-
Zawartość
682 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Shey
-
White - Dzięki - Również rzuciła na odchodne nadal mając mieszane odczucia. Był podmieńcem ale mimo to... Innym. Tak go określiła wymijająco by nie powiedzieć dobrym. - Pytanie tylko co gorsze - Stwierdziła odpowiadając na słowa Crimson dotyczące Crystal i Królowej. - Tak szczerze moje jest lepsze ale aktualnie wokół niego pełni warte pewne robactwo... - Zastanawiało ja czy takie ryzyko powrotu nie czyni jej przypadkiem bezdomną, przynajmniej w tym momencie. Batty - Ja? - Odpowiedziała pytaniem ma pytanie najwyraźniej nieco skołowana. - Zamierzam to co wcześniej a to bardzo l tylko krótki postój - Usiadła na podłodze przecierajac czoło ścierka od Ordera. - Udać się do Equestrii a tam kogoś znaleźć... - Ta, zostaniemy tutaj - Stwierdziła Fire zaraz po tym jak Batty skończyła mówić. - Ta kostnica to nie tylko grób waszych ale i naszych - Najwyraźniej również mieli niedokończone sprawy w tym miejscu. - Szczerze mówiąc mam nadzieję że Crystal nie uznaje nas za tak głupich by spodziewała się takiego ruchu - Lekko się uśmiechnęła. W tym czasie Chlorine wraz z uleczonym buntownikiem minął Pearl i resztę rzucając tylko krótkie, lekko oschłe ,, dzięki". - Może ryzykowne ale czasami to jedyne wyjście.
-
White Trochę się speszyła gdy Crimson odwzajemniła uśmiech odwracając wzrok lekko w inną stronę by nie patrzyć na nią bezpośrednio... Ale chyba przyniosło to zamierzony efekt. Przynajmniej do czasu aż nie przyszedł inny gwardzista chyba już lepiej poinformowany o tym co działo się w barze. Szybko zaczęła się zastanawiać kto mógł widzieć ich akcje lub połączyć fakty na tyle by móc ich oskarżyć by spróbować za w czasu przygotować sobie coś na wzór wytłumaczenia sprawy która nie wyglądała zbyt kolorowo. Mimo wszystko ruszyła za gwardzistą... I jak się okazało to wszystko przestało być potrzebne. - Nawet nie wiesz jak bardzo się ciesze że ciebie widzę - Powiedziała z ulgą jednocześnie zdziwiona sobą że skierowała takie zdanie w kierunku podmieńca. - I w zasadzie chyba pomogłeś wystarczająco? - Spojrzała pytająco na Crimson jakby liczyła że się wtrąci. - Kierujemy się w stronę wyjścia i już chyba nie powinno być przy nim takich problemów z pytaniami. Batty - Ej nie zapominajcie o mnie - Wtrąciła się Batty wiedząc że prawda jest taka że ona najmniej używała magii... I może nie wyrywała się by leczyć każdego używając swojego rogu nie znaczyła to że nie może się podzielić jej częścią. Podeszła do Pearl i Lance i również się nachyliła dając do zrozumienia że również chce uczestniczyć w tym uczestniczyć.
-
White ,,To był jednak zły pomysł'' - Pomyślała jak tylko zobaczyła plakat z podobizną klaczy którą ledwo co wczoraj poznała i wyrwała ją z okowów niewolnictwa. Nie mogła jednak już zmienić obranej drogi, było już na to za późno więc trzeba było brnąć dalej i zrobić wszystko by wyjść z tego bez problemów. - Będzie dobrze - Szepnęła do Pumkin idąc przy jej boku i poczekała chwilę by nie wtrącać się w rozmowę którą przeprowadzał gwardzista czarnego rynku - Menelką? - Spytała z urażeniem zmieszanym z oburzeniem. - Nie zadaje się z marginesem społecznym bez domu a Crimson ma nawet łóżko - Chyba nawet delikatnie puściła do niego oko. - I oczywiście że nic nie wiem - Dodała zdziwiona jakby to powinno być oczywiste. - Gdy rozpętała się ta rozróba wyobraź sobie że akurat zmierzałam w stronę toalety ale chyba nie będziesz mnie dopytywać co takiego tam robiłam? Batty Chlorine uznał że zrobił to co powinien i nie śpieszył się za resztą, podobnie jak Fire która najwyraźniej zamierzała z nim pogadać. - Prosto i na krzyżówce w prawo - Rzucił jeszcze zdaniem by trafili na miejsce. Batty natomiast ruszyła ze Lancem i Pearl raczej bez trudu ich doganiając, wyglądało na to że bez pancerza biegało jej się dużo lepiej. - Starczy ci magii by mu pomóc? - Spytała zastanawiając się czy to nie będzie problemem. Chyba już wyleczyła dosyć sporo osób jednak nie wiedziała jak silna jest jej moc co było dość ważnym czynnikiem.
-
White - Ale ważne że jesteśmy - Wysiliła się na uśmiech mimo znowu buntującego się żołądka który jednak już się nieco przyzwyczajał. - I mogłam wziąć parasol - Stwierdziła bez zastanowienia czując żar lejący się z nieba. Następną chwilę spędziła nad rozważaniem którą drogę powinny wybrać bo tak naprawdę obydwie nie były wolne od zagrożeń. - Wydaje mi się że przejście przez czarny rynek będzie bardziej odpowiednie - Spojrzała na Pumpkin. - Co prawda istnieje szansa że nadal będą ciebie szukać ale nie wyglądasz tak samo jak wtedy więc raczej z łatwością się wykręcimy Batty - Jednostki łatwiej połączyć niż całe narody czy co dopiero oddzielne gatunki - Fire wyraziła swoim krótkim stwierdzeniem co sądzi o pomyśle Order'a po czym spojrzała na Lance'a z dziwnym rozbawieniem - Stworzyliśmy Crystal, a to ci dopiero... - Pokręciła głową, najwyraźniej ta nowina była dla niej nowa. - Gdybyśmy mieli taką technologię to zamiast stosować dializy byśmy hodowali chorym w probówce nowe nerki - Buntownik potraktowany zaklęciem leczącym na pewno miał już się lepiej ale mimo to nadal był skrajnie wyczerpany i najwyraźniej zapadł w sen. - Dzięki Pearl - Rzuciła na szybko przypominając sobie że wcześniej w żaden sposób nie zareagowała na jej pomoc. - I tak... Może nie żołnierz ale mechanik - Kucyk który wyszedł ze środka zbliżył już się wystarczająco by móc przekazać wiadomość. - Spear - Wypowiedział ciężko dysząc. - Wy tu sobie urządzanie piknik - Przerwał biorąc duży łyk powietrza. - A on się wita z kostuchą - Dodał zdziwiony widząc że dyskusja trwa w najlepsze. - Zasugerowałbym że potrzebuje jakiegoś medyka.
-
White i Sinister - I nie pozdrawiaj tego huja ode mnie! - Wydarła się Sinister będąc nadal w piwnicy i wiedziała że Crimson już raczej jej nie usłyszy ale nie obchodziło jej to. - Nie o to mi do końca chodziło - White odpowiedziała raczej zmartwiona na wieści jak gwardia teraz traktuje kucyki ziemskie. - A bardziej o problem że Sinister mieszka pod jednym dachem ze stworem który najpierw udaje miłego by potem ciebie zabić tylko... dla swojej przyjemności? - Zapytała nie będąc pewna i raczej nie spodziewała się odpowiedzi od Crimson. Nie widziała jednak innego powodu skoro Stalker najprawdopodobniej nie musiał się niczym żywić. W drodze do portalu raczej zachowała milczenie rozpaczając w środku swojej głowy. Zadawała sobie pytania czy to wszystko jej wina że to co próbowała ochraniać rozpadło się w zaledwie jedną noc... I najprawdopodobniej nigdy nie zdobędzie czegoś co pozwoli to odwrócić by wszystko było jak dawniej... Czy życie w końcu złamało jedno z jej najpiękniejszych marzeń? Życzenie żeby jedność wygrała z niezgodą i kłamstwami? Z wizją jednego kucyka który kosztem innych chciał zbudować coś co kłóciło się z sumieniem czy z wartościami które wyznawała White. Nagle się jednak ocknęła gdy dotarli na miejsce na tyle by być w stanie odpowiedzieć Pumkin. - Jasne... - Zbliżyła się do portalu ale zaczekała na klacz przy niej żeby mogły przejść w jednym czasie. - Cały czas będę razem z tobą dopóki nie odprowadzimy ciebie do twojej rodziny. Batty - Chyba ten nietypowy, wspólny cel zmienił trochę nasze postrzeganie - Odpowiedziała Fire na słowa Lance'a gdy mówił że mógłby się teraz położyć i nie bać o swoje życie... Ale miał racje. Jeszcze przed tym raczej nie miałaby oporów by wyciągnąć pistolet i strzelić mu w głowę jednak teraz to byłoby nieco nie na miejscu. Potem w milczeniu przysłuchiwała się nowinom niesionym przez Order'a by potem tylko krótko to skwitować jednym zdaniem. - To w końcu czego ta Crystal chce? - Władzy i mocy która chyba wykracza poza nasze zrozumienie - Dodała otwierając swoją książkę odwracając ją tyłem i zaczynając pisać na ostatniej stronie która teraz była pierwszą nowej opowieści. - I warto dopowiedzieć że jeśli zawiedziemy możemy być jak ten stwór to nazwał za śmierć wszelkich istnień... Więc to się nie tyczy tylko tego świata. - Zaczęła coś pisać ołówkiem. - Jak to było? - Zapytała samą siebie. - Zniszczenie, czas, energia, kreacja, życie, śmierć i rzeczywistość. Tak się nazywają chyba te artefakty... Crystal ma już energię z tego miejsca i pytanie czego jeszcze jej brakuje... Baza - Zgaduje że naszej ekspedycji udało się to co mieli zrobić skoro te pokraki nam odpuściły... - Spojrzał jeszcze na Spear'a dosyć ponuro wiedząc że raczej nie ma jak mu pomóc... A Pearl czy Batty lub chociażby Lance który mogli władać leczącą magią nie wiadomo gdzie są. Przetransportować go również będzie dosyć trudno bo podnosząc go może sprawić że jedno z być może złamanych żeber przebije płuco lub zrobi coś jeszcze gorszego. - Trzeba byłoby go zabrać na zewnątrz tylko jak? - Rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś co mogłoby posłużyć za coś w rodzaju noszy ale niestety nie znalazł nic co mogłoby się nadawać. - Kati weźmiesz go wyniesiesz? - Spytał smoka licząc na pomoc ale zapomniał o pewnym fakcie... - A co ja? - Odpowiedziała jakby urażona. - Niańka dorosłego ogiera? - Dobra, w zasadzie mogłem się spodziewać takiej odpowiedzi... - Dodał i zeskoczył z maszyny. - To jedyna opcja to najwyraźniej ich poszukać - I ruszył przed siebie w stronę wyjścia.
