Skocz do zawartości

psoras

Brony
  • Zawartość

    245
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    10

Wszystko napisane przez psoras

  1. Z przyczyny, która nazywa się "Bilet Podróżnika", najbardziej pasują mi terminy weekendowe. W zasadzie dowolne. Czyli, biorąc pod uwagę terminy, które pasowałyby Littlepip, najkorzystniejszy były 27 sierpnia.
  2. „Wszystko co można wynaleźć, zostało już wynalezione” - Charles Duell (szef amerykańskiego urzędu patentowego, 1899 rok). Także tego. Jasne, klisz jest teraz od cholery, ale cały czas się tworzą kolejne, nie bez przyczyny zresztą - pomysłowość ludzka jest znacznie większa, niż się wszystkim wydaje. Oryginalność może stworzyć nawet ciekawe złożenie wyświechtanych motywów czy nawet rozegranie ich w jakiś nowy sposób. Albo intencjonalne niezastosowanie. Przykład pierwszy z brzegu: wszyscy piszą, o bronym pojawiającym się w Equestrii jako kucyk? No to ja zrobię z niego diamentowego psa, a co! (Już użyte). I nie uważam, żeby w społeczeństwie zagościł kult przeciętności, a w każdym razie żeby zjawisko to się intensyfikowało. Wręcz przeciwnie - jak popatrzę po znajomych, to każdy próbuje się w jakiś sposób wyróżnić, jakoś pokazać, że on wcale nie jest szarą masą. Skrajnym przypadkiem jest hipsterstwo, które jest przecież wynalazkiem ostatnich lat, z charakterystycznym dla tej postawy demonstracyjnym unikaniem tego, co „mainstreamowe” i obsesyjną potrzebą oryginalności dla samej oryginalności. W Polsce nie jest to zresztą tak wyraźne, jak w Europie Zachodniej - wystarczy krótka wycieczka do Niemiec, żeby zacząć się zastanawiać, na jakiego grzyba ci ludzie tak udziwniają swoje fryzury (oni z kolei uważają, że Polacy ubierają i czeszą się tak, jakby mamusia ich do szkoły wysyłała).
  3. Tak jak napisała już Madeleine: w tym fanfiku wszystko ze sobą gra. Trzy części składowe - szalony styl, w jakim prowadzisz narrację, pełen dygresji i dowcipów, którymi strzelasz z szybkością karabinu maszynowego, a do tego przerysowane i poderpione w cudowny sposób postaci oraz obłędna wprost ilość nawiązań do wszystkiego, co istnieje - składają się na wielką przyjemność z czytania. Dodajmy też, że żadna z tych części nie byłaby kompletna bez dwóch pozostałych. Oby tak dalej, bo lektura tego dzieła to kupa śmiechu i chciałbym, żeby tak pozostało.
  4. „Kreatywność” to po prostu modne ostatnio określenie na „pomysłowość” A dzięki temu, że mam mamuśkę w poradni, wiem, że owszem, ludzie posiadają tę cechę w różnym stopniu, i tak, da się ją ćwiczyć. Wystarczy wpisać w google „ćwiczenie twórczego myślenia”, żeby zobaczyć, w jaki sposób. Co zaś do głównego tematu rozważań, Ameryki nie odkryję, jeśli powiem, że fanfik składa się z dwóch składowych: pomysłu i realizacji. Pisarze, nawet hobbystyczni, mogą mieć problemy z pomysłami na początku działalności, ale po pewnym czasie... jak napisał John Steinbeck: „Pomysły są jak króliki. Dostajesz dwa i uczysz się. jak sobie z nimi radzić. a niedługo potem masz ich tuzin”. A realizacja? To długie miesiące mozolnego wklepywania pomysłów, które przyszły do głowy w kilka sekund. To przeglądanie tekstu w nieskończoność, zastanawiając się, czy to albo tamto zdanie nie zabrzmiałoby lepiej, gdyby zrobić je trochę inaczej. To ciągłe wczuwanie się w kilka postaci naraz, to zastanawianie się, na przykład, czy Rainbow Dash, zaproszona przez Big Maca na randkę, mogłaby powiedzieć „Wal się, ziemniaku” i odlecieć z Soarinem (albo z Cloud Kicker). A także jak by na to zareagował Big Mac. To wreszcie ciągłe zmiany opinii odnośnie swojego dzieła, od „jestem genialny, właśnie napisałem arcydzieło” do „to się nadaje tylko do windowsowego kosza”. I śledzenie sceny fanfikowej jako całości, żeby sprawdzić, czy się nie popadło w banały oraz czy czasem ktoś inny nie miał wcześniej takiego samego pomysłu, a jeśli tak, to w jaki sposób się od niego odróżnić na tyle, żeby nasza praca nie była całkowicie zbędna. Więc jeśli ktoś pyta, czy trudniejszy jest według mnie pomysł, czy realizacja... taaaa. A czy tłumaczenie jest trudne? Tak się składa, że właśnie postanowiłem sobie trochę potłumaczyć, i stwierdzam, że dużo zależy od samego opowiadania. Jeśli narracja jest spokojna i napisana zwyczajnym językiem, to nie ma problemów. Ale jeśli opowiadanie ma specyficzny styl, jedyny w swoim rodzaju... ałć.
