Skocz do zawartości

Grento YTP

Brony
  • Zawartość

    558
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    21

Wszystko napisane przez Grento YTP

  1. (to teraz już chyba mogę dostać pieniążki? Co...? ) Amy opuściła szpital. Ja także z niego wyszedłem. Oczywiście po jeszcze czterech godzinach ciężkiej pracy, ale jakże słodko jest później się rozłożyć na kanapie i włączyć telewizor, żeby oglądać Trudne Sprawy... Proszę się nie śmiać! Następne dni leciały normalnie. Nie działo się nic specjalnego. Praca... odpoczynek... praca... odpoczynek i tak jeszcze był mógł wymieniać przez chwilę, lecz to nie ma sensu. Pewnego razu przechadzałem się po parku, wśród szalejącej od wiatru zieleni. Liście zataczały kręgi i wirowały w powietrzu. Me uczy znów drgnęły. Coś się działo... coś niedobrego i wtedy usłyszałem ten rechot... Po raz kolejny ujrzałem osobnika w brudnym płaszczu i kapeluszu, siedzącego na ławce dokładnie w tym samym miejscu, co wtedy, gdy spacerowałem z Amy. Nie wytrzymałem. Podbiegłem do niego z wyzywającą miną i stanąłem przed nim. Na jego szyi... coś błysnęło. Zapewne to ukradł, gdyż nie wyglądał na takiego, co mógł nosić takie drogie świecidełka. - Kim jesteś i czego chcesz? - spytałem beznamiętne. Nie widziałem jego twarzy, ukrytej w cieniu jego kapelusza, jednak mogłem przysiąc, że patrzy na mnie tym pogardliwym spojrzeniem. - Phi! Dobrze wiesz kim jestem! Ale to teraz nieważne. Potrzebuje twojej pomocy...
  2. No skoro to ma trwać te dwie ery geologiczne, to nie wiem, czy dożyję... ale zawszę mogę pomóc przy sprawdzaniu ff! Ale tak całkiem serio - Mam takie pytanie, myślę, że nieszkodliwe. Ile osób i kto sprawdza te ff? Naprawdę tylko Dolar? Tak pytam, bo o nikim innym nie słyszałem, a przynajmniej nie przy tej edycji.
  3. (Ja nie będę sterować rodziną Amy, Ty musisz) Stosunkowo szybko nastał ten dzień. Około godziny 16 Amy miała zostać wypisana ze szpitala, wraz z dwu tygodniowym zwolnieniem lekarskim. Teraz będzie się nią zajmować matka wraz z siostrą, które przyjechały do niej. Ojciec został z Canterlot. Właśnie siedziałem pochylony na krześle, z wymalowanym znudzeniem na twarzy, uzupełniając papierkową robotę, gdy do mojego gabinetu wkroczyły dwie klacze. Bez pytania powiedziałem im, żeby usiadły. Podobieństwo było zbyt wysokie, aby mógł się pomylić, po prostu od razu wiedziałem z kim miałem do czynienia i wzajemnie. Matka i córka przypominały dwie siostry, tyle, że jedna wyglądała dojrzalej, a także tak się zachowywała. - Pani i pani Rose, oczywiście - Na mojej twarzy zagościł lekki uśmieszek. Matka i córka Amy siedziały nieruchomo, wpatrzone we mnie jakbym miał wydać na kogoś wyrok śmierci... - Nazywam się Luciano Gold Rim i zajmuję się przypadkiem państwa córki. No właściwie to już zajmowałem, gdyż teraz wyzdrowiała. Zachorowała na sepsę - oznajmiłem. Na twarzach obu klaczy zaznaczył się wyraz przerażenia. - Już nie choruje! - zapewniłem. - Tutaj jeszcze mam rzeczy Amy z szatni. Proszę bardzo - podałem zapakowaną torbę. Wygrzebałem jeszcze parę papierów i wstałem z krzesła. - No to ruszajmy!
  4. Odpitolone na ostatnią chwilę... ale ostatni będą pierwszymi! No i wreszcie net mi nie odmawiał posłuszeństwa! Cóż jeszcze lepszego może się zdarzyć? Tak więc... Proszę Bardzo! Scyzorak [one shot] [violence] [comedy] [sad] [random] Łapcie ff na zdrowie. Opis jest następujący...