-
Batty - Cholera w tym się nie da biegać - Stwierdziła Batty już bez większości elementów swojego pancerza. - Nie zostały stworzone do tego celu - Odpowiedziała Fire idąc w kierunku już nieprzytomnego buntownika i Pearl że skręconym kopytem. - Dasz sobie radę? - Spytał ją a w jej głosie nawet pojawiła się odrobina troski. Mimo to najpierw zaczęła oglądać ledwo żywego towarzysza by zobaczyć czy może mu jakoś pomóc. - Właściwie to prawie bez różnicy, najwyżej ktoś komuś by powtórzył - W zasadzie wyszłoby na to samo. - Ale faktycznie, dzięki tej teleportacji jesteśmy już niedaleko - Spojrzała na Lance'a czy po takim wyczynie nie jest zbyt zmęczony i szczerze mówiąc sama by wreszcie odpoczęła po ostatnich wrażeniach. - Powinni żyć, nie zajęło nam to długo a jak byliśmy w tej symulacji to podobno czas się zatrzymał. Baza - Raczej każdy wszystko ma przy sobie - Wyszedł na zewnątrz pojazdu razem z torbą zawierająca raczej najbardziej podstawowe opatrunki i spojrzał na Speara oceniając czy jest mu jakoś pomóc. Nie był ku temu chętny... Ale jednak Pearl która była przecież gwardzistą na to nie patrzyła.
-
Sinister - To skoro jest taki rozumny to niech nauczy się korzystać z kalendarza - Stwierdziła patrząc na drapanego Stalkera pod brodą który cicho mruczał i spoglądał na nią ukradkiem z dziwnym zadowoleniem - Biała klacz nie czekając dłużej poszła na górę jakby nie chciała przebywać z tym stworem w jednym pomieszczeniu. - E, we dwie - Sinister poprawiła Crimson. - White nie pali ale to już chyba powinnaś wywnioskować - Po czym nic nie dodając więcej widząc że jej goście zbierają się do wyjścia obróciła się i najwyraźniej na nowo zaczęła kreślić krąg. Musiała już to robić wiele razy ponieważ podłoga nosiła już ślady licznego drapania kredą po jej powierzchni. - Trochę - Odpowiedziała White na ostatnie pytanie skierowane do niej. - Ale bardziej się bałam konsekwencji jeśli okazałoby się to prawdą. Batty - Naprawia to co spieprzyła Crystal - Powiedziała na szybko pozbywając się ze swojej głowy hełmu wiedząc że teraz będzie jej zawadzać. - I Order dobrze prawi, jeśli stąd nie zwiejemy zostaniemy tu na zawsze - Dodała po czym rzuciła się za nim do ucieczki. Niestety mimo dużego wysiłku wyraźnie została z tyłu, jako klacz i w dodatku w cięższym pancerzu nie miała zbytniego pola do popisu. Obejrzała się za Pearl ponieważ najpewniej miała ten sam problem co ona. Przystając na chwilę lewitacją odpięła siedem zaczepów które trzymały element zbroi na tułowiu i jak się okazało to wystarczyło by odciążyć medyka z większej części ciężaru. Po czym znowu ruszając do przodu pomyślała o sobie wykonując to samo. - Lance, dasz radę? - Spytała nadal będąc zajętą. Baza - Co u licha? - Spytał Chlorine wyglądając przez właz na nagłe, nietypowe jak dotąd zachowanie ich przeciwników... Który mimo miażdżącej przewagi postanowił się wycofać lub nazywając to mniej chwalebnie uciec. Po czym uznając że ten problem rozwiązał się sam spojrzał na Speara a potem na Sand Storm'a. - Em, ja jestem raczej mechanikiem a nasz jedyny medyk wybrał się prosto w paszcze tych kreatur... Więc chyba musimy poczekać.
-
Sinister White najpierw popatrzyła na Crimson w jednym kawałku a potem na Stalkera mrugając parę razy jakby dopiero docierał do niej pewien fakt. - Przecież pokiwał mi głową gdy spytałam czy ciebie zjadł - Spojrzała teraz na Sinister. - Ah, nie ważne - Dała za wygraną i obróciła się by z powrotem wejść na górę. - Wygląda na to że mnie okłamał - Stwierdziła jeszcze zanim ruszyła. - Oj tam - Skomentowała właścicielka chowańca podchodząc do niego i głaszcząc go kopytem. - Od razu okłamał... Zrobił małego psikusa i tyle - Teraz zwróciła się do Pumpkin podając jej lewitacją fiolkę ze spienionym płynem. - Umyj się tym a odzyskasz swój wygląd ale jeszcze z tym poczekaj bo będziecie przechodzić przez czarny rynek chyba... - I odwróciła głowę do Crimson. - Poszłabym z wami ale raczej się nie przydam a mam trochę roboty, jeszcze muszę sprawdzić te rośliny od tego odmieńca czy mają jakiś ukryty potencjał - Uśmiechnęła się wiedząc że dobrze zrozumie o co chodzi. - A, jakbyście napotkali trójkę kucy z rozpuszczonymi pyskami to jakby co to nie ja - Szepnęła na tyle głośno by raczej tylko ona mogła to usłyszeć. Batty - Czujesz się w nich jak u siebie co? - Spytała łodygowatego stwora wyrażając swoje niezadowolenie ale zaraz po tym zamilkła gubiąc się w nowych wspomnieniach... - To nie to - Nagle wyrwała się z chwilowego letargu kręcąc głową. - Bardzo śmieszne bo już tam byłam - Podeszła do istoty i złapała ją za kończynę. - Zgaduje że nie do końca sprecyzowałam prośbę - Wzruszyła ramionami ale znowu nagle coś ją tknęło. ,,A co jeśli chciał mi przekazać że przeszłość nie ma już dla mnie znaczenia?'' - Spytała samą siebie jakby się zastanawiając czy lepiej już nie będzie dać temu spokój.
