Skocz do zawartości

Sajback Gray

Brony
  • Zawartość

    2367
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Sajback Gray

  1. (Cóż za zbieg okoliczności... weź kurna komputer daj odetchnąć! Nie mogę se nawet poleżeć w spokoju...) - Nie przejmuj się... spójrz co ze mnie zostało. Ledwie trzymająca się koszulka, kilkanaście blizn i naruszone ścięgna... . Mimo wszystko, nie pozwolę skrzywdzić tych źrebaków. - Przytuliłem ogierka. - Gdzie? Oni całe miasto patrolują... . Właśnie teraz rozstrzeliwują okoliczne bióro...
  2. Nie wierzyłem że to on. Miałem już tego dość. Musiałem zaufać instynktowi. Otworzyłem drzwi i odsapnąłem. - Ten dzień mnie wykończy... - Usiadłem na łóżku.
  3. Obudziłem się. Żrebaki nadal spały, lecz po chwili, oboje się obudzili. Usiadłem na łużku i postanowiłem z nimi porozmawiać. - Lepiej się czujecie? - Spytałem. - T... tak. - Odpowiedziała klaczka. - D... dlaczego to zrobiłeś? - Zapytał ogierek. - Jestem waszym przyjacielem. Nie pozwoliłbym was skrzywdzić. - Uśmiechnąłem się. - Dziękuję.. - Powiedziała klaczka i mnie przytuliła. - Ja też... - Powiedział jej brat i także mnie przytulił. Zauważyłem że na jego boku pojawił się cutie mark, spadająca żółta gwiazdka. W pokoju miałem radio z którego dowiedziałem się o ataku nazistów i FOL. Na szczęście z tego co się dowiedziałem byłem na obrzerzach miasta. Nieco czasu potrwa zanim tu dotrą. Gdybym miał teraz jakiegoś sprzymierzeńca... Nagle usłyszałem pukanie. Wyciągnąłem pistolet. - Kto tam?!
  4. Nie wiem czy dalej byłem w tym samym mieście, ale byłem pewny że to inny hotel niż tamten. Spokojnie pszerzedłem obok tych śpiewaków i skierowałem się do recepcji. Zamówiłem pokój i ponownie się w nim zamknąłem. Ani ja, ani źrebaki, nie miały już siły. Było już ciemno, więc położyłem kucyki obok mnie i obaj zasneliśmy. (To pokój obok pokoju Magusa )
  5. Spojrzałem na nowo przybyłych i ukłoniłem się nisko. - Mnie także miło poznać. - Odpowiedziałem.
  6. Pojawiłem się wraz z źrebakami w nieznanym mi miejscu. Mały ogierek zemdlał, a jego siostrzyczka nadal marzła. Byliśmy ukryci w jakiejś uliczce. W okolicy był jakiś hotel, a ja usłyszałem jakiś śpiew. Wydaje mi się że to Ukraiński. Przytuliłem źrebaki by nie było im zimno.
  7. Zdziwiło mnie że klacz skosztowała mięsa... . Przecież kucyki nie powinny móc go jeść. Kim jest ta piękność? Nagle powturzyła moje pytanie, patrząc na mnie. Ku mojemu zaskoczeniu to było spojrzenie całkiem zwyczajne... . Zwykle, kuca patrzyły na mnie z lekkim strache. Gryf zaczął wyjaśniać nam dlaczego akurat my. Stwierdził że nawet własnym ludziom nie może zaufać, a skoro my się ukrywamy , to musimy być dobrzy. Ja wiem dlaczego to robię, lecz klacz jest za piękna, by ukrywać swoją tożsamość. Czyli jednak zrobi ze mnie najemnika... . W sumie i tak nie mam nic do roboty... . Oby tylko nie trzeba było kogoś zabić... . Pamiętam co się stało ostatnim razem... . Wtedy przybyła reszta dań. Muszę powiedzieć że na ich widok, pociekła mi ślinka. Dawno nie widziałem czegoś takiego. Skusiłem się na początek na pierogi. - W dzisiejszych czasach trudno o zaufanych przyjaciół... wiem coś o tym. - Stwierdziłem. - Rozumiem że chcesz zlecić nam jakieś zadanie. Jeśli chodzi o mnie, to ostatnio, i tak mam spokuj i chętnie się rozerwę.
