-
Zawartość
682 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Shey
-
Sinister - Hmm - Zareagowała na wieść że Crimson sama zajmuje się swoją grzywą. - To w zasadzie widać... - Powiedziała jakby coś było nie tak. Nie mogła pozostać dłużną za tą babcię. - Musisz popracować nad tymi rozdwojonymi końcówkami, polecam odżywkę którą stosuje Fleur de Lis... No i mogłabyś się jednak częściej je farbować bo masz odrosty - Dodała ze skrzywioną miną jakby było to co najmniej odrażające. - Szczur co prawda może dziabnąć ale jest na tyle rozgarnięty że jeszcze nie dziabnął tego nie odpowiedniego kucyka - Wskazała na siebie kopytem. - A co do tej... Nazwijmy ją roboczo Gryzelda nie będzie musiała używać zębów by rozłączać na przykład jednorożca - Uśmiechnęła się zastanawiając się w co ją uzbroić. Jak na razie przeglądając tą książkę wiedziała jedną rzecz, ciężko będzie się zdecydować bo każdej rodzai broni przecież się nie zmieści. - Ta... Dziecko nie dostało swojego cukierka - Wystawiła jej język przyrównując jej zachowanie do źrebaka. - Wygląda na to że gdzieś poszła, chyba nadal próbuje otworzyć tą księgę o czarnej magii - Powiedziała rozglądając się by upewnić się że Star na pewno nie ma przy nich. - Czemu pytasz? - Wtedy jeszcze nie wiedziałam że istnieje coś takiego jak magia przyjaźni - Odpowiedziała akolicie zagryzając wargę. - Niestety nie wiem o Discordzie zbyt dużo jednak wiem że tępe narzędzie nie zawsze warto spisywać na straty. Widzisz, można je naostrzyć a do tego potrzeba tylko odrobiny pracy i odpowiedniej okazji... A cuda same się nie zdarzają - Stwierdziła z uśmiechem. - Powinnam być martwa setki lat temu a jednak tutaj jestem i z tobą rozmawiam. Czy to nie jest przykład cudu który stworzyłam? - Jej głos sprawiał wrażenie jakby uznawała się za lepszą od niego. - Jestem ciekawa jaką zakazaną wiedzę straciliście w odmętach czasu a co wasze pokolenia dołożyły od siebie tworząc nowe czary... - Trochę się rozmarzyła ale zaraz wróciła na ziemie. - Strach silniejszy niż chęć zysku? - Spytała z zaskoczeniem. - To coś nowego - Wzruszyła kopytami i kontynuowała. - Zgaduje że mają innych kupców ale to stawia pytanie do czego je można jeszcze wykorzystać - Star zawsze była spragniona wiedzy. - A więc mam przekonać moje tępe narzędzie by kupiło taki woreczek i dało ci go do kopyta? Batty - Teraz chyba zaszarżują! - Krzyknął zaniepokojony dowódca widząc że zarówno on jak i inni muszą przeładować broń. - Na to czekam... - Odpowiedziała Batty celując w kolejną harpię, jako jedyna nie szastała amunicją i mimo że miała jedynie sześć pocisków zostały jej jeszcze cztery. Miała nadzieje że zdąży zrobić to co chce zanim zbyt wiele ogierów zostanie rozszarpanych. Po raz kolejny nacisnęła spust i liczyła że trafi, zrobiła wszystko co mogła biorąc pod uwagę nawet znikomą poprawkę na prędkość z jaką poruszał się okręt i cel. - Ta... Odlatuj. Nie ma tutaj miejsca dla naszej dwójki - Stwierdziła widząc jak mało przeciwników zostało a ona jeszcze nie zdążyła w żadnym zatopić swojego ostrza. Odrzuciła pistolet w stronę Batty nie chcąc go przypadkiem zgubić podczas szarpaniny i wzbiła się do lotu kierując się na osamotnioną harpię.
-
Sinister - To szkoda że tak szybko się starzeje... - Powiedziała z udawanym smutkiem i kopytem przetarła niewidzialną łzę na policzku. - Masz może jakiś pomysł jakby można było mnie odmłodzić? Może wybierzemy się razem do spa albo fryzjera? - Rzuciła propozycją pół serio pół poważnie. - Ten koleś na pewno jej nie ruszał ale czy inni to nie wiem, nie pytałam - Wzruszyła ramionami - Wydaje mi się jednak że nie, jakoś mi to do niej nie pasuje ale żeby mieć pewność musisz sama zapytać... A co do tej wiwerny co rozebrałam na części to nie uznawałam go za swojego zwierzaka, z resztą on mnie za swoją panią również skoro mnie dziabnął - Trochę się skrzywiła przypominając sobie ten ból po ugryzieniu. - I potrzebowałam części do Stalkera więc po prostu miał pecha... Gryzelda? - Spytała słysząc propozycje na imię od Crimson i przekrzywiła głowę na bok. - Ale ona nie będzie gryźć więc chyba też nie pasuje, no cóż jeszcze pomyślę i coś wymyślę... - W tym momencie znalazła to czego potrzebuje. - Chyba mam... - Powiedziała przeglądając ją uważniej niż pozostałe książki. Nie chciała kupić kota w worku. - Nigdy nie płaczesz? A to ciekawe... - Sinister była raczej pewna że dałaby radę ją do tego zmusić. - Nie udawaj takiej niewinnej, zaraz pójdziemy do nie do końca wyremontowanego baru i zobaczymy chociaż w ułamku do czego jesteś zdolna - Również się uśmiechnęła i skierowała się w stronę sprzedawcy. - Nie każdy powinien się uczyć czarnej magii, nie każdy jest do tego stworzony - Stwierdziła wiedząc że niewielki ułamek kucyków rodzi się z predyspozycjami do tego. - Czy jest coś lepszego niż oszukiwać śmierć za każdym razem przenosząc się do innego, młodego ciała? - Spytała uznając to za wyjątkowo kuszące. Jedno życie to za mało by wszystko zrozumieć i zgłębić każdy mroczny sekret. - W zasadzie to nie liczyłam na wdzięczność - Odburknęła ogierowi. - Sinister była pod moją kontrolą. Wiesz, nie trudno ustawić głupiego źrebaka mającego dwanaście lat. Musiałam tylko nauczyć jej czarnej magii i poczekać aż stanie się wystarczająco potężna by mogła dać mi ciało tylko potem zjawiła się pewna klacz co wszystko zepsuła. Nie mam pojęcia jak do niej dotarła... - Znowu była wyraźnie zła. - Twoja propozycja jednak nie do końca mi się podoba. Lubię być niezależna, nie związana żadnymi paktami czy ograniczeniami. A co do ceny... - Zmrużyła lekko oczy patrząc na ogiera. - Czym mogłabym opłacić ten gest? Jeśli będę musiała zaoferować moją osobę - Przyłożyła kopyto do piersi - I wstąpić do zakonu Czarnej Róży to nie wchodzę w to. Czuje że byłabym najniżej w hierarchii gdy inni wiedzieli by że nie mogę nic im zrobić. Batty - Zwinne są cholery - Stwierdziłam widząc że spudłowałam. W międzyczasie dotarłam do pozostałych dwunastu obrońców i zajęłam miejsce pośrodku grupy. - Co zakłada twój plan? - Spytał dowódca obawiając się o swoich ludzi, sytuacja w zasadzie nie wyglądała za ciekawie. Naszą broń stanowił jeden rewolwer i sześć ciężkich strzelb które nie do końca nadawały się na harpie. - Już mówiłam - Odpowiedziałam w pośpiechu przymierzając się do kolejnego strzału. - Nie będę wyjaśniać bo jeszcze okaże się że rozumieją mowę... - Nacisnęłam spust licząc że tym razem trafię. Pocisk przewyższał prędkością większość ludzkich, nawet nowoczesnych dział a to ułatwiało całą sprawę. - Na co czekacie, one nie zabiją się same! - Zaczynałam się zastanawiać czy oni kiedykolwiek walczyli. Wiedziałam że brali udział w dużej ilości bitew ale sądząc po tym co oni tutaj pokazują to sporo różniły się od tej. Na szczęście moje słowa dotarły do nich i również próbowali pozbawić życia pozostałe harpie, mimo że nie dysponowali odpowiednią bronią robili co mogli. Tymczasem Kati była mocno zaskoczona przez niespodziewaną interwencje wiwerny. Wiedziała że ta harpia nie zaatakuje wprost tylko zmieni kierunek lotu i już miała podnosić ostrze... - Ona była moja! - Wykrzyczała w kierunku drugiego gada. - Następnym razem znajdź sobie inną - Była świadoma że raczej nie zrozumie powszechnie używanych słów ale może domyśli się po tonie jej głosu że go opieprzyła za tą akcje. - Ale dzięki... - Mruknęła już spokojniej. Zaczęła przeładowywać swoją broń wyjmując kolejne dwa pociski ukryte w uchwycie jednak w tym momencie zobaczyła że druga harpia nadal żyje... Była ranna i Kati uznała ją za niegodnego przeciwnika więc po prostu splunęła na nią ogniem by nie zajmowała więcej jej czasu. - Zbliża się następna grupa... - Powiedziała zastanawiając się dlaczego ta wiwerna jej pomogła. Czyżby stwierdziła że wygląda wystarczająco podobnie do niej i po wszystkim zacznie się przymilać? Miała nadzieje że nie.