  5. - Ależ proszę się nie martwić - uspakajałem, gdy tylko usłyszałem zmartwiony głos matki Amy w słuchawce. Na zmianę z jej siostrą walczyły o telefon, aby móc spytać jak się czuję pielęgniareczka. Trochę zabawna sytuacja... lecz nie mogłem się śmiać, gdy tak bardzo je to zaniepokoiło. - Z Amy jest już wszystko w porządku. Za kilka dni wyjdzie i będzie potrzebna jej pomoc, bo będzie osłabiona. Proszę przyjechać do Ponyville, do szpitala... Nie, nie! Nie teraz! I tak nie możemy wpuszczać nikogo na OIOM. Zadzwonię jeszcze do pani kiedy... tak tak, ja się zajmuję jej przypadkiem... emm... nie? Nie wiem! Proszę jej spytać... Tak, tak wyzdrowieje!... naturalnie, zadbam o wszystko, co najlepsze dla pani córki... Ależ skąd! Nie przesadza aby przypadkiem siostra? Nie jestem jej chłopakiem... Tak tak, wyzdrowieje, już to powtarzam któryś raz... Dobrze... dobrze... nie ma problemu... Do widzenia. Odłożyłem ten pieprzony telefon. Achh... ale mnie ucho bolało. To była mecząca rozmowa, ale przynajmniej ucieszyłem się słysząc, że ma kogoś, kto się nią zajmie. Szczęściara...
  6. (Amy nie mogła się wtulić w Luci'ego, bo nie spał z pacjentem w jednym łózko, w dodatku jeszcze chorym na sepsę. Siedział na stołku To takie wyjaśnienie) (Mam jeszcze prośbę. Elizo, nie chce mi się opisywać każdego dnia z leczenia. Przyspieszę to... Dobrze? :3) Obudziłem się, klnąc siarczyście. Całe moje ciało było takie sztywne... znów nie spałem wygodnie. W dodatku śpiąc na siedząco, ośliniłem książkę, którą wczoraj czytałem. Cholera! Wytarłem usta i powstałem ostrożnie. Pierwsze, co zrobiłem, to sprawdziłem na monitorze wszystkie dane. Przeprowadziłem badania kontrolę, które wyszły dobrze. Amy spała, więc udałem do łazienek, w celu zmycia ze mnie tego bólu, co zdołał narosnąć. Po tym udałem się na stołówkę. Z nikim nie rozmawiałem, nie miałem na to siły. Poszedłem do dyrektora. Od razu, gdy mnie zobaczył, kazał mi iść do siebie do domu. Musiałem wyglądać okropnie... Tak przespałem ten nudny dzień, w którym nic się nie działo. I następny i następny... Codziennie przychodziłem do pracy, a mając chwilkę, sprawdzałem stan pielęgniareczki. Właśnie byłem przy Amy, gdy akurat już się obudziła. Uśmiechnąłem się, widząc jej wyspane oczy. jej stan znacznie się poprawił. - Cześć Amy! Bardzo dobrze dziś wyglądasz! Już za za kilka dni opuścisz szpital - uśmiechnąłem, siadając obok niej. - Będziesz musiała mi podać numery do Twojej rodziny. Po wyjściu będziesz osłabiona i ktoś będzie musiał Ci pomagać. No to jak?
  7. Usunęliśmy ogniska infekcji i właśnie zamykaliśmy brzuch Amy, zszywając skórę. Operacja przebiegła dosyć sprawnie, co już podnosiło jej szanse na przeżycie... O czym ja w ogóle myślę? Oczywiście, że przeżyje. Musi wyzdrowieć. Nie ma innej opcji! Doprowadziliśmy ją na oddział intensywnej terapii. Pielęgniareczka wciąż spała, lecz już nie pod narkozą. Usunęliśmy źródło tej choroby, przez co szala zwycięstwa będzie przechylać się na naszą stronę. Teraz pozostaje kontynuowanie antybiotykoterapi oraz podawanie odpowiednich leków, cały czas monitorując jej stan. Jak dobrze pójdzie, to za dwa tygodnie będzie zdrowa. Formalnie miałem jeszcze urlop, więc postanowiłem zostać przy niej. Wziąłem ze sobą książkę, na którą mnie tak Rainbow Dash namawiała swego czasu, czyli oczywiście Dzielna Do i "Twierdza Zagubionych Dusz". Zacząłem czytać, a po kilkudziesięciu stronach zmógł mnie sen tak naglę, że osunąłem się, śpiąc obok Amy.