  5. Powiem, jak to wygląda u mnie: 1) Zawsze noszę przy sobie zeszycik w wieżowce, do którego wpisuję pomysły, jakie mi wpadną do głowy. Dzięki temu unikam sytuacji znanej mi z wcześniejszego okresu pisania - kiedy to często zdarzało mi się, że wpadłem na świetne rozwiązanie fabularne bądź znakomity, pasujący do sytuacji bon mot, a potem za cholerę nie mogłem go sobie przypomnieć. 2) Jeśli chcę ten dzień poświęcić na pisanie fanfika, to zanim siądę do komputera, szybko ogarniam na komórce mlppolska, FGE, mordoksiążkę, Wrocławskie Forum Komunikacyjne i galerię phototrans.pl, a jak termin ciśnie, to w ogóle to olewam. Potem wyłączam telefon. Gdy już siądę przed komputerem i otworzę OpenOffice'a (należę do zwolenników trzymania swojej pracy na własnym komputerze, a nie na cudzym - inna sprawa, że zawsze zapisuję ją w kilku egzemplarzach na kilku nośnikach), to przeglądarkę odpalam tylko i wyłącznie, jeśli muszę sprawdzić jakiś fakt związany z fanfikiem - żeby się nie odrywać od pisania i nie wytrącać z klimatu opowiadania. 3) Jak już otworzę tekst, nie zmuszam się od razu do dopisywania nowych fragmentów. Należę do osób, które, jeśli zauważą u siebie jakieś braki, to nawet im przez głowę nie przejdzie myśl o wypierniczaniu całości w kosmos, tylko raczej męczą tekst, aż będą z niego mniej-więcej zadowolone. Najczęściej więc biorę się wtedy za korektę (wiele fragmentów moich fanfików powstaje na zasadzie „a teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu”, więc bywają w pierwszej wersji cokolwiek nieskładne, a dialogi we fragmentach obyczajowych są czasem przepisywane po pięć razy, zanim jestem zadowolony z ich przekazu i odpowiedniego oddania wszystkich subtelności), a jeśli przez dłuższy czas pozostaję w kontakcie z tekstem, to po pewnym czasie okazuje się, że albo pomysł na następny fragment się sam pojawia (bo np. nawiedziła mnie wizja jakiegoś charakterystycznego miejsca, które by akurat tutaj pasowało i na które postacie by jakoś fajnie, w charakterystyczny dla siebie sposób zareagowały), albo też okazuje się, że napisałem kawałek czegoś, co z punktu widzenia fabuły, klimatu i charakterystyki postaci jest całkowicie zbędne, więc lepiej to skasować i od razu przeskoczyć do fragmentu, gdzie się będzie coś działo. Pisanie było, jest i będzie bardzo czasochłonnym hobby. Tak jak pisałem, dla mnie działało przede wszystkim wyłączenie mordoksiążki i innych tego typu przeszkadzajek na komputerze oraz całkowite wyłączenie telefonu, połączone ze skupieniem się tylko i wyłącznie na fanfiku. Ale ja jestem typem tzw. stonogi, a wiem, że istnieją ludzie określani jako „skoczki”, którzy bez bajzlu na pulpicie i pierdyliarda okien w przeglądarce nie zrobią nic. Więc nie mogę ci poradzić nic innego, niż uważna obserwacja samego siebie (co zresztą w ogóle przydaje się w życiu).