-
Sinister - Żadna relacja nie jest trwała - Powiedziała a jej głos zawierał sobie coś z pomiędzy złości i smutku. - Ale faktycznie, to lepsza droga kończąc je wcześniej ruszając się do nowego miasta - Stwierdziła i i można było zauważyć że jej słowa są szczere. - A jeśli chodzi o zarazę to ryba psuje się od głowy... Ale może ktoś ją w końcu obetnie - Spojrzała na nią. - Wiesz że White była w czasie ataku na Canterlot? Długo po tym musiała się zbierać i nadal nie jest taka sama jak dawniej... Ale jeśli chcesz to wierz White bo ona tego pragnie jak chyba nikt inny... - Zrobiła małą przerwę. - Ma może ze dwa promile szans że się jej uda ale kto wie, może nas zaskoczy? - Uśmiechnęła się. - W zasadzie to nie wiedziałam się czego spodziewać. Na te ożywione stworzenia większość reaguje strachem ale to na razie tylko szkielet bez duszy. Taka... Rzeźba można by rzec - Zbliżyła się do niej gdy Crimson zrobiła przykrą minę i podniosła kopyto by poczochrać ją po grzywie. - Nie ale White ma broń nasyconą moją magią a przy Pumkin majstrowałam przy wyglądzie - Powiedziała dając do zrozumienia że to coś zmienia ale... nie sprecyzowała co. - Też chcesz? - Spytała po czym znowu mogła poczuć to samo jak po przejściu przez krąg. Obydwie pojawiły się w pomieszczeniu między Stalkerem a dwoma innymi klaczami. - Sinister, gdzie byłaś? - White nie zdążyła odpowiedzieć Pumkin i widząc że Crimson jest cała opuściła broń. - Ten tego - Brzmiała na nieco zakłopotaną. - Mam jeszcze drugą piwnicę - Powiedziała i puściła porozumiewawcze oko do jedynej wtajemniczonej. Batty ,,Kim on jest?'' - Myśl rozbrzmiała w jej głowie zaraz przed tym jak poczuła rozniecający się gniew. Nie rozumiała jak on jest w stanie to zrobić mimo że ona sama próbowała tyle czasu... Kosztowało ją to tyle wysiłku a teraz dowiaduje się że on może tak po prostu to zrobić. Potem odczuła strach... Czy nie zwariuje od masy powtórnie przypomnianych wspomnień i nie chodziło o to czy były dobre czy złe ale czuła że to uderzy z mocą olbrzymiej fali... Ale ciekawość, chęć uzyskania odpowiedzi były równie silne tylko musiała zachować zdrowy rozsądek, nie pozwolić by pragnienie wiedzy ją zgubiło. Odzyskiwała fragmenty przeszłości już nie raz i za każdym razem było to mocne doświadczenie. Wreszcie znowu skupiła się na stworzeniu i dało się zorientować że nie do końca wie co chce powiedzieć. - Ujawnij mi... Ostatnie... Pokaż mi coś co doprowadzi mnie do domu. Jego lokalizacje, drogę czy mapę.
-
Sinister - Każdy na ogół jest niedoceniany - Zaczęła. - Taki już ten świat jest... - Delikatnie się uśmiechnęła i odwróciła głowę by spojrzeć jej w oczy. - Czyli ty nie wybrałaś samotności z wyboru? - Zapytała znając odpowiedz. - Ale zastanawia mnie co innego. Czy jakbyś wiedziała że jednorożce z którymi do tej pory miałaś kontakt - Była niemal pewna że znalazłoby się chociaż parę. - Tak się zmienią jak tylko poczują się wywyższone nawiązywałabyś z nimi znajomość? - Teraz wyraz jej twarzy nieco zgasł stając się bardziej przygnębiony. - Prawda jest taka że ci co się boją że ich czymś zarazisz sami są chorobą toczącą ten świat dlatego to na co teraz patrzysz - Miała na myśli metalową bestię. - Nie nazwałabym bronią a wyspecjalizowanym lekarstwem... I przy okazji panaceum na każdą inną, mniej szkodliwą chorobę - Odwróciła się i skierowała się do głównego, kamiennego stołu. - A co do wojny z Crystal - Przewróciła oczami ale Crimson raczej nie mogła tego zobaczyć. - Jeszcze nie zidiociałam do reszty by porywać się na tak głęboką wodę... To co robię to po prostu hobby dla zabicia czasu a przy okazji oglądanie reakcji osób które to widzą pierwszy raz jest bezcenne - Zamilkła na chwilę a potem zaczęła szukać czegoś w szafkach. Wyjęła cztery odczynniki z czego dwa stanowiły bezbarwne ciecze które Sinister powąchała jakby upewniając się czym one są. - To by miało sens... - Rzekła zastanawiając się. - Bez White czy Pumkin byś tu nie weszła... - W pokoju teraz dało się wyczuć zapach alkoholu gdy klacz wymieszała trzy probówki. - Nie obrazicie się jak nie pójdę z wami? White - Stąd byś miała większe szanse na ucieczkę jeśli... - Przerwała wiedząc że to żle zabrzmi i nie polepszy sytuacji. - Po prostu sprawdźmy - Trochę nerwowo przygotowała broń schodząc po schodach nie wiedząc czy poradzi sobie z takim rodzajem bestii. Na dole jak gdyby nigdy nic czekał Stalker siedząc na środku pomieszczenia... I jak tylko zobaczył dwie klacze powoli się oblizał jakby właśnie skończył posiłek. - Zjadłeś ją? - Nagle White odezwała się do stwora który na to pytanie pokiwał głową. Batty - A więc stąpa po cienkim lodzie - Podsumowała jego wypowiedz otwierając plecak i biorąc w kopyta swoją książkę... Po czym dotarło do niej że to bez sensu. Przecież i tak w realnym świecie nic się nie zmieni. - Nasza robota to skruszyć ten lód - Uśmiechnęła się. - Tylko startujemy z pozycji kurzu - Wykrzywiła się nieco w grymasie. ,,Jak można ją powstrzymać skoro jest silniejsza niż księżniczki? - Pomyślała ponuro. ,,Były uznawane za... najsilniejsze. Kim więc jesteśmy by konkurować z taką mocą? - Nikim - Powiedziała bardzo cicho odpowiadając na postawione sobie pytanie. - Ale moja w tym głowa żeby sobie poradzić - Podsumowała wstając. Widziała w swoim życiu już wiele rzeczy, tych dobrych... i tych złych ale nie chciała pozwolić by to tak po prostu przestało istnieć. ,,A więc to mój nowy cel w życiu? - Znowu pomyślała patrząc się w ziemie. - Powiedzmy że pierwszy tymczasowo zawieszę... - Mam jednak ostanie pytanie. Wspominałeś że wiesz o rzeczach których nawet sami nie pamiętamy... Czy możesz powiedzieć mi coś co mnie choć trochę naprowadzi? - Jej głos przepełniała nadzieja.
-
Sinister - Mieli broń palną - Stwierdziła. - Nie wiem czy byś do nich dobiegła zanim by ciebie postrzelili - Uśmiechnęła się wiedząc że najpewniej by tak było. - Więc noc w miłym towarzystwie nie brzmi jak zła alternatywa - Na chwilę przerwała mówić zastawiając się czy faktycznie mogło do czegoś dojść między nią a White czy Pumpkin ale pokręciła głową raczej uznając że nic takiego się nie wydarzyło. - A co do gwardii. Powinnaś wyjebać jednemu partyzanta w róg i naśmiać się z niego że ścierwo zniżyło go do swojego poziomu... Z drugiej strony to nie jest mądre rozwiązanie patrząc na dłuższy termin... - Widząc że Crimson się rozgląda usiłując zobaczyć coś jeszcze co byłoby ciekawe poszła do przodu pokazując kopytem by ruszyła za nią. - Serce użyłam jako czysto biologicznego terminu więc nie rób ze mnie poety który bawi się w takie alegorie - Zatrzymała się w miejscu odległym o około dziesięć kroków. - I nie martw się że traktuje go źle bo gdyby tak było dałby mi do zrozumienia na swój sposób. Po za tym żyjąc na tym społecznym pustkowi nie wydaje ci się że chciałam mieć jakiegoś zwierzaka do którego można zagadać lub się przytulić? - Spytała i dotknęła czegoś przed sobą ale Crimson widziała że jej kopyto wisi tylko w powietrzu. - Zwykle nie pokazuje niedokończonych prac ale ujawnię ci do czego potrzebowałam tej książki - Na jej oczach mrok odsłonił metalowy szkielet przypominający smoka ze skrzydłami który przewyższał ją prawie trzy razy. Wyglądało na to że Sinister miała naprawdę dużą władzę nad otoczeniem w tym miejscu. - Jeszcze chyba zejdzie na nią z czterocyfrowa kwota bitów... i masa mojego czasu - Powiedziała raczej nie zadowolona ale nagle coś ją olśniło. - Właśnie! - Spojrzała na Crimson. - Jak to jest sprzedawać broń gwardii lub Christianowi? - Najwyraźniej to rozważała traktując to jako jeden ze sposobów na zarobek. - Dobrze płacą? A co do tego drugiego wiem że nie gra fair ale ja też więc w ewentualnej różnicy zdań mamy równe szansę. Batty - Z tego co wiem niektórzy powiadają że nie jest kucykiem... Ale skąd tak uznają nie wiem, może to tylko wypaczona pogłoska która przeszła przez zbyt wiele ust - Powiedziała robiąc przerwę by zastanowić się nad jego pytaniem. - Niestety mało o niej samej wiem ale o ile rozumiem znaczenie tych przedmiotów... Ten który ukradła wzmocni jej siłę prawda? - Spytała siadając na ziemi i zdejmując hełm. Nie wiedziała czemu wcześniej o tym nie pomyślała. - Pokonała księżniczki prawie dziesięć lat temu a ta sprawa jest świeża więc wygląda na to że jeszcze nie ma jej dość... Tylko do czego jej ona? - Usiłowała się postawić na miejscu tej Crystal. Jednej nocy przejmujesz władzę, w drugiej wywyższasz jednorożce ponad pegazy i kucyki ziemskie, w trzeciej wywołujesz wojnę z podmieńcami i gryfami... - Na pewno chce przejąć kontrolę nad tym światem jako dyktator? - Tak by skwitowała jej poczynania. - A co będzie potem? - Spojrzała się po innych. - Jak dla mnie chyba ma jakiś większy cel... do którego dąży niczym psychopatka.