  8. Właśnie odstawiłem głowicę ultrasonografu i chusteczką wytarłem żel z brzucha Amy, aby ją ponownie okryć kołdrą. Spojrzałem na nią z kamienną twarzą. Wciąż wyglądała słabo, im dłużej chorowała, tym gorzej. Choroba wyciskała z niej resztki energii życiowej, a jak się nie pospieszę z diagnozą oraz wdrożeniem odpowiedniego leczenie, będzie się tylko zaostrzać... Niestety, musiało mi się przytrafić kac, przez którego moje myśli często błądziły lub popełniałem podstawowe błędy. Cholera... jak tak dalej pójdzie, będę musiał oddać ją komuś innemu, bo jeszcze zaszkodzę mojej pielęgniarecze. Tak więc, co już mamy?, pomyślałem, przechadzając się parę kroków przy łóżku Amy. Wlepiłem skupiony wzrok na malowniczy krajobraz za oknem, drapiąc się po brodzie... Podsumujmy. Pacjentem jest klacz w wieku 20 lat, pracująca w szpitalu. Czyli w siedlisku różnorodnych chorób. Mogła złapać coś od pacjenta, którym się zajmowała, więc dobrze by było prześledzić z jakimi chorobami miała do czynienia. Po sprawdzeniu tego tropu doszedłem do wniosku, że jedną, z najbardziej prawdopodobnych opcji jest zakażenie pałeczką ropy błękitnej, która może wystąpić u kucyków chorych na mukowiscydozę, AIDS, cukrzyce oraz nowotwory, z jakimi miała ostatnio do czynienia. Ponad to, ta bakteria jest odporna na standardowe środki czystości oraz dezynfekcji, co oznacza, że nawet przy zachowanej ostrożności, jest w stanie przetrwać takie zabiegi. Ostatnio także byliśmy na Gali. Zmęczenie i stres doprowadziło do osłabienia jej układu immunologicznego, a to z kolei dało szansę pałeczce do ataku, gdyż należy do bakterii opurtunistycznych, czyli takich, które normalnie są nieszkodliwe, lecz w przypadku osłabienia organizmu, atakują go. Bakteria ta jest twardym przeciwnikiem. Ma dużą odporność na antybiotyki, ale to dopiero początek... W związku z zakażeniem doszło to reakcji zapalnych, obecnie definiowanych jako zespół ogólnoustrojowej reakcji zapalnej SIRS, czyli prościej mówiąc - sepsy. Nie jestem jeszcze w pełni do tego przekonany, choć objawy takie jak: 39 stopni Celsjusza, podwyższona czynność serca, zaburzona częstość oddechów spontanicznych oraz leukopenia, przemawiają właśnie za tym. Musze udać się na konsultację do dyrektora, zanim postawię ostateczną diagnozę. ... Po pół godzinie wróciłem. Tak więc sepsa. Ciężka choroba, trudna w leczeniu... Od razu jak wróciłem, zacząłem przetaczać Amy płyny dożylnie, aby osiągnąć ośrodkowe ciśnienie żylne, średnie tętnicze wraz z wysyceniem hemoglobiny tlenem, co ma podziałać przeciwwstrząsowo. Zaraz po rozpoczęciu tego leczenia, dołożę także antybiotyki dożylne. Umówiłem Amy już na blok operacyjny. USG wykryło w jej brzuchu ogniska zakażeń, których trzeba się czym prędzej pozbyć. Będę obecny podczas operacji. Usiadłem na chwilę przy niej. Szkoda mi jej było. Tak szybko nie wyjdzie z tej choroby, o ile wyjdzie...
  9. Grento YTP

    Co mówi sygna?

