co się stało. Cała trójka na moich oczach zniknęła w dziwnym świetle. Ten mały źrebak ma większe umiejętności niż się mi wydawało. Wyciągnąłem butelkę szkockiej whiskey i napiłem się modląc się jednocześnie, by nic im nie było.
-
Wyszedłem ze ścieku i zauważyłem Michaela i te źrebaki, z czego jednorożec miał świetliste oczy i latał. Zaskoczyło mnie to trochę, ale po chwili zakradłem się do nich i powiedziałem: -Hej, jeśli chcecie żyć chodźcie za mną. Skierowałem się do studzienki ściekowej zachęcając ich, by szli za mną.
-
Szedłem tunelem kanalizacyjnym szukając swojego celu. Według opowieści mamy TO znajdowało się gdzieś w tej części miasta. Doszedłem do końca tunelu wymurowanego cegłami i nacisnąłem trzecią cegłę od górnego lewego rogu. Ściana odsunęła się i ukazał się spory pokój z telewizorem, kanapą, krzesłami i stołem. Ściana za mną się zamknęła. Tajny schron wujka Alfreda jeszcze za czasów komuny Polskiej. Mój wujek był z Polski i zbudował to miejsce, aby ukryć się przed Niemcami. Teraz jest moim schronem przeciw FOL. Pod kanapą był też mały składzik z bronią z zamkiem szyfrowym. Na szczęście znałem do niego kod, ale go nie otwierałem jeszcze. Wiedziałem, że przyda się na później.
-
Wyszedłem zamaskowany z zaułka i zobaczyłem helikopter FOL ostrzeliwujący dach z kucykami i POZ'owcem. Wziąłem karabin do ręki i wystrzeliłem w zbiornik paliwa. Helikopter spadł cały w płomieniach.
-
Usłyszałem siedząc w swoim pokoju jakieś zamieszanie. Coś działo się na dachu. Wszedłem więc cicho i zauważyłem Michaela z dwoma źrebakami obok oraz FOL'owca z miotaczem ognia. Zakradłem się cicho od tyłu i nagle złapałem go ramieniem i zacząłem dusić. -Uciekajcie, zatrzymam go.- zawołałem do nich i zacząłem powoli iść w kierunku krawędzi dachu ciągnąc tego łajdaka. Opierał się, ale byłem silniejszy, bo od dziecka trenowałem dużo. Zrzuciłem go z dachu do śmietnika. Nie wiedziałem, co z nim się stało, więc uciekłem szybko i ukryłem się w zaułku, a w swoim stroju włączyłem tryb maskowania, żeby mnie nie rozpoznał.
-
Michael zabił dwóch FOL' owców, a ja wdrapałam się na piętro, gdzie siedziała rodzina przestraszonych kucyków. Podszedłem do nich, ale się tylko bardziej przestraszyli. -Spokojnie, jestem z POZ i nie zrobię wam krzywdy.- po tych słowach zacząłem pokolei wyprowadzać rodzinę przez okno, gdy ostatni kucyk wyszedł, sam uciekłem i pobiegłem przed siebie. Ukryłem się w zaułku i odpoczywałem po biegu. Później wdrapałem się na dach po drabince przeciwpożarowej i przeskoczyłem dalej na drugi dach. Wreszcie zszedłem na dół i zakładając kurtkę i ciemne okulary oraz skierowałem się do hotelu.
-
-Damn it, FOL? Ci barbarzyńcy nawet tu nie dadzą spokoju.- wyszeptałem cicho.- A tak swoją drogą, gdzie i co o mnie usłyszałeś?
-
-I have room w miejscowym hotelu. POZ jestem dla mnie szczodry zanadto. Well, nie ma tu luksusów jak w Vegas, ale ujdzie. Ach, I forgot. Jestem Austin Mounty.
-
-Nie byle jaki ze mnie POZ'owiec. Jestem jednym z najlepszych, byłem wielokrotnie odznaczany. Dopiłem kawę i dodałem szeptem: -Do Polski przyjechałem z ważną misją. Nie mogę dużo o tym mówić. No, na pewno jeszcze się spotkamy, muszę lecieć. Goodby.- uśmiechnąłem się perliście i wyszedłem z restauracji.
-
Więc to jednak on. Uśmiechnąłem się niczym Pinkie Pie i uścisnąłem mu dłoń. -Miło mi POZnać kolegę po fachu.
-
Postanowiłem zagadać do tego gościa. Chciałem sprawdzić, czy to na pewno on. Podszedłem do gościa i spytałem wprost: -Michael Tincidunt?
-
Wszedłem do jakiejś restauracji i zamówiłem kawę. Moja misja miała rozpocząć się dopiero za tydzień, do tego czasu mogłem odpocząć po podróży, Polska nie była tak duża jak Vegas, ale za to była dosyć daleko. Z mojej twarzy jednak nie znikał perłowy uśmiech. Wziąłem kawę i usiadłem przy pustym stoliku. Zauważyłem, że przy innym stoliku siedzi jakiś facet. Znałem go ze słuchu, bo słyszałem, że to ktoś znany w POZ. Raz po raz rzucałem mu zaciekawione spojrzenie.
-
Imię i nazwisko: Austin Mounty Wiek: 27 Płeć: Mężczyzna Strona: POZ Krótka historia: Austin urodził się i wychował Las Vegas. Od dawna był zażartym bronym i w 18 urodziny, gdy pojawiła się Equestria, wstąpił do POZ. Rodzicom nie bardzo się to spodobało, ale zrozumieli łatwo, że jest dorosły i sam może podejmować decyzje. Do POZ przyjęli go z otwartymi ramionami. Był zawsze skupiony i wykonywał misję ze starannością za co był często nagradzany. Po jakiś 9 latach od zaczęcia pracy został wysłany z pilną misją do Polski. Miał zapewnić ochronę pewnej ważnej osobie z grona POZ' owców. Wyruszył od razu zaopatrzony w kilka fiolek eliksiru i karabin maszynowy oraz granaty ogłuszająco oślepiające. Wygląd: Blada twarz, zielone oczy, czarne włosy i uśmiech z perłowo białymi zębami. Charakter: Wesoły, przyjazny i otwarty do innych. Zawsze się uśmiecha, choć umie być poważny. Inteligentny,, fan kucyków, ma sokoli wzrok, bo może zobaczyć spadającą igłę w odległości dwóch metrów. Zdolności: Pułapki, fortele, strzelanie z karabinu i walka wręcz. Pochodzenie: USA