Skocz do zawartości

psoras

Brony
  • Zawartość

    245
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    10

Wszystko napisane przez psoras

  1. Stosunek do shipów ostatnio stał się u mnie dość skomplikowany. Zawsze nie lubiłem shipowania OCeków z Główną Szóstką, z tego samego powodu, co Ylthin, a poza tym miałem alergię na międzygatunkowy (zwłaszcza z ludźmi, fuuj) i homo. Nie lubiłem też, jak autor za bardzo się rozwijał w szczegółowości opisu scen intymnych; jeśli chciałbym pooglądać kopulujące konie, to włączyłbym Animal Planet. Reszta uszła, aczkolwiek nie w nadmiarze - w większości przypadków wytrzymywałem tylko do pewnego poziomu udziału shipa w ogólnej konstrukcji historii. Moje przekonanie wzmocniło się jeszcze, kiedy na prośbę kolegów zacząłem ich postaciom pisać shippingi w EqueTripie (albowiem uznałem, że już tyle eksperymentów było w tym fanfiku, że jeden więcej jakoś strasznie zaszkodzić nie powinien). Okazało się, że jak się zacznie pisać shipa, to oklepane schematy i wytarte frazesy same pchają się pod klawiaturę i trzeba naprawdę mocno walczyć, żeby nie popaść w stereotypy. I dlatego jak pies do jeża zabierałem się do Winningverse. Ale w końcu się przełamałem... i okazało się, że nie taki diabeł straszny. Potem zaś przeczytałem jeden czy dwa shipy OCeków z jedną czy drugą z głównych bohaterek serialu, które też okazały się naprawdę dobre - przede wszystkim dlatego, bo ogiery, o które chodziło, musiały się faktycznie nieźle wysilić, żeby zdobyć serce swej wybranki. No i wyszło na to, że nie ma u mnie bariery nie do pokonania, jeśli tylko rzecz będzie dobrze napisana, bohaterowie będą interesujący, a sceny intymne nie będą zbyt plastycznie opisane (to mi zostało). W chwili obecnej, zabierając się do czytania opowiadania zawierającego shipping, nic nie zakładam z góry i wstrzymuję się z wszelkimi deklaracjami do czasu przeczytania odnośnego dzieła. Co do postaci preferowanych w fanfikach... Serialowe, z tła, czy OCeki? W większości mi to dynda, pod warunkiem że: - postaci serialowe zachowują dopuszczalne odchylenie od kanonu, - nie ma po raz milionowy Lyry z jej szajbą na punkcie ludzi, albo przynajmniej jest ona ukazana w jakiś innowacyjny sposób, - OCeki mają charakter.
  2. Witam po świątecznej przerwie z dwoma rozdziałami naraz. Rozdział D7-CDP Rozdział D7-C Znowu mi się trochę odleciało, ale mam nadzieję, ze mi wybaczycie
  3. Cóż, sam piszę same humany, a do tego mam w planach coś w świecie a'la TCB (choć dość nieortodoksyjnym), no i w ogóle fascynuje mnie sama sprawa zderzenia dwóch różnych światów czy współpracy technologii i magii... a jednocześnie zgadzam się, że temat jest tak przemielony, iż trudno zrobić z nim coś oryginalnego. A jedną z rzeczy, których najbardziej nie lubię, jest bezmyślne rżnięcie pomysłów przez jednych autorów od drugich i powielanie wyeksploatowanych klisz. Dlatego u siebie staram się robić sobie jaja z takich motywów, jak np. Lyra-ludziomaniaczka czy „brak skłonności do przemocy”, no i ogólnie z broniackiego postrzegania Equestrii. Pośród moich czekających na realizację pomysłów jest np. krótki fanfik o broniaku, który ląduje w krainie kolorowych koników i na każdym kroku spotykają go