-
Sinister - Dzięki - Mruknęła w kierunku sprzedawcy. Zabrzmiało to bardziej jako formalność aniżeli słowa prawdziwego uznania. Obróciła się w miejscu i ruszyła w kierunku działu trzeciego, dokładnie tam gdzie znajdzie swój cel podróży. - Panienka? - Zapytała nie rozumiejąc rozbawienia Crimson. - A jak miał powiedzieć? Babcia? Panienka oznacza młodą klacz a dawniej dziewicę. Może bycie dziewicą jest już u mnie nieaktualne ale ledwo przekroczyłam trzydziestkę co nie czyni mnie starą - Uśmiechnęła się jednocześnie zastanawiając się jak zareaguje na wieść na to że już nie jest czysta. Miała nadzieje na jedno... Że nie zapyta z kim do tego doszło. - Nie jesteś zazdrosna? - Spytała z podejrzliwością. - A co powiesz na to że te zwierzaczki się nie męczą? - W międzyczasie obydwie klacze znalazły się w odpowiednim dziale i Sinister zaczęła poszukiwania. Po kolei lewitacją wyjmowała księgi pobieżnie je wertując aż trafi na tą jedyną. - I tak mam do niego kolegę a teraz chce im dorobić koleżankę... Tylko nie wiem jak ją nazwać. Myślałam nad Giwerna, no wiesz wiwerna z giwerami ale ta nazwa wydaje się głupia. Giwerna do boju czy Giwerna bierz ich brzmią dla mnie śmiesznie - Wzruszyła kopytami nie będąc przekonana do tego imienia. - Ty chyba lubisz mocny towar nie? Mogę ciebie poczęstować tylko to nie moja wina jeśli się rozpłaczesz albo rozniesiesz tą bibliotekę w strzępy - Przyłożyła kopyto do ust jakby się zastanawiając. - Chociaż wydaje mi się że przy tobie to w grę bardziej wchodzi ta druga opcja... - Z własnej woli to za dużo powiedziane... Moje życie się kończyło ale ja nie zamierzałam umierać - Stwierdziła i zapytała zdziwiona. - Dużo masz jeszcze tych przedmiotów przy sobie? Zaraz wyjdzie że nie muszę nic opowiadać bo poznasz moje myśli za pomocą kolejnego... - Przestąpiła nerwowo z jednego kopyta na drugie jakby było to możliwe ale mimo to kontynuowała. - Moim planem jednak nie było skończenie jako upiór. Zaklęcie które rzuciłam miało dać mi kolejne życie w ciele które zawierało chociaż cząstkę mojej krwi i odkryło w sobie talent podobny do mojego - Wskazała kopytem na Sinister która kierowała się do działu ludzkiej techniki. - Czekałam właśnie na to ciało. Jak zwykle przy skomplikowanych formułach coś poszło nie tak. Może miałam za mało mocy w momencie rzucania czaru a może po prostu minęło zbyt dużo czasu... - Teraz w jej bezbarwnym głosie bez emocji można było wychwycić żal. - A ta niewdzięcznica nie chce mi dać innego zamiast swojego! - Nagle wybuchła gniewem krzycząc mu w twarz. - Wybacz - Powiedziała uspokajając się tak szybko jak się wściekła. Normalnie to słowo nie przeszło by jej przez gardło ale powoli zaczynała szanować tego ogiera. - Po prostu nauczyłam ją tyle czarno magicznych zaklęć a ona nie chce mi dać jedynej rzeczy której chce... A co do waszego zakonu, to godne podziwu że nadal podążacie tą drogą mimo tej przeciwności jaką była Celestia i tego że nie pamiętacie kim był założyciel. Batty - Jesteśmy w tyłku - Zawyrokowała Fire mimo że pierwsza grupa harpii została praktycznie wybita. Nadal pozostawała druga ich część a moment w którym dotarły był mało odpowiedni. Nie mogła wykonać zwrotu by obrócić się do nich bokiem, nie miała na to czasu. Do tego praktycznie wszyscy obrońcy byli na przodzie a jedyne dwie wieżyczki które miały możliwość je zaatakować zostały obrócone w złym kierunku na jej polecenie. - Nie zgrywajmy bohaterów... - Zaczął mówić dowódca tylnych dział widząc że byli sami na siedmiu przeciwników a jedynym zdolnym do walki kucykiem był on z jednym rewolwerem. - Pod pokład - Wydał polecenie w kierunku czwórki ogierów oddając trzy strzały w kierunku zbliżających się harpii a potem sam schował się by ratować swoje życie. Tymczasem Batty przycelowała w jedną z bestii znajdującą się na samym przodzie zgrai i po naciśnięciu spustu zaczęła biec wycofując się do reszty obrońców. Wiedziała dwie rzeczy, jeśli trafiła ta harpia jest martwa i to że w grupie mają większe szanse na przeżycie. - Mam plan - Powiedziała pewna siebie. - Zaskoczymy je - Masz to zostawić! - Kati krzyknęła widząc że jedna z paskud dopiera się do jedynej rzeczy która trzymała ich w powietrzu. Skierowała pistolet który miała w pazurach akurat w nią uznając ją za większe zagrożenie i raz po razie wystrzeliła dwie ołowiane kule. Miała nadzieje że trafiła ale nie obserwowała efektu ponieważ teraz miała inny problem. Druga leciała wprost na nią jakby nie jadła z tydzień a gadzie mięso było jej przysmakiem. Nie miała czasu przeładować broni więc wyciągnęła rękę w kierunku przeciwnika z wysuniętym ostrzem. Jeśli spróbuje ją zranić atakując w ten sposób sama zrobi sobie krzywdę.
-
Sinister - Pewnie istnieją ale nigdy nie interesowałam się tą dziedziną magii. Mogli by jednak mi nie uwierzyć i uznać że widzę niestworzone rzeczy bo czarna magia wyżarła mi mózg - Uśmiechnęła się. - Mam jednak nadzieje że jeszcze go mam... Bójki może nie trwają godzinę ale ten ogier z tą klaczą może wyjść stąd za 59 minut i co wtedy? - Spytała znowu z wątpliwościami. - Jak na moje to już lepiej by było wsypać jej amfetaminę do drinka... Chociaż jak nigdy nie brała to znowu cholera wie jak zareaguje na takie połączenie. Nie wiem, ja się w to nie mieszam bo nie chce mieć tutaj wrogów - Stwierdziła umywając kopyta od tej sprawy. - A co do niesienia White w drodze powrotnej zawsze mogłabym przywołać Stalkera by to on nią niósł. No, chyba że będziesz zazdrosna o to - Puściła jej oko. - Chce wykonać trzeciego stwora - Powiedziała wiedząc że pewnie potem zapyta o drugiego. - Z wykorzystaniem ludzkiej techniki a książka w tym zadaniu będzie pomocna - W tym momencie znalazły się przy stoisku z książkami a Sinister zwróciła się do sprzedawcy. - Znajdę tutaj coś obszernego o ludzkiej broni? Karabiny, działa, rakiety i typy pocisków? - Spytała wymieniając o co jej chodzi. - Nie chce samych opisów, chce wiedzieć jak to jest dokładnie zrobione. Star na początku była zdziwiona że nawet mógł ją zobaczyć ale machnęła na to kopytem. Kogo to obchodziło? Na pewno nie ją a przynajmniej może z kimś normalnie porozmawiać kto nie jest Sinister. - Ciesze się że jesteś na tyle inteligenty by wiedzieć że nie mogę ci nic zrobić - Powiedziała jakby go doceniając. - Wydawało mi się że jednak jesteś tylko pozerem. Wiesz, ta czarna szata mnie zmyliła bo z wyglądu zdaje się że mogłaby nawet zasłonić dobre serce... - Odwróciła wzrok od książki i ze skupieniem analizowała amulet pokazany przez ogiera. - Nie jestem zwykłym upiorem więc również daruj sobie groźby. Nie jesteś w stanie mi zagrozić ale nie musisz się wierzyć - Wzruszyła kopytami. - Możesz spróbować i zmarnować swój czas na ten rytuał jeśli tego chcesz... - Powiedziała ściszając i zwalniając szybkość mówienia z każdym kolejnym słowem. Potem zapytała używając już normalnego tonu. - Czarna róża? Pierwszy raz o czymś takim słyszę... Wybacz moją ignorancje ale trudno dowiadywać się o nowościach bez ciała. Batty - Dorwałem ją! - Krzyknął z przypływu radości jeden z celowniczych, ten który zasłynął z pewnej uwagi. - Oberwała prosto w ten paskudny ryj więc cycuszki nietknięte... - Współtowarzysze zawsze uznawali że jest bardziej dziwny jednak nikt nie znał go od tej strony. - Nie pora na rozproszenie - Znowu zganił go dowódca. Pozostała piątka harpii która rozleciała się na boki znalazły się w strefie rażenia tylnych dział i teraz one częstowały je ołowiem... - Pierwsza wieża na lewo, druga na prawo - Ładowniczowie w pośpiechu zmieniali 20 nabojowe magazynki by mogły wznowić ostrzał. - Ktoś musi się zając tą na górze - Wszyscy między odgłosami wystrzałów słyszeli dźwięk rozdzierania cienkiej aluminiowej blachy wzmacnianą stalową siatką ochraniającej balon dzięki któremu byli w powietrzu... Mimo że opancerzenie było słabe dawało trochę czasu aż pazury harpii wydrapią w nim otwór na tyle duży by przebić gumę znajdującą się dwadzieścia centymetrów pod nim. - Wasza dwójka - Powiedział wskazując kopytem dwójkę pegazów ze strzelbami. - To wasze zadanie. - Daj im spokój - Powiedziała Kati kręcąc głową. - Ja tu jestem od głupich zadań na tym okręcie - Dodała rozpościerając swoje skrzydła. - Pożyczam - Zwróciła się do mnie zabierając mój pistolet i zanim mogłam zaprotestować wystartowała. Nie byłam jednak zła, kiedyś powiedziałam że może go brać do woli jeśli go nie zgubi. Ja tymczasem wyciągnęłam i odbezpieczyłam swoją strzelbę... W zasadzie to niepoprawna nazwa bo w zależnie od ustawień jest albo karabinem wyborowym, shotgunem czy czymś czego określić się po prostu nie da. Jeszcze nie strzelałam, miałam najbardziej precyzyjną broń i czuwałam czy któraś przypadkiem nie da rady przetrzeć się przez obronę. Wierzyłam w umiejętności Kati ale nie chciałam by walczyła sama na dwie lub trzy harpie.