  6. Też proponuję sierpień. W dniach 11-18 sierpnia będę jeździł po Polsce, więc nie mam nic przeciwko zahaczeniu w tym czasie o Sochaczew. Co do Warszawskiego Węzła Kolejowego, to owszem, jest tam po czym jeździć. Jest linia otwocka między dwiema jezdniami, jest remontowana obecnie linia skierniewicka (można na niej upolować trójskład EN57), jest cokolwiek podupadła, ale z dużym potencjałem eskaemkowym linia Warszawa Zachodnia - Warszawa Gdańska, jest podziemna linia na lotnisko, jest WKD i metro, a co najlepsze, żeby rozbijać się pociągami w granicach m.st. Warszawy wystarczy kupić sobie jednodniówkę na zbiorkom (inna sprawa, że ta jednodniówka kosztuje 7,50/15 PLN). Do tego w ostatnich kilku latach przybyło tam od cholery nowego taboru. A jeśli pójść na całość i skasować bilet weekendowy za 12/24 PLN, to można sobie śmigać w granicach II strefy ZTM, czyli między Otwockiem, Legionowem, Pruszkowem, Ożarowem Mazowieckim i Piasecznem. W sumie, jakby dało się namówić wszystkich do skasowania biletów na drugą strefę, to z Otwocka do Puszkowa (albo nawet do Ursusa Niedźwiadka) jedzie się ponad godzinę, więc możliwe byłoby zrobienie spotkania w wagonie...
  7. Za to ja bym dał radę bez trudu. Jakby co, pozostaje się tylko umówic na termin. Ten weekend niestety odpada.
  8. Nie twierdzę, że nie powinno się w ogóle powoływać na dzieła literatury. Już nie mówię nawet o tym, że na półkach księgarń też zalegają tanie szmiry, gorsze od niejednego fanfika. Chodzi mi o przykłady - jeśli chce się wskazać autorowi przykład jakiegoś środka stylistycznego bądź chwytu literackiego, który znacząco poprawiłby jakość jego dzieła, trudno to zrobić bez powołania się na jakiś przykład jego prawidłowego użycia. Ale nie ma co porównywać poziomu (no, chyba że trafimy na coś tak wybitnego, że spokojnie mogłoby wyjść drukiem). Tak jak napisał Dolar, to po prostu inna liga - fanfików na ogół nie piszą zawodowcy. Mam albowiem wrażenie, że jeśli ktoś naprawdę umie pisać na poziomie profesjonalnym, to zazwyczaj stara się na tym zarobić - co jest raczej trudne, jeśli wykorzystuje się postaci chronione międzynarodowym prawem autorskim. Pozwól, że posłużę się przykładem z zupełnie innej dziedziny. Dzieckiem będąc, stworzyłem (wspólnie z bratem) dość rozbudowane uniwersum, będące miejscem akcji naszych zabaw. Zawierało kilka sporych miast, jakieśtam tereny pomiędzy nimi (byliśmy z bratem stworzeniami miejskimi, więc tereny te służyły głównie do przejeżdżania przez nie pociągiem), duże ilości wody (rzecz się działa na archipelagu) i tworzone ad hoc postaci, w które wcielały się nasze pluszaki. Oczywiście nie raz, nie dwa popuściliśmy wodze fantazji, tworząc rzeczy, które w prawdziwym świecie nie miałyby sensu. Jednopoziomowe skrzyżowanie dwóch tuneli metra (z drogową sygnalizacją świetlną). Wiadukt drogowy nad dworcem kolejowym, ze stojącymi na nim na całej długości budynkami mieszkalnymi. Chałupa postawiona bez powodu na środku rzeki. Buda dla psa na drzewie. Fabryka zlokalizowana tuż obok kurortu, żeby pracownicy mieli blisko na wczasy(!). I kilka innych, podobnie idiotycznych rozwiązań. A teraz wyobraź sobie, że ten nasz zmyślony świat dostaje do oceny jakiś urbanista i porównuje go z profesjonalnymi, tworzonymi przez zawodowców wizjami rozwoju miast. I oczywiście jedzie po nim z góry na dół. Można, ale po co?
