-
Zawartość
682 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Shey
-
Sinister - Powiedziałam że dla ciebie będzie teoretyczne - Uśmiechnęła się. - Dla mnie nie. Spodziewałam się w sumie że zrozumiesz że to powód dla którego chce te kamienie - Nie była pewna czy jest to potrzebne do tego rytuału. Miała mało informacji i odetchnęła z ulgą gdy okazało się że tak jest. - To prawda że jej bardziej na tym zależy, w końcu pali jej się grunt pod kopytami... I nie boje się że coś stracę, gdyby tamto zaklęcie się udało w pełni nie rozmawiałabym tutaj z tobą jako ja więc można powiedzieć że miałam dużo szczęścia. Gdy się odrodzi będzie słabsza ode mnie dlatego wątpię że coś mi zrobi a w momencie w którym sprawy się zmienią zniknę i mnie nie nigdy znajdzie... I to nie samo odczepienie ode mnie - Pokręciła głową. - Mam co do niej mieszane odczucia, z jednej strony zyskałam z drugiej straciłam - Głos jej się prawie załamał gdy wypowiadała ostatnie słowo. - Chce to jednak zakończyć bo mam dosyć zastanawiania się czy chce mi pomóc czy jednak zepchnąć mnie na złą drogę... - Już się nie uśmiechała, to nie było zabawne. - Jeden powinien wystarczyć. Batty Była nieco zaskoczona że ich dowódca nagle się obudził i wykazuje się taką postawą. Niedawno prawie by się wykrwawił, nadal był ranny i chodzenie raczej powinno sprawiać mu ból. - Jesteś pewny że jesteś w stanie chodzić z przebitym na wylot kopytem? - Rzekła do niego. - Co z twoją kością? Jeśli postawisz na niej ciężar może przebić kolejne tkanki i znowu spowodować krwawienie... Ja jestem szybka, może moja magia nie jest najlepsza ale broń mnie nie zawiedzie, do tego potrafię się skradać i mam czuły słuch. Usłyszę zagrożenie zza rogu - Jej zdaniem była najlepszą osobą na misję zwiadowczą. W końcu robiła już to wiele razy. - Z tego co mówiłeś za dnia w bazie nie powinno być ich za dużo - Teraz odezwała się Fire. - Wybijemy to co jest w środku, obronimy jedyne wejście a w między czasie naprawimy cięższy sprzęt który tutaj mamy. Wydostaniemy się na zewnątrz i będziemy mieć około pięćdziesięciu naszych których możemy uzbroić... - Zrobiła przerwę na zastanowienie się. - Tylko ktoś wie jak zamknąć tą świątynię? Jeśli ma tradycyjne wrota to nie ma problemu ale co jeśli potrzebna jest magia? - To były bardzo stare ruiny więc jej zdaniem to mogło wchodzić w grę. W międzyczasie zaczęła przeszukiwać kolejne skrzynie chcąc znaleźć ważną rzecz jeśli wydostaną się na zewnątrz. Był to pistolet sygnałowy którym mogłaby dać znać że żyją.
-
Sinister - Odesłać ją? - Odpowiedziała z uśmiechem. - Próbowałam, nie da rady. Jedyne co by pomogło to zabicie siebie i jej przy okazji ale to średni interes - Wzruszyła ramionami. - Chce jej pomóc bo wiąże mnie umowa - ,,Dostaniesz nowe ciało'' - Przewróciła oczami wspominając to. - ,,Wcale cie nie oszukałam Star obiecując White że tego nie zrobię... W końcu nigdy nie powiedziałam tobie że że to ja je wykonam. Niestety, potem był tylko problem by znaleźć kogoś kto by to potrafił. - A czego się obawiam to moja sprawa która ciebie nie dotyczy. Skoro znasz powód to sprzedasz mi kamienie czy nie? Moja zjawa którą nazwałeś chowańcem chyba zaczyna się trochę denerwować... - Skrzywiła się mając nadzieje że poczeka jeszcze parę chwil. Wolała to rozegrać po dobroci wiedząc że na ogół jest to lepszy sposób. - Batty - Co innego mi pozostało - Batty odpowiedziała markotnie Pearl. - Może ja powinnam pójść? - Spytała ją. - Wiesz, mam broń która się przyda jak coś pójdzie nie tak... A ty jako jedyna osoba zdolna do pewnego leczenia jesteś zbyt ważną dla grupy - Spojrzała na Speara który nagle wrzasnął a potem znowu na sanitariuszkę. - Co do tego czy chcemy was zabić nie mogę mówić za wszystkich... A w szczególności za Ordera. Jedynie co mogę zrobić to zapewnić że ja tego nie zrobię - Wzruszyła ramionami. - Nie, nie wiedziałam że coś ukrywa. Pierwszych spotkałam was, dopiero potem jego i zgadnij co. Nie jara mnie przeszukiwanie ogierów - Lekko się uśmiechnęła. - A uratowałam was bo poczułam że powinnam. Jak już wspominałam możesz mi nie wierzyć ale nie obchodzi mnie to. Reszta oprócz Kati znowu się obudziła przez nagły hałas. - Prawdziwy żołnierz nie musi o tym przypominać każdemu co chwila - Odezwał się znowu ogier w zbroi buntowników. - Chyba że wie że to kłamstwo i próbuje przekonać samego siebie - Pokręcił głową a potem spojrzał na Ordera. - Wydaje mi się że gdybyś jednak zdecydował się go przebić tą lancą wyświadczyłbyś przysługę wszystkim.
-
Sinister - Drugie pytanie należy do mnie - Stwierdziła Star. - Spytaj co sądzi na temat ufania czarnej róży - Spodziewała się że to nie będzie pochlebna odpowiedz. Z drugiej strony zastanawiała czego się boi, co może stracić jeśli postanowią ją wykorzystać. Czy mogą przejąć jej moc i przy okazji zyskać cenne dla nich kamienie? - A jeśli nie sprzeda ci towaru to postawisz mu ultimatum. Niech się dowie że mogę zabrać tą skrzynię w każdej chwili... Sinister słysząc to na początku wyglądała na zszokowaną... Fakt że może to zrobić z początku zataiła i teraz poczuła się nieco oszukana. Nie mówiąc że wyjdzie na złodziejkę bo wątpiła że ktokolwiek uwierzy w tą historię. - Mniejsza o to - Odpowiedziała na pierwszy temat. - Drugie pytanie będzie bardziej teoretyczne, przynajmniej dla ciebie. Załóżmy że dręczyłaby ciebie zjawa będąca twoim przodkiem i jedynym sposobem na pozbycie się jej to danie jej nowego ciała... Jakbyś to zrobił? - Nie posłuchała się Star. Wiedziała że jeśli o to spyta to raczej przekreśli szansę na interes. Batty - Wiem że jest duży... Przynajmniej z tego co opisywała bo na własne oczy nigdy nie widziałam - Miała mieszane odczucia co do odpowiedzi która otrzymała. Z jednej strony budziła nadzieje za to z drugiej nic nie było pewne. - Dzięki, musiałam spróbować tego pytania. Martwię się o nią a tymczasowo tutaj utknęliśmy - Pokręciła głowa. - To ciekawe Spear. Najpierw mówisz o nich same najgorsze rzeczy a potem usprawiedliwiasz to co zrobiła twoja władczyni tym że ludzie również robili coś podobnego... Do niej nie czujesz wstrętu bo jest kucykiem? - W jej głosie było trochę prowokacji. - Po za tym na jakiej podstawie uważasz że to wasz teren? Bo ktoś narysował mapę i zaznaczył kolorem że to wasze? No proszę cie.. - Uśmiechnęła się na myśl jaki to głupi pomysł. Przynajmniej dla niej. - A co do godziny to chyba nikt nie ma zegarka... Ale po części jestem kucoperzem więc zawsze kiedy świta zaczynam być trochę senna. Dam znać kiedy.
-
Sinister Zamrugała parę razy gdy ogier opowiadał fakty o których nie powinien wiedzieć. Zastanawiała się czy potrafi jednak zobaczyć Star lub ją słyszeć... I czy wie o jej spotkaniu z adeptem czarnej róży? Po chwili jednak się odezwała. - To co robię to jedno... Ale dlaczego to drugie - Spojrzała mu w oczy. - Niezły jest - Stwierdziła Star. - Ciekawe gdzie trzyma kulę lub wyrocznie z ogniem do której wsypuje ten granatowy pył. - W skrócie dzisiaj nie zrobiłam nic złego. Możesz mi nie wierzyć - Wzruszyła ramionami dając mu do zrozumienia że jej nie zależy na tym. - Patrzeć z innej perspektywy lub nie wiedzieć całej prawdy... To ostatnie jest dosyć dobre bo nie wydaje mi się że masz pojęcie co zrobiło dla mnie to towarzystwo z którym się kręcę - Spojrzała na kamienie, rzeczywiście były piękne i nadawały się na ozdobę w ogródku... Podziwiała je do czasu aż ogier nie zamknął skrzyni. - Zanim odpowiem chciałabym zadać dwa pytania... Czy spodziewałeś się że dzisiaj się tu zjawię? Star tymczasem dotknęła skrzyni i wyjęła kryształ dany jej przez adepta czarnej róży. Przepustka do nowego życia stała przed nią, można powiedzieć że nawet ją trzymała i mogła ją zabrać... Jednak się wahała czy powinna to zrobić. Czy mogła im ufać że jej nie wykorzystają? Czy te kamienie faktycznie były potrzebne do tego rytuału? Co jeśli one są im potrzebne do powrotu ich boga? Tak wiele pytań bez odpowiedzi ale tak naprawdę liczyło się jedno. Czy to ryzyko jest tego warte? Batty - Mnie to wszystko ominęło - Stwierdziła wzdychając. - Ludzie po tej zmianie nie mieli nic do stracenia bo zostało im zabrane dosłownie wszystko... Oprócz tego kim są z charakteru. Nie wiem kto pomyślał że rozgoryczeni po takim ciosie zaczną się pokojowo asymilować - Pokręciła głową. - Co do Irona to faktycznie wydaje się dobry, trochę z nim zdążyłam porozmawiać. A te stwory mają powód. Są rozwścieczone bo Crystal zabrała im coś czego chroniły lub było im potrzebne a teraz my za to płacimy. Nie mówiąc o tym że mogła mi zabrać przyjaciółkę która służyła w starej gwardii. Skoro kojarzysz Aegis znasz może White Wish? To jej córka - Miała nadzieje na jakiekolwiek informacje.