-
Sinister - Mi się czasami zdarza zaglądać do bibliotek - Stwierdziła nie będąc zaskoczona że Crimson raczej do nich nie uczęszcza. - Jednak większość moich umiejętności nauczyłam się sama metodą prób i błędów bo nie ma takiej książki co by opisywała taki rodzaj magii... - Uśmiechnęła się. - Chyba że chodzi o czarną magię, jej nauczyła mnie właśnie Star dlatego nie wiem jakbym się wytłumaczyła gwardii skąd mam tą wiedzę - Wzruszyła ramionami - A co do White nie sądzę że zmęczyło jej samo karmienie podmieńca. Dodaj do tego walkę z nimi, teleportacje trzech osób i półtoragodzinny galop od mojego domu do Ponyville i z powrotem po pilnik do metalu... - Przestała się uśmiechać wiedząc że ją oszukała by miała szansę nie zdążyć na wypad na czarny rynek. Teraz Sinister było trochę głupio z tego powodu. - Po za tym dostrzegam pewien problem... Skoro chcecie odbić pewną klacz a White będzie po tym drinku co się stanie jak jego działanie padnie w nieodpowiednim momencie? - Spytała z wątpliwościami. - To byłaby trochę wtopa... Tak, ludzka technika. Potrzebuje tej wiedzy do pewnego projektu - Znowu się uśmiechnęła i powoli skierowała swoje kroki do odpowiedniego stoiska. - Nigdy nie kupiłaś sobie nowego basu? Skoro tak bardzo lubiłaś grać... - O, jak na przypadkowego ogiera jesteś całkiem użyteczny... - Star odezwała się do pomocnego kucyka. Odsunęła się od niego i zbliżyła swój pysk do jego ucha. - Tylko spróbuj przewrócić na kolejną stronę zanim skończę czytać... - Wyszeptała złowieszczo. Wiedziała że każdy kucyk studiujący czarną magię jest bardziej podatny na jej wpływ. To dlatego Sinister zaczęła ją widzieć dopiero gdy po raz pierwszy jej użyła i być może to zdanie pojawi się w jego głowie jako myśl lub może nawet ją usłyszy... Oczywiście jeśli używał jej odpowiednio dużo. Niezależnie od efektu skierowała wzrok na książkę i szybko, jednocześnie sporządzając notatki zaczęła studiować tekst pomijając pierwsze zaklęcie które znała. Batty - Wszyscy na stanowiska a reszta pod podkład! - Rozległ się krzyk Fire i jednocześnie uruchomiła silnik który napierając obrotów napędzał wirnik z tyłu statku. Myśli biegały jej po głowie zastanawiając się nad sposobem jak wyprowadzić ich z tej mało wesołej sytuacji... Okręt był bardziej zaprojektowany do walki z większymi celami, konkretniej mówiąc nad większymi i wolniejszymi wiwernami. Główne uzbrojenie stanowiły cztery wieżyczki uzbrojone w dwa, samopowtarzalne działa czterdzieści milimetrów wystrzeliwujące ołowiane kule ładunkiem prochu. Dwie zostały umiejscowione z przodu, w superpozycji zupełnie jak na ludzkich pancernikach gdzie druga została umiejscowiona na podwyższeniu co umożliwiało prowadzić ostrzał ponad pierwszą. Pozostałe miały swoje miejsce z tyłu, mniej więcej w trzech czwartych okrętu po jego lewej i prawej stronie. Na pokładzie zostało 19 obrońców, ósemka z nich obsługiwała działa, dwójka dowodziła ogniem a szóstka robiła za ochroniarzy ze specjalnymi strzelbami mającymi szansę zrobić krzywdę nawet wiwernie ale były ciężkie co w tej walce na pewno okaże się minusem. Ostatni osoba, ta najbardziej wyróżniająca się z tłumu kolorowych kucyków była młodą, wiśniową smoczycą. Co prawda nie miała żadnej broni palnej ale tak samo jak harpie miała pazury i skrzydła a nawet coś więcej... Parę metalowych karwaszy z wysuwanymi ostrzami. - Co to się porobiło na tym świecie że te stworzenia najbardziej przypominają na nim ludzi - Stwierdził jeden z celowniczych. - A no tak, kuce. - Ja tam nie narzekam - Odezwał się drugi - Przynajmniej na cycuszki można popatrzeć - Reszta posłała mu zdziwione spojrzenia. - No co? Może trochę opierzone ale nadal cycki - Nagle można było usłyszeć dźwięk wystrzału, jeden z nadgorliwych kucyków już zaczął strzelać. - Przypomnij mi się potem to dam ci przepustkę żebyś skoczył do burdelu. Przyda ci się - Stwierdził trochę rozbawiony ale to nie była pora na żarty. Zwłaszcza że jeden z celowniczych próbował dokonać niemożliwego. - Debile! Ładować śrut bo za nic nie trafimy tych harpii - Miał racje, te stworzenia były mniej opancerzone niż wiwerny ale znacznie szybsze. Okręt ku zdziwieniu wszystkich nagle wykonał zwrot o dziewięćdziesiąt stopni w prawo sprawiając że lecieli prosto na harpie. - Co robisz?! - Krzyknął do Fire dowódca przednich dział. - To samobójstwo, zawsze starasz się utrzymać dystans między nami a przeciwnikiem a teraz lecisz prosto na nie? - Samobójstwo? - Odpowiedziała zaskoczona. - Tylko w przypadku wiwern które potrafią ważyć ponad tonę. Harpie są za szybkie, nie utrzymam dystansu... Jeśli polecę prosto do bazy i tak nie zdążymy a jedynie sprawi że obydwie grupy dotrą w tym samym momencie i przeciążą naszą obronę. Lepiej wyeliminować jedną opóźniając dotarcie drugiej. Wszyscy na przód - Zadecydowała Fire. - Tylne działa również skierujcie na przód tak by ochraniały nasze boki. Od tyłu nie wejdą, będą musiały zrobić ostry skręt wytracając prędkość i chwilę im zajmie odzyskanie energii a my zdążymy przerzucić siły. - Hmm, no dobra - Odpowiedział ogier zadowolony z wyjaśnienia. - Otworzyć ogień z odległości 800 metrów.
-
White To nie moja sprawa. Spojrzałam na otaczające mnie kucyki zajmujące się własnymi sprawami i czułam jak powietrze przepełnione było cuchnącą obojętnością... Czasami się zastanawiam dlaczego nie mogę być taka jak oni, przecież to tylko zwykła, szara osoba i dla świata nie ma to znaczenia czy jej pomogę czy nie. Będzie nadal taki sam i klacze nadal będą sprzedawane jako niewolnice. Przynajmniej dopóki nie rozerwę tego miejsca na strzępy ale czy ta walka w ogóle miała sens? Sama nie miałam żadnych szans na dokonanie tego. Po za tym co jeśli ona nie doceni tej pomocy bo będzie skazana na pracę na farmie? - Dawaj, ruszaj. Uratuj ją w blasku swojej chwały - Powtórzyłam cicho słowa Sinister. Czy to prawda że pomagam innym tylko dlatego by poczuć się bohaterem przez parę minut? Jestem tylko pustą klaczą która kiedyś marzyła by urodzić się księżniczką i pomagam innym tylko dla uczucia że zrobiłam coś dobrego? Pokręciłam głową znając odpowiedz na to pytanie. - Tak - Stwierdziłam ponuro. - Kiedyś tak było - Powiedziałam już weselej i uśmiechnęłam się przywołując wspomnienia z dawnych czasów... - Dlaczego taki kucyk jak ty chce pokonać Storm Kinga? - Zapytała mnie oliwkowa klacz z waniliową grzywą uważnie mi się przyglądając. Byłyśmy w drodze do baru i mimo że nie chciałam tam iść nie mogłam puścić Batty w takie miejsce samej zaledwie tydzień po jej chorobie. Mogło by się stać coś złego i powinien pilnować jej ktoś trzeźwy... - Dopiero wtedy gdy to zrobię zaczną doceniać mnie i moje dobre serce bo nie pomogę tylko jednej osobie tylko wszystkim... To będzie coś wielkiego... - Uśmiechnęłam się przekonywająco. - I pustego - Stwierdziła dodając dwa słowa do mojej wypowiedzi które mną wstrząsnęły. Potem było jeszcze gorzej. - I jeśli to jedyny powód dla którego chcesz to zrobić wcale nie masz dobrego serca. Z drugiej strony wątpię że istnieje coś takiego jak dobro czy zło. - Co masz na myśli? - Spytałam nie mając pojęcia o co jej chodzi. - Widzisz... Czy dobre uczynki są dobre gdy prowadzą do tragedii i czy krzywdy są złe gdy prowadzą do czyjegoś szczęścia? - To niemożliwe... - Przystanęłam by móc bardziej wytężyć myślenie. - Jakim... - Był sobie kiedyś stary, dobry krawiec... - Zaczęła swoją opowieść przerywając mi. - Jako kilkuletni ogier uratował życie pokaleczonemu szczeniakowi i znalazł mu nowych właścicieli. Dobry uczynek? - Spytała retorycznie. - No to słuchaj dalej... Gdy wyrósł na silnego psa zagryzł właściciela gospodarzy... - Ale dlaczego? - Nie wierzyłam że coś takiego w ogóle miało miejsce. - Rany szczeniaka okazały się głębsze niż te na skórze - Wzruszyła ramionami. - Gdy był nieco starszy pomógł szkolnemu koledze w nauce który potem wynalazł potężną truciznę - Chciałam zaprotestować jednak Batty nie dała mi dojść do słowa. - Pewnego dnia pomógł znajomemu szybciej dotrzeć do domu, wsadził go na swój wóz i skrócił jego podróż. Gdy ten otwierał drzwi zastał złoczyńców plądrujących jego skrzynie... Gdyby wrócił nieco później straciłby tylko trochę monet a nie życie. - A co ze złymi uczynkami prowadzącymi do czyjegoś szczęścia? - Zaczynałam dostrzegać pewną cechę wspólną łączącą te trzy przypadki. - Załóżmy że gdyby zdradził żonę a dziecko zrodzone z chwili zapomnienia wynalazło by lek na jedną z cięższych chorób? - Spytała będąc już mniej pewna słów. - To już gdybanie - Znowu wzruszyła ramionami. - Jednak możliwe. - To co zrobił było dobre ale nie można ponosić odpowiedzialności za złe czyny innych. Każdy z tych trzech przykładów pod tym względem jest taki sam - Odpowiedziałam uderzając kopytem w piach. - Nikt nie jest wszechwiedzący. - Jak zwykle nie dopuszczasz do siebie zdania innych... Czy ten fakt cokolwiek zmienia? Jego mały, dobry uczynek przyczynił się do większego zła - Uśmiechnęła się. - Chcesz nieco bliższy przykład? Masz kochających rodziców, chcą dla ciebie jak najlepiej starając wychować ciebie na porządnego kuca i nie dopuszczają do ciebie zła. Na pierwszy rzut oka to niewątpliwie dobre ale miłość ich zaślepia. Nie dostrzegają że masz w życiu za dobrze, za lekko - Spojrzała na mnie i wiedziała że jestem zdenerwowana, mimo to kontynuowała. - Przez