  8. Zostałem otoczony przez tych dupków. Kazali mi się poddać, a ja nie miałem zaniarów. Źrebak jednak długo tak nie wytrzyma. Złapałem go i wspólnie z siostrzyczką ciepło przytuliłembi uklęknąłem na ziemi. - Nie pozwolę was skrzywdzić... . Jeśli was zabiją,to tylko ze mną... . - Młody jednorożec przutulił się jeszcze mocniej i nagle wszystkich oślepiło potężne światło, a ponadto zaczął padać śnieg. Kiedy otworzyli oczy, mnie i źrebaków nie było. Przeteleportowaliśmy się w miejsce znane tylko zszokowanemu umysłowi młodego jednorożca.
  9. Kiedy byłem już centralnie w mieście, zdjąłem kaptur. Bywałem tu już wiele razy, lecz nadal oszołamia mnie piękno tego miejsca. Zauważyłem także elfke która przybyła na koniu.
  10. Powoli, wolnym krokiem zacząłem zbliżać się do miasta. Na mojej głowie widniał czarny kaptur, a w ręce kostur. Byłem coraz bliżej. W końcu wszedłem do miasta. Ciekawe, czy mogę liczyć na jakieś powitanie. Jednak nie to teraz jest ważne, chodzi o misję od której zależy los krainy.
  11. Ten durny FOL wydał rozkaz by wszyscy się ode mnie odsuneli. Terrorysta... to oni są terrorystami... . Ja nie zabił bym nikogo kto na to nie zasłużył. Nikt nie chciał mi pomóc. Zamknąłem oczy, wiedziałem co zaraz nastąpi. FOLowiec zaczął strzelać. - Wybaczcie mi... . - Powiedziałem, a po moim poliku poleciała łza. Otworzyłem oczy i okazało się że żyję. Co się stało? Mały jedrożec unosił się nade mną. Jego oczy były białe i pulsowały energią, a mnie i małą pegaz otaczało pole magiczne. - Proszę... zostaw nas... proszę... proszę! - Powiedział źrebak przez łzy. Nagle wystrzelił strumieniem energii w helikopter który musiał awaryjnie lądować, a nas nadal otaczała bariera.
  12. Nurt ciągnął mnie. Byłem pod wydą, a źrebaki się mnie trzymały. W końcu, prąd się nieco uspokoił. Kucyki weszły mi na grzbiet, a ja spostrzegłem coś jak łudź podwodną. Widziałem już coś takiego i wiedziałem że ma kamerę. Na szczęście zawsze trzymam pistolety w kaburze, zabezpieczającą broń przed czynnikami zewnętrznymi. Odpiąłem kaburę i strzeliłem w tą łudkę która teraz dryfowała na powieszchni. - Przeklęty FOL! - Powiedziałem oddając strzał w obiektyw i łapiąc broń w zęby. Ponieważ prąd się zmniejszył, udało mi się dopłynąć do brzegu, jakieś 50 metrów od jeziora. Zacząłem ponownie biec, trzymając źrebaki. Nie miałem już dużo sił, ale udało mi się dobiec do miasta. Uciekałem przez ulice pełne ludzi.