-
Sinister Gdy Crimson zasugerowała że wcale jej tu nie ma i widzi ją tylko dlatego że jest odurzona rozmaitymi środkami psychoaktywnymi wstała ze stołu i przyłożyła swoje kopyto do jej tułowia lekko ją szturchając. - Teoria obalona - Powiedziała obojętnym tonem. - Po za tym nawet jeśli to nie widziałabym ciebie a kogoś innego ale jeszcze nie jestem w tym stanie - Stwierdziła już teraz raczej chłodno. - To było tak dawno temu a gniew nie zanika... - Dodała już ledwo słyszalnym tonem ale w tym pomieszczeniu dało się to wyłapać z powodu kompletnej ciszy. ,,Dostałaś to o co prosiłaś. Dar nienawiści który pozwolił ci rzucać potężniejsze zaklęcia...'' - Odezwał się jakiś głos w jej głowie który pozostał przez nią zignorowany. - Nie powiedziałabym że się naraziłam, przynajmniej nie bardzo ale poczęstowałam go nawet skrętem w ramach reklamy - Uśmiechnęła się raczej sztucznie. - Ale pewien inny handlarz nie był zadowolony z konkurencji. Wynajął kogoś by mnie zlikwidować... Ale zaproponowałam im zakład który przegrali - Pokręciła głową.- Nie wierzyli że Stalker pokona pięć kucyków będąc rozmiarów małego psa. Dwóch zdjął praktycznie od razu, zaraz potem kolejnego ale wtedy zaczęli do niego strzelać... - Spojrzała na Crimson by zapewne zobaczyć jej zmartwienie. - Może i by zadziałało gdyby miałby na przykład serce czy płuca ale przy jego tworzeniu nawet mi nie przeszło przez głowę żeby dodawać mu takie niedoskonałości. White - Nie wiem... - Odpowiedziała zastanawiając się. - Nie znam tego stworzenia ale nie wydaje mi się bo powinna chociażby krzyknąć jakby ją zaatakował - Mimo to wycofała się z pomieszczenia i idąc korytarzem jeszcze dodała: - Ale lepiej pójdę sprawdzić co z nią. Batty - To co jest niedorzeczne to kwestia sporna - Odpowiedziała na jego pierwszą reakcje. - Parę minut temu dla mnie niedorzeczne było to że znajdę się z tobą w jakieś... Symulacji? - Nie była pewna tego słowa, z takimi rzeczami raczej się nie spotkała w swoich podróżach. - A mimo tego patrz, jestem tutaj - Krzywo się uśmiechnęła przekręcając głowę na bok patrząc na niego jakby z politowaniem. - I jeśli naprawdę wie to nie nazwałabym tego wyborem tylko koniecznością by jej to uniemożliwić - Chyba nikt nie chciałby walczyć o przetrwanie gdy świat umiera niezależnie od tego czy byłyby te stwory czy to nieznane zagrożenie pozostające zagadką. - Więc obiecuje że będę dążyła do tego celu z całych sił ale czy mi się uda to kryje się w mroku jutra. Dodam jeszcze że sprawa miedzy mną a tą Crystal może być osobista... - ,,Jeśli zabiła White'' - Dodała już w myślach wiedząc że on i tak ma o tym informacje więc nie musi mówić tego na głos. - Więc moim zdaniem wybór należy do ciebie - Znowu spojrzała na niego. - Czy uważasz że będziemy skuteczniejsi niż ci strażnicy kierowani przez żądze odzyskania tego co im skradziono?
-
Sinister Jak tylko Crimson się odezwała tuż przy jej uchu wydawała z siebie przestraszony krzyk jednocześnie podskakując i upuszczając ostrze które trzymała w lewitacji. Odwróciła się... I wcale się nie uspokoiła tylko zareagowała jakby zobaczyła ducha. Odsunęła się od niej wskakując na stół plecami i dopiero wtedy jakby zajarzyła o co chodzi. - Jak się tu dostałaś?! - Spytała głośno charakterystycznie pociągając nosem, wyglądało na to że znowu czymś się wspomagała... - I jak ominęłaś pierwszy i drugi stopień mojej dwuetapowej pułapki? - Dodała już nieco spokojniej ale mimo to próbowała kopnąć Crimson tylnym kopytem jednak uderzyła tylko powietrze. Okazało się że jej cel był za daleko albo szybko się uchylił. - Nie, nie robię tu imprez - Przewróciła oczami. - Ale tworzy się tutaj rzeczy do ostrych imprez... - Chytrze się uśmiechnęła. White Po której chwili Pumpkin mogła usłyszeć jak ktoś schodzi ze schodów, najprawdopodobniej White z powodu charakterystycznego dźwięku jej obuwia. Pokój w którym się znalazła okazał się dosyć prosty jakby ktoś zupełnie nie przyłożył się do wystroju. Dwie sofy, stół między nimi, trochę roślin w doniczkach i odrobina innych mniejszych mebli z grami planszowymi dla uzupełnienia przestrzeni . Na ścianie znalazły się też trzy duże okna które powinny wpuszczać dużo dziennego światła ale były szczelnie zasłonięte. - Crimson jeszcze nie wróciła? - Spytała rozglądając się po pomieszczeniu. Batty Sytuacja w której się znalazła coraz mniej jej się podobała. Dało się to zauważyć po jej zachowaniu, patrzyła się raczej w ziemie jakby szukając tam jakieś odpowiedzi i nerwowo przenosiła ciężar ciała to z lewego to na prawe kopyto. A więc, wie więcej o mnie niż ja sama, mam zero prywatności nawet we własnym umyśle i do tego nie chce nam pomóc kierując się większym dobrem. Po prostu wspaniale. - Wiara i logika się nie łączą - Powiedziała na głos. - Więc odpowiadając za niego zgaduje że nie - Prychnęła. - Ale łodyżko, zadam ci parę pytań - Stwierdziła patrząc mu w oko. - Co jeśli Crystal wie do czego to służy? Co jeśli to ona sprowadziła to miejsce do tego świata? I co jeśli... Zrobi to z następnymi i zbierze wszystkie artefakty? Widzisz, tu były prowadzone wykopaliska. Wiedziała czego szuka i wiedziała gdzie to jest. Okoliczny teren to zadupie poza granicami każdego państwa i co prawda jest tutaj dużo założeń... - Sama wskazała słaby punkt swojej wypowiedzi. - Ale po jej czynach da się wywnioskować że albo jest głupia... Albo dokładnie wie co robi i nie obawia się nikogo, nawet tych stworów które uwolniła - Pokręciła głową. - Więc jeśli zamierzasz umyć ręce od tej sprawy, rzucić monetą i mieć połowę szans czy przetrwa każdy czy nikt to proszę bardzo.
-
Sinister Z początku nie stało się nic nadzwyczajnego ale jak tylko Crimson postawiła wszystkie cztery kopyta w kręgu nagle zaczęła spadać, betonowa podłoga jakby wyparowała a pomieszczenie w którym znajdowała się chwilę temu zostało zastąpione przez bezgraniczną czerń. Szybko jednak mogła poczuć jak zwalnia a ciemność się przejaśnia odsłaniając gwiazdy. Odległość do nich wydawała się być większa niż ktokolwiek mógł przebyć w ciągu całego swojego życia... Łapiąc równowagę na nowej, niewidzialnej powierzchni poczuła że stała się lżejsza... Albo grawitacja utraciła co najmniej połowę swojej siły. Patrząc teraz przed siebie spostrzegła Sinister stojącą przy stole wykonanym z bazaltu o kształcie koła w skupieniu pracującą nad dwoma ostrzami zrobionymi najpewniej z kryształu. Ponad nią znajdował się żyrandol w postaci drewnianego okręgu ze świecami i był zawieszony zardzewiałym łańcuchem do... Właściwie to Crimson nie mogła być pewna ponieważ znikał gdzieś w ciemności. To jednak świadczyło że to ,,pomieszczenie'' ma jednak jakieś granice. - Zobaczmy czy się udało - Nagle się odezwała używając szeptu nadal chyba nie będąc świadoma obecności nowego gościa. Potem uderzyła pozornie kruchym orężem w kamień rzeźbiąc w nim dość głęboką, podłużną rysę i przy okazji wzbijając z niego w powietrze cały kurz i opiłki metalu. - Całkiem całkiem... - Dodała przyglądając się ostrzu najpewniej w poszukiwaniu oznak uszkodzenia po tym teście. Batty Batty z początku wydawała się zaskoczona nagłą zmianą otoczenia nerwowo rozglądając się na boki a potem sprawdzając czy ma swoje rzeczy przy sobie. Potem spojrzała na łodygowatą istotę ale nim zdarzyła się odezwać Order pośpieszył z wyjaśnieniami. Milczała podczas tego wywodu ale ciężko było powiedzieć to samo o jej myślach. ,,Kurde a przeczuwałam żeby cofnąć się jeszcze ten jeden krok'' - Pomyślała delikatnie kręcąc głową. - ,,I ciekawe czy ten stwór słyszy każdą moją myśl... Jeśli tak muszę uważać żeby nie pomyśleć o... - Nie - Odezwała się gdy Order skończył mówić. Szybko na niego spojrzała i dodała: - Nie mam nic do dodania... Chyba że - Znowu skierowała wzrok na istotę. - Czuje się jakbym dostała mokrą ścierą w twarz gdy nazwałeś mnie złodziejem - Podniosła głowę nieco wyżej. - Złodzieje na ogół nie wracają na miejsce zbrodni gdy trzeba ryzykować by nie zginąć od tych bestii co stąd wypełzły.