rozczarowania No ale swoich opowiadań nie będę oceniał. Jeśli zaś chodzi o cudze, to właśnie prześledziłem swoją listę pozytywnych komentarzy i zauważyłem, że podobnie jak Airlick z humanami mam tak, że im dziwniejszy, tym lepszy („Srebrenica to Magia”, „Przyjaźń według Kiepskich”, „Si Deus nobiscum”, „Ad maiorem Dei gloriam”). Zbierający duzo pozytywnych not „Projekt Bronies” w ogóle mnie nie porwał, a do „Teenagera” wciąż zabieram się jak pies do jeża. Podobnie mam z kucykami w naszym świecie - nie przypadły mi do gustu ani „My Little Twinkie”, ani „My Little Dashie” (zresztą właśnie z rozczarowania tym ostatnim powstało „Moja Mała Dashie: Reloaded”). Czyli nie lubię humanów, ale je piszę... Możecie mnie śmiało nazywać hipokrytą A co do TCB... podobnie jak Ghatorr nie lubię tego świata (a zwłaszcza znanego chociażby z „Not Alone” motywu opętanej ideologią Celestii kierującej inwazją na ludzki świat), ale uważam, że niektóre historie w nim umiejscowione są dość oryginalne. Zwłaszcza, jak autor ma ciekawy pomysł na funkcjonowanie czy to którejś z organizacji typu FOL czy POZ („Projekt: Lazarus”), czy też samej Equestrii jako świata („Ostatnia rzecz jaką zrobi”). No i oczywiście wysili się na ciekawych bohaterów. A jeśli ktoś podejdzie do niego nieortodoksyjnie, to może wyjść mu naprawdę świetna rzecz („Orzeł Biały”). Więc nie jest to niechęć nie do przezwyciężenia...
  4. Tak, chodzi mi właśnie o to miasto w kujpomie. Nawiasem mówiąc, twoja wypowiedź to przepiękny przykład tego, jak to możliwe, żeby dwie osoby, patrząc na to samo, widziały zupełnie coś innego - co zresztą nie dziwi, zważywszy na fakt, że jestem miłośnikiem kolei (i komunikacji miejskiej). Też tam nie mieszkam, ale byłem tam kilkakrotnie (ponieważ inni miłośnicy zbiorkomu mi polecili to miasto - jest ono w tym środowisku znane, co łatwo zauważyć choćby po ilości fotek na phototransie) i moje wspomnienia wyglądają mniej więcej tak: OJACIEKRĘCĘ CZTERDZIESTOLETNIE NIEMIECKIE TRAMWAJE NA FAJNIE ZAKRĘCONYCH TORACH NA STARÓWCE PLUS MIJANKA NA RYNKU OJACIEKRĘCĘ CO ZA KLIMAT, OJACIEKRĘCĘ MOST DROGOWO-KOLEJOWY NORMALNIE POCIĄGIEM JAK TRAMWAJEM OJACIEKRĘCĘ CO ZA KLIMAT, OJACIEKRĘCĘ NIEZELEKTRYFIKOWANA STACJA WĘZŁOWA I DUŃSKIE POCIĄGI NA NIEJ OJACIĘKRĘCĘ CO ZA KLIMAT, zajezdnia tramwajowa naprzeciwko dworca i tramwaje zawracające „na trzy” na trójkącie torowym przed dworcem, przystanek kolejowy Grudziądz Przedmieście całkiem fajnie wtopiony w miasto, ceglane spichrze nad Wisłą, wszyscy mówią „jo” zamiast „tak”. Na niewyremontowane budynki nie zwróciłem większej uwagi, bo przywykłem do nich u siebie na dzielni: (wewnątrz spojlera okładka nieistniejącej gazetki osiedlowej, którą wymyśliłem dla jaj kilka lat temu) Jako że nie sądzę, abyś była miłośniczką kolei/zbiorkomu, jestem w stanie zrozumieć, że ci się Grudządz nie spodobał, jako ze większości spośród wymienionych przeze mnie punktów w ogóle nie uznałabyś za zalety. U mnie w fanfikach robi za całkiem klimatyczne i nawet ładne miasto PS. Jakby ktoś nie wiedział, miłośnicy zbiorkomu to ludzie na tyle dziwni, że większość moich znajomych uznała pisanie przeze mnie fanfików o kucach za coś, czego właściwie można się było po mnie od początku spodziewać.