  13. Usłyszałem kroki. Ktoś mnie gonił! Gdyby nie to że trzymam te źrebaki, to zacząłbym przeklinać. Biegłem przed siebie, gdy nagle zobaczyłem grupę trzech wrogów. Wystrzeliłem pary razy z pistoletu. Jeden z nich upadł, a ja skręciłem w boczny tunel. Ucuekałem dobre parę minut, trzumając źrebaki na rękach, gdy nagle koniec tynelu odciął mi drogę. Kończył się sporą przepaścią. Na dole, woda prawdopodobnie trafia do rzeki. Zatrzymałem się i odwruciłem. Widziałem czterech wrogów i tego diabła zmierzających w moją stronę. Spojrzałem na źrebaki. Kiwnęły głową, jakby wiedziały o czym myślę. Spojrzałem FOLowcowi prosto w oczy. - Sad... so sad... . Wybacz, ale nie tym razem. - Odskoczyłem do tyłu z uśmiechem na ustach. Zacząłem spadać w dół, aż uderzyłem o wodę. Nurt mbie gdzieś porwał, a na tafli było widać mój sweter.
  14. Usłuszałem że wróg się zbliża. Nie wiedziałem co robić, aż nagle mnie olśniło. Kiedy tylko uderzył w moją stronę siekierą, uchyliłem się i udpiąłem płaszcz. Narzuciłem go na niego i związałem szybko sznurkiem, poczym nałożyłem mu mój kapelusz. - Pozdrowienia od Michaela. - Powiedziałem, łapiąc źrebaki i schodząc z budynku. Trochę zajmie, zanim się wydostanie. Zauważyłem w okolicy właz ściekowy. Wyciągnąłem go i wraz z kucykami, zeszliśmy do ścieków. Jeśli ten facet teraz też nas odnajdzie, to naprawdę jest wrzutem na tułku. Piwinno mu wystarczyć że zabił ich rodziców. Zacząłem biec w kanale, trzymając źrebaki.
  15. Ten facet znowu tu wszedł i zaczął wszędzie strzelać. Ja byłem na szczęście osłonięty przez kolumnę. Wystawiłem broń i oddałem kilka strzałów w kierunku FOLowca. Nie wiem czy trafiłem. W między czasie, przeładowałem pistolet.
  16. (No to ja, będę chamski i mianuję się jednym z głównych przywódców POZ . ) Wróg był coraz bliżej. Zaraz spłonę. Nagle ten POZowiec którego poznałem, zaczął ciągnąć tego chama nad krawędź i zrzucił go do śmietnika. No, należało mu się. Wtedy wstałem. Dzięki ci boże za kamizelki kuloodporne. Muszę coś wymyślić. Facet coś tam zaczął po niemiecku krzyczeć. Zaczął też nas ostrzeliwać. Wytrącił mi jeden pistolet z ręki. Zbliżyłem się do źrebaków. Staliśmy zasłonięci przez jedną z kolumn na dachu.
  17. Usłyszałem windę. No, nie... . Ten FOLowiec jest naprawdę uparty. Spojrzał na nas i zaczął strzelać. Zakryłem źrebaki własnym ciałem. Cały magazynek powędrował w moją klatkę piersiową. Upadłem na kolana. Patrzałem na tego dupka ze wściekłością w oczach. - Mówiłem ci... . Nie pozwolę ich tknąć ty potworze!!!!
  18. Zanim gryf odpowiedział na nasze pytania, nagle do pomieszczenia karczmarz. Stwierdził że ta balia jest za duża i nie da się jej wnieść. Ponownie spojrzałem na klacz wzrokiem "o co kaman?". Gryf kazał po prostu rozmontować ścianę. Please.... . Może jeszcze połowe tego pokoju... . Ogier wyszedł, a gryf kontynuował. Pić w towarzystwie? A tak na serio? Problem który da się rozwiązać dzięki odpowiednim kucom, w odpowiednim czasie? Nie rozumiem. Jeśli chce mi za coś zapłacić, to dziękuję, ale nie. Zrobię to tylko i wyłącznie dla rozrywki. No ale, po co ta cholerna balia?! Oczywiście szczegółów nie poda, bo jakaś sprawa osobistam. Test? Co ja jestem, jakiś najemnik?! Ten gryf mnie wkurwia. Już chciałem mu dać x kopyta w ten dziób, ale kelnerka, z jedzeniem mnie uprzedziła. Położyła na stole łososia i sałatkę. Inne kuce, nie mogà jeść mięsa, więc to pewnie dla niego i ewentualnie dla mnie. Klacz pewnie zje sałatkę. Używając noża i widelca, spróbowałem łososia, po czym zapytałem. - Ale dlaczego akurat my? Czyżby drogą losową?