to jesteś rozpuszczona i odbierają ci możliwość doznania porażek a to właśnie z nich uczymy się najwięcej. Tego samego dnia po raz pierwszy spróbowałam alkoholu, nie trudno się domyślić że się upiłam ale nigdy bym się nie spodziewała że przez to wywołam bójkę... No cóż, nie uznałam że kucyk którego obrzygałam okaże się tak wybuchowy a ja nawet pod wpływem środka odurzającego miałam wystarczający czas reakcji by uchylić się przed ciosem który trafił w kolejnego ogiera... Potem rozpętało się piekło więc Crimson nie miała racji że nigdy nie zrobiłam nic wbrew zasadom, co prawda swoim ale to nadal zasady. A co do tej klaczy byłam w kropce. Co jeśli jej pomogę a ona wyląduje na ulicy i przez to będzie nieszczęśliwa? Zobaczyłam jak zakładają jej obrożę i ogiera ciągnącego za łańcuch ze zbyt dużą siłą. Znowu poczułam złość i wątpliwości zniknęły Ona miała w sobie coś więcej niż fizyczne piękno... Ta niewinność i nieśmiałość. Nie zamierzałam pozwolić by ten kwiat w tym zgniłym świecie został zadeptany. Dam jej szansę a jak ją wykorzysta zależy od niej. Sinister Szła posłusznie za Crimson i gdy oddaliły się od White na odległość która gwarantowała dyskretną rozmowę odezwała się. - Z tym drinkiem raczej nie wypali, nie wiem czy to ciebie zaskoczy ale ona nie pija alkoholu - Sinister w momencie w którym znalazła się w środku księgarni i zobaczyła pokłady książek gromadzące się na półkach otworzyła nieco szerzej oczy i poczuła dreszcz na plecach. - Tyle zakazanej wiedzy... - Powiedziała rozmarzona a potem mina jej zrzedła. - Zakazana wiedza? - Spytała Star nagle się pojawiając. - Gdzie? - Dlaczego psujesz ten moment? - Spojrzała na lewo mimo że Crimson miała po prawej stronie. - A po za tym ciebie przypadkiem miało dzisiaj w ogóle nie być bo White? - Wyczaiłam chwilę że jej nie ma - Rzekła szczerząc zęby. - Podejdziemy do działów z nekromancją i czarną magią? - Wysiliła się na proszący ton głosu tylko dlatego że sama nie mogła wiele zrobić bo miała pewien problem... - Może... Ale najpierw ludzka technika - Teraz odwróciła się w stronę swojej materialnej przyjaciółki. - Nie miałaś okazji poznać Star ale akurat stoi obok mnie. - Powiedziała niezadowolona. - W zasadzie nie wiem czemu Ci to mówię... I tak jej nie zobaczysz a z polubieniem jej będzie jeszcze ciężej. ,,Wygląda na to że to była krótka acz wspaniała przyjaźń'' To jedno z jej zdań, to konkretne zostało wypowiedziane w momencie gdy upadłaś w kanałach na ziemie - Wzruszyła ramionami i znowu skierowała wzrok na swojego złego ducha stojącego przy stoisku z czarną magią. Z uporem maniaka, bezskutecznie próbowała otworzyć jedną z ksiąg. Batty Kolejna podróż w nieznane się rozpoczęła... Czułam rozpierającą mnie energię na samą myśl o tym. Co prawda to jedna z wielu, podobnych do siebie przygód ale ta miała inny cel niż wszystkie inne. Po raz pierwszy nie próbowałam dowiedzieć się czegoś o sobie uznając że odwiedzając te same miejsca co mój ojciec coś sobie przypomnę. O nie, to nie była jedna z tych. Teraz leciałam na statku eskortowym powiedzmy że wypożyczonego od taty White z grupą sponyfikowanych buntowników i miałam zamiar spotkać się z pewną białą klaczą. Pewnie spytacie się co robi rodowity kucyk z bandą byłych ludzi? Przecież to nie pasuje do siebie... No cóż, to śmieszna historia. Zacznijmy od niejakiej Fire Wing, w zasadzie naszym jedynym pilotem i jednocześnie osoby którą najlepiej znam. Pierwsze co można o niej powiedzieć to miłość do latania jednak nie przy użyciu zwykłych skrzydeł a maszyn. Nie do końca rozumiem czym to się różni ale zgaduje że to dlatego iż nie jestem nawet pegazem i nie znam tego uczucia... Ale wracając do tematu jest przywódczynią tej ferajny która kiedyś walczyła z Celestią i podobno napsuli jej sporo krwi. Crystal jednak ich pokonała z zaskoczenia i uciekając wylądowali na tym samym statku co ja. A, nie wspomniałam że czasami dorabiam bity na moje podróże latając przez jedne z najniebezpieczniejszych gór świata. Teraz to powinno mieć więcej sensu. Smocza grań bo tak ma na imię to miejsce, w zasadzie źle je nazwali bo nie ma tam ani jednego smoka jednak jest tam całkiem sporo wiwern i to czyni tą przeprawę trudną. Łuski to jednak w sumie łuski, olać fakt że jedne stworzenia mają o parę kończyn więcej i te smocze podróbki nie zieją ogniem a kwasem. To totalnie nie robi przecież różnicy... - Daleko jeszcze? - Spytałam Fire Wing wiedząc że te tereny zna najlepiej. W końcu mówiła mi że zna te tereny jak własną kieszeń wykonując tyle lotów nad górami które za czasów ludzi nosiły nazwę Ural. - Dziesięć minut - Stwierdziła pewna siebie. - Widzisz tamtą górę? - Pokazała mi kopytem jedną z nich. - Za nią będzie kolejna góra a jeszcze za nią jezioro które kiedyś służyło mi za lotnisko mojego samolotu. Gwardii Celestii tak długo zajęło znalezienie tej bazy bo szukali dużego lotniska. Dobra logika... - Przyznała im racje. - Jednak nie wiedzieli że niektóre ogromne samoloty mogą startować z wody a półtorakilometrowy akwen to dla mnie aż nadto by wystartować lub wylądować wszystkim - Uśmiechnęła się wiedząc że jest dobrym pilotem. - W takim razie źle się do tego zabrali - Nie wiedziałam co mogłam więcej na ten temat powiedzieć. Nie znałam się na tropieniu ludzkich maszyn.
-
Sinister i White - Praca w gwardii - White stwierdziła beznamiętnie. - Tam się wykonuje większość rzeczy oficjalnie.. Po za tym jestem już zmęczona, ten dzień zaczyna mi się dłużyć - Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się mimo że nie spodobało jej się określenie Crimson o niej. - Ale masz racje, twój sposób ma najwięcej sensu. Pragnę jej pomóc bo za nic nie chciałabym być na jej miejscu... - To zdanie raczej wskazywało że White wykazywała się dużą empatią. - Zobacz jak na nią patrzą te ogiery, nie trudno się domyślić do jakich celów wykorzystywali by ją jako niewolnicę. Dreszcze mnie przechodzą jeśli ktokolwiek miałby mnie do tego zmuszać - Odrobinę się wzdrygnęła jakby mimowolnie to sobie wyobraziła. - Prawda jest jednak taka że nie wiem czy jestem w stanie pomóc... Co innego gdybym była wypoczęta. - I tego w tobie nie rozumiem - Sinister pokazała kopytem na White. - Pomagasz innym mimo że nic z tego nie masz... No może poza kolejnymi wrogami - Złośliwie się uśmiechnęła. - Po co ci to? - Jeśli tego nie pojmujesz nie ma najmniejszego sensu tego tłumaczyć - Powiedziała patrząc na swoją przyjaciółkę. - Idźcie po tą książkę, poczekam tutaj i zobaczę kto ją kupi... Może w barze odpocznę.
-
Sinister i White - Jeśli nie pozwolą postaram się na to coś zaradzić - Powiedziała zastanawiając się nad sposobem przemycenia tego towaru przed gwardią. - Mogę dodać kolejny punkt do planu? - Zapytała niewinne mając nadzieje że Crimson również ją tam zaprowadzi. - Po barze na arenę? - W drodze do księgarni gdy ktoś przydepnął kopyto Sinister rzuciła gniewne spojrzenie klaczy i na tym się skończyło, chciała jej to jakoś odpłacić ale uznała że szkoda na to czasu. - Niezłe cacko - Stwierdziła gdy zobaczyła czołg. - Tylko jak każde ludzkie dzieło ma jedną wadę... - Dodała nie ujawniając o co dokładnie chodzi. - Naprawdę to ciebie bardziej interesuje niż losy tej klaczy o której toczy się właśnie licytacja? - Trochę ją skarciła. Zdeptany ogon mogła bez problemu zignorować jednak nie mogła nie przejmować się tym. Najpierw poczuła jak wzbiera w niej złość jednak potem przeważył nad nią smutek... Była bezsilna, nic nie mogła zrobić by ją stąd wydostać ani nie miała bitów by spróbować zaoferować najwyższą kwotę i zwrócić jej wolność. - To nie w porządku by kogoś wyceniać. - Miała pecha - Wzruszyła ramionami. - Wygląda na to że świat o który starasz się walczyć nie jest piękny... Dawaj, ruszaj - Powiedziała prowokując ją. - Uratuj ją w blasku swojej chwały. - Jeśli bym spróbowała najpewniej skończyłam na następnej licytacji - Prychnęła niezadowolona. - Po prostu już stąd idźmy.
-
Sinister i White - Czasami to głupie - Stwierdziła beznamiętnie. - Jednak w większości przypadków to nie ma znaczenia. Możesz liczyć że błagając obudzisz resztki dobroci w sercach twoich oprawców ale są na to raczej małe szanse... Więc darowanie sobie tego trudu może i jest mądre. Sama nie wiem - Uśmiechnęła się do Crimson. - A co do słabych drinków zawsze możesz wziąć ze sobą Tequile, to żaden problem chyba że gwardia nie będzie wpuszczać z alkoholem - Wzruszyła ramionami i spojrzała że White już a raczej dopiero teraz wraca. - Co tak długo? - Chwilę z nim porozmawiałam. To miła odmiana że nie musiałam walczyć z jego rasą - Odpowiedziała niewinnie. - Dowiedziałam się że ten niemy podmieniec to jego przyjaciółka z którą przeprowadzał ucieczkę z roju ale jej się nie udało. - A to szkoda... - Odpowiedziała bez cienia współczucia. - Idziesz z nami na te igrzyska? - Kontynuowała zmieniając temat. - Jeśli się nie zgodzisz komuś pęknie serce... - Nie musisz mnie przekonywać, niezależnie od was i tak miałam plan się tam wybrać - Popatrzyła trochę zdziwiona na Crimson bo wiedziała że to o nią chodziło Sinister. - W takim razie zapowiada się fajna zabawa... - Powiedziała już z większą dozą emocji w głosie. - To teraz idziemy kupić tą książkę a potem do baru? - Spytała proponując plan a potem dodała - Myślicie że oprócz walk gladiatorów organizują też walki stworzeń?