  5. Już od jakiegoś czasu noszę się z zamiarem zadania innym piszącym jednego pytania: dlaczego? Co właściwie sprawiło, że zdecydowaliście się poświęcać długie godziny swojego życia na klepanie w klawiatury i tworzenie fanfików? Historii, które dzieją się albo w samym środku, albo gdzieś na obrzeżach świata przedstawionego w kreskówce o kucykach, a czasami w jego przeszłości, przyszłości albo alternatywnych wersjach? Ten temat wydaje mi się stworzony do tego typu rozkmin, więc niniejszym to robię. Powiem, jak to się zaczęło u mnie. Jeśli kogoś nudzą historie z cudzego życia, niech nie otwiera spojlera. A jak to było u was? Chętnie się dowiem, co jeszcze pcha ludzi do pisania fanfików
  6. Nigdy nie wierzyłem w pisanie "sobie a muzom". "Nikt nie pisze dla siebie, po co ta mistyfikacja? Wszystko, począwszy od obwieszczenia kredą na murku, że "Juzek jest głópi", a na "Józefie i jego braciach" skończywszy, powstało z przemożnej chęci narzucenia innym swoich myśli. "Dla siebie" spisujemy co najwyżej adresy w notesie, a jeśliśmy krzepkiego ducha, to jeszcze i zaciągnięte długi" - Szymborska, "Poczta literacka". Ja mam szczęście nie być uzależnionym od komentarzy czytelników - piszę głównie dla grupy moich znajomych, z których jeden zaznajomił mnie z kucami, a dwóch poznałem dzięki moim poprzednim fanfikom. Komentarze są potrzebne - bez nich autor, zwłaszcza amator (jak ja) albo taki, który lubi eksperymentować. na żywym organizmie fanfika (też jak ja), nie będzie wiedział, które z jego pomysłów rzeczywiście są poronione, a które tylko na takie wyglądają. Z drugiej strony autor musi zachować umiar w doprasza)niu się komentarzy, bo inaczej za bardzo kojarzy się - przynajmniej mnie - z aŁtoreczkami $ł1t blog45ków, które bez przerwy domagają się "komciuff" od czytelniczek swoich wypocin. Mała rzecz, a wnerwia.
  7. W sumie to jedno i drugie jest na południu Czy mogłabyś przytoczyć ten fanfik? W EqueTripie tytułem eksperymentu dałem Applejack swego rodzaju gwarę wiejską, wzorowaną na tej z dziewiętnastowiecznych książek. Odbiór był mocno mieszany; w Polsce ta gwara kojarzy się z tępotą i prostactwem. Chętnie zobaczyłbym inne podobne eksperymenty językowe. Mnie przede wszystkim z Grudziądzem I pomyśleć, że tam umieściłem akcję, a do tej pory tego nie wykorzystałem... No to mam kolejny motyw do następnego fanfika.
  8. Co z tego, że kanoniczne, skoro głupie A serio, to przyjęcie założenia anatomicznej (hiper)poprawności także w tej kwestii wynika poniekąd z przyjętej przeze mnie interpretacji Equestrii, w której znana nam wszystkim kreskówka jest wytworem scenarzystów i animatorów, choć opartym na prawdziwych (w ramach świata przedstawionego) wydarzeniach W zasadzie u innych nie powinienem się więc tego czepiać, no ale co ja poradzę, że mnie to drażni...
