Skocz do zawartości

Sajback Gray

Brony
  • Zawartość

    2367
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Sajback Gray

  1. Z góry zauważyłem grupkę uciekających kucyków. Ten FOL'owiec do nich strzelał. Widziałem jak klacz i ogier, otrzymali po strzale. Zeskoczyłem z budynku na okoliczny dach. Podszedłem do nich, tłumacząc im, kim jestem. Nie mogłem pomuc tym dwóm. W między czasie ten kretyn nadal strzelał. Wyjąłem pistolet, wycelowałem i postrzeliłem go w rękę. Spojrzałem na ogiera i klacz, nie żyli, wykrwawili się. Obok nich płakały małe źrebaki. Ogierek i klaczka. Złapałem obydwa źrebaki i zacząłem z nimi biec. Zbiegłem z budynku, po schodach i skierowałem się do jakiegoś hotelu. Zamówiłem szybko pokuj, poszedłem do niego i się zamknąłem, wraz z źrebakami.
  2. Wbiegając do bloku, zobaczyłem że ostatni FOL'owiec mnie ściga. Odrzuciłem papieros i wszedłem na dach. Zacząłem po nim biec, aż nagle skończył się. Spojrzałem w dół. Hmmm... ciekawy pomysł.
  3. Zauważyłem akcję Austina. Upuściłem przed wejściem wizytówkę " POZ tu był, z niepoważaniem MT". Skierowałem się przed siebie. Nawet się nie zajkryłem. Nałożyłem płaszcz i wszedłem do jakiegoś losowego bloku. Usiadłem na schodach i zapaliłem papierosa.
  4. Z twarzy tego gryfa wciąż nie znikał ten przeklęty uśmieszek. Jak by czegoś ode mnie chciał. Tylko czego? On nawet mnie nie zna. Chociaż, chyba jestem jedynym, pomijając klacz, obytym kuce w tej tawernie. Stwierdził że ta kusza, na wiele mi się nie przyda. Co? Jak on... . A.... walić to! Gryf, zamówił dość sporo... . Wszystko co dostępne w menu i baryłkę wina. Stwierdził że stać go. Jak ja nienawidzę tych kucy co się tak żądzą. Kiedy nikt nie patrzył, wylał zawartość piwa i stwierdził że to najgorsze pomyje pod słońcem. Uśmiechnąłem się na to stwierdzenie. W tym muszę się zgodzić. Nagle zaproponował nam najeść się i napić do syta za darmo? Co?! Zdziwiły mnie jego słowa. Ale... dlaczego? To się źle skończy. Ale, chyba i tak nie ma nic gorszego od tej imitacji piwa. Straszny z niego cwaniak. Wstałem i skierowałem się w jego stronę. - Wszystko jest lepsze od tych ścieków. Niech będzie. Chociaż jakoś nie wierzę że nie ma w tym chaczyków. - Stwierdziłem dość obojętnie. I tak nie mam co robić, a mogę się zawsze rozerwać.
  5. - Słyszałem że dobrze się sprawujesz. A gdzie? Byłem już w wielu krajach i nie pamiętam. - Wtedy zauważyłem, że FOL, wchodzi do budynku. Dwóch stało na straży. - Wybacz, ale muszę coś załatwić. - Wyszedłem z ukrycia i zacząłem iść przed siebie, udawając żebraka. Dwóch FOLowców spojrzało na mnie pogardliwie. Upadłem na ziemię, a jeden spytał się czy coś się stało. - Tak... wydaje mi się że... Wyjąłem pistolet. - ... nie żyjesz! - oddałem strzał który uśmiercił go od razu. Następnie wycelowałem drugi pistolet, w kolejnego mężczyznę, również kończąc jego żywot. Odrzuciłem płaszcz i stanąłem przy wejściu.
  6. - Mnie już znasz. Nawet nie musiałem się przedstawiać. - Lekki uśmiech. - Miło mi cię poznać Austin, muszę przyznać że słyszałem nieco o tobie i... - W tym momencie chwyciłem go za rękaw i zaprowadziłem w boczną uliczkę. - Ciii! Furgonetka FOL. To nie wróży dobrze.
  7. - To gratulacje. Ze mną jest podobnie, jednak większości odznaczeń, nie przyjąłem. Nie robię tego dla uznania. - Facet powiedział coś o jakiejś misji, uśmiechnął się i wyszedł. Założyłem kapelusz i wolnym krokiem udałem się do wieszaka, po czym nałożyłem płaszcz. Zacząłem iść obok niego. - Mnie przywiodła tu odrębna misja. Życzę ci powodzenia w twojej. I tak, nie mam nic do roboty. Dokąd zmierzasz?
  8. Uśmiech mężczyzny, strasznie mnie zmieszał, więc skierowałem dłoń z powrotem na stół. Po chwili chwycił mnie za rękę. Kolegę po fachu. A więc to POZ. Nie spodziewałem się spotkać kogoś tak szybko. Zdjąłem kapelusz. - Mi również. - Lekko się uśmiechnąłem. - Rozumiem że pan także działa w POZ. Nie sądziłem że tak szybko kogoś spotkam.
  9. Podszedł do mnie i wypowiedział moje imię. Jeśli to wróg, to lepiej się przygotować. Skierowałem jedną ręką na pistolet. - Zgadza się. A kto pyta?
  10. Wziąłem jeszcze parę łyków herbaty. Nagle zauważyłem że ktoś, co chwilę mi się przygląda. Czy to członek FOL? Nigdy nie wiadomo. W razie czrgo, przy pasku, mam zawsze pistolety. Poprosiłem o rachunek i zacząłem myśleć. Spojrzałem się jegomościowi spod kapelusza. Coś za bardzo się uśmiecha... . Może to jednak nie jest FOL... .
  11. Siedziałem w okolicznej restauracji. Nie dawno przyleciałem do tego kraju, a tu już chce mi się wyjechać. Jakby nie wystarczyła walka pomiędzy nami, a tym przeklętym FOL. Słuchałem wiadomości, biorąc łyk herbaty, zasłaniając oczy kapeluszem.
  12. Imię i nazwisko, bądź nazwa: Michael Tincidunt Wiek: 30 lat Płeć: Mężczyzna Strona: POZ Krótka historia: Od początku pojawienia się kucyków, pomaga im jak tylko może. Jest dość konkretnie znaną osobą w kręgach POZ, ludzie i kuce często rozpoznają go jako siewcę nadziei. Podróżował po całym świecie i wspomagał każde biuro adaptacyjne w którym się znalazł. Starał się pomagać chorym z zniedołężniałym, często za cenę własnego zdrowia. Znienawidził FOL i poprzysiągł sobie że nie pozwoli im zniszczyć tego wspaniałego daru który kucyki ofiarowały naszemu światu. Aktualnie wyruszył do Polski by w końcu spełnić swoje marzenie i stać się kucykiem. Pod płaszczem posiada dwa pistolety. Wygląd: Wysoki mężczyzna ubrany w ciemny płaszcz. Zdejmuje go kiedy wchodzi do jakiegoś pomieszczenia. Ma szary sweter i spodnie dżinsowe. Ma dość długie włosy i kapelusz fedora z którym się nie rozstaje. Ponadto zielone oczy. Cechy charakteru: Bardzo miły dla wszelkich nieznajomych kuców i ludzi. Nienawidzi za to FOL i całym sercem życzy śmierci ich przedstawicielom. Zdolności: Strzelanie z dwóch pistoletów naraz i medycyna. Pochodzenie: Włoskie
  13. Sajback Gray