-
White - Chyba z kimś walczył... - Stwierdziła White odpowiadając Crimson. - Technicznie rzecz biorąc jest martwy więc chyba jego uszkodzenia się nie goją - Mówiła o nim jak o maszynie. - Ale w każdym razie możesz mieć racje, Sinister jest raczej samotnym typem osoby więc zrobiła sobie jakiegoś zwierzaka - Zmarszczyła brwi. - Tylko magia nie działa w ten sposób. - Spojrzała na Stalkera zastanawiając się czym on może być. - Można przywołać sobie bestię która będzie uległa twojej woli lub stworzyć golema z którym będzie podobnie ale on nie jest ani jednym ani drugim tylko czymś pomiędzy? - Mimo że znała się na magii całkiem dobrze nie była w stanie tego określić. - To ty idź sprawdzić czego on od ciebie chce a ja pójdę sprawdzić czy Sinister jest cała - Dodała po chwili zamyślenia i odwróciła głowę w kierunku Pumpkin. - Jak nie chcesz iść z Crimson za tym stworem to tam masz pokój dla gości - Zadziwiające że Sinister coś takiego miała. - Ja zaraz wrócę Crimson gdy zeszła na dół mogła zauważyć coś na wzór piwnicy, dużo mniej ładnej niż reszta domu. Podłogą był zwykły, ordynarny beton na którym nie brakowało opiłków metalu czy rozbitego szkła. Po lewej swoje miejsce miało coś na wzór małego warsztatu ze sporą ilością pilników i śrubokrętów a na stole leżał rozłożony na cześć pierwsze karabin ak-47 i książka którą Sinister kupiła na czarnym rynku. Na końcu pomieszczenia znajdował się najprawdopodobniej agregat prądotwórczy więc najwyraźniej Sinister nie trudziła się z ciągnięciem kabla od Ponyville do swojego domu co raczej kosztowałoby nie mało... Ale z drugiej strony byłoby tańsze w eksploatacji. Po prawej był pojedynczy stół a nieopodal niego półki i szafki ze sprzętem laboratoryjnym i odczynnikami a oprócz tego w woreczkach strunowych podpisanych łacińskimi określeniami suszone fragmenty roślin. Wyglądało to na małe ale dobrze wyposażone miejsce do czynienia chemicznej magii. Na samym środku pomieszczenia znowu była najciekawsza z tych wszystkich rzeczy w postaci narysowanego na podłodze kręgu z nieznajomymi dla Crimson znakami i świecącymi się po kolei w przeróżnych kolorach. Stalker stanął tuż obok niego i z wyczekującym spojrzeniem patrzył to na okrąg to na klacz. On sam chyba był za duży żeby się w nim zmieścić... Batty - Raczej odnóże? - Poprawiła Order'a jednak nie była pewna czy dobrze. - I chyba nie pozostało nam nic innego - Dodała widząc że jej próba nic nie dała. W każdym razie nie ufała w pełni tej istocie mimo że najpewniej była jedyną szansą na zdobycie wiedzy jak zrobić tutaj prawidłowy ruch. - Jak coś będzie nie tak... Będę gotowa - Powiedziała do niego i uważnie obserwowała to co się dzieje. Baza. - I tak nie zajedziemy daleko - Stwierdził Chlorine patrząc na wskaźnik paliwa. Bak był w połowie pełny ale wiedział że to tylko kwestia czasu aż przewody zablokuje rdza zgromadzona na jego dnie. Po za tym gdzie mieli jechać? To tylko kupi im nieco czasu ale co dalej? Skierował pojazd w stronę korytarza prowadzącego do wyjścia omijając co większe kopce a te mniejsze po prostu taranując trąc o nie kadłubem czołgu. Drugi ogier widząc że ten ruch spowodował ożywienie się tych bestii doskoczył nieobsługiwanego karabinu maszynowego i zaczął pomagać Sand Storm mając nadzieje że to wystarczy. Chlorine gdy podjechał na wprost przejścia zanim do niego wjechał zaczął obracać maszynę korzystając z przeciwbieżnych gąsienic. Musiał zrobić to bardzo dokładnie bo nie miał dużego zapasu miejsca... Dwadzieścia centymetrów z każdej strony, nawet od góry dlatego troszcząc się o siebie musiał zrobić to tyłem. Dobra wiadomość była taka że gdy wyjdą z czołgu będą mieli chwile czasu na oddech zanim te stwory przez niego się przebiją. Kati w zasadzie teraz przypomniała sobie że używanie ognia przy tych stworach nie jest idealnym pomysłem... To tylko sprawiało że obierały ciebie za główny cel. Szybko się rozejrzała i spostrzegła dwie bestie spragnione krwi przed sobą i kolejne dwie od swojej prawej strony. Raczej nie miała dużych szans w tym starciu, nie sama ale wtedy w pomieszczeniu rozległ się dźwięk działka stworzonego na wzór GSz-23 za którym siedział trzeci ogier z ich ekipy, ten który postanowił uciec i się schować w którymś z samolotów. Celował w te znajdującego się z boku smoczycy licząc że zabije obydwa z powodu dużej sporej siły ognia i z elementu zaskoczenia. Kati widząc że ma pomoc ruszyła biegiem na pozostałe dwa... Licząc że zachowają się tak samo jak zawsze czyli na nią skoczą. Ona tymczasem zrobiła ślizg chcąc je ominąć i wystawiając ostrze z jednej ręki zamierzała rozpruć brzuch jednego z nich pomagając sobie drugą ręką chwytając się za nadgarstek wiedząc że to będzie ciężkie zadanie.
-
White - Nie byłaby zadowolona - Powiedziała podczas otwierania drzwi. - Chociaż nie wiem czy byłyby takie łatwe do wysadzenia... - Teraz spostrzegła Stalkera. - Czekaj, nie wychodź! - Otworzyła szerzej oczy gdy Crimson wybiegła mu na spotkanie. Głaskany chowaniec jednak nie zareagował wrogo a odpowiedział jedynie czymś na wzór mruczenia. Teraz klacz mogła zauważyć że wydaje się nieco chudszy, jakby stracił nieco swojej masy a pióra które jak dotąd były w idealnym stanie zostały postrzępione co mogło oznaczać że został czymś uderzony. Stalker na wspomnienie imienia Sinister podniósł swój ogon i wykorzystując go jako pewnego rodzaju strzałkę pokazał na schody prowadzące w dół. Pokiwał również głową dając do zrozumienia że ją obronił. - To stwór Sinister - Skomentowała White objaśniając Pumpkin co to jest. - Ją już poznałaś ale jego nie - Znowu zawiesiła wzrok na Stalkerze jakby mu nie ufając. - Skąd wiedziałaś że on ciebie pamięta i nie potraktuje jak wroga? - Spytała Crimson nadal nie przekraczając progu. Stalker tymczasem przez kolejną chwilę dawał się drapać za uchem po czym wstał przewyższając wzrostem klacz stojąca obok niego i zrobił pierwszy krok w stronę głębi korytarza. Batty - Nie jestem pewna czy niszczenie czegokolwiek tutaj jest rozwiązaniem Order - Spojrzała na niego. - To miejsce wygląda mi na więzienie i co jeśli zniszczenie kuli otworzy jakąś wyrwę i wyleje się ich więcej? Ja bym potraktowała to jako ostateczność - Podeszła na odległość metra od łodygowatego stworzenia przyglądając się mu i badając jak jest przytwierdzone do ściany. Rzucił się jej w oczy brak ust a jakoś musiały się porozumiewać skoro stworzyły cywilizację. Sięgnęła do plecaka po swoją książkę i otworzyła ją na stronie gdzie narysowała szkic tych bestii po czym przekreśliła ten wizerunek iksem i narysowała znak zapytania tuż obok. Wlepiła wzrok w dziwny punkt na głowie istoty i oczyściła swój umysł ze wszystkich myśli oprócz jednej: ,,Jak"?. Próbowała nasłuchiwać ale nie za pomocą uszu a swojej świadomości. Baza - Cholera - Krzyknął Chlorine uświadamiając sobie jedną rzecz. One nie muszą wychodzić spod podłogi by ich zabić. - Pogrzebią nas żywcem - W istocie, stali na czołgu a na dole tak się kotłowało że to kwestia czasu aż się ta maszyna zapadnie. Problem z tym że nie mieli jak temu zaradzić... - Trzeba się stąd ruszyć, trzymajcie się - Po tych słowach wszedł do środka przez właz a potem rozległ się dźwięk silnika który usiłował wystartować.