  19. FOLowiec się poddał? Myślałem że po prostu nawzajem się zabijemy.... . Poczekałem, aż odejdzie na wystarczającą odległość. Nadal celowałem w puste drzwi, gdyby chciał mnie zaskoczyć. Wszedłem do wentylacji i jakoś dostałem się do źrebaków. Wspólnie używając wentylacji, weszliśmy na dach hotelu. Żrebaki zaczęły płakać i mnie przytuliły. Odwzajemniłem uścisk. Nie pozwolę ich skrzywdzić.
  20. - Po pierwsze, mam świetnego cela i bez trudu trafię cię w głowę. A conajmniej pociągnę cię za sobą. Po drugie, źrebaków już tu nie ma. Oprucz tego, nie masz. Ty żyjesz by nienawidzić, ja żyję by pomagać. Oddałem kucykom życie i nie zawacham się ofiarować się im w pełni. Lepiej się nie ruszaj! Jeszcze parę kroków, a zapewnisz mi tą przyjemność.
  21. Durny człowiek użył siekiery. Spojrzałem na źrebaki wzrokiem, "wiecie co macie robić". Z tego co kojarzę, to przewód łączy się z dachem budynku i tam powinien zaprowadzić źrebaki. Człowiek wkroczył do pokoju. Calował do mnie z karabinu, a ja do niego z pistoletów. - Za to mi wprost przeciwnie! Niestety, nie oddam ci ich. Ich życie jest dla mnie ważniejsze niż własne. Spróbuj strzelić, mój refleks jest lepszy od twjego, o czym się już przekonałeś.
  22. Źrebaki płakały. Musiałem jakoś je uspokoić. Wyjaśniłem im sytuację i nieco się uspokoiły. Przytuliłem je by poczuły się lepiej. Nie miałem czasu. Ten FOLowiec zaraz tu będzie. Otworzyłem klapę od wentylacji i schowałem w niej źrebaki. Usłyszałem pukanie. Wyjąłem pistolety i wycelowałem je w drzwi. Jeśli ktoś tu zginie to ja, ale pociągnę cię za sobą! - Tak? Kto tam?
  23. Poszłem za tym gryfem. I tak, na nic się nie zapowiadało. Ale dlaczego poszła też ta klacz? Wietrzę jakiś spisek, to naprawdę mi się nie podoba... . Nagle karczmarz podbiegł do gryfa. Szepnął mu coś że mają tu zgrabne klacze które potrafią umilić noc. Pewnie chce jeszcze więcej zarobić. Mimo wszystko posiadam naprawdę dobry słuch, w końcu jestem w połowie nietoperzem. Na to pytanie jedynie się zaśmiał, w sumie się mu nie dziwię. Kazał natomiast przynieść do izby balię do prania. Spojrzałem na klacz i podniosłem brew. Moje oczy zdawały się mówić "Że wut?". Następnie,dalej zanim szliśmy. Znaleźliśmy się w pokoju pełnym martwych zwierząd. Ciekawy wystruj wnętrz... . Rycerzyk, od razu, nalał sobie wina. Widać że zna się na winie. Cała baryłka tylko dla nas. Naa twarzy wciąż miałem zdziwienie. Także usiadłem przy stoliku. Następnie, nalałem sobie nieco wina. - Delikatne półwytrawne z lekką nutą malinową. - Stwierdziłem. - Lecz, do rzeczy. Czym zawdzięczamy tak ciepłe przyjęcie?
×
×
  • Utwórz nowe...