    Muszki Owocuszki, które jedzą mięso
  10. Pierwsze, co do mnie dotarło... to bóóól głowy. A jak mogłoby być inaczej! Znajdowałem się na sali szpitalnej. Zanim zdecydowałem się rozejrzeć po okolicy, do moich uszu docierały przeróżne odgłosy. Od mokrych kaszlnięć chorych, przez ich jęki narzekające na niewygodę, aż po cykliczny dźwięk aparatury medycznej. Otworzyłem oczy szeroko. Siedziałem na stołku, pochylony do przodu, a ślina kapała mi z ust na podłogę. Wiem, obrzydlistwo, ale spałem na siedząco. Normalnie bym tak nie miał. Wytarłem twarz kopytem i od razu poczułem suchości w ustach, aż język normalnie mi wysychał. Alkohol odwadnia, więc czemu się dziwie? Wstałem, przeciągając grzbiet, a przy tym chrupiąc moim nierozruszaniami kośćmi. Zasnąłem bardzo niewygodnie, przez co teraz szyję miałem napiętą jak struny w fortepianie. Pokręciłem głową na boki, krzywiąc się przy każdy większym ruchu. Na łóżku przede mną pod białą pierzyną leżała Amy. Już odruchowo chciałem ją sprawdzić, jednak ostatecznie cofnąłem kopyto. Byłem brudny i śmierdzący. Nie pamiętam, jak się tu znalazłem, lecz musieli mi pozwolić tu zostać pomimo mojego stanu, tylko dlatego, że jestem tu w miarę lubiany i szanowany. No i udało mi się ją przenieść do tego szpitala. Teraz jak na to spojrzę... to trzeba było jednak wezwać karetkę. Pijany mogłem się gdzieś wywrócić, czyniąc jeszcze większe szkody. Nie myślałem wtedy tak jak teraz... auć! Ehh, no i znowu! Przetarłem oczy i pobiegłem do łazienek. Po szybkim prysznicu wstąpiłem po kitel lekarski i wróciłem do pielęgniareczki. Obudziła się, lecz była zbyt słaba. - Nic nie mów - wyprzedziłem ją w tym, co chciała powiedzieć. W jej przypadku podejrzewałem infekcję. Trzeba będzie wykonać wymaz z gardła... - Luciano! - Usłyszałem ten głos, następnie dotyk kopyta na ramieniu. Tak, to musiał być dyrcio... - Wiesz, że jesteś na urlopie, ten jeszcze jeden dzień? - Tak wiem, wiem - odwróciłem się do niego. - Ale w takich przypadkach nie istnieje coś takiego, jak urlop. Wyleczę ją - zapewniłem, podchodząc do jej łóżka. Patrzyła na nas spod ciężkich powiek, a dreszcze przebiegały po niej, trzęsąc nią. - Dobrze. Byłeś świadkiem tego zdarzenia, więc wiesz najlepiej. - Wręczył mi kartotekę, następnie poklepał po ramieniu. - Ale nie narzekaj później, że Ci się urlop nie powiódł. Po tych słowach zawołałem jedną z pielęgniarek, aby pomogła mi przy wykonywaniu badań.
  11. Nie zastanawiając się, uniosłem ją i posadziłem na grzbiecie. Na początku zachwiałem się lekko... aaale dam radę! Musze dać! Amy mnie potrzebuje! Ponyville jest małym miasteczkiem. Dotrę tam szybciej, niż by po wezwaniu karetki. Tylko żeby się nie wywalił przez do pijaństwo przypadkiem... eee! O czym ja myślę?! Oczywiście, że dam radę. Amy jest leciutka jak piórko, prawie jej nie czuję na sobie. No to jazda! - Złap się... się mnie. D-dobra? - spytałem, znów łapiąc się za głowę. Kurde fleks! Ale mnie trzepie w bani... ehh. no dobra dobra... Następnie ruszyłem w stronę szpitala. Jakoś tak nie pamiętam tej podróży... nie wiem czemu. Coś takie jakieś rozmazane to wszystko... ehhh, nic wam nie powiem! Nie wiem. W kazdym razie... Wpadłem do szpitala i o mały włos nie potrąciłem jakieś pielęgniarki, która posuwała wózek... zboczeńcy z was! Ktoś tam coś krzyknął, potem łupnęło... gruchnęło... jakieś jęki... a potem ciemność. Ale chyba zabrali Amy... tak... zabrali! W takim razie, jest dobrze... Tak więc... trzeba...
  12. Upadała. To znaczy, że jest źle... hemmm... po jaką cholerę jeszcze stoję jak jakaś pała?! Zrobiło jej się niedobrze, lecz raczej nikt nie zwrócił na nas uwagi. Nie tylko ja mogłem być nawalony jak bela... No dobra, więc trzeeba działać! DZIAŁAĆ! Przyklękałem do niej, odgarniając ostrożnie różowe kosmki, które przywarły do jej mokrego czoła. Popatrzyłem na jej zmęczone oczy, a następnie pomogłem wstać. Wyprowadziłem pielęgniareczkę bocznym wyjściem i posadziłem na stopniu. Na dworze panował już półmrok i ochłodziło się. To dobrze. W środku panował gorąco oraz duszność, wymieszana z odorem spirytusu. Jeśli jej nie przejdzie, to zadzwonię po karetkę. A tak to teraz siedzieliśmy na dworze, ciesząc się świeżym powietrzem, a przynajmniej o wiele świeższym niż przed chwilą, co stanowił znaczną różnice. - Heej - potrząsnąłem nią lekko. - A jak teraz? Lepiej Ci?
