Skocz do zawartości

Lightning Energy

Brony
  • Zawartość

    801
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Lightning Energy

  1. Przeczytałem zaproszenie i powiedziałem: -Nie bardzo lubię tego typu bale, w ogóle nie lubię żadnych takich zabaw.
  2. Spojrzałem na dziewczynę i powiedziałem: -Poezja pozwala mi wejrzeć w głąb duszy i zamknąć się na zło tego zniszczonego świata.Dzięki niej ma dusza zszargana przez to wszystko jest spokojna, a umysł pozostaje czysty. Gra na gitarze daje mi ukojenie i leje na mnie balsam, który łagodzi mój ból.- po tych słowach wróciłem do lektury.
  3. Skończyłem grać na gitarze i znów wyciągnąłem książkę. Była to poezja, którą naprawdę lubiłem czytać. Powoli zamykałem się w swoim wewnętrznym świecie.
  4. Wziąłem z szafki gitarę, którą wziąłem ze sobą i wyszedłem na dwór. Usiadłem na ławce na terenie szkoły i zacząłem grać. Gra na gitarze pozwalała mi odpocząć i rozluźnić umysł.
  5. -Jak byliśmy młodzi, to byliśmy tylko rywalami "podkładającymi sobie świnie". Jednak po przemianie podczas pewnej pełni zaczął mnie śledzić, by się dowiedzieć, czemu ciągle chodzę do lasu. Zobaczył moją przemianę i, po kilku latach, wilkołaczyzm stał się jego obsesją i zaczął na mnie ciągle polować, by wyciągnąć ze mnie mój "dar". Chciał dzięki temu stworzyć szczepionkę na wszystkie choroby jakie istnieją i zgarnąć sławę i fortunę, biedny głupiec. Na jakiś czas udało mi się ukryć i znów mnie namierzył.
  6. Zamknąłem książkę i zacząłem iść korytarzem. Zauważyłem grupę "innych", ale przeszedłem obok nich obojętnie.
  7. -Dimon, mój stary wróg znowu próbował wydobyć ze mnie sekret likantropii. Od zawsze próbował się do tego dorwać.
  8. -Stary problem, nie pytajcie nawet.
  9. -Imię to tylko zwykły dodatek, gdy przyjdzie czas, wszyscy o nim zapomną i będzie ono tylko wspomnieniem.- odrzekłem nie przerywając czytać
  10. -Uwierzylibyście, gdybym powiedział, że mnie kot podrapał i bandzior napadł przy okazji?- spytałem z kwaśnym uśmiechem.
  11. Jakaś dziewczyna spytała mnie o zapach melisy. Odpowiedziałem cicho: -Tak.
  12. -Wlazł!-zawołałem na pukanie do drzwi. Całą twarz i ręce miałem w bandażach.
  13. Wsadziłem plecak do szafki i poszedłem korytarzem. Jako, że byłem nowy, nikt nie zwracał na mnie uwagi. Wszedłem do łazienki i posmarowałem twarz kremem z melisy, by kontrolować swoje drugie wcielenie. Wyszedłem, oparłem się o ścianę i znów zacząłem czytać.
  14. Zszedłem ze swojego motoru i spojrzałem na swoją nową szkołę. Wiedziałem, że od teraz będę się tu uczył, chociaż w Adelaide miałem się i tak dobrze. Wyprowadzka sporo zmieniła, jednak nie przejmowałem się i wszedłem do środka. Idąc czytałem książkę, ale umiałem skoncentrować się jednocześnie na tym, gdzie idę.
  15. Imię: Damian Nazwisko: Black Wygląd: Prawie 2 metry wysokości, kwadratowa szczęka, białe, ułożone włosy, niebieski oczy, nosi rogowe okulary. Charakter pierwszej osoby: Samotnik, oczytany, zawsze stroni od ludzi, ma dobre maniery, miewa napady depresji, ale rzadko Charakter drugiej osoby: Rockman, uwielbia taniec Breakdance, czasami też Metal, na imprezach podrywacz, zna się na rwaniu dziewczyn
  16. W końcu przyszedł czas, żeby się pożegnać. Wykonałem odpowiedni rytuał i z głośnym trzaskiem i białym światłem znalazłem się w korytarzu siedziby. Podczas rozmowy Dimendionem zdołałem się nauczyć kilku ciekawych sztuczek.