    Zapytaj Neon Light'a

    - Proszę, mamy czas na pytania. - Potwierdzam. - Tak... podobno zacząłem zgrywać kozaka i Sajback musiał mnie odciągnąć. I tak, później przegoniłem tego gościa. Czy ze mną się nie zadziera... nie wiem. Nie jestem najsilniejszy, za to wiem że nie lubię cwaniaków. - Nie mam. Wszystkich artystów szanuję na równi i staram się tworzyć wyłącznie w oparciu o własne pomysły. - I moje rady. - Tak... to też. - Cwaniaków. - Papaja. - Jako klacz?! Na pewno byłbym zszokowany. Nagle zmieniłbym płeć, miałbym pewnie dłuższe włosy i narządy rozrodcze klaczy.... . Na pewno Sajback pomógłby mi się oswoić z nowym wyglądem.
  14. W sumie racja, jednak pod żądze władzy można to podciągnąć, ponieważ nakazał kucykom swoja wolę i zamienił ich charaktery wedle swojego upodobania. Na przykład Big Macintosha zamienił w psa. W takim świecie wszystko było tylko dla niego. Chyba że ktoś wyznaje chaos. W tej sytuacji racje ma Flippyn, nie miał wyboru.
  15. Czyli wedle tej teorii, Discord jest odzwierciedleniem chaosu, a drzewo, harmonii? Średnio. Jeśli tak, to dlaczego harmonia jest drzewem? Chyba też powinna mieć ciało. Ponadto drzewo powstrzymywało las, przed rozprzestrzenianiem się, a nie dbało o harmonie w całej krainie. Trzeba też zauważyć, że jako całkowity chaos, Discord powinien bezwzględnie dążyć do całkowitego chaosu, a jednak dał się zreformować. Czym jest według ciebie odzwierciedleniem cienia?
  16. Sajback Gray