  13. - No i co, no i co? - dopytywałem się mojego kolegi, jak razem ze swoją ekipą włamali się do sklepu z kisiel fisiel, gdy ich zaskoczyła straż miejska... Łuuu, to musiało być naprawdę zajebiste! Echh, szkoda, że mnie wtedy nie było... emm, chyba taak... tak mi się wydaję. Otrząsnąłem się lekko. Wypiłem... trochę (?)... Sam właściwiee wiem... nie wiem, co.. fef- nie wiem ileee... Ale ogólnie wracając do tamtej... takiej sprawy nawet, too... ogólnie nie jestem za takimi występkami. Tak, właśnie, taaak! Kradzież jest złem... na złem kradzież powinno się obcinać kopfyta! O tak! Nima lekko! Ale chyba... to nawet na pewno z pewnością trzeba już trzeba doro-snąć. Niee jesteeeeśmy w liceum, żeby takie rzeczy owalać! Hmm? Nigdzie nie ma mojego kolegi. O siet! Co ja zrobię? I co ja biedny zrobię?! Amy, Amy! Muuusi gdzieś tu być! Niech ją tylko znajdę... znajdę? Znajdę! Znajdę? Znajdę! ZNAJDEEE! Ok, tylko tak... muszę iść normalnie! Nie! Najpierw muszę... oczyścić umysł! Tak! Jestem pod wpływem! No dalej! Mocy przybywaj! No już! FUS RO DAH! Jeszcze nie? No truuudno... Postąpiłem parę kroków. No jest nieźle. Gdy się skupiłem, mogłem kontrolować się nawet, gdy jestem upity. Tylko, że gdy już się upijam, to nie żeby się skupiać na czymś... Odnalazłem ją... o w mordę! W trakcie upojenie alkoholowego zauważyłem, że moje zmysły działają inaczej... niż powinny. Dostrzegłem blade lico mojej pielęgniareczki. Czyżby się źle czuła? Możliwe... ohhh! Nie lubię zbytnio myśleć, mając procenty we krwi, ale Amy potrzebuje pomocy. Żeby choćby się spytać o jej stan. Jakoś doszedłem... doszedłem... doszedłem... no doszedłem! Do niej! Ale od razu stanąłem prosto. Odchrząknąłem i dając po sobie nic a nic poznać! Ach, do dopiero sztuka! Ukrywać upojenie! Powinienem dostać nobla nagrody pokojowej... ehhh, co ja pieeerniczę? - Amy... wydaję mi się, że jesteś trochę blada na twarzy. Czy aby na pewno wszystko w porządku? - spytałem, posyłając jej błogi uśmieszek. Inaczej nie umiałem... uhhh, no i znów mnie boli głowa, od kontrolowania się! Ehh, no tak, powfe... o kurde! Z pewnością jedzie mi z ust spirytusem! Mam nadzieje, że akurat tego nie poczuła... ale stałem prosto! Taak! Prosto... Dobra. Muszę się zacząć kontrolować od nowa!
  14. - Chodźmy się przywitać z Pinkie i innymi, a może później... zatańczymy. Muszę Ci się zrehabilitować po tej Gali - szturchnąłem ją figlarnie, uśmiechając się. Zauważyłem, że od razu, gdy zawitaliśmy na imprezie, Amy już zaczął ogarniać rytm muzyki. To znaczy, że musi być bardzo muzyczna. Pięknie śpiewa, wiec jest bardzo prawdopodobne, że także umie się poruszać w tańcu. Zwłaszcza tymi bioderkami... Ma wyczucie rytmu i dobrze słyszy dźwięki, a to już dużo. Głupio by było trochę odstawać od niej... Weszliśmy głębiej, między bawiące się kucyki. Niektórzy goście nas już znali, a niektórzy dopiero przedstawiali się roześmiani, sącząc przy tym szklaneczki owocowego ponczu. Po chwili jednak zdołałem wyczuć, że nie wszyscy na tej imprezie balują równie dobrze...
  15. Gdy już znaleźliśmy się w środku, impreza trwała w najlepsze. Prawdopodobnie Pinkie spotkała nowego kuca i musiała wręcz coś zorganizować. Tak samo było ze mną... jak pewnie ze wszystkimi. Ciekawe, czy Amy miała taką imprezę? W środku dostrzegłem kuca w kolczudze i z mieczem. Nie miałem wątpliwości. To z pewnością sponyfikowany człowiek. Sposób w jaki co chwilę łapał swą "kopytojeść", dawała jasną wskazówkę, że normalnym kucykiem, to on nie był. Obnosił się w uzbrojeniu na imprezie... gdyby mój ojciec zobaczył coś takiego oooj oooj, nie chciałby być w jego skórze. Po śmieci taty, przybrani rodzice opowiadali mi, że latanie z mieczem na wierzchu uważał na karygodne, gdyż właśnie zaskoczenie i ukrycie go daję przewagę nad przeciwnikiem. No chyba, że wtedy miał coś innego na myśl, a moi przybrani rodzice źle to interpretowali... W każdym razie na pewno mieli rację, nazywając go szaleńcem bez rozwagi. Pora sprawdzić, ile mi tego ojczym przekazał... - No to hopla! - roześmiałem się do Amy... właściwie to nie wiedziałem dlaczego. Ciekawe, czy mają tu jakiś alkohol...?
