-
Zawartość
682 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Shey
-
White obserwowała jak Crimson walczy z jednorożcem, sposób w jaki się poruszała był dosyć imponujący i zastanawiała czy nauczyła się tego sama w biegu w podobnych potyczkach czy ktoś ją wyszkolił. - Tylko obserwuje waszą nieporadność w wykonywaniu zadania - Powiedziała patrząc na ogiera z góry gdy był przewrócony na plecy. - Jest nawet urocza. - Radzę nie strzelać, wtedy nie będę mogła mu odmówić zabawy... - Posłała im uśmiech i zwróciła uwagę na nagły krzyk Crimson i krew spływającą po jej policzku. Zignorował ostrzeżenie i dla Sinister nie było ważne że mógł go nie usłyszeć. Wyrwała kilkanaście piór z bestii a ta popatrzyła się na nią z pytającym wzrokiem. - Spokojnie, oddam - Krótko stwierdziła a po chwili jej oczy zaświeciły się zielonym blaskiem i zamieniła swoje ciało w dym by rozpłynąć się w powietrzu... Pojawiła się z prawej strony jednorożca walczącego z Crimson i wrzasnęła mu do ucha wzmacniając swój głos magią. - Chcesz to dalej ciągnąć czy może się dogadasz!? - Korzystając z jednego z dwunastu piór które miała spróbowała przejechać mu po policzku. Były niezwykle twarde, może nie aż tak by przebić pancerz ale ze skórą powinny poradzić sobie z łatwością tworząc płytką ranę z której nie będzie upływać dużo krwi jednak ich celem nie było zabijanie a sprawianie ogromnego bólu z powodu nasączenia czarną magią.
-
Gdy Sinister przeszła przez zasłonę nie poczuła nudności a przynajmniej do momentu aż Crimson o nich nie wspomniała. Nie walczyła z tym uczuciem i po prostu opróżniła zawartość żołądka nawet się nie zatrzymując. - Mogłaś o tym mi nie mówić... - Powiedziała wypluwając ślinę z resztkami wymiocin. White miała podobnie jednak powstrzymała się przed tym odruchem który na szczęście szybko przeszedł, nie chciała tak po prostu zwrócić ostatniego posiłku bo sposób w jaki to się odbywało był dla niej nieco odrażający. Gdy ktoś nagle przerwał Crimson wypowiedz wyzwiskiem skierowanym w jej stronę obydwie klacze odwróciły głowy w tym kierunku by po chwili zobaczyć że stoi przed nimi dwójka ogierów nie pozwalającym im przejść. - Czasami zaczynam się zastanawiać czemu ja zawsze mam miecz a oni karabiny... - Zrobiła przerwę na westchnięcie które Sinister wykorzystała by dołożyć swoją wypowiedz. - Skrzywdź ją a ja skrzywdzę ciebie - Słowa były wyraźnie skierowane do jednorożca. Podniosła swoje lewe kopyto i po chwili pojawiła się na nim mała figurka, co ciekawe róg klaczy nie zaświecił się mimo że wyglądało to na użycie teleportacji... - Pomożesz swojej pani? - Sinister zapytała martwą rzecz co mogło wydawać się irracjonalne jednak zabawka nagle się poruszyła i wydała cichy, ochoczy pisk. - Wiedziałam że mogę na ciebie liczyć - Powiedziała z zadowoleniem i rzuciła przedmiot w piasek między nią a White. Wystarczyło zaledwie mrugnięcie okiem by zobaczyć że dotychczas coś niegroźnego i małego zamieniło się w żywą bestię wielkości kucyka. - Masz jakiś problem? Z drogi! - Rozkazała władczym tonem. Stwór posiadał wygląd zbliżony do wiwerny ale oczywiście nią nie był. Miał taką samą paszczę z rzędami ostrych zębów i cztery kończyny z długimi pazurami jednak jego ciało zamiast łusek pokrywały pióra które były o wiele słabszym materiałem... Ogon natomiast był rozdzielony na trzy, nieco mniejsze jednak dosyć długie i na każdym z nich znajdował się szpikulec. Wydawała się dosyć sporym wynaturzeniem biorąc pod uwagę fakt że nawet nie oddychała... Bestia zrobiła krok do przodu zmniejszając dystans między nim a ogierem i wpatrywał się z półotwartym pyskiem w jego oczy. - Nie wydaje mi się dobrym pomysłem zaognianie konfliktu... - Powiedziała White będąca nieco w szoku widząc to co zrobiła Sinister. Pierwszy raz widziała tą sztuczkę a więc faktycznie nauczyła się czegoś nowego. - Ale blokowanie drogi z drugiej strony też nie jest miłe - Wzruszyła ramionami najpierw rozglądając się po terenie sprawdzając czy nie ma więcej potencjalnych przeciwników a następnie patrzyła na rozwój sytuacji Crimson z nieznanym jednorożcem.
-
Sinister z początku nic nie odpowiedziała na słowa dotyczące Star tylko szła razem z White za Crimson do lasu Everfree. Naprawdę zdawało się to głupie ale jakie miejsce było lepsze na nielegalny handel niż takie gdzie każdy obawia się wejść. Obydwie klacze nastawiły uszu gdy słyszały dziwne dźwięki i prawie natychmiast odwracały głowy w miejsca z których dochodziły jednak nic na nie nie wyskoczyło. W pewnym momencie dotarły do drzewa w które ich przewodniczka zaszarżowała i zniknęła, dziwna sprawa. - Fajne przejście - Stwierdziła Sinister i praktycznie od razu wskoczyła do środka za Crimson. - Ponownie co do tej Star... - Następne słowa mówiła bardziej szeptem. - Ona nie umarła przez nieostrożność, w końcu gdy ją zdenerwowałam wystarczająco mocno mówiąc że jest tchórzem i nie robi niczego ryzykownego wyjawiła mi prawdę - Uśmiechnęła się dosyć mocno. - Magia to tak obszerna dziedzina że życie pojedynczego kucyka nie starczy by nauczyć się wszystkiego, umarła w starym wieku ale wcześniej przygotowała zaklęcie za pomocą którego miała przejąć życie jednego ze swoich dzieci... Miała ich całkiem sporo ale ku jej złości żadne nie wykazywało zdolności jakie posiadała ona. Wiedziała jednak że co parę pokoleń ten talent się będzie powtarzać i w końcu dostałam go ja - Lekko się skrzywiła nie będąc do końca zadowolona z tego daru, bez niego życie byłoby łatwiejsze ale z drugiej bardziej nudne. - Zmodyfikowała zaklęcie i miała mnie opętać gdy po raz pierwszy użyje czarnej magii jednak coś skopała albo ja okazałam się za silna. Tego akurat nie wiem ale gdyby jej się udało przejęła by moje życie, odzyskałaby swoją ukrytą moc i ten schemat powtarzałby się aż nie zgromadziłaby wystarczająco mocy i wiedzy by panować nad Equestrią - Zdawała sobie sprawę że brzmi to raczej dziwnie mimo to taka była prawda. - Dosyć długofalowy plan ale mógł zadziałać. Teraz ma problem bo mogę ją wskrzesić jeśli powie mi gdzie umarła jednak boi się że to ja wchłonę ją... Z kolei ja boje się że jak wróci do życia okaże się silniejsza ode mnie i to ja przegram. Trochę patowa sytuacja... - Obróciła głowę w kierunku wyjścia by zorientować się że jej białej przyjaciółki jeszcze nie ma. - Co z nią? Stchórzyła? White z kolei stała przed drzewem nie będąc pewna czy chce zobaczyć to miejsce. Wiedziała że będzie chciała pomóc niewolnikom czy innym, nieszczęśliwym kucykom. Z pewnością to było to co do niej należało jednak to oznaczało by ściągnięcie kolejnego niebezpieczeństwa na nią i Sinister a może nawet Crimson. Tego wolałaby uniknąć... W końcu zdecydowała się i zaciskając zęby wskoczyła przez drzewo.