-
Sinister - Nie - Odpowiedziała bez chwili zastanowienia. - Dosyć dobrze oceniłeś mnie na wejściu... Ale uznałam że dodam jakieś tło tak żeby nie odpowiedzieć jednym zdaniem - Uśmiechnęła się gdy znowu to robiła ale zaraz ten wyraz twarzy zniknął. Dokładnie w momencie gdy wspomniał o idiotach używających zaklęć potężniejszych niż ich poziom wtajemniczenia. Prawie spotkało ją to samo... Była na samej krawędzi ale nie spadła w przepaść. - A dlaczego uznajesz że nie szukam spokoju i wolności? Mam to napisane na pysku? - Lekko się zdenerwowała ponieważ według niej ocenił ją o wiele za szybko. Nie rozumiała tego, raczej nie zamieszkała by tak daleko od reszty kucyków gdyby nie to... - Tylko nie mów czegoś w stylu zestarzejesz się to zrozumiesz - Pokręciła głową. Przez moment chciała powiedzieć że potrzebuje błyskotek do ogrodu ale uznała że to za głupie a tu okazuje się że byłoby nawet dobre. - Czarna róża? - Zapytała ukradkiem patrząc na Star która szybko zaczęła wyjaśniać co o nich wie. - Jeśli o to chodzi to nigdy żadnego z ich przedstawiciela nie spotkałam ale podobno czarna róża jest prawdą której słabi nie pojmą... Bo nie wiedzą że liczy się tylko moc i wiedza - ,,Star u nich by się podobało'' - Pomyślała i zaraz jeszcze dodała: - No i coś że mają klasztor daleko w górach ale w których to mnie zabij a i tak nie powiem bo nie wiem - Wzruszyła ramionami. - Zapytasz czy można im ufać? - Star chciała zdobyć drugą opinię na ich temat. Wolała się dowiedzieć o nich więcej i najlepiej od kogoś kto nie jest jednym z nich. Batty Uważnie słuchała tego co opowiadała Pearl i z każdym słowem rosło zdziwienie na jej twarzy. - Popaprańcy - Stwierdziła i uświadomiła sobie że chętnie by zapaliła papierosa... Jednak nie było to możliwe, fajki wyszły jej całe dwa tygodnie temu. - I wy jesteście po jednej stronie z nimi? - Spytała by uzyskać pewność. - Ja rozumiem że ja jako że się zadaje z buntownikami nie powinnam tego mówić - Wzruszyła ramionami. - Jeszcze dodając to co wy o nich sądzicie... Ale nie wszyscy są tacy sami - Nie chciała zmieniać czyjegoś zdania, tylko wyrażała swoje. - Ale to co powiedziałaś o nich to brzmi prawie jakby byli potworami z którymi teraz mamy problem. Tak plus minus - Rozejrzała się po pomieszczeniu przypominając sobie że teraz to ona jest na warcie. Polegała głównie na słuchu ale to nie wszystko. - To nie tak że władam, powiedziałabym bardziej że potrafię tego nie zepsuć. Raczej nigdy na tym nie polegam chyba że nie ma innego wyboru tak jak z tobą - Uśmiechnęła się. - Gdy twój dowódca się obudzi musisz mu podziękować bo w pierwszej chwili patrząc na twoją ranę chciałam cie tam zostawić - Wskazała kopytem na niemal rozerwaną zbroję którą nosiła. - Dopóki oddycha jest nadzieja... Dokładnie to powiedział - Znowu posmutniała przypominając sobie o pewnym fakcie. - Uczyła mnie matka pewnej klaczy która z kolei mnie uratowała. Zabawny łańcuszek co nie? - Gdyby nie White nie byłoby dla nich żadnego ratunku. - Nazywa się Aegis, jest uzdolniona w magii defensywnej i leczącej. Z tego co pamiętam chyba nawet uczyła w Canterlot... Ale to było dawno. To nie mój talent a właśnie jej upartość by mnie nauczyć czegokolwiek i nawet coś z tego wyszło.
-
Sinister Wpatrywała w ogiera zastanawiając się co powinna odpowiedzieć. W pierwszej chwili pomyślała że może nienawidzić czarnej magii ale amulety i inne przedmioty które miały z nią związek z tym się nie łączyły... I o jakiego chowańca mu chodzi? W jaki sposób mógł wyczuć Stalkera? - Jak mnie nazwał?! - Star podniosła głos uznając że to o niej mowa. Sinister tylko spojrzała na nią katem oka i wydawało jej się że komuś zjeżyła się sierść na karku. - Zależy - Powiedziała do sprzedawcy kręcąc głową. - Nie lubię tego słowa... I od razu cuchnę czarną magią? - Spytała nie wiedząc skąd. - Może oblałam test w świątyni gdy lampka w berle zaświeciła się na czarno ale bez przesady. Ostatni raz używałam jej z godzinę temu więc powinna się już trochę ulotnić - Również machnęła kopytem. - Nie mów mu prawdy - Wtrąciła się Star po tym jak się uspokoiła. - Wtedy na pewno nie sprzeda, jakoś go urób. Wierze że tego nie spieprzysz - Dodała otuchy swojej uczennicy. - Chcesz wiedzieć kim jestem? - Spytała się delikatnie uśmiechając. - Jestem klaczą która na powrót pragnie zaznać spokoju i wolności, tego co zostało mi zabrane nie z mojej woli czy winy... I w tym mają mi pomóc te kamienie. - Aż tak ci przeszkadzam? - Odezwała się lekko urażona podnosząc brew. Batty - Czy... - Buntownik w zbroi znowu chciał się odezwać gdy usłyszał pewną wzmiankę ale ktoś mu przerwał. - Dobranoc - Uciszała go Batty nie chcąc znowu ciągnąć tego tematu. - Ah te klacze - Położył się na podłodze i próbował zasnąć dając za wygraną. - Czym są te oddziały śmierci? - Spytała zaciekawiona. - Nigdy nie słyszałam o nich, może dlatego że nigdy nie byłam w Equestrii - Wzruszyła ramionami. - Zatamowałam krwawienie waszego dowódcy, może być lekki problem przy zdejmowaniu ,,opatrunku" - Zaakcentowała to słowo wiedząc że do końca nim nie jest. - Znam się trochę na czarach leczących ale nie jestem w nich ekspertem więc nie chciałam ryzykować że spieprzę coś bardziej aniżeli pomóc. Zwłaszcza że dało się to zrobić w inny sposób - Ciekawiło ją czy zada pytanie jak może posługiwać się magią gdy nie widać u niej rogu.
-
Sinister Nie przejęła się zbytnio odpowiedzą jej konkurenta, to nie był pierwszy raz gdy ktoś używał gróźb by zastraszyć Sinister i szczerze mówiąc na ogół spełzały na niczym konkretnym. - Dzięki - Powiedziała cicho do gwardzisty po tym jak ją zaprowadził w odpowiednie miejsce. Zastanawiała się czy powinna dać mu jakiś napiwek bo w końcu zrobił więcej niż do niego należało ale uznała że jest niepotrzebny. W końcu prosiła tylko o kierunek a nie o eskortę. Ruszyła w kierunku sklepu wypełnionego magią i rozejrzała się po amuletach. Może kupi coś więcej niż to po co tu przyszła? Wydawało jej się że stać ją po tym jak sprzedała cały swój towar. - Dostanę tu krwawe kamienie? - Spytała sprzedawcy. Nie wiedziała które są właściwe ponieważ nigdy nie widziała ich na swoje oczy. Batty Buntownik spojrzał się na nią jakby nie wiedział co odpowiedzieć ale nie można było być pewnym. Zbroja zasłaniała całą mimikę twarzy. - Najpierw wtrącasz się w nie swoją rozmowę a potem nieudolnie próbujesz mnie obrazić? - Słowa tej klaczy go nie ugodziły. Znał swoją wartość jako mechanik czyli jego zdaniem miał podobną specjalizacje co ona. Z tą różnicą że ona leczyła kucyków a on naprawiał maszyny. - Dziękuje za propozycje ale jestem zmuszony podziękować, większość gwardzistów która była pod twoją opieką już nie żyje a to kiepska reklama - Pokręcił głową. - Będę polegał na sobie - Odpowiedział Peace Orderowi jednak nie szeptem by każdy to usłyszał. - Kto teraz będzie stał na warcie? - Batty spytała resztę. Nie wiedziała przez ile czasu stróżował Peace ale chyba przydałoby się go zmienić. Fire tymczasem ponownie się położyła podobnie jak pozostała dwójka buntowników. - Mogę ja i...? - Czekała aż ktoś zgłosi się na ochotnika.
-
Sinister - Raczkuje? - Spytała chłodno jej konkurenta po tym jak znalazła się tuż koło jego straganu razem z odpalonym skrętem. - Chcesz wojny? Będziesz ją miał - Chuchnęła mu dymem prosto w twarz. - Następnym razem gdy się tu pojawię wezmę znacznie więcej towaru - Powiedziała głośniej by więcej kucyków mogło to usłyszeć. - I będę mieć większy wybór - Drwiąco się uśmiechnęła. Nie zamierzała jednak poświęcać mu dużo czasu i praktycznie od razu odeszła w kierunku głównej alejki. Czuła przyjemny ciężar pieniędzy w swoich torbach. - Szybko ci poszło - Stwierdziła Star znowu się znienacka pojawiając. Wydawało się że nawet jak jej nie ma wie co robi Sinister. - To teraz kamienie? - Ta... - Mruknęła. - Tylko gdzie je dostać - Rozejrzała się wokół. - Wiesz może gdzie da się dostać coś takiego jak krwawe kamienie? - Zapytała kolejnego gwardzistę o wskazówkę. Batty Pociągnęła łyka z butelki lekko się przy tym krzywiąc. Zamknęła na chwilę oczy i delektowała się uczuciem ognia przepływającego przez jej przełyk gdy stało się coś niespodziewanego... Wyglądało na to że te parę sekund wystarczyło by przegapiła jak sanitariuszka traktuje gwardzistę z promienia magicznego. Lekko się uśmiechnęła wyobrażając sobie reakcje White która na pewno nie byłaby zadowolona z czegoś takiego. Mimo to z tego co mówiła Pearl należało mu się za jego zachowanie i Batty zaczynała ją lubić. Wreszcie ktoś kto myśli podobnie do niej co do obecnej sytuacji. -Bo co? - Buntownik w zbroi nagle wybuchnął śmiechem. - Postrzelisz mnie z promienia jak jego? - Wiedział że magia nie podziała na niego równie skutecznie. W końcu ich pancerze były cięższe i bardziej nastawione na ochronę przed czarami. - Wal śmiało, tylko połaskocze.
-
Sinister - Nie wybaczę - Nagle spojrzała mu w oczy. - Ja tego po prostu nie robię. A co do wyobrażania roślin dekoracyjnych jako używki - Ponownie się uśmiechnęła. On na pewno nie wiedział jak wygląda jej dom. - Potrafię to sobie wyobrazić bo mam takich pełno, w środku i na zewnątrz. Bagno jednak będzie problemem bo koło siebie takowego nie posiadam... Ale może się uda w dużej, podmokłej doniczce? Kto wie, zobaczymy - Wzięła od niego mieszek z próbkami. - Dzięki, zobaczę co da się z tym zrobić. Nie jestem pewna ile zajmą mi testy bo mam trochę innej roboty do zrobienia ale jak znowu pojawię się na rynku to wpadnę do ciebie i przekaże wyniki - W międzyczasie Sinister sprzedała prawie wszystko i zaczęła zwijać swój stragan. - Nie ufają ci? - Zaciekawiła się dlaczego jego interes się nie kręci. - Do zobaczenia w takim razie - Dodała jeszcze nie oczekując odpowiedzi na wcześniejsze pytanie. Batty Gdy Batty usłyszała pytanie Pearl przewróciła oczami. ,,Kolejny raz mam to mówić?'' - Pomyślała już tym zmęczona. - ,,Super". - Mam nadzieje że w razie czego mnie uratujesz Peace - Rzuciła sarkastycznie do niego. Przez moment zastanawiała się dlaczego w imieniu ma to słowo ale doszła do wniosku że ją to nie obchodzi. - Nawet nie wiesz jak trudne pytanie mi zadałaś - Pokręciła głową odpowiadając gwardzistce. Najchętniej po prostu by ją zignorowała ale jednak nie była ogierem. - Jedni nazywają mnie kłusowniczką, inni złodziejką lub najemnikiem, jeszcze inni moczymordą - Wzruszyła ramionami. - Ale prawda jest taka że najlepiej mi pasuje określenie podróżniczka. Od dziesięciu lat nie zagrzałam żadnego miejsca dłużej niż na parę dni... Spear - Nagle się do niego odezwała i odwróciła głowę w jego kierunku. - Chcesz wiedzieć jak się tutaj znalazłam z buntownikami? To proste, mam sprawę w Canterlot i zabrałam się z nimi bo lecieli w podobnym kierunku. Wiele razy z nimi piłam i pracowałam więc większość z nich nie jest mi obcych - Oddaliła się odrobinę od improwizowanego łóżka Pearl i położyła się na podłodze jednocześnie kładąc swoją broń po lewej stronie. - Ale nie będę tego bardziej wyjaśniać, dzisiaj i tak już mówię za wiele - Zwykle podróżowała sama, często nie miała z kim pogadać i można powiedzieć że przywykła do tego. Tymczasem wyjęła z plecaka drugą butelkę podobną do tej pierwszej. - Hmm, o wiele za mało... - Mruknęła do siebie nie zadowolona. - Tylko się mi tutaj nie pozabijajcie. - Dodała jeszcze. Uznała że zrobiła to co do niej należało a teraz nie zwracając uwagi na innych próbowała zapić problemy. - A mógł siebie jednak zabić, byłoby mniej problemów - Stwierdził buntownik w zbroi pilnujący bramy. Oddalił się jednak od niej gdy zobaczył że gwardzista wychodzi od innej strony. - Ale witaj w naszych skromnych, zrujnowanych progach - Przekazał mu że ta baza kiedyś należała do nich i przyszli ją odzyskać. - Jak będziesz sprawiał problemy to tylko zaznaczę że dawno nie karmiliśmy smoka - Uśmiechnął się z wyższością i wskazał kopytem na śpiącą Kati. Pozostała dwójka ogierów nadal trzymało broń w kopytach jakby miało się stać coś niespodziewanego. - Wystarczy Chlorine - Teraz odezwała się Fire. - Jestem dowódcą tej grupy i liczę że pierwsze, złe powitanie mamy za sobą. Ja też nie jestem optymistycznie nastawiona do tej współpracy ale wygląda na to że w tej sytuacji naprawdę potrzebujemy siebie nawzajem... - Skrzywiła się. Buntownicy i gwardia walcząca po tej samej stronie, tego jeszcze nie grali. - Jeśli jednak chcesz odejść tam masz wyjście - Wskazała kopytem na szyb wentylacyjny. - Ale nie czeka cie tam nic miłego. Chyba coś o tym wiesz. - A jeśli ujdzie z życiem i zawiadomi innych? - Odezwał się ten sam ogier co wcześniej. - Nikłe szanse ale jeszcze nikt nie powiedział mi co będzie dalej jak ogarniemy ten burdel. Puścimy ich wolno i będziemy liczyć że nic nie powiedzą? Patrząc na niego nie sądzę.