-
Sinister - Nadmiar mocy czy władzy uzależnia... - Jej głos brzmiał jakby się zastanawiała czy przywoływała w myślach pewne zdarzenie. - Ten moment gdy kucyk błaga ciebie bo tylko taka możliwość mu została... Totalnie bezbronny błaga byś nie robiła mu dalszych krzyw mimo że wie że zasłużył ale wypiera się tego - Powiedziała dobitnie kręcąc głową. - Wydaje mi się że masz racje, gdyby była silniejsza od Celestii po prostu wbiła by do Canterlot sama w biały dzień i faktycznie wygrała "tylko" - Zwróciła uwagę na słowo którego użyła Crimson, dla niej było nie na miejscu bo to potężny czynnik. - Elementu zaskoczenia. To jednak teraz bez znaczenia bo liczy się tylko to że wygrała a sposób w jaki to osiągnęła jest nie ważny - Teraz się uśmiechnęła. - Możemy ją poznać... To znaczy zobaczyć bo nie sądzę że będzie możliwość rozmowy z nią. Musiałabym tylko dopytać White kiedy ma się pokazać i gdzie bo ona powinna wiedzieć - Spojrzała na wymienioną osobę w tym zdaniu i zastanawiała się co jej tak długo zajmuje... Domyślała się że rozmawia z nim o bzdetach bo nie mogła go tylko nakarmić i pójść dalej. - Też ją zabieramy ze sobą? White - A więc zapytaj jeszcze raz jak mogłam Ci nie pomóc - Powiedziała już trochę z silniejszym uśmiechem czując że bardzo powoli ale jednak siły jej wracają. Wiedziała że i tak będzie zmęczona przez resztę tej nocy dopóki nie położy się w końcu do łóżka... To był długi dzień dla niej. - Powiedziałabym gdzie mieszkam jakbyś potrzebował pomocy jeszcze raz ale jest pewien problem - Trochę westchnęła. - Inne podmieńce wiedzą gdzie mieszkam i jest pod obserwacją więc to byłoby nieco głupie gdyby natknęły się na drona który uciekł z roju. Widzisz tamte dwie klacze które wspomniałeś że nam się przyglądają? - Spytała i obróciła się by upewnić się że to one. - Obok tej co wygląda jak po wypadku w fabryce farby stoi moja przyjaciółka, Sinister. Jej dom jak na razie jest bezpieczny a mieszka przy lesie Everfree około 45 minut drogi na północ od Ponyville, wydaje mi się że powinieneś trafić. Raczej nie będzie miła dla ciebie i pierwsze co będzie próbować zrobić to spławić nieznajomego ale powiedz że znasz mnie i chcesz ze mną porozmawiać. A co do drogi cienia... - Odpowiedziała zastanawiając się nad doborem słów by przekazać to co na ten temat myśli w sposób dość dobitny ale nie używając przekleństw. - Nie jestem aż tak tępa by ją wybrać bo każdy chyba wie że z nimi jest coś nie tak - Teraz się trochę skrzywiła mówiąc o tych maszynach do zabijania. - Słuchanie twojej historii to nie było straconym czasem. Miło wiedzieć że nie każdy podmieniec jest taki sam a do tego zobaczyłam moją siostrę po tylu latach, może fałszywą jednak przez moment o tym nie miałam pojęcia... Ale masz racje, tamta dwójka już się pewnie niecierpliwi. Do zobaczenia więc... - Powiedziała odwracając się do niego tyłem i kierując się w stronę Sinister i Crimson. - Jeśli nasze drogi jeszcze kiedyś się skrzyżują.
-
Sinister - Na szczęście ich nie potrzebuje... - Teatralnie odetchnęła i przetarła niewidzialny pot z czołga kopytem a potem zapytała. - Czy większość kucyków jej nie uwielbia? Ile jednorożców gromadzą jej świątynie? Całkiem sporo. Robi też rzeczy które są dla nas poza zasięgiem... Nikt z nas nie ma na tyle mocy co z naszego punktu widzenia chyba faktycznie czyni ją bogiem czy tam bóstwem - Wzruszyła ramionami. - Ale dopóki jej nie zobaczę, dopóki nie oberwie strzału z karabinu co udowodni że nie można jej zabić nie uwierzę że jest czymś innym niż niezwykłym kucykiem z potężną magią - Stwierdziła będąc sceptyczna co do spekulacji że Crystal jest stworzeniem nie z tego świata. - A nie ma się przypadkiem ujawnić za parę dni na jakiś igrzyskach? - Zapytała nie będąc w zasadzie pewna, mocno nie śledziła ostatnich wydarzeń ale coś obiło jej się o uszy. - Staram się używać najpewniejszego sposobu - Uśmiechnęła się. - Nie jestem przekonana że mój urok osobisty dałby radę kogoś zmusić do czegoś takiego... Chyba że połączyłabym mój urok z urokiem Stalkera... White - To nie powinien być powód który zbudza podziw, jest dużo przypadków kiedy żywe stworzenie walczy mimo że jest w beznadziejnej sytuacji i nie jest to tylko domena kucyków, ludzi czy jakiekolwiek innego gatunku - Stwierdziła. - W niektórych wypadkach jest to nawet głupie - Wzruszyła ramionami. - Kapłan mi powiedział że mogę szukać pracy w gwardii lub obrać drogę cienia... - Gdy wypowiadała drugą część zdania jakby się wzdrygnęła. - Więc byłby to powrót do starego życia gwardzistki co brzmi atrakcyjnie. Dużo łatwiejsza droga dla mnie ale przy okazji zdradziłabym wszystko w to co wierze a to zbyt wysoka cena - Popatrzyła się na niego nieco ze zdziwieniem gdy wspomniał że podmieńce to naturalny wróg kucyków a potem że jest nietypowa jak na te czasy. - Staram się pomagać w miarę możliwości każdemu kto nie ma złych zamiarów, próbuje sprawić tym żeby ten świat był odrobinę wspanialszym miejscem... - Jej twarz przybrała raczej smutny wygląd bo wiedziała że jak na razie to jest bezskuteczne... - White Wish - Powiedziała zaraz po tym jak podmieniec zapytał o jej imię. Pierwsze o czym pomyślała widząc kwas to fakt że chwilę temu go przytulała... Na szczęście nie użył tego w tamtym momencie. - Ciekawa umiejętność... - Rzekła nie będąc do końca pewna jaką to ma użyteczność.
-
Sinister - Ej - Trochę się najwidoczniej uraziła bo kiedyś prowadziła takie gry, przynajmniej do czasu aż nie potraktowała jednego z graczy czarną magią. - Ja wcale nie jestem nerdem - Stwierdziła już spokojniej. - A taka zabawa to całkiem fajna sprawa bo przez moment możesz być kimś kim nie jesteś - Uśmiechnęła się. - No nie wiemy zbyt wiele o niej, to fakt ale jeśli nie jest kucykiem to czym? Obserwatorem który uznał że ma dość patrzenia jak ten świat się pierdoli i postanowiła zrobić swój porządek? - Spytała zastanawiając się. - W sumie brzmi to nawet nawet jak dla mnie - Spojrzała na Crimson i na jej udawaną, przerażoną minę. - Kto by to zrobił? No nie jestem tym kucykiem co by tą buteleczkę wepchnął by mu do gardła. Przekonałabym by to sam zrobił, brzmi niedorzecznie ale mam swoje sposoby - Wiedziała że raczej jej nie uwierzy że ma taki dar przekonywania. - Ale najpierw dałabym mu skopolaminę. Słyszałam że działa tak mocno że jeden ze złodziei wykorzystał to do napadu. Ofiara była tak podatna na sugestię że sama pomagała mu wynosić meble ze swojego domu... White - To dobrze że ten głos przez kogoś został zapamiętany, trochę szkoda że ja go nie mogłam usłyszeć... - Trochę się chyba rozmarzyła ale zaraz wróciła na ziemie. - Przez moment myślałam czy by ich nie ostrzec o tym ataku ale nie wiem czy by mi uwierzyli - Wzruszyła ramionami. - Raczej nie dadzą się zaskoczyć, gwardia będzie pewnie wszędzie i kontrola na każdym kroku. Chociaż wydają się trochę nie poradni skoro nie usłyszeli walki w środku Ponyville. Sama nie wiem co o tym myśleć... Ja się jednak nie dam się zamknąć w kokonie żywa, nie skończę jako posiłek dla nich - Rzekła pewna siebie. - A Jeśli chodzi o Butterfly to mam nadzieje że jeszcze ją spotkam... Jak znowu mnie znajdą i dojdzie do kolejnego starcia postaram się dowiedzieć która z nich to ona, zostawić ją na koniec i dać jej szansę... - Spojrzała na podmieńca i zdała sobie z czegoś sprawę... - Jak masz na imię?
-
Sinister - Wątpię że urodziła się z czymś takim. Ja się... - Powiedziała zastanawiając się jak to powiedzieć. - Uznajmy że urodziłam się z wielką mocą jak na jednorożca i nie powiedziałabym że umiałam nad nią zapanować a to co umiem to raczej nie jest do porównania co mogłaby zrobić Crystal - Zaciągnęła się i wypuściła dym nosem. - To maleństwo nie zrobi dużo. Co prawda jest silniejsze niż standardowy materiał wybuchowy ale tego nadal jest mało i będzie to raczej pierdnięcie a nie porządny wybuch - Uśmiechnęła się. - Ale jakby zmusić kogoś żeby połknął to jego szczątki zbierali by po całym barze. Też by im trochę zajęło czyszczenie tego... - Popatrzyła na Crimson nawiązując do pewnej sytuacji. - Te, yhym "szlachetne kucyki" patrzą żeby było im wygodnie. Nic po za tym i White chyba robi im na przekór licząc że wezmą z niej przykład? Nie jestem pewna ale może jednak jest trochę naiwna - Wzruszyła ramionami. - Mówiła mi że od zawsze takiego zachowania nienawidziła... - Wyciągnęła kartkę papieru i Crimson przez moment mogła przeczytać co jest na niej napisane. Wyglądało na to że jest to karta postaci Stalkera... - Może jednak nie rodzimy się jako tabula rasa i jest ktoś kto wyznacza nam jakiś kierunek, gracz albo jakiś twórca? I jest też taki mistrz gry co pociąga za sznurki, rzuca kłody po nogi i ze złością patrzy że za łatwo sobie poradziliśmy? - Znowu spojrzała na swoją towarzyszkę. - Wybacz, może to zabrzmiało głupio ale czasami mam wrażenie że życie to jedna wielka gra i swoje pięć minut ma ten co ma najlepsze karty... White - Niestety... Mam nadzieje że dobrze zapamiętałeś ten głos... Szkoda że nie będzie już cieszyć nim nikogo - Rzekła ze współczuciem. - Jednak wydaje mi się że twój wybór był słuszny. Nie wyciągnąłbyś jej nawet gdybyś wrócił a teraz zobacz, coś możesz na to poradzić - Ciepło się uśmiechnęła mimo zmęczenia. - Rój zaatakuje Crystal za parę dni kiedy się ujawni, powiedzieli mi to sądząc że z łatwością mnie pokonają. To było głupie ale Toxic Snare chyba nie grzeszy inteligencją... A te modyfikacje z kodem genetycznym wiele wyjaśniają. Obawiam się co jeszcze Chrysalis może wymyślić bo szczerze mówiąc nie wiem czy dałabym radę Butterfly Iron gdyby włączyła się do walki ale nie sprzeciwiła się rozkazowi wojownika - Wzruszyła ramionami i lekko się zachwiała. - Spokojnie, nie pokazałam im wszystkiego i staram się nie wykorzystywać tego samego zagrania dwa razy na tych samych przeciwników. Być może kryje się za tymi kapłanami coś więcej, może nieświadomie wykonują część jej planu... A jeśli są świadomi tego co robią to żałuje że go uratowałam - Krótko skwitowała. - Nie ma szans że znowu wyślą Iron do ataku na mnie? Jeśli tak to mój plan się trochę sypnął - Powiedziała trochę zmartwiona.