-
Gdy White razem z Sinister usłyszały rozmowę gwardzistów z napięciem patrzyły na Crimson, mimo to nie podjęły żadnej akcji ufając że to ona wie jak najlepiej postąpić w tej sytuacji. Problem jednak rozwiązał się sam gdy dwa ogiery zakończyły gadkę, poszli na dalszy obchód i następna cześć drogi poszła już gładko. - Użyje magii - Stwierdziła biała klacz. - To już nie tak daleko a mam dziwną obawę że jakiś patrol natknął się na tą dziurę i ją załatał - Wzruszyła ramionami i spojrzała na Sinister. - Po za tym mam nadzieje że nasza przyjaciółka która sporo się nauczyła w kryzysowej sytuacji nas obroni... - Nie prowokuj mnie - Delikatnie się uśmiechnęła. - Jeszcze jedno słowo zwątpienia i nie powiem Stalkerowi że jesteś z nami. A co do Star... Jest martwa - Mówiła jakby nie miało to dla niej żadnego znaczenia. - To główny problem przez który nie może zbyt wiele zrobić. - Komu? - White zmarszczyła brwi ze zdziwienia i po krótkiej chwili teleportowała całą trójkę za ogrodzenie. - Nigdy nas nie przedstawiłaś.
-
Obydwie klacze szły za Crimson i tylko od czasu do czasu rozglądały się z obawą że zaraz z bocznej uliczki może wyskoczyć niespodziewany patrol gwardii jednak nic takiego nie miało miejsca. Wyglądało na to że nowa znajoma Sinister miało to wszystko ładnie rozeznane i jak dotąd nie popełniła żadnego błędu. - Domyśliłam się że to nie jest twój naturalny kolor włosów - Rzekła White przyglądając się Crimson. - Jednak patrząc jak to wygląda stawiałam na wypadek... - Mówiła trochę nie pewnie jakby bała się ją urazić. Wiedziała że to nie brzmi miło ale mówiła prawdę. - Może ogiery to lubią, nie wiem. Nie znam się. - Dodała z uśmiechem na pocieszenie. - Nie bądź taka... Konserwatywna? - Powiedziała z lekkim rozbawieniem Sinister wypowiadając ostatnie słowo z drobnym opóźnieniem nie będąc pewna czy to dobre określenie. - Jak dla mnie to sprawia że wyróżnia się z tłumu i łapie oko a takie jest właśnie zadanie takiego stylu. Po za tym twoja siostra również nosi kolczyk na uchu i maluje się pod oczami, tego nie krytykujesz? - Spytała zadziornie. - Moje uznanie że lepiej wyglądałaby bez tego nie znaczy że ją potępiam, po prostu mówię jak ja to widzę - Wzruszyła ramionami. - Ale nieco zboczyliśmy z tematu. Przyglądając się tym egzekucjom buntowników... Wiedziałam że dzisiejsza gwardia nie jest idealna ale nie zdawałam sobie sprawy że aż tak. Nie powinno się nikogo torturować dla swojego kaprysu - Spojrzała surowo na Sinister. - Nie mając żadnego dowodu że ktoś zrobił coś wbrew panującemu prawu. A ty... W zasadzie byłaś niewinna. - To była zemsta - Stwierdziła lekko przygryzając dolną wargę. - Zasłużyli na to a co do tych gwardzistów przydałoby się żeby ktoś im nakopał. Chyba faktycznie by było lepiej jakbym się tam do nich przeszła... - Sama pokonasz cały posterunek? - Spytała z niedowierzaniem. - Wiem że opanowałaś wioskę liczącą pięćdziesiąt kucyków mając dwadzieścia parę lat i po tygodniu zamieniłaś ją w coś co stworzyliby Sombra i Discord gdyby się dogadali ale ile z tych osób umiało walczyć? - Sześć albo siedem. - Odpowiedziała nie będąc pewna. - Teraz mam trzydzieści jeden lat i umiem o wiele więcej. Do tej pory nie miałam przyjaciół w Ponyville, nie chodziłam więc na kawę i ciasto do kawiarni i zgadnij co? Rozwinęłam swoje zdolności. - Jej głos w tym momencie był tak stanowczy że sprawiał wrażenie jakby faktycznie wierzyła że jest w stanie to zrobić. - Po za tym nie walczyłabym z wszystkimi od razu. Część prowadziła by patrole a bitwa toczyła by się w budynku więc to również nie byłoby starcie z całym garnizonem jednocześnie. - To głupie - White skarciła Sinister. - Co zyskasz tą walką? Oprócz ryzyka utraty życia czy spędzenia w lochu jego reszty. - Zemstę - Rzekła zamyślona. - Zemstę za Crimson i za mnie jeśli również mnie pobiją. To wystarczający powód by tam pójść i im nakopać. - Pytałam o zysk a nie o powód - Biała klacz najwidoczniej obrała rolę zdrowego rozsądku którego Sinister najwyraźniej zapomniała zabrać z domu. - Znam ciebie - Wskazała kopytem na White. - Przyznaj że sama chciałabyś ich ukarać za to co robią. Powinni wiedzieć że za nienawiść zbiera się żniwo w postaci nienawiści. Oni tego nie wiedzą więc ktoś powinien im to pokazać, nie widzę przeszkód żebym to była ja - Uśmiechnęła się złowieszczo. - Słuchaj - Lekko podniosła głos. - Czy ty myślisz o konsekwencjach? Nawet jeśli - Na chwilę przestała mówić. - Jeśli - Specjalnie zaakcentowała to słowo. - Wybijesz cały posterunek to przyjdą następni gwardziści i wiesz co zrobią? Zaostrzą zasady, przetrzepią każdy dom i wątpię że pominą twój a wiem że jest tam trochę rzeczy budzących niemiłe pytania... Chcesz tego? - Spytała znając odpowiedz. - Żle się do tego zabierasz... W rozwiązaniu problemu najpierw uderza się w przyczynę a nie w skutek. - Twierdzisz że Crystal wyprała wszystkim mózgi i nie krzywdzą Celestii winnych kucyków z własnej woli? - Jej głos był pełny ironii. - Za taką przyjemność się wcześniej czy później płaci, nie widzę przeszkód bym to ja zebrała tą zapłatę - Powtórzyła swoje słowa w nieco zmienionej formie. - ,,Dawny świat przepadł, a w tym trzeba być twardym" To cytat od nich, ja tylko sprawdzę jak twardzi są oni i czy mogą być dla mnie wzorem do naśladowania. - Wystawiła język po czym kontynuowała. - Po za tym czuje że to okazja by wykorzystać moją złą moc do czegoś co wydaje mi się dobre... Skoro nie mogę jej wykorzystać by leczyć czy bronić odpowiednio ją ukierunkuje. Star ciągle mi powtarza że moje przeznaczenie to sianie bólu i cierpienia co wydaje się godne potępienia... Co jednak jeśli użyje jej by wyrównać rachunki innych niegodziwców? - Posłuchaj mnie jeszcze raz - Wzdychnęła lekko zrezygnowana. - Gdy przyszłam do wioski pod twoim panowaniem również mogłam ciebie ukarać a jednak wybrałam inną drogę. Spróbowałam ciebie przekonać i zobacz, udało mi się - Powiedziała z uśmiechem. - Jak teraz to rozpamiętuje to rozmowa z Celestią była cięższa... Chciała żebym ciebie wydała i żebyś była pod stałą obserwacją ale nie dałam za wygraną. Nie mogłam bo to był jeden z warunków naszej umowy i to ją przekonało chociaż nie do końca... ,,Mam nadzieje że wiesz co robisz'' To jej słowa. - To idź i im wygarnij co robią źle, nie wierze że ci się uda i cokolwiek zmienisz... - Powiedziała kpiąco. - Wiesz dlaczego wtedy mnie przekonałaś? Ponieważ uznałam że odebrałam dług który zaciągnęli wytykając mnie kopytami... Po za tym nadal czułam się tam samotna a ty dałaś mi szansę - Ostatnie zdanie powiedziała trochę ze smutkiem. - Lubię ciebie, to nie podlega wątpliwości ale nie możesz sterować moim życiem. Mówić wszystko co jest dobre a co złe, nigdy nie będę tak dobra jak ty i musisz to tolerować. - Ja... - Widać było że White z początku trochę zatkało. - Po prostu chce dla ciebie jak najlepiej i boje się że wpędzisz się w kłopoty. Wybacz jeśli przesadziłam... Nie wiem co podszeptuje ci Star ale wiem że jest zła i ma o wiele więcej na sumieniu niż ty i staram się być dla niej przeciwwagą... - Powiedziała z zamyśleniem jednak po chwili się obudziła. - Ale to nie czas i miejsce na takie rozmowy - Spojrzała na Crimson. - Trochę zapomniałyśmy że też tutaj jesteś. - Nie sądzę że teraz też mnie przekonasz ale zobaczymy... - Lekko się uśmiechnęła i również spojrzała na trzeciego uczestnika rozmowy. - Masz faktycznie bardziej kijowe życie niż ja - Stwierdziła. - A jeśli chodzi o ten włos... Jeśli mi go pożyczysz nie pożałujesz tego występu.