-
Sinister - Mi też nie - Stwierdziła gdy podmieniec wspomniał o polityce. - Tak samo jak prawo - Skrzywiła się. - Próbowałam ale dla mnie to nie działa. Stęk bzdur dzięki któremu wszyscy co ich przestrzegają czują się cywilizowani... Ale gdy nadarzy się opłacalna sytuacja nie odważa się ich pogwałcić więc to tylko iluzja - Posmutniała wspominając pewne wydarzenie. Z przeszłości gdy próbowała grać według przyjętych zasad ale inny ktoś zawsze je łamał by ją wykorzystać w najmniej spodziewanym momencie. Nie wspominając o tym że lubili też targać jej emocjami by nie musieć uiścić zapłaty na którą zasłużyła. Życie nie było dla niej sprawiedliwe więc przestała się starać być dobra. Zawsze na tym traciła a nie od dziś wiadomo że bycie złym jest dużo prostsze. W pewnym sensie podziwiała za to White. Skąd posiada tą siłę by cały czas pomagać w potrzebie i nie oczekiwać niczego w zamian? - Ale nie o tym teraz - Zbyła temat po dłuższym zamyśleniu i nagle uśmiechnęła się do niego wiedząc że użyła podobnych słów co on. - Już powiedziałam że to wchodzę - Wyciągnęła kopyto by podmieniec mógł je przybić. - Mamy umowę? - Spytała. - Nie musisz zapewniać że mnie nie zabijesz. Martwa ci się nie przydam a wiem jak działa biznes - W międzyczasie lewitacją zabrała małą część z resztek marihuany by wykonać dwa skręty. Wielozadaniowość nie była dla niej problemem. - Po prostu mi powiedz wszystko co udało ci się zbadać na temat tych ziół, ułatwi mi to nieco pracę. Wydają się szczególne skoro wpływają na magie... Nie znam rośliny co by to potrafiła. Batty Nie dziwiła się że gwardzista jest mocno rozbity, to miejsce mogło złamać każdego swoim wyglądem. Szarość metalu i betonu przygnębiała cały czas. Nie było tu ani jednego drzewa czy kępki trawy, motyli czy owoców które można byłoby skosztować i rozkoszować się ich słodkim smakiem. Znalazła się tu zaledwie parę godzin temu i już zatęskniła za tym wszystkim... A ten ogier był tu najdłużej. - Potem gdy zrobiło się ciemno pojawiłam się ja. Zabiłam tego demona i wraz z dowódcą przetransportowałam was tutaj - Opowiedziała mu co się stało podczas jego utraty świadomości. - Więc okazałbyś trochę wdzięczności - ,,A nie świrował chcąc się zabić" - Pomyślała jednak tego nie dodała. - Ryzykowałam żeby sprawdzić kto nie stracił nadziei i nadal walczy o swoje życie mimo że sprawa wydawała się beznadziejna... Ale gdyby on się poddał, odłożył karabin i czekał na śmierć nie byłoby żadnego z was tutaj. Strzelając może nie zaszkodził potworowi... Ale zrobił coś co było dużo ważniejsze niż to dając znak że żyje - Według niej nie była bohaterką tego ratunku a ich dowódca. - Zaraz ci coś dam tylko trochę się podnieś - W pozycji leżącej zbyt łatwo było o zakrztuszenie. Wiedziała jednak że Pearl jest raczej zbyt słaba by to zrobić samemu więc jej w tym trochę pomogła. Przy okazji rozejrzała się po innych czy nie mają przypadkiem czegoś w czym mogliby mieć wodę... Niestety każdy uznał że wyprawa będzie krótka i nie wzięli żadnych dodatkowych rzeczy. ,,A kto jest zawsze przygotowany bo cały dobytek ma przy sobie?" - Pomyślała nieco zażenowana. - ,,Kto jak nie ja". Wygrzebała z torby szklaną butelkę w połowie zapełnioną lekko zielonym płynem. Odkręciła ją i podała spragnionej klaczy. - Smak może być nieco dziwny - Batty go lubiła ale dla innych w większości przypadków budził mieszane odczucia. - Przepłucz gardło i odezwij się głośniej by dać znać swojemu koledze że żyjesz.
-
Sinister - Tak jak myślałam - Przewróciła oczami gdy konkurencja odchodziła. Potem tylko spojrzała na tłum kucyków i krótko mówiąc była w szoku. Nigdy nie sprzedała tyle towaru w tak krótkim czasie... - Nie daje ściemy - Uśmiechnęła się do ogiera który odchodził z ćwiercią grama dmt. Szykowało się dla niego parę krótkich ale intensywnych podróży o ile dobrze to zaaplikuje. Sinister dwoiła i troiła się by obsłużyć kolejnych klientów, radziła sobie całkiem nieźle ponieważ miała wprawę w precyzyjnym odmierzaniu odczynników. Było to niezbędne w wielu reakcjach chemicznych. Nagle podszedł kolejny kucyk na którego się spojrzała gdy częściowo zmieniał postać. - Brzmi interesująco... - Odpowiedziała na jego propozycje. - W szczególności że to moja specjalność. Większość z tego co tu widziałeś pochodzi z roślin a ja tylko wydobywam z nich to co najlepsze... Mogę je przetestować i zobaczyć czy się do czegoś nadają - Pociągnęła nosem w sposób charakterystyczny dla użytkowników amfetaminy. - Jeśli nie przedawkuje - Uśmiechnęła się dając mu znać że tylko żartuje. - Nie masz pewności czy oprócz psychoaktywnych alkaloidów zawierają trucizny? Batty - Nie jestem jedną z nich - Stwierdziła po raz drugi Batty. Chciała mu opowiedzieć całą prawdę jednak była zbyt długa jak na tą chwilę. - Ale teraz mamy wspólny cel. Wszyscy chcemy wydostać się z tego przeklętego miejsca - Zrobiła małą przerwę. - A dlaczego masz mi ufać? Nie mam jak sprawdzić żebyś to zrobił ale zastanów się jakie masz opcje. Możesz tu zginąć, walczyć z nami uznając że ideały i śmierć w imię kogoś kto cie opuścił ma sens albo... Spróbować ocalić siebie, twojego dowódcę i Pearl. Wrócić do swojej rodziny jeśli jakąś masz - Miała nadzieje że jeszcze ją ma. To byłby dobry powód by przełknął swoją dumę i chociaż przez moment podał kopyto buntownikom. - Wybacz ale muszę - Powiedziała znacznie ciszej w kierunku medyczki i otworzyła za pomocą lewitacji jej powieki by za chwilę błysnąć światłem ze swojego rogu. Oby to był wystarczająco silny bodziec by się ocknęła. - Próbuje ją obudzić ale nie wiem czy to się na cokolwiek zda... Mocno oberwała.
-
Sinister - Dobry wybór - Stwierdziła z radością gdy pierwsza klacz zdecydowała się kupić coś czego jeszcze nie znała. Uwielbiała ten moment w którym przyznaje się do jednego z oszczerstw i obraca je ku swojej korzyści. - Obiecuje że się nie zawiedziecie na tym co sprzedaje - Obsługiwała kolejno klientów pakując wybrane przez nich dobra i dając zapisaną na małej kartce informacje dotyczące działania, dawkowania oraz drogi przyjmowała. Na straganie również miała takie opisy ale czasami ciężko było je zapamiętać a były kluczowe by dana substancja zadziałała jak należy. Nowości które miała do zaoferowania na rynku jednak szybko się skończyły bo nie spodziewała się takiego wzięcia ale nadal została amfetamina, marihuana i LSD w cenach tylko nieco niższych niż u jej konkurenta... Który w tym momencie jej groził będąc pośród tłumu klientów. - Co tam sapiesz? - Spytała z prowokacją w głosie. - Coś o tym że sam jesteś bezradny i potrzebujesz pomocy przyjaciół? - Uśmiechnęła się ze współczuciem. - I że są tak wpływowi że mają nacisk na twój tył? Batty Nie sądziła że ten gwardzista jest w tak okropnym stanie psychicznym i jej słowa jeszcze to pogorszą... Chciała mu jedynie uświadomić że nie musi się jej obawiać. - Peace, trochę delikatniej bo moim zdaniem nie pomagasz - Wiedziała że przyda się każda para kopyt do walki z tymi potworami, zwiększało to szansę na sukces. - Słuchaj - Zwróciła się do ogiera znajdującego się chyba na skraju szaleństwa. - Uspokój się, wszystko jest w porządku. Nie jestem buntownikiem a Pearl ma się dobrze - Podeszła do medyka ich oddziału i starała się ją wybudzić. - Uleczyłam ją i dochodzi do siebie - Miała nadzieje że jeśli usłyszy że z nią wszystko w porządku opamięta się. - I nikt nie torturował twojego dowódcy. Wiesz że ta rana nie pochodzi z broni palnej a żaden kucyk nie ma na tyle siły by przebić się przez zbroję, kość i jeszcze raz zbroję - Chciała spowodować u niego chociaż ślad logicznego myślenia. Buntownik w zbroi pilnował wejścia by przypadkiem nie zostało otwarte, reszta go nie obchodziła wiedząc że to najważniejsze. Nie dbał o to czy ten gwardzista zabije siebie i swojego dowódcę a troszczył się tylko o siebie i swoich przyjaciół. Pozostała dwójka która zdążyła się ogarnąć zaczęli się rozglądać po pomieszczeniu z bronią w kopytach. Fire która również teraz się obudziła szczerze mówiąc nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Nie miała pomysłu jak przekonać ogiera na skraju szaleństwa by oprzytomniał więc po prostu nie włączyła się do tej dyskusji.