-
Sinister - A już myślałam - Krótko stwierdziła na to że Crimson wypiera się bycia nimfomanką. - Dla mnie to zabrzmiało jakbyś już miała jakieś plany co do niej - Uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami. - Wielkie możliwości na ogół przychodzą z pewną ceną więc taki podmieniec musiał za to coś stracić. Z drugiej strony jestem ciekawa co musiała poświęcić Crystal żeby zdobyć taką moc... Zawarła jakieś pakty i jeśli tak to z czym? - Powiedziała z zastanowieniem. - Wiesz, co do tego pobicia i dostarczaniem broni do gwardzistów to mogłam skończyć podobnie jak ty jeśli byś mnie nie uratowała - Po tych słowach wyjęła z torby buteleczkę o pojemności 50 ml z bezbarwnym, oleistym płynem. - Nitroglikol, jeden gram zawiera sto siedemdziesiąt procent energii wybuchu powszechnie stosowanego trotylu. Nie znalazł zastosowania w wojsku ze względu na zbyt dużą lotność... Ja z moją magią temu zaradziłam i teraz jest trzykrotnie silniejszy od trotylu - Zaczęła krótki wykład o chemii. - Widziałaś może kiedyś wybuch pocisku artyleryjskiego? - Spytała z ciekawością. - Ja niestety nie ale słyszałam opowieści, wyobraź sobie że przeze mnie zrobiłby trzy razy większy krater lub dziurę w budynku - Powiedziała chowając buteleczkę do osobnej przegrody żeby nic jej nie stłukło. - A wracając do White... To dziwne że przejawia te cechy i nie rozumiem tego że nadal je ma. Widzisz, nie jest z Equestrii a z poza jej granic. Urodziła się w miejscu gdzie każdy raczej troszczył się o czubek swojego nosa a tu proszę, White taki rodzynek - Wzięła jednego papierosa i zapaliła. - Dzięki - Mruknęła i wyjaśniła sprawę Batty. - Pytasz czemu miałabyś ją nie poznać? Nawet White nie wie czy się z nią jeszcze zobaczy... Pewnie dlatego kazała mu się zamienić w tą postać by zobaczyć ją być może po raz ostatni. White - Nic się nie stało - Trochę zwiesiła głowę i słabo się uśmiechneła. - Nie przewróciłam się i nie pobrudziłam sierści więc nie ma czym się martwić - Otworzyła jednak trochę szerzej oczy gdy usłyszała imię podmieńca z którym walczyła. - Butterfly Iron? Ciekawe imię - Stwierdziła. - Żyje i nawet jej nie zraniłam, nie mogę jednak powiedzieć tego o Toxic Snare i wojowniku którymi nimi dowodził. Przykro mi że nie udało jej się uciec, za tą próbę prawdopodobnie straciła struny głosowe... - Powiedziała trochę z bólem, mimo że nie mogła nic zrobić żałowała że jego przyjaciółka nie miała tyle szczęścia co on. - To ja ją zaatakowałam pierwsza ale wtedy myślałam że każdy podmieniec jest taki sam. Wybacz, mój błąd - Podniosła kopyto i przyłożyła do piersi jakby chciała to bardziej pokazać. Po chwili jednak musiała je znowu położyć na ziemi nie mogąc ustać na trzech kończynach. - Nie jestem jednak taka pewna że zagięła ją znowu do swojej woli. Wydawała się inna... I wierzę że nie bez powodu jej imię zawiera słowo Iron - Uśmiechnęła się. - Jeśli spotkam ją jeszcze raz to dam jej szansę i nie obchodzi mnie to że pewnie rozwściecze ich jeszcze bardziej... Naraziłam się rojowi bo zrobiłam to co uważałam za słuszne, chcieli zabić kapłana Crystal ale on nie krzywdził kucyków. To Crystal jest prowodyrem - Stwierdziła lekko z obrzydzeniem. - Dzięki za radę. Ty mnie nie chcesz pokonać i zabrać do gniazda... Dlaczego więc miałabym nie pomóc? Nie zachowujesz się jak tamta dwójka, nie próbowałeś zdobyć miłości siłą.
-
Sinister - Nie było to trudne - Uśmiechnęła się wystawiając język. - A teraz dodatkowo mnie bijesz - Powiedziała rozmasowując miejsce uderzenia zadanego przez Crimson, nie zabolało to jej ale liczył się sam fakt. - Nie ładnie, chyba będę musiała się komuś poskarżyć... - W jej głosie teraz dało się usłyszeć udawany smutek zamiast oburzenia. - Um, w zasadzie nie tylko do tego... - Odpowiedziała na pytanie odnoście Stalkera i jednocześnie wydawała się trochę zawstydzona. - Czy taki słodziak mógłby być tylko maszyną do zabijania? Widzisz, mieszkam raczej w miejscu gdzie nie ma zbyt wiele kucyków... A co do tego podmieńca i w kogo się zmienił - Spojrzała na Crimson. - Dzisiaj rano prawie ubiła trzy a czwartego karmi swoją miłością dając mu się zamienić w swoją siostrę. Kumasz o co mi chodzi? - Miała nadzieje że załapię. - Wydaje mi się że tak - Teraz odpowiadała na pytanie o zmianie płci. - Nie sądzisz że głupio by było zostać zdemaskowanym gdyby ktoś zajrzał mu między nogi lub pod ogon? - Wzruszyła ramionami. - Pytasz dlatego że chętnie byś ją zaliczyła? Jeśli tak to korzystaj z okazji bo nie wiem czy ją spotkasz... White Przez moment czuła przywrócony spokój, nie musiała się martwić bo teraz przybrana siostra White stała przed nią a co więcej przytulały się. Czar jednak prysł gdy Batty odepchnęła ją od siebie i po jej głowie zaczęło krążyć masę pytań. Czy zrobiła coś nie tak? Po tylu latach straciły tą wieź? Albo dowiedziała się czegoś za co ją znienawidziła? Nagle jednak sprawa się wyjaśniła gdy podmieniec wrócił do swojej postaci, czuła się tak bardzo zmęczona ale jednocześnie była zadowolona z tego co zrobiła. Nie wiedziała jednak jak to się stało że zapomniała że zamierza go nakarmić i naprawdę uznała że ta iluzja jest jej bliską osobą. To było trochę dziwne... - Mogłeś zrobić to nieco delikatniej - Stwierdziła osłabiona z wyrzutem w głosie. - Przez moment myślałam że świat mi się wali gdy mnie odepchnąłeś - Teraz jednak się uśmiechnęła by nie czuł się winny. - Spłaciłeś swój dług w momencie gdy go zaciągnąłeś - Przybrała charakterystyczną dla niej pozę na wyprostowanych kopytach i z podniesioną głową mimo że było ciężej ją utrzymać niż zwykle. - A jeśli tak nie uznajesz... Znasz może podmieńca który wykazuje się niesamowitym refleksem i odbija metalowe pręty kopytem? Dzisiaj rano zaatakowała mnie razem z wojownikiem i Toxic Snare ale ona mnie zaintrygowała więc chciałabym wiedzieć o niej coś więcej.
-
Sinister Spell - Ja na ciebie mam zły wpływ? - Żartobliwie podniosła głos udając oburzenie. - To nie ja zaprowadziłam ciebie na czarny rynek gdzie sprzedają wszystkie nielegalne rzeczy niedostępne dla zwykłych, cnotliwych kucyków. To ty mnie demoralizujesz i jeśli chcesz żeby White ciebie polubiła lepiej przestań to robić. Ostrzegam żeby potem nie było że nie masz u niej szans - Uśmiechnęła się dając jej pewną radę. - A co do Stalkera jestem pewna że zachował pamięci z dawnego życia. On nie ma czegoś takiego jak mózg... Co nie znaczy że jest tępy bo doświadczanie różnych sytuacji sprawia że wie jak zareagować w następnych i dlatego im dłużej żyje tym jest mądrzejszy. Na początku to nawet nie wiedział jak zejść po schodach ale nie wracajmy do tego - Machnęła kopytem zbywając temat. - Książka o demonologii? - Wyraźnie ją to zaciekawiło ale nie zamierzała czegoś takiego kupić, po prostu zastanawiało ją kto chciałby się bawić w pakty. - Raczej podziękuje, jednego demona już mam i w zupełności mi wystarcza... A co do White sądzisz że daliby radę przerobić ją na dziwkę czy ladacznice? To mogłoby być dosyć ciężkie zadanie, chyba żeby ją związali, złamali by jej róg i nie miałaby możliwości się uwolnić gdy inne ogiery... Nie ważne w sumie - Popatrzyła się również na White zastanawiając się co jej tak długo zajmuje aż zauważyła że podmieniec w kogoś się zmienia. Rozpoznała jego nową postać, może nigdy nie widziała Batty osobiście ale znała ją z opisu. - No bez jaj... White - Wiesz... - Zaczęła powoli zbierając myśli. - Świeca dzieląc się płomieniem z inną, zgaszoną nie ponosi przy tym szkody - White ciepło się uśmiechnęła i patrzyła jak podmieniec zmienia postać. Nagły widok swojej przybranej siostry sprawił że bicie serca białej klaczy przyśpieszyło a źrenice się rozszerzyły. - Ty... - Nie pewnie zaczęła spoglądając na dziwnie znajomego, waniliowego kucyka z naturalnym irokezem. Co prawda wyglądała na wyczerpaną, bez swojej broni ale dla White liczyło się tylko jedno. - Ty żyjesz! - Praktycznie wykrzyknęła te słowa tak głośno jak tylko mogła. Skróciła dzielący ich dystans i mocno ścisnęła podmieńca obydwoma kopytami a głowę wtuliła w jego szyję. - Już myślałam że się nie... - Nie wiedziała do końca co powiedzieć, nigdy nie myślała o tym co powie jak ją znów zobaczy po tylu latach ale nie dokończyła tego zdania uznając że to nie na miejscu okazywać brak wiary w to że Batty poradzi sobie sama. - Nawet nie wiesz jak trudno było się nie martwić o ciebie...