-
- Pod jednym warunkiem - Sinister chytrze się uśmiechnęła. - Dasz mi parę swoich włosów z grzywy lub ogona... To mała cena za taki unikalny koncert - Zastanawiała się czy Crimson się odważy. - To całkiem bezpieczne. - Jej mina trochę zrzedła gdy uświadomiła sobie że nie powiedziała całej prawdy. - No, prawie całkiem bezpieczne ale nie wracajmy do tego... To był tylko mały wypadek przy pokazie. - Ja bym się nie zgadzała - Wtrąciła się White obawiając się o nieznajomą. - Nie wiem co planuje i tego się boję... - Po tych słowach złapała parę kulek w lewitacje i schowała je do małej, dodatkowej kieszeni na pokrowcu na broń. - Efekty specjalne na koncertach? To by tłumaczyło twój wygląd, wypadki w pracy się zdarzają - Stwierdziła i zdając sobie sprawę że znowu gadają stojąc w miejscu dodała: - Prowadź. - Przecież powiedziałam że to nic groźnego - Oburzyła się Sinister. - Publiczność ma szczęście że ta część ciała odrasta... - Tą część powiedziała na tyle cicho że miała nadzieje że nikt jej nie usłyszy. Zgarnęła swój przydział zabawek i ułożyła je w swojej torbie. - Co by mnie czekało gdybym trafiła na posterunek? Nie mam zbytnio styczności z gwardią bo mieszkam trochę na zadupiu pół godziny drogi od Ponyville - Spytała z zaciekawieniem trochę mrużąc oczy.
-
- Zapomniałam że nie znasz się na żartach... - Teraz odezwała się Sinister która na powrót mogła mówić. - Ale wiesz, wystarczy dać znak i mi przerwać a nie zamykać usta magią bo to nie jest przyjemne - Powiedziała lekko ze zdenerwowaniem. - Przecież mnie znasz - Lekko się uśmiechnęła i kontynuowała. - Nie mam w zwyczaju przerywać wypowiedzi innych - Patrzyła jak Crimson wyjmuje kulki z dziwnymi wzorami i przysługiwała się wytłumaczeniu jakie jest ich zadanie. Praktycznie od razu zorientowała się że te obiekty są podobne do fiolek i innych przedmiotów których Sinister używa do swoich zaklęć. Przynajmniej tak się wydawało White ponieważ nie wiedziała jak to dokładnie działa. - Podmieńce... Nic nie straciłaś jeśli z ani jednym nie rozmawiałaś. Uważają się za lepsze od kucyków traktując nas tylko jako pożywienie, do tego są niezbyt mądre ale to może być cecha szczególna tego osobnika - Wzruszyła ramionami i ze skupieniem obserwowała mapę. - Widzę że się przygotowałaś... To dobrze, lubię zorganizowane klacze - Jej twarz przybrała wyraz zadowolenia. - Brzmi jak dobry plan jednak jeśli coś pójdzie nie tak teleportuje nas do lasu Everfree by uniknąć walki z gwardią - W tym momencie chciała złapać lewitacją jedną z kulek Crimson ale znajomość z Sinister nauczyła ją że lepiej nie dotykać nie swoich rzeczy, szczególnie takich które mogą spowodować błysk światła w nocy i ujawnić ich pozycje gdy jeszcze nie są gotowi. - Jak to działa? To magia? Chemia? Czy oba? - Też mam ze sobą trochę przydatnych przedmiotów... Ale teraz gdy mówisz o hałasie żałuje że nie wzięłam ze sobą swoich skrzypiec - Wtrąciła się na chwilę druga klacz korzystając z chwili zanim Crimson odpowie.
-
- Kanały nie... - Sinister znowu chciała odezwać się jako pierwsza jednak jednorożec z którym tu przyszła powstrzymał ją przed tym zamykając jej usta lewitacją. - Miałaś swoje pięć sekund więc teraz moja kolej - Nie była zadowolona z faktu że jej przyjaciółka zażartowała sobie z niej w ten sposób. - Kanały odpadają... Nie zamierzam wąchać takich rzeczy. - Zawyrokowała ignorując pierwsze słowa Crimson o ostrej zabawie. - Co do teleportacji do lasu Everfree to wydaje się najbezpieczniejsza opcja ale jest z całą pewnością kosztowna. To ja bym musiała przenieść nas wszystkich bo Sinister nie jest dobra w zwykłej magii a wolałabym nie szastać magią gdy podmieńce się mną interesują więc najciekawsza opcja będzie chyba najodpowiedniejsza - Teraz zdała sobie sprawę że Sinister jest na tyle niewychowana że nawet ich nie przedstawiła więc wyciągnęła kopyto w stronę Crimson z zamiarem przywitania się. - White Wish
-
Sinister - Ja? Spękać? No co ty, robiłam gorsze rzeczy niż wypad na zakupy. - Powiedziała z wyrazem rozbawienia który szybko przeszedł w zdziwienie gdy zrozumiała że Crimson prawdopodobnie woli klacze. Postanowiła jednak zabawić się kosztem White uznając że to jej problem gdy zyska nową adoratorkę. - Mogę ci ją odsprzedać albo wypożyczyć jeśli masz na nią ochotę... - Sinister również sprawiała wrażenie jakby nie dostrzegała swojej przyjaciółki. - Tylko uważaj. Radze ją najpierw dobrze związać bo ostra jest. Dzisiaj trzy podmieńce chciały jej miłości i jeden skończył prawie bez głowy a wojownik mocno się zdziwił kiedy to on został spenetrowany... - Teraz wyraźnie udawała zniesmaczenie. - Dwa razy. White Patrzyła na nieznajomą zaskoczona tak szybkim rozwojem sytuacji w tym niezbyt wygodnym kierunku... Przynajmniej dla niej. Teraz nie była przekonana czy chce tam iść razem z Sinister ponieważ znała siebie i wiedziała że prawdopodobnie zapragnie uwolnić uwięzione osoby. Z całą pewnością byłby to dobry i szlachetny czyn jednak niezbyt mądry. Na czarnym rynku muszą mieć ochronę by utrzymać to miejsce w pewnym porządku co znacznie utrudniało ratunek w jedną osobę. Patrząc na Crimson raczej nie ma miała co liczyć na jej pomoc... - Co ja poradzę że tak dobrze wchodzą... - Rzekła zażenowana przy okazji ukazując zawartość pokrowca w postaci dwóch prętów. Jeden z nich był wyraźnie stępiony co raczej potwierdzało że jednak nie było to miłosne spotkanie w ciemnym zaułku.
-
- Tak jak przypuszczałam - Powiedziała na głos Sinister wychodząc z domu i rozglądając się. - A, no tak. Zapomniałam że ciebie też nie ma - Wzruszyła ramionami przypominając sobie że Star postanowiła się dzisiaj w ogóle nie pokazywać. -Przynajmniej mam święty spokój. - Nie byłabym taka pewna - White wtrąciła się do rozmowy słysząc ostatnie zdanie, trochę zdyszana ale nadal gotowa do biegu. Miała dobrą kondycję. - A ty co? Popisujesz się że możesz galopować cały dzień bo nie jarasz fajek? - Mówiła z wyrzutem nie doceniając tego osiągnięcia. - Też tak mogę ale nos po tym trochę boli. - Gdybyś przestała palić wyszłoby ci to na zdrowie, nic nie poradzę że takie są realia które zostały poparte naukowymi dowodami - Nie przejęła się tym że Sinister była niezadowolona z tego że udało jej się zdążyć. - To gdzie idziemy? - Na coś trzeba umrzeć... - Mruknęła cicho. - Mi niestety śmierć od podmieńców nie grozi - Uśmiechnęła się po czym kontynuowała normalnym tonem jakby miejsce do którego się wybierają było po prostu zakupami w sklepie. - Na czarny rynek po jedną czy dwie rzeczy...