  16. - Lepsze? Czy ja wiem... niejednokrotnie otarłem się o śmierć - mruknąłem, spuszczając wzrok na ziemie. - Nie ma w tym nic fascynującego. Z resztą, moim przyjaciele, to znaczy niektórzy... bardzo mi ich szkoda... umarli - westchnąłem. Nastała cisza niczym makiem zasiał. Ale zaraz! Przecież nie o to chodziło w tym spotkaniu. Mieliśmy się bawić, a nie smucić. - Ciesz się tym, co teraz masz, bo może stać jeszcze tak, że Ci tego zabranie. Ale dość już o tym! - machnąłem kopytem, śmiejąc się pod nosem. Wskazałem przed siebie Kącik Kostki Cukru, który znajdował się niedaleko od nas. - No jak? Idziemy? Nie pożałujesz! Powinniśmy się rozerwać przed powrotem do pracy. Później już może nie być takiej okazji - mrugnąłem tajemniczo.
  17. (pisz trochę dłuższe post. minimum to 4 linijki. prowadzimy interakcję, więc musimy obydwaj coś popisać) Właśnie opowiadałem Amy o tym, jak kiedyś to wraz Rainbow Dash uciekaliśmy przez Ghul Forest, odpowiednik Everfree Forest w Stalliongrad, przed najemnymi zbójami, gdy znów zobaczyłem tego ogiera z pociągu w przetartym płaszczu, który okrywał go całego, z twarzą ukrytą w cieniu jego kapelusza. Śledził nas wzrokiem, patrząc to raz na mnie, to raz na pielęgniarecze, do tego rechcząc paskudnie pod nosem. - Ster prawo na burt! - syknąłem do niej, skręcając gwałtownie w daną stronę. Ten koleś był dziwny i nie potrzebny mi był żaden zmysł, żeby to stwierdzić. Załatwię z nim sprawę, gdy już nie będzie ze mną Amy. Nie chcę jej w to wciągać i chciałbym się dowiedzieć, o co mu chodzi. - Ogólnie to działo się jakieś kilka miesięcy temu - kontynuowałem opowieści, idąc wraz z klaczą środkiem ścieżki. Otaczały nas wysokie drzewa, szeleszczące liśćmi przy mocniejszym podmuchu. - Nie minęło zbyt wiele czasu, a jednak świat bardzo się zmienił. Ktoś wrobił tamtą pegaz w szemrane sprawy, aby się jej pozbyć i przejąć Elementy. Jednak z tego, co później mi mówiła Rainbow, wychodzi, że Elementy Harmonii były, jak to ujęła "tylko mały kamyczkiem na całym stosie planów tych... złych", więc powinniśmy się spodziewać czegoś więcej od organizacji, która to wszystko przygotowuje. Zaczęliśmy się zbliżać do domu Pinkie. Po chwili milczenia uśmiechnąłem się do mojej towarzyszki, przerywają chwilę milczenia. - Mógłbym o tym gadać i gadać, bo jest to skomplikowane i nie da się tego wyjaśnić tak prosto, lecz jeśli Cię to interesuję, to dokończę tą opowieść kiedy indziej. Kiedy indziej - podkreśliłem, nachylając ku jej zielonym oczom z figlarnym uśmieszkiem. - Natomiast ja jestem ciekawy czegoś o Twoim życiu. Przeżyłaś kiedyś coś niesamowitego?
  18. Wydawało mi się, że znów posmutniała. Dostrzegłem, że podświadomie nachyla się ku mnie. Z mowy ciała można wyczytać znacznie więcej niż ze słów. To aż 70% tak zwanej komunikacji niewerbalnej, która obnaża nasze myśli. Objąłem ją kopytem za szyję, przyciągają do siebie klaczkę, lecz nie za blisko, aby zbytnio jej nie krępować. Spojrzałem na nią badawczo, dostrzegając lekki rumieniec na twarzy. - Może przejdziemy się po parku. Opowiem ci o paru historiach, jakie mi się wydarzyły - powiedziałem, zmieniając temat. - A potem Ty mi. A no właśnie, zmierzając tutaj słyszałem, że Pinkie Pie urządza dzisiaj imprezę. Możemy tam pójść później. Fajnie będzie, zobaczysz. Znasz Pinkie, prawda? Mało kto jej nie zna w Ponyville.