-
Sinister Siedziała na swoim krześle niczym się nie przejmując wiedząc że to tylko kwestia czasu zanim ktoś się skusi. W końcu nadeszła ta chwila... Ale ktoś znowu musiał ją ośmieszyć opowiadając kłamstwa? - Przynajmniej nie okłamuje innych kucyków - Stwierdziła beznamiętnie. - Wkroczyłeś do akcji zanim cokolwiek zdążyłam sprzedać w tym barze - Uniosła jedną brew. - Czyżby ogier sprowadzający ,,najlepszy" towar z całej Equestrii boi się małej konkurencji? Może i jestem ćpunką - Nie bała się tego przyznać. - Ale i chemikiem. Dostajecie towar prosto od producenta, producenta który używa go na sobie i dba o to by był jak najlepszy. A ceny są takie niskie bo całość zysków ze sprzedaży idzie do mnie, nie ma dodatkowych szczebli na tej drabinie które upominały by się o zapłatę i chrzciły towar by więcej dostać - Spojrzała na sprzedawcę który usiłował ją oczernić. - Może się boisz że tak naprawdę masz na przykład towar amfetaminopodobny bo połowa tego co tam jest to wypełniacze? Batty Spała w najlepsze gdy nagle z czarnej pustki wydobyło ją głośniejsze zdanie... Brzmiało ono ,,Albo kończycie tę zabawę w chowanego albo sam was poszukam''. Nie miała pojęcia o co mogło chodzić dopóki nie otworzyła oczu i zobaczyła że dwoje gwardzistów uciekło lub zniknęło. Tylko dokąd lub gdzie? Z początku się nie odzywała i spróbowała zlokalizować zguby po dźwięku jednocześnie analizując sytuacje. Wątpiła że cokolwiek co tutaj zaszło stało się przez dowódcę któremu przecież pomogła dwa razy i był w stabilnym ale krytycznym stanie. Czyżby drugi ogier co oberwał w głowę się obudził i nie wie co się dzieje? Albo kolejne dwa potwory się przedarły i znalazły już swoje ofiary? Była prawie pewna że to pierwsza opcja, Peace Order raczej by z tymi stworami nie rozmawiał. - Nie rób nic głupiego - Odezwała się zaspanym głosem kierując go w eter. - Uratowałam Lance Irona przed tymi gragulami dwa razy i nie pozwolę by ktoś to zniszczył - Może trochę nagięła fakty ale próbowała mu uświadomić że tylko nie potrzebnie naraża siebie i swojego dowódcę. - Reszta ogierów w tym czasie również się obudziła jednak dwójka z nich było zbyt zdezorientowanych by od razu połapać się co było na rzeczy. Rozglądali się tylko tępo po pomieszczeniu próbując cokolwiek zrozumieć. Trzeci za to miał delikatny sen i nie miał tego problemu. Podniósł się z większym wysiłkiem z podłogi niż zwykle przez dodatkowy ciężar w postaci zbroi i ruszył w kierunku zamkniętego przejścia. Nie chciał by uciekinier z niego skorzystał i wpuścił tu te paskudy.
-
Sinister ,,Jak dotąd wszystko się układa'' - Pomyślała z zadowoleniem i skierowała się w stronę swojego stoiska. Proste, drewniane krzesło nie stanowiło do niej przeszkody, w istocie zdarzało jej się spać na podłodze u siebie w domu gdy po skończonej pracy nie miała nawet siły dotrzeć do łóżka. Usiadła na nim i spojrzała w prawą stronę. Trochę się skrzywiła na ten widok widząc błyskotki, dla niej to była tylko zbędna fanaberia i odwróciła głowę w lewą stronę. Wzdychnęła widząc sidła i przystąpiła do rozkładania swojego towaru. Na pierwszy ogień poszła amfetamina, znaczki z kwasem i marihuana... I tak naprawdę to było tyle z jej typowych narkotyków. Miała jednak ze sobą całą gamę używek mniej spotykanych a w śmiesznie niskich cenach za to co oferowały. W końcu szczerze mówiąc nie były nielegalne ponieważ spis zabronionych substancji nie był tak obszerny a do tego te specyfiki rosły na drzewach i wystarczyło je wyekstrahować z całej reszty. LSA, DMT, Salvia Divonorum, Ibogaina, Kratom i wiele innych... Jedyny minus był taki że miała to raczej w niewielkich ilościach. Nie była pewna czy znajdą się tutaj chętni na nowe doświadczenia. Gdy skończyła rozkładać swoje dobra spojrzała na przeciwko siebie i aż się odezwała zdziwiona. - No nie... - Mrugnęła parę razy jakby sprawdzając czy to nie jest halucynacja. - A może to i dobrze? - Podpatrzyła ceny na jego stanowisku i ustawiała swoje trochę niższe... Batty - To dobrze - Odpowiedziała z ulgą mimo że słowa gwardzisty najpewniej po części były kłamstwem. Przynajmniej tak czuła. - Ale nie jestem aniołem nadziei - Uśmiechnęła się. - Na tyłku mam wnyki a nie... - Szukała w myślach czegoś co mogłoby przedstawić nadzieję ale niestety nie była w stanie. Wyglądało na to że to coś było dosyć ulotne i nie do opisania. - Jej alegorię - Teraz zwróciła się do Peace Ordera nie chcąc zużywać kolejnych sił rannego ogiera na rozmowę. - Medycyna? Powiedziałabym że nie do końca. Po prostu wiem że pod korą drzewa którego nazwy nie znam jest lepki płyn który zasycha w kontakcie z powietrzem i rozpuszcza się tylko w alkoholu. Tyle i aż tyle ale więcej mi nie potrzeba by działało nieźle - Wzruszyła ramionami. - Powinna odpocząć... - Zgodziła się z nim, ona sama przed chwilą była niemal martwa. - Ale jeśli poczułby się gorzej obudź mnie, spróbuje zaklęcia leczącego ale wolę traktować to jako ostateczność. A co do twojej i mojej broni... Jak dla mnie dystansowa wygrywa z tą której zasięg jest ograniczony przez kopyto. - W takim razie skoro nie ma dziury ktoś ma pomysł jak się tu te wredoty dostały? - Spytał jeden z ogierów nie ukrywając zdziwienia. - Przez wentylacje którą tu weszliśmy? - Odpowiedział niepewnie również używając pytania. - Ale to bez sensu, są za duże by się zmieścić. - Wydaje mi się że to sekret którego nie odkryjemy - Stwierdził ten w zbroi uznając że nie ma sensu się nad tym głowić. - A dasz radę sam? - Odezwał się do Peace Ordera. - Radzisz sobie całkiem nieźle, w razie czego nas obudzisz a my będziemy spać przy broni.
-
White Gdy White usłyszała odpowiedz Crimson się trochę zdziwiła. Sądziła że pokaże chociaż zdziwienie czy szok, może zada parę pytań ale nie spodziewała się zwykłego ,,spoko". Nie chciała jednak tego ciągnąć dalej wiedząc że nie zrobiła dobrze wyjawiając tą historię... A po za tym była zmęczona do tego stopnia że oczy same jej się zamykały. - Dzięki, ty również - Odpowiedziała klaczy z którą dzieliła łóżko. Przewróciła się na bok i przytulając poduszkę zamknęła oczy. Wyglądało na to że to koniec tego dnia i wszystko dobrze się skończyło. Sinister - Albo pójdę tam sama... - Wiedziała jednak że to nie będzie to samo bez Crimson i White. Chciała mieć jakąś znajomą widownie by się móc pochwalić. - Sekret jest w tym że nie kierowałam każdym pociskiem osobno a jedynie myślałam o osobach których nie chce trafić - Uśmiechnęła się, to było dużo prostsze niż brzmiało. - Nie wiem jakie życie ma gwardzista śmierci, nigdy nim nie byłam - Stwierdziła. - Ale ciekawe co bym mogła zaoferować temu Christanowi... - Powiedziała z zastanowieniem, zapłata za swój talent była kusząca. Rozmowę przerwał jednak dosyć brzydki stwór który zrobił coś co nie podobało się innemu handlarzowi. Typowy spór. Schowała Stalkera do torby i zwróciła się do gwardzisty. - To do zobaczenia, ide załatwić swoje sprawy - Ruszyła dalej nie chcąc brać udziału w kolejnych kłopotach które by ją tylko spowolniły - Wiesz gdzie sprzedają te kamienie? - Spytała Sinister Star gdy zostawiła zamieszki za sobą. - Nie - Odpowiedziała krótko. - W zasadzie nie spytałam ale pewnie gdzieś na targu - Wzruszyła ramionami. - To najpierw sprzedam swój towar - Stwierdziła. - I potem będzie czas na zakupy... - Mruknęła z zastanowieniem czy powinna kupować to co jest potrzebne Star. - A ty się zastanów co będę z tego miała - Uśmiechnęła się do niej. - Sama mnie nauczyłaś by zawsze żądać zapłaty... - Wiem - Sposób w jaki powiedziała to Sinister trochę ją zdenerwował. - Co powiesz na wizytę u siedzimy Czarnej róży? Pokaże ci trochę czarno magicznych sztuczek a oni również w tym temacie wydają się dobrze obeznani. - Hmm, zastanowię się - Nie wiedziała gdzie powinna się udać na swoje stanowisko więc podeszła do gwardzisty i po prostu zapytała. - Gdzie znajdę stragan numer F11? - Pokazała mu zawieszkę która nosiła na szyi. Batty Gdy pomieszczenie znowu wypełnił ryk ginących bestii Batty magią zatkała sobie uszy by choć trochę lepiej to znieść. - Nienawidzę gdy to robią - Stwierdziła oglądając się na znikające szczątki potworów. Następnie spojrzała na gwardzistę i Peace Ordera by zaraz potem zauważyć jak zakrwawiony materiał ląduje obok niej. - A myślałam że ogiery są takie twarde... - Wyglądało na to że nie każdy. Szybko wyciągnęła ze swojej torby małą butelkę z gęstym płynem i polała nim najpierw pierwszą ranę a za chwilę drugą. Substancja prawie natychmiast zaschła tamując krwawienie bez potrzeby żadnego dodatkowego wiązania jak przy używaniu zwykłych bandaży. Wiedziała że chyba potrzebuje zaklęcia leczącego ale... Bała się go używać na kucykach a dwa cudy jednego dnia to za dużo. - Dasz radę wytrzymać do rana? - Spytała gwardzistę z nadzieją i przy okazji go delikatnie szturchnęła by upewnić się czy kontaktuje. - Nie mam kwalifikacji do tego i mogę mu zaszkodzić zamiast pomóc - Zwróciła się do Peace Ordera. - Może spróbujemy obudzić tą medyczkę? - Wiedziała jednak że z tym będzie raczej ciężko skoro strzelanina jej nie obudziła. Nie skomentowała jego broni uznając że to nie jest ten moment na taką rozmowę. Ogier w zbroi widząc jak stwór padł przed ze spokojem przeładował broń a potem splunął w miejsce gdzie było ciało bestii. Wydawał się spokojny sądząc po jego ruchach jednak jego serce i tętno świadczyły co innego. - Trzeba sprawdzić jak się tu dostały i czy nie ma ich więcej... - Stwierdził i ruszył w głąb pomieszczenia a pozostała dwójka towarzyszyła mu w tym zadaniu.