  9. Narodzie, od podobnych dyskusji jest Stowarzyszenie Żyjących Piszących. Idźcie tam, zanim was Dolar pogoni. PS. Żeby nie było offtopa: naprawdę fajne opowiadanie. Wizja życia, a właściwie walki o przetrwanie w oblężeniu jest naprawdę sugestywna. I, podobnie jak inni przede mną, sądzę, że fanfik wiele by stracił, gdybyś wrzucił tu wąterk romantyczny między Maksem i Midnight. A co do bycia amatorem - Draques, zawodowcy nie piszą fanfików. Tu wszyscy są w większym lub mniejszym stopniu amatorami i samoukami.
  10. Nie ma co poganiać, każdy tworzy we własnym rytmie. Jeszcze nigdy nic dobrego nie powstało, jeśli autor nie miał pomysłu i pisał tylko po to, żeby nie zgarnąć łomotu od zniecierpliwionych czytelników. Poza tym wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale są osoby, które piszą fanfiki, mimo iż mają własne życie Pillster, pisz spokojnie i nie denerwuj się. I pamiętaj, fanfiki pisze się dla zabawy i własnej satysfakcji.
  11. Iiiii... koniec! Rozdział D8-CDPV Epilog i posłowie No.
  12. U mnie tak lipiec, jak i sierpień wolny... na razie. Wstępnie byłbym chętny. Nie sądzę, żebyśmy zarezerwowali sobie cały wagon, ale przejechać się można. Zabrać figurki (jeśli kto ma), analogowe deviantarty czy notatniki na pomysły do fanfików, no i oczywiście aparaty oraz kiełbasy na ognisko. Czy środa, czy sobota, wciąż pozostaje kwestią otwartą. W środę wprawdzie wstęp jest wolny, ale za to w sobotę funkcjonują rozwiązania taryfowe, z których zapewne chcieliby skorzystać niektórzy dalej mieszkający (bilet podróżnika, bilet weekendowy, bilet turystyczny). Dla mnie tam może być środa, bo i tak jechałbym tanią kuszetą, której żadne z w/w rozwiązań nie obejmuje. Mam już 27 lat, starzeję się i robię się wygodnicki
  13. Sochaczew byłby niezłym pomysłem. Kolejowo interesujący, prawie w samym środku Polski, z niezłym dojazdem. Nawet ja z Wrocławia mam tam kilka bezpośrednich pociągów. Ruchomy mikolski ponymeet wąskotorowy, tego jeszcze nie było. Jeśli byłoby nas dużo, to dałoby się zaklepać cały wagon i robić siarę na całą Puszczę Kampinoską, śpiewając piosenki z kreskówki dla dzieci. Albo poprzerabiać je na wersje kolejowe: „My little peiks, I used to wonder what steam train could be”, „Becoming as narrow gauge as narrow gauge could be”, „Ride this train, ride this train, one, two, three, four”... No co, człowiek może marzyć
  14. Nadmiar pomysłów to bardzo częsta przypadłość. Jutro albo pojutrze mam zamiar skończyć EqueTripa i już się zastanawiam, w co następnego ręce włożyć... Kucyk Dwugłowego Orła nie Pokona? Niepodległościówka? EqueTrip 2: Rewizyta, czyli CMC w Polsce? Jarwinie szanowny, nie jesteś w tym sam. Aczkolwiek nie mam nic przeciwko giełdzie pomysłów, gdzie autorzy mówiliby, co im chodzi po głowie. Sam się czasem wymieniam z kolegami, EqueTrip miał się pierwotnie nazywać "Make Some Friends" i opowiadać o grupie broniaków, którzy popełnili portal do .eq i przeszli przez niego z tytułowym zadaniem... ale kolega, który to wymyślił, stwierdził, że i tak tego nie napisze, więc wziąłem ten pomysł, wywróciłem go do góry nogami, wynicowałem na lewą stronę, podlałem mnóstwem randomu i wyszło, co wyszło
  15. Wiem, że brak druta wcale nie wyklucza zarąbistości. Uwielbiam jeździć do Grudziądza, a wszystkie linie wychodzące z tego miasta są niezelektryfikowane. Po prostu... lubię elektryki ^^
  16. Ja wiem tyle. Opublikowali to jeszcze przed eurowyborami, więc elektryfikacja ta może być elementem kiełbasy wyborczej, ale kto wie - może coś z tego będzie. Jakby dało radę, cieszyłbym się. The only true power is ELECTRIC POWER.