-
White i Sinister - A więc co planujesz zrobić z tymi podmieńcami? - Spytała z ciekawości Sinister idąc przez gęsty las wyglądem przypominającym Everfree z czasów kiedy jeszcze nie został skażony. - Wszystkich nie wybijesz, ich jest za dużo a w końcu zaatakują taką grupą której pokonanie będzie ponad twoje siły. - Niech próbują mnie pokonać a w pewnym momencie uznają że te nędzne próby im się nie opłacają - Odparła pewna siebie White. - Potrzebuje tylko lepszej broni, takiej która zawsze pozostaje nienaruszona po uderzeniu i niemożliwej do używania przez inne jednorożce. To denerwujące i kłopotliwe gdy to robią... Umiałabyś coś takiego wykonać? - Pewnie, pierwszy warunek jest banalny jednak drugi to co innego, przy użyciu czarnej magii to byłby banał ale niestety ta opcja odpada - Powiedziała Sinister widocznie zastanawiając się nad możliwościami. - Gwardia od razu by wyczuła że z tą bronią coś jest nie tak, zaczęliby zadawać pytania i nie skończyłoby się do dobrze - Obydwie klacze wyszły z lasu na dość dużą polanę na której stał samotny dom co oznaczało że praktycznie dotarły już na miejsce. - Wiesz, masz jeszcze tą magię chaosu i tak dalej. Wymyślisz coś. - To nie takie proste jak się wydaje - Sinister wyjęła klucz i przekręciła zamek w drzwiach otwierając je. Ich oczom ukazał się dość długi korytarz z drewnianą podłogą a na jego samym końcu dało się zobaczyć przejście do kolejnego pomieszczenia jakim było laboratorium chemiczne. - Mogę praktycznie zmieniać każdą cechę materiałów ale nie jestem pewna czy istnieje coś takiego jak podatność na lewitacje czy coś innego. Muszę nad tym dłużej pomyśleć a dodatkowo zanim zacznę potrzebuje sproszkowanego metalu z twojej aktualnej broni. Wydaje mi się że chcesz zatrzymać jej unikalną cechę? - Byłoby to dosyć pożądane... Jak mam to zrobić? - Pójdziesz do sklepu i kupisz pilnik do metalu, potem zeskrobiesz nim wierzchnią warstwę a następnie dasz mi ten pył. Brzmi prosto prawda? - Sinister wiedziała że White nie lubi tego typu robót jednak prawda była taka że ona lepiej się do tego nadawała ze swoją silniejszą lewitacją. - Powiedzmy... A nie można do tego kogoś wynająć? - Spytała z nadzieją. - Pewnie ktoś by to zrobił chcąc sobie dorobić ale czy masz pieniądze by mu zapłacić? Ja nie pożyczę - Uśmiechnęła się chytrze. - Niestety nie przy sobie - White nie spodziewała się wydatków więc praktycznie całość bitów zostawiła w domu. - Dobrze, nie mam korony to i mi nie spadnie. - To ty zajmiesz się skrobaniem a ja wieczorem gdzieś wyjdę się w pewne miejsce na spotkanie - Specjalnie nie mówiła z kim i gdzie, wiedziała że nie spodobałoby się to jej rozmówczyni. - Coś ukrywasz że nie powiedziałaś co to za miejsce i co to za osoba z którą zamierzasz się spotkać? - Spytała podejrzliwie patrząc na Sinister. - Po prostu uznałam że tak będzie lepiej, po za tym i tak będziesz zajęta więc nie masz możliwości by pójść ze mną. - Jeszcze zobaczymy - W głosie White było czuć determinacje i zaraz po tym ruszyła galopem w kierunku Ponyville. - Heh, zobaczymy... - Powiedziała obserwując biegnącą klacz. Było jej trochę głupio z tego kłamstwa, w końcu posiadała pilnik do metalu ukryty w którejś z szafek i wystarczyło go tylko poszukać.
-
White i Sinister - Zaczekaj! - Krzyknęła Sinister widząc w oddali białego jednorożca którego nie była w stanie dogonić ponieważ zakupy które niosła znacznie ją spowalniały. - Sin... - Zaczęła White jednak przerwała w pół słowa gdy zobaczyła obcego kucyka mimo że jego głos wydawał się bardzo znajomy. - W czym mogę pomóc? - To ja, poszukiwany adept czarnej magii - Powiedziała z uśmiechem i z zamiarem przytulenia przyjaciółki jednak została odepchnięta kopytem. - O co ci chodzi? Nie oszalałam, to co się tam wydarzyło to nie moja wina. - Wzruszyła ramionami i kontynuowała - Berło Crystal wypełniło się czernią a wszyscy nagle ubzdurali sobie że jestem niestabilna i niebezpieczna, nikogo nie skrzywdziłam ale i tak się mnie bali. - Spokojnie, nie o to chodzi - White łagodnie odpowiedziała chcąc uspokoić Sinister, sama również odetchnęła z ulgą widząc że wszystko jest w porządku i gwardia jej nie złapała. - Zadarłam z podmieńcami w Canterlot i teraz chcą żebym za to zapłaciła, mam na sobie ich zapach i nie chce by przeszedł na ciebie. Powinnam się umyć by nie zdradzić drogi do twojego domu ale nie wiem gdzie znajduje się jakieś najbliższe jezioro... - W takim razie obydwie miałyśmy ciekawy początek tygodnia... Jezioro jest niedaleko, około dziesięć minut drogi w tamtą stronę - Wskazała kierunek kopytem i po chwili spostrzegła że broń White ma stępiony czubek a to mogło oznaczać tylko jedno. - Walczyłaś z nimi? Chyba niezbyt dobrze im poszło skoro nie zadali ci nawet jednej rany. - Zbyt łatwo dawali się zaskakiwać - White podsumowała starcie jednym zdaniem jednak wiedziała że Sinister to nie wystarczy. - Gdy wysiadłam z pociągu pierwszy podmieniec grożąc mi zatrutym kolcem kazał iść za nim i nie robić nic głupiego, w pewnym momencie jednak udałam że potknęłam się i kopnęłam go w brzuch dzięki czemu wylądował w pobliskich kartonach w tym ciemnym zaułku. Na tym się jednak nie skończyło bo z dwóch skrzyń wyszły kolejne dwa podmieńce w tym jeden wojownik. Gdy podniosłam się z ziemi wyjęłam broń którą chwilę potem próbowali mi zabrać, to było urocze jak ten ogier myślał że jest górą i nic nie mogę zrobić... Teleportowałam broń przed obydwa drony, jeden został wyłączony z walki po trafieniu w szyję jednak drugi się obronił. To właśnie ona stępiła ten czubek, nie jestem do końca pewna w jaki sposób ale na pewno ma twarde kopyto i doskonały refleks. - Zaraz - Sinister przerwała White jej monolog. - Gołym kopytem odbiła metalowy pręt i nic się jej nie stało? - Tak, dokładnie tak. Nie wiem jak to możliwe ale dała radę to zrobić. Wracając jednak do walki, mój sukces wkurzył wojownika który zaczął na mnie szarżować, pobiegłam w jego stronę czarując barierę ochronną i nawet się nie przebił. Potem próbował się wycwanić, chwycił moją broń i poleciał w niebo tak by słońce mnie oślepiło. Nie przewidział jednak że teleportuje się pod mur który rzucał cień i przez to doskonale go widziałam, spowolniłam rzucony przez niego pręt by znalazł się za nim po czym ponownie nadałam mu prędkość by trafił go w skrzydła. Drugą częścią broni oberwał w pysk i walka się skończyła. - Szybko go położyłaś - Powiedziała trochę z podziwem Sinister. - Tak naprawdę jednym atakiem a podobno wojownicy są tak bardzo wytrzymali... Co jednak z trzecim podmieńcem? Jego nie pokonałaś a powiedziałaś że to koniec walki. - Nie chciała walczyć - Krótko stwierdziła White wchodząc do wody po tym jak obydwie klacze dotarły na brzeg jeziora. - A to oznaczało że starcie dobiegło końca.
