Skocz do zawartości

Sajback Gray

Brony
  • Zawartość

    2367
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Sajback Gray

  1. - Powiem szczerze że zawsze podróżuję pieszo. Co nie znaczy że nie umiem jeździć.
  2. Przeczytałem list. Jak zawsze, Luna potrafi rozgrzać moje serce. Dzięki niej, wien że postępuje słusznie. Ta nowa organizacja, wypuściła kucyki i według Luny, nie są do nich wrogo nastawieni. Muszę jakoś się z nimi dogadać. Oboje pragniemy pokojowego rozwiązania. Wzmianka o Rarity mnie zaciekawiła. Dobrze wiem kto będzie najlepszy do tego zadania. Naprawdę mam nadzieję że niedługo się zobaczymy Luno... . Następnie użyłem mikrofonu. - Niejaki pan żądło i klacz znana jako Rarity, są pilnie proszeni do bióra dowódcy.
  3. - Oh please, excuse me, I don't mean to alarm And certainly, I mean you no physical harm I'm just the reigning king of chaos here to rock your world So just sit tight and let this little story unfurl My mission is simple: Neverending Strife I'll worm into your heart and then I'll cut like a knife My intentions are clear, so just surrender your will I'm a predator, and I'm going in for the kill. I have your attention now, it's futile to flee Your Elements of Harmony are worthless to me So please--you can't beat me, just fire away I'll shrug it off and live to laugh another day My hatred and wisdom are a thousand years old Millennia trapped in stone and desolate cold Your princess couldn't save you. You have no hope You're hanging yourself, I'm just providing the rope. - Odetchnąłem od śpiewu i zacząłem pisać list. Droga Luno Doszły mnie słuchy o nowym zgromadzeniu, ludzi podobnych do FOL. Podobno negocjujecie z nimi odzyskanie jeńców. Czy są wrogo do nas nastawieni? W razie czego, będę musiał wzmocnić ochronę w miastach. Poprzednio zapomniałem ci powiedzieć że niejaka Rarity, jest pod naszą opieką, z tego co wiem, to przyjaciółka Twilight. Mam nadzieję że dobrze się czujesz. Chciałbym mieć możliwość cię zobaczyć, ale na razie, to chyba niemożliwe. Pozdrawiam Michael.
  4. Nie ma sprawy. Kiedy tylko wyszedł, zamknąłem drzwi. Rozejrzałem się i schowałem mikrofon do biórka. Chyba nikt mnie nie podgląda... . Teraz mogę sobie pośpiewać. - Don't hate me couse I'm funny, don't hate me couse I'm beatiful, you should hate me couse I'm better than you. I only want to party I only want to play it cool I'm beholden to seeing this through.
  5. Nagle w drzwiach pojawił się Austin. - Dzięki. Nadeszła pora na wielkie zmiany w POZ. Widzę że już lepiej się czujesz. Ten awans spadł na mnie bardzo niespodziewanie.
  6. (Sorki, z telefonu piszę i mi się myli. XD ) Usłyszałem że ktoś idzie do mojego bióra. Jak coś, drzwi były otwarte. W międzyczasie zastanawiałem się nad aktualnymi wydarzeniami. Wypowiedź tego nowego dowódce mnie zezłościła. To przecież ten dupek zabił rodziców źrebiąt. Trzeba będzie uważać na niego.
  7. Przeglądałem różne papiery. Muszę jakoś ustabilizować tą sytuację. Użyłem mikrofonu, by coś ogłosić. - Z powodu wzmożonej aktywności FOL i powstania nowej organizacji zwanej RFL, zostaje wzmocniona obserwacja wrogich pojazdów i ludzi, a każdy, przed wejściem do bazy, będzie dokładnie legitymowany.
  8. - Podczas ogłoszeń mówiono coś, ale... . Muszę sobie przypomnieć... . Aha! Niejaki Michael Tin... cidunt? Ciężko wymówić to nazwisko. - Powiedziała z uśmiechem.
  9. - Zdaje mi się że nie... chociaż z tego co wiem, mamy nowego dowódcę.
  10. - Znajdujesz się w lecznicy siedziby POZ - Odpowiedział Austinowi biały kucyk.
  11. - Masz także mój kostur. Rozświetlę dla ciebie najmroczniejsze zakamarki tego świata i będę wspierał cię w tej podróży.