  9. [reklama] Możesz rzucić okiem na moje wymysły, oznaczone jako "uniwersum szalonych inżynierów". Linki w mojej sygnaturce. [/reklama]
  10. Co do "jednorożki" czy "pegazicy", to muszę powiedzieć, że te neologizmy mnie osobiście drażnią znacznie mniej, niż konstrukcje typu "pegaz powiedziała" czy "jednorożec otworzyła". No ale to nie ja trzymam łopatę na tym forum W swojej TFU!rczości obecnie stawiam w tej kwestii na nieco przesadną hiperpoprawność - piszę "klacz pegaza" albo "klacz jednorożca", a żeby potem uniknąć powtórzeń, to staram się każdej postaci dać imię (w kulturze anglosaskiej, a na takiej wzorowana jest Equestria, ludzie mają w zwyczaju przedstawiać się na dość wczesnym etapie znajomości), kolor sierści i zawód, zajęcie albo funkcję w opowiadaniu (np. "gospodarz"). Jak pisałem Moja Mała Dashie:Reloaded, to jeśli podmiotem zdaniu był "pegaz", to pozostawiałem całe zdanie w rodzaju męskim. W EqueTripie sobie to darowałem, w imię hiperpoprawności. Zgadzam się z Ylthin odnośnie tego, że kuce nie mają twarzy. A jak już jesteśmy przy anatomii, to drażni mnie trzymanie różnych rzeczy w kopycie. Jeśli autor nie zaznaczy wyraźnie, że tak jest, bo magia, to nie bardzo jestem w stanie sobie coś takiego wyobrazić. Kopyto jest sztywne. Kuce mogą trzymać różne rzeczy w pęcinach (choć raczej nie będą się nimi posługiwać tak sprawnie, jak ludzie dłońmi), w pyskach, a jeśli są jednorożcami, to dochodzi jeszcze telekineza.
  11. A to nie do mnie Ale w miarę swoich skromnych możliwości spróbuję ci pomóc. Bogaty język, hmmm... dla mnie to wyrażenie oznacza używanie niestandardowego, czasem fachowego słownictwa. Mnie się zdaje, że dobrze to zrobić albo w narracji, starając się o niestandardowy opis przeżyć bohaterów bądź wyglądu otoczenia/postaci (ale bez przesady, bo wyjdą grafomańskie straszydła w stylu "owinął twarz kamiennym jedwabiem" albo "na jego podbródku gościł zarost"), albo wkładając bogate językowo wypowiedzi w usta inteligentnych postaci, np. fachowców z danej dziedziny. Tu też nie można przesadzać, bo widz powinien nadążać, a nie każdemu będzie się chciało co chwila odpalać google, żeby sprawdzić, co to znaczy, że w procesie wirowania frakcjonującego lizatu komórkowego błony retikulum endoplazmatycznego tworzą frakcję mikrosomalną. Moim zdaniem dobrze sprawdzają się dialogi między amatorem a zawodowcem, ponieważ można tam wstawić dużo powszechnie znanego, ale rzadko używanego słownictwa z jakiejś dziedziny. Pozwolę sobie przytoczyć jako przykład wypowiedź szefa dresiarzy kibicujących Widzewowi, stworzonego na potrzeby mojego tworu Moja Mała Dashie:Reloaded: A żebym swoją niefachowością nie wyprowadził Tomka w pole, to proszę, żeby ktoś bardziej doświadczony po mnie sprostował, jeśli plotę bzdury.
  12. To już zależy od zastosowania tych obrazków. Ilustracje nie powinny zastępować tekstu, ale go uzupełniać, jak np. w Żelaznym Księżycu.
  13. Pełna zgoda. Osobiście najbardziej jestem zainteresowany opowiadaniami dziejącymi się na styku naszego świata i Equestrii, ale, paradoksalnie, do najbardziej popularnego uniwersum tego typu, czyli Biur Konwersyjnych, zdążyłem się zrazić na dość wczesnym etapie mojej przygody z fanfikami. Dlaczego? Ano dlatego, że w tych fanfikach TCB, na które natknąłem się jako na pierwsze, ludzkość praktycznie zawsze przedstawiona była jako banda chciwych, małostkowych drani, w kontraście do kucyków, które były kochające wszystkich, słitaśne, miziajne i w ogóle defekowały tęczą. U niektórych ponifikacja połączona z praniem mózgu podnoszona była do rangi Jedynie Słusznej Drogi, jaką ludzkość po prostu