-
White Słyszała że niemy podmieniec biega w te i z powrotem i z ciekawości White znowu obróciła głowę, zobaczyła jak wojownik znika w płonącym zielonym okręgu a chwilę potem Toxic Snare. Wyglądało na to że nikt nie stracił życia w tym spotkaniu, mimo że nie lubiła ich gatunku nie zamierzała nikogo zabijać dla zabawy lub bez wyraźnego powodu. To nie sprawiało jej przyjemności jednak nie miała innego wyboru, nie pozwolili by jej odejść dopóki byliby na siłach by walczyć. Nagle poczuła jak coś uderza ją w głowę i chwytając przedmiot w lewitacje rozwinęła go by przeczytać informacje na nim zawartą. No dobrze, zmyję zapach ale co z wyglądem? Jak jakiś podmieniec mnie przypadkiem spotka to i tak będzie wiedział że to ja więc czy to ma jakikolwiek sens? Zmienić swój wygląd, zmienić miejsce zamieszkania i nigdy nie wracać z powrotem do mojego aktualnego domu? Nie, ta cena jest zbyt wygórowana. To oni muszą zrozumieć że nie warto próbować mnie zaczepiać i dać mi spokój. Wyszła z zaułka i znalazła się na targu, to był pewnie powód dla którego gwardia nie usłyszała jak wojownik uderzył w niej barierę z wielkim hukiem bo hałas panujący tutaj najwyraźniej to zagłuszył. Wróciła na peron a z stamtąd skierowała się w kierunku domu Sinister.
-
White Popatrzyła na podmieńca ze zdziwieniem, wiedziała że ona nie może używać swoje głosu i specjalnie zadała takie pytanie żeby mogła na nie odpowiedzieć potakując lub kręcąc głową więc to przestawienie było niepotrzebne. Przekaz kopytem jednak był jasny i White czyszcząc swoją broń szmatką wyjętą z pokrowca skierowała się do wyjścia z zaułka. Po walce nie obyło się bez uszkodzeń, jeden pręt miał stępiony czubek najpewniej po spotkaniu z czyimś kopytem a drugi został lekko wygięty prawdopodobnie z tego samego powodu co pierwszy. Nie przejmowała się tym, to były tylko dwa kawałki metalu które można było naprawić lub zastąpić by znowu pełniły swoją funkcje. Nagle usłyszała odgłosy szurania i odwróciła głowę w kierunku klaczy niemowy, wyglądało na to że próbowała podnieść wojownika ale to był daremny trud i dziwne że w ogóle się tego podjęła. Z całą pewnością była silna ale chyba nie na tyle by podnieść kogoś dwa razy większego od siebie mając jeszcze drugiego podmieńca na plecach. Czyżby aż tak bardzo chciała go uratować? Czy to dlatego że dostanie kolejną karę jeśli nie spróbuje pomóc wyższemu w hierarchii koledze? Nie mogła znać ani zapytać jaki powód nią kierował co powoli zaczynało irytować White. - Nie próbujcie mnie znowu szukać, ta walka nie przysienie korzyści ani mi ani wam - Powiedziała głośno do klaczy a następnie jej róg zaświecił gdy używała silnego zaklęcia leczącego na podmieńcu który był na skraju śmierci. Nie wiedziała czy nie jest za późno ale warto było spróbować. Wyczyszczoną broń schowała do pokrowca a brudny kawałek materiału rzuciła na ziemie i kontynuowała swoją drogę do wyjścia z zaułka ale nasłuchiwała czy wojownik nagle nie poczuje się zbyt dobrze i postanowi skorzystać z okazji do ataku na nieczujnego jednorożca.
-
White Patrzyła jak jej broń najpierw wbija się w plecy podmieńca, potem obrywa drugą w twarz a na sam koniec mocno uderza w ziemie. Wiedziała że wojownicy są twardzi ale była niemal pewna że nawet oni nie są na tyle żywotni by przeżyć coś takiego. Mimo to zdołał podnieść się z ziemi ale tylko na chwilę by najprawdopodobniej wypowiedzieć swoje ostatnie słowa. - Ty suko? - Powiedziała z oburzeniem patrząc na ciężko rannego albo prawie martwego ogiera, sądziła że ten pojedynek jeszcze chwilę potrwa jednak jej przeciwnik nie okazał się ogromnym wyzwaniem. Nie powiedziała nic więcej ponieważ i tak było to bezcelowe, w tym stanie na pewno nie będzie jej słyszał. Chciała wyjąc swoją broń utkwioną w masywnym ciele jednak stało się coś nieoczekiwanego, metalowe pręty otoczyła zielona aura i ostatni, jeszcze zdolny do walki podmieniec zaczął powoli lewitować je w jej kierunku. Nie wyglądało to na próbę ataku, leciały zbyt wolno by mogły zrobić komukolwiek krzywdę ale była w stanie gotowości spodziewając się podstępu. - Dziękuje? - Powiedziała niezbyt pewnie gdy pręty się zatrzymały przed nią. Zupełnie nie spodziewała się tego gestu od kogoś komu zraniła lub zabiła dwóch pobratymców i z początku nie wiedziała co o tym myśleć. - To koniec? - Spytała już z mniejszą dozą niepewności po czym dodała: - Przynajmniej na teraz - Ta klacz była intrygująca, różniła się od innych jakby była lepsza lub w pewien sposób sprawiała wrażenie bardziej... dobrej? White jednak nie była do końca przekonana ponieważ postępowała zgodnie z rozkazem wojownika który brzmiał ,,Zważaj sobie i spróbuj pomóc Toxic Snare. Sam się tym zajmę". Gdy on padł została bez dowódcy więc chyba powinna wrócić do roju gdzie otrzyma kolejne zadania. Niezależnie od powodu chyba nie musieli walczyć, przejęła broń w swoją lewitacje ale poczekała ze schowaniem jej do pokrowca.
-
White Znowu mi przeszkodziła i nie zdziwiłabym się gdyby to ona byłaby większym wyzwaniem niż ten osiłek - Pomyślała patrząc jak wojownik uderza w jej barierę która nie do końca zadziałała tak jak powinna, tor jego lotu powinien odchylić się o 45 stopni w górę i polecieć dalej ale wyglądało na to że coś skopała w czarowaniu. Korzystając z chwili okazji gdy jej przeciwnik podnosił się z ziemi i rozmawiał z drugim podmieńcem lewitacją wyciągnęła broń ze ściany przenosząc ją w pobliże swojego lewego boku znowu sprawiając że nabierała prędkości obrotowej. Odczuwała lekki ból głowy ale nie przeszkadzał jej, wiele razy walczyła będąc w dużo gorszym stanie i mimo to radziła sobie. - Wiesz co robisz? To ty masz rozbity pysk a nie ja - Powiedziała prowokując go a on tymczasem wzniósł się powietrze i straciła go z oczu nie mogąc patrzeć prosto w słońce. Była to dla niego idealna okazja do ataku ale White nie zamierzała dać mu tej możliwości, używając teleportacji przeniosła się pod ścianę odległą o około dwadzieścia metrów skąd doskonale widziała przeciwnika będąc w cieniu. Pierwsze co zrobiła to złapała w lewitacje rzucony przez niego pręt spowalniając jego lot a gdy znalazł się za nim ponownie zaczęła nadawać mu prędkość by ten uderzył go w plecy w rejon skrzydeł. Druga, wirująca cześć broni również zmierzała w jego kierunku tak by uderzyć go w głowę. - Jeszcze się nie nauczyłeś że to MOJE? - Krzyknęła gniewnie. Nigdy nie lubiła gdy ktoś bez pytania zabierał jej rzeczy a fakt że robił to podmieniec dodatkowo to potęgował.