-
Sinister - Granice? - Powiedziała drwiącym tonem. - To brzmi jak prawo a je się właśnie łamie najprzyjemniej, chyba wiesz o czym mówię - Uśmiechnęła się również mówiąc jakby pół żartem pół serio. - Po za tym chyba nie sądzisz że Stalker jest w pełni sztucznym tworem? - Teraz dodała całkiem poważnie. - Nie mieszanie się w nie swoje sprawy ma sens... Chyba że jesteś taką mną i nie twoje sprawy mieszają się w ciebie - Skrzywiła się nadal wspominając zdarzenie w świątyni. - Ale ja to zawsze muszę mieć pecha, no cóż zgaduje że z nim się urodziłam - Wzruszyła ramionami i dodała. - No wiem, to była przysługa za przysługę - Chytrze się uśmiechnęła. - Ja ciebie nie wydałam gwardii a ty mnie od niej uratowałaś i jesteśmy kwita - Również się droczyła. - Wiem że nie muszę płacić samymi bitami ale nie jestem pewna ile będą chcieli za książkę której potrzebuje a obawiam się że to również może być spora sumka. Łuska smoka za to nie jest mi niezbędna bo mam łuski wiwern które niby są słabszym zamiennikiem ale mimo to nadal wykonują swoje zadanie. White - To co o was myślę jest spowodowane tym co czyni większość jednak ty jesteś inny... - Stwierdziła patrząc mu w oczy. - Może byłbyś w stanie funkcjonować bez roju gdyby więcej kucyków było gotowych się odrobinę poświęcić dla dobra kogoś innego, nawet nieznajomego. To wcale tak dużo nie kosztuje... Rozumiem gdyby to sprawiało ból ale jeśli proces jest bezbolesny to czego się bać? - Wzruszyła ramionami, widziała jeden powód do strachu ale nie sądziła że ten podmieniec ją oszuka i wykorzysta w tak perfidny jej dobroć. - A co do Batty bo tak ma na imię ta bliska osoba... Staram się nie myśleć o niej, to pomaga jakoś przeżyć ten czas i wierzę że w końcu się spotkamy - Uśmiechnęła się z nadzieją. - Wie gdzie mieszkam, któregoś dnia znienacka złoży mi wizytę - Trochę się rozmarzyła najpewniej wyobrażając sobie to spotkanie ale po chwili oprzytomniała i wyjęła z pokrowca na broń dosyć stare, trochę zniszczone zdjęcie. - Proszę... - Powiedziała podając mu je. - Było ze mną w paru bitwach, to nieco tłumaczy stan...
-
Sinister - Ta... - Stwierdziła kiedy jasno pokazała że tylko się drażni. - Tylko pomagając innym często pakuje się w kłopoty - Wzruszyła ramionami. - Widzisz, poprzedniego dnia powstrzymała złodzieja przed kradzieżą torebki jednej nieznajomej klaczy a ten gdy oddała go gwardii odgrażał się że zapłaci - Przyłożyła kopyto do twarzy po czym dodała. - Pytanie czy to tylko były czcze pogróżki czy faktycznie może mieć wielu przyjaciół i ciekawe czy któryś z nich jest tutaj... No potem i udaremniła atak podmieńca w świątyni na kapłana, też się odgrażał i jak widać nie żartował. Nie pytaj mnie dlaczego się wtrącała bo też tego nie zrozumiem - Znowu wzruszyła ramionami. - Mi powiedziała że to był zwykły odruch który wypracowała gdy była jeszcze w gwardii. A co do tego yhym... - Widocznie nie zgadzała się z opinią Crimson że małe wiwerny są miłe. - Słodziaka. Technicznie rzecz biorąc można powiedzieć że rozmontowałam go na części pierwsze... Raz mnie dziabnął gdy na chwilę spuściłam go z oczu, na szczęście nie był na tyle dorosły by mieć jad ale z kwasem to co innego... - Teraz zwróciła się do sprzedawcy którego wyraźnie, niechcący uraziła ale to nie był jej problem. - Gdyby to było łatwe już bym taką miała - Stwierdziła trochę z żalem że jeszcze jej nie ma. - Ale jak na razie mam inne rzeczy do kupienia, wrócę jeśli starczy mi bitów. White Była nieco zdziwiona że można czerpać taką radość ze zwykłej rozmowy. Zastanawiała się czy to możliwe że znęcali się nad nim co w tym miejscu wydawało jej się całkiem prawdopodobne jednak gdyby żebrał w Ponyville skończyłby dużo gorzej w jeszcze krótszym czasie. - Tęsknię za nią - Stwierdziła zamyślona. - Nie miałam z nią kontaktu przez ostatnie jedenaście lat... Nawet nie jestem pewna czy żyje, pozostaje mi tylko nadzieja że jeszcze oddycha a jej serce nadal bije - Wyrzekła te słowa z widocznym bólem. - Osiem lat spędziliśmy razem bawiąc się, ucząc i pakując w kłopoty... - Delikatnie się uśmiechnęła gdy wspomniała tą ostatnią rzecz. - Traktowałam ją jak siostrę mimo że nie dzielą nas więzy krwi. Może dla niektórych te osiem lat to niezbyt wiele... jednak moim zdaniem od ilości ważniejsza jest jakość. Nasze drogi się rozeszły gdy ona opuściła dom w poszukiwaniu swojego ojca a ja wstąpiłam do gwardii Celestii - Ostatnie dwa słowa powiedziała dużo ciszej bojąc się że narobi sobie kłopotu mówiąc to w tym miejscu. Gdy podmieniec powiedział że starczy mu energii na jedną przemianę i jeśli ona się nie powiedzie wyzionie ducha zmartwiła się jednak zaraz po tym jej twarz przybrała wyraz pełny determinacji. - Uda się - Stwierdziła pewna siebie. - A jeśli jakimś cudem się mylę... To ryzyko nadal jest wartę podjęcia. Bity i leki nie uratują ci życia bo potrzebujesz jedzenia właściwego do twojej rasy... - Troszkę się zgięła na myśl że natura stworzyła ich w ten sposób jednak oni nie mieli wiele do gadania w tej kwestii. - Miłości - Nie bała się osłabienia spowodowanego tym procesem, nie jeden raz padała na pysk po ciężkim treningu.
-
Sinister - Miejmy nadzieje - Powiedziała z uśmiechem. - Ja rozumiem że można być naiwnym, boli mnie tylko że aż tak. Może nie doceniam tego co mam ale bycie jednorożcem to nie same plusy, trzeba iść na ten przymusowy rytuał i jeśli praktykujesz czarną magię to masz problem a nauka zwykłej magii nie jest taka interesująca... - Teatralnie ziewneła i zwróciła uwagę na resztę towarów na straganie. - A co do White, faktycznie ma dobre serce ale jak dotąd się na tym nie przejechała. Wydaje mi się że to przez to że nie jest naiwna co jest chyba plagą naszych czasów. Serio... - Zrobiła przerwę i patrzyła na małą wiwernę. - Miałam jedną, dosyć wredne stworzenie ale kontynuując naprawdę wszyscy wierzą że Crystal jest dobra? Przecież te pokryte złotem świątynie są niepotrzebne zwłaszcza kiedy walczy na dwa fronty ale lepiej kazać każdemu pracować ciężej dla dobra Equestrii - Wzruszyła ramionami i zwróciła się do handlarza. - Po ile smocze łuski? - Po czym dodała z dużą dozą podejrzliwości. - I czy faktycznie są prawdziwe? White Zacisnęła zęby widząc jak podmieniec próbuje coś powiedzieć ale z początku nie jest w stanie. Jego decyzja doprowadziła go do nędzy i na skraj życia... Ale za to go podziwiała, rzadko który kucyk zdecydowałby się na taki ruch i wiedziała że wolność jest dla niego sporo warta. - Nie, nie jesteś niewolnikiem - Potwierdziła jego słowa. - Inne podmieńce pewnie uważają że jesteś szalony czy obłąkany... - Spojrzała mu w jego gasnące oczy. - Ale szczerze mówiąc nie spotkałam jeszcze nikogo kto tak by się upierał przy swoim zdaniu i tak bardzo pragnął wolności a właśnie tego tak bardzo brakuje tego kucykom... - Na chwilę się zamyśliła i potem kontynuowała. - Nie wybrałam ciebie bez powodu, od czasu ataku podmieńców na Canterlot nie toleruje twojej rasy i po prostu byłam ciekawa co mi powiesz. Przykro mi ale nie mam przy sobie pieniędzy więc nie mam jak pomóc... - Powoli się obróciła i zaczęła odchodzić jednak po chwili znowu skierowała głowę w jego kierunku. - Jak to jest z waszym żywieniem się miłością? Możesz po prostu przybrać postać osoby do której czuje miłość i to wystarczy? Mimo to że znam prawdę? Może byłabym w stanie to zaoferować...
-
Zaczynało denerwować ją takie gadanie. Księżniczki wraz z powierniczkami elementów harmonii wielokrotnie ratowały Equestrię przed zagrożeniem a teraz gdy one potrzebują pomocy większość uznaje że nic się nie da zrobić. Naprawdę chcą żeby to tak po prostu wszystko przepadło bo raz zawiodły? To nie było w porządku... Prawda była jednak taka że sama nie wiedziała jak się za to zabrać, mimo to chciała i to była połowa sukcesu. - Może powinnaś spróbować nad tym zapanować? - White zwróciła się do Crimson. - Wiesz, nie musisz od razu wybuchać - Uśmiechnęła się i ogarnęła wzrokiem miejsce w którym się znalazła. Nie sądziła że ten czarny rynek może być taki duży i będzie przyciągać tyle sprzedawców i klientów. Zobaczyła również żebraków i jeden z nich zaintrygował ją najbardziej. - Zaraz wracam - Powiedziała do pozostałej dwójki nie dając nawet szansy Crimson na odpowiedz i ruszyła w stronę podmieńca. - W takim razie oby dzisiaj mieli, inaczej odbudowa tego baru to będzie syzyfowa praca... - Stwierdziła również patrząc na obszerność rynku i handlarzy sprzedających lewy towar który cuchnął oszustwem na milę. - Idioci - Powiedziała wskazując na stragan z kamieniami przemiany. - Naprawdę myślą że to działa? Głupota w nich jest godna pogardy ale wiara imponująca... - Lekko kręciła na boki i krzyknęła do odchodzącej White. - Będziemy na magicznych przedmiotach, szybko to załatw żebyś się nie zgubiła! - Teraz spojrzała na Crimson. - Ona nigdy się nie zmieni... Choć. Zainteresowała mnie ta smocza łuska, raczej nie sadzę żeby była prawdziwa ale mam sposób by to sprawdzić... White natomiast była już tylko parę kroków od żebrzącego podmieńca i w tym momencie zatrzymała się by dokładniej się jemu przyjrzeć. Faktycznie wyglądał na słabego i bez wątpliwości jego stan był zły, najprawdopodobniej brak miłości nie pomagał mu przetrwać. - Dlaczego tolerujesz kucyki? - Nagle odezwała się w jego kierunku. - I dlaczego miałeś własne zdanie w obliczu całego roju, mogłeś je przecież zmienić by nie gnić tutaj pod ścianą.