MUSI podążyć. Dla swojego własnego dobra. Ilekroć czytałem takie opowiadanie, miałem wrażenie, że autor jest sfrustrowanym no-liferem, który zupełnie nie potrafi dostrzec piękna w świecie, w którym żyje, a świat już stworzony na potrzeby kreskówki dla dzieci i objęty amerykańską cenzurą obyczajową potrafił jakimś cudem uczynić jeszcze bardziej cukierkowym, a przez to odjąć mu znaczną część charakteru. To prawda, że ludzie nie są aniołami, a naszemu światu do ideału sporo brakuje, no ale kuce też swoje za uszami mają. Mamy przecież odcinek, w którym Applejack i Rainbow Dash wdały się w bójkę, bo się pożarły o to, która z nich jest bardziej wysportowana. Czyli, bądźmy szczerzy - o totalną pierdołę. Ale nawet jeśli autor pozostaje w ramach jednego świata, to często Equestria jest przedstawiana jako kraj pełnej sielanki, gdzie nigdy nic złego nikomu się nie dzieje. Tak, ta sama Equestria, którą w ciągu roku najechali Nightmare Moon, Discord i armia Podmieńców, a ponadto w której na co dzień żyje mnóstwo niebezpiecznych stworzeń, na ogół siedzących cicho w Everfree, ale czasem jednak zapuszczających się w tereny zabudowane. No ale autorowi chodzi o to, żeby pokazać, jak to fajnie w Equestrii żyć, więc zamiast w krainie z charakterem, lokuje swoje wymysły w zmyślonej utopii... Do popularnych motywów, które mnie wnerwiają, dodałbym jeszcze Ponyville - najludniejsze miasteczko w Equestrii. Ylthin już o tym napisała w swoim artykule na FGE, więc nie będę po niej powtarzał. Powiem tylko, że uniwersum serialowe jest pojemne, a akcja większości fanfików toczy się w jednym małym miasteczku. Mało kto kieruje bohaterów do innych miejsc, takich jak Fillydelfia, Baltimare, Los Pegasus czy mój ulubiony Manehattan. Ale na obronę autorów mógłbym dodać, że na coś takiego nie ma za bardzo popytu - tak samo jak na fanfiki z samymi OCkami.
  14. Dobra, wrzucam swoje... coś. Indżojcie. Najbardziej sztampowy fanfik na świecie [Adventure] [Fantasy] [Comedy] Mam pewne wątpliwości co do tego, czy [Fantasy] nie jest za bardzo naciągane i jak to będzie z tą przemocą, ale to zostawię do oceny oceniającym.
  15. Muszę przyznać, że po pierwszym rozdziale oczekiwania miałem tak gigantyczne, że się obawiałem, czy rzeczywistość będzie w stanie do nich dorosnąć... Była. Choć miałbym jedną drobną uwagę... Tym niemniej, trójco autorów, spisaliście się na medal. Jeśli chodzi o kwiczenie ze śmiechu w pozycji embrionalnej na podłodze, bez możliwości podniesienia się z powrotem na nogi (tak, to się zdarzyło naprawdę), to zawsze mogę liczyć na Archipelag Kreacji. Z następnym rozdziałem nie ma się co śpieszyć, albowiem pośpiech jest złym doradcą i często prowadzi do półproduktów. Ale nie leńcie się, bo inaczej czeka was...
  16. psoras

    Daj swoje foto :P

    Warning: Absurd Resolution. Ponieważ każdy powinien mieć przynajmniej jedno zdjęcie z imprezy, na którym wygląda jak kretyn. W tym przypadku impreza to nocne jeżdżenie tramwajami po Wrocławiu w dziesiątą rocznicę przejścia komunikacji nocnej w całości na linie autobusowe. Godzinę, o której to wszystko się odbyło, macie na kasowniku.
  17. psoras

    Jak widzi cię google?

    U mnie pierwszy obrazek bez zaskoczenia - zilustrowałem nim kiedyś wycieczkę na Białoruś: Dwójka... hmmm... ...nie znam, ale chętnie zmieniłbym ten stan rzeczy. Potem są stosy zdjęć jakichś losowych ludzi, a pośród nich dwa moje rysunki - jeden starszy, przedstawiający kuce na granicy polsko-białoruskiej, a drugi nowszy - okładka do EqueTripa. Zaciekawiło mnie jeszcze to: A więc, jak się okazuje, mam na koncie nie tylko fanfiki MLP. Dobrze wiedzieć.