  17. Czuję się dumny, że oberwało mi się za to, co uważałem za największe zalety tego (nie oszukujmy się) powstałego na kolanie dzieła, a nie za kiepską konstrukcję zdań, błędy gramatyczne czy dłużyzny - ponieważ jest to oznaka odmiennego gustu, czyli czegoś, czego nie zadowolę, choćbym wyszedł z siebie. Dzięki ^^ Dziękuję w ogóle za wszystkie komentarze. Zawsze miło dostarczyć innym porcję niezobowiązującej rozrywki.
  18. Hej. Zainspirowany ostatnimi wydarzeniami w redakcji „Wprost” napisałem takie krótkie coś. Akcja dzieje się w trakcie wydarzeń ujętych w jednym z moich poprzednich fanfików - „Moja Mała Dashie: Reloaded” - choć jego znajomość wcale nie jest konieczna. Ostrzegam od razu, że opowiadanie jest, poniekąd z definicji, mocno polityczne i możliwe, że nie każdemu się w związku z tym podoba. Może w nim też polecieć kilka bluzgów. Gang Olsena daje dyla, czyli czego zabrakło w Moja Mała Dashie: Reloaded Miłego czytania.
  19. Polecam autorowi poczytać komentarze do opowiadań z tagiem [Human], np. do Teenagera.. Można tam znaleźć opisy najbardziej oklepanych i najgorszych motywów z tego typu opowiadań, a potem starannie omijać je z daleka we własnym.
  20. Próbowałem to niedawno przeczytać, żeby sprawdzić, o co tyle szumu. Nie dało się. Fanfik zdjęty za niski poziom, linki w temacie nie ma. Może to i lepiej...
  21. Osobiście chętnie klikam w fanfiki z tagiem [Random], dla mnie oznacza on przede wszystkim ładunek absurdu i groteski, które to środki wyrazu lubiłem praktycznie od zawsze. A tagi [Random] i [Comedy] to już kliknięcie praktycznie z automatu - to bowiem możliwość wystąpienia mojego ulubionego rodzaju humoru, jakim jest humor absurdalny, taki sam, jaki występuje np. w filmikach z serii asdfmovie, bądź też jaki wyniósł na szczyty popularności grupę Monty Pythona (nie oceniając poziomu obu tych produkcji). Oczywiście za każdym razem liczę się z możliwością rozczarowania, jako że autor może inaczej zrozumieć znaczenie tego tagu, ale nadzieja jest zawsze spora. I nie uważam, żeby przy tagu [Random] należało odwiesić mózg na kołek. Absurd też ma swoją logikę. Tyle, że... no, absurdalną.
  22. Gdzieś tam widziałem EqueTripa... George'u Westinghousie, użycz mi w łaskawości swej mocy prądu zmiennego, abym był w stanie napisać ostatnie rozdziały, zanim Wysoka Komisja zabierze się za ocenianie tego tekstu (co trochę jej zajmie, bo to kawał fanfika). A Komisji życzę cierpliwości przy przebijaniu się przez nikogo nie obchodzące opisy kolei i tramwajów
  23. Kolejne dziwactwo z derpibooru: Bardzo hermetyczny dowcip. Trzeba być mikolem i broniakiem, żeby zrozumieć
  24. Miło mi. Niestety jednak trochę jeszcze poczekasz. Chciałbym rzucić jakimś konkretnym terminem, ale problem w tym, że sam nie wiem, ile mi to zajmie. Jako że to ostatni rozdział, to chciałbym jeszcze sprawdzić wszystkie wcześniejsze, żeby nie pominąć żadnego spośród wątków, które chciałbym tu zakończyć. Redakcja całości też swoje zajmuje. No i oczywiście oprócz fanfików mam też życie No ale jak już będzie, to będzie spora paka, bo oprócz ostatniego rozdziału wrzucę też epilog i posłowie.
  25. Lokomotywa. Dokładnie koreańska odmiana siemensowego Traxxa, wyprodukowana w kooperacji z Hyundaiem.
×
×
  • Utwórz nowe...