-
White - Z perspektywy całej drogi to właściwie jesteśmy tuż przy nim... - Stwierdziła i pokazała kopytem na las przed nimi. - Konkretniej za tymi drzewami jest polana a na samym środku jej dom - Spojrzała na Pumpkin która niezbyt dobrze zareagowała na ryk nieznanego stworzenia. - Spokojnie, nie jest częścią Everfree - Po dokładniejszym przypatrzeniu dało się dostrzec przerwę wynoszącą kilkadziesiąt metrów między tymi dwoma kniejami. Kilka minut później po przebyciu gąszczu cała trójka mogła zauważyć drewniany dom który wydawał się o wiele za duży jak dla jednej osoby. Posiadał jedno piętro i dodatkowo taras na dachu gdzie rozmieszczony był stolik, hamak i luneta do najpewniej służąca do obserwacji gwiazd. Wszystkie okna mimo panującego dnia były nie dość że zamknięte to zostały dokładnie zasłonięte by nie dało się dostrzec niczego co działo się w środku. Nieopodal budynku została postawiona szklarnia z bardziej egzotycznymi roślinami które wymagały więcej ciepła a reszta swoje miejsce miała w dość zadbanym ogródku. Wyglądało na to że Sinister o niektóre rzeczy potrafi troszczyć się bardziej niż o siebie. - Nic się nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty - White po krótkim przystanku ruszyła do przodu idąc w stronę drzwi. Zapukała do nich... A raczej parę razy przywaliła kopytem jakby wykorzystując większość swojej fizycznej siły. - Pokój ma na górze - Chyba zaczęła tłumaczyć się ze swojego zachowania. - A znając ją nie położyła się spać od razu jak wróciła tylko zajęła się czymś innym - Po kilku dłuższych chwilach jednak nic się nie stało więc nadal pozostawały dwie opcje i żadna z nich nie była pewna. Naglę pociągnęła magią za klamkę... I drzwi okazały się nie zamknięte na klucz. Ich oczom ukazał się korytarz, na samym jego końcu były jedne schody prowadzące w górę i drugie w dół, najpewniej do piwnicy. Najbardziej jednak powinno ich zainteresować to co leżało na jego środku a był to Stalker który leniwie podniósł głowę i jakby zadawał pytanie ,,O co chodzi?'' Batty - Przedstawiłeś to w dosyć dobry sposób - Fire odpowiedziała Lance teraz już z niepokojem patrząc na skupisko magicznej energii. - Kiedyś jednym oberwałam będąc w pancerzu i to nie było zbyt przyjemne - Ja też aż tak blisko nie podejdę mimo że nie jestem w pełni jednorożcem - Stwierdziła Batty. - I nie wiem czy rozwalanie tego nie wiedząc jakie będą tego konsekwencje to dobry pomysł... - Chwile pomyślała nad rozwiązaniem problemu po czym odczepiła lunetę od swojej broni. - Z tym dasz radę lepiej się temu przyjrzeć? - Spytała z nadzieją podając mu przedmiot po czym ruszyła w stronę Ordera zaciskając zęby. - Tak szczerze chyba niezbyt - Odpowiedziała mu na jego pytanie. - Mam tylko bagnet, twarde ale nie duże - Stwierdziła. - A co zamierzasz zrobić? Baza Kati słysząc głośny huk rozdzieranego metalu szybko odwróciła głowę w tym kierunku by zauważyć jak jeden z tych przeklętych stworów już na nią leci. Wiedziała że walka wręcz raczej nie skończy się dobrze dla niej więc musiała tego jakoś uniknąć. W tym zadaniu pomogły jej skrzydła których jedno machnięcie wystarczyło by oddaliła się na wystarczającą odległość jednak nie obeszło się to bez dosyć głośnego syknięcia z jej strony ponieważ jedno z nich było odrobinę podziurawione z powodu pułapki zastawionej przez Fire. Ignorując ból wycelowała pistoletami w pysk stworzenia po czym oddała z nich po jednym strzale... Normalnego przeciwnika położyłoby to do grobu ale dla tych bestii to było za mało. Przynajmniej jej zdaniem dlatego zionęła ogniem przez chwilę by usmażyć mu mózg wiedząc że najpewniej już ma w nim dwie dziury.
-
White Gdy Crimson zamykała swój dom na klucz White rozglądała się po najbliższych ulicach i charakterystycznych punktach usiłując się trochę zorientować gdzie jest. Po chwili ruszyła przed siebie idąc dumnym krokiem z podniesioną głową jak na jednorożca z wyższych sfer przystało i nie odzywała się do udawanej służącej którą jak na ten moment miała. Uznała że to po prostu nie będzie wyglądać najlepiej... Gdy dotarły na rynek omijając świątynię łukiem skręciła w stronę lasu Everfree usiłując jak najszybciej wyprowadzić ich z Ponyville zmniejszając szanse że ktoś z gwardii ich zaczepi. Batty - Ugh - Odezwała się jakoś trzymając się na nogach mimo bólu głowy. Pierwsze co zrobiła to odłożyła swoja broń pod ścianę z tyłu nie chcąc by od tego skupiska magii się przepaliła... A potem zaprzestała korzystać z magii uznając że to może przynieść jakiś pozytywny skutek w stosunku do jej samopoczucia. ,,Czy ja mam coś przeciwbólowego?'' - Spytała siebie w myślach. ,,Chyba nie, wszystko wyszło jakiś czas temu...''. Po tym postanowiła pomóc Pearl która sama najwidoczniej nie była w stanie się oddalić. Chwyciła ją i z pewnymi trudnościami powoli odciągała ją od źródła. Fire tymczasem była zdziwiona reakcją jednorożców... Ona nic nie czuła a to co znajdowało się na środku sali było niesamowitym widokiem. Otrząsnęła się jednak odwracając oczy i ruszyła w kierunku Lanca'a podobnie jak Batty do Pearl pomagając mu oddalić się od tego przepięknego zjawiska. - Batty a ty się dobrze czujesz? - Nagle spytała widząc że jakoś funkcjonuje. - Nie... - Stwierdziła trochę zdyszana i z bólem w głosie. - Ale dam radę... Chyba. Baza Kati w przeciwieństwie do Speara zbliżyła się do jednego ze stożków... Z zamiarem urządzenia im piekła w tych tunelach jak tylko pojawi się pękniecie przez które przejdzie ognisty podmuch. Chlorine ze swoim karabinem maszynowym ustawił się odpowiednio celując w kolejne wybrzuszenie w podłodze by ciągłą serią przygwoździć jedno z wyjść i być może uniemożliwiając im zalanie ich przewagą liczebną.
-
White - Jeśli nie ma innej drogi to dam radę - Stwierdziła raczej chłodno. Na pewno nie chciała zachowywać się w ten sposób, w końcu uważała że musi z tym walczyć a nie stawać się taka jak reszta. ,,To częściowo moja wina'' - Pomyślała. ,,Moim obowiązkiem było ochronienie zamku w tej jednej, kluczowej chwili ale zawiodłam bo byłam zbyt słaba...'' Wyglądała przez chwilę na nieobecną. - To idziemy? - Nagle spytała otrząsając się. - Z chęcią zobaczę czy nie będziemy mieć jeszcze jednego zadania na dziś - Dodała mając na myśli Sinister. Batty Spoglądała wyraźnie zaciekawiona rysunkami wykonanymi przez... Kogoś. Usiłowała zrozumieć jak najwięcej ale najbardziej starała się dowiedzieć skąd wzięły się te istoty. Czy były one w Equestrii przed początkiem kucyków? Jej wydawało się to możliwe że nie znaleziono ich śladów skoro wszystko znikało po śmierci. - Wygląda na to że ktoś otworzył ich więzienie... - Powiedziała cicho. ,,Tylko kto je zbudował?'' - Pomyślała. - Ale raczej nie przywlokła ze sobą całej świątyni - Odpowiedziała Orderowi kręcąc głową raczej w to nie wierząc. - W każdym razie trzeba to zamknąć bo skończymy w końcu jak one - Wskazała kopytem na łodygowate istoty. Sprawdziła swoją broń i idąc kawałek za nim była przygotowana by go osłaniać ale szczerze mówiąc miała nadzieje że nie będzie to potrzebne. Zabicie chociaż jednej bestii oznacza ściągnięcie większego problemu z którym raczej nie dadzą rady. Baza. - Moich kumpli tutaj nie ma - Stwierdziła Kati na słowa Sand Storm'a a potem spojrzała na niego z mieszanką niezadowolenia i pogardy. - Jestem wyższa od ciebie więc nie waż się mówić że jestem mała - Chyba trafił w jej czuły punkt. - Ale zważając na obecną sytuację to ci daruję... - Wstała i rozejrzała się próbując po słuchu ocenić gdzie te stwory się przekopią by być przygotowaną. - No bez jaj - Odezwał się jeden z ogierów. - Wyrzną nas tutaj jak się dobrze nie schowamy... - Spojrzał najpierw na Sand Storm'a a potem na Kati. - A z resztą jebać to - Przerwał swoją dotychczasową pracę i skierował się do największego samolotu w tym pomieszczeniu najpewniej z zamiarem schowania się w nim. - Jak umierać to razem - Dodał swoje dwa grosze inny i wziął strzelbę którą nadal miał ze sobą. Chlorine nie odezwał się za to ani jednym słowem tylko wskoczył na czołg i postanowił zająć się karabinem maszynowym umiejscowionym na wieżyce. Sama maszyna była dosyć niska jak na większość tego typu pojazdów. Miała bardzo mały prześwit jakby została specjalnie zrobiona by poruszać się po płaskiej podłodze w środku...