    Znajdź swój łakoć

    Cieszę się że ta zabawa odżyła, przecież Discord, nie zje tych wszystkich słodkości. Oczywiście że nie, od tego jest Luna. Tia... pora na kolejny cukierek. Ziołowe cukierki verbena! Lista:
  17. Uznajmy ostatecznie że DiscorsBass otrzymuje tubę. Nawet nie musiałem rzucać monetą . Pora na kolejny instrument... hmm.... . Co by tu teraz wybrać. Już wiem! Klarnet Kto już ma instrument:
  18. Lisia Cham Wychowanek ojca nudy
  19. Jak tylko wyjdzie, to od razy się rejestruje. Kim będę? Jednorożec, zawsze lubiłem magię. Jako story, to oczywiście Pinkie. Party forever, true story. Co do innych, to się okaże. (Może nawet zajrzę na + 18) Powiem szczerze że od pegaza wolałbym gryfa. I dobrze myślałej Bartek. Co nie znaczy że my też nie możemy być nienormalni.
  20. Lordek (A może avatar, monarchy chaosu ;_; )
  21. Wziąłem kolejny łyk tego świństwa. Klacz zaczęła się na mnie patrzeć. I tak, nie dowie się kim jestem. Moje skrzydła są skutecznie zasłonięte. Na wszelki wypadek, przesunąłem kopyto na kuszę. W razie kłopotów, zabicie jej, nie będzie większym problemem. Nagle do karczmy wszedł jakiś gryf. Oznajmił że teraz ta jarczma jest jakby pod kobtrolą straży... . Osiadł między mną i tajemniczą klaczą. Powiedział że nie wypada siedzieć w izbie w kapturze. Jak bardzo, chce mi się teraz strzelić do tego dupka. Klacz, za to odkryła swój kaptur miała bladą cerę i czarne włosy. Naprawdę była piękna. Chyba jeszcze nie widziałem takiej klaczy. Teraz jebany gryf, będzie patrzał się na mnie. Chyba nie mam wyboru... . Mam przesrane. Zdjąłem kaptur i ukazałem twarz. O ile nie widać mi kłów i skrzydeł, to uszy nietoperza wszystko spiepszą. Ciekawe jest jak mało osób wie o naszym istnieniu, w końcu jesteśmy obecni głównie w nocy. Mam nadzieję że ten gryf nie zrobi jakiejś głupoty i będzie chciał mnie zaatakować. Jakby co, to zbroja nie za dużo mu pomoże. Nie w takie szczeliny już trafiałem.
  22. Nareszcie opuściliśmy ten przeklęty las. Olo, postanowił, ruszyć w inną stronę. Szkoda, nawet go polubiłem. Po długiej wędrówce, znaleźliśmy się w jakimś mieście. Wreszcie cywilizacja! Mam nadzieję że szybko znajdę ten miecz i dołączę go do swojej kolekcji. Clover oblizała dziwnie wargi, powiedziałbym nawet że kusząco... dziwne. Zabawić się? Ta klacz zaczyna naprawdę mi się podobać. Zaciekawiły mnie słowa Clover. Podeszłem do niej z opuszczonym kapturem. - Hmmm... . Zgoda. Przyda się nieco odpoczynku z bliską os..... to znaczy w grupie... . - Na chwilę się zarumieniłem i odwruciłem głowę i wtedy zauważyłem że ktoś się na nas patrzy.
  23. Napiłem się tego obrzydliwego płynu. W takim miejscu i tak nie spodziewałbym się znaleźć czegoś w miarę przyzwoitego. Tak naprawdę, chciałem po prostu napić się wody. I tak bym zrobił, gdybym nie zobaczył co w niej pływa. Czy oni biorą te pomyje z kibla?! Wylałem to... coś na ziemię i zamówiłem piwo. W sumie, ten trunek jedynie wzmaga pragnienia, lecz był tak rozcieńczony, że to raczej żadna różnica. Siedziałem sam gdzieś w kącie izby. Moje oczy i większość ciała, zasłaniał płaszcz. Lepiej by ci pijacy, nie wiedzieli kiedy na nich patrzę. Ponadto, domyślam się, jak zareagowaliby na mój wygląd. Kuc ze skrzydłami nietoperza i jeszcze te kły... . Kiedy ktoś nas zobaczy, od razu myśli że wyssiemy z niego krew. To jednak tylko bajeczka. Owszem, możemy pić krew, ale nie musimy. Pomaga nam jedynie w regeneracji, nic więcej. Zresztą i tak nasza liczebność jest strasznie niewielka. Czasami doskwiera mi samotność, ale już się przyzwyczaiłem. W moim przypadku, lepiej się do innych nie uśmiechać. Nagle do karczmy weszła jakaś klacz... . Wyglądała inaczej niż pozostałe, przyodziana w płaszcz. Zaczęła się rozglądać i usiadła przy ladzie. Chyba, nie wie gdzie spocząć. Nie miałem nic do roboty, więc zacząłem przyglądać się nowo przybyłej.
×
×
  • Utwórz nowe...