  17. Obudziłem się w jakiejś klatce. Nie wiedziałem gdzie jestem, więc usiadłem i patrzyłem na pomieszczenie, w którym się znajdowałem. Wyglądało jak jakieś laboratorium. Metalowe drzwi otworzyły się i wszedł przez nie... on. -Nareszcie się obudziłeś, Zac.- powiedział wysoki, niewiele niższy ode mnie, blondyn o uśmiechu świra. -Dimon! A więc nadal polujesz na mnie łapserdaku jeden?!- warknąłem do mojego wroga. Znałem go dobrze, bo od dawna chciał poznać sekret likantropii (wilkołaczyzmu). -A jakże, zaraz się dowiem, co jest z tobą, wilku.- powoli zbliżał się ze strzykawką i skalpelem. Jednak skupiłem całą siłę w ramionach i rozwarłem kraty. Dimon próbował mnie uśpić, jednak tylko go ogłuszyłem i uciekłem z pomieszczenia. (skrócę ucieczkę z laboratorium) Wróciłem do domu poobijany i pokryty ranami. Wziąłem środek odkażający i odkaziłem rany, a następnie zabandażowałem. Położyłem się na kanapie i odpoczywałem. (sorki, że tak długo, ale brak czasu i weny)
  18. (a żaden Gandalf ) Obudziłem się przed wielkim zamkiem sięgającym niemal sklepienia, którego nie było. W Niebycie w końcu nie ma sklepienia lub podłoża. Wszedłem powoli do środka razem z Acro. Po przebyciu kilku pięter dostaliśmy się do wielkiej sali na środku której stał duży tron z młodo wyglądającym mężczyzną. Widząc nas, wstał i uśmiechnął się. -Austin, Acro, jak miło was widzieć. Minęło 700 lat od ostatniego spotkania. -Dokładniej to 999, ale kto by tam liczył, Dimendionie.- odpowiedziałem z uśmiechem. W Niebycie czas leciał szybciej, więc 7 lat, to tu 700 lat. -Co was do mnie sprowadza? -Chcieliśmy tylko pogadać i zobaczyć starego przyjaciela.- powiedział Acro. -Świetnie, władca Niebytu jest raczej samotny z reguły. Chodźmy do biblioteki. Poszliśmy za Dimendionem do biblioteki i wdaliśmy się w rozmowę. Zastanawiałem się jednak, czy ktoś zauważył moje zniknięcie.
  19. (hah, jeszcze wielu rzeczy o Austinie nie wiecie)
  20. Siedziałem w pokoju i myślałem sobie. Moja córka spała, więc mogłem mieć czas dla siebie. -Nudno jest jakoś.- mruknął Acro. -Nie przeszkadzaj mi.- powiedziałem. -W czym? Nic przecież nie robisz. -Teraz myślę. -Mhm. Słuchaj, jesteś pewien, że zamierzasz wykorzystać TO? -Nie ja, tylko Michael i to po mojej śmierci, jeśli taka będzie przed moją zmianą w kucyka. -Ale wiesz przecież, że konsekwencje mogą być duże. -A wolisz siedzieć w pustce na wieki? Nawet jeśli umrę, to TO na pewno cie uwolni. -I co ja będę robił sam bez ciebie? -Nie wiem, zresztą lepsze chyba to od gnicia po wsze czasy w pustce. -Taaak, a wiesz co? Może odwiedzimy naszego przyjaciela, co ty na to? -Dobry pomysł. Wziąłem kredę którą miałem w kurtce i zacząłem rysować symbole na podłodze i pisać nieznanym ludziom pismem. Zacząłem mówić inkanteację po łacińsku. -Aperite portas oblivionis mihi praestare potestis aperiret. Voco, voco. Następnie zniknąłem w białym świetle i małym wystrzale.
  21. -Wiem, wiem. Nie chciałem tego wcale. -Oj chciałeś czy nie, powiedziałeś.- szepnął Acro. -Cicho.- powiedziałem w umyśle, miałem nadzieję, że on też to zrobił, bo jeśli w realu, to może się zdradzić.
  22. -Teraz dużo lepiej. Co prawda wciąż czuję się słabo, ale lepiej. Jednak chce, by coś dla mnie zrobił. Jeśli umrę podczas jednego z moich ataków, wbij mi prosto w serce to.- mówiąc to wyciągnąłem mały, szaro zielony kryształ.
×
×
  • Utwórz nowe...