  12. Zdziwił mnie ten nagły list. Gościli tam FOL? Muszę niestety zdać się na ich zdrowy razsądek. Postanowiłem napisać odpowiedź. Witaj Luno Cieszę się że do mnie napisałaś. Na razie, wszystko ze mną dobrze. Doznałem jedynie niewielkich ran podczas ratowania dwojga źrebaków. Ponyfikację planuję, kiedy wszystko się ustabilizuje. Jestem jak zawsze z wami, całym sercem i duszą. Na razie muszę prowadzić bazę POZ, ale już niedługo z pewnością się zobaczymy. Nie mogę się doczekać by ujrzeć cię naprawdę. Oczywiście postaram się jak zawsze, szerzyć magię przyjaźni i zło zwalczać dobrem. Jeśli będę miał możliwość, to po przemianie w kucyka, zaadoptuje te źrebaki, w końcu mają teraz tylko mnie. Pozdrawiam Michael.
  13. Jego słowa były raczej oczywiste. Nie każdy jest tak dobrze wychowany i tak dobrze traktuje swoich sprzymierzeńców. Lepiej nie mógł nas ugościć. Wzruszyłem ramionami i lekko się uśmiechnąłem. Niech będzie. Kiedy tylko wniosą balię, chętnie wezmę kompiel. Zwłaszcza gdy w pobliżu jest taka klacz.
  14. (Hahaha! Masz u mnie + Gandzia )
  15. Po pewnym czasie, przyszła odpowiedź. Denerwowałem się, co takiego odpisze. Witam cię Michael Nie musisz się martwić o Twilight. Udało nam się wynegocjować odzyskanie jej. Jest już bezpieczna za barierą. Cieszę się także że udało ci się uratować źrebaki, możesz przeteleportować je, kiedy chcesz. Lunie, także nic nie jest. Bardzo raduje mnie twoje oddanie i cieszę się z twojego awansu. W głębi duszy, wierzę że do wojny nie dojdzie, a ty już w krutce do nas dołączysz. Księżniczka Celestia. List mnie ucieszył. Na szczęście wszystko idzie dobrze.
  16. Wiele rzeczy nie dawało mi spokoju. Porwanie Twilight, mój awans i uratowanie źrebaków. Postanowiłem napisać do Celestii list by objaśnić jej sytuację. Witam księżniczko Przykro mi że nie udało mi się uratować Twilight przed porwaniem. Robiłem wszystko co w mojej mocy by nie stała jej się krzywda. Z tego co wiem, Luna właśnie teraz próbuje odzyskać klacz. Mam nadzieję że wam się powiedzie. Niedawno awansowałem na terenie Polski do stopnia dowódcy. Będę robił co w mojej mocy, by nie pozwolić do jakiegokolwiek skrzywdzenia kucyków. Przy okazji uratowałem pewne źrebaki, niedługo je do ciebię prześle. Z tego co wiem, jest tu także klacz zwana Rarity. To już wszystko. Pozdrawiam, twój wiecznie oddany Michael Tincidunt. Później, wysłałem list.
  17. Zszokowany, usiadłem na fotelu dowódcy. Nie wiedziałem co myśleć na ten temat. W końcu nałożyłem kapelusz który mi dał, po czym przebrałem się w bardziej wygodne ubranie. Czas zrobić z tym porządek. Żeby tylko Lunie nic się nie stało. Znam ją i wiem że to bardzo miła i fajna klacz. Nie mogę się doczekać, kiedy się wreszcie sponyfikuję, lecz teraz mam inne rzeczy na głowie.
