Cahan

Powiem tak, gdybym był pracodawcą, miałbym gdzieś stopnie, a kandydatowi kazałbym pokazać co umie. 

A wracajac do egzaminów, to powiem szczerze, że w ramach matury, solidnie przygotowywałem się tylko do jednego (tego najbardziej bezużytecznego). Polskiego ustnego (za moich czasów wyglądało to jak małe seminarium). Po co to zrobiłem? Dla siebie. 

Moja polonistka całą trzecią klasę goniła mnie do roboty i czytania lektur (3/4 czytałem streszczenia, a na jej lekcjach czytałem metro, czy inne książki). Wypracowania słabo, 2 góra 3- (za ortografię głównie). I wiecie co? Miałem na to totalnie wylane. Byle zdać polski (i pisemną maturę) i na polibudę. Ustny egzamin robiłem dosłownie dla przyjemności, gdzie wgniotłem komisję w podłogę, a mojej polonistce kopara opadła jak się dowiedziała ile dostałem (a bo ty Sun byłeś leniwy itepe).

Dziś wiem jedno. Wiedza ma być dla mnie i żaden egzamin nie da rady jej zmierzyć

Akurat tu wiedzę to mam całkowicie gdzieś. Na całych tych cholernych studiach.

Wiedza ma być dla mnie i żaden egzamin nie da rady jej zmierzyć

Egzaminy są właśnie po to by badać twoją wiedze. Lecz nie są w stanie zbadać twojej mądrości.To właśnie mądrość determinuje sukces.