-
White Zgodnie z oczekiwaniami Toxic Snare nie obroniła się przed tym atakiem jednak drugi podmieniec zrobił coś niespodziewanego, odbił broń White jakby faktycznie była to zabawka. Jak? - Rozbrzmiało w jej głowie nie mogąc zrozumieć jakim sposobem wykazała się takim refleksem i tak twardym kopytem. - Za dużo gadasz - Stwierdziła krótko patrząc na podmieńca leżącego na ziemi, co prawda mocno oberwał ale istniała możliwość że jeszcze żyje i nie można było dać mu możliwości tak po prostu się zregenerować. Pręt którym dostała nadal znajdował się nad nią a White długo nie myśląc postanowiła upewnić się że zabiła przeciwnika. Rozpędziła swoją broń używając całej mocy lewitacji z zamiarem przebicia jej głowy. Potem spostrzegła że wojownik rozwinął skrzydła, pokrył się zieloną barierą i lecąc z dużą prędkością najwyraźniej postanowił ją staranować. - Jesteś głupi myśląc że te kawałki metalu to jedyne czym dysponuje - Po tych słowach pewna siebie zrobiła coś co mogło wydawać się głupie - Zaczęła ze świecącym rogiem galopować wprost w stronę wojownika. Po chwili wokół White rozpostarła się złota tarcza ale wyglądało na to że jest z nią coś nie tak, pewne jej miejsca położone głównie po bokach i z tyłu były bardziej przezroczyste jakby nie nauczyła się tego zaklęcia w pełni i całkowicie nie panowała nad magią. Była to zmodyfikowana wersja bariery ochronnej jednak w przeciwieństwie do oryginału nie przyjmowała całej energii uderzenia na siebie a powodowała zmianę kierunku magii przeciwnika co powodowało że typowy promień magiczny zakrzywiał się.
-
White - Nie wiem czy zauważyłeś ale kucyki po kontakcie z ludźmi stały się bardziej jak oni - Spojrzała na swoją broń jak otacza się zieloną aurą i również zaparła się wszystkimi czterema kopytami dając z siebie wszystko by nie zabrali jej własności. - Po za tym nie jestem z Equestrii a z krainy daleko stąd, mniej przyjaznej niż to miejsce. Nie wiem też czego ode mnie oczekujecie, mam się poddać z uśmiechem na twarzy a potem dać się zaprowadzić do waszego gniazda by tam się z wami zaprzyjaźnić? Nikt by nie był aż tak wspaniałomyślny, co prawda może znalazłby się ktoś odpowiednio naiwny na taki czyn ale trafiliście na złą osobę - Nadal mówiła spokojnie mimo że dwa pręty zaczęły oddalać się od niej w kierunku podmieńców a nadmierne używanie magii sprawiało że zaczynała odczuwać fizyczne zmęczenie. To było oczywiste że nie wygra tego pojedynku ale tam gdzie siła zawodzi z pomocą przychodzi spryt i zaskoczenie przeciwnika. - Gdy sprawy przybiorą zły obrót zawsze mogę uciec a finał zostanie odłożony w czasie - Stwierdziła teleportując wirujący szpikulec parę centymetrów przed Toxic Snare na wysokości szyi a drugi, nieruchomy przed oko drugiego drona. Jednocześnie zmieniła kierunek swojej lewitacji na przeciwny mając nadzieje że nie mają nadludzkiego czasu reakcji by w porę uchronić się przed uderzeniem. Sinister Czekała ze spokojem jedząc ciasto czekoladowe i popijając je winem, niezbyt udane połączenie ale Sinister to nie obchodziło, chciała po prostu czymś napełnić chociaż w części żołądek. Po paru minutach usłyszała bekniecie a zaraz po tym mamrotanie typowe po dużej dawce alkoholu. Z uśmiechem obróciła się w stronę stolika z towarzystwem lubującym się w wyśmiewaniu innych i patrzyła jakby to było jakiegoś rodzaju przedstawienie. Teraz wy się zbłaźnicie i teraz Ponyville będzie gadać o tym wybryku przez mam nadzieje najbliższe parę dni - pomyślała i opróżniła zawartość swojego kieliszka. Wyjęła ze swojej torby pieniądze i odliczając odpowiednią sumę położyła zapłatę na stoliku. Chciała wstać i wyjść ale zawahała się myśląc czy powinna zostawić napiwek. White zawsze tak robiła mówiąc że dobro wraca ale nie rozumiała tego zwyczaju. Pracownik przecież otrzymywał pensje a miłe zachowanie było obowiązkiem by klienci chętniej przychodzili pamiętając przyjazną obsługę. Wzruszyła ramionami i dorzuciła dwie monety uznając że od tego uczynku zbyt bardzo nie zbiednieje. - Zapłatę położyłam przy stoliku - Powiedziała w kierunku kelnera jakby nic się nie stało i trójka skrajnie pijanych kucyków zupełnie ją nie obchodziła. - Do widzenia.
-
White Odetchnęła z ulga widząc że jej plan zadziałał, co prawda klacz miała się całkiem dobrze po tym kopnięciu ale przynajmniej nie jest na tyle blisko by z tym swoim kolcem stanowić zagrożenie. Szybko podniosła się na wszystkie cztery kopyta i nagle usłyszała znajomy głos dobiegający z naprzeciwka. Spojrzała w tym kierunku i jej oczom ukazał się znajomy ogier oraz jednorożec siedzący obok niej w pociągu. ,,A jednak przeczucie mnie nie myliło", pomyślała White wyciągając z pokrowca obydwie swoje bronie i jednocześnie cofając się parę kroków do tyłu by zwiększyć odległość od przeciwników. - Chciałabym powiedzieć to samo ale niestety nie mogę, nie cierpię waszej rasy od mniej więcej ataku na Canterlot - Powiedziała czując się nieco bardziej komfortowo niż chwilę temu. ''Dwa drony i jeden wojownik, mogło być gorzej ale pytanie czy w niektórych kartonach nie ma ich więcej", rozglądała się przez chwilę na boki ale potem jej wzrok utkwił w ogierze. - Zabierzecie mnie do gniazda ale tylko jeśli dacie radę, nigdy nie sprzedałam swojej skóry tanio i teraz nie będzie inaczej - Lewitacją przeniosła jeden metalowy pręt na swoją prawą stronę i trzymała go przed sobą szpikulcem obróconym w stronę przeciwnika, drugi natomiast zaczęła wprowadzać w ruch obrotowy i z każdą sekundą coraz bardziej sprawiał wrażenie śmigła samolotu. - Zapraszam. Sinister Obserwowała tłumaczącego się kelnera przy stoliku szyderczego towarzystwa. Jeszcze trochę i postaram się żeby gwardziści was z stąd zaprowadzili i zakuli w dyby, może to obniży waszą ocenę osobistą do akceptowalnego poziomu", po tej myśli udała się do toalety jednak zamiast używać jej zgodnie z przeznaczeniem wyciągnęła kopyto przed siebie i zbierając swoją magię ukształtowała trzy małe, dosyć przezroczyste ćmy. Wydobyła ze swojej torby fiolkę z praktycznie czystym etanolem i do każdego czaru dodała kroplę tego płynu. - Będzie zabawnie - Mruknęła do siebie bardzo cicho i chowając przedmiot oraz zaklęcia do plecaka wyszła z toalety i jak gdyby nigdy nic usiadła przy swoim stoliku czekając na kelnera z jej zamówieniem. - W porządku, rozumiem - Stwierdziła nie zwracając zbytniej uwagi na ogiera i zajęła się konsumpcją ciasta. Po około dwóch minutach z jej toreb położonych na podłodze niepostrzeżenie wyleciały trzy ćmy przenikając przez materiał i praktycznie od razu skierowały się do swojego celu. Jeśli Sinister zrobiła wszystko poprawnie towarzystwo ze stolika obok powinno zacząć się zachowywać jakby każdy z nich miał trzy promile alkoholu we krwi.