-
White - Po prostu uważam że... - Zaczęła się tłumaczyć ale nagle postanowiła zmienić temat. - Zresztą nie ważne - Spojrzała na Crimson która mogła odczuć że White odgrzebała w pamięci jakieś mało przyjemne wspomnienie. - Wygląda na to że nie bez powodu dla gwardii jesteś nieuchwytna - Starała się uśmiechnąć. - Wybacz że nie doceniłam twojego sprytu - Teraz skierowała wzrok na Pumpkin. - Nie musisz się odwdzięczać - Powiedziała od razu jednak chwilę potem się poprawiła. - Przynajmniej jak dla mnie - Nie czuła się jeszcze tak zaznajomiona z Crimson by mówić w jej imieniu. - To zbieramy się? - Znowu przeskoczyła na kolejny temat. - Nie ma chyba czasu do stracenia zwłaszcza w chwili kiedy status Sinister jest niepewny. Batty - Dzięki... - Odezwał się krótko buntownik dziwnie patrząc się na Pearl. Jakby próbował przypomnieć sobie do kogo należy ten głos mimo wrażenia że słyszy go po raz pierwszy. Sytuacja dla niego rozjaśniła się dopiero kiedy odezwał sie Lance i z pytającym wyrazem twarzy spoglądał na każdego po kolei. - Brzmi to rozsądnie... - Odpowiedziała gwardziście Fire zastanawiając się nad czymś - Z drugiej strony jedno nie wyklucza drugiego - Pokręciła głową. - Jednak jest w tym jedna, poważna luka - Spojrzała w głąb świątyni. - Co jeśli zabiorą go na ofiarę wtedy kiedy będziemy usiłowali dowiedzieć się jak to cholerstwo zamknąć? Nie będę w stanie na to patrzeć... - Zamilkła usiłując wymyślić jakiś sposób by temu zaradzić ale nic jej nie przychodziło do głowy. - Nawet nie za bardzo jest go czym zamaskować... - Batty rozejrzała się. Chyba zamierzała go spróbować przykryć dużą dawką zielonych gałęzi by go ukryć. - Nie ma czasu - Stwierdził ranny, wiszący ogier. - Uwolnijcie mi jedno kopyto... - Zrobił przerwę na oddech. - Dajcie granat i jeśli wam się nie uda zanim... Nie złożą mnie w ofierze w całości... - Na pewno? - Spytała a ten skinął głową. Batty chwilę potem bagnetem od swojej broni przecięła linę trzymającą jego kończynę. - Mam nadzieje że nie będzie potrzebny... - Wręczyła mu przedmiot który chciał i wróciła do rozmowy z Lance'em. - Też kiedyś byłam żołnierzem - Teraz bardziej uznawała się za wyrzutka. - Postaram się to zapewnić... - Spojrzała teraz na Order'a a potem odwróciła się w stronę dalszej części świątyni. - Już zrobiłam to co chciałam a teraz zróbmy to po co tu przyszliśmy. Baza - Jak to kopie? - Chlorine spojrzał zdziwiony na Sand Storm'a. - Pod nami jest lity kamień, trochę betonu a podłoga jest metalowa... One chyba nie są aż tak uparte? - Obdarował spojrzeniem resztę. - Chyba się zgodzimy co do dwóch rzeczy - Zaczął drugi ogier. - Po pierwsze... One wiedzą że tu jesteśmy a po drugie ich zadaniem jest zabijać - Stwierdził w miarę dobitnie i sięgnął po broń. - Wydaje mi się że w szóstkę nie ma sensu walczyć - Odezwał się trzeci. - Lepiej jest się gdzieś schować i mieć nadzieje że misja naszej ekspedycji się powiedzie... - Wyglądało na to że brakowało im zdecydowania. Najwyraźniej chyba tylko Sand Storm i Spear mogli pochwalić się stażem w wojsku.
-
White ,,Jedna z dwudziestu?'' - Pomyślała ze smutkiem. ,,To znaczy że dziewiętnaście innych klaczy zostało skazanych na los który nie zasługują''. Żałowała że sama nie jest w stanie z tym sobie poradzić... Kiedyś wydawało się to prostsze ale im dłużej żyła tym wszystko bardziej się komplikowało i wychodziło na to że nie wie na co się porywa. Coś jednak mówiło jej że warto stawiać chociażby opór i wierzyć że te drobne cegiełki kiedyś przyczynią się do czegoś wielkiego. - Co się dzieje? - Spytała szybko Crimson ale widziała że nie ma czasu nawet na odpowiedz. Nie zastanawiając się dłużej schowała się w róg tak by kucyk stojący w drzwiach nie był w stanie jej zobaczyć. Przysłuchiwała się krótkiej ale poważnej rozmowie która najwyraźniej skutecznie pokrzyżowała ich dzisiejsze plany. W końcu zdawało się że Crimson nie ma wyboru. - W takich sytuacjach wstydzę się bycia jednorożcem... - Wyszła z kąta i mówiła przyciszonym głosem jakby ogier miał zamiar zostać chwilę przy wejściu i podsłuchiwać. Uznała że to raczej wątpliwy scenariusz ale dodatkowe kłopoty nie są im potrzebne. - Dasz radę się wyrobić? - Domyślała się że najpewniej chodzi o te kulki ale nie wiedziała ile czasu zajmuje ich przygotowanie. Batty ,,Czy to chłód śmierci?'' - Spytała sama siebie w swoim umyśle jak wraz z pierwszym postawionym krokiem na tych schodach poczuła jakby stąpała po niewidzialnym lodzie. - Tylko nie narób do hełmu - Powiedziała Fire widząc zachowanie Pearl, po głosie dało się poznać że najwyraźniej sama walczy ze swoim żołądkiem. Była pilotem, widziała najwyżej rany postrzałowe a nie kucyki obdarte żywcem ze skóry... A potem dostrzegła jednego ze swoich ludzi wiszącego na linach. - Nie śpieszyliście się... - Wycharczał po cichu co i tak sprawiło mu trud. - Przepraszam... - Głos prawie jej się łamał. Nienawidziła tracić swoich. - A ty tylko spróbuj a będziesz następny - Stwierdziła odpowiadając Orderowi nagle jakby się otrząsając. - Batty, masz coś co mu pomoże? Albo Pearl? - Spytała patrząc się najpierw na jedną a potem na drugą. - Trochę bandaży i wody... - Sama również nie była w najlepszym humorze. Wyglądało na to że obydwie dosyć dobrze znosiły widok śmierci dopóki nie był to ktoś kogo znały. Wyciągnęła butelkę i delikatnie przechyliła ją by ogier mógł napić tak by się nie zakrztusić. - Jesteśmy tu by położyć temu kres, wiesz cokolwiek co mogłoby nam w tym pomóc? - Spytała Fire z nadzieją że może coś zauważył albo się dowiedział. Wiedziała że szansę są raczej nikłe ale warto było spróbować. Baza - A co teraz próbujecie zrobić? - Kati spytała Chlorine i trójkę innych kucyków kombinujących coś przy dwóch czołgach. -To nam się już chyba nie przyda. - Może nie... A może tak - Skomentował ogier szukający narzędzi. - I tak nie mamy co robić to przynajmniej jakoś spożytkujemy ten czas.
-
White - Dawno temu to było? - Spytała z ciekawością i ze współczuciem. Wiedziała że sprawa dla niej jest delikatna i nie chciała za bardzo tego rozdrapywać ale to mogła być przydatna informacja. - To dobrze się składa - Teraz zwróciła się do Crimson. - Portal na czarny rynek jest koło lasu everfree a Sinister mieszka można powiedzieć nieopodal... W zasadzie jestem zdziwiona że wybrała teren aż tak daleko od centrum Ponyville ale zgaduje że po prostu chciała mieć od wszystkich spokój - Spojrzała jeszcze raz przez okno nadal zastanawiając się co u niej. - Nawet jeśli Cristian ją uwięził nie pozbawi jej rogu ponieważ jej umiejętności byłyby dla niego zbyt cenne w tym przypadku... A zostawienie jej magii to proszenie się o kłopoty jednak zanim zaczniemy się martwić najpierw powinniśmy ją odwiedzić. Batty - Strzeliłabym dopiero jakby jakiś skoczył na nas - Odpowiedziała jakby urażona Fire - Nie jestem debilem ani samobójcą - Stwierdziła i rozejrzała się po nowym terenie zaraz po rzuceniu przez jednorożce zaklęcia teleportacji. Pokręciła głową i spojrzała na Lance'a - Lepiej bym tego nie ujęła... - Teraz już ściszyła swój głos do poziomu szeptu zważając na miejsce w którym się znaleźli. - Mam wrażenie że wiem co gwizdnęła im Crystal - Teraz wtrąciła się Batty jakby ignorując pobojowisko i skupiając się na płaskim dysku trzymanego przez dziwną postać. - Ale najpierw trzeba się dowiedzieć jak... - Swoje słowa skierowała do Order'a i powoli ruszyła przed siebie na szczyt schodów nasłuchując i rozglądając się za potencjalnymi przeciwnikami a przy okazji szukała jakichkolwiek wskazówek. Zamka, napisów czy jak te drzwi w ogóle działały. Baza - Gdzie reszta? - Spytała Kati widząc Chlorine'a. Nadal trzymała swoje dwa, nowo nabyte pistolety. - Poszli zamknąć świątynie i mam nadzieje że im się uda bo w przeciwnym razie mało ciekawie to wygląda - Stwierdził i spojrzał na jej krwawiące skrzydło. - Załatwiłaś go? - Spytał jakby nie wierząc. Wiedział że ona raczej umie walczyć ale i tak nie sądził że da radę. - I powinnaś się chyba trochę załatać... - Beze mnie? - Odrobinę ją to zdenerwowało ale z drugiej strony to miała być cicha akcja więc raczej by się tam nie przydała. - Ta, gnojek mnie olał i zdetonował miny które ktoś założył... Ja go w zasadzie tylko dobiłam - Zignorowała jego ostatnią uwagę.