-
White - Nie stanowi większego zagrożenia niż Crystal - Powiedziała ze spokojem. - Ale po prostu nie chce żeby to się znowu stało... - Na jej zmęczonej twarzy pojawił się smutek. - Nie widziałaś tego co ja - Wgramoliła się na łóżko by nie musieć stać co pochłaniało dosyć duże ilości z jej pozostałych sił. Zostawiła jednak miejsce na Crimson jakby zapowiadała się dłuższa opowieść. - Nie wiem co ci Sinister mówiła o sobie ale to co zaraz usłyszysz na pewno pominęła. Po raz pierwszy użyła czarnej magii gdy miała dwanaście lat na swoim rówieśniku i przy okazji otrzymując swój znaczek - Skrzywiła się. - Ten rodzaj zaklęć nie służy do niczego dobrego a do zadawania dotkliwych ran, zarówno fizycznych jak i psychicznych. Od tej pory pojawiła się Star i z tego co wiem ma z nią wspólną krew... Dwanaście lat później sterroryzowała swoją wioskę w akcie zemsty. Każdy kto z niej drwił miał stracić wszystko to co dla niego najcenniejsze. Najlepszy pegaz w lataniu w szkole o włos uniknął tego losu. Szczęście w nieszczęściu że nie zamierzała ich tak po prostu obciąć - Spojrzała na nią. Dało się wywnioskować że nie chciała o tym rozmawiać ale skoro zaczęła to chce dokończyć. - Uznała że doprowadzi go do stanu aż sam będzie o to błagać, udało jej się a nawet lepiej niż planowała. Gdy go zobaczyłam mam wrażenie że sam by tego dokonał gdyby dostał taką szansę. Co zrobiła? Stworzyła roślinę pasożytującą na kucykach której korzenie wrastały w ich ciała... Samo to jest bolesne ale to nie wszystko. Wyobrażasz sobie chodzenie gdy za każdym razem o twoje wnętrze ociera się coś co nie należy do ciebie i stawia opór? Tkanki roślin są mniej elastyczne niż mięśnie czy ścięgna. Byłeś genialny z matematyki? Ten sam ogier po kuracji Sinister nigdy więcej nie chciał rozwiązać żadnego równania. Ma strach przed liczbami. Wiem że to brzmi może i śmiesznie... Ale prawda taka właśnie jest. Bał się własnego znaczka. Może śpiew? Jak to postanowiła zniszczyć? Klacz na widok mikrofonu czy tłumu który stoi przed nią dostawała ataku paniki. Można by było jeszcze długo tak wymieniać ale nie o to chodzi - Machnęła kopytem zbywając temat. - Wierzyła że tak powinno być, taki jest jej cel skoro jej talent do tego służy... Star ją zmanipulowała, miało łatwo gdy Sinister nie miała z kim porozmawiać oprócz niej i swojej prawdziwej matki. Udało mi się jednak ją przekonać zawierajac umowę. Ona miała naprawić szkody. Odczarować wszystkich ale niestety nikt nie był taki jak dawniej. Wioska po 6 miesiącach się wyludniła gdyż wszystko przypominało mieszkańcom co się stało mimo że nikt o tym nie wspominał... Ja w zamian zaoferowałam przyjaźń. Miałam ja odwiedzać i rozmawiać z nią by nie była zdana tylko na Star przez którą straciła matkę - White przestała się patrzeć na Crimson przenosząc wzrok gdzieś na ścianę. - Pokazała jej zaklęcie które było zbyt zaawansowane na jej wiek i straciła nad nim kontrolę. Star wiedziała że tak będzie i zrobiła to po to by wyeliminować swoją konkurencje - Położyła się na łóżku czując się coraz bardziej senna. - Jednak przez to co się stało w Canterlocie gdy pojawiła się Crystal trochę ją zaniedbałam - Przyznała się do błędu. - Sama miałam problemy - Usprawiedliwiła się jednak bolało ją to że nie może zbawić całego świata. - I to co się stało wczoraj w świątyni... Jestem ci wdzięczna że jej pomogłaś. Nie chce wiedzieć do czego by doszło gdyby nie ty. Sinister się do tego nie przyzna ale od tamtego momentu stałaś się kimś kogo ceni. Kimś komu ufa że jej nie wykorzysta - Było jasnym że White zna ją dosyć dobrze. - I jeśli mogę cie o to poprosić, niech to zostanie między nami - Nie odpowiedziała na pytanie Crimson czy mogą się podzielić łóżkiem. W tym stanie chyba było jej wszystko jedno. Sinister - Arena? Mieliśmy na nią iść ale plany nam się trochę sypnęły - Skrzywiła się. Bardzo chciała pokazać Crimson Stalkera w akcji. Gdy ogier zbliżał kopyto do niego zastygł w bez ruchu oczekując na to co się stanie. W momencie w którym zrozumiał że jest głaskany lekko otworzył pysk i położył się na kopycie Sinister. - A to ci brzydal - Przyznała gwardziście racje widząc to monstrum. - I wiem trochę o rzeczach z Everfree - W końcu tak naprawdę mieszka obok tego lasu. - Jednak tam gdzie go prowadzą raczej nie liczy się wygląd... Na szczęście mój słodki potworek też ma coś w tej kwestii do zaoferowania. Coś więcej niż pazury i ogony ze szpikulcami - Dała mu do zrozumienia że to co widzi nie jest jedynymi atutami jej pupilka. - I to biedne coś co ciągną musi być zmuszane do służby bo nikogo nie uznaje za pana czy panią. Ze Stalkerem jest inaczej, nigdy nie był wolny bo jak wspominałam to ja dałam mu życie - Uśmiechnęła się gdy mówił o rozprowadzeniu morfiny - Setki szklanych pocisków. Zbyt małych by je dostrzec bez lupy... Ale każdy zamoczony w morfinie która po mikroskopijnej ranie w skórze przedostawała się do krwi - Czy to było delikatne złamanie zasady czarnego rynku? Sinister nie była pewna ale uznała że raczej za to jej nie zamknie. - A co do kariery na cesarskim dworze, to nie dla mnie - Skrzywiła się. - Wyobrażasz mnie tam sobie? - Pokręciła głową. - Tam trzeba mieć klasę, ładne ubranie i chyba tak dalej... A co do Christiana, nie mam pojęcia co bym mogła dla niego zrobić. Batty - Do widzenia - Powiedziała gdy potwór skoczył w kierunku trójki ogierów. Kolejny popełnił ten sam błąd. ,,Jak teraz zmienisz kierunek lotu gdy nie dotykasz ziemi? - Pomyślała uśmiechając się i wyprzedzając celownikiem trajektorię jego skoku. Nacisnęła na spust i strzeliła tam gdzie zaraz miała być jego głowa... Konkretniej dwa metry przed buntownikiem w zbroi który nie miał szans na ucieczkę. Pancerz ważył zbyt dużo i wiedział że nie uniknie tego spotkania. Nie zamierzał jednak sprzedać skóry tanio i opróżniał bębenkowy magazynek broni mniej więcej w prędkości pięciu pocisków na sekundę starając się ustrzelić jego mordę. Pozostała dwójka, bez dodatkowego obciążenia rozpierzchła się na boki w nadziei że umkną zabójczym szponom bestii. Batty tymczasem zaraz po oddaniu strzału pobiegła do gwardzisty słysząc znowu te przeraźliwe piski. Chyba będzie musiała sprawić sobie coś w rodzaju zatyczek do uszu. - Czego twoja dusza pragnie panie Porządek? - Spytała gdy ten uporał się z pierwszym potworem. Wiedziała jednak o co chodzi, znowu ktoś wymagał użycia zaklęcia leczącego... Niestety. Chciała żeby ta gwardzistka wyspecjalizowana w tym rodzaju pomocy już się obudziła. Lepiej by tyle osób nie polegało tylko na niedorobionym jednorożcu. Fire z chwilą pierwszego wystrzału z broni palnej zerwała się ze swojego polowego posłania na równego kopyta. Nie wiedziała z początku co się dzieje ale szybko zrozumiała. Te potwory nie odpuściły i jakoś się tu dostały... Albo już tu były? Na to pytanie na razie nie miała odpowiedzi. Spojrzała jeszcze na Kati która nadal spała w najlepsze. Wszyscy o niej mówili że gdyby zasnęła na torach to i nawet pociąg towarowy by jej nie obudził. - Spokojnie - Odezwała się słysząc ostatnie zdanie Peace Ordera. - Drzwi od wejścia które są najsłabszym elementem tego pomieszczenia mają grubość trzydziestu centymetrów i są ze stali, jednym ciosem się nie przebiją. Chyba nie są aż tak silne...
-
White - Wcale nie - Odpowiedziała na zarzuty Crimson a wtem znienacka spadł na nią ręcznik zaraz po tym jak woda została zakręcona. Wytarła najpierw twarz i ściągnęła kopytami materiał który zasłaniał jej światło. - Czasu po prostu się zmieniły... Kiedyś nie musielibyśmy się ukrywać przed gwardią w nocy a po prostu wrócilibyśmy do domu - Pokręciła głową, nie dało się ukryć że nie podobał jej się obecny stan rzeczy. Wstała na nogi korzystając z klaczy obok jako oparcie i razem z nią przystąpiła do suszenia grzywy, szyi, pleców i tak dalej... - W zasadzie nie tylko mi - Nie chciała brać całej chwały dla siebie gdy na nią nie zasłużyła. - Gdybyś nie zrobiła tej rozróby do niczego by nie doszło a Sinister... - Zrobiła przerwę na zastanowienie się. - Nie mam pojęcia co im zrobiła ale na parę minut uciszyła cały tłum. Zgaduje że jednak nie próżnuje kiedy siedzi w domu i chyba zaczynam się bać co pokaże pewnego dnia... Ale tyle dobrze że to nie czarna magia - Stwierdziła już bardziej ze spokojem kiedy była prowadzona do sypialni. - Dopóki tu nie śmierdzi rozkładającym się ciałem albo ekskrementami to jest w porządku - Przypomniała sobie pewną sytuacje na pustyni. ,,Ciekawe co u niej'' - Pomyślała ale wiedziała że nie dostanie na to pytanie odpowiedzi. - Nie... - Najpierw chciała się kategorycznie nie zgodzić na zajęcie łóżka Crimson ale z drugiej strony wyglądało tak kusząco. - W sumie skoro sama to zaproponowałaś to niech będzie - Uśmiechnęła się. - Ale nie będziesz spała na podłodze? Sinister - Za pokazanie takich zwierzaków też nie? - Uśmiechnęła się i z dziwną przyjemnością przyglądała się ogierowi kiedy on badał wzrokiem Stalkera. - Możesz go nawet pogłaskać. Jest niegroźny dopóki nie zrobisz mi albo jemu krzywdy - wyciągnęła kopyto bardziej w jego stronę. - Albo nie wydam mu takiego polecenia - To były wszystkie trzy scenariusze kiedy ten pluszak zmieniał się w maszynę do zabijania. - I nie zatrzymałam nikogo w czasie - Chciała go wyprowadzić z błędu. - Czas to nie jest coś co można dotknąć, zbadać szkiełkiem i okiem czy posiąść... Jest więc po za moim zasięgiem. Chcesz znać prawdę? - Spytała przeciągając moment w którym wyjaśni co zrobiła. - Zostali odurzeni morfiną - Ujawniła sekret że w jakiś sposób wszyscy dostali solidną dawkę z jej torby. - Ale wracając do Stalkera. Jest zależny ode mnie bo w końcu to ja ukształtowałam jego ciało i dałam mu życie więc jest tworem magicznym... Ma jednak swoją wolę i rozum, potrafi się uczyć z doświadczeń. Potrafi również sam ocenić czy ktoś mnie atakuje lub okrada. Właśnie dlatego jest w stanie mnie pilnować gdy ja leże zalana w trupa w ciemnej uliczce. Nie czuje bólu ale odczuwa przyjemność - Zastanawiała się czy gwardzista odważy się go pogłaskać. - I pamięta kto był dla niego miły a kto nie. Batty Stała nieruchomo w momencie kiedy gwardzista odsuwał skrzynię wcelowana w przestrzeń zaraz za nią... Gdy przyszło co do czego okazało się że to dwie bestie zamiast pojedynczej sztuki. Jedna z nich od razu skoczyła w kierunku ogiera który tknął kijem mrowisko i tym samym uciekła spod celownika Batty zanim zdążyła cokolwiek zrobić. ,,Ten to ma dzisiaj pecha" - Pomyślała patrząc jak zostaje przybity szponem do ściany. Już miała korygować pozycje swojej broni by mu pomóc jednak Peace Order był pierwszy i wyglądało na to że sobie poradził z zagrożeniem. Wycelowała więc w drugiego potwora ale zaczekała z oddaniem strzału. Chciała dać szansę reszcie swojej grupy na przetestowanie uzbrojenia a lepszej okazji nie będzie. Po za tym nie zamierzała marnować amunicji. Była jednak gotowa by posłać zabójczy pocisk z magii prosto w jego twarz a raczej w coś co powinno nią być. ,,Też jestem szybka a teraz mnie nie zaskoczysz" - Pomyślała i jak na razie nie zareagowała na to że ktoś nazwał ją panną. Ogier został ranny w kopyto a od czegoś takiego od razu raczej się nie wykrwawia. Trójka ogierów uzbrojona w strzelby o kalibrze przewyższającym ponad dwukrotnie broń z której korzystał gwardzista skorzystała z okazji że bestia skoczyła pod sam sufit gdzie było naprawdę nie wiele skrzyń a więc znikome ryzyko że trafią w coś niepożądanego. Razem oddali około piętnaście strzałów celując w głowę i w okolice serca używając amunicji przeciwpancernej.