  19. Kroczyłem ścieżką, bacznie wypatrzując mojej przyjaciółki, aż w końcu dostrzegłem ją, jak czekała, siedząc na tle intensywnej zieleni parku. Przyspieszyłem kroku. Wyglądała naprawdę nieźle, jej sierści w kolorze nieba pasowała idealnie do takiego otoczenia. Zrobiła na mnie wrażenie, lepsze niż wczoraj, kiedy ubrała tamtą suknię. Prostota ma jednak swoje zalety. Podszedłem do niej, uśmiechając się na jej widok. - Witam Cię, Amy. Jak widzę, dobrze spałaś - powiedziałem, patrząc na jej pogodne oczy. Siadłem obok niej na ławce. - Chyba lubisz przyrodę. Na Gali koniecznie chciałaś zobaczyć królewskie ogrody, a teraz sama wybrałaś park. Miejsce spokojne, pozostawione w ciszy. Ponyville ma to do siebie, że takie już jest. Dobrze wybrałaś, przeprowadzając się tu. Może jeszcze namówisz resztę rodziny, aby się tutaj przeprowadziła. Nie tylko dlatego, że jest tu spokojniej, ale... - przygryzłem wargę. - Ale i bezpieczniej. Coś mi mówi, że w Canterlot nie jest już taki jak kiedyś. Coś nadchodzi. Cisza przed burzą...
  20. - Interesujące - pomyślałem, czytając oficjalny list z podziękowaniami od księżniczki Celesti oraz Gwardii Królewskiej. Tak więc wszystko dobrze się skończyło i mogłem odetchnąć. No i przy okazji zawsze wyborię sobie jakąś reputację, która może mi kiedyś pomóc. Wolałbym jednak wyrabiać ją w nieco innych okolicznościach. Tak jak zostało tu już zaplanowane, dzisiaj spotykam się z Amy w parku. Pochyliłem się nad umywalką, patrząc w swoje odbicie. Moje oczy znów przyjęły lazurowy odcień, robiąc ze mnie bardziej pogodnego kucyka. Taka mała zmiana, a jednak robi różnicę... Wczoraj prosto po Gali udałem się na spocznek, a teraz mój stan wymagał ode mnie, żebym czym prędzej się umył. Tak też zrobiłem, co chwilę kontrolując czas. Miałem tendencję do spóźnialstwa, tak więc musiałem uważać, aby już na samym początku się nie spalić w oczach pielęgniareczki. Wyszedłem z mieszkania. Tym razem postanowiłem zostawić laskę w domu. Cóż, nie spodziewam się żadnych kłopotów, a moja drewniana podpora tylko by przeszkadzała w naszej... randce? Jakby się tak nad tym zastanowić to tak to właśnie wygląda. No ale nie znamy się nawet pełnej doby, a już zachodzą między nami takie rzeczy? Nie mam nic do Amy, a właściwie to się przyjaźnimy. Przynajmniej tak to z mojej strony wygląda. No dobra. Póki co załóżmy, że jest to przyjacielskie... spotkanie. Gdy znajdę się na miejscu, wtedy zobaczymy, jakież to rewelacje przyniesie dzisiejszy dzień...
  21. Gdy się rozeszliśmy, nie pozostało nic innego, jak po prostu wrócić do domów. Na szczęście cali i zdrowi. Za zakrętem postanowiłem zrezygnować z udawania kaleki i wziąłem laskę w zęby, idąc normalnie. Jednak trzeba uważać, bo udając, że się utyka, można naprawdę zacząć... taka neurologia, tak działa mózg. Od razu wkroczyłem do domu. Nie chciało mi się schodzić do piwnicy, aby odstawić moją laskę. Nawet olałem kolację, tylko zdjąłem z siebie te bezużyteczne już łachy i położyłem się, rozmyślając nad dzisiejszym dniem. No i o Amy. Przewróciłem się na brzuch. Tak zawsze najłatwiej było mi zasnąć. Zamknąłem oczy, zasypiając, a senne obrazy zaczęły mi się wyświetlać w głowie... Otworzyłem szeroko oczy. Zapomniałem nastawić budzika. Jak zasnę taki zmęczony, to prześpię się nawet i do wieczora. Dzień będzie zmarnowany no i jestem przecież umówiony w parku z pielęgniareczką... na wczesne popołudnie. Osz kurna. Pewnie ranny z niej ptaszek. Nie to co ja. Chwilę potem zasnąłem, a dzień Gali przeszedł do historii.