  18. Niestety, dziś skończyć nie zdążę. Moje ambitne plany pokrzyżowało kolokwium z automatyki połączone z wizytą brata i koniecznością zastępowania ojca przy składzie i łamaniu pewnej ostrzeszowskiej gazety. Wiem, brzmi to jak jakieś tandetne wytłumaczenie, jakie się wstawia nauczycielowi... Szkoda, bo pomysł na Zdarzenie Niepodległościowe (Kurrrrdwanów, jak ja nie lubię słowa "event") bardzo mi się podoba i niezmiernie żałuję, że nie byłem w stanie dołożyć swojej cegiełki do tego niewątpliwie bardzo sympatycznego wydarzenia.
  19. Dochodzi Rozdział D7-V+RR. Van i Rarity rozwijają swój charakter. Starałem się, żeby Rarity nie była za wredna, ale nie wiem, co ostatecznie z tego wyszło. A w tej chwili wszystkie moce przerobowe idą na niepodległościówkę.
  20. Za to ja coś popełnię. Mam już gotową 1/3 mniej więcej.
  21. Zerknij na Teenagera (część pierwsza, część druga). Osobiście nie czytałem, więc trudno mi to polecić z czystym sumieniem, ale jest dość długie i zbiera dobre recenzje, więc możesz spróbować. Podobną tematykę ma też EPIC - jest to historia o dość dziwnej zbieraninie ludzi i nie tylko, którzy trafiają do Equestrii. No i na koniec trochę autoreklamy: EqueTrip. Nie wiem, czy ci podpasuje, bo tutaj czwórka broniaków (w tym alter ego autora) zamienia się w kucyki, aby przyjechać do Equestrii na wycieczkę, po czym wplątuje się w jakieś dziwne przygody, albowiem autorowi się odleciało... ale co mi tam, może się nada. Dość długie, właśnie dobiło do 300 stron. A smutnego zakończenia nie będzie (fanfik jest wciąż w produkcji) na sto procent.
  22. Za bardzo się przejmujesz. Nawet jeśli długie przerwy zniechęcą stałych czytelników, to prawie na pewno wrócą do niego w momencie, jak Twój fanfik "wypłynie" w górę na liście po wrzuceniu kolejnego rozdziału. Każdy taki moment to też czas, w którym nowi czytelnicy zauważają Twoją pracę i czytają nie tylko ostatni rozdział, ale też wszystkie poprzednie. Jako osoba, która czyta kilkanaście fanfików będących w produkcji jednocześnie, wiem, co to znaczy, że autor wystawia moją cierpliwość na próbę i muszę przyznać, że nie jest to jakieś straszne uczucie. A jako osoba, która pisze w tej chwili czwartego fanfika, wiem, ile czasu pożera pisanie czegoś takiego. I wiem, że czasem odpoczynek od materiału potrafi dużo pomóc - pisanie Moja Mała Dashie: Reloaded przerwałem na trzy miesiące z przyczyn ode mnie niezależnych i kiedy wróciłem do fika i spojrzałem na niego świeżym okiem, stwierdziłem, że przydałoby się trochę zmienić kolejność rozdziałów i dorzucić kilka świeżych pomysłów. Pisz więc tak szybko, jak szybko ci się chce, i wrzucaj wtedy, kiedy coś masz. W końcu fanfiki pisze się dla zabawy, nie?
  23. U mnie też zmiany. Crisis:Equestria wciąż niepokonany, ale na drugie miejsce przebojem wdzierają się ex aequo trzy fanfiki: The Wrong Place at the Right Time, Apples to Oranges i Brag you Down. Wszystkie trzy są jeszcze nieprzetłumaczone (może zmienię to, jak skończę z EqueTripem) i dzieją się w alternatywnej wersji Equestrii, w którym Twilight zamiast do Ponyville zostaje wysłana do Manehattanu. Dostajemy całkiem nową, moim zdaniem ciekawszą Główną Szóstkę, a także mamy możliwość zobaczyć kilka urywków z losów "normalnej" Głównej Szóstki i tego, jak mogłyby się potoczyć, gdyby Twilight nie zaprzyjaźniła się z nimi. Mogę tylko polecić. Wyróżnienie dostaje też Changelings, Changelings Everywhere. Za to samo, co ...But The Kitchen Sink - za dziwność i parodiowanie oklepanych motywów.
×
×
  • Utwórz nowe...