  18. - Michael? Co sprowadza cię tutaj? - Spytał dowódca. - A jak myślisz? Spiepszyliśmy sprawę. Robiłem wszystko co mogłem. Zabiłem wiele tych ścierw, ale nie powstrzymałem ich. Teraz mają Twilight! - Nie martw się. Księżniczka Luna wyruszyła by wynegocjować jej uwolnienie. - Luna... . Jeszcze okaże się że ją też porwą! Szykuje nam się wojna. Musimy przegrupować oddziały w miastach, wzmocnić ochronę kucyków i zmiażdżyć tych FOLowców. Musimy mieć dobry plan i przywódcę. - Masz rację. Jestem już stary i nie podołam dłużej tego ciągnąć. - To musisz znaleźć zastępcę. Kogoś kto się do tego nadaje. - I chyba właśnie znalazłem. - Rzucił mi swoją czapkę. - Hę? - Nie znam nikogo lepszego. Oddałeś sprawie całe życie i w pełni zasługujesz na to stanowisko. - A... ale. Naprawdę? - Oczywiście. Od teraz to ty jesteś dowódcą. - Zasalutował. - Zanim na dobrę odejdę, ostatnia sprawa. - Wyciągnął mikrofon i zaczął mówić. Jego głos roznosił się po całej bazie. - Moje drogie kucyki i ludzie, z przykrością informuję że z wielkim smutkiem zrzekam się mojej funkcji. Od teraz nowym dowódcą jest wszystkim dobrze znany Michael Tincindunt. Od teraz wszelkie rozkazy będziecie przyjmować od niego. - Komunikat zamilkł, a były dowódca wyszedł z pokoju. Ja natomiast nie wiedziałem co o tym myśleć.
  19. - Oczywiście że nie. Medalion to samo zło. Nawet gdybyśmy go wykorzystali, to sami stalibyśmy się źli. Zniszczenie go to jedyne wyjście.
  20. W końcu, po kilku godzinach, dotarliśmy. Siedziba, nie była otoczona, przez niewiadomo jakie jednostki, jednak w razie ataku, posiadała stosowne uzbrojenie. Wszędzie było pełno kucykòw i ludzi z emblematem POZ. - Żądło, zajmij się Austinem i zanieś go do lecznicy. W razie czego, nasi ludzie albo kuce ci pomogą. Zajmij się też źrebakami i klaczą. Ja muszę coś załatwić. - Zaraz po tych słowach, skierowałem się do pokoju głównego dowódcy. Nikt mnie nawet nie zatrzymywał, wiedzieli w końcu kim jestem. W końcu wszedłem do gabinetu i usiadłem na krześle. To będzie ciężka rozmowa.
  21. Nagle wskoczył do nas Austin. Coś za bardzo skojarzyło mi się to z Maratonem i Filipidesem. Chyba już nikt się, nie dołączy. Lot potrwa jakieś 2 godziny. Dobrze że to daleko od tego miasta. Nadal czółem się strasznie. Jedynym pocieszeniem były tulące się do mnie źrebaki. Taka sytuacja, nie może się więcej powturzyć. Skąd taka śmiała akcja? Czyżby FOL miał nowego szefa?
  22. (Ja nie działam metodami FOL. ^^ ) Źrebaki podeszły do mnie i ponownie mnie przytuliły. - Martwiłam się o ciebie wujku... . - Powiedziała przez łzy klaczka. - Już dobrze... jestem tu. - Dokąd lecimy Michael? - Spytał pilot. - Do głównej siedziby POZ. Pora na drobne zmiany. - Ok. Usiadłem. Czułem się beznadziejniem. Walnąłem w ścianę. Oni jeszcze mi za to zapłacą! - To nie koniec. FOLowcy za to słono zapłacą. - Powiedziałem do żądło.
  23. Strzelałem bez opamiętania. Wtedy przyszedł żądło. Powiedział że spiepszyliśmy. A niech to! - Co?! Jeszcze mi za to zapłacą! - Wyjąłem radio. - Splinter, dawaj śmigłowiec na główną! Teraz! - Po chwili zjawił się śmigłowiec. Kiedy tylko się pojawił oboje do niego wdiedliśmy i odlecieliśmy. Klacz i źrebaki wyglądały na smutne. (Jak będę miał taką władzę jak Komputer, to się odegram. )
  24. Oddziały zaczęły atakować. Wyszedłem z kina i zacząłem strzelać do wrogów. Kilka pocisków trafiło w głowę, a inne w ramiona, czy inne części ciała. Byłem wystarczająco szybki by ich zatrzymać. Pod osłoną ogniową, wyszedłem na dwór. Wspólnie z resztą oddziału POZowców, ostrzeliwałrm wrogów. Schroniłem dię za drzewem.
  25. - Musi to być ktoś, kto pozostanie niezauważony i z nieprzeciętnym sprytem. Ktoś kto, oprze się potędze medalionu. - Powiedziałem.
×
×
  • Utwórz nowe...