  22. Uśmiechnąłem się do mojej znajomej...? koleżanki...? właściwie to przyjaciółki. Tak, myślę, że można to nazwać przyjaźnią. No jasne, że trzeba na to czasu, ale oprócz tego, potrzebna jest jeszcze wzajemna akceptacja, przyjemność z przebywania ze sobą nawzajem, jakieś wspólne przeżycia oraz niechęć rozłąki. Jakby to podsumować, wszystko wiązało się w idealną całość. Więc czemu nie...? - Spokojnie, najpierw się wyśpij Amy. Jak najbardziej możemy się spotkać. Już wcześniej odwiedziłem naszego dyrcia... dyrektora i wziąłem dwa dni urlopu. Niezbyt mu to podeszło, ale ostatecznie się zgodził - mrugnąłem tajemniczo, opierając się bardziej o moją laskę. - Co powiesz na jutro? Mam cały dzień wolny i następny. Zakładam, że też wzięłaś sobie wolne, jednak jeśli nie, to zdołam przekonać dyrektora, żeby Ci dał. To jak? Co z moją propozycją?
  23. Grento YTP

    Co mówi sygna?

    O cholera... ale jestem mroczny!
  24. Ciekawe o czym śni? Coś mamrotała po noskiem, lecz nie była zgrzana, czy wilgotna, więc mogłem być póki co spokojny... Ehh, to zboczeństwo z liceum chyba nigdy się ode mnie nie odczepi. Tak sobie wtedy pomyślałem, gdy bardziej się we mnie wtuliła. Cokolwiek jej się śniło, dostrzegłem na jej twarzy odprężenie, które dobrze jej zrobi po tym całym szalonym dniu. Drzemka pozwoli jej zebrać siły i wrócić do normalnego trybu życia. Oby nastał dla niej ten tryb. Ja natomiast ciągle miałem jakieś przygody. Złe lub gorsze. Jedynym plusem mogłoby być zahartowanie u mnie, które dostrzegłem dzisiaj i ostatnio. Jeszcze 10 lat temu stchórzyłbym, uciekając z Canterlot po usłyszeniu rozmowy tych szaleńców. Ale gówniarz ze mnie był. Dzisiaj się śmieje z dawnych problemów, czy akcji, jak nieodrobione zdanie domowe, włamania do szkoły lub inne, które są małostką do tego, co się dzisiaj wydarzyło. Później zaczęły się problemy z moją siostrą... zaginęła bez śladu, lecz później... a z resztą. Po co do tego wracać? Jeśli przy dobrej rozmowie czas leci szybciej, to tak samo przy monologu myślowym. Pociąg zatrzymał się na dworcu w Ponyville, lecz Amy wciąż spała w najlepsze. - Amy - szepnąłem do niej, potrząsając lekko klaczką. Przez sen wyglądała na taką drobną i niewinną...
  25. Nic się do siebie nie odzywaliśmy. Krajobraz płynął za oknem, zlewając się w jednolitą barwę granatu ze świecącymi latarniami w postaci przemykając świetlików. Postanowiłem zostać z nią. Tak było najlepiej. Jednak wciąż moje myśli płynęły ku zamku za pytaniem, "co tam się dzieje?". Doświadczyłem w życiu wielu sytuacji, wymagający działań z użyciem przemocy. Mam także swojego asa w rękawie... jednak nie jestem żołnierzem, to nie moje zadanie. Dobrze, że już stąd odjeżdżamy. Im dalej od Canterlot, tym bezpieczniej dla nas. - Właściwie to zapomnieliśmy... a raczej ja zapomniałem o najważniejszej rzeczy na tej Gali... - przyznałem zmieszany półgłosem. Nie chciałem zbytnio przeganiać tej przyjemnej ciszy. - Zapomniałem poprosić cię do tańca. Można także jakoś się nie złożyło, ale i tak powinienem chociaż spróbować... - zerknąłem na nią. Dopiero teraz dostrzegłem, że zasnęła, opierając się o mój bok. Od tego momentu postanowiłem już się przymknąć. Musiała być naprawdę zmęczona, skoro zasnęła tak szybko. Wyciągnąłem kopyto dalej, obejmując ją w tali, na co ona przez sen wygodniej ułożyła głowę. Żeby Amy było lepiej.
×
×
  • Utwórz nowe...