-
White - To dobrze w takim razie - Odpowiedziała na słowa Crimson. Tak naprawdę to nie było nic dziwnego że spała najdłużej po takim nadużyciu magii. - Z chęcią zjem cokolwiek... - Wydawała się nadal trochę nieprzytomna jakby odpoczynek był za krótki albo się jeszcze z niego nie wybudziła. Spojrzała na Pumkin z uśmiechem a potem na sałatkę. Sprawnie lewitacją przygarnęła jeden z wolnych widelców i spróbowała sałatki. - Ważne jest to że jest już prawie po wszystkim, teraz trzeba ciebie tylko odstawić do... - Chwilę się zastanowiła próbując przypomnieć sobie nazwę odpowiedniego miasta. - Manehattanu? Chyba tam - Wzruszyła ramionami uznając że najwyżej zaraz ktoś ją poprawi. - I dziękuje za sałatkę, pyszna - Podobnie jak Crimson również spojrzała za okno by podziwiać ogłoszenie Crystal. Nie odwróciła wzroku nawet od brutalnej, publicznej egzekucji wyrażając wyrazem swojej twarzy coś na wzór pogardy. Nie pałała miłością do buntowników ale coś takiego było wbrew jej zasadom. Zabicie bezbronnej osoby? Co tu się u licha stało w Equestrii że jest to promowane? - Dać komuś odrobinę za dużo władzy i od razu dzieją się takie rzeczy - Pokręciła głową. - A co do Sinister, jestem pewna że poradziła sobie i teraz jest u siebie w domu. Może nie zna czarnego rynku ani Christiana ale nie można zapominać że oni również jej nie znają. Jej magia jest trochę... Bardziej osobliwa od typowych zaklęć - Spojrzała ponownie na Crimson. - Chociaż z drugiej strony jak ktoś trafi na jej czuły punkt to może zrobić coś nieprawdopodobnie głupiego... Batty - Ja się tam ciesze że wyszłam z tej szarości na słońce - Stwierdziła Batty patrząc bardziej w niebo. Zawsze wolała otwarte przestrzenie od tych zamkniętych. - Miła od... - Przerwała swoją wypowiedz gdy usłyszała dźwięk osuwającej się ziemi. Jedno spojrzenie wystarczyło jej by zorientować co się dzieje i w jednej chwili doskoczyła do Lance'a i Order'a którzy już byli w odpowiednim miejscu. - Dobra, zabawa się skończyła - Stwierdziła i chwyciła Pearl lewitacją by pomóc jej nie spaść w ten dół. - Teleportuj nas do świątyni zanim coś na nas skoczy - Fire słysząc to zbliżyła się do reszty grupy wyciągając pistolet od Batty i celując skąd mógł wyłonić się jeden z tych stworów próbując chociażby w ten sposób ich ubezpieczyć.
-
White Powoli otworzyła oczy i od razu zorientowała się że Crimson już wstała... I najwyraźniej zajmuje się czymś innym. Nadal czuła się zmęczona po wczorajszym, długim dniu ale miała nadzieje że wystarczy cokolwiek zjeść by siły jej wróciły. Podniosła się z łóżka i skierowała się do kuchni wiedziona zapachem jedzenia. - Już wstałam - Odezwała się gdy była wystarczająco blisko by usłyszeć rozmowę. - Albo dopiero, nie mam pojęcia która godzina - Wzruszyła ramionami. - A co do Sinister... Nie jestem pewna czy wie gdzie mieszkasz więc chyba trzeba będzie zahaczyć o jej dom by zobaczyć czy wszystko z nią w porządku. Batty - Nie są przystosowane do długiego noszenia - Stwierdziła cicho Fire na słowa Pearl. - Mają zapewniać jak najlepszą ochronę i zakładało je się tylko na czas trwania akcji. - Teleportacja ciebie za bardzo nie wykończy? - Batty spytała Lance'a ignorując drugą rozmowę. - Wydaje mi się że najlepiej będzie się przekraść tam po cichu jeśli jesteśmy w stanie bo magia przyda się potem... Z drugiej strony mogę się podzielić częścią swojej mocy, może nie umiem z niej za dobrze korzystać ale mam jej całkiem sporo - Zbliżyła się do niego by iść z nim ramię w ramię by w razie czego mu pomóc. - Bieg jak dla mnie odpada, w tym nie da się biegać - Dodała mając na myśli zbroje które mieli na sobie. Chlorine nadal będący razem z Sand Storm'em i Spear'em ruszył w stronę hangaru przez korytarz nie odzywając się nawet jednym słowem. Wyglądało na to że ta sytuacja totalnie go nie obchodziła i nie zamierzał się w nią mieszać. Kati natomiast splunęła na ziemie i znowu spojrzała na stwora który już zanikał. - Nuda - Stwierdziła i odwróciła się od niego tyłem podążając w kierunku gdzie udała się reszta jej grupy. - Miałbyś szansę jeśli byś mnie tylko nie olał na początku - Pokręciła głową.
-
Sinister - Obrońca ryb? - Spojrzała zdziwiona na Stalkera. - Ta, na pewno. Może mi jeszcze powiesz że jeszcze chciał aportować na przykład tamten patyk? - Wskazała kopytem na przedmiot który chwilę wcześniej rzucił w nadziei że kupi mu czas na ucieczkę. - Lubię użyteczne rzeczy i tak się składa że pieniądze są jedną z nich ale tej oferty nie przyjmę... - Lewitacją podniosła jeden z karabinów należącego niegdyś do jednego do jednego z ogierów jego obstawy. - Dzisiaj nie przyszłam tu zarobić a jedynie zdobyć trochę rozgłosu że nie sprzedaje syfu który nie działa lub jest słabej jakości - Miała już broń przy sobie i skierowała się w stronę Stalkera. - Mam pracę do zrobienia więc nie chce tracić więcej czasu... - Nagle jej stworek powiększył się do rozmiaru dwukrotnie wyższego od niej. - Po prostu będę pamiętała o tobie i jeśli będziesz przydatny znajdę ciebie i lepiej pamiętaj że jesteś winny mi przysługę w zamian za swoje życie - Wsiadła na swojego osobliwego wierzchowca a ten ruszył w stronę portalu. Batty - Chyba nie zostałeś gwardzistą po to by być bezpiecznym? - Spytała Fire Lance'a gdy ten ocenił ich misje jako samobójczą. Ruszyła w stronę wyjścia i szybkim krokiem wyszła na przód ich grupy. Batty została chwilę dłużej patrząc się zdziwiona na Sand Storm'a. ,,Jestem edgy?'' - Spytała w myślach sama siebie jednak nie umiała na nie odpowiedzieć. Nie znała tego określenia ale spodziewała się że to nie było nic pozytywnego. - Zero wdzięczności - Rzuciła komentarzem do niego i ruszyła za resztą. Z Sand Storm'em i Spear'em została jeszcze trójka buntowników. Dwójka od razu uznała że nie ma tutaj nic do roboty i znowu skierowała się w stronę wnętrza bazy idąc do hangaru. Trzeci, Chlorine który niedawno był opatrywany zamierzał dopilnować że na pewno to miejsce zostanie w stanie kwarantanny i przycisnął guzik zamykający wrota po czym dalej coś kombinował przy panelu sterowania zasłaniając go kopytem przed innymi. Drzwi zamykały się bardzo powoli, najlepsze lata miały już za sobą a niedobór energii elektrycznej wcale temu nie pomagał. Kati tymczasem widząc że jej przeciwnik jednak żyje i dodatku szybko się regeneruje... Nie zamierzała dać mu żadnej szansy na powrót do sił. Wyciągnęła obydwie ręce trzymając w nich pistolety przed siebie i raz po razie oddała trzy strzały w głowę przycelowując ponownie po każdym wystrzale. Odrzut broni był ogromny i nie nadawała się do opróżnienia całego magazynka za jednym razem... Jednak zwiększało to szansę że pociski zrobią mu krzywdę.