-
White Pierwsza chwila po teleportacji nie była przyjemna... Czuła ból głowy, widziała jakby podwójnie i mimo że nie ruszała żadnym mięśniem bojąc się upaść świat wirował. Poczuła jak Crimson ją łapie i coś do niej mówi jednak jej słowa słyszała jakby dobiegały zza ściany wody i nie mogła się na nich wystarczająco skupić by je zrozumieć. Pozwoliła prowadzić siebie dalej nie zwracając zbytnio uwagi na otoczenie starając się utrzymać na nogach i podążać w kierunku w którym jest ciągnięta. Miała nadzieje że nikt ich nie zauważy... W tym momencie to byłaby najgorsza rzecz jaka mogła się stać. W końcu dotarła do łazienki i znowu usłyszała głos który znał i tym razem go zrozumiała. Dlaczego ma być nieprzyjemnie? - Pomyślała zastanawiając się i nie mogąc znaleźć powodu. - Przecież to tylko prysznic... W tym momencie lodowata woda zmoczyła jej sierść powodując mały szok termiczny a White w naturalnym odruchu skuliła się chcąc zachować jak najwięcej ciepła dla siebie. Gdy temperatura się unormowała przewróciła się na plecy i odkryła że sposób w jakim postrzega świat również wrócił do stanu bliższym normalnemu. - Ja się kiedyś tym zabije... - Nie powinna tego mówić w tym momencie i w tym miejscu. Jedna z kropel wpadła jej do gardła i zaczęła kaszleć. Odwróciła głowę na bok i po chwili znowu się odezwała umęczonym głosem. - Jest w porządku... Ale głowa mi pęka. Sinister - Hmm - Spojrzała na niego zaskoczona. - Myślałam że się nie zdecydujesz - Uśmiechnęła się do niego gdy podchodził. Otworzyła jedną ze swoich toreb i wyjęła mały czarny pojemnik. - Sinister co ty robisz... - Star patrzyła na nią jakby się bała co za chwilę nastąpi. - Wszystkich tu przestraszysz a gwardziści zaczną strzelać - W zasadzie twór jakim był Stalker ją nie obchodził ale nie chciała by jej wtyczka do tego świata dostała zakaz wstępu na czarny rynek lub coś w tym rodzaju. - I w zasadzie nie powinnam go ci pokazywać - Kontynuowała nie zwracając uwagi na trzecią osobę w tej rozmowie. - Nareszcie głos rozsądku - Widocznie się ucieszyła ale jej entuzjazm znacznie opadł gdy Sinister otworzyła pudełko. Była w niej dosyć mała, niegroźna i nie ruchoma figurka. - Ale i tak to zrobię - Wzruszyła ramionami i odwróciła się od reszty klientów i gwardii by zasłonić to co się dzieje swoim ciałem. - Tylko mnie za to nie zamknij w jakimś lochu... - Wyjęła Stalkera z pudełka i położyła go na swoim kopycie a ten nagle powiększył się do około dziesięciu centymetrów długości. Wyglądał jak pierzasta wiwerna z tym że mogła chodzić na dwóch kończynach. Długimi pazurami wbijał się w skórę swojej pani dosyć głęboko, świadczyła o tym mała ilość gęstego, czerwonego płynu która brudziła sierść. Zamiast jednego ogona miał trzy a każdy był zakończony igłą, przynajmniej w tym mikroskopijnym rozmiarze. Stwór patrzył się na gwardzistę i wydał z siebie dźwięk jakby zawarczał po gadziemu. - Spokojnie, chciał ciebie tylko zobaczyć... - Nie mówiła w tym momencie do ogiera. - Nie wygląda jakoś extra groźnie ale wyobraź sobie że mogę go zrobić dwa razy większego od ciebie - Spojrzała na niego i z uśmiechem oczekiwała reakcji. Batty Będąc już na ziemi położyła swój pistolet równolegle do siebie na wysokości głowy i przykryła go swoim kopytem... Zawsze gdy nie miała przy sobie broni gotowej do strzału nie czuła się komfortowo. Zamknęła oczy i nie przejmując się dalszą rozmową gwardzisty i Peace Ordera próbowała zasnąć. Dręczyły ją jednak niespokojne myśli. ,,Do tej pory nie znalazłam ojca... A co jeśli przez to straciłam również White?" - Próbowała o tym nie rozmyślać ale bezskutecznie. ,,To będzie ciężka noc..." Wtedy jednak usłyszała coś czego nie chciała. ,,Chrobotanie'' - Podniosła się otwierając oczy. Zauważyła jak nowy ogier zbliża się do źródła dźwięku. ,,Nie dadzą spokoju nawet na chwilę''. Ściągnęła z pleców swoją główną broń i skierowała lufę mniej więcej w kierunku w którym mógł być stwór. To nie było dobre miejsce do walki, trzeba było uważać na każdy strzał bo dookoła leżała amunicja i inne wybuchowe materiały. ,,I tak bym nie zasnęła" - Pomyślała usprawiedliwiając swoje akcje które wyglądały jakby nie ufała w kompetentność ogierów. Pozostała trójka buntowników słysząc chrobotanie zorientowała się że nie ma przy sobie broni. - Tak... - Odezwał się cicho jeden z nich nie chcąc prowokować stwora głośnymi dźwiękami. Wszyscy powoli ruszyli w kierunku skrzyni ze strzelbami przerywając dotychczasową pracę. Chcieli mieć coś czymś będą mogli się bronić.
-
White - Dobra, miejmy to już za sobą - Powiedziała mając już dosyć dzisiejszego dnia. - Jaki jest adres twojego domu? - Spytała chcąc uzyskać niezbędną wiedzę do wykonania zaklęcia. - Teleportuje naszą trójkę prost tam - Była już dosyć zdecydowana że to zrobi. - Jednak nie wiem w jakim stanie będę zaraz po... Trochę się martwię ale dam radę. Zaprowadź mnie tylko pod prysznic lub wrzuć do wanny zanim ten zapach podmieńca zdarzy się rozejść po całej okolicy a potem mnie nie budź zanim sama nie wstanę... Chyba że bardzo przegnę to interweniuj - Uśmiechnęła się jednak zdała sobie sprawę do kogo to mówi. - Tylko nie za mocno. Sinister - Coś z tym nie tak? - Spytała udając zaskoczoną gdy ten kręcił głową. Star była wystarczająco miła by w tym momencie się nie wtrącać. - Poszły już do domu a ja mam jeszcze dwie... Trzy sprawy do załatwienia. Po prostu za dużo wypiłam w... - Na cholerę się tłumaczysz? - Jednak się odezwała psując tą iluzję. - Zbyt krótkim czasie na pusty żołądek - Kontynuowała jakby wcale nie było ukrytej osoby w tej dyskusji. - Wiesz. Portal, pierwszy raz, te sprawy - Uśmiechnęła się. - Jednak feta dosyć niezłe zbija działanie depresantów więc jeśli będziesz chciał kogoś przepić to wciągnij kreskę... Będzie łatwiej jeśli lekkie oszustwo ci nie przeszkadza - Przeszła dalej widząc że nie zamierzają jej kontrolować. - Wnoszę praktycznie to samo minus butelka laudanium i około grama mniej białej kawy - To była nazwa którą określała amfetaminę. - A to co zrobiłam to jeszcze nic - Machnęła kopytem. - Pokazać ci Stalkera? Batty - Niedobrze - Powiedziała kręcąc głową. Wiedziała że White jest dosyć silnym jednorożcem ale jednak nie przeżyła by starcia z cesarzową. Ona to zupełnie inna liga, przynajmniej sądząc po opowieściach. - Pozostaje mieć nadzieje że nie było jej w tym czasie Canterlocie, to chyba jedyne wyjście.- Gdy wypowiadała te słowa odwróciła się od grupy i oddaliła się. - Spróbuje zasnąć ale nie wiem czy dam teraz radę... - Położyła się na ziemi a po jej umyślę krążyła tylko jedna myśl. Ona była w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie żeby mnie uratować... A ja nie bo wybrałam inną drogę. Na ogół stroniła od konfliktów politycznych ale... - Jeśli zabiła White to nie chce pomocy od tej suki. - To głupie że walczymy o to samo - Stwierdził ogier zakładający zbroję z pomocą drugiego buntownika. Faktura pancerza przypominała łuski, najpewniej na podobieństwo wiwern z tą różnicą że były w kamuflażu zimowym. - Jednak nie zostało mi nic innego - Odwrócił głowę nie chcąc patrzeć na gwardzistę. - Klatka jak klatka, ciasna ale mogę ją nazwać moją - Wzruszył ramionami przypominając sobie że z ich ekipy zrobił się mały konglomerat. - Albo naszą.