-
White Sytuacja w której się znalazła nie wyglądała dobrze jednak nie beznadziejnie, nadal mogła używać magii ale potrzebowała czasu na rzucenie zaklęcia zanim zostanie ukłuta tym kolcem. Zastanawiała się jak zdobędzie tą drogocenną chwilę i doszła do wniosku że przydało by się coś co odwróci jej uwagę ale nie wydawało się to łatwe do wykonania. - Za szybko to stwierdziłaś, moja siostra uważa że jestem nudna z tą całą nauką magii - Powiedziała zastanawiając się co u niej jednak do White szybko dotarło że aktualnie ma poważniejsze problemy. Ten kolec... Ma za zadanie przebić tylko skórę więc w starciu z czymś nieco wytrzymalszym powinien się złamać. Spojrzała na swoje kopyta i wysokie metalowe podkowy, wyglądały na takie że powinny podołać temu zadaniu jednak w jaki sposób znajdzie się w pozycji by wyprowadzić cios? Nagle poczuła że jest podduszana i przyciskana do ściany, miała ogromną ochotę by ją uderzyć i bronić się ale to nie był odpowiedni moment. - Wybacz, nie mam w zwyczaju wyobrażać sobie rzeczy które są krótko mówiąc mało prawdopodobne... Może jak pójdę spać to mi się przyśni - Po tych słowach dziarsko ruszyła w kierunku pustego zaułka jednak po paru krokach potknęła się prawym kopytem i upadła na ziemie. - Niezdara ze mnie - Stwierdziła krótko z krzywym uśmiechem jednak zamiast się podnieść przewróciła się bardziej na bok i zgięła lewą tylną nogę z zamiarem kopnięcia podmieńca w brzuch. Była wyższa od swojego przeciwnika więc miała dłuższe kopyta i chciała wykorzystać ten fakt. Sinister Zerknęła w kierunku towarzystwa rozmawiającej o niej ale szybko zwróciła uwagę na kelnera który przyszedł po jej zamówienie. - Dzień dobry, poproszę kawałek ciasta czekoladowego i kieliszek słodkiego czerwonego wina - Powiedziała zastanawiając się jaki numer może wyciąć tej trójce, wahała się między nauczeniem ich dobrych manier lub obdarcia ich z godności. Obie wizje były kuszące i Sinister nie mogła się zdecydować. Miała nadzieje że dopiero co tu przyszli i nie wyjdą zanim zdąży przygotować zaklęcia.
-
White Tak bardzo uważnie przyglądała się kucykom opuszczającym wagony pociągu że zapomniała obserwować otoczenie, nic dziwnego więc że w momencie gdy coś ukłuło ją w bok wyraźnie podskoczyła i postawiła uszy na sztorc. Szybko obróciła głowę w kierunku zagrożenia i spostrzegła małą broń na końcu kopyta klaczy, ten kolec był zbyt niepozorny by zadać śmiertelne rany ale substancja która z niego kapała na pewno miała możliwości by spowodować śmierć. Przez chwilę zastanawiała się czy popełniła błąd poświęcając całą uwagę na jednej rzeczy i czy mogła w jakiś sposób zapobiec tej sytuacji ale pokręciła głową. Nie miała szans, żaden kucyk nie byłby na tyle uważny by być na to przygotowanym. Chcąc nie chcąc musiała zagrać w grę na zasadach osoby której dała się podejść. - Porażka boli cie w serduszko? - Powiedziała z fałszywym współczuciem patrząc przed siebie. Zwlekała z wykonaniem polecenia chcąc pokazać że się nie boi, sprawić złudzenie że posiada jakiegoś asa w rękawie dzięki któremu może wyjść z tej sytuacji obronną ręką. Była niemal pewna że nie mają zamiaru od razu zabijać jednorożca który ich ośmieszył, w innym przypadku trucizna już dawno krążyłaby w jej żyłach. - Wedle twojego życzenia kucyku - Odpowiedziała na żądanie klaczy i dopiero teraz ruszyła naprzód idąc normalnym tempem. Sinister Wetknęłam kij w mrowisko. Stwierdziła w myślach rozglądając się wokół i patrząc na to co dzieje się w Ponyville. Bolało ją to co rozpowiadali gwardziści ponieważ nie było żadnego dowodu na to że jest niebezpieczna i żądna krwi. Może poza faktem że "samodzielnie" uczyła się czarnej magii ale nie był to na tyle mocny powód by przechylił szalę. Miała szansę próbować kogoś zabić w tej świątyni jednak nie zrobiła tego wybierając w miarę pokojową ucieczkę co bardziej pasowało do kogoś kto chce po prostu żyć swoim życiem i mieć święty spokój od innych. Westchnęła kierując swoje kroki w kierunku kawiarni z zamiarem zjedzenia jakiegoś ciastka na pusty żołądek i napicia się kawy albo wina. Gdy była w środku rozejrzała się za wolnym stolikiem bez rezerwacji i czekając na kelnera przeglądała menu.
-
White Nie interesowały ją rozmowy o biznesach i jak to dekrety Crystal na nie wpływają, nie zwracała nawet uwagi na samotną matkę z dwójką rozrabiających źrebaków ani na żywiołowo gadające towarzystwo wokół niej. Jej ciekawość jednak wzbudziła ta krucha klacz która dosiadła się obok niej, wyglądała na słabą i niewinną ale miała świadomość że to może być tylko złudzenie. Podmieńce chyba mogły być czym tylko zachciały i wtapiając się w tłum atakowały z zaskoczenia, niestety musiała to zaakceptować i liczyć na wyuczony odruch gdy poczuje się zagrożona. Nie każe się przecież przesiąść temu kucykowi tylko dlatego że czuje się niekomfortowo jednak bała się że wyciągnie broń na niewinną osobę i zwróci to uwagę gwardii co stworzy pewne problemy. Zmienili się. Za czasów Celestii byli bardziej wyrozumiali i nie zamykali w dyby z byle powodu, na przykład gdy ktoś wyrazi sprzeciw podczas egzekucji buntowników. Spojrzała na nagłówek artykułu o Sinister. Ona nie była niebezpieczna... Bardziej pasowało by słowo "uczulona" na pewne zachowania jak na przykład gdy ktoś wyciąga w jej kierunku broń czy zachowuje się w stosunku do niej jakby stanowiła zagrożenie - Pomyślała jednocześnie czytając tekst o walkach gladiatorów i niespodziewanym fakcie że Crystal we własnej osobie ma się na nich pojawić. To coś nowego, jak dotąd się ukrywała i prawie nikt jej nie widział. Dlaczego jednak chce się ujawnić w czasie takiej wątpliwej uroczystości? Nie lepiej by było gdyby zrobiła to podczas jakiejś ważnej ceremonii? Na przykład w najdłuższym dniu w roku podczas letniego święta słońca, pokazać że Celestii już nie ma i to ONA wznosi tarczę słońca. O wiele bardziej pasowałoby to do wizerunku jaki tworzy propaganda, miłościwej dobrej władczyni dbającej o poddanych. Po około godzinie drogi pociąg zatrzymał się w Ponyville i White z ulgą wysiadła z wagonu, powstrzymała się jednak z chęcią galopu wprost do domu Sinister by zobaczyć co u niej ponieważ chciała sprawdzić coś jeszcze. Odwróciła się i patrzyła na innych pasażerów usiłując zobaczyć czy ta krucha klacz również opuściła środek lokomocji na tym samym przystanku co ona. Sinister Spell Drugie miejsce - mruknęła rozczarowana. - Pierwsze otrzymała ta katastrofa lotnicza. Nie rozumiem tego bo od kiedy latające okręty są straszniejsze od czarnej magii? - Zwróciła się do kruka który tylko przekrzywił głowę, chyba nie miał pojęcia o czym mówiła. Spojrzała na wizerunek klaczy ukazany na ekranie a potem skierowała swój wzrok na lustro. - Hmm, nie poznaje siebie, czyżby wasz portret pamięciowy został stworzony przez ogiera bądź klacz z ostrym przypadkiem daltonizmu? Jeśli tak założyłabym się że ta osoba dostała tą pracę dzięki wysoko położonemu wujkowi... - Teraz dotarło do niej że jest głodna, w końcu wczoraj miała kupić coś na kolacje i na dzisiejszy obiad ale magia Crystal zawarta w berle skutecznie to pokrzyżowała te plany. Mając jednak nadzieje przetrząsnęła wszystkie szafki w poszukiwaniu ostatniej marchewki, ananasa czy chociażby paru żonkili. Niestety jej próby okazały się bezskuteczne. Szybko założyła torby pakując do nich dwa mieszki zawierające grudki złota z drewnianej szkatułki na wszelki wypadek jakby nie miała okazji wrócić do domu. Zamknęła za sobą drzwi przekręcając klucz dwa razy i napisała White wiadomość zawierającą informacje że znajdzie ją w Ponyville na straganach z żywnością albo w pobliżu rynku.