-
- Jestem byłą gwardzistką - Stwierdziła patrząc na jego mundur z zaciekawieniem. Zastanawiała się co ktoś taki tutaj robi ale szybko znalazła odpowiedz, po prostu pilnuje porządku tak samo jak wcześniej. - Nigdy nimi nie wywijam bez powodu ale zawsze wolę mieć je przy sobie. Co do zasad wydają się w porządku... - Chciała dać znać że je zrozumiała, nie podobał jej się tylko sposób karania kradzieży i tego że w razie zadania groźnej rany odpowiedzialne są obie strony. Zna siebie ale nie może tego powiedzieć o innych. Sinister natomiast uśmiechnęła się do Crimson słysząc komplement i szybko, zalotnym głosem odpowiedziała. - Nie tylko oczka mam ładne... - Teraz zagryzła dolną wargę. - Ale to nie jest chyba najlepsze miejsca na to - Teraz spojrzała na Left'a i jej uwadze nie umknął fakt że jest strasznie ponury i przyda mu się coś na rozluźnienie. Rozpakowała pakunek z zielonym suszem i wyjęła jeden, strunowy woreczek z dziesięcioma gramami marihuany. - Masz, strasznie dobrze pomaga na brak humoru - Powiedziała teraz uśmiechając się do niego i jednocześnie podając mu towar. - A co do sposobu handlowania... - Wyraźnie się zastanawiała. - Również mam trochę brudu na koncie i również nie powiedziałabym że należę do grona zwykłych osób. Jestem tu jednak pierwszy raz i ochrona byłaby przydatna - Na jej twarz wrócił miły uśmiech. - Chciałabym jednak zapytać czy macie może zniżki dla nowych handlarzy, nie za duże... Powiedzmy pięć procent ulgi? - Spytała niezbyt pewnie. - Jeśli mi się tutaj spodoba jeszcze tu wrócę i będę handlować dalej więc i tak wam się to opłaci w dłuższej perspektywie.
-
White zdziwił wygląd niektórych osób, nie okazali się samymi zbirami i kucykami które zostały wykluczone ze społeczeństwa. Aparycja jednak często okazywała się mylna, jak to Crimson powiedziała o niej wyglądała na niepozorną a mimo to umiała się bić. Co do wszelkiego uzbrojenia strażników przewodniczka obydwu klaczy nie kłamała, w zasadzie brakowało tylko czołgu i artylerii ale może cięższy sprzęt mieli zaparkowany w garażu. Sinister za to słysząc jej rozmowę z ogierem o imieniu Left i o remoncie baru z trudem powstrzymała śmiech. Brak tequili? To brzmi jak idealny powód by dać w pysk barmanowi za jego nieprzygotowanie i nie spełnienie wymagającego klienta. - Widzisz, gwardia w dzisiejszych czasach jest nieudolna do tego stopnia że za nich musiałam powstrzymać atak podmieńca w Canterlot a potem samotnie walczyć na ich trójkę w środku Ponyville. Jak widzisz broń, mimo że ta jest topornie prosta przydaje się - Spojrzała na Lefta jakby go oceniając. - Rozumiem jednak że wy jesteś kompetentni i nie muszę przy was martwić się o swoje życie? Jeśli tak nie widzę przeszkód żebym to tutaj zostawiła - Wiedziała że w razie czego poradzi sobie bez nich, w końcu najważniejszej rzeczy jaką był jej róg przecież nie zabiorą. - Nic ważnego czy niebezpiecznego - Teraz odezwała się Sinister ze sztucznym uśmiechem i machnęła kopytem jakby chciała zbyć temat, wzrok ogiera jednak był nieustępliwy i tylko czekał aż otworzy torbę. - No dobra, niech będzie - Odpięła dwa materiałowe paski które były dwukrotnie przełożone przez metalową klamrę i okazało się że przenosi całkiem sporą ilość rzeczy... Zaczynając od największych był to foliowy pakunek a w środku proszek o barwie bieli, dało się również dostrzec karteczkę z napisem ,,Biała kawa''. Drugi w kolejności był woreczek strunowy z czymś co wyglądało jak znaczki pocztowe nasączone bliżej nieokreśloną substancją, etykieta przyklejona do plastiku twierdziła że to ,,Bibułki wiecznego czwartku''. Oprócz tego było kilka szklanych fiolek z których większość zostało nieopisanych. Jedna z nich zawierała galaretowaty, zielony płyn, kolejna miała srebrzystoszary, ciekły metal a w jeszcze innej znowu znajdowała się rozdrobniona masa ale tym razem z notatką o treści ,,Serum prawdy". Do kompletu zaliczał się również półlitrowy pojemnik na wodę z napisem ,,Laudanum'', mieszek na bity, dwa, małe kwadratowe pojemniki ze stali, papierosy, najróżniejsze kości do gry a nawet parę kulek które Left'owi mogły wydawać się całkiem znajome... - Jeśli nie macie pojęcia o chemii to nie wiem czy jest sens to wszystko pokazywać... - Powiedziała z niepewnym uśmiechem i podniosła coś co wydawało się dnem torby jednak nim nie było i oczom strażnikom ukazał się kolejny pakunek w którym znajdował się zielony susz i szklane buteleczki o pojemności od 25 do 100 ml zawierające bliżej nieokreślone płyny.
-
- Proszę bardzo - Powiedziała White i uleczyła ranę na policzku Crimson. Po chwili ruszyła się z miejsca i dołączyła do obydwu klaczy. - Zależy kto ocenia ten gust - Powiedziała śmiejąc się. - Tym ogierom chyba się nie spodobał. Myślałam że chociaż go uderzą z kopyta albo do niego strzelą. Wtedy byłoby ciekawiej bo niby mam nad nim kontrolę ale gdy ktoś go atakuje nie mogę mu zabronić żeby komuś temu oddał... Mocniej - Stwierdziła i przy okazji na nowo przymocowała pióra Stalkera do jego skrzydła. - Właściwie to chciałam go zostawić jako ochroniarza ale faktycznie, może wywołać zbytnią panikę a strażnicy mogliby być niezbyt mili... - Dotknęła stwora kopytem a ten zaczął się zmniejszać. - Dzięki za pomoc, niestety nie możesz z nami iść dalej - Po krótkiej chwili odzyskał swój mały rozmiar i znowu stał się nieruchomą figurką. - W zasadzie to nie mam pytań, mam nadzieje że się nie przyczepią że wnoszę coś nielegalnego - Delikatnie się uśmiechnęła jakby chcąc zaznaczyć że to był raczej żart.
-
Patrzyła na jednorożca do czasu aż ten kiwnął głową, trochę się zdziwiła że poszło to tak łatwo ale na szczęście okazało się że ma trochę oleju w głowie by uznać że to starcie mu się nie opłaca a ochroniarze okazali się bardziej strachliwi niż przypuszczała. - Naprawdę nie ma za co - Uśmiechnęła się do Crimson a potem dodała szeptem tak by Wish tego nie usłyszała. - Gdyby nie White skończył by o wiele gorzej niż z raną na policzku, przy niej jednak muszę się trochę ograniczać by mi potem nie truła... - Wyjaśniła nieco dlaczego była taka delikatna. - Nie czuj się winna za to, zdarza się - Wzruszyła ramionami i przestała mówić by druga klacz mogła się wypowiedzieć. - Nie musiałam się wtrącać bo nie widziałam takiej potrzeby - Kompletnie nic nie zrobiła i nie chciała by Crimson postrzegała ją jako kucyka na którym nie można polegać. - Obserwowałam jednak twój pojedynek i gdybyś za mocno oberwała ruszyłam bym się z miejsca. Po za tym chciałam dać się wykazać i zobaczyć nowe zdolności Sinister, zwykła ciekawość - Szybko się wytłumaczyła. - I przy okazji uleczyć ci tą szramę by ten jednorożec nie miał satysfakcji że ciebie oszpecił ? - Powiedziała szykując zaklęcie jednak poczekała na jej zgodę. Tymczasem Stalker słysząc komplement na jego temat skulił odrobinę głowę i przykrył ją skrzydłem wyglądając jeszcze bardziej uroczo... - Nie komplementuj mi go tutaj bo jeszcze się zarumieni - Stwierdziła Sinister uznając że jemu to nie przystoi mimo że pierwszy raz ktoś powiedział o nim coś dobrego... Oczywiście nie licząc jego właścicielki. - Choć tutaj, muszę ci oddać co twoje - Sztuczna hybryda wiwerny od razu się podniosła i jednym susem doskoczyła do dwóch klaczy. - Mówiłaś że chętnie byś go poznała no to przedstawiam ci Stalkera, na ogół jest nadpobudliwy ale o dziwo dzisiaj jest spokojny.
-
Wyszło nawet lepiej niż się spodziewała, nie tylko odpłaciła mu to co zrobił Crimson ale i trochę przesadziła z głośnością... No nic mówi się trudno, odczekała chwilę by dać mu szansę na odzyskanie słuchu bo marnowanie słów mówiąc do głuchego mijało się z celem. - Nie obchodzi mnie co ci sprzedała i ile za to wzięła - Krótko ucięła temat. - Może następnym razem powinieneś sprawdzić towar zanim dobijesz targu? - Jej ton głosu był prowokujący. - Jeśli jednak nadal chcesz się mścić zastanów się czy warto. - Wskazała kopytem na swoją bestię zastraszającą dwójkę ogierów z karabinami. - Mogę sprawić że od teraz nie zaznasz ani jednej spokojnej nocy bo on będzie cie prześladować w każdym śnie... A zdjęcie tej czarnej magii również będzie kosztowne bo raczej nie wiele jednorożców to potrafi i lepiej zrobisz jeśli zainwestujesz w mniej strachliwych ochroniarzy... - Uśmiechnęła się złowieszczo. - I tak, pomagam jej. Nic mi nie obiecała więc to bez znaczenia ile warte są jej słowa bo zaryzykowała swoje życie dla mnie i dlatego jeśli masz problem do niej, masz problem i do mnie. White tylko stała i przyglądała się całej scenie, to było oczywiste że raczej nie była tutaj potrzebna. Z początku bała się że Sinister przesadzi i kogoś zabije lub trwale okaleczy ale zrobiła to w sposób dosyć bezkrwawy zastraszając oponentów. Zastanawiało ją tylko skąd wytrzasnęła tego stwora, nie był to ani gad ani ptak ani cokolwiek z czym się kiedykolwiek spotkała.