-
White Biała klacz tym razem dużo lepiej zniosła przejście przez portal, w końcu teraz wiedziała czego się spodziewać. - Dlaczego odradzasz to jezioro? - Spytała zdziwiona i dopiero teraz spojrzała w tamtym kierunku. - Dobra, przyznam ci racje że to zły pomysł - Nie chciała prowokować walki w tym stanie. - Pytanie jak bardzo chcesz ryzykować Crimson. Ja gdy się teleportowałam do swojego domu również go wykryli - Pokręciła głową i zdała sobie sprawę że nie do końca to wyjaśniła. - Czasami tak robię na koniec dnia by zaoszczędzić czas - Posłała krzywy uśmiech wiedząc że dla innych może to być oznaką lenistwa. - Wydaje mi się że możemy kawałek podejść do Ponyville by zmniejszyć odległość z której rzucę czar a może jak szczęście dopisze znajdziemy chociażby malutką kałużę - Nie wypowiedziała ostatnich dwóch słów z komfortem jednak wiedziała że może być to jedynym wyjściem. - A u ciebie umyję się jak na cywilizowanego kucyka przystało - Spojrzała na Pumpkin i uznała że przyda się jej parę słów otuchy. - Nie obawiaj się gwardii, z nami jest specjalistka od jej unikania. Sinister - Jeśli nie wrócisz do jutra do jedenastej to sama cie sprowadzę ciągnąc za grzywę - Powtórzyła z drwiną mówiąc w stronę portalu słowa Crimson. - Nie jesteś moją matką więc nie będziesz mi mówić co mam robić - Pokręciła głową i ruszyła z powrotem na czarny rynek. - Ale ja jestem - Star nagle się pojawiła i wymówiła te słowa z dumą. Szła obok Sinister równym krokiem. - Ty? - Spytała z delikatnym zastanowieniem. - Dziesiąta woda po kisielu - Stwierdziła beznamiętnie. - Wracasz z powrotem na rynek? - Spytała chociaż wiedziała. - To dobrze, możesz dla mnie coś załatwić... - Co to takiego może być? - Odpowiedziała lekko się uśmiechając. - Zgłodniałaś? Nakarmię cie w domu a jak nie dożyjesz - Wybuchnęła śmiechem. - To wciągnij kreskę i będzie w porządku. - Nie wygłupiaj się, wiesz że bez ciała nie jestem w stanie... - Jej głos stał się bardziej zawistny. - I właśnie tego chce. - Wiesz że nie mogę... - Zaczęła pamiętając o dawno temu danym słowie. - Mi to obiecałaś wcześniej! - Wykrzyczała ale dosyć szybko się uspokoiła. - Teraz jednak nie zrobisz całości. Pojawiła się nowa szansa i musisz mi tylko pomóc. Widzisz, rozmawiałam z pewnym kucykiem... - Z kim?! - Była nieco w szoku, jak dotąd była pewna że tylko ona widzi Star. - Jak? - Daj mi dokończyć a nie od razu mi przerywasz, twoja bliższa matka źle cie wychowała - Pokręciła głową. - Nie zaczynaj tego znowu - Dla Sinister najwidoczniej był to czuły punkt. - To przez ciebie stało się jak się stało, w przeciwieństwie do ciebie nigdy nie doradziła mi źle. - No cóż - Zaczęła z drwiną. - Czasami niektóre wielkie i śmiałe plany nie wychodzą... - Gdy jej rozmówczyni tego nie skomentowała kontynuowała. - Spotkałam się z akolitą czarnej róży i z naszej rozmowy wynikło że musisz tylko kupić krwawe kamienie by się ode mnie uwolnić. Ty mi nie przywrócisz ciała więc nie złamiesz tej swojej obietnicy. - To tyle? - Spytała podejrzliwie. - A co dostane w zamian? - W tym momencie dotarła do końca kolejki by móc z powrotem wejść na czarny rynek. Batty Przysłuchiwała się słowom ogiera i znienacka skojarzyła pewne dwa fakty. Nagle zastygła w bezruchu będąc w szoku że wcześniej o tym nie pomyślała. Cesarzowa lub ta opozycja obaliła Celestię wraz z jej strażą więc włącznie z White... - Co się stało... - Zaczęła niepewnie. - Z poprzednimi gwardzistami? - Usiadła na podłodze i spuściła głowę. - Miałam tam kogoś... - A raczej masz. Z nią jest wszystko dobrze. Wydostaniesz się z tych problemów a potem polecisz mimo że nie jesteś pegazem by sprawdzić co u niej. - Pomyślała i otrząsnęła się. - W takim razie nie wiem czy zasługuje na pomoc od tych kapłanów - Znowu się odezwała. Wcale nie uważała się za gorszą a te słowa wynikały bardziej ze wstrętu do nich. - Mam z nim jedno wspomnienie. Gdy wychodził na zewnątrz i powiedział że wszystko będzie w porządku... Wiem jak wygląda ale jeszcze go nie spotkałam. Znam jego imię bo... - Wyjęła z kabury broń która przypominała pistoletową wersję dwururki. Litery na jednej z nich układały się w dwa słowa ,,Sun Catcher''. - Jest wyryte na lufie i jednocześnie jest to jedyna rzecz jaką po nim mam. Jeden z ogierów będących w oddali pomieszczenia rzucił gwardziście złowrogie spojrzenie gdy ten mówił o stracie rodziny przez buntowników. Po bliższym przyjrzeniu było jednak w nim coś jeszcze... Coś co świadczyło że jego historia mogła być nieco podobna. - Wojna taka jest... - Mruknął do siebie gdy skończył składać komplet jednej ze zbroi. - Pomożesz mi to założyć? - Spytał drugiego ogiera który układał kolejne sztuki broni na wózku.
-
White i Sinister - Zgłupiałaś? - Sinister odezwała się do Crimson. - Puść ją samą a w domu zastaniesz uratowane całe Ponyville - Nagle się roześmiała. - Sinister... Możesz przestać? - Wzdychnęła jakby ktoś grał jej na nerwach. - Nie cierpię jej pod wpływem. - Ja nie White Crimson, poradzę sobie tutaj sama - Powiedziała nie czując już wpływu alkoholu. - A jak nie to Stalker na pewno, nie zapominaj o nim - Puściła jej oko. - Po za tym sprzedawanie towaru będzie nudne ale cóż, muszę za coś żyć - Skierowała się z powrotem na czarny rynek opuszczając towarzystwo. - To w takim razie wracamy we trójkę? - Spytała White nie będąc pewna co zrobi Crimson. Batty - A co z nie typową magią? - Spytała nie wiedząc czy taka istnieje. - Jeśli jest jakaś może byś mógł spróbować z nią, sama nie wiem... - Wzruszyła ramionami uznając że nie jest kucykiem który powinien mu doradzać. - Gdy spotkam tą całą cesarzową przeproszę ją za to że urodziłam się brudem... To bez dwóch zdań moja wina - Teraz wydawała się trochę zdenerwowana. - Z drugiej strony nie wiem za co powinnam przepraszać skoro mi jest dobrze z tym jaka jestem. Podała jakieś argumenty? Czy tak po prostu sobie powiedziała i stało się to powszechną opinią? - Schowała amunicję którą gwardzista naładował do swojej torby, każdy jeden do osobnej, usztywnionej przegródki by przypadkiem nie uległy zniszczeniu. - To nie tak że nie chce poznać prawdy... Ale boje się że ta prawda pozbawi mnie motywacji. Wiesz dlatego mam ubytek w pamięci? - Spytała ale zaraz odpowiedziała za niego. Nie było możliwości by ją znał. - Są stworzenia których jad powoduje utratę pamięci do tego stopnia że w pewnym momencie przestajesz myśleć oddychaniu... Pogryzły zarówno mnie i jego - Mówiła zdradzając kolejne szczegóły. - W międzyczasie schroniliśmy się w pustym pniu drzewa przed burzą piaskową, potem podał mi całe antidotum jakie mieliśmy ale ze mną było coraz gorzej. Byłam młoda, do tego po części jednorożcem i miałam słabszy organizm. On uznał że nie dam rady i wyszedł na zewnątrz szukać pomocy albo pewnej rośliny która mogła by mi pomóc. Nie wrócił... A przynajmniej do momentu kiedy ja musiałam opuścić schronienie by szukać wody a w tamtym momencie nie wiedziałam że mam na kogoś czekać - Wzruszyła ramionami. - Więc jeśli żyje wspomnienia w niczym mi nie pomogą... A sprawią tylko że zacznę marzyć jak pięknie mogło by być gdyby to się nie stało - Posmutniała jak za każdym razem gdy przywoływała to wspomnienie. - Faktycznie się nie przestawiłam ale krótko mówiąc nie spotkaliśmy się w dobrych do tego okolicznościach... Batty Black - Podeszła do gwardzisty gdy ten pomagał Peace Orderowi - Mogłam was zostawić ale po co? Wiedziałam że Fire nie będzie to pasować jednak zrobiłam to co powinnam. - W takim razie położę to tutaj - Kucyk z granatnikiem odłożył go na koszyk służący do przewozu amunicji. - Przyda się jeśli jakaś większa grupka będzie na nas szarżować... - Z tego co wiem mamy dwa rodzaje amunicji do tego - Do rozmowy włączył się drugi ogier. - Kumulacyjną i termobaryczną więc będzie sama fala uderzeniowa. Z tym że w pomieszczeniu będzie znacznie większa niż na otwartym powietrzu dlatego wydaje mi się że bezpieczny dystans to z 40 metrów? W każdym razie musimy zabrać trochę więcej uzbrojenia by podzielić się ze z naszym wsparciem więc może będziemy tego używać na zewnątrz.
-
White i Sinister - Ty nie - Stwierdziła White lekko odwracając wzrok jakby na słowa Crimson trochę się speszyła. - Ale podmieniec nie miałby tego problemu a wyglądałby dokładnie tak samo jak ty. - Dobra olać to - Powiedziała Sinister nie mogąc znaleźć lufki która najwyraźniej postanowiła się dobrze zakamuflować. - Zrobię to w warunkach polowych... - Wyciągnęła kopyto by umieścić na nim biały proszek i wciągnąć nosem bez dodatkowych przyrządów. Stymulant kontra depresant... Kto teraz wygra wojnę o wpływy? Wiedziała że amfetamina która była silniejsza od alkoholu i zbije jego działanie. - Ona idzie z nami? - Spytała patrząc się na Pumpkin i pociągnęła nosem. - Tak, musi gdzieś przenocować. Masz miejsce u siebie? - Spytała z nadzieją. - Dopiero jutro ją odprowadzamy do Trottingham bo teraz byłoby to zbyt niebezpieczne. - A czy mój dom to hotel? Wydaje mi się że nie prowadzę takiej usługi - Rozglądała się na boki by zobaczyć jaki konkretnie towar sprzedają inni. Zastanawiała się czy powinna mieć w swojej ofercie to samo czy znaleźć dla siebie niszę... - Nie ale korona ci z głowy nie spadnie jak użyczysz jedno łóżko na jedną noc - Była już trochę poddenerwowana tym dniem. - Więc Pumpkin chyba musi iść do ciebie - Powiedziała do Crimson. - Już wracamy? - Jej głos był nieco zawiedziony. - Nie sprzedałam jeszcze towaru... I nie obawiaj się o mój żołądek, chyba nie ma już w nim nic. Batty - To nie twoja wina że tak się stało a tych co was nie ostrzegli - Pokręciła głową potępiając takie zachowanie. To było skazanie niewinnych na pewną śmierć i zdrada jednocześnie. - Nie jestem pewna czy powinnam... - Była pełna wątpliwości. - To kusząca propozycja ale co jeśli jednak wspomnienia mi nie pomogą go znaleźć? - Brzmiała jakby się ich trochę bała jednak nie wyjaśniła dlaczego. - Po za tym wątpię że kapłani zechcieliby pomóc jednorożcowi z defektem, nie byłam w Equestrii ale wiem że ta rasa jest tam chyba gloryfikowana - Gdy gwardzista oddał jej dwa kryształy załadowała je do broni a z ekwipunku wyjęła dziewięć kolejnych. - Mógłbyś naładować też te? - Spytała z nadzieją. - Jeśli jednak to duży wysiłek nie rób tego, nie chce ciebie wykorzystywać... Na razie jeszcze nie pójdę spać, nie czuje się zmęczona - Podniosła się z ziemi i udała się do jednej ze skrzyń ze strzelbami. - Mam problemy ze spaniem w nocy, nie mam tylko genów jednorożca. - Była po części kucoperzem które funkcjonowały wtedy kiedy słońce zachodziło. Wzięła jeden z pocisków i sprawdziła czy może ich używać w swoim pistolecie. - Hmm, pasują - Powiedziała z zadowoleniem i zabrała dwie paczki amunicji dla siebie. Fire już nic nie odpowiedziała uznając to za zbyteczne i w dalszym ciągu próbowała zasnąć, nie było to idealne miejsce ale nic lepszego w tej sytuacji się nie znajdzie. Karabin który wyciągnął Peace Order okazał się być kopią amerykańskiej konstrukcji Browning M2. Stary ale jary, to określenie do niego pasowało. Dwójka ogierów w tym czasie doprowadzała do porządku zbroje buntowników, były nieco cięższe niż te gwardzistów ale też bardziej wytrzymałe. Ostatni znalazł działo bezodrzutowe będące analogiem szwedzkiego granatnika Carl Gustaf. - Przyda nam się to czy prędzej tym się sami pozabijamy? - Spytał nie będąc pewny. Broń kalibru 84 mm w pomieszczeniu mogła by być bardzo niszczycielska.