-
Sinister Spell Wyszła z tunelu z ulgą zaciągając się świeżym powietrzem a po chwili skierowała się w stronę domu idąc spokojnym krokiem jak typowy kucyk który wcale nie został przyłapany na samodzielnej nauce czarnej magii. Star natomiast poczekała chwilę aż Crimson się oddali i zostanie z Sinister jedynie w cztery oczy. - Powiedz mi co ci dało wyrzekanie się własnego talentu by świat był lepszy? - Zapytała znając odpowiedz. - W tym aspekcie White Ci nie pomaga, próbowałaś być taka jak ona ale dla ciebie to nie działa. Nawet jak leczyłaś osoby co zaledwie skosztowały czarnej magii i z innymi niejasnymi problemami z którymi nie radziła sobie typowa medycyna czy zaklęcia narzekali. Pamiętasz ich słowa? W stylu "Obdzierasz mnie z każdego grosza", "Cena jest zbyt wysoka" i mój faworyt pod tym względem "To twoje powołanie, nie powinnaś brać za to pieniędzy a cieszyć się jedynie z naszej wdzięczności." - Nic konkretnego - Patrzyła w ziemie nawet nie spoglądając w stronę Star. - To co powinnam zrobić? Kontynuować naukę czarnej magii? - Przestać słuchać każdego słowa White - Stwierdziła z uśmiechem. - Przestań na siłę starać się być taka jak ona, ignoruj ją kiedy mówi że coś jest złe ale wzbudza twoją ciekawość i sprawia ci przyjemność. A co do zaklęć nie ma czegoś takiego jak nadmiar wiedzy, w tym wypadku wiem że się ze mną zgadzasz. Pomyśl co byś umiała gdybyś nie zmarnowała tych sześciu lat, może byłabyś w stanie przyzwać demona, czarno magiczną broń czy używać krwi do wykonywania rytuałów. A tak to masz tylko tą swoją nędzną, nudną chemię. - Nie chce jej stracić... - Westchnęła nie będąc pewna czy rada którą zaproponowała Star jest dobra - Mimo wszystko chce dla mnie jak najlepiej. - Zrób co uważasz za lepsze dla ciebie i nie bierz pod uwagę nikogo innego, to nieistotne elementy - Powiedziała będąc zadowoloną ze swoich prób, wyglądało na to że Sinister nie jest już taka pewna swojej drogi a to pierwszy krok by z niej zboczyć. - Ale na dzisiaj mam dosyć twojej szlachetności, do pojutrza bo wydaje mi się że jutro nie będziesz miała dla mnie czasu. Najpierw White a potem ta Crimson... - Ostatnie słowo wypowiedziała ziewając po czym rozpłynęła się w powietrzu. Dalsza cześć jej drogi przebiegała spokojnie, na szczęście nie napotkała żadnego gwardzisty który zadawałby pytania na które musiałaby kłamać. Po około godzinie spokojnego spaceru dotarła do domu i jedyne co chciała zrobić to od razu położyć się do łóżka by zasnąć. Nie mogła jednak tego zrobić, klamoty które trzymała na półkach zawierały jej czarną magię co mogłoby stanowić problem przy nieprzewidzianej wizycie stróżów prawa Crystal. Pierścionki, monety czy pióra, to wszystko musiało zniknąć ale nie musiała tego zakopywać czy wrzucać do rzeki. Sinister znała zaklęcie które sprawiało że drobne rzeczy po prostu znikają, nie wiedziała dokąd trafiają ale wystarczająco daleko by pozbyć się ich na dobre. White - Jednodniowa sława - Powiedziała cicho do siebie rozglądając się na peronie. Niby to był dobry początek ale jej zdaniem nie był tego warty zważając na potencjalne niebezpieczeństwo jakie na siebie ściągnęła. Teraz żałowała że nie przestawiła się kapłanowi co mogłoby spowodować że w codziennym obwieszczeniu zostanie wspomniane jej imię. Nagle poczuła lekkie szturchnięcie i pierwsze co pomyślała że znowu jakiś złodziej próbuje szczęścia przy kradzieży. Tak jednak nie było bo ogier nie uciekał. - Nic nie szkodzi - Odezwała się i pobiegła na pociąg by nie odjechał zanim do niego wsiądzie. Gdy była już w środku wyjęła bilet i sprawdzając które miejsce zarezerwowała usiadła w trzecim wagonie przy oknie. Teraz gdy nie musiała się śpieszyć profilaktycznie obejrzała swoją sierść i grzywę czy przypadkiem nie znajduje się na niej coś co nie powinno. Była na to mała szansa ale coś tu chyba było nie w porządku że ostatnio tyle osób się o nią ociera czy szturcha.
-
Sinister Spell - W każdym razie wątpię że go znajdziemy, nie wiemy czy żyje a nawet jeśli mu nakopiemy to nie wiele to zmieni - Powiedziała patrząc na Crimson. - Nie byłam w takiej sytuacji więc skąd mogę wiedzieć że by mi się nie spodobało? - Odgarnęła kopytem włosy które bez pióropusza nie do końca chciały się słuchać i nie przeszkadzać. - Możesz go używać, w końcu się przyzwyczaję i przestane tak na nie reagować - Wzruszyła ramionami po czym wstała i założyła torby. - Przekonam się jutro w takim razie ale jeśli problem to kula czy coś innego co ma mnie trafić to powinnam sobie poradzić. Miłej zabawy i do jutra - Pożegnała się i wyszła z tunelu po uważnym przeszukaniu wzrokiem terenu wokół w poszukiwaniu gwardzistów. White - Kolejna sprawa, to incydent w świątyni w Ponyville. Wczorajszego dnia, pewna klacz okazała się niestabilna przez czarną magię, której uczyła się samodzielnie, nie zważając na zagrożenie z tym związane - To brzmiało jak kolejny pospolite ogłoszenie jednak to się zmieniło gdy usłyszała drugie zdanie. Czy to może być Sinister? Znam tylko jedną osobę uzdolnioną w tej dziedzinie zaklęć i czy jest możliwe że w tej małej wiosce jest jeszcze ktoś taki? Zbyt duży zbieg okoliczności by to nie była ona ale nadal nie chce w to wierzyć. Trujący gaz? To nie jej metody, co prawda zadaje ból ale ona preferuje kwasy czy zasady. Znam ją. Wątpliwości White się rozwiały gdy pokazali wizerunek tego jednorożca. Biała klacz zamknęła oczy i otworzyła je ponownie by upewnić się że dobrze widzi, po jej plecach przebiegł dreszcz i miała nadzieje że sprawa nie jest tak poważna jak wygląda. Czyżby Star znowu namieszała jej w głowie i to przez nią użyła czarnej magii? Dla mnie nie ma innej możliwości... Mam nadzieje że uda odkręcić mi się to jeszcze raz. Przynajmniej nie dała się złapać ale muszę dowiedzieć się co się stało w tej świątyni. White szybko wyszła z domu nie słuchając przemówienia do końca i udała się na pociąg, wyglądało na to że zapomniała o sprawie z podmieńcami i rabusiami ale nadal to nie był odpoczynek dla jej nerwów.
-
Sinister Spell - Może miała ojca ziemniaka który zmuszał ją do pewnych rzeczy... - Powiedziała z zastanowieniem usiłując domyślić się skąd Crystal posiada taki uraz do innych ras. - W sumie nic się zmieniło, zasady są takie jakie były niezależnie od tego czy ona istnieje czy nie - Stwierdziła gasząc papierosa i pakując zestaw kostek do torby. - To dlaczego użyłaś słowa niestabilna zamiast ciekawa czy interesująca? Trochę mam uraz co do tego słowa bo po raz pierwszy usłyszałam je od kapłana w zdaniu "Czy ona też jest niestabilna?" a następnie gwardia uznała że jestem niebezpieczna. Potrafię być niebezpieczna ale tylko wtedy gdy każdy mnie się boi i opowiada o mnie kłamstwa. - Wzruszyła ramionami. - Dzięki, ten wygląd to tylko improwizacja więc w domu może jeszcze to dopracuje. O pieniądze bym się nie martwiła, wspomniałam już o dochodowych interesach ale jeśli chodzi o nierobienie problemów nie mogę nic obiecać. Patrząc po wydarzeniach ze świątyni nawet gdy nie chce one same przychodzą do mnie. - Uśmiechnęła się. - Może kiedy indziej, ty jednak zostałaś ranna więc raczej powinnaś odpocząć a ja muszę się pozbyć paru przedmiotów z domu by nie mieć przypału. Oprócz tego jutro rano ma do mnie przyjechać White więc może następnego wieczoru?