-
White i Sinister - Nie odleciałam - Nagle się odezwała. Brzmiało to jakby chciała krzyknąć ale nie umiała się zdenerwować. - Wiesz... - Powiedziała podchodząc do niej nieco chwiejnym krokiem. - Jestem jednorożcem, potrzeba mi... - Zbliżyła się do Crimson by dalszą część wyszeptać do ucha. - Mniej dobroci by mnie zadowolić - Mimowolnie uśmiechnęła się a chwilę potem z trudem powstrzymała śmiech. To zdanie z jej punktu widzenia było dosyć dwuznaczne. - Dwie tequile, joint i odrobina amfetaminy... Są lepsze receptury na kamikaze - Machnęła kopytem. - Właśnie... Co ja... A tak - Trochę się pogubiła w myślach ale zaczęła grzebać w torbie by wyjąć odrobinę białego proszku lewitacją przy okazji rozsypując część na ziemie. Co ciekawe ten towar pochodził z innego, znacznie mniejszego worka niż ten co sprzedała gwardziście. Przynajmniej miała na tyle pomyślunku by nie wyjmować całości. - Kurwa - Nawet wulgaryzmy wymawiała bez cienia zdenerwowania. - Gdzie ta lufka - Trudno powiedzieć z którego powodu użyła przekleństwa. - Ale bajzel... - I dlatego muszę z siebie zmyć ten zapach by tego uniknąć - Odparła White patrząc na Crimson i jak na razie nie przejmując się Sinister. - Nie chce z nimi walczyć i się zastanawiać czy to podmieniec czy jednak ty... - Westchnienia wiedząc że to główny problem przy takim spotkaniu. - Umyje się w Ponyville... I faktycznie lepiej stąd chodźmy - Powiedziała zgadzając się z Pumpkin. - Tylko dokąd? - Nie znała zbytnio tego miejsca. Batty - Nie musisz mi się tłumaczyć - Stwierdziła Batty. - Podjęcie tej walki byłoby bezcelowym samobójstwem więc w tym wypadku ukrywanie się nie było oznaką strachu a rozsądku... I skoro nie mogłeś nic zrobić dlaczego uznajesz się za winnego? Musisz się z tym pogodzić, czasami tak po prostu jest - Spojrzała w ziemie i posmutniała. - Czasami to jest bardzo trudne ale trzeba, wiem coś o tym. Przez jeden wypadek, sama nie wiem co się do końca stało ale efekt jest taki że straciłam ojca i nie pamiętam nic z moich pierwszych szesnastu lat życia. Nie wierze jednak że umarł, nadal go szukam ale to chyba na nic... - Bardzo rzadko się z tym dzieliła a zwłaszcza nieznajomym ogierom ale ten wydawał się szczególny. Nagle znowu na niego zwróciła swój wzrok i ucięła temat. - To się dzieje jak kucyk interesuje się zarówno magią i technologią. To naturalne że w jednym ze swoich dzieł będzie próbować to połączyć i jak widać udało mu się. - Odwróciła broń i ukazała mu napis ,,Opus Magnum''. - I nie uraziłeś mnie tym że mam mieszaną krew, gdybym była tylko jednorożcem nie rozmawiałbyś ze mną w tej chwili - W istocie miała inne umiejętności które równoważyły a czasami nawet wynagradzały trudności w czarowaniu. - W zasadzie to nie jestem pewna ale możesz mieć racje - Odpowiedziała na pytanie dotyczące klejnotów. Po chwili wyciągnęła ze swojej broni naładowany kryształ który delikatnie świecił. - Po prostu postaraj się by wyglądały podobnie i jak dla mnie powinno zadziałać. Nigdy ich nie ładowałam - Przyznała się ale ten fakt był dosyć oczywisty. - Zawsze odsyłałam zużyte do konstruktora broni i po tygodniu przychodziły gotowe do strzelania ale wątpię że teraz mamy tą możliwość. Poczta raczej nie obsługuje tych terenów... - Skrzywiła się czując się trochę głupio że tak mało wie o technicznych aspektach. - Wiem tylko że nie są naturalne a sztuczne. - Nie wynieśli... - Odparła Fire. - Przecież ten gwardzista powiedział że nie ruszali naszych rzeczy i z tego co zdarzyłam zauważyć to na razie nic nie jest rozebrane - To było nieco dziwne że nie próbowali rozmontować paru samolotów i użyć zdobytej wiedzy by skonstruować własne. Ludzie przecież mieli bardziej zaawansowane maszyny. - Chyba że chodzi ci o świątynie która jest jedynym powodem wszystkich problemów - Baza by stała jak stała gdyby nie to i raczej nie cieszyła by się takim zainteresowaniem. - Cokolwiek wynieśli i tak nie sądzę żeby nam się przydało... A jeśli chciałeś uniknąć tej konwersacji mogłeś zataić fakt że jest z tobą pro equestriańska rebeliantka. Zrozum mnie, martwię się że nasz trud będzie daremny i ona wraz z jej ekipą nas wykończą zanim staniemy na nogi. - Podniosła się z ziemi. Chciała go zapytać jak daleko stąd jest ten cały Epsilon jednak wiedziała że nie powie tego przy gwardziście. - Ale trudno zaprzeczyć że masz racje - Ziewnęła i skierowała się do jednej z pokryw skrzyni. - Jeśli chcesz się na coś przydać to coś wymyśl albo zapytaj tamtych - Pokazała kopytem na trójkę ogierów poszukujących broni i pancerzy. - Ja tymczasem idę spać bo poprzedniej nocy nie miałam zbytnio tej szansy... W kwestii wymyślania to może dałoby się zwabić wszystkie stwory do jednego pomieszczenia i je wysadzić? Mieliśmy chyba gdzieś miny... - Podsunęła pomysł i położyła się na wieku od skrzyni jako że drewno było przyjemniejsze w dotyku niż zimny metal a po chwili zamknęła oczy. - Zostawiam to wam.
-
Batty - Przegrana podobno uczy najwięcej - Batty odezwała się do gwardzisty. - Jeśli wyciągnie się z niej wnioski - Wzruszyła ramionami i pokazała mu swoją giwerę tak by mógł ją lepiej obejrzeć. Było to dosyć dziwne połączenie. Luneta wraz z sześciostrzałowym, bębenkowym magazynkiem? Skrzyżowanie granatnika z karabinem wyborowym? Tak to przynajmniej wyglądało... - Cywil? -Spytała niepewnie. - To prawda że nie byłam w wojsku ale bronią posługuje się nieźle... I widziałam wiele paskud a te o których mówisz wygląd mając nawet w porządku - Uśmiechnęła się mimo że nie czuła się teraz komfortowo gdy był tak blisko, wcześniej w szybie wentylacyjnym o tym nie myślała. - To nie jest zwyczajna broń palna - Wyciągnęła jeden z kryształów które zwiększały siłę wystrzału i podała go gwardziście. - Strzela energią które jednorożce wykorzystują do rzucania zaklęć czyniąc z niej połączenie technologii i magii. Nie ja to zbudowałam więc nie wyjaśnię dokładnie jak to działa bo sama nie wiem. Kryształ służy za amunicje co daje dodatkowego kopa, ten jest rozładowany i mam jeszcze dziesięć sztuk więc raczej nie wiele... Chyba że możesz go jakoś naładować, wtedy nie musiałabym tak uważać na strzały. - To jak każdy z nas - Odpowiedziała Fire na pierwsze dwa słowa Peace Ordera - Oprócz tej czwórki - Najpierw wskazała na trójkę gwardzistów a potem na Batty. Kati pominęła bo to było zbyt oczywiste. - To nie takie dziwne że chcesz powrotu Celestii. Też ją wolę bo skoro przeszkadzała mi jej polityka to ta cesarzowa ze swoją wkroczyła na zupełnie nowy poziom... Masz rodzinę? - Nagle spytała ze smutkiem. - To dobrze, trzymaj się jej bo jak cesarzowa odkryje ten Epsilon to nie będzie nic dobrego. Przegracie jak my przez ich przewagę liczebną a jak wezmą jeńców to też nie będą mieli miło - Pokręciła głową przypominając sobie egzekucje. - Mimo że nie chcesz zrobić tu nikomu krzywdy nie ukrywam że nie podoba mi się tu wasza obecność - Miała na myśli zarówno jego jak i gwardzistów. - Nie miej mi tego za złe ale im mniej osób wie o nas tym lepiej. Co zrobisz jak wrócisz do tej twojej bazy? Powiesz im że nic nie znalazłeś? A co powiesz tej klaczy pegaza od Equestriańskich rebeliantów? Nie chce tu żadnego najazdu... Wiem że planuje na przód ale jednak zakładam że przeżyjemy.
-
White i Sinister - Wolałabym nie korzystać z prysznica tutaj... - Powiedziała White z obrzydzeniem. - Widziałam toaletę a to mi wystarczy by wiedzieć że to nie jest dobry pomysł - Nagle usłyszała głos gwardzisty i spojrzała na niego. Zdziwiło ją to że odprowadzał Sinister która najwidoczniej tonęła w doznaniach spowodowanych używkami. Wyglądała jakby chciała coś powiedzieć gdy otwarła usta ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Czyżby zapomniała co miała na myśli? - Tak to prawda - Biała klacz kontynuowała przytakując Crimson i Pumpkin. Skłamała, co prawda nie lubiła tego jednak było to konieczne. - Mogę ci opowiedzieć o całym, moim dzisiejszym spotkaniu z podmieńcami ale skracając... - Zmieniła temat na poprzedni nie chcąc dalej rozmawiać o ich liczebności. Tłumaczy się tylko winny. - Jeden z nich mnie szturchnął w Canterlot by nanieść na mnie zapach i najwyraźniej dosyć dobrze go wyczuwają skoro dzięki temu mogli mnie śledzić. Dlatego jeśli tak po prostu pójdę do twojego domu się przespać to również go znajdą - Spojrzała na nią z troską. - Nie chce żebyś miała przeze mnie problemy więc to wiadro jakoś przeżyje. Batty - Powiedzmy że miło poznać - Klacz pegaza odpowiedziała na słowa gwardzisty. - A ja jestem... - Przerwała na chwilę zastanawiając się czy powinna zdradzać mu swoje imię. - Fire Wing - Zapewne nigdy tego nie słyszał bo rzadko kiedy nim się dzieliła z nieznajomymi. - Szczerze mówiąc jestem bardziej pilotem niż dowódcą, precyzując dokładniej samolotu którego nieukończona kopia jest w hangarze. - Jeśli kiedykolwiek widział pierwowzór na niebie nie mógł pomylić tego kształtu. - Prawie nigdy nie dowodziłam będąc na ziemi - Po prostu nie czuła się z tym komfortowo gdy nie miała doświadczenia. - Jednak osoby która to robiła nie ma już na tym świecie... - Opuściła nieco głowę. - Więc w zasadzie to chyba spadło na mnie - Cieszyła się największym zaufaniem wśród innych więc to był naturalny wybór. - Ale nie bój się kwestionować rozkazów i wtrącać własnego zdania jeśli sytuacja nie jest krytyczna i na to pozwala. Tak po prostu działamy... Dowodzi ten kto ma w danym momencie jest najbardziej kompetentny - Położyła się na podłodze by odpocząć choć trochę po tym stresującym dniu. - A ty kim jesteś? - Nagle zwróciła się do Peace Ordera. - Skąd nagle się tu wziąłeś i od razu twierdzisz że jesteś z nami? - To drugie pytanie może było trochę bez sensu... Kto by nie dołączył do większej grupy gdy na zewnątrz są potwory łaknące krwi. - Dzięki - Mruknęła pod nosem Batty zapisując tą nazwę. Co prawda na jej gust nie była idealna ale nie miała ochoty na wymyślanie nowej... A do tego oni byli jednak pierwsi